Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%)
Czas w ruchu:6527:23
Średnia prędkość:26.84 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:1954597 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:3659879 kcal
Liczba aktywności:2604
Średnio na aktywność:67.88 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Trening 95

Środa, 12 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 55.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:51 km/h: 29.73
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 28.0°C HRmax: 147147 ( 75%) HRavg 128( 65%)
Kalorie: 1078kcal Podjazdy: 610m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Nieco dłuższy trening z wieloma niespodziankami na trasie. Po ciężkim dniu w pracy wyjechałem najszybciej jak mogłem. Miałem w głowie dwie trasy i ostatecznego wyboru chciałem dokonać na 10 kilometrze. Dosyć nietypowo początek trasy był z przewagą wiatru w plecy. Nic mi jednak ten wiatr nie pomógł i nie jechałem wiele szybciej. Kolejna regulacja przerzutki pozwoliła ograniczyć przeskakiwanie łańcucha ale wciąż ono występowało. Nie miało to wpływu na szybkość ale był to swego rodzaju aspekt psychologiczny. Nie byłbym sobą gdybym wybrał, bardziej płaski, łatwiejszy i zarazem nudny wariant trasy i w Grodźcu skręciłem na Górki Wielkie. Po krótkim podjeździe który poszedł zadziwiająco lekko rozluźniłem się, nie zauważyłem kupy żwiru na drodze i w nią wjechałem. Liczyłem na to, że nie złapałem gumy. Miejsce było tak niefortunne, że zaczął się zjazd i nabrałem dosyć dużej prędkości. Sztuką było zwolnić i zatrzymać się bez upadku i mi się to udało, wymiana dętki w panujących warunkach nie była przyjemna. Na szczęście dziura była niewielka a konkretnie dwie i tylko w dętce, czyli standardowo dobiłem oponę do obręczy. Byłem bardzo zły, chciałem się odstresować na rowerze a jeszcze bardziej się zestresowałem. Za trzecim podejściem udało mi się napompować powietrza i mogłem jechać dalej. Niefortunnie wybrałem dziurawy odcinek remontowanej drogi. Przez kilka kilometrów jechałem bardzo wolno i poniżej założonej mocy. Wybiło mnie to z rytmu i długo szukałem odpowiedniego tempa. Straconego czasu nie byłem w stanie nadrobić ale nie traciłem więcej bo przez każde newralgicznie miejsce przejechałem bez zatrzymywania się. Kilka razy walczyłem z przerzutką i łańcuchem i musiałem zwalniać. To co przyjemne skończyło się w Goleszowie, dane z licznika wskazywały raczej na to, ze jechałem pod wiatr a w rzeczywistości 80 % czasu miałem wiatr w plecy. Powrót do domu to ciągła walka z wiatrem, jechałem z odpowiednią mocą i kadencją. To się liczyło a inne parametry były mniej istotne. Nie zatrzymywałem się po drodze i wyrobiłem się na styk w planowanej godzinie powrotu. Cały zapas straciłem na wymianie dętki co dodatkowo wybiło mnie z rytmu i sporo czasu potraciłem też w głupich miejscach. Noga na szczęście podawała całkiem nieźle ale nie czerpałem zbyt dużej przyjemności z jazdy i po treningu byłem równie zły jak przed nim. W domu spotkała mnie kolejna niespodzianka, od jakiegoś czasu moje jazdy na Stravie są flagowane, na początku były to jazdy do sklepu, później regeneracyjne, a obecnie są to już treningi jakich zaliczyłem dziesiątki, na razie straciłem kilka rekordów na podjazdach a być może to dopiero początek. Mogą flagować mi jazdy, mogą odbierać rekordy ale umiejętności jazdy po górach i generowanej mocy mi nie odbiorą. Ktoś sobie znalazł zabawę, inni mają dziesiątki nic nie wartych „KOMów”, ja mam ledwie kilka i to wartościowych, nie dałem żadnych podstaw do tego żeby być flagowanym, jest mi po prostu żal delikwentów którzy postępują w ten sposób. Spotkałem się już z wieloma formami podważania moich umiejętności, gwiazdorzenia a ten sposób jest najbardziej żałosny z nich. Wcale nie muszę chwalić się swoimi jazdami na Stravie, jak komuś się to nie podoba to wystarczy nie obserwować mojego profilu, nie trzeba od razu posuwać się do tak żałosnych metod.

Trening 94

Wtorek, 11 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 39.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:31 km/h: 25.71
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 141141 ( 72%) HRavg 119( 61%)
Kalorie: 753kcal Podjazdy: 580m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Bardzo nietypowy trening z wieloma elementami technicznej jazdy która u mnie dalej nie wygląda najlepiej. Pogoda była bardzo niepewna wiec kręciłem się blisko domu po bocznych dróżkach. Jakbym się przejechał samochodem z przyczepką i pozamiatał wszystkie drogi to jedna przyczepa by nie wystarczyła, to był główny problem z jakim musiałem sobie poradzić. Starałem się jechać jak najlepiej technicznie, momentami było szybko ale były także momenty, że musiałem jechać na klamkach. Tak naprawdę dobrze przejechałem tylko jeden lub dwa odcinki a na pozostałych mogłem spisać się lepiej. Poza technicznymi sekcjami jechałem zazwyczaj w 1 strefie mocy, liczyłem na to, że uda się uniknąć deszczu ale będąc w okolicy Łazów zaczęło padać. Lekki opad towarzyszył mi przez kilkanaście minut, nie chciałem jechać za bardzo na północ bo tam niebo wyglądało najgorzej i trochę pobłądziłem w wąskich uliczkach Łazów, w końcu trafiłem na właściwy szlak. Szybko znalazłem się w Jasienicy mimo kilku hamowań przed zanieczyszczonymi zakrętami. Później trafiłem jeszcze na rozkopaną drogę a gdy przestało padać dołożyłem kilka kilometrów z dużą ilością technicznych fragmentów. Na koniec niespodzianka i nowa nawierzchnia w kilku miejscach. Ważny trening od strony technicznej ale nie wnoszący kompletnie nic do formy fizycznej. Rower działał podobnie jak w poniedziałek i znowu łańcuch przeskakiwał na niektórych przełożeniach.

Rozjazd 27

Poniedziałek, 10 sierpnia 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa, 0-50
Km: 32.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:26 km/h: 22.33
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 522kcal Podjazdy: 520m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny nudny wyjazd podczas którego chciałem poprawić swoje umiejętności techniczne. Trasa na Przegibek idealnie się do tego nadaje, sporo ciasnych zakrętów, zjazdów i innych technicznych miejsc nie sprzyja szybkiej jeździe co akurat nawet na prostych i płaskich trasach mi nie wychodzi. Przed wyjazdem wymieniłem łańcuch na nowy oraz kółeczka w przerzutce na stare. Był to pierwszy, ważny test tego układu napędowego. Gdy tylko wyjechałem już coś nie grało, przy mocniejszym depnięciu łańcuch przeskakiwał, zauważyłem, że najczęściej przeskakuje na spince. Przestałem się tym przejmować, unikałem przełożeń na których łańcuch przeskakiwał. Nie mogłem się skupić na założeniach, warunki nie sprzyjały technicznej jeździe. Zdecydowanie zbyt dużo samochodów było na drogach i pieszych na ścieżkach rowerowych. Na dojeździe do Przegibka nie byłem w stanie znaleźć ani jednego technicznego elementu z którego byłbym zadowolony. Na podjeździe pod Przegibek znowu miałem niewygodny ogon, zgubiłem go dopiero w końcówce a raczej obrócono mnie jak kota ogonem i straciłem do trójki jadącej na moim kole przez ponad 3 kilometry podjazdu. Takie akcje nie robią już na mnie wrażenia, zwłaszcza wtedy gdy jadę na zupełnym luzie a inni w tym czasie wypruwają sobie żyły. Na przełęczy zatrzymałem się na moment, od razu zrobiło mi się dużo cieplej niż podczas podjazdu. Rozpoczynając zjazd zrobiłem bardzo niebezpieczny manewr który miał zapewnić mi pustą drogę na zjeździe. Jadąc blisko środka jezdni jakiś burak wyprzedził mnie na centymetry. Później jechał dosyć szybko ale nie na tyle abym mógł skupić się na technice, musiałem kilka razy hamować. Wyprzedzanie samochodów na trzeciego nie wchodziło w grę wiec grzecznie trzymałem prędkość samochodów jadących przede mną. Zjazd nie wyglądał tragicznie i mimo kilku sporych spowolnień był dosyć szybki. Powrót przez miasto już wyglądał lepiej ale do tego czego oczekuje brakuje jednak sporo. Noga rozkręcona po niedzielnej czasówce ale ze strony technicznej nie zrobiłem żadnego postępu a tego właśnie oczekiwałem.

Rozgrzewka i rozjazd

Niedziela, 9 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 91.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:19 km/h: 27.44
Pr. maks.: 61.00 Temperatura: 29.0°C HRmax: 179179 ( 91%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: 2097kcal Podjazdy: 980m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze

3xTOP.cz Lysa Hora 2020

Niedziela, 9 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: 8.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:31 km/h: 15.48
Pr. maks.: 49.00 Temperatura: 28.0°C HRmax: 188188 ( 96%) HRavg 180( 92%)
Kalorie: 526kcal Podjazdy: 690m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi start w tym roku. Oczekiwań dużych nie miałem ale spodziewałem się więcej po sobie. Przed startem nie obeszłam się bez błędów. Pierwszy popełniłem już dzień wcześniej, zrobiłem dzień wolny a zwykle kręciłem co najmniej godzinę. Najlepsze czasówki miałem wówczas gdy przed startem przejechałem przynajmniej 30 kilometrów. Z domu na start było zbyt daleko aby dojechać rowerem wiec do Cieszyna podjechałem samochodem. Mogłem nawet podjechać bliżej Dobrej bo przy wysokiej temperaturze nie jechało mi się najlepiej. Po drodze się zorientowałem, że większy bidon został w samochodzie, zapomniałem też czapeczki pod kask i zabrałem niewłaściwe okulary które ostatnio zaczęły nadmiernie parować. Po drodze zatrzymałem się kilka razy, m.in. pożyczyć pompkę czy uzupełnić bidon. Na szczęcie miałem dwie saszetki z napojem izotonicznym do rozrobienia co pozwoliło lepiej nawodnić organizm. Ze sporym zapasem pojawiłem się w biurze zawodów. Nie miałem już wyjścia i pobrałem pakiet startowy. Do rozgrzewki jeszcze było trochę czasu który wykorzystałem na doładowanie kalorii, pogaduchy ze znajomymi czy przymocowanie numeru startowego. Rozgrzewka była bliźniacza jak tydzień temu, miała być inna ale zmodyfikowałem ją w ostatniej chwili. Zamiast 2 minut w 5 strefie zakończyłem schodki na 135 % FTP zamiast 105 %. Praktycznie do samego startu kręciłem się spokojnie w okolicy biura zawodów. Szybciej niż tydzień temu przyjąłem żela, sprawdziłem jeszcze raz sprzęt i ustawiłem się na starcie. Start był dla mnie najważniejszy, z moim wypinającym się blokiem prawego buta musiałem ruszyć za pierwszym razem i od razu się wpiąć. Nie jestem w stanie przestawić się na ruszanie z lewej nogi i zwykle nią wpinam jako drugą. Udało się bezproblemowo ruszyć, początek był mocny i efektywny. Po pierwszym kilometrze postanowiłem zluzować nieco bo takiej mocy nie byłbym w stanie utrzymać na dłuższym odcinku. Czułem się nieźle, nie było uczucia zmęczenia, wyprzedzanie kolejnych zawodników bardzo motywowało. Duży niepokój stwarzało bardzo wysokie i ciągle rosnące tętno. Przed wypłaszczeniem i krótkim zjazdem dojechałem do zawodnika z numerem 1, chcąc utrzymać się przed nim musiałem docisnąć na zjeździe, dopiero w końcówce złapałem oddech, zwilżyłem usta i ogień. Spory odcinek po zjeździe pokonałem z dużej tarczy, moc była satysfakcjonująca ale nie byłbym w stanie jej utrzymać dłużej wiec musiałem lekko odpuścić. Gdzieś w głębi duszy czekałem na moment w którym wyprzedzi mnie startujący minutę po mnie Patryk. Jadąc swoje nie myślałem o tym, nigdy nie jechałem Łysej w samo południe i poza żarem lejącym się z nieba z rytmu wybijały mnie tłumy pieszych, w kilku miejscach musiałem zwolnić i ciężko było później wrócić do wcześniejszego tempa. Dwa razy podczas zmiany przełożenia blok wyskoczył z zatrzasku i kilka sekund w plecy. Na znienawidzonym przeze mnie fragmencie podjazdu mniej więcej około 6 kilometra trasy zacząłem tracić siły, moc spadła poniżej 300 Wat, już wtedy średnio kręciłem o ponad 5 Wat mniej niż zakładałem. Zacisnąłem zęby i cisnąłem dalej, dystansu ubywało i gdy tylko pojawił się napis 600 metrów do mety dołożyłem 10 Wat, jechałem już na maksa i nie było sił na finisz, wykrzesałem resztki mocy i odpuściłem kilka metrów przed metą, gdybym wiedział, że walczę o TOP 3 OPEN to pewnie bym docisnął jeszcze te ostatnie metry. Byłem pierwszym zawodnikiem na szczycie a drugi prawie minutę po mnie pojawił się Patryk. To właśnie do niego brakło mi 2 sekund ale jemu podium się bardziej należało, ja musze jeszcze na swoje zasłużyć. W bardzo zróżnicowanej stawce tylko dwóch zawodników wjechało szybciej. W sumie już po minięciu mety byłem przekonany, że pierwsze tegoroczne podium w kategorii już mam. Nie pomyliłem się, trzeci zawodnik kategorii podjazd pokonał w czasie o minutę dłuższym a czwarty jechał ponad 32 minuty. Po tej czasówce mam bardzo mieszane uczucia. W gruncie rzeczy nie pojechałem na miarę możliwości ale czas wykręciłem dobry, warunki były bardzo trudne co zazwyczaj mi sprzyja. Ostatnio nie byłem zadowolony ze swojej jazdy, tym razem było już lepiej i od razu widać efekty. Ostatecznie zrealizowałem swoje cele poza tym, że nie wygenerowałem założonych 320 Wat to dobrze rozłożyłem siły, nie zagotowałem się i walczyłem do końca. Cały podjazd obserwowałem wskazania mocy i to mi chyba zaszkodziło. Gdyby miał to być ostatni start w tym sezonie to mógłbym powiedzieć, że sezon mam rozliczony. Kolejne starty które mam nadzieje dojdą do skutku potraktuje podobnie, postawie sobie cele i będę chciał zrealizować. Wyniki na ten moment to sprawa drugorzędna ze względu na to, że przez kilka miesięcy mój organizm nadawał na innych falach i na razie nie wszystkie elementy pasują do siebie i dlatego wole np. skupić się na dobrym rozłożeniu sił, rozgrzewce czy przygotowaniu mentalnym niż myśleć i mówić o wynikach bo to do niczego dobrego nie prowadzi o czym sam miałem już okazje, nie raz się przekonać.

Trening 93

Piątek, 7 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 59.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:06 km/h: 28.10
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 136( 69%)
Kalorie: 1380kcal Podjazdy: 760m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj znowu nie miałem czasu. Długo pracowałem nad ustawieniem przerzutki z nowiutkim wózkiem który jednak nie jest kompatybilny z kasetą 11x32 i będę musiał zmienić kółeczka na stare, najważniejsze, że wózek jest prosty i nie ma luzów. Szkoda mi było nowego łańcucha wiec założyłem rezerwowy i jakiś czas musi wytrzymać. Chciałem wszystko zrobić dokładnie i dlatego zajęło mi to dużo czasu i brakło go na test roweru. Nic nie stanęło na przeszkodzie aby zrobić to w piątek. Przy okazji przetestowałem również nowy kask który w międzyczasie dojechał, stary był pęknięty, spadł z wysokości 1 metra na beton i rozleciał się na kawałki, przeżył dwa upadki i spełnił swoje zadanie. Opóźniłem wyjazd o 30 minut, miałem jechać zaraz po finiszu TDP który w tym roku oglądałam w telewizji, nie było mi dane kibicować na trasie a stać w mieście mi się nie chciało. Dużo więcej było widać w telewizji. Liczyłem na to, że drogi będą już przejezdne. Przejazd przez Bielsko był spokojny, ledwie w kilku miejscach musiałem się zatrzymać. Już na pierwszych kilometrach zauważyłem, że jedzie się dużo lżej niż wcześniej, wózek z metalowymi kółkami robił dobrą robotę, aby zachowana była równowaga to moja noga nie była najlepsza. Nie przejmowałem się tym i jechałem cały czas trzymając się 2 strefy mocy. Podjazdy szły wyraźnie lżej, na zjazdach nie dokręcałem, kilka razy przerzutka nie chciała szybko zmienić przełożenia ale nic nie blokowało jak wcześniej. Warunki nie przeszkadzały mi bardzo, było gorąco i wiało ale niezbyt silnie z różnych kierunków. Picia w bidonach szybko ubywało podobnie jak drogi. Ani się obejrzałem i byłem już w Kobiernicach. Od tego momentu ruch na drogach był ogromny, cudem udawało się omijać większe dziury na trasie, kilka razy zostałem strąbiony a nawet skrytykowany przez kierowców, gdyby była inna droga dojazdowa do Międzybrodzia to może ruch by się podzielił a tak miałem równe prawo jechać drogą jak kierowcy. Duży ruch towarzyszył mi również na podjeździe pod Przegibek. Gdy tylko tam skręciłem to zauważyłem sporo śmieci pozostałych po peletonie TDP, ciekawe kto posprząta ten bajzel. Podjeżdżając czułem magie TDP, napisy na drodze dodawały kopa który jednak nie był mi potrzebny. Wjechałem w równym tempie z niezłym czasem. W końcówce dojechałem do jakiejś grupki rowerzystów, próbowali się ze mną ścigać ale ich sprint był słabszy niż moje 200-250 Wat które trzymałem na całej długości podjazdu. Na zjeździe postawiłem wszystko na jedną kartę, po wolnym początku rozwinąłem dużą szybkość, mimo dużego ruchu samochodów nie musiałem zbędnie hamować, zjazd znam już na pamięć, starałem się jak najlepiej technicznie pokonywać zakręty i jak najszybciej proste, nie dokręcałem na maksa a na dwóch łukach mogłem jechać szybciej. Te niedoskonałości jednak nie wpłynęły na całokształt i był to najszybszy i najlepszy zjazd w tym roku. Najwięcej rozczarowań spotkało mnie po zjeździe, w mieście straciłem kilka minut na skrzyżowaniach, jadąc bulwarami byłbym znacznie szybciej. Wracając było już chłodniej i bardzo przyjemnie. Noga pod koniec była nieco lepsza. W niedziele potrzebuję lepszej dyspozycji aby myśleć o realizacji postawionych przed sobą celów. Ważny to będzie sprawdzian i na trudnym podjeździe, moje atuty powinny mi pomóc ale bez dobrej dyspozycji nic nie dadzą. Dawno nie rywalizowałem na czasówce 30 minutowej i nigdy nie jechałem takiego podjazdu stricto na czas wiec będzie to nowe i cenne doświadczenie. Łysa Góra nie wybacza błędów a w połączeniu z upałem jest prawdziwą rzeźnią wśród podjazdów. To właśnie trudność tego wyzwania daje mi motywacje do wystartowania i utrzymania założonego pułapu mocy przez ponad 30 minut. Innego celu nie mam a ten jest bardzo trudny do realizacji.

Trening 92

Środa, 5 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 96.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:52 km/h: 33.49
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 182182 ( 93%) HRavg 145( 74%)
Kalorie: 2092kcal Podjazdy: 1100m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Po ostatnim wyścigu wreszcie podjąłem decyzje o uczestnictwie w treningu grupowym. Zwykle wybitnie mi nie pasowały środy a także inne względy decydowały o tym, że nie przyjeżdżałem na te treningi. Nie byłem w stanie przygotować lepszego roweru wiec pojechałem na starym. Zwykle brakowało mi dobrej rozgrzewki i dlatego wyjechałem godzinę szybciej na dobrze znaną mi rundę w okolicy Rudzicy z kilkoma podjazdami. Rozgrzałem się naprawdę dobrze, zwykle na tej rundzie trenowałem wiosną, atakowałem wybrane podjazdy, w tym roku z wiadomych względów nie trenowałem na tej rundzie. Dużym zaskoczeniem była znacznie gorsza nawierzchnia w kilku miejscach. Rundę przejechałem szybko i miałem jeszcze sporo czasu. Pustki na rondzie sugerowały, że tłumów nie będzie, dla mnie to sprzyjająca okoliczność do realizacji postawionych celów. Czas oczekiwania na grupę minął na pogaduchach m.in. o trwającym wyścigu Tour de Pologne. Po przyjeździe grupy zapanował chaos, chwile trwało zanim towarzystwo było gotowe do jazdy. Pierwszy zjazd o dziwo był spokojny, dopiero w końcówce poszło tempo, dosyć dobrze się złożyłem i później bez problemu dołączyłem do peletonu. Pierwszym celem jaki postawiłem przed sobą to utrzymanie się w czołówce minimum do Ligoty, zwykle już w Bronowie odpadałem. Nie szachowałem sił i starałem się oszczędzać siły, w moim przypadku to rzecz prawie niemożliwa i dlatego cieszyłem się z każdej krótkiej chwili w której mogłem kręcić spokojniej. Pierwszy efekt już był, utrzymałem się do ronda w Ligocie chociaż moja jazda nie wyglądała najlepiej. Na dobrze mi znanym odcinku do Mazańcowic jechało mi się lepiej i zająłem nawet pozycje w szyku a później dałem zmianę. Przypadła ona w momencie gdy wiał silny wiatr w twarz, jechałem naprawdę mocno i dużą różnice robił fakt, że w grupie byłem zdecydowanie najlżejszy i brakowało Watów do tempa dyktowanego przez najmocniejszych. Swojej przewagi miałem szukać na podjeździe, na wydłużonej rundzie są aż dwa co powinno mi pomóc. Niestety już na pierwszym podjeździe odstałem, kilka osób odpadło a moja starta wynosiła kilka sekund, dobry zjazd w moim wykonaniu pozostawił spore nadzieje na dojechanie do czołowej grupy. Owocna współpraca na dojeździe do kolejnego wzniesienia pozwoliła doścignąć czołówkę, na podjeździe znów miałem kilka metrów straty, dawałem z siebie wszystko i po prostu mnie brakowało. Lepiej czuje się na dłuższych odcinkach i dlatego przy dobrym tempie na kolejnych kilometrach na drugą rundę wjechałem wśród najlepszych. Zjazd już był szybki, znalazłem jednak moment na zjedzenie banana i skupiłem się na utrzymaniu w grupie, po zjeździe miałem kilka metrów straty ale udało się ją zniwelować. Mimo tego, że nie czułem specjalnie mocy pod nogą starałem się cały czas utrzymać w grupie. Płaski odcinek wykorzystałem do m.in. szukania najlepszej pozycji w grupie. Nie lubię tej drogi i po raz drugi nie włączyłem się do współpracy. Moja zmiana przypadła w Mazańcowicach, tam dawałem z siebie bardzo dużo, jechałem mocno i długo trzymałem się na czele, dopiero na podjeździe zostałem zmieniony. Tym razem udało się utrzymać w grupie, przed zjazdem odpuściłem na moment ale tylko w celu bezpieczniejszej jazdy. Udało się szybko nadrobić kilka metrów różnicy i drugi podjazd na rundzie wjechałem tuż za najlepszymi, brakowało kilkunastu Wat pod nogą aby nie mieć strat. Tempo Cały czas było wysokie, mimo to kilka osób odskoczyło na parę metrów. Po dwóch rundach miałem jechać do domu ale cały czas byłem blisko czołówki i wjechałem na trzecią rundę. Na zjeździe już miałem problemy ale jakoś utrzymałem się w grupie. Płaski odcinek do Ligoty pokonałem lepiej, oszczędziłem dużo sił, lepiej wchodziłem w zakręty i przed rondem wyszedłem na zmianę. Nie była ona długa ale wystarczyło aby popełnić błąd, po zejściu ze zmiany wytraciłem zbyt dużo prędkości i nie złapałem koła grupy. Trzymałem się cały czas kilka metrów z tyłu ale nie byłem w stanie zniwelować różnicy. Na podjeździe grupka się podzieliła ale mi to nie pomogło, miałem zbyt duże straty, zjazd ponownie dobry technicznie i szybki ale grupa zjeżdżała co najmniej tak samo dobrze. Na ostatnim podjeździe złapałem dwie osoby i próbowaliśmy gonić czołówkę, bardzo mocne zmiany nie wystarczyły i zrobiło się kilkadziesiąt metrów różnicy. Nie bawiłem się w finisz, nie miałem sił na skuteczny sprint i nie było to moim celem. Podczas postoju przed powrotem do Bielska zrobiło się chłodno, nie miałem nic do ubrania i dopiero w Międzyrzeczu zrobiło się cieplej. Czułem duże zmęczenie, gdybym wracał sam to pewnie trwałoby to dłużej a tak byłem dosyć szybko w domu. Dawno się tak nie ujechałem ale było to potrzebne. Wciąż nie radze sobie najlepiej grupie ale zrobiłem krok w dobrą stronę. Potrzebne są kolejne aby na wyścigach radzić sobie lepiej, na razie nie mam nawet motywacji aby pojechać na wyścig ze startu wspólnego. Rywalizować chcę w czasówkach a jednocześnie poprawiać swoje słabe strony i takim tokiem rozumowania będę się kierował do końca sezonu.


Rozgrzewka i rozjazd

Niedziela, 2 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, avg>30km\h, 0-50
Km: 21.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:38 km/h: 33.16
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 170170 ( 87%) HRavg 128( 65%)
Kalorie: 349kcal Podjazdy: 130m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze

Rozjazd 26

Sobota, 1 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, blisko domu
Km: 20.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:58 km/h: 20.69
Pr. maks.: 51.00 Temperatura: 26.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 425kcal Podjazdy: 250m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Krótki wyjazd w celu przetestowana roweru przed niedzielnymi zawodami. Przy okazji podjechałem po korony czeskie. Rower działa jak należy ale przy karbonowym Cube się chowa. Rama jest już stara, aluminium nie posiada już tych właściwości co kilka lat temu i przy każdym zrywie czuć jakby rower pływał. Chcąc coś zmienić musiałbym wymienić m.in. suport czy korbę ale wiele to by nie dało. Po niespełna godzinnej jeździe wróciłem do domu.

Trening 91

Piątek, 31 lipca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 29.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:10 km/h: 24.86
Pr. maks.: 46.00 Temperatura: 24.0°C HRmax: 171171 ( 87%) HRavg 121( 62%)
Kalorie: 581kcal Podjazdy: 390m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Rower nie nadaje się na razie do jazdy. Musiałem przygotować rower treningowy, zajęło mi to trochę czasu i na sam trening miałem około 90 minut. Dawno nie trenowałem w wyższych strefach mocy i chciałem to nadrobić. Miałem duże problemy aby prawidłowo ustawić i skalibrować miernik mocy i nie działał poprawnie wiec wartości mocy musiałem brać z przymrużeniem oka. Już na rozgrzewce wiedziałem, że moc jest dosyć niska. Nie przejmowałem się tym zbytnio bo właściwy trening i sprinty miały dać odpowiedź na pytanie w jakiej właściwie jestem dyspozycji. Czułem się dosyć dobrze i dlatego liczyłem na to, że jeżeli miernik nie działa poprawnie to zaniża wartości. Po rozgrzewce byłem nastawiony pozytywnie. Nie chciałem robić sprintów na podjeździe wiec wybrałem drogę do Nałeża gdzie dopiero w drugiej części pojawia się wyższe nachylenie. Pierwszy sprint był słaby, na rozpoznanie, kolejne coraz lepsze, wszystko zależało od tego kiedy włączyłem i wyłączyłem okrążenie. Przy czwartym już wyglądało to całkiem dobrze technicznie ale brakowało mocy. Ostatni sprint zakończyłem wypchaniem roweru czego jeszcze nigdy nie robiłem. Przed drugą serią 5 sprintów zrobiłem ponad 10 minut przerwy. Musiałem ją wydłużyć i zaczekać aż będzie pusta droga. Technika sprintów drugiej serii wyglądała nieźle, dwa lub trzy razy wypchałem rower do przodu ale mocy znów brakowało, mogło to być spowodowane tym, że ponad 60 % mocy szło z prawej nogi a niecałe 40 % z lewej i tak cały czas. Różnica we wskazaniach to nawet 120 Wat i więcej. Nigdy nie byłem dobry w sprincie i dlatego zwisało mi jakie wartości wyszły, to na czym się skupiłem zrealizowałem i dlatego mogłem wrócić z czystą głową do domu. Idealny trening przed niedzielnym startem w zawodach.


kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum