Wpisy archiwalne w kategorii
Szosa
Dystans całkowity: | 176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%) |
Czas w ruchu: | 6527:23 |
Średnia prędkość: | 26.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 750.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1954597 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (179 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 3659879 kcal |
Liczba aktywności: | 2604 |
Średnio na aktywność: | 67.88 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
Puchar Równicy 2019
Sobota, 12 października 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Wyścig, Zawody 2019
Km: | 53.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:53 | km/h: | 28.14 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 188188 ( 96%) | HRavg | 170( 87%) |
Kalorie: | 1448kcal | Podjazdy: | 1220m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nieplanowany
wcześniej start. Pomysł na wystartowanie w tym wyścigu wpadł mi do głowy w
czwartek ale wtedy jeszcze nie byłem do końca przekonany. Głównym czynnikiem
który zdecydował to pogoda. Ze względu na to, że jestem w trakcie roztrenowania
a formy pozwalającej na skuteczną jazdę w wyścigu nie ma już od ponad miesiąca
a konkretnie od dnia w którym zdecydowałem się wykorzystać trenażer, musiałem poszukać
innych celów na ten wyścig. Jednym z nich była eliminacja błędów i poprawa tego
co jest moją pietą achillesową na wyścigach i powoduje, że dużo lepsze rezultaty
notuje na czasówkach.
Prognoza pogody się sprawdziła i od rana było ciepło, ale wietrznie, co zapowiadało bardzo ciekawy przebieg rywalizacji. Ubrałem się zachowawczo, w końcu mamy październik i nawet prawie 20 stopni na termometrze nie jest takie same jak podobna temperatura latem, w górach też mogło być inaczej odczuwalne ciepło i dlatego postanowiłem jechać w rękawkach a na zjazd z mety zabrałem jeszcze kurtkę. Od kilku tygodniu próbuje zmienić nawyki żywieniowe, na razie udało się tak dobrać produkty aby nie podjadać nic między posiłkami, w pewnym stopniu wpłynęło to na redukcje tkanki tłuszczowej oraz wagi która w ostatnich dniach osiągnęła najniższy od blisko pół roku poziom. Dzięki temu nie miałem żadnych problemów z dobraniem produktów przedstartowych. Przed wyjazdem na rozgrzewkę zjadłem dwa solidne posiłki a trzeci jeszcze miałem skonsumować godzinę przed startem. Ostatnio również pojawił się problem z nawadnianiem, przyjmuje większe ilości wody i częściej muszę korzystać z toalety, w ciągu trzech godzin byłem w toalecie aż 5 razy i nie wiedziałem jak to będzie wyglądać podczas wyścigu. Nawet przed wyjazdem nie byłem jeszcze w 100 % pewny czy wystartuje wiec przygotowałem większą ilość jedzenia, jeden bidon wody a także gotówkę w dwóch walutach jakbym jednak wybrał się pojeździć po czeskich górkach.
Wyjechałem kilka minut wcześniej niż planowałem i już szybki zjazd do głównej drogi nie wróżył przyjemnej i lekkiej jazdy w kierunku Ustronia. Gdy tylko skręciłem w lewo to poczułem siłę wiejącego wiatru. Noga niby nie była najgorsza ale jazda była strasznie mecząca. Możliwie najkrótszą drogą dojechałem do Ustronia, starałem się jechać spokojnie ale w obecnej formie wymagałoby to jazdy z prędkością około 15 km/h i mocą rzędu 1 W/kg. Mając jeszcze lekki zapas czasowy postanowiłem sprawdzić warunki na trasie i skręciłem w lewo w ul. Lipowską a następnie w prawo w ul. Spokojną. Siła wiatru była ogromna i samotne pokonanie tego odcinka było meczące. Nieco mocniej pokonałem krótki podjazd wąską drogą gdzie usytuowany był punkt kontrolny i bufet. Dalszej części rundy już nie sprawdzałem i pojechałem w kierunku rynku gdzie było usytuowane biuro zawodów. Po kilku minutach rozmyślania zdecydowałem się na start. Szybkie załatwienie formalności i ostatni większy posiłek przed startem który miał nastąpić za około godzinę. Po krótkim odpoczynku ruszyłem na drugą, ważniejszą część rozgrzewki. Aby zrobić ją w spokoju, bez problemów pojechałem w kierunku podjazdu na Równicę. Cała właściwa rozgrzewka trwała 11 minut. Udało się zrobić dwa 2 minutowe powtórzenia na dobrej mocy ale bez przekonania czy stać mnie na więcej. Podczas jazdy w kierunku centrum zatrzymałem się w sklepie w celu uzupełnienia bidonu i ruszyłem już w kierunku startu. Tam małe zamieszanie i brak możliwości ustawienia się w sektorze. Czekałem dosyć długo, w końcu wszyscy zaczęli ustawiać się przed wjazdem do sektora, zrobiłem tak samo zajmując miejsce w pierwszej linii. Zgodę do wjazdu do sektora dostaliśmy kilka minut później, przede mną zaplątał się fotograf który nie wiedział co zrobić aby nie zostać potrącony przez rzucających się do przodu kolarzy. Przez to zamieszanie straciłem kilkanaście pozycji pozwalając słabszym zawodnikom na ustawienie się z przodu sektora. Kilka osób oczywiście weszło z przodu ale byli to czołowi kolarze wiec ich miejsce było z przodu. Start opóźnił się o kilka minut i dało się zauważyć coraz większe nerwy u kilku zawodników co już dawało dużo do myślenia.
Gdy ruszyliśmy to już jakiś zator zrobił się po lewej stronie, na szczęście byłem z prawej i udało się przeskoczyć kilka miejsc do przodu. Rondo bezpiecznie przejechałem, przed przejazdem kolejowym pierwsze hamowanie i rozpędzanie roweru, ja zastosowałem inną technikę i jechałem cały czas równo, może straciłem na tym kilka pozycji ale zachowałem cenne siły. Na ul. Sportowej tradycyjnie utrudnienia, tym razem był to autobus z przeciwka który spowodował zwężenie drogi i większy ścisk przede mną. Udało się bezpiecznie przejechać ten odcinek ale przy skręcie w prawo miałem już dużego stracha. Niewiele brakło abym uderzył w krawężnik i skończył swoją jazdę. Najważniejsze, że jeszcze czołówka nie zdołała odjechać, ominiecie pierwszego wjazdu na punkt kontrolny i ul. Źródlanej miało zarówno swoje plusy i minusy. Plusem było to, że nie straciłem od razu kontaktu z najlepszymi a minusem to, że duży peleton wjechał na pierwszą rundę. Po starcie ostrym wszyscy ruszyli mocno do przodu, ja nie miałem takich rezerw mocy i powoli ale sukcesywnie się rozpędzałem. Na początek straciłem kilkanaście pozycji a później powoli nadrabiałem chociaż ni było to takie łatwe, nogi nie pozwalały na wiele a wyprzedzanie innych przypominało slalom. W pewnym momencie nie byłem w stanie przedostać się przez 3 jadących obok siebie, podobną prędkością zawodników, na moje komendy nie reagowali i zrobiła się luka. Jak już mi się udało to dociągłem do rozciągniętego już peletonu tracąc dużo sił. Na zjeździe też nie mogłem pokazać 100 % możliwości jadąc za słabiej zjeżdżającymi ode mnie osobami. Zjazd rozciągnął peleton który podzielił się na grupy na ul. Spokojnej. Już wtedy miałem starte do najlepszej grupy ale zagiąłem się po raz kolejny i dociągłem, nie zdążyłem nawet porządnie złapać oddechu i już była kolejna dziura. Jedyne co byłem w stanie zrobić to wyprzedzić wszystkich co odpadli ale zaczął się zjazd i szansa na jakąś akcje była marna. Zaprzestałem prób do wjazdu na drugą rundę. Na pierwszym punkcie pomiaru czasu zameldowałem się jako jeden z ostatnich w grupie pościgowej. Gdy tylko zrobiło się szerzej ruszyłem mocniej i na moim kole utrzymał się tylko Marcin. Dosyć długo pracowałem na czele i straciłem kolejne siły ale czołówka wciąż była w zasięgu. Udało się dojechać do Darka który został za grupą i dzięki temu szybko pokonaliśmy zjazd. Na podjeździe jednak znowu zostałem tylko z Marcinem ale z przodu też pojawiły się pojedyncze osoby tracące kontakt z grupą i postanowiłem jechać na tyle mocno aby przed zjazdem dogonić. Nie udało się to w 100 % bo brakło kilkanaście metrów które zniwelowałem na zjeździe i początku ul. Spokojnej. Wtedy też wciągnąłem pierwszego żela i byłem gotowy do współpracy w grupce. Było nas mało ale dla mnie była to komfortowa sytuacja zwłaszcza, że każdy dawał zmiany i to dawało szanse na współprace także na kolejnych rundach. Na ul. Spokojnej zmiany były krótkie ale szyk wyglądał całkiem nieźle i można było po zejściu ze zmiany na chwile osłonić się przez wiatrem. Trochę posypało się na krótkim zjeździe gdzie nie czułem się komfortowo ale nadrobiłem niewielkie starty na dojeździe do kolejnej rundy. Tym razem na krótką ściankę wjechałem jako pierwszy z 5 osobowej grupki i dopiero po wjeździe na szerszą drogę odpuściłem. Nie miałem większych problemów z utrzymaniem koła na kolejnym ciekawym odcinku. Wiatr na podjeździe ul. Szpitalną był odczuwalny i jazda lewą stroną jezdni pozwalała na zaoszczędzenie większej ilości sił. Tutaj jeden z kolegów zbyt długo zwlekał ze swoją zmianą i Marcin próbował przeskoczyć z trzeciej pozycji na czoło tracąc bardzo dużo sił. Moja zmiana miała miejsce tuż za technicznym zakrętem w lewo. Mocno jechałem aż do ul. Źródlanej, to był idealny moment na sprawdzenie sytuacji. Pierwszej grupy już nie było widać ale z tyłu również nie było nikogo wiec nie pozostało nic innego jak trzymanie się tej grupy. Po szybkim zjeździe zauważyłem, że Marcin zaczyna mieć problemy z utrzymaniem tempa, miałem dylemat, zwolnić i jechać z nim pozwalając odjechać pozostałym 3 zawodnikom czy kontynuować współprace w grupie w której dobrze mi się jechało. Nie zastanawiałem się długo i kontynuowałem wcześniejszą jazdę. Zostało nas 4, na podjeździe trochę się rozjechaliśmy ale nikt nie chciał na razie odjeżdżać wiec po zjeździe znowu jechaliśmy wspólnie. Na szczęście problem z częstym odwiedzaniem toalety nie dawał o sobie znać i mogłem się skupić na jak najlepszym osłanianiu się od wiatru. Sił już było znacznie mniej i miałem już problemy z efektywną jazdą, coraz częściej traciłem zbyt dużo po zejściu ze zmiany i więcej sił na dociąganie. Mimo to byłem w stanie w tej grupie dojechać do kolejnej rundy. Na krótkim podjeździe jechałem z tyłu ale na szerszej drodze znów dałem zmianę chociaż już zacząłem kalkulować czy lepiej nie odpuścić i nie jechać własnym tempem ale cel w jakim przyjechałem na ten wyścig dał mi jeszcze motywacje do mocniejszej pracy. Na zjeździe znalazłem się na trzecim miejscu i utrzymując kontakt z dwójką jadącą z przodu dojechałem do kolejnego podjazdu. Po wjeździe na główną drogę odjechał jeden zawodnik, jakoś nie było zainteresowania gonitwą. Równym tempem jechaliśmy w kierunku zjazdu. Na krótkim odcinku przez las dogoniliśmy jeszcze Bartka który wcześniej jechał z najlepszymi. Na zjeździe narzuciłem niezłe tempo i jako pierwszy przyjąłem na siebie wiatr na ul. Spokojnej. Po zjechaniu na tył szybko wciągnąłem kolejnego żela którego konsumpcja zajęła mi trochę za dużo czasu i zaczynałem tracić kontakt z grupą. Udało się opanować sytuacje ale na zjeździe główną drogą znowu miałem problemy z utrzymaniem tempa. Na ostatnią rundę wjechałem w grupie i jeszcze byłem w stanie dawać zmiany. Na zjazdach nie traciłem, pod górę byłem w dalszym ciągu dawać zmiany wiec nic niepokojącego się nie działo. Dopiero po przyjęciu kolejnego żela i kilku krótkich zmianach zacząłem odczuwać zbliżające się skurcze. Decyzja była jedna, odpuściłem dalszą jazdę w tej grupie. Do mety około 9 kilometrów, jechałem swoim tempem, bliskość skurczów poczułem znowu na podjeździe przed punktem kontrolnym. Cały czas widziałem trójkę kolarzy w zasięgu wzroku ale nie goniłem ich chcąc jak najlepiej wjechać na Równicę. Na odcinku dojazdowym do trudniejszego fragmentu traciłem sporo czasu, nie byłem w stanie dogonić słabszych zawodników jadących tylko 4 rundy. Gdy wjechałem na główną drogę włączyłem stoper będąc ciekawym czasu jaki zajmie mi dojazd do mety. Jechałem na tyle mocno, na ile pozwalały nogi. Na razie nie czułem skurczów ale w każdej chwili mogły one wrócić. Odcinek z kostki brukowej męczył mnie strasznie, poczułem ulgę gdy się skończył i od tego momentu zacząłem nadrabiać czas. Byłem w stanie dogonić tą trójkę z którą jechałem przez ostatnie dwie rundy. Na podjeździe nawet dawaliśmy sobie zmiany co też mnie trochę odciążyło. Wiedziałem, że na finiszu nie mam większych szans ale do tego nawet nie doszło. Towarzysze omyłkowo ruszyli na ostatnich 200 metrach przed wypłaszczeniem jakby to był finisz. Wtedy też zdołałem wyprzedzić jeszcze jednego zawodnika, dwójka odjechała a nie było szans dogonić przez bardzo dużą ilość samochodów blokujących całą szerokość jezdni. Na ostatnich 300 metrach zacząłem finiszować zapominając na moment o skurczach które zaatakowały na moment moje nogi na linii mety wiec musiałem przestać kręcić korbami. Skurcze szybko minęły, wypiłem dosyć dużą ilość wody, coś zjadłem, ubrałem się na zjazd i ruszyłem w dół. Zjazd był chyba najwolniejszy w życiu, nie dało się na dłużej puścić klamek i około 10 minut zjeżdżałem z mety do początku kostki brukowej. Po zjechaniu do Jaszowca ruszyłem w kierunku Polany w bardzo wolnym tempie. Później postój po wodę, jazda na posiłek, kręcenie się po rynku i spokojny powrót do domu.
Podsumowując był to jeden z najlepszych wyścigów w moim wykonaniu. Jedyny element jaki tym razem nie zagrał była forma a raczej jej brak. Nie byłem w stanie odpowiednio mocno przejechać pierwszego podjazdu aby być wyżej przed zjazdem, nie byłem w stanie dać z siebie więcej na pierwszej rundzie aby załapać się do najlepszej grupy, nie byłem w stanie dać z siebie więcej na trasie i ostatnim podjeździe na Równice. Brakowało w każdym przypadku przynajmniej 20 Wat. Po okresie roztrenowania i dłuższym czasie bez treningów ukierunkowanych na wyścigi lepiej być nie mogło. Dałem z siebie wszystko na trasie i jedynie finisz zepsuty przez samochody pozostawił niedosyt bo 2 miejsca wyżej w klasyfikacji OPEN mógłbym być. Jestem zadowolony z tego dnia z wielu powodów:
Prognoza pogody się sprawdziła i od rana było ciepło, ale wietrznie, co zapowiadało bardzo ciekawy przebieg rywalizacji. Ubrałem się zachowawczo, w końcu mamy październik i nawet prawie 20 stopni na termometrze nie jest takie same jak podobna temperatura latem, w górach też mogło być inaczej odczuwalne ciepło i dlatego postanowiłem jechać w rękawkach a na zjazd z mety zabrałem jeszcze kurtkę. Od kilku tygodniu próbuje zmienić nawyki żywieniowe, na razie udało się tak dobrać produkty aby nie podjadać nic między posiłkami, w pewnym stopniu wpłynęło to na redukcje tkanki tłuszczowej oraz wagi która w ostatnich dniach osiągnęła najniższy od blisko pół roku poziom. Dzięki temu nie miałem żadnych problemów z dobraniem produktów przedstartowych. Przed wyjazdem na rozgrzewkę zjadłem dwa solidne posiłki a trzeci jeszcze miałem skonsumować godzinę przed startem. Ostatnio również pojawił się problem z nawadnianiem, przyjmuje większe ilości wody i częściej muszę korzystać z toalety, w ciągu trzech godzin byłem w toalecie aż 5 razy i nie wiedziałem jak to będzie wyglądać podczas wyścigu. Nawet przed wyjazdem nie byłem jeszcze w 100 % pewny czy wystartuje wiec przygotowałem większą ilość jedzenia, jeden bidon wody a także gotówkę w dwóch walutach jakbym jednak wybrał się pojeździć po czeskich górkach.
Wyjechałem kilka minut wcześniej niż planowałem i już szybki zjazd do głównej drogi nie wróżył przyjemnej i lekkiej jazdy w kierunku Ustronia. Gdy tylko skręciłem w lewo to poczułem siłę wiejącego wiatru. Noga niby nie była najgorsza ale jazda była strasznie mecząca. Możliwie najkrótszą drogą dojechałem do Ustronia, starałem się jechać spokojnie ale w obecnej formie wymagałoby to jazdy z prędkością około 15 km/h i mocą rzędu 1 W/kg. Mając jeszcze lekki zapas czasowy postanowiłem sprawdzić warunki na trasie i skręciłem w lewo w ul. Lipowską a następnie w prawo w ul. Spokojną. Siła wiatru była ogromna i samotne pokonanie tego odcinka było meczące. Nieco mocniej pokonałem krótki podjazd wąską drogą gdzie usytuowany był punkt kontrolny i bufet. Dalszej części rundy już nie sprawdzałem i pojechałem w kierunku rynku gdzie było usytuowane biuro zawodów. Po kilku minutach rozmyślania zdecydowałem się na start. Szybkie załatwienie formalności i ostatni większy posiłek przed startem który miał nastąpić za około godzinę. Po krótkim odpoczynku ruszyłem na drugą, ważniejszą część rozgrzewki. Aby zrobić ją w spokoju, bez problemów pojechałem w kierunku podjazdu na Równicę. Cała właściwa rozgrzewka trwała 11 minut. Udało się zrobić dwa 2 minutowe powtórzenia na dobrej mocy ale bez przekonania czy stać mnie na więcej. Podczas jazdy w kierunku centrum zatrzymałem się w sklepie w celu uzupełnienia bidonu i ruszyłem już w kierunku startu. Tam małe zamieszanie i brak możliwości ustawienia się w sektorze. Czekałem dosyć długo, w końcu wszyscy zaczęli ustawiać się przed wjazdem do sektora, zrobiłem tak samo zajmując miejsce w pierwszej linii. Zgodę do wjazdu do sektora dostaliśmy kilka minut później, przede mną zaplątał się fotograf który nie wiedział co zrobić aby nie zostać potrącony przez rzucających się do przodu kolarzy. Przez to zamieszanie straciłem kilkanaście pozycji pozwalając słabszym zawodnikom na ustawienie się z przodu sektora. Kilka osób oczywiście weszło z przodu ale byli to czołowi kolarze wiec ich miejsce było z przodu. Start opóźnił się o kilka minut i dało się zauważyć coraz większe nerwy u kilku zawodników co już dawało dużo do myślenia.
Gdy ruszyliśmy to już jakiś zator zrobił się po lewej stronie, na szczęście byłem z prawej i udało się przeskoczyć kilka miejsc do przodu. Rondo bezpiecznie przejechałem, przed przejazdem kolejowym pierwsze hamowanie i rozpędzanie roweru, ja zastosowałem inną technikę i jechałem cały czas równo, może straciłem na tym kilka pozycji ale zachowałem cenne siły. Na ul. Sportowej tradycyjnie utrudnienia, tym razem był to autobus z przeciwka który spowodował zwężenie drogi i większy ścisk przede mną. Udało się bezpiecznie przejechać ten odcinek ale przy skręcie w prawo miałem już dużego stracha. Niewiele brakło abym uderzył w krawężnik i skończył swoją jazdę. Najważniejsze, że jeszcze czołówka nie zdołała odjechać, ominiecie pierwszego wjazdu na punkt kontrolny i ul. Źródlanej miało zarówno swoje plusy i minusy. Plusem było to, że nie straciłem od razu kontaktu z najlepszymi a minusem to, że duży peleton wjechał na pierwszą rundę. Po starcie ostrym wszyscy ruszyli mocno do przodu, ja nie miałem takich rezerw mocy i powoli ale sukcesywnie się rozpędzałem. Na początek straciłem kilkanaście pozycji a później powoli nadrabiałem chociaż ni było to takie łatwe, nogi nie pozwalały na wiele a wyprzedzanie innych przypominało slalom. W pewnym momencie nie byłem w stanie przedostać się przez 3 jadących obok siebie, podobną prędkością zawodników, na moje komendy nie reagowali i zrobiła się luka. Jak już mi się udało to dociągłem do rozciągniętego już peletonu tracąc dużo sił. Na zjeździe też nie mogłem pokazać 100 % możliwości jadąc za słabiej zjeżdżającymi ode mnie osobami. Zjazd rozciągnął peleton który podzielił się na grupy na ul. Spokojnej. Już wtedy miałem starte do najlepszej grupy ale zagiąłem się po raz kolejny i dociągłem, nie zdążyłem nawet porządnie złapać oddechu i już była kolejna dziura. Jedyne co byłem w stanie zrobić to wyprzedzić wszystkich co odpadli ale zaczął się zjazd i szansa na jakąś akcje była marna. Zaprzestałem prób do wjazdu na drugą rundę. Na pierwszym punkcie pomiaru czasu zameldowałem się jako jeden z ostatnich w grupie pościgowej. Gdy tylko zrobiło się szerzej ruszyłem mocniej i na moim kole utrzymał się tylko Marcin. Dosyć długo pracowałem na czele i straciłem kolejne siły ale czołówka wciąż była w zasięgu. Udało się dojechać do Darka który został za grupą i dzięki temu szybko pokonaliśmy zjazd. Na podjeździe jednak znowu zostałem tylko z Marcinem ale z przodu też pojawiły się pojedyncze osoby tracące kontakt z grupą i postanowiłem jechać na tyle mocno aby przed zjazdem dogonić. Nie udało się to w 100 % bo brakło kilkanaście metrów które zniwelowałem na zjeździe i początku ul. Spokojnej. Wtedy też wciągnąłem pierwszego żela i byłem gotowy do współpracy w grupce. Było nas mało ale dla mnie była to komfortowa sytuacja zwłaszcza, że każdy dawał zmiany i to dawało szanse na współprace także na kolejnych rundach. Na ul. Spokojnej zmiany były krótkie ale szyk wyglądał całkiem nieźle i można było po zejściu ze zmiany na chwile osłonić się przez wiatrem. Trochę posypało się na krótkim zjeździe gdzie nie czułem się komfortowo ale nadrobiłem niewielkie starty na dojeździe do kolejnej rundy. Tym razem na krótką ściankę wjechałem jako pierwszy z 5 osobowej grupki i dopiero po wjeździe na szerszą drogę odpuściłem. Nie miałem większych problemów z utrzymaniem koła na kolejnym ciekawym odcinku. Wiatr na podjeździe ul. Szpitalną był odczuwalny i jazda lewą stroną jezdni pozwalała na zaoszczędzenie większej ilości sił. Tutaj jeden z kolegów zbyt długo zwlekał ze swoją zmianą i Marcin próbował przeskoczyć z trzeciej pozycji na czoło tracąc bardzo dużo sił. Moja zmiana miała miejsce tuż za technicznym zakrętem w lewo. Mocno jechałem aż do ul. Źródlanej, to był idealny moment na sprawdzenie sytuacji. Pierwszej grupy już nie było widać ale z tyłu również nie było nikogo wiec nie pozostało nic innego jak trzymanie się tej grupy. Po szybkim zjeździe zauważyłem, że Marcin zaczyna mieć problemy z utrzymaniem tempa, miałem dylemat, zwolnić i jechać z nim pozwalając odjechać pozostałym 3 zawodnikom czy kontynuować współprace w grupie w której dobrze mi się jechało. Nie zastanawiałem się długo i kontynuowałem wcześniejszą jazdę. Zostało nas 4, na podjeździe trochę się rozjechaliśmy ale nikt nie chciał na razie odjeżdżać wiec po zjeździe znowu jechaliśmy wspólnie. Na szczęście problem z częstym odwiedzaniem toalety nie dawał o sobie znać i mogłem się skupić na jak najlepszym osłanianiu się od wiatru. Sił już było znacznie mniej i miałem już problemy z efektywną jazdą, coraz częściej traciłem zbyt dużo po zejściu ze zmiany i więcej sił na dociąganie. Mimo to byłem w stanie w tej grupie dojechać do kolejnej rundy. Na krótkim podjeździe jechałem z tyłu ale na szerszej drodze znów dałem zmianę chociaż już zacząłem kalkulować czy lepiej nie odpuścić i nie jechać własnym tempem ale cel w jakim przyjechałem na ten wyścig dał mi jeszcze motywacje do mocniejszej pracy. Na zjeździe znalazłem się na trzecim miejscu i utrzymując kontakt z dwójką jadącą z przodu dojechałem do kolejnego podjazdu. Po wjeździe na główną drogę odjechał jeden zawodnik, jakoś nie było zainteresowania gonitwą. Równym tempem jechaliśmy w kierunku zjazdu. Na krótkim odcinku przez las dogoniliśmy jeszcze Bartka który wcześniej jechał z najlepszymi. Na zjeździe narzuciłem niezłe tempo i jako pierwszy przyjąłem na siebie wiatr na ul. Spokojnej. Po zjechaniu na tył szybko wciągnąłem kolejnego żela którego konsumpcja zajęła mi trochę za dużo czasu i zaczynałem tracić kontakt z grupą. Udało się opanować sytuacje ale na zjeździe główną drogą znowu miałem problemy z utrzymaniem tempa. Na ostatnią rundę wjechałem w grupie i jeszcze byłem w stanie dawać zmiany. Na zjazdach nie traciłem, pod górę byłem w dalszym ciągu dawać zmiany wiec nic niepokojącego się nie działo. Dopiero po przyjęciu kolejnego żela i kilku krótkich zmianach zacząłem odczuwać zbliżające się skurcze. Decyzja była jedna, odpuściłem dalszą jazdę w tej grupie. Do mety około 9 kilometrów, jechałem swoim tempem, bliskość skurczów poczułem znowu na podjeździe przed punktem kontrolnym. Cały czas widziałem trójkę kolarzy w zasięgu wzroku ale nie goniłem ich chcąc jak najlepiej wjechać na Równicę. Na odcinku dojazdowym do trudniejszego fragmentu traciłem sporo czasu, nie byłem w stanie dogonić słabszych zawodników jadących tylko 4 rundy. Gdy wjechałem na główną drogę włączyłem stoper będąc ciekawym czasu jaki zajmie mi dojazd do mety. Jechałem na tyle mocno, na ile pozwalały nogi. Na razie nie czułem skurczów ale w każdej chwili mogły one wrócić. Odcinek z kostki brukowej męczył mnie strasznie, poczułem ulgę gdy się skończył i od tego momentu zacząłem nadrabiać czas. Byłem w stanie dogonić tą trójkę z którą jechałem przez ostatnie dwie rundy. Na podjeździe nawet dawaliśmy sobie zmiany co też mnie trochę odciążyło. Wiedziałem, że na finiszu nie mam większych szans ale do tego nawet nie doszło. Towarzysze omyłkowo ruszyli na ostatnich 200 metrach przed wypłaszczeniem jakby to był finisz. Wtedy też zdołałem wyprzedzić jeszcze jednego zawodnika, dwójka odjechała a nie było szans dogonić przez bardzo dużą ilość samochodów blokujących całą szerokość jezdni. Na ostatnich 300 metrach zacząłem finiszować zapominając na moment o skurczach które zaatakowały na moment moje nogi na linii mety wiec musiałem przestać kręcić korbami. Skurcze szybko minęły, wypiłem dosyć dużą ilość wody, coś zjadłem, ubrałem się na zjazd i ruszyłem w dół. Zjazd był chyba najwolniejszy w życiu, nie dało się na dłużej puścić klamek i około 10 minut zjeżdżałem z mety do początku kostki brukowej. Po zjechaniu do Jaszowca ruszyłem w kierunku Polany w bardzo wolnym tempie. Później postój po wodę, jazda na posiłek, kręcenie się po rynku i spokojny powrót do domu.
Podsumowując był to jeden z najlepszych wyścigów w moim wykonaniu. Jedyny element jaki tym razem nie zagrał była forma a raczej jej brak. Nie byłem w stanie odpowiednio mocno przejechać pierwszego podjazdu aby być wyżej przed zjazdem, nie byłem w stanie dać z siebie więcej na pierwszej rundzie aby załapać się do najlepszej grupy, nie byłem w stanie dać z siebie więcej na trasie i ostatnim podjeździe na Równice. Brakowało w każdym przypadku przynajmniej 20 Wat. Po okresie roztrenowania i dłuższym czasie bez treningów ukierunkowanych na wyścigi lepiej być nie mogło. Dałem z siebie wszystko na trasie i jedynie finisz zepsuty przez samochody pozostawił niedosyt bo 2 miejsca wyżej w klasyfikacji OPEN mógłbym być. Jestem zadowolony z tego dnia z wielu powodów:
- 1.Rozgrzewka była odpowiednia i dzięki temu mogłem dać z siebie maksymalnie dużo na pierwszym podjeździe czego często brakowało. Nad tym elementem pracowałem dosyć długo i już robię go prawie jak z automatu i jestem w stanie dobrać obciążenie odpowiednie do formy, specyfiki i długości wyścigu czy czasówki.
- 2.Siły były rozłożone idealnie, byłem w stanie jechać cały czas odpowiednio mocno, sił nie brakło na ostatni podjazd który zwykle jechałem już na oparach. Dałem z siebie wszystko, nie pozostawiając żadnych rezerw w nogach co skutkowało skurczami których by nie było gdybym inaczej podszedł do tzw. BPS.
- 3.Bardzo dobrze czułem się na zjazdach, nie tracąc nic do rywali a nawet dyktując swoje warunki. W tym elemencie są jeszcze rezerwy ale w ciągu ostatnich miesięcy zrobiłem wyraźne postępy w tym elemencie.
- 4.Coraz lepiej czuje się w grupie i peletonie. Oczywiście lepiej wyglądam wtedy jak jest mniej ludzie, w małej grupce jechało mi się dobrze, mogłem pracować nad odpowiednim ustawieniem się, wychodzeniem czy schodzeniem ze zmiany czy poczuć się swobodnie w grupie. Dużo pracy mnie czeka m tym elemencie ale cieszę się, że udało się zrobić malutki krok naprzód. W dużym peletonie wygląda to jeszcze gorzej, zwłaszcza gdy pojawiają się słabsi, mniej doświadczeni i gorzej jeżdżący zawodnicy ode mnie. Nad tym mam zamiar pracować na początku przyszłego sezonu.
- 5.Dobrze dobrałem ilość jedzenia i picia zarówno przed, w trakcie jak i po wyścigu. Nie wiem czy większa ilość picia zapobiegłaby skurczom ale byłem dosyć solidnie nawodniony przed startem wiec o odwodnieniu nie mogło być mowy.
- 6.Walczyłem od startu do mety bez większych chwil zwątpienia, zrealizowałem wszystkie cele na ten dzień i przekonałem się do tego, że w przyszłym roku warto wrócić do większej ilości startów choćby w celu poprawy techniki jazdy w której mam ogromne braki których nadrobienie da mi więcej niż tylko poprawa umiejętności.
Rozgrzewka i rozjazd
Sobota, 12 października 2019 Kategoria Szosa, Samotnie, Cube 2019
Km: | 73.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:00 | km/h: | 24.33 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1450kcal | Podjazdy: | 660m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Roztrenowanie 7
Piątek, 11 października 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:19 | km/h: | 24.30 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 538kcal | Podjazdy: | 500m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki wyjazd w celu sprawdzenia czy coś w nogach jeszcze zostało po sezonie i prawie dwóch tygodniach roztrenowania. Po wczorajszym słabszym dniu pozostało tylko wysokie tętno ale z tym chyba na razie nic nie zrobię i nie mogę brać tego faktu jako decydującego o aktualnej dyspozycji.
Udało się wyjechać o dosyć wcześniej porze i nie potrzebowałem przygotowanych wcześniej lampek. Wybrałem się w końcu na dosyć dawno nie odwiedzany Przegibek. Przejazd przez miasto to była tragedia, tylu samochodów na bocznych drogach nie widziałem już dawno. Gdy w końcu dojechałem do Straconki o zrobiło się trochę spokojniej ale nie na długo. Gdy ruszyłem mocniej to znowu pojawiło się więcej samochodów. O dziwo byłem w stanie generować niezłą moc, do wyników sprzed miesiąc czy dwóch brakowało ale nie był to tak niski poziom jakiego się spodziewałem. Po 3 minutach w miarę równej jazdy odpuściłem, tętno powoli szło w dół i mniej więcej strefa tętna równała się strefie mocy z czym przy równej jeździe ostatnimi czasy był problem. Prawdziwym testem był drugi odcinek 3 minutowy. Ruszyłem dosyć ociężale ale już po chwili zebrałem się i jechałem mocniej. Udało się utrzymywać podobną moc jak na pierwszym odcinku przez ponad 2 minuty, do szczytu brakowało niewiele i dlatego postanowiłem jechać do samego końca podjazdu i na odcinku o prawie 20 sekund dłuższym wygenerowałem nieco lepszą moc niż przy pierwszym podejściu. Czułem, że trzeci raz byłby już słabszy ale nie miałem go nawet w planach wiec spokojnie ruszyłem w dół. Samochodów jakby mniej ale im bliżej głównej tym gorzej. Szybko zjechałem na ścieżkę rowerową i przedostałem się na drugą stronę bardzo zatłoczonej Olszówki. W drodze powrotnej czekały na mnie jeszcze dwa sprinty po około 15 sekund. Tutaj już nie spodziewałem się cudów i wyniki poniżej 10 W/kg do nich nie należały. Mimo wszystko w nogach coś zostało chociaż forma już jest daleko z tyłu.
Udało się wyjechać o dosyć wcześniej porze i nie potrzebowałem przygotowanych wcześniej lampek. Wybrałem się w końcu na dosyć dawno nie odwiedzany Przegibek. Przejazd przez miasto to była tragedia, tylu samochodów na bocznych drogach nie widziałem już dawno. Gdy w końcu dojechałem do Straconki o zrobiło się trochę spokojniej ale nie na długo. Gdy ruszyłem mocniej to znowu pojawiło się więcej samochodów. O dziwo byłem w stanie generować niezłą moc, do wyników sprzed miesiąc czy dwóch brakowało ale nie był to tak niski poziom jakiego się spodziewałem. Po 3 minutach w miarę równej jazdy odpuściłem, tętno powoli szło w dół i mniej więcej strefa tętna równała się strefie mocy z czym przy równej jeździe ostatnimi czasy był problem. Prawdziwym testem był drugi odcinek 3 minutowy. Ruszyłem dosyć ociężale ale już po chwili zebrałem się i jechałem mocniej. Udało się utrzymywać podobną moc jak na pierwszym odcinku przez ponad 2 minuty, do szczytu brakowało niewiele i dlatego postanowiłem jechać do samego końca podjazdu i na odcinku o prawie 20 sekund dłuższym wygenerowałem nieco lepszą moc niż przy pierwszym podejściu. Czułem, że trzeci raz byłby już słabszy ale nie miałem go nawet w planach wiec spokojnie ruszyłem w dół. Samochodów jakby mniej ale im bliżej głównej tym gorzej. Szybko zjechałem na ścieżkę rowerową i przedostałem się na drugą stronę bardzo zatłoczonej Olszówki. W drodze powrotnej czekały na mnie jeszcze dwa sprinty po około 15 sekund. Tutaj już nie spodziewałem się cudów i wyniki poniżej 10 W/kg do nich nie należały. Mimo wszystko w nogach coś zostało chociaż forma już jest daleko z tyłu.
Roztrenowanie 6
Czwartek, 10 października 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:20 | km/h: | 24.00 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 133133 ( 68%) | HRavg | 116( 59%) |
Kalorie: | 465kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ubrałem się nieco
lżej niż w ostatnich dniach ale mimo to jechało się bardzo ciężko. Wyjechałem
bez specjalnego planu na trasę, po 17 zapowiadali jakieś opady deszczu wiec
musiałem się sprężać. Dawno nie jechałem typowej regeneracyjnej jazdy i taki pomysł
zrodził się zaraz po wyjeździe. Postanowiłem jechać na zachód i czy to był
dobry pomysł to nie wiem. Całą trasę jechałem w dużym ruchu samochodowym, w
wielu miejscach musiałem hamować, dwa razy nawet zatrzymywałem się. Nie lubię
jeździć w takim ruchu zwłaszcza poza miastem gdzie tych samochodów jest
relatywnie mniej. Głównym powodem jazdy poza miasto a nie na Przegibek była
moja dyspozycja. Tak źle nie jechało mi się
już dawno, nie wiem skąd takie osłabienie organizmu, jeszcze kilka tygodni temu
nie miałem problemów z taką jazdą a teraz aby była to jazda regeneracyjna
musiałem trzymać w niektórych momentach maksymalnie 1,5 W/kg co jest wynikiem
fatalnym zwłaszcza dla kogoś o takich możliwościach jak ja. Gdyby to był środek
sezonu to mógłbym się tym faktem martwić chociaż mógł to być po prostu słabszy
dzień. Jutro może znowu uda się pokręcić. Jak noga będzie dużo lepsza to w sobotę
pojawię się na starcie wyścigu w Ustroniu chociaż taką możliwość odrzuciłem.
Duży wpływ ma na to pogoda która ma być taka jaką lubię a dodatkowo podczas
wyścigu będę miał okazję potrenować to co idzie mi najsłabiej czyli jazdę w
grupie. Jak będzie podobnie jak dziś to pojadę na czeskie podjazdy podziwiać
widoki.
Miasto 27
Poniedziałek, 7 października 2019 Kategoria blisko domu, Miasto, Samotnie, Szosa
Km: | 36.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:38 | km/h: | 22.04 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 710kcal | Podjazdy: | 550m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Roztrenowanie 5
Poniedziałek, 7 października 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 66.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:16 | km/h: | 29.12 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 1031kcal | Podjazdy: | 370m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Żal było marnować kolejny dzień dosyć dobrej pogody wiec pojechałem na kolejną przejażdżkę. Byłem dosyć mocno zmęczony i nie byłem w stanie czerpać 100 % przyjemności z jazdy. Wyjechałem tak szybko jak mogłem bo przed 18 musiałem być w domu a jazda miała trwać nie dłużej niż 2 godziny. Ubrałem się podobnie jak w niedzielę, z drobnymi zmianami, jesienno-zimowe ochraniacze na buty zastąpiłem letnimi i wziąłem grubsze rękawiczki. Pierwsze kilka kilometrów przejechałem ścieżką mijając częściowo korek do dwupasmówki a dalej już dobrze znaną drogą w kierunku Międzyrzecza i Mazańcowic. Dopiero po pierwszym zjeździe na trasie poczułem siłę zimnego, północnego wiatru i poczułem się jak na początku marca. Zerknąłem z ciekawości na licznik i zauważyłem, że pomiar mocy działa znów poprawnie mimo tego, że nic w tym temacie nie robiłem. Dobrałem optymalne przełożenie pozwalające na spokojną jazdę z kadencją około 90 ale nie byłem w stanie jechać równo i często zmieniałem przełożenia. W Zabrzegu wpadłem na głupi pomysł i zamiast jechać prosto na Goczałkowice skręciłem na Czechowice i zrobiłem dodatkową niepotrzebną pętle. Już wtedy wiedziałem, ze kierunek wiatru jest inny niż prognozowany i tak łatwo jak się spodziewałem nie będzie. Od Goczałkowic do Strumienia jechałem teoretycznie z wiatrem ale jakoś tego nie czułem, jechało się ciężko i czułem jakiś dziwny, lodowaty przeciąg. Przed Strumieniem dodatkowo pojawił się problem z butem i musiałem się zatrzymać. Naprawiłem drobną usterkę tracąc kilka minut cennego czasu i wtedy też uświadomiłem sobie, że czeka mnie trudna przeprawa przez Jasienicę lub dłuższa droga np. przez Łazy. Od razu wybrałem wariant drugi i jechało się jakoś lżej aż do początku podjazdu w Rudzicy. Po drodze małe spowolnienie na przejeździe w Chybiu, rzadko kiedy trafiam tam na otwarty szlaban. Podjazd pojechałem trochę mocniej i trochę się zgrzałem. Nie czułem mocy pod nogą, to chyba oznacza, że formy już nie ma i pozostają takie spokojne jazdy. Jazda bocznymi drogami w kierunku Łazów i Jasienicy poszła sprawnie i w międzyczasie temperatura spadła o kilka stopni i zaczynało się robić ciemno a ja oczywiście bez lampek. W dobrym tempie dojechałem do Bielska walcząc z nieprzyjemnymi podmuchami wiatru. Z dwugodzinnej planowanej jazdy zrobiło się nieco więcej, dobrze wykorzystałem ten dzień na chyba ostatni trening popołudniowy tej jesieni. Doszły mi pewne obowiązki przez które trudno będzie mi wygospodarować większą ilość czasu na jazdę. Może jeszcze przed weekendem uda się coś pojeździć aby w sobotę nie być całkiem świeżym.
Roztrenowanie 4
Niedziela, 6 października 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 70.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:34 | km/h: | 27.27 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 159159 ( 81%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 1186kcal | Podjazdy: | 780m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na koniec kiepskiego pogodowo weekendu udało się wyjechać na przejażdżkę. Dużej motywacji nie było zwłaszcza po sprawdzeniu temperatury na zewnątrz. Sięgnąłem głębiej do szafy i wyjąłem grubsze ale jeszcze nie zimowe ciuchy. Wyjechałem o bardzo nietypowej jak na niedziele godzinie i nie był to najlepszy pomysł. Mimo ciężkich warunków ciągnęło mnie w góry, nad szczytami były bardzo ciemne chmury i dlatego na początek postanowiłem zaliczyć kilka krótszych podjazdów. Już od samego początku jechało mi się ciężko, noga niby podawała nieźle ale warunki i grube ciuchy robiły swoje, moja jazda była bardzo asekuracyjna, w takich warunkach na mokrych drogach nietrudno i upadek. Po zjeździe z głównej drogi już żałowałem tej decyzji bo musiałem walczyć zarówno z samochodami jak i chmarą pieszych. Myślałem, że to chwilowy problem ale pomyliłem się. Po około 3 kilometrach na pierwszym zjeździe musiałem bardzo mocno hamować i niewiele brakowało abym wylądował na asfalcie. Nie lubię takich momentów ale gdyby kierowca jadący z naprzeciwka był ostrożny i dostosował prędkość do warunków to do tej sytuacji by nie doszło. Od tego momentu jechałem dużo bardziej asekuracyjnie i na każdym skrzyżowaniu czy łuku zwalniałem praktycznie do zera. Na poprawę warunków na drodze musiałem trochę poczekać, w Jaworzu wszystkie drogi były mokre i pełno pieszych i samochodów wiec postanowiłem jechać bardziej na zachód. Dalej nie było wiele lepiej, kolejne podjazdy po wąskich drogach były także przepychaniem się przez pieszych ale na szczęście nawierzchnia była już sucha wiec nie musiałem tak dużej uwagi skupiać na drodze. Wtedy też na liczniku pojawiła się informacja o braku połączenia z miernikiem mocy. Wyłączyłem wszystkie powiadomienia i nie zwracałem uwagi na niepoprawnie działający miernik. Kontynuowałem jazdę po mniej uczęszczanych drogach z podjazdami. Na dwóch kolejnych sytuacja wyglądała podobnie i dlatego po stwierdzeniu, że w kierunku ustronia nie ma się co puszczać zmieniłem zupełnie kierunek jazdy i czekało na mnie wiele praktycznie płaskich kilometrów z urozmaiceniem w postaci czołowego wiatru. Na bocznych drogach nie był on odczuwalny a gdy wyjechałem na drogę w kierunku Skoczowa to poza spowalnianiem skutecznie wychładzał organizm. Mimo to złapałem fajny rytm i trzymałem go przez dłuższy czas. Kilka trudniejszych fragmentów na płaskim odcinku było dzisiaj odczuwalne. Nie żałowałem jednak, że zrezygnowałem z jazdy po pagórkach i podjazdach bo miałem praktycznie puste drogi i mogłem się skupić tylko na jeździe bez odwracania uwagi na pieszych czy samochody. Dosyć szybko dojechałem do Ligoty gdzie postanowiłem sprawdzić stan robót na odcinku prowadzącym do Międzyrzecza. Już po chwili żałowałem, ze tam pojechałem, same uskoki i sporo miejsc bez asfaltu i tak aż do skrzyżowania z drogą na Bronów. Dalej już zupełny brak asfaltu i nie miałem chęci jazdy szutrowym odcinkiem wiec skręciłem w lewo i dobrze znanym odcinkiem z podjazdem dojechałem do Mazańcowic i Bielska gdzie wjechałem na ścieżkę rowerową. Temperatura już zaczęła spadać, robiło mi się zimno wiec skierowałem się w kierunku domu. Ostatnie kilka kilometrów ciągło mi się strasznie, dodatkowo przekonałem się, że jest już jesień bo jakość powietrza nie była najlepsza.




Roztrenowanie 3
Piątek, 4 października 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 60.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:07 | km/h: | 28.35 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 992kcal | Podjazdy: | 680m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dniu wolnym spowodowanym brakiem czasu i niepewną pogodą znowu udało się zaliczyć spokojną rundkę w typowo jesiennej aurze. Tym razem już nie obyło się bez rękawiczek z długimi palcami i nogawek a dobrany zestaw ciuchów po raz kolejny okazał się idealny. Rano było jeszcze mokro i wyjechałem dopiero po 9 po przeschniętych już drogach. Jak tylko dojechałem do Jaworza to drogi były całkiem mokre i rower po chwili był brudny. Wiało słabiej niż w poprzednich dniach ale wciąż z podobnego kierunku wiec obrałem podobny kierunek jak podczas ostatnich dni. Na początek nieco łatwiejszy teren i mniej podjazdów aby noga mogła się odpowiednio rozkręcić. Już w Skoczowie kręciło się nieźle, lepiej niż w środę a poprawiająca się aura dodała mi skrzydeł. Główne drogi były już suche ale na bocznych było gorzej i cała uwaga musiała być skupiona na drodze a nie na otaczających widokach. W Ogrodzonej na końcu podjazdu zrobiłem krótki postój przed szybszą częścią trasy. Dobra i równa jazda, bez kryzysów pozwoliła czerpać bardzo dużo przyjemności i cieszyć się bardzo dobrą pogodą która nagle się pojawiła a rano nic na to nie wskazywało. Szybko znalazłem się w okolicy domu i na deser dołożyłem sobie trudniejszy wariant powrotu z długim podjazdem i odcinkiem terenowym. Szkoda, że nie miałem większej ilości czasu bo z chęcią pojeździłbym dłużej.




Roztrenowanie 2
Środa, 2 października 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 64.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:24 | km/h: | 26.67 |
Pr. maks.: | 76.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 1193kcal | Podjazdy: | 880m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Druga typowa przejażdżka
jesienna. Pogoda i samopoczucie dużo gorsze a mimo to wybrałem się na Równice. Wiało
dosyć mocno i znowu zdecydowałem się na jazdę bocznymi drogami gdzie ten wiatr
nie był tak odczuwalny. Jechałem spokojnym tempem do momentu w którym po raz
pierwszy poczułem powiew wiatru w plecy. Nie potrafię wykorzystać w pełni wpływu
wiatru wiejącego w plecy i dlatego nie byłem zadowolony z szybkości jaką
rozwinąłem, wciąż w dużej mierze bazuje na możliwościach organizmu a z aerodynamiką
mam odczuwalny problem. Mimo to przy następnej okazji znowu próbowałem rozwinąć
jak najlepszą szybkość i także nie wyglądało to zbyt dobrze. Przez następne kilkadziesiąt
minut walczyłem z mniejszym lub mocniejszym wiatrem bocznym lub wiejącym w
twarz. Mimo starań nie byłem w stanie jechać cały czas równo i spokojnie i u
podnóża podjazdu na Równice już czułem zmęczenie. Podjazd szedł mi słabo, wysokie
tętno, niska moc i kadencja której nie lubię. Jakoś dotarłem się na szczyt
gdzie wiało jeszcze bardziej. Po krótkim postoju ruszyłem w dół. Nie wiem czy
to zasługa wiatru ale dosyć szybko zjeżdżałem zawalając techniczny aspekt
zjazdu. Za kostką nie byłem w stanie wykorzystać wiatru wiejącego w plecy i rozkręcić
roweru do wysokiej kadencji na której w ostatnim czasie czułem się dobrze. Myślałem,
że powrót do Bielska będzie przyjemny ale już po wjeździe do Ustronia musiałem
zwolnić i kilka razy się zatrzymać. Kilka osób jadących potężnymi samochodami
20 km/h przez Centrum wybiło mnie z rytmu. Lepiej było dopiero po przejechaniu
wszystkich rond. Wtedy też wpadłem na głupi pomysł i zacząłem sprint do skrzyżowania
z drogą w kierunku Brennej. Fatalna moc, uczucie miękkości roweru i słabe
możliwości spowodowały, ze ujechałem się strasznie bez żadnego efektu. To nie
był koniec głupich i złych decyzji podjętych tego dnia. Zamiast jechać lepszej
jakości drogą przez Brenną skręciłem w dziurawy i nierówny skrót do Górek gdzie
dodatkowo walczyłem z dużą ilością samochodów i pieszych. Kolejny błąd popełniłem
kilka minut później. Po podjeździe w Górkach Wielkich skręciłem w prawo w
boczną drogę tylko po to aby na kolejnym zjeździe przy maksymalnym możliwym rozpędzeniu
roweru pokazać jak słabym jestem kolarzem. Nawet z wiatrem w plecy nie potrafię
jeździć tak szybko jak inni. Chwile później po przemyśleniu sprawy
stwierdziłem, że jestem głupi i takimi rzeczami nie mogę się przejmować. Dużo
spokojniejszym tempem wróciłem do domu. Kolejny dzień pogody wykorzystany,
kolejne mają być gorsze i już chyba mogę powiedzieć, że sezon startowy mogę uznać
za zakończony.



