Wpisy archiwalne w kategorii
Szosa
Dystans całkowity: | 176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%) |
Czas w ruchu: | 6527:23 |
Średnia prędkość: | 26.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 750.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1954597 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (179 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 3659879 kcal |
Liczba aktywności: | 2604 |
Średnio na aktywność: | 67.88 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
Trening 108
Piątek, 20 września 2019 Kategoria 0-50, avg>30km\h, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 172172 ( 88%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 543kcal | Podjazdy: | 220m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki wyjazd w celu sprawdzenia roweru przed sobotnią czasówką. Poranek znowu był zimny i samo ubieranie się zajęło dużo czasu. Głównym celem jazdy był test sprzętu ale także ustawienie dokładnej pozycji na lemondce. Lemondkę przykręciłem na oko i byłem gotowy na korekty ustawień. Już po wyjeździe z domu byłem w stanie skorzystać z przystawki czasowej i sporą cześć trasy przejechałem na lemondce. Po kilku kilometrach już wiedziałem, że żadne korekty nie są konieczne i mogłem sprawdzić także nogę. Krótki zryw dał mi odpowiedź, że noga jest taka jak być powinna i zaprzestałem kolejnych mocnych akcentów. Duży wpływ na jazdę miał wiatr i to także była próba przed właściwym sprawdzianem bo warunki miały być podobne. W końcówce zrobiło się cieplej ale wiatr miał większy wpływ i wcale lepiej się nie jechało. Po godzinie wróciłem do domu.




Trening 107
Środa, 18 września 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 57.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:54 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 989kcal | Podjazdy: | 420m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wolnym dniu od roweru nie chciało się zbytnio wychodzić na zewnątrz. Temperatura oscylująca w okolicy 6 stopni nie była odpowiednim motywatorem ale w końcu wziąłem się za szukanie ciepłych ciuchów w szafie i skompletowanie odpowiedniego zestawu zajęło mi 15 minut. Musiałem ubrać kilka warstw i obrany zestaw okazał się odpowiedni do warunków: koszulka, bluza i kamizelka dawała uczucie komfortu, spodenki i ocieplane nogawki stwarzały pewien dyskomfort ale z czasem przestałem zwracać na to uwagę. Inne dodatki typu rękawiczki z długimi placami, ochraniacze na buty, buff, bandana czy nakładka na kask chroniły przed zimnem pozostałe części ciała. Zestaw okazał się idealny na 5-10 stopni, z taką temperaturą musiałem się dzisiaj zmierzyć.
Jak już udało się wyjechać to nie mogłem się rozkręcić. Z miasta wyjechałem ścieżka rowerową, dużo razy musiałem hamować, zwalniać do zera a na bardziej równą i efektywniejszą jazdę musiałem poczekać aż do wyjazdu z Bielska. Na podjeździe zrobiłem tradycyjne schodki, tym razem tylko dwa razy zwiększałem tempo. Po tym krótkim przerywniku wróciłem do jazdy w strefie 1-2, organizm męczył się strasznie a ciężko miało być dopiero później. Dawno nie robiłem tempówek na płaskiej drodze z dużym wpływem wiatru, gdyby nie planowany start w płaskiej czasówce to nie zdecydowałbym się na taki trening. Po kilkunastu minutach walki z wiatrem ruszyłem mocno, nie umiałem się rozkręcić, ciężko było utrzymać moc na poziomie FTP. Z czasem szło lepiej ale do dobrego brakowało. Po 6 minutach siłowni z wiatrem zwolniłem do strefy 2 i powoli wracałem do pełni sił. Po dojeździe do Chybia zacząłem drugą tempówkę, tym razem chciałem jechać trochę mocniej w czasie 5 minut. Już początek był obiecujący a później gdy wiatr był boczny jechałem już dużo szybciej utrzymując stałą moc. Na koniec tempówki znowu zmagałem się z przeciwnym i bardzo silnym wiatrem. Jazda z bocznym wiatrem wyglądała nieźle, krety odcinek wzdłuż stawów do Ochab nie dawał szans na równą jazdę i dlatego przed trzecią tempówką nie byłem całkiem zregenerowany. Była ona zdecydowanie najtrudniejsza, do silnego wiatru, zmęczenia i chłodu doszła jeszcze nierówna nawierzchnia. Nie byłem w stanie jechać odpowiednio mocno i równo a gdy z przeciwka pojawił się samochód i musiałem zwolnić to odpuściłem po 4 minutach. Moc z tempówki wyszła niemal identyczna jak podczas wcześniejszej 5 minutowej próby, powinno wyjść więcej i dlatego nie byłem zadowolony. Kolejne tempówki były już dużo łatwiejsze bo na podjazdach i każda kolejna była krótsza. Po krótkim postoju w Dębowcu ruszyłem w kierunku Skoczowa z wiatrem wiejącym w plecy. Pierwszy podjazd odpuściłem i dopiero po przejechaniu drugiego newralgicznego i technicznego odcinka w Simoradzu ruszyłem mocniej. Jechałem cały czas równo trzymając moc na przełomie 5 i 6 strefy. Mogłem dać z siebie więcej ale takiej mocy nie utrzymałbym do końca tempówki a w końcówce nachylenie znacząco spadło co też znacznie utrudniało sprawę. Wiatr wiejący w plecy spowodował, ze musiałem jechać dosyć szybko. Ostatnie trzy odcinki testowe czekały na mnie na podjazdach w kierunku Bielska. Szybka jazda po płaskiej drodze za Skoczowem uświadomiła mi jak mocno wieje i dlatego start 2 minutowej próby był bardzo szybki. Jechałem cały czas równo aż do momentu gdy nachylenie spadło poniżej 3 % i musiałem dobrać bardziej odpowiednie przełożenie i nie byłem w stanie jechać już tak mocno. Zmęczenie było już duże a czas pomiędzy kolejnymi zrywami był coraz krótszy. Po kilku minutach lżejszej jazdy ruszyłem mocno, przyśpieszyłem już na zjeździe i z dużą prędkością zacząłem krótki i niewymagający podjazd. W końcówce już miałem problem aby utrzymać właściwą moc. Przed ostatnią próbą odpoczynek był bardzo krótki i popełniłem także mały błąd nie włączając okrążenia w liczniku. Po kilkunastu sekundach sprintu zorientowałem się i odpuściłem dalszą szarpaninę. Może i dobrze, bo moje wyniki na bardzo krótkich odcinkach są fatalne a rezultaty osiągane podczas kolejnych powtórzeń mówią o tym, że na wyścigach nie mam czego szukać. Nie jestem w stanie generować takich samych mocy na kolejnych powtórzeniach i ratuje mnie tylko skracanie czasu kolejnych akcentów. Jedna próba na maksa jeszcze wygląda u mnie nieźle i dlatego ten trening przekonał mnie do tego, że obrana droga i zaplanowanie startu w kilku czasówkach to był dobry pomysł na zakończenie tego sezonu. Duży wpływ na moją dyspozycje miała także pogoda, nigdy dobrze nie czułem się w niskich temperaturach a kilka warstw ubrań powoduje, że jeżdżę dużo gorzej niż przy kilkunastostopniowych temperaturach.



Jak już udało się wyjechać to nie mogłem się rozkręcić. Z miasta wyjechałem ścieżka rowerową, dużo razy musiałem hamować, zwalniać do zera a na bardziej równą i efektywniejszą jazdę musiałem poczekać aż do wyjazdu z Bielska. Na podjeździe zrobiłem tradycyjne schodki, tym razem tylko dwa razy zwiększałem tempo. Po tym krótkim przerywniku wróciłem do jazdy w strefie 1-2, organizm męczył się strasznie a ciężko miało być dopiero później. Dawno nie robiłem tempówek na płaskiej drodze z dużym wpływem wiatru, gdyby nie planowany start w płaskiej czasówce to nie zdecydowałbym się na taki trening. Po kilkunastu minutach walki z wiatrem ruszyłem mocno, nie umiałem się rozkręcić, ciężko było utrzymać moc na poziomie FTP. Z czasem szło lepiej ale do dobrego brakowało. Po 6 minutach siłowni z wiatrem zwolniłem do strefy 2 i powoli wracałem do pełni sił. Po dojeździe do Chybia zacząłem drugą tempówkę, tym razem chciałem jechać trochę mocniej w czasie 5 minut. Już początek był obiecujący a później gdy wiatr był boczny jechałem już dużo szybciej utrzymując stałą moc. Na koniec tempówki znowu zmagałem się z przeciwnym i bardzo silnym wiatrem. Jazda z bocznym wiatrem wyglądała nieźle, krety odcinek wzdłuż stawów do Ochab nie dawał szans na równą jazdę i dlatego przed trzecią tempówką nie byłem całkiem zregenerowany. Była ona zdecydowanie najtrudniejsza, do silnego wiatru, zmęczenia i chłodu doszła jeszcze nierówna nawierzchnia. Nie byłem w stanie jechać odpowiednio mocno i równo a gdy z przeciwka pojawił się samochód i musiałem zwolnić to odpuściłem po 4 minutach. Moc z tempówki wyszła niemal identyczna jak podczas wcześniejszej 5 minutowej próby, powinno wyjść więcej i dlatego nie byłem zadowolony. Kolejne tempówki były już dużo łatwiejsze bo na podjazdach i każda kolejna była krótsza. Po krótkim postoju w Dębowcu ruszyłem w kierunku Skoczowa z wiatrem wiejącym w plecy. Pierwszy podjazd odpuściłem i dopiero po przejechaniu drugiego newralgicznego i technicznego odcinka w Simoradzu ruszyłem mocniej. Jechałem cały czas równo trzymając moc na przełomie 5 i 6 strefy. Mogłem dać z siebie więcej ale takiej mocy nie utrzymałbym do końca tempówki a w końcówce nachylenie znacząco spadło co też znacznie utrudniało sprawę. Wiatr wiejący w plecy spowodował, ze musiałem jechać dosyć szybko. Ostatnie trzy odcinki testowe czekały na mnie na podjazdach w kierunku Bielska. Szybka jazda po płaskiej drodze za Skoczowem uświadomiła mi jak mocno wieje i dlatego start 2 minutowej próby był bardzo szybki. Jechałem cały czas równo aż do momentu gdy nachylenie spadło poniżej 3 % i musiałem dobrać bardziej odpowiednie przełożenie i nie byłem w stanie jechać już tak mocno. Zmęczenie było już duże a czas pomiędzy kolejnymi zrywami był coraz krótszy. Po kilku minutach lżejszej jazdy ruszyłem mocno, przyśpieszyłem już na zjeździe i z dużą prędkością zacząłem krótki i niewymagający podjazd. W końcówce już miałem problem aby utrzymać właściwą moc. Przed ostatnią próbą odpoczynek był bardzo krótki i popełniłem także mały błąd nie włączając okrążenia w liczniku. Po kilkunastu sekundach sprintu zorientowałem się i odpuściłem dalszą szarpaninę. Może i dobrze, bo moje wyniki na bardzo krótkich odcinkach są fatalne a rezultaty osiągane podczas kolejnych powtórzeń mówią o tym, że na wyścigach nie mam czego szukać. Nie jestem w stanie generować takich samych mocy na kolejnych powtórzeniach i ratuje mnie tylko skracanie czasu kolejnych akcentów. Jedna próba na maksa jeszcze wygląda u mnie nieźle i dlatego ten trening przekonał mnie do tego, że obrana droga i zaplanowanie startu w kilku czasówkach to był dobry pomysł na zakończenie tego sezonu. Duży wpływ na moją dyspozycje miała także pogoda, nigdy dobrze nie czułem się w niskich temperaturach a kilka warstw ubrań powoduje, że jeżdżę dużo gorzej niż przy kilkunastostopniowych temperaturach.



Miasto 24
Poniedziałek, 16 września 2019 Kategoria 50-100, b'Twin 2019, blisko domu, Miasto, Samotnie, Szosa
Km: | 61.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 24.40 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1210kcal | Podjazdy: | 1250m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 106
Poniedziałek, 16 września 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 58.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:56 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 129129 ( 66%) | HRavg | 158( 81%) |
Kalorie: | 859kcal | Podjazdy: | 520m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po mocnej niedzieli powinienem zrobić rozjazd. Żal mi było marnować słonecznego i dosyć ciepłego dnia i wybrałem się na około 2 godzinny trening tlenowy. Całkiem nie zaufałem pogodzie i pomimo przyjemnej temperatury pozwalającej na jazdę na krótko ubrałem rękawki. Nie zaplanowałem wcześniej trasy wiec jechałem całkiem spontanicznie. Czułem się nieźle co potwierdzała dobrze kręcąca noga. Jazda pod wiatr nie była uciążliwa i nie miałem żadnych problemów z utrzymaniem tempa. Zupełnie inaczej mogło być na podjazdach, pierwsze wzniesienia przed Skoczowem szły opornie ale już w kierunku Górek jechało się lepiej a całkiem dobrze wyglądał podjazd w kierunku Lipowca gdzie pomimo wiatru wiejącego w twarz byłem w stanie jechać efektywnie i trzymać dobre tempo. Na zjeździe puściłem się dosyć odważnie i mogę być zadowolony z przejazdu tego technicznego i wymagającego odcinka. Dobrze kręcąca noga spowodowała, że szybko znalazłem się w miejscu w którym zmieniłem kierunek na taki z sprzyjającym wiatrem. Krótka przerwa w Kisielowie wydłużyła się do kilku minut ale dzięki temu miałem pustą drogę i bez żadnych przeszkód dojechałem do zakorkowanego Skoczowa. Tam podjąłem szybką decyzje o skorzystaniu z przejazdu pod dwupasmówką. Sprawnie dostałem się na drugą stronę omijając długi korek do skrzyżowania. Mając jeszcze dużo czasu skręciłem na Pierściec. Szybko przejechałem kilka kilometrów do przejazdu kolejowego a później już pojawiły się schody, najpierw gorsza nawierzchnia a później dosyć wymagający podjazd w Roztropicach. Wjechałem go spokojnie głównie dzięki podmuchom wiatru w plecy. Wpływ tego czynnika zaobserwowałem także później gdy bardzo szybko pokonywałem odcinek z Rudzicy do Międzyrzecza. Podjazd też nie był tak wymagający jak wskazywał jego profil i czekał mnie już tylko zjazd do Bielska i ciągnący się odcinek prowadzący lekko w górę. Ostatnie kilka kilometrów odpuściłem. Dobre tempo spowodowało, że trasa okazała się krótka i zajęła mi niecałe 2 godziny.




XVI Rajd z Metą na Równicy
Niedziela, 15 września 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, w grupie, Zawody 2019
Km: | 92.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:21 | km/h: | 27.46 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 1706kcal | Podjazdy: | 1320m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jeden z najzimniejszych poranków tego lata stał się faktem. Gdy wstałem z łóżka to było zaledwie 5 stopni a temperatura powoli szła do góry i gdy byłem gotowy do jazdy to termometr wskazywał 7 stopni. W dzień miało być znacznie cieplej wiec nie ubierałem się zbyt ciepło co wiązało się z tym, że przez kilkanaście minut marzłem. Wyjechałem około 7:30 i czułem, że noga jest niezła wiec przestałem myśleć o tym, że jest zimno i skupiłem się na trzymaniu odpowiedniego, nie za słabego i nie za mocnego tempa. Przez pierwsze 30 minut jazdy temperatura nie podskoczyła nawet o stopień i ciężko mi się było zaadaptować do tych warunków. W Skoczowie zatrzymałem się na krótką chwilę, w słońcu było dużo cieplej i nie marzłem już bardziej. Po kilku minutach czekania na peleton Jas-Kółek ruszyłem mocno za nimi. Potraktowałem to jako rozgrzewkę przed podjazdem na Równice. Po kilku minutach gonitwy w dobrym tempie dojechałem do peletonu. Trzymałem się ogona a gdy zjechaliśmy z dwupasmówki na drogę w kierunku Centrum to nastąpił podział na mniejsze grupy. Ja zostałem w tej drugiej i byłem jednym z tych którzy nadawali tempo tej grupce. Jazda była spokojna tak aby nikt nie zmęczył się przed zmierzeniem się z Równicą. Po dojeździe pod Równice zostawiłem zbędne rzeczy w samochodzie i ukradkiem pojechałem na krótką rozgrzewkę. Jak szybko wyjechałem tak szybko wróciłem jeszcze przed odprawą i wspólnym zdjęciem, w odpowiednim momencie wsunąłem jeszcze żela i powoli ruszyłem na start. Startowałem z drugiej linii i mając w głowie dokładny rozkład mocy na podjazd ruszyłem bardzo mocno. Ku mojemu zaskoczeniu na końcu mostu byłem bardzo blisko czuba a gdy zrobiło się stromiej to utrzymując wysoką moc wyprzedziłem wszystkich i dyktowałem swoje warunki. Po chwili wyskoczył Patryk i nie mogłem go zlekceważyć, dobrze jechał także Norbert i z tą dwójką starałem się utrzymać do wypłaszczenia. Udało się dojechać do Patryka a Norbert zniknął gdzieś z tylu, tempo cały czas było mocne i już wjeżdżając na kostkę brukową miałem dobry czas. Na kostce nie byłem w stanie dać towarzyszowi zmiany i wyszedłem na czoło dopiero za brukiem. Od tego momentu miałem jechać mocniej i równiej aż do ostatniego kilometra. Miałem na kim się wzorować i dlatego motywacja była ogromna pomimo narastającego zmęczenia. W połowie podjazdu Patryk przejął stery ale na tym odcinku jakoś ciężko mi było jechać na kole i zdecydowałem się na szybsze wyjście na zmianę. Cały czas trzymałem założoną moc i to wystarczyło na utrzymanie koła Patryka jeszcze przez około minutę. Na ostatnim kilometrze pomimo przyśpieszenia zacząłem tracić dystans. Nie była to duża strata ale wystarczająca aby już nie dojechać do towarzysza. Zachowałem nieco sił na końcówkę i ostatnie 500 metrów jechałem już naprawdę mocno, około 50 metrów od kreski Patryk odpuścił myśląc, że już koniec i udało mi się do niego zbliżyć. Sam finisz również odpuściłem nie chcąc dawać zmiany na kresce, zwycięstwo kosztem małej pomyłki rywala zupełnie by mnie nie satysfakcjonowało. Na ostatnim kilometrze Patryk potwierdził, że jest mocniejszy a dla mnie sama walka z nim na równi przez prawie cały podjazd jest sukcesem . Dobra współpraca i mocna jazda na całym podjeździe zaowocowała poprawieniem najlepszego czasu i zanotowania najlepszego od 3 lat wyniku w Rajdzie na Równice. Myślałem o drugim spokojniejszym wjeździe na szczyt ale odpuściłem ten pomysł i po krótkiej spokojnej jeździe ubrałem się cieplej i gratulowałem wszystkim udanego wjazdu na szczyt. Później tradycyjna uczta przy schronisku która powoduje, że jest to najlepsza klubowa impreza w sezonie i czeka się na nią cały rok. W tym roku rywalizacja była zacięta także o podium i dalsze miejsca. Zabrakło zwycięzcy dwóch poprzednich edycji i kilku innych dobrych zawodników ale mimo to 2 miejsce w takiej stawce cieszy mnie bardzo i przed podjazdem takie rozstrzygniecie brałbym w ciemno.
Po godzinie odpoczynku ruszyłem w towarzystwie Patryka w kierunku Wisły. Zjazd umiarkowanie szybki, czuć było podmuchy wiatru i chłód ale na szczęście zjazd się szybko skończył i zrobiło się cieplej. Nie umiałem się rozkręcić, męczyłem się i bałem, że nie utrzymam się na kole Patryka. Na szczęście musieliśmy się zatrzymać przed wjazdem do Wisły a później już jechało mi się nieco lepiej. Po dobrych zmianach dojechaliśmy do Wisły gdzie znowu postój i korek. Za rondem i mostem wreszcie zrobiło się luźniej i jazda stała się przyjemniejsza. Ostatnie kilka wspólnych kilometrów było raczej spokojnych, Patryk pojechał do domu a ja ruszyłem na Salmopol. Przed skocznią krótki postój by przyjąć dawkę energii przed podjazdem. Wszystko wskazywało, że jestem ujechany po Równicy i Salmopol będę musiał pokonać turystycznie. Zbliżając się do podjazdu postanowiłem jednak jechać możliwie mocno od początku. Ruszyłem mocno ale moje tempo było słabsze niż podczas podjazdu na Równice. Udało się jechać równo cały czas, co chwile mijałem jakiś kolarzy jadących w górę lub w dół. W końcówce zaczynało mnie brakować, nie miałem już z czego dołożyć i ostatecznie po 15 minutach wspinaczki byłem na szczycie z mocą o ponad 20 Wat słabszą niż na Równicy. Nie zatrzymywałem się na szczycie i od razu ruszyłem w dół, liczyłem na szybki i dobry zjazd i taki był aż do pierwszego zakrętu gdy musiałem zacząć hamować i jechać za sznurkiem pojazdów. O szybkiej jeździe mogłem zapomnieć aż do Szczyrku, myślałem nad zaliczeniem podjazdu na Orle Gniazdo ale rozmyśliłem się. W bidonie już było pusto i musiałem zatrzymać się przy sklepie. Po postoju jechało się jakby lepiej i nawet na podjazdach moja jazda wyglądała nieźle. Pod koniec zrobiłem sobie jeszcze krótki test na pagórkowatym odcinku, gdyby nie spory ruch i dziurawa nawierzchnia to z pewnością byłbym wstanie dać z siebie na tym odcinku więcej. Pod koniec duża liczba pieszych, samochodów i rowerzystów zaczynała już być mecząca wiec z czystym sumieniem skierowałem się w kierunku domu.
W dużym stopniu wykorzystałem bardzo dobrą pogodę, dałem z siebie wszystko na dwóch podjazdach i widzę, ze coś w nogach jeszcze zostało i warto przeciągnąć ten sezon do drugiej połowy października.



Po godzinie odpoczynku ruszyłem w towarzystwie Patryka w kierunku Wisły. Zjazd umiarkowanie szybki, czuć było podmuchy wiatru i chłód ale na szczęście zjazd się szybko skończył i zrobiło się cieplej. Nie umiałem się rozkręcić, męczyłem się i bałem, że nie utrzymam się na kole Patryka. Na szczęście musieliśmy się zatrzymać przed wjazdem do Wisły a później już jechało mi się nieco lepiej. Po dobrych zmianach dojechaliśmy do Wisły gdzie znowu postój i korek. Za rondem i mostem wreszcie zrobiło się luźniej i jazda stała się przyjemniejsza. Ostatnie kilka wspólnych kilometrów było raczej spokojnych, Patryk pojechał do domu a ja ruszyłem na Salmopol. Przed skocznią krótki postój by przyjąć dawkę energii przed podjazdem. Wszystko wskazywało, że jestem ujechany po Równicy i Salmopol będę musiał pokonać turystycznie. Zbliżając się do podjazdu postanowiłem jednak jechać możliwie mocno od początku. Ruszyłem mocno ale moje tempo było słabsze niż podczas podjazdu na Równice. Udało się jechać równo cały czas, co chwile mijałem jakiś kolarzy jadących w górę lub w dół. W końcówce zaczynało mnie brakować, nie miałem już z czego dołożyć i ostatecznie po 15 minutach wspinaczki byłem na szczycie z mocą o ponad 20 Wat słabszą niż na Równicy. Nie zatrzymywałem się na szczycie i od razu ruszyłem w dół, liczyłem na szybki i dobry zjazd i taki był aż do pierwszego zakrętu gdy musiałem zacząć hamować i jechać za sznurkiem pojazdów. O szybkiej jeździe mogłem zapomnieć aż do Szczyrku, myślałem nad zaliczeniem podjazdu na Orle Gniazdo ale rozmyśliłem się. W bidonie już było pusto i musiałem zatrzymać się przy sklepie. Po postoju jechało się jakby lepiej i nawet na podjazdach moja jazda wyglądała nieźle. Pod koniec zrobiłem sobie jeszcze krótki test na pagórkowatym odcinku, gdyby nie spory ruch i dziurawa nawierzchnia to z pewnością byłbym wstanie dać z siebie na tym odcinku więcej. Pod koniec duża liczba pieszych, samochodów i rowerzystów zaczynała już być mecząca wiec z czystym sumieniem skierowałem się w kierunku domu.
W dużym stopniu wykorzystałem bardzo dobrą pogodę, dałem z siebie wszystko na dwóch podjazdach i widzę, ze coś w nogach jeszcze zostało i warto przeciągnąć ten sezon do drugiej połowy października.



Trening 105
Sobota, 14 września 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 25.60 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 175175 ( 89%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 537kcal | Podjazdy: | 500m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dniu w którym nie znalazłem czasu na rower i jazdę w 1 strefie wziąłem się za serwis sprzętu, po dokładnym wyczyszczeniu i nasmarowaniu wszystkich komponentów zabrałem się za założenie nowych opon do kół treningowych. Robiłem to w pośpiechu i oczywiście nie obyło się bez problemów, te koła mają to do siebie, że każde opony na nie wchodzą bardzo ciężko, nie inaczej było tym razem. Próba założenia opony na tylne koło zakończyła się pomyślnie ale trwała trochę długo. Z przodem poradziłem sobie szybciej ale przy okazji uszkodziłem dętkę i łyżkę do opon. Druga próba już była bezproblemowa ale cała wymiana trwała zdecydowanie zbyt długo. Już niedługo te koła pójdą w odstawkę i będą służyć jako zapasowe ale na razie muszę mieć nadzieje, że żaden defekt w trasie się nie przytrafi bo szarpanie się ze zdjęciem opony nie należy do przyjemności. Po serwisie sprzętu miałem jeszcze całą masę innych rzeczy do zrobienia i większość z nich udało się odhaczyć.
Po 15 będąc już zmęczonym po kilku godzinach różnych prac wyruszyłem na krótką rundkę w celu sprawdzenia sprzętu. Kierunek mógł być tylko jeden i wybrałem się znowu na Przegibek. Po spokojnym początku mocniej zaciągnąłem na podjeździe, trzy pierwsze podjazdy pokonałem w 3 strefie a później trzymałem się strefy 1. Gdy znalazłem się na dojeździe do Straconki to przystąpiłem do rozgrzewki przed dwoma akcentami jakie zaplanowałem. W ruch poszły tradycyjne schodki, od 3 do 4 strefy. Poszło wszystko dobrze i po kilku minutach jazdy w strefie 2 ruszyłem mocniej. Noga podawała całkiem nieźle ale tętno szybko rosło wiec rewelacji nie ma w dalszym ciągu. Utrzymałem dobrą moc przez 2 minuty a później organizm długo dochodził do siebie i 5 minut jazdy w 2 strefie nie wystarczyło do regeneracji. Drugi zryw był mocniejszy ale zaowocował większym zmęczeniem. Przed szczytem zwolniłem do strefy 2 i w równym tempie dojechałem do parkingu. Od razu zawróciłem ale na szybki zjazd nie liczyłem. Wysokie tętno, spory ruch na drodze i gorsze koła nie zachęcały do dokręcania na zjeździe. Technicznie wypadłem nieźle ale szybkości wyraźnie brakowało. Później starałem się jechać spokojnie ale nie wychodziło to zbyt dobrze. Czułem pewien niedosyt po jeździe, nie wiem czy to gorszy sprzęt, warunki czy zmęczenie ale czegoś brakuje w mojej jeździe abym był usatysfakcjonowany.



Po 15 będąc już zmęczonym po kilku godzinach różnych prac wyruszyłem na krótką rundkę w celu sprawdzenia sprzętu. Kierunek mógł być tylko jeden i wybrałem się znowu na Przegibek. Po spokojnym początku mocniej zaciągnąłem na podjeździe, trzy pierwsze podjazdy pokonałem w 3 strefie a później trzymałem się strefy 1. Gdy znalazłem się na dojeździe do Straconki to przystąpiłem do rozgrzewki przed dwoma akcentami jakie zaplanowałem. W ruch poszły tradycyjne schodki, od 3 do 4 strefy. Poszło wszystko dobrze i po kilku minutach jazdy w strefie 2 ruszyłem mocniej. Noga podawała całkiem nieźle ale tętno szybko rosło wiec rewelacji nie ma w dalszym ciągu. Utrzymałem dobrą moc przez 2 minuty a później organizm długo dochodził do siebie i 5 minut jazdy w 2 strefie nie wystarczyło do regeneracji. Drugi zryw był mocniejszy ale zaowocował większym zmęczeniem. Przed szczytem zwolniłem do strefy 2 i w równym tempie dojechałem do parkingu. Od razu zawróciłem ale na szybki zjazd nie liczyłem. Wysokie tętno, spory ruch na drodze i gorsze koła nie zachęcały do dokręcania na zjeździe. Technicznie wypadłem nieźle ale szybkości wyraźnie brakowało. Później starałem się jechać spokojnie ale nie wychodziło to zbyt dobrze. Czułem pewien niedosyt po jeździe, nie wiem czy to gorszy sprzęt, warunki czy zmęczenie ale czegoś brakuje w mojej jeździe abym był usatysfakcjonowany.



Trening 104
Czwartek, 12 września 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 66.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 31.68 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 1061kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dużo lepszy dzień niż dwa poprzednie. Mimo to nie zdecydowałem się na mocny trening i wybrałem prawie płaską trasę. Przed jazdą wyeliminowałem problem z miernikiem mocy i działał już poprawnie. Wyjechałem o niezbyt dobrej porze i już po kilku kilometrach spokojnej jazdy władowałem się w korek. Byłem tak zamyślony, że zamiast skręcić w prawo i minąć zakorkowany węzeł w Jasienicy pojechałem prosto w kolejny korek. Straciłem trochę czasu który starałem się nadrobić przed Rudzicą. Było prawie bezwietrznie wic szybko dojechałem do pierwszego zauważalnego podjazdu na trasie. Pokonałem go dosyć spokojnie i znowu musiałem się zatrzymać, za skrzyżowaniem w kierunku Centrum pojawiły się znowu światła, nie tak dawno ta droga była remontowana i znowu drogowcy wkroczyli do akcji. Po chwili stwierdziłem, że nie ma sensu czekać na zmianę światła i skierowałem się na Centrum i dojechałem do ronda z innej strony. Na zjeździe po raz pierwszy poczułem podmuchy wiatru, wiało z północy i czekało mnie najpierw kilka kilometrów pod wiatr a później kilkanaście z bocznym wiatrem. Na szczęście nie musiałem więcej zatrzymywać się, co prawda trzy razy dojeżdżałem do kolejki samochodów ale za każdym razem już wszystko posuwało się do przodu. Odcinek do Pszczyny był interwałowy, pagórkowaty charakter i minimalna zmiana kierunku wiatru powodowała duże wahania mocy i prędkości. Chcąc minąć zawalony pieszymi wał na Zaporze w Goczałkowicach ruszyłem w kierunku Czechowic starą drogą. Udało się minąć prawie cały odcinek brukowy i sprawnie przejechać także przez krótki fragment trasy prowadzącej przez Czechowice. Od tego momentu walczyłem z bocznym lub przeciwnym wiatrem. Wtedy też zorientowałem się, że zabranie jednego bidonu to był błąd i musiałem się zatrzymać przy sklepie. Idealny moment trafił się w Ligocie bo wahałem się czy jechać wyremontowaną, zamkniętą jeszcze dla ruchu drogą do Międzyrzecza czy skierować się na Mazańcowice. Po krótkim postoju wybrałem tą bezpieczniejszą opcje. Czekał mnie po drodze jeden wymagający podjazd i ciągnący się w nieskończoność odcinek z Międzyrzecza do nowego wiaduktu w Wapienicy. W niezłym tempie dojechałem do Wapienicy a ostatnie 3 kilometry to już zupełnie luźna jazda z powoli spadającym tempem. Całkiem niezły trening przy dobrej pogodzie. Niby było lepiej niż przez ostatnie dni ale i tak nie jest to dyspozycja startowa i na tym etapie sezonu ciężko oczekiwać wyraźnej poprawy.




Trening 103
Środa, 11 września 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 80.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:02 | km/h: | 26.37 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 1356kcal | Podjazdy: | 1210m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym dniu w pierwszej kolejności wziąłem się za wyeliminowanie problemów z miernikiem mocy. Wygrałem na nowo oprogramowanie i miernik ruszył. Później postanowiłem dokładnie sprawdzić sprzęt i gdy zobaczyłem tylne koło to mi się wszystkiego odechciało. Ten wczorajszy strzał to nie szytka a pękająca obręcz. W dalszym ciągu szczęście nie jest moim sprzymierzeńcem i muszę znowu władować więcej pieniędzy w sprzęt aby chociaż w tym zakresie nie odstawać od najlepszych. Przed jazdą znów miałem problem z miernikiem mocy, olałem to i pojechałem bez danych o mocy i kadencji. Postanowiłem przyjechać trasę którą planowałem na niedzielę z pominięciem podjazdu na Równicę. Godzina wyjazdu nie była najlepsza i przez miasto jechałem w mniejszym lub większym korku. Nie mając danych o mocy zrezygnowałem z rozgrzewki i to był błąd. Noga była chyba lepsza ale jazda na kołach z zużytymi już oponami wcale nie była przyjemna. W średnim tempie dojechałem do Szczyrku gdzie prawie przegapiłem skręt na Orle Gniazdo. Wytraciłem sporo prędkości i mocno ruszyłem dopiero od łuku w lewo. Jechałem chyba za mocno ale równo. Niestety nawierzchnia w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia i zamiast skupić się na trzymaniu tempa musiałem uważać na dziury aby nie uszkodzić jedynego sprawnego kompletu kół. Równo i mocno pokonałem końcówkę podjazdu i od razu ruszyłem w dół. Zjazd był wolny i asekuracyjny a w połowie pojawił się jakiś zawalidroga i przez to prawie cały zjazd jechałem na klamkach. Po dojeździe do głównej musiałem swoje odstać a na następnym skrzyżowaniu czekałem aż dwie zmiany świateł. Nie wystarczyło to na odpoczynek i cały odcinek dojazdowy do podjazdu na Salmopol męczyłem się strasznie walcząc z wysokim tętnem mimo wiatru w plecy. Na dużym zmęczeniu zaczynałem podjazd na Salmopol, zmobilizowałem się do bardzo mocnej jazdy i nawet dziurawa nawierzchnia i duża liczba samochodów nie miała tak dużego wpływu jak narastające zmęczenie. Z czasem miałem coraz większy problem z utrzymaniem tempa i ostatecznie podjazd kończyłem na rzęsach nie mając już nic w nogach. Na szczycie krótki postój przed bardzo słabym zjazdem, nie czułem się pewnie na tych kołach i zjeżdżałem bardzo asekuracyjnie. Przed skocznią minąłem się z jakimś kolarzem dopiero po chwili zajarzyłem, że był to Patryk. Jechałem dalej w kierunku Centrum walcząc z przeciwnym wiatrem. Jazda była już raczej z nogi na nogę, chciałem oszczędzić jak najwięcej sił na ostatni dłuższy podjazd. Przed rondem kolejna niespodzianka, zablokowany wjazd na most i objazd wzdłuż rzeki. Będąc już z tamtej strony rynku skierowałem się w kierunku skrótu prowadzącego do hotelu Gołębiewskiego. Sprawnie się tam dostałem i na moment się zatrzymałem. Ruszyłem dosyć spokojnie ale tętno szybko szło do góry i męczyłem się. Jak nie ma formy to wszystko zaczyna przeszkadzać, tym razem była to kostka brukowa po której jechałem ale na szczęście po 2 minutach skręciłem w prawo na asfalt. Po około 200 metrach łatwej wspinaczki nachylenie znacznie wzrosło i od tego momentu jechałem już tyle ile mogłem. W połowie podjazdu pojawił się znak o zakazie i drodze jednokierunkowej. Nie chciałem zawracać i na moje szczęście minąłem się tylko z jednym samochodem z przeciwka nie musząc zmieniać toru jazdy. Po dotarciu na szczyt dłuższą chwile dochodziłem do siebie, zrobiło się chłodno wiec jak tylko byłem w stanie to ruszyłem w dół. Na zjeździe minąłem dwa pojazdy, jeden na samym początku a drugi na końcu. Każda próba puszczenia na moment klamek kończyła się gwałtownym rozpędzeniem roweru i po kilku takich próbach gdy zrobiło się już naprawdę niebezpiecznie trzymałem mocno klamki i hamowałem pulsacyjnie. Po zjeździe obrałem kierunek sklep i dojechałem do sklepu w którym najczęściej zaopatruje się w wodę. Tym razem kupiłem także puszkę coli która trochę postawiła mnie na nogi i do pierwszego podjazdu na trasie jechało się lepiej. Do domu wróciłem prawie tą samą drogą co wczoraj zahaczając o ten nieszczęsny odcinek na którym uszkodziłem koło. Na podjazdach już nie szalałem ale mimo to zmęczenie było na tyle duże, że nie byłem w stanie jechać nawet przez moment w 1 strefie. Wróciłem już gdy było zimno i robiło się ciemno. Chyba ostatni taki wyjazd w tygodniu.
Trening był bardzo mocny, wycisnąłem z siebie tyle ile mogłem, niby podjazdy wyszły nieźle ale nie jestem zadowolony ze swojej dyspozycji, jest taka typowo wrześniowa czyli zmęczenie sezonem zaczyna brać górę nad resztką formy jaką jeszcze udaje się utrzymywać. Musze teraz polować na „lepsze” dni w których organizm jest bardziej wypoczęty i wydajny. Ten dzień zdecydowanie do takich nie należał.


Trening był bardzo mocny, wycisnąłem z siebie tyle ile mogłem, niby podjazdy wyszły nieźle ale nie jestem zadowolony ze swojej dyspozycji, jest taka typowo wrześniowa czyli zmęczenie sezonem zaczyna brać górę nad resztką formy jaką jeszcze udaje się utrzymywać. Musze teraz polować na „lepsze” dni w których organizm jest bardziej wypoczęty i wydajny. Ten dzień zdecydowanie do takich nie należał.


Trening 102
Wtorek, 10 września 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 76.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:45 | km/h: | 27.64 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 1136kcal | Podjazdy: | 910m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po deszczowym początku tygodnia przyszła poprawa pogody która stała się bardziej sprzyjająca do jazdy. Niestety to jedyna sprzyjająca okoliczność. Po ostatnich ciągłych zmianach pogody przyplątało się do mnie jakieś przeziębienie, na razie jestem osłabiony i szybko się męczę. Na tym etapie sezonu ma to wyraźny wpływ na moją formę a konkretnie jej ucieczkę. Przed wyjazdem na ostatni trening decydujący o moim stracie w GMP popełniłem kilka błędów, m.in. nie zmieniłem kół na treningowe. Nie był to jedyny problem, miałem problem z uruchomieniem licznika i kilka minut walczyłem z tym aż w końcu się udało. Wyjechałem z kilkuminutowym poślizgiem i wtedy się okazało że nie działa miernik mocy a czujnik tętna ciągle gubi sygnał. Nie wróżyło to niczego dobrego a na tym się nie skończyło. Po kilku minutach jazdy czułem, że noga nie podaje jak należy. Do tego doszły problemy z znowu spadającym łańcuchem i blokującą się klamkomanetką. W sumie było dosyć powodów aby wrócić do domu ale miałem nadzieję że coś dobrego tego dnia mnie jeszcze spotka. Starałem się jechać spokojnie ale nie wychodziło to zbyt dobrze bo na start rundy GMP przyjechałem zmęczony. Jechałem podobnym tempem jak poprzednim razem. Moja dyspozycja na pojazdach pozostawiła sporo do życzenia a na zjazdach czułem się fatalnie. Niby poprawiłem czas i kilka sekund ale nie byłem z tego zadowolony. Na dokładkę dołożyłem sobie jeszcze podjazd na Chełm. Początek podjazdu ma fatalną nawierzchnię a dalej z kolei nie ma zbyt dużego nachylenia. Im bliżej końcowego fragmentu podjazdu rosła moja motywacja do mocnej jazdy. Gdy już obrałem optymalny tor jazdy to przede mną pojawił się niedzielny rowerzystka zjeżdżający z góry zakosami aż w końcu wylądował w rowie. Poza tym, że musiałem się zatrzymać i zaczynać podjazd od rozpędzenia roweru to nic się nie stało. Nie mając podglądu na moc nie wiedziałem ile z siebie daję .Podjazd pokonałem równym tempem a na szczycie byłem wykończony. Już wtedy byłem bliski rezygnacji z GMP a to co stało się później ostatecznie pomogło mi podjąć decyzję. Zjazd odpuściłem, chciałem wrócić tą samą drogą do Godziszowa i gdy skręciłem w lewo to zobaczyłem tego samego rowerzystę co miał problem z utrzymaniem prostego toru jazdy leżącego na jezdni . Odbiłem w boczną dróżkę z bardziej złą nawierzchnią i bardzo wolno i ostrożnie dojechałem do głównej. Czułem zmęczenie po podjeździe mimo fakty, że od końca mocnej jazdy minęło już 5 minut. Kolejne kilkanaście minut to walka z słabymi nogami i wysokim tętnem. Na podjeździe w Lipowcu przestałem się tym przejmować a zdecydowanie najgorszy moment dopiero nadchodził. Zamiast jechać w kierunku Brennej skręciłem w lewo na skróty. Po kilkudziesięciu metrach tuż za zakrętem musiałem minąć się z traktorem i zjechałem maksymalnie na prawo i nie zauważyłem kamienia leżącego na jezdni i najechałem na niego tylnym kołem. Coś strzeliło ale nie zatrzymywałem się, nic niepokojącego się nie działo przez kilka minut. Później jechało się coraz ciężej , okazało się że znowu ucieka powietrze z przedniego koła. Doszedłem do wniosku że to jest skutek tego strzału i skupiłem się na bezpiecznym dojeździe do stacji benzynowej w celu dopompowania powietrza. Zupełnie bez chęci dojechałem do domu. Był to zdecydowanie najgorszy i najbardziej pechowy dzień w tym roku. Brakowało jedynie upadku który mógłby przyśpieszyć koniec sezonu. Wszystkie wątpliwości jakie miałem zostały rozwiane, mój start w GMP nie ma najmniejszego sensu. Gdybym nie był kandydatem do ostatnich miejsc, miał sprawny sprzęt oraz dyspozycję pozwalającą na przejechanie 100 kilometrów w dobrym tempie to bym podjął wyzwanie. Już w tym roku zdecydowałem się na jeden start który przyniósł mi prawie same straty i nie chcę powtórki. Do końca sezonu będę próbował sił w czasówkach bo tylko tam stać mnie na pokazanie choćby odrobiny możliwości.




Miasto 23
Poniedziałek, 9 września 2019 Kategoria 50-100, b'Twin 2019, blisko domu, Miasto, Samotnie, Szosa
Km: | 75.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1490kcal | Podjazdy: | 1350m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |