Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

0-50

Dystans całkowity:38107.50 km (w terenie 3213.00 km; 8.43%)
Czas w ruchu:1592:41
Średnia prędkość:23.16 km/h
Maksymalna prędkość:1414.00 km/h
Suma podjazdów:416728 m
Maks. tętno maksymalne:199 (100 %)
Maks. tętno średnie:185 (93 %)
Suma kalorii:796898 kcal
Liczba aktywności:1206
Średnio na aktywność:31.60 km i 1h 21m
Więcej statystyk

Roztrenowanie 4

Piątek, 23 października 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: 37.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:29 km/h: 24.94
Pr. maks.: 61.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 179179 ( 91%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 958kcal Podjazdy: 660m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni popołudniowy wyjazd przed planowaną przerwą od roweru a być może po raz ostatni w tym roku. Tym razem wybrałem się do Bystrej przez którą zwykle tylko przejeżdżam główną drogą a w dolinie ciągnącej się w górę rzeki Białej nie było mnie już dobre kilka lat. Znowu nie patrzyłem na dane z licznika, co jakiś czas kontrolujący tylko kadencję. Pierwszy zjazd na trasie mimo tego, że był zepsuty przez samochody był szybki, później znowu walka z samochodami na ścieżce rowerowej, z tego powodu zrezygnowałem z jazdy traktem i trzymałem się szosy. Po dniu przerwy noga znów była słabsza a samopoczucie nienajlepsze. Nim dojechałem do Bystrej zaliczyłem dodatkowy podjazd w Cygańskim Lesie. Nawierzchnia na całej długości bardzo nierówna ale to był dzisiaj standard. Najbardziej przeszkadzało to na zjazdach gdzie nie czułem się zbyt pewnie ale nie przejmowałem się tym faktem. Sporo czasu i cierpliwości straciłem na skrzyżowaniu gdzie nie mogłem doczekać się zielonego światła. Wcześniej wjechać na skrzyżowanie nie chciałem bo w pobliżu były minimum dwa radiowozy, po co rzucać się w oczy. Upewniłem się czy chusta odpowiednio przykrywa usta i noc i czekałem na wjazd na skrzyżowanie. Po kilku minutach wreszcie pojawiło się zielone światło. Jazda główną drogą znów nie miała nic wspólnego z przyjemnością, kawałek musiałem się pomęczyć wśród samochodów. Po wjeździe do Bystrej skręciłem w prawo gdzie pojawiła się nowa nawierzchnia, kiedyś dało się dojechać na szosie tylko do wjazdu do lasu a obecnie da się aż do skoczni gdzie przy zamkniętej bramie trzeba zawrócić. Cały podjazd miał może 300-400 metrów, dłuższy czekał mnie kilka minut później. Wjeżdżając na główną trafiłem na spokojniejszy moment i minęło mnie ledwie parę samochodów. Po zjeździe z głównej zniknął problem z wyprzedzaniem na centymetry, na całym ponad 4 kilometrowym podjeździe spotkałem ledwie kilkanaście samochodów. Droga pozostawiała sporo do życzenia, w końcówce zaskoczyło mnie nachylenie, będąc pewnym, że nie mam już rezerwowej zębatki stanąłem w pewnym momencie na pedałach i koło zaczęło się ślizgać. Cudem uniknąłem gleby ale wtedy też zorientowałem się, że do dyspozycji mam jeszcze 32 z tyłu, na moment skorzystałem z tej możliwości. Podjazd zmęczył mnie dosyć konkretnie i podobnie jak wcześniejszy zakończył się zamkniętą bramą. Zjazd wyglądał słabo, nie umaiłem się skupić, kilka razy byłem bliski upadku, sprzęt wytrzymał trudy mimo bardzo złych warunków. Jakoś nie śpieszyło mi się do domu i dlatego wróciłem dłuższą drogą, nawet jazda ścieżką nie była tak uciążliwa jak zwykle. Postanowiłem zmęczyć nogi finiszując na krótkim podjeździe. Niestety w moich nogach pozostały już resztki mocy i moja jazda wyglądała bardzo słabo. Na ostatnim zjeździe chciałem znów sobie poszaleć ale kierowca ciężarówki wyjaśnił mnie już na samym początku, wyprzedził mnie i cały zjazd pokonał hamując. Doprowadziło to do bardzo niebezpiecznej sytuacji na kolejnym skrzyżowaniu gdzie nie byłem w stanie skręcić w lewo. Musiałem przejechać kawałek dalej, zjechać na chodnik i odczekać na bezpieczny moment. Odechciało mi się dalszej jazdy i spokojnie wróciłem do domu. Jeszcze tydzień i zasłużona przerwa od roweru.

Roztrenowanie 3

Środa, 21 października 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: 36.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:27 km/h: 24.83
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 12.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 884kcal Podjazdy: 630m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi krótki wyjazd w bieżącym tygodniu. Dawno nie było mnie na Przegibku i właśnie taki obrałem kierunek. Po drodze znów mocniejsza jazda na zjazdach ale jak zwykle byłem blokowany przez samochody. Mimo to udało się na długim zjeździe w Olszówce utrzymać dobre tempo. Przejazd przez najbardziej zatłoczony i zabierający najwięcej czasu odcinek tym razem poszedł sprawniej. Do Straconki dojechałem tym razem inną drogą. Kiedyś już jechałem tą drogą ale wtedy była strasznie zła nawierzchnia. Od tego czasu nieco się zmieniło i pierwsze kilkaset metrów podjazdu dostało nowy dywanik. W końcówce już jednak stara, nierówna nawierzchnia. Ruch na tej drodze był niewielki i mimo tego, że jechałem dłużej niż zwykle nie żałowałem, że zahaczyłem o tą dróżkę. Podjazd na Przegibek poszedł mi całkiem nieźle, od ostatniej wizyty w górach minęło 10 dni z bardzo nieregularną jazdą. W końcówce podjazdu dojechałem do jakiegoś kolarza który od razu przyśpieszył i dojechał do szczytu przede mną, różnica miedzy nami była jednak spora, ja wjechałem spokojnie a on na szczycie prawie spadł z roweru, pomijam już fakt, że ja wykonywałem więcej obrotów korbą na minutę używając jednej nogi a on dwóch. To nie pierwsza taka akcja na tym podjeździe i nie robi to już na mnie wrażenia, dla rozluźnienia zjechałem jeszcze 300 metrów w kierunku Międzybrodzia i zawróciłem. Na zjeździe starałem się jechać szybko, nie hamowałem na łukach ale brakowało szybkości i cały zjazd wyszedł bardzo średnio. Wracając do domu znowu dołożyłem sobie jednej podjazd, na ostatnim zjeździe znów mogłem o szybkiej jeździe zapomnieć z dobrze znanego powodu.

Roztrenowanie 2

Wtorek, 20 października 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: 35.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:23 km/h: 25.30
Pr. maks.: 58.00 Temperatura: 12.0°C HRmax: 176176 ( 90%) HRavg 136( 69%)
Kalorie: 912kcal Podjazdy: 590m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Dużo lepsza pogoda niż w ubiegłym tygodniu zachęciła do wyjazdu z domu. Nie miałem dużo czasu i 90 minut było optymalnym czasem jaki udało się wygospodarować. Tradycyjnie już trzymałem się blisko gór i trasa oczywiście najeżona była sporą ilością podjazdów. Czułem się nieźle i dlatego na trasie postanowiłem nieco urozmaicić sobie jazdę kilkoma mocniejszymi akcentami. Najpierw jednak chciałem przejechać jeden bardzo trudny, techniczny odcinek prowadzący w dół. Moja jazda skończyła się już na samym początku gdy dojechałem do wolno jadącego samochodu którego nie dało się wyprzedzić. W połowie musiałem się nawet zatrzymać i nawet dobra końcówka nie była w stanie zmienić obrazu sytuacji. Kolejny odcinek również prowadził w dół, przejechałem go już setki razy ale ten był najszybszy, to tylko zasługa wiatru bo nie starałem się szybko jechać. Po kilku kilometrach główną drogą gdzie nie czułem się pewnie wśród samochodów uciekłem w boczne drogi. Pierwszy wymagający podjazd na trasie pokonałem mocno, poczułem się zbyt pewnie i zacząłem go z blatu ale gdy pojawiło się wysokie nachylenie przystopowało mnie, musiałem zrzucić z blatu wytracając rytm i tracąc kilka sekund na ponowne rozpędzenie się, później jechałem już mocno na twardym obrocie. Ujechałem się ale przynajmniej poczułem, że żyję. Dosyć długo dochodziłem do siebie po mocnej jeździe, kolejny podjazd również był stromy ale tym razem wjechałem możliwie wolno. Odpoczywałem na całym zjeździe i początku kolejnego, mniej znanego podjazdu. W połowie odcinka prowadzącego w górę nachylenie wzrosło i zarazem musiałem z siebie dawać więcej. W sumie czułem się już zmęczony ale dołożyłem jeszcze dwa podjazdy zataczając pętlę. Po zjeździe na którym zmagałem się z mocnymi podmuchami przeciwnego wiatru karta się odwróciła i wiało mocno w plecy. To zachęciło mnie do zafiniszowania na kolejnym krótkim podjeździe, zacząłem w momencie gdy droga zaczęła piąć się do góry, mocno cisnąłem cały podjazd i przed skrzyżowaniem zwolniłem chcąc skręcić w lewo, wyhamowałem do zera. Źle oceniłem segment i najlepszy czas straciłem tylko dlatego, że ruszyłem przed początkiem segmentu a zwolniłem przed końcem segmentu. Kolejny podjazd charakteryzował się niezbyt dobrą a miejscami bardzo złą nawierzchnią. Do domu wróciłem dobrze znaną drogą z podjazdami, walcząc ze zmiennym wiatrem który raz pomagał, raz utrudniał jazdę. Krótki wyjazd z mocnymi momentami, idealny na roztrenowanie.

Puchar Równicy 2020

Sobota, 10 października 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: 5.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:16 km/h: 18.75
Pr. maks.: 39.00 Temperatura: 15.0°C HRmax: 188188 ( 96%) HRavg 179( 91%)
Kalorie: 273kcal Podjazdy: 380m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatnia czasówka w tym roku. Byłem bardzo zmotywowany do startu ponieważ Równica to jeden z moich ulubionych podjazdów i zwykle na tej górze jestem w stanie dać z siebie więcej niż na innych podjazdach w okolicy. Ostatnie treningi były obiecujące, wywnioskowałem, że nogi podają nieźle i wciąż tkwi w nich dużo mocy. Zdecydowałem się na dojazd do Ustronia na rowerze, kilka rzeczy już po kilku minutach jazdy mówiło, że jest to mój dzień. Zwykle gdy mam wysokie tętno przed startem później jestem w stanie dać z siebie wiele, tak tez było tym razem, nie miałem również problemu z doborem przełożenia i trzymaniem równej kadencji. Takie drobiazgi u mnie robią dużą różnice. Jedyne co działało na moją niekorzyść to pogoda a raczej temperatura, znacznie lepiej czuje się gdy jest ponad 20 stopni. Przy niższych wskazaniach często się szybko wychładzam i nie chciałem doprowadzić do takiej sytuacji. Do ustronia dojechałem w spokojnym tempie i byłem tam szybciej niż zakładałem. Chwilę przerwy wykorzystałem na odbiór pakietu startowego i rozmowy z kolegami klubowymi. Czułem się nieźle i postanowiłem wydłużyć maksymalnie rozgrzewkę, nie widziałem sensu pojawiania się na starcie szybciej niż kilka minut przed startem. Nie miałem pojęcia, że wystąpią aż takie komplikacje i starty będą przyśpieszone. Przez godzinę cały czas kręciłem, najpierw luźno a później trzeba było nieco przygrzać nogę, schemat rozgrzewki znam już na pamięć i dzisiaj szło wszystko z automatu.. Dobrane obciążenie nie było za duże bo nie miałem najmniejszych problemów z utrzymaniem mocy. Około 10 minut przed startem bylem już w zasadzie gotowy do jazdy i gdybym przyjechał już na start to po chwili bym startował. Odczekałem jednak kolejne 5 minut i przyjechałem na start w momencie gdy ruch był już otwarty. Pozwolono mi startować bo skąd miałem niby wiedzieć, że zaszły jakieś zmiany, sytuacja jest jaka jest, lepiej ograniczyć kontakty z innymi do minimum i dlatego rozgrzewałem się z dala od linii startu.
Chwila minęła zanim wystartowałem, cudem udało się dokonać tego przed kolejką samochodów. Nie ruszyłem zbyt mocno, przez chwilę zastanawiałem się czy wpiąłem blok czy nie. Nie zdążyłem się rozpędzić i już pojawiła się ścianka. Powoli redukowałem przełożenia i szybciej niż myślałem zrzuciłem z blatu. Jechałem dosyć mocno ale nie było komfortowo bo musiałem trzymać się prawej strony a samochody już zaczęły mnie wyprzedzać. Jechałem mocno, momentami powyżej 400 Wat, chciałem jak najszybciej pokonać ten nielubiany przeze mnie odcinek, zrobiło się nerwowo, słyszałem klaksony samochodów jakbym to ja był zawalidrogą. Informacja o zamkniętej drodze między 11 a 12 była podana już wcześniej, do 12 było jeszcze 20 minut, wystarczająco abym dostał się na Równicę. Byłem prawdopodobnie jedyną osobą na czasówce która jechała wśród samochodów i to bardzo przeszkadzało. Skupiłem się na równej i mocnej jeździe. Bardzo dobrze pokonałem odcinek brukowy. Za kostką miałem niezły czas a bardziej odpowiadająca mi część podjazdu dopiero się zaczęła. Jechałem bardzo równo, mocno i efektywnie, sekundy leciały ale dystansu też szybko ubywało. Przez moment miałem nieco więcej komfortu bo zjeżdżający z góry kolarze nie pozwolili kierowcom na wyprzedzanie. Na łuku w lewo nieco zwolniłem, złapałem oddech i znów przyłożyłem. Za łukiem zaczęły mnie wyprzedzać samochody, nieco wybiło mnie to z rytmu ale gdy nawierzchnia się poprawiła już to nie przeszkadzało. Ciężko było mi się zorientować jak wygląda moja jazda na tle innych, brakowało tego porównania na co bardzo liczyłem. Inne miejsce startu niż to z którego zwykle zaczynam podjazd też nie sprzyjało porównaniom. Miałem się na czym skupić i trzymałem dalej tempo, kadencję, moc. Po 3 kilometrach zrobiło się niebezpiecznie, kierowcy zaczęli mieć do mnie pretensje, że blokuję ruch. Informacja o zamknięciu drogi miedzy 11 a 12 była podana kilka dni wcześniej, dla dobra kierowców otworzono ją 20 minut szybciej i to ja byłem poszkodowany w tej sytuacji. Na szczęście nie musiałem zwalniać i mogłem jechać swoje aż do ostatniego łuku w lewo, tam już był korek i miałem dwa wyjścia, zatrzymać się lub próbować przepchać do przodu, pewnie przedostałem się do przodu, kawałek dalej strażacy kierowali ruchem. Trochę przyblokowało to samochody ale nie na długo, wystarczającą motywacją był dla mnie fakt, że jak najszybciej chciałem być na mecie aby poczuć się bezpiecznie bo nerwowość kierowców sięgała już zenitu. Zupełnie nie rozumiałem dlaczego tak się stało i nie byłem w stanie się z tym pogodzić. Gdy zbliżałem się do wypłaszczenia planowałem dołożyć nieco Watów i wrzucić blat. Niestety nie byłbym w stanie tego dokonać ale również nie jechałem wolniej i słabiej niż wcześniej. Po dojeździe do wypłaszczenia było jeszcze gorzej, do samochodów doszli piesi a także kolarze jadący w przeciwnym kierunku, jechałem możliwie mocno ale momentami dużym slalomem, raz musiałem przyhamować, najgorsi byli kolarze którzy po przejechaniu trasy nie uszanowali tego, że inni jeszcze jadą, na poprzednich kilometrach straciłem może kilka sekund, na wypłaszczeniu również ale wiem, że ze swojej strony zrobiłem wszystko na co mnie stać. Na finisz brakło mi motywacji ale na tym straciłem może sekundę ale inni mogli mieć podobnie bo pieszych zwykle na Równicy jest sporo. Po wjeździe na metę szybko doszedłem do siebie. Tydzień temu nie byłem zadowolony ze swojej jazdy, tym razem było inaczej. Moja jazda była równa, mocna i efektywna, trzymałem cały czas równą i wysoką kadencje. Nie miałem z tym problemu a to oznacza, że miałem dobry dzień i go wykorzystałem. Po tego typu drobiazgach jestem w stanie szybko ocenić swoją dyspozycje a ta tego dnia była kapitalna. Po sprawdzeniu wyników byłem bardzo zaskoczony, okazało się, że wykręciłem drugi czas dnia, słabszy jedynie od piekielnie mocnego Alexea Kmetsa zostawiając za plecami m.in. zawodnika z młodzieżowego składu Team Novo Nordisk Development Przemysława Kotulskiego czy obiecujących juniorów z KS Żory. Skupiłem się na sobie, na tym czego mam pilnować i trzymając się założeń zrobiłem swoje. Nie myślałem o wyniku przed startem ani nie przejmowałem się faktem, że jestem zaliczany do grona faworytów. Pod wieloma względami jest to moja najlepsza czasówka, nigdy nie byłem tak mocny jak w tym roku, potwierdziłem to m.in. na kilku ostatnich czasówkach gdzie za każdym razem byłem w najlepszej 6 klasyfikacji, dawno nie jechałem tak równo zarówno pod względem mocy i kadencji, nie brakowało mi sił ani nie miałem najmniejszego kryzysu. Sytuacja na starcie i trasie nie wpłynęła znacząco na przebieg mojej walki z czasem na podjeździe na Równicę. Już wiele razy mówiłem, że podjazd na Równicę należy do moich ulubionych i zwykle jestem w stanie wydobyć ze swojego organizmu wszystkie rezerwy i tym razem też tak było. Moc z podjazdu jest nieco lepsza niż tydzień temu na czasówce. Ponad 2 lata czekałem na kolejne podium Open w Road Maraton, wtedy byłem drugi w mało licznej stawce, teraz obsada była mocniejsza i wyrównałem osiągnięcie z 2018 roku gdy w interwałowej czasówce w Wilczycach byłem drugi. Na ostatniej czasówce w Wiśle brakła niecała sekund do Top3. Na takie zwieńczenie życiowego sezonu właśnie liczyłem. Jest duża motywacja przed kolejnym miejmy nadzieje obfitującym w większą ilość imprez rowerowych sezonem. Teraz pora na prawdziwe roztrenowanie i przerwę od roweru która w moim przypadku jest konieczna.


Test

Piątek, 9 października 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 16.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:38 km/h: 25.26
Pr. maks.: 49.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 171171 ( 87%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 356kcal Podjazdy: 250m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Krótki wyjazd po dokładnym czyszczeniu, smarowaniu i sprawdzeniu roweru. Znalazłem jeszcze mniej zużyte okładziny do obręczy karbonowych i zmieniłem koła. Z ciekawości zważyłem rower i wyszło dokładnie 7 kilogramów z torebką podsiodłową i uchwytem na licznik. Nie miałem zbytnio czasu i zdecydowałem się na około 40 minutową jazdę. Podczas przejażdżki planowałem trzy 2 minutowe akcenty w 5-6 strefie mocy. Noga całkiem nieźle podawała od samego startu. Pierwszy zryw zacząłem zbyt asekuracyjnie, po kilkunastu sekundach złapałem jednak odpowiedni rytm aby około sekund przed końcem zostać zablokowany przez samochody na wąskiej drodze. Pierwszy akcent zakończył się fiaskiem. Dwa kolejne jednak były już dobre, mocne równe. Wyszedł ż jeden fajny zjazd ale by równowaga była zachowana na ostatnim udem uniknąłem zderzenia z sarną. Musiałem gwałtownie hamować i jakoś się wybroniłem. Kolejna sytuacja z której wychodzę obronną ręką, kiedyś pewnie szczęścia braknie. Najważniejsze że noga i sprzęt sprawdzony. Samopoczucie lepsze niż tydzień temu. W powietrzu czuć już jesień i pora myśleć o końcu sezonu.



Rozjazd 35

Niedziela, 4 października 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 40.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:47 km/h: 22.43
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 19.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 659kcal Podjazdy: 620m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Plany na ten dzień zmieniały się wielokrotnie Ostatnie z nich nie zakładały wyjazdu na rower ale pojawiło się około godzinne okno czasowe które postanowiłem wykorzystać. Wciąż mocno wiało z południa, nie miałem planu na trasę ani ochoty na mocne podrygi wiec pojechałem w luźnym tempie w kierunku Ustronia. Wybrałem jak zazwyczaj trasę z największą ilością podjazdów, możliwie blisko gór gdzie wiatr jest mniej odczuwalny. Wyjeżdżając z domu było ciepło ale wiatr skutecznie obniżał temperaturę odczuwalną. W ostatniej chwili wróciłem się po rękawki. Jak mocno wiało przekonałem się już w momencie gdy ruszyłem z miejsca. Generując około 200 Wat miałem problem aby jechać powyżej 10 km/h. Momentami dało się szybciej jechać ale 20 km/h wskakiwało na licznik rzadko. Mogłem próbować szybko zjeżdżać ale na drogach było sporo pieszych i przyśpieszanie nie miało sensu bo po chwili musiałem hamować. Było mokro, drogi strasznie zanieczyszczone i szkoda mi było klocków hamulcowych wiec i zjazdy sobie odpuściłem. Wody było sporo i nawet mimo bardzo wolnej jazdy ubrudziłem rower. Na następnym zjeździe złapałem nieco wiatru w plecy ale nie wykorzystałem go mogąc jechać dużo szybciej. Na taki wiatr musiałem później długo czekać i po chwili znów walczyłem z silnymi podmuchami. Ciężko się jechało mimo tego, że starałem się nie szarżować tempa, na drogach poro liści, gałęzi a nawet konarów drzew i wiele razy musiałem hamować. Najgorzej wygadała sytuacjaGrodźcu gdzie na około 100 metrowym odcinku nie było czystegofragmentu jezdni. Jadąc środkiem pod kołami był żwir a po bokach rzeki przykrywające w całości opony. Jakoś przejechałem ten odcinek brudząc jeszcze bardziej rower, później już było czyściej na drodze ale pod wiatr co bardzo przeszkadzało na zjeździe który zwykle był szybki. Dużo czasu zajął mi dojazd do ronda w Górkach, zwykle byłem tam 5-10 minut szybciej. Miałem jednak jeszcze czas aby dołożyć kilka kilometrów, zrobiłem około 5 kilometrową pętelkę z jednym podjazdem i sporą ilością złej jakości nawierzchni, nawet na głównej drodze asfalt był łatany i nierówny. W końcu dojechałem do momentu w którym miałem jechać już z wiatrem w kierunku Bielska. Podjazd w Górkach był najtrudniejszy na trasie, wrzuciłem co mam ale i to okazało się za mało aby nie przepychać. Mimo przeszkód wróciłem tą samą drogą do Grodźca. Nagrodą miał być szybki zjazd ulicą Solarską, z wiatrem w plecy. Początek zjazdu wyglądał nieźle technicznie i nawet szybko a później musiałem niestety hamować i odpuściłem, miałem jeszcze zapas czasowy i dołożyłem jeden wymagający podjazd którego w tym roku jeszcze nie zaliczyłem. Nie ukrywam, że podjazd dał mi w kość, może dlatego, że jechałem najwolniej jak się da i brakowało przełożenia. Znowu zjazd nie był szybki z podobnych powodów jak wcześniej czyli sporo zanieczyszczeń na drodze przez które nie dało się szybko wchodzić w zakręty. Udało się za to szybko zjechać w kierunku Świętoszówki i wykorzystać szybkość na podjeździe. Później skręciłem w bardziej boczne drogi i walcząc ze zmiennym wiatrem kierowałem się już do domu. Na przedostatnim, bardzo technicznym zjeździe dokonałem rzeczy niemal niemożliwej, jechałem dużo wolniej niż pod górę, momentami poniżej 10 km/h. Powodem były tłumy pieszych i dwa samochody które zaplątały się między nimi, odechciało mi się już jazdy ale nie skróciłem trasy. Miałem jeszcze około 15 minut czasu ale nie wykorzystałem go na wydłużenie jazdy. Dzięki tej jeździe mogłem sobie zrobić wolne od roweru w poniedziałek.

Ponikiew Time Trial 2020

Sobota, 3 października 2020 Kategoria 0-50, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: 6.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:12 km/h: 30.00
Pr. maks.: 37.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 190190 ( 97%) HRavg 180( 92%)
Kalorie: 206kcal Podjazdy: 170m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Od ostatniego startu minęły trzy tygodnie, w tym czasie starałem się utrzymać regularność treningów. Nie było to łatwe i dopiero ostatni tydzień był gorszy. Mimo to postanowiłem wystartować w czasówce organizowanej przez Klub Sportowy Aquila Peleton Wadowice. O tej imprezie usłyszałem już w 2018 roku, wtedy nie pasował mi termin. Po raz pierwszy pojawiłem się na starcie w 2019 roku, organizacyjnie wszystko było dopięte na ostatni guzik i już wtedy mogłem powiedzieć, że ta czasówka znajdzie stałe miejsce w moim kalendarzu. Tegoroczna edycja zapowiadała się obiecująco, jedną z widocznych zmian jest elektroniczny pomiar czasu mówiący o tym, że impreza się rozwija. Obstawa zawodów była bardzo podobna jak rok temu, zarówno ilościowo jak i jakościowo, przed startem był jeden wyraźny faworyt ale to nie on odgrywał najważniejszą role tylko utrudniający wszystkim jazdę południowy wiatr który raz zawiewał bardziej ze wschodu, raz z zachodu.
Przed startem nie miałem żadnych oczekiwań. Po słabym tygodniu postanowiłem dojechać na start na rowerze nadrabiając braki treningowe, jechałem w miarę spokojnie ale nie odmówiłem sobie okazji do zaliczenia podjazdu na Przegibek. Początek był trudny, byłem bardzo niezadowolony ze swojej dyspozycji, jednak im bliżej Wadowic tym jechało się lepiej. Po drodze nie obyło się bez kilku niespodzianek, m.in. połamanych drzew tarasujących drogi czy remontu mostu w Andrychowie. Nie wpłynęło to jednak na wydłużenie czasu dojazdu i w biurze zawodów pojawiłem się planowo o 13:15. To wystarczyło aby znaleźć się w połowie listy startowej. Do startu miałem jeszcze 90 minut. Czas szybko zleciał, najpierw na jedzeniu, pogaduchach z dawno nie widzianymi znajomymi z innych zawodów czy wreszcie na rozgrzewce. Rozgrzewka była bardzo dokładna i efektywna. Na start przyjechałem dobrze przygotowany ale nie liczyłem na cuda.
Często miałem problem z efektywnym wystartowaniem ale tym razem ruszyłem szybko, pewnie i mocno. Po kilkudziesięciu sekundach jednak spuściłem z tonu i starałem się złapać rytm i trzymać równą kadencje, było to bardzo trudne i moja jazda była mniej lub bardziej szarpana. Wydawało mi się, że słabo jadę, na pierwszym trudniejszym fragmencie trasy prędkość spadła poniżej 30 km/h i później ciężko się było już rozkręcić i zamiast 35-37 km/h doszedłem do 34 km/h. Po trzech kilometrach już nawet tyle nie byłem w stanie utrzymać, pracowałem cały czas mocno i myślami byłem już na ostatnim kilometrze gdzie było bardziej odpowiadające mi nachylenie, przed wjazdem na trudniejszy odcinek byłem po około 9 minutach. Do tego momentu wyprzedziłem dwie osoby co niewiele mówiło o jakości mojej jazdy. Czułem już zmeczenie, jechało się ciężko ale dałem z siebie maksimum na ostatnich 1300 metrach podjazdu, doping przed metą wyzwolił ze mnie wszystkie moce i zafiniszowałem. Blisko minutę dochodziłem do siebie po czasówce, ujechałem się, rok temu miałem lepszą moc ale 15 sekund gorszy czas. Po 2 minutach i uzupełnieniu poziomu płynów dowiedziałem się, że mam najlepszy czas i ponad 10 sekund lepszy niż drugi. Na końcowe wyniki jeszcze musiałem poczekać bo jeszcze około 30 osób nie dotarło do mety. Nie czekałem jednak na dojazd wszystkich i spokojnie zjechałem na dół. Warunki wciąż były trudne i wszyscy walczyli ze zmiennym wiatrem. Kilkanaście minut oczekiwania na wyniki minęło szybko i byłem już pewny, że po 10 latach startów, wielu miejscach na podium w kategorii i kilku w OPEN po raz pierwszy wykręciłem najlepszy czas na czasówce. Kolejny dowód na to, że obecny sezon jest dla mnie życiowy. Ze swojej jazdy nie jestem w pełni zadowolony ale w tym wypadku nie ma co wyciągać z tego wniosków skoro wystarczyło to aby być najszybszym.
Organizacja imprezy stała na wysokim poziomie. Niskie wpisowe, bogaty pakiet startowy, optymalne zabezpieczenie trasy, dobra atmosfera i sponsorzy. Pod tym względem ląduje w czołówce tych w jakich miałem okazje brać udział.

Trening 122

Piątek, 2 października 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 18.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:41 km/h: 26.34
Pr. maks.: 48.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 175175 ( 89%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 441kcal Podjazdy: 300m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Krótki wyjazd w celu sprawdzenia nogi i sprzętu przed sobotnią czasówką. Zastanawiałem się czy warto założyć karbonowe koła i lemondke, nie miałem na to czasu. Ustawienie lemondki zwykle zajmowało 1-2 dni a na tej ramie jeszcze z nią nie jechałem i pozostałem przy zwykłych kołach i kierownicy. Nogi ostatnio nie pracowały tak dobrze jak przed Tatra Road Race i nie oczekiwałem cudów. Wyjechałem w kierunku Jaworza bo na Przegibek czasu nie było i trzy razy przepaliłem tłoki. Pierwszy mocny zryw zacząłem mocno i utrzymałem do końca. Przed kolejnym miałem chwile na odpoczynek ale chyba za krótką bo nie byłem w stanie się zregenerować. Drugi podjazd już dłuższy również poszedł nieźle ale znów długo dochodziłem do siebie. Przed ostatnim olejna przerwa ale niewystraczająca. Popełniłem błąd i jechałem za mocno co wpłynęło na samopoczucie Ostatni podjazd był o 30 sekund krótszy niż drugi i tyle samo dłuższy niż pierwszy, moc się zgadzała wiec nie było powodów do narzekań. Sprzęt działał jak należy i specjalnie nie wydłużałem jazdy. Chciałem jeszcze zrobić jeden zjazd ale jak z bocznej wjechał samochód wprost przed je przednie koło to zrezygnowałem. Wracając do domu już określiłem taktykę na sobotnią czasówkę, przyjechać na start, rozgrzać się odpowiednio, wystartować, przejechać i dopiero myśleć o wyniku, zwykle dochodziłem do startu inaczej i zazwyczaj czułem niedosyt.


Trening 121

Wtorek, 29 września 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 28.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:07 km/h: 25.07
Pr. maks.: 51.00 Temperatura: 818.0°C HRmax: 179179 ( 91%) HRavg 145( 74%)
Kalorie: 11kcal Podjazdy: 490m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Krótki wyjazd w przerwie od deszczu. Przed wyjazdem przełożyłem korbę do drugiego roweru zaoszczędzając kilka minut na przekładaniu miernika mocy. Ubrałem się nieodpowiednio bo w ciuchy przeciwdeszczowe w których było bardzo niewygodnie. Na rozgrzewce nie przeszkadzało to ale przed właściwym treningiem rozebrałem nogawki i kurtkę, schowałem do reklamówki i położyłem w niewidocznym miejscu. Przez ponad 20 minut planowałem pokonać kilka jazdy 800 metrowy odcinek w dwóch kierunkach. Byłem dobrze rozgrzany i nie przeszkadzało mi nawet zimno i bardzo trudne warunki na trasie, sporo wody, piachu i błota. Dawno nie miałem okazji jeździć w takich warunkach których za bardzo nie lubię. Planowałem trzymać kadencje około 80 i w miarę stałą moc, liczyłem na 5 powtórzeń i z takim założeniem rozpocząłem pierwsze. Po 5 znalazłem jednak motywacje na jeszcze jedno. Zacząłem bardzo mocno i myślałem, że uda się utrzymać wyższą moc ale brakło. W tych warunkach nie dało się jechać szybciej, w poprzednich latach również trenowałem na tym odcinku i wtedy generowałem minimum 10 Wat mniej ale wjeżdżałem kilka sekund szybciej. Po 6 podjazdach zatrzymałem się i ubrałem, w sumie nie miało to sensu, byłem cały mokry i brudny a rama zmieniła barwę z białej na brązową. Po zjeździe zdecydowałem, że zaliczę jeszcze dwa podjazdy około 90 sekundowe. Pierwszy z nich rozpocząłem mocno ale później wyszło, że wybrałem złe przełożenie i brakowało mnie w końcówce. Ostatni podjazd był bardzo podobny z tą różnicą, że brakło mnie w końcówce i odpuściłem zbyt szybko. Trening był krótki ale bardzo intensywny, gdyby było więcej czasu to dokręciłbym jeszcze do 100 TSS. Ten wyjazd nie miał zbyt dużego sensu, dużo ciuchów do prania i rower do czyszczenia na co musiałem poświęcić ponad godzinę i dlatego był to jedyny wyjazd przy niepewnej pogodzie.


Rozjazd 33

Czwartek, 24 września 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 32.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:25 km/h: 22.59
Pr. maks.: 61.00 Temperatura: 19.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 511kcal Podjazdy: 530m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Spokojny wyjazd dla rozluźnienia i odstresowania. Znowu pojechałem na Przegibek ale bez żadnego celu, nie skupiałem się na niczym, technice czy szybkości zjazdu ani innych elementach potrzebnych do poprawy efektywności jazdy. Wyjechałem o podobnej porze jak dzień wcześniej i znowu musiałem walczyć z dużym ruchem na drogach. W kilku miejscach musiałem mocno hamować zdzierając resztki okładzin hamulcowych. Jechało się jakby lepiej niż w poprzednich dniach, dużym utrudnieniem oprócz samochodów i pieszych była spora ilość liści czy żołędzi zalegająca na drogach czy chodnikach. Nie czułem się komfortowo na drodze i dlatego z ulgą zjechałem na ścieżkę rowerową, gdzie się tylko dało jechałem ścieżką. Podjazd na Przegibek poszedł mi całkiem sprawnie, w końcówce gdzie tradycyjnie miałem coś zjeść dojechałem do wolno jadącego kolarza, szybko siadł mi na koło i z niego wyszedł wykonując gest jakby ograł mnie na finiszu po zwycięstwo na jakimś wyścigu, do tego nie pasował tylko jeden drobny szczegół, ja się nie ścigałem i jechałem możliwe wolno. Przed zjazdem zaczekałem aż odjedzie by nie mieć z nim styczności na zjeździe. Pojechał na Międzybrodzie i spokojnie mogłem zjechać do Bielska. Na zjeździe nie skupiałem się na technice ale wszystkie zakręty pokonałem z automatu i wyszło całkiem nieźle, gdybym dokręcał na prostych to zjazd byłby naprawdę dobry. W Straconce też nie szalałem w dół i znów zjechałem na ścieżkę rowerową, tam spora ilość rowerów i hulajnóg elektrycznych ale poradziłem sobie z nimi sprawnie i szybko. Wracając do domu obserwowałem zachowanie innych i próżno znaleźć uczestnika ruchu drogowego który nie złamał przynajmniej jednego przepisu, ja również nie byłem wyjątkiem. Pojechałem rozładować stres ale w 100 % się to nie udało. Pora chyba kończyć ten sezon i odpocząć.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 7832 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 9586 km
Evo 2 7927 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum