Wpisy archiwalne w kategorii
50-100
Dystans całkowity: | 88201.50 km (w terenie 1623.50 km; 1.84%) |
Czas w ruchu: | 3228:44 |
Średnia prędkość: | 26.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 936858 m |
Maks. tętno maksymalne: | 202 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (89 %) |
Suma kalorii: | 1802528 kcal |
Liczba aktywności: | 1289 |
Średnio na aktywność: | 68.43 km i 2h 33m |
Więcej statystyk |
Trening 44
Środa, 25 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 65.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:07 | km/h: | 30.71 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 145( 74%) |
Kalorie: | 1577kcal | Podjazdy: | 540m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny trening nadrabiający braki. Tym razem jazda w grupie, tempo wyścigowe i wyciąganie wniosków. Przed treningiem krótka rundka po okolicy z małym przepaleniem. Na miejscu zbiorki ponad 20 osób a po starcie dołączyło jeszcze kilka osób i było nas około 30. Powinny być dwie grupy ale ja tam nie miałem nic do gadania i jechaliśmy jedną dużą grupą. Trzymałem się w miarę z przodu i to była już duża zmiana bo zwykle ubezpieczałem tyły. Gdy dojechaliśmy do podjazdu to sporo osób ruszyło do przodu i trochę się wszystko porozrywało i byłem już na tyłach. Po zjeździe do Międzyrzecza zjechaliśmy się ponownie w grupę. Przed dojazdem na start rundy dołączyła jeszcze 4 z Jafi Sport. Pierwsza runda miała być rozpoznawcza i po w miarę spokojnym początku poszedł gaz. Na przodzie było to płynne przyśpieszenie a dla nas z tyłu to było szarpanie. Chciałem przebić się do przodu i zorientowałem się, że już wszystko się podzieliło, koledzy też nie ułatwiali zadania, straciłem trochę sił. Po rondzie w Ligocie zrobiło się luźniej i trudniej. Od czoła odpadali kolejni kolarze i gdy z przodu zostało 7 osób, we dwóch udało się dojechać do czoła. Na podjeździe dwóch zawodników z Jafi Sport odpadło i było nas 7. Po zjeździe już tylko 6 i tak wjechaliśmy na rundę 2. Dołączył Przemek Szlagor i zaczęła się równa jazda po zmianach, nie odstawałem od reszty i całą 7 pracowaliśmy równo. Za rondem po skończonej zmianie lekko odstałem od kolegów i już myślałem, że nie dogonię grupy. Uratowała mnie ciężarówka która spowolniła trochę grupkę i doskoczyłem. Podjazd poszedł średnio, nie brakło mnie, ale rezerw już raczej nie było. Trzecia runda była trochę wolniejsza, zmiany dalej równe i do podjazdu było dobrze. Na podjeździe się utrzymałem i lekko odpuściłem, zrobiła się przerwa i już nie dogoniłem. Czwartą rundę przejechałem samotnie spokojniejszym tempem, udało się przed drugą grupą. Zmiana rundy pomogła mi bardzo, na starej traciłem kontakt już w Landeku a tutaj potrzebowałem 3 rund. Noga jest dobra, jeszcze trochę więcej samozaparcia i może w przyszłości uda się dojeżdżać do mety w czołówce. Najwięcej tracę na łukach i zakrętach i nad tym muszę pracować. Kolejny trening w piątek i solidny trening podjazdów, różnych, długich a także krótszych i sztywniejszych.
Trening 42
Niedziela, 22 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 53.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 28.65 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 184184 ( 94%) | HRavg | 122( 62%) |
Kalorie: | 1200kcal | Podjazdy: | 470m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na ten dzień miałem sporo możliwości, wyścig w Czechach, trening z TwomarkSport, samotny trening w górach lub rozjazd. Po wyjeździe postanowiłem jechać spokojnie przez maksymalnie 2 godziny. Tętno dużo niższe niż na sobotnim wyścigu, nie byłem całkowicie wypoczęty. Noga kręciła nieźle i w Kaniowie zrobiłem trochę mocniejszy akcent. Z Bestwiny do Janowic pojechałem nieznaną drogą, na mapie wyglądała obiecująco i taka też była. Jazda do domu miała być całkowicie spokojna, tak by było gdyby nie szczeniackie zachowanie jednego kierowcy. Strąbił mnie i zaczął rzucać wyzwiskami, niedaleko z przodu był autobus i była szansa by dogonić ten samochód. Pojechałem bardzo mocno i na szczycie go złapałem i powiedziałem co o nim myślę. Dalsza jazda już spokojna.
Puchar Równicy 2018
Sobota, 21 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: | 56.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 27.54 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 190190 ( 97%) | HRavg | 175( 89%) |
Kalorie: | 1833kcal | Podjazdy: | 1260m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy poważny sprawdzian w tym roku. Mam mieszane uczucia po wyścigu, wyciągnąłem sporo wniosków i wiem, że trochę rzeczy muszę poprawić. Organizacyjnie nie było tragedii, ale runda honorowa i miejsce startu ostrego to jest według mnie nieporozumienie. Wpuszczenie rozpędzonego peletonu na wąską dróżkę mija się z celem, to jest dobre dla maksymalnie kilkudziesięcioosobowej grupy o zbliżonym poziomie sportowym, a nie dla ponad 200 osobowego peletonu o bardzo zróżnicowanych możliwościach.
Po dobrej rozgrzewce przyjechałem na start. Było niecałe 30 minut do startu a sektor już w połowie pełny, wracając z rozgrzewki zauważyłem kilka osób z czołówki jeszcze się rozgrzewających, nie wiem jakim trafem znaleźli się na starcie z przodu, widać dalej w peletonie są równi i równiejsi. Dla mnie pozostało miejsce w 2/3 stawki i nie była to komfortowa pozycja startowa. Większość rywali była z przodu i czekała mnie jak zwykle bywa przepychanka do przodu po starcie.
Start nastąpił z minutowym opóźnieniem i od razu nie mogłem się wpiąć, kilka pozycji w plecy, wyjazd z rynku też nie najlepszy i utrata kolejnych pozycji, kiedy w końcu wyjechaliśmy z centrum, mijając rondo, przejazd kolejowy, znalazłem lukę i zaczynałem przesuwać się do przodu aż w pewnym momencie pojawił się samochód jadący z naprzeciwka, nie mam pojęcia skąd on się tam wziął, wiem tylko tyle, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nadrobiłem ponad 10 miejsc a przy zwężeniu straciłem 20 i byłem już prawie w ogonie stawki. Później też nerwowo i tak dojechaliśmy do startu ostrego. Czołówka już była na krótkim podjeździe a ja i kilka innych mocnych zawodników jeszcze nie skręciła w boczną drogę. Jak zwykle na tym krótkim podjeździe był zator i musiałem się nawet zatrzymać, był to mój najwolniejszy wjazd na ten krótki podjazd a dla większości osób był najszybszy. Na wąskiej dróżce ciężko było wyprzedzić kogokolwiek i odrabiać mogłem dopiero na ul. Szpitalnej. Przyśpieszyłem ile mogłem, tętno od razu ponad 180, moc wysoka ale na początku to nic dziwnego. Patrząc na to kogo wyprzedzam to mogłem od razu zjechać z trasy i nie męczyć się na rundach, bo szans na rezultat odpowiadający moim obecnym możliwościom nie miałem żadnych. Po przejechaniu maty znajomy wołał, że tracimy już minutę do czołówki. Minuta straty na dosłownie 3 kilometrach wyścigu jest już raczej nie do odrobienia. Z mojej taktyki musiałem zrezygnować i goniłem dalej, gdy było lekko w górę to odrabiałem, na zjeździe o dziwo nie straciłem i na dłuższym podjeździe też przesuwałem się do przodu. Wyprzedzałem kolejne osoby w tym takie co na metę dojechały nawet około 30 minut za mną, na tym podjeździe dogoniłem 2 grupę a moje tempo zbytnio nie odbiegało od czołówki. Na chwilę chciałem odpocząć z tyłu to od razu zrobiła się przerwa i nie miał kto spawać, znowu zacząłem pracować i zniwelowałem starty. Na zjeździe stawka się rozciągnęła i po skręcie na ul. Spokojną udało się połączyć w jedną grupę. Przed wjazdem na rundę 2 starałem się przesunąć bliżej czoła grupy by na podjeździe spróbować coś odrobić do czołówki. Podkręciłem tempo na tyle, że zostało nas może 5 czy 6 i przejeżdżając drugi raz matę pomiarową starta wynosiła około półtorej minuty. Widziałem niedaleko z przodu około 20 osobową grupę i miałem kolejny cel, dogonić. Na zjeździe nie poszalałem, nie patrzyłem za siebie, z przodu nie było nikogo w bliskiej odległości. Na zjeździe nie straciłem wiele i na podjeździe znowu podkręciłem tempo, udało się dogonić tą większą grupę i na moment odpocząć. Trzymałem się bliżej środka grupy i dopiero na podjeździe znalazłem się z przodu. Kiedy wyjechaliśmy na szerszą drogę, przypominałem sobie, że jeszcze nic nie jadłem a w bidonie też wody nie ubyło znacznie. Wiedziałem, że później za to zapłacę, wiec zrobiłem solidny łyk wody i w tym czasie wyprzedził mnie Darek, jechał cały czas blisko mnie, moje tempo było jednak niższe niż jego i nawet jakbym chciał to nie byłem w stanie jechać za nim. Później trochę do niego nadrobiłem i razem zjechaliśmy w kierunku bufetu. Tam jednak spory tłok i zrobiło się parę metrów różnicy, współpracy też nie było i wykorzystałem ten podjazd na uzupełnienie zapasów energii. Po podjeździe byłem sam i dosyć szybko zjechałem, dojechałem do kilku osób i chyba w 7 jechaliśmy dalej, współpraca nie była wzorowa, w 2-3 pracowaliśmy, z czego moje zmiany były najdłuższe. Na podjeździe odpuściłem lekko i trzymałem się z tyłu. Czwarte okrążenie było ciężkie, zaczynało brakować sił, motywacji i zaczynało wychodzić zmęczenie. Mimo to za bufetem udało się przeskoczyć do grupy wcześniejszej i w 5 osób jechaliśmy dalej, miałem problemy z trzymaniem koła ale jakoś udało się przetrwać ten trudniejszy okres. Na 5 rundę wjeżdżałem już w lepszej kondycji i znowu na podjazdach zaczynałem odjeżdżać rywalom. Po zjeździe złapałem butelkę wody na bufecie i ponad połowę wypiłem, złapaliśmy jeszcze dwie osoby i było nas 7. Wciągnąłem żela i miałem nadzieję, że pomoże, do pełni szczęścia brakowało tylko lepszej współpracy w grupie. Ciągnąłem niemal cały czas do momentu ataku Marcina Burzawy, nie miałem ochoty ani sił by spawać a reszta też widocznie nie była tym zainteresowana. Do podnóża Równicy dojechaliśmy razem a dalej już się podzieliło. Moje tempo było słabsze od oczekiwanego, biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenie czyli ponad 4/5 trasy narzucając tempo a zaledwie około 1/5 na kole to nic dziwnego. Wyszarpałem się nieźle i ten podjazd na metę był już tylko na dobicie. Zaraz po przejechaniu kostki skasowałem atak Marcina Burzawy i wyprzedziłem już 2 osoby z mojej kategorii wiekowej. Po chwili jednak wydarzyło się coś czego się nie spodziewałem i wolałem uniknąć. Złapał mnie skurcz w lewej nodze, lekki i krótkotrwały, ale musiałem się zatrzymać na ponad 20 sekund i dopiero mogłem jechać dalej. Jedyna rzecz z której mogłem być zadowolony na podjeździe to szybsza jazda od innych. Do wypłaszczenia dojechałem po równych 2 godzinach od startu i na oparach. Dwie osoby które dogoniłem przed samym szczytem zdołały złapać koło i zapowiadał się finisz z 3 osobowej grupki. Wyglądało to tak, że ja ich rozprowadziłem i nie miałem sił na finisz a towarzysze tylko wyszli z mojego koła. Finisz był idealnym podsumowaniem całego wyścigu, po raz kolejny stwierdzenie: "Po co dawać zmiany na trasie jak można na mecie" zostało potwierdzone, ja się napracowałem jak głupi na trasie a na finiszu zostałem zniszczony.
Z formy i nawet jazdy jestem zadowolony, przy takiej sytuacji na trasie nic więcej zrobić nie mogłem, dobry trening wyszedł a na lepsze wyścigi przyjdzie jeszcze czas, nie jest powiedziane, że osoby które teraz są w czołówce będą w niej za miesiąc czy dwa. Poziom w mojej kategorii wiekowej na tym wyścigu nie był wysoki i to 7 miejsce pozostawia niedosyt. Normalnie musiałbym zakręcić się około 10 OPEN by zająć takie miejsce. Przy lepszym początku, pewnie jechałbym pierwszą rundę w czołowej grupie, może współpraca byłaby lepsza, zachowałbym więcej sił i przy odrobinie szczęścia powalczył o podium. To są tylko moje przypuszczenia, najważniejsze, że forma idzie powoli do góry i rywale są w moim zasięgu.
Na mecie też mały chaos, zaczynało brakować wody na bufecie wiec trzeba było uzupełnić braki płynów w schronisku. Na zjeździe korki, ciągłe hamowanie i przegrzana przednia obręcz. Dobrze, że ta guma zdarzyła się już po wyścigu. Musiałem pożyczyć pompkę i wymiana trwała trochę dłużej niż zwykle.
Po dobrej rozgrzewce przyjechałem na start. Było niecałe 30 minut do startu a sektor już w połowie pełny, wracając z rozgrzewki zauważyłem kilka osób z czołówki jeszcze się rozgrzewających, nie wiem jakim trafem znaleźli się na starcie z przodu, widać dalej w peletonie są równi i równiejsi. Dla mnie pozostało miejsce w 2/3 stawki i nie była to komfortowa pozycja startowa. Większość rywali była z przodu i czekała mnie jak zwykle bywa przepychanka do przodu po starcie.
Start nastąpił z minutowym opóźnieniem i od razu nie mogłem się wpiąć, kilka pozycji w plecy, wyjazd z rynku też nie najlepszy i utrata kolejnych pozycji, kiedy w końcu wyjechaliśmy z centrum, mijając rondo, przejazd kolejowy, znalazłem lukę i zaczynałem przesuwać się do przodu aż w pewnym momencie pojawił się samochód jadący z naprzeciwka, nie mam pojęcia skąd on się tam wziął, wiem tylko tyle, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Nadrobiłem ponad 10 miejsc a przy zwężeniu straciłem 20 i byłem już prawie w ogonie stawki. Później też nerwowo i tak dojechaliśmy do startu ostrego. Czołówka już była na krótkim podjeździe a ja i kilka innych mocnych zawodników jeszcze nie skręciła w boczną drogę. Jak zwykle na tym krótkim podjeździe był zator i musiałem się nawet zatrzymać, był to mój najwolniejszy wjazd na ten krótki podjazd a dla większości osób był najszybszy. Na wąskiej dróżce ciężko było wyprzedzić kogokolwiek i odrabiać mogłem dopiero na ul. Szpitalnej. Przyśpieszyłem ile mogłem, tętno od razu ponad 180, moc wysoka ale na początku to nic dziwnego. Patrząc na to kogo wyprzedzam to mogłem od razu zjechać z trasy i nie męczyć się na rundach, bo szans na rezultat odpowiadający moim obecnym możliwościom nie miałem żadnych. Po przejechaniu maty znajomy wołał, że tracimy już minutę do czołówki. Minuta straty na dosłownie 3 kilometrach wyścigu jest już raczej nie do odrobienia. Z mojej taktyki musiałem zrezygnować i goniłem dalej, gdy było lekko w górę to odrabiałem, na zjeździe o dziwo nie straciłem i na dłuższym podjeździe też przesuwałem się do przodu. Wyprzedzałem kolejne osoby w tym takie co na metę dojechały nawet około 30 minut za mną, na tym podjeździe dogoniłem 2 grupę a moje tempo zbytnio nie odbiegało od czołówki. Na chwilę chciałem odpocząć z tyłu to od razu zrobiła się przerwa i nie miał kto spawać, znowu zacząłem pracować i zniwelowałem starty. Na zjeździe stawka się rozciągnęła i po skręcie na ul. Spokojną udało się połączyć w jedną grupę. Przed wjazdem na rundę 2 starałem się przesunąć bliżej czoła grupy by na podjeździe spróbować coś odrobić do czołówki. Podkręciłem tempo na tyle, że zostało nas może 5 czy 6 i przejeżdżając drugi raz matę pomiarową starta wynosiła około półtorej minuty. Widziałem niedaleko z przodu około 20 osobową grupę i miałem kolejny cel, dogonić. Na zjeździe nie poszalałem, nie patrzyłem za siebie, z przodu nie było nikogo w bliskiej odległości. Na zjeździe nie straciłem wiele i na podjeździe znowu podkręciłem tempo, udało się dogonić tą większą grupę i na moment odpocząć. Trzymałem się bliżej środka grupy i dopiero na podjeździe znalazłem się z przodu. Kiedy wyjechaliśmy na szerszą drogę, przypominałem sobie, że jeszcze nic nie jadłem a w bidonie też wody nie ubyło znacznie. Wiedziałem, że później za to zapłacę, wiec zrobiłem solidny łyk wody i w tym czasie wyprzedził mnie Darek, jechał cały czas blisko mnie, moje tempo było jednak niższe niż jego i nawet jakbym chciał to nie byłem w stanie jechać za nim. Później trochę do niego nadrobiłem i razem zjechaliśmy w kierunku bufetu. Tam jednak spory tłok i zrobiło się parę metrów różnicy, współpracy też nie było i wykorzystałem ten podjazd na uzupełnienie zapasów energii. Po podjeździe byłem sam i dosyć szybko zjechałem, dojechałem do kilku osób i chyba w 7 jechaliśmy dalej, współpraca nie była wzorowa, w 2-3 pracowaliśmy, z czego moje zmiany były najdłuższe. Na podjeździe odpuściłem lekko i trzymałem się z tyłu. Czwarte okrążenie było ciężkie, zaczynało brakować sił, motywacji i zaczynało wychodzić zmęczenie. Mimo to za bufetem udało się przeskoczyć do grupy wcześniejszej i w 5 osób jechaliśmy dalej, miałem problemy z trzymaniem koła ale jakoś udało się przetrwać ten trudniejszy okres. Na 5 rundę wjeżdżałem już w lepszej kondycji i znowu na podjazdach zaczynałem odjeżdżać rywalom. Po zjeździe złapałem butelkę wody na bufecie i ponad połowę wypiłem, złapaliśmy jeszcze dwie osoby i było nas 7. Wciągnąłem żela i miałem nadzieję, że pomoże, do pełni szczęścia brakowało tylko lepszej współpracy w grupie. Ciągnąłem niemal cały czas do momentu ataku Marcina Burzawy, nie miałem ochoty ani sił by spawać a reszta też widocznie nie była tym zainteresowana. Do podnóża Równicy dojechaliśmy razem a dalej już się podzieliło. Moje tempo było słabsze od oczekiwanego, biorąc pod uwagę wcześniejsze doświadczenie czyli ponad 4/5 trasy narzucając tempo a zaledwie około 1/5 na kole to nic dziwnego. Wyszarpałem się nieźle i ten podjazd na metę był już tylko na dobicie. Zaraz po przejechaniu kostki skasowałem atak Marcina Burzawy i wyprzedziłem już 2 osoby z mojej kategorii wiekowej. Po chwili jednak wydarzyło się coś czego się nie spodziewałem i wolałem uniknąć. Złapał mnie skurcz w lewej nodze, lekki i krótkotrwały, ale musiałem się zatrzymać na ponad 20 sekund i dopiero mogłem jechać dalej. Jedyna rzecz z której mogłem być zadowolony na podjeździe to szybsza jazda od innych. Do wypłaszczenia dojechałem po równych 2 godzinach od startu i na oparach. Dwie osoby które dogoniłem przed samym szczytem zdołały złapać koło i zapowiadał się finisz z 3 osobowej grupki. Wyglądało to tak, że ja ich rozprowadziłem i nie miałem sił na finisz a towarzysze tylko wyszli z mojego koła. Finisz był idealnym podsumowaniem całego wyścigu, po raz kolejny stwierdzenie: "Po co dawać zmiany na trasie jak można na mecie" zostało potwierdzone, ja się napracowałem jak głupi na trasie a na finiszu zostałem zniszczony.
Z formy i nawet jazdy jestem zadowolony, przy takiej sytuacji na trasie nic więcej zrobić nie mogłem, dobry trening wyszedł a na lepsze wyścigi przyjdzie jeszcze czas, nie jest powiedziane, że osoby które teraz są w czołówce będą w niej za miesiąc czy dwa. Poziom w mojej kategorii wiekowej na tym wyścigu nie był wysoki i to 7 miejsce pozostawia niedosyt. Normalnie musiałbym zakręcić się około 10 OPEN by zająć takie miejsce. Przy lepszym początku, pewnie jechałbym pierwszą rundę w czołowej grupie, może współpraca byłaby lepsza, zachowałbym więcej sił i przy odrobinie szczęścia powalczył o podium. To są tylko moje przypuszczenia, najważniejsze, że forma idzie powoli do góry i rywale są w moim zasięgu.
Na mecie też mały chaos, zaczynało brakować wody na bufecie wiec trzeba było uzupełnić braki płynów w schronisku. Na zjeździe korki, ciągłe hamowanie i przegrzana przednia obręcz. Dobrze, że ta guma zdarzyła się już po wyścigu. Musiałem pożyczyć pompkę i wymiana trwała trochę dłużej niż zwykle.
Rozgrzewka i Rozjazd
Sobota, 21 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, Szosa, w grupie
Km: | 19.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 29.0°C | HRmax: | 172172 ( 88%) | HRavg | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 180m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 41
Środa, 18 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 51.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:59 | km/h: | 25.71 |
Pr. maks.: | 53.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 156156 ( 80%) | HRavg | 116( 59%) |
Kalorie: | 948kcal | Podjazdy: | 400m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejna spokojna jazda, noga podawała i czas szybko zleciał. Pogoda nieco lepsza niż we wtorek, ale dalej chłodno i bez słońca.
Trening 40
Wtorek, 17 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 67.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 28.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 159159 ( 81%) | HRavg | 124( 63%) |
Kalorie: | 1313kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Spokojny trening. Pogoda niezbyt dobra, pochmurno, mokro a nawet deszczowo. Początkowo szło w miarę, w Rudzicy zwężenie i ruch wahadłowy, udało się przejechać bez postoju i dalej bez problemów. Zjazd dosyć szybki i po zjeździe zaczynało padać, początkowo lekko a za Chybiem nawet całkiem konkretnie. Nie przemokłem całkowicie w momencie którym przestało padać, dalej już bez deszczu i po coraz suchszej jezdni. Na podjeździe w Międzyrzeczu trochę mocniejszej jazdy i luzik do domu.
Miasto 7
Poniedziałek, 16 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie
Km: | 95.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1890kcal | Podjazdy: | 1000m | Sprzęt: Zimówka | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 39
Niedziela, 15 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 80.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 28.24 |
Pr. maks.: | 76.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 180180 ( 92%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 2332kcal | Podjazdy: | 1200m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wreszcie jakiś trening w górach, niby tylko 2 podjazdy ale wystarczyły by stwierdzić, że jest dobrze, dużo lepiej niż na wczorajszej czasówce. Myślałem o Równicy i Salmopolu ale zmodyfikowałem trochę plany i wjechałem 2 razy Równicę. Do Skoczowa szybko z wiatrem i tam czekanie na grupę. Tempo grupy niby było spokojne, jeżeli tak wygląda spokojna jazda to miejsca w czołówce wyścigów nie powinny być problemem dla wszystkich dających zmiany. W Ustroniu się podzieliło i tak dojechaliśmy pod Równicę. Od startu oczywiście od razu mocne tempo i zostałem z tyłu. Planowałem wjechać bardzo spokojnie ale złapałem dobry rytm i jechałem nieco mocniej niż zamierzałem. Po kolei wyprzedzałem kolejne osoby i na górze byłem jako drugi z około 10 sekundową stratą do Grześka. Od razu zjazd na którym Grzegorz zgubił nadajnik od licznika i nawrót w Jaszowcu, nie na samym dole ale na wirażu z mostkiem pokrytym kostką brukową. Drugi wjazd nawet spokojniejszy, jechało się lepiej, krótki postój na znalezienie nadajnika i równa jazda do góry. Grzesiek odjechał mi na samej końcówce, nie chciałem się szarpać i wjechałem ze stratą. Na koniec jeszcze Skibówka z mocnym akcentem. Dobra noga i optymizm przed przyszłotygodniowym wyścigiem. Miałem z czego dzisiaj dołożyć i jadąc jeden podjazd na maksa mógłby wyjść super czas. Na szczycie chwila przerwy i zjazd, szybki zjazd, gdyby nie samochody to byłby jeszcze szybszy. Duża w tym zasługa opon, świetnie trzymają na zakrętach i lęk mniejszy. Po zjeździe w małej grupce objazd rundy Pucharu Równicy, moim zdaniem ta runda jest fatalna zwłaszcza pierwszy podjazd który może nie podzielić peletonu a spowodować, że część osób straci szansę na wynik już na samym początku. Sporo żwiru na drodze, kilka dziur i niebezpieczny zjazd zakończony zakrętem w prawo i fatalną nawierzchnią. Drugi podjazd już lepszy, dłuższy, szersza droga i przyjemne nachylenie. Po zjeździe do Lipowca przegapiony skręt w lewo i chwila postoju. Runda jest trudna ale na rozbicie peletonu na grupy potrzeba nieco trudniejszego odcinka. Po rundce szybka jazda po zmianach do Skoczowa i walka z wiatrem do Bielska. Przyjemna niedzielna jazda i dobra noga, oby tak dalej. Następny tydzień wypada odpoczynkowy i na wyścig powinienem być zregenerowany w 100 procentach.
Trening 37
Środa, 11 kwietnia 2018 Kategoria w grupie, Trening 2018, Szosa, Samotnie, avg>30km\h, 50-100
Km: | 71.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:16 | km/h: | 31.32 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 146( 74%) |
Kalorie: | 1783kcal | Podjazdy: | 520m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy środowy trening grupowy, miał być grupowy a wyszła w większości jazda solowa. Przed jazdą wymieniłem przerzutkę i łańcuch, od razu inna jazda. Zrobiłem krótką rundkę po okolicy i pojechałem na miejsce zbiórki. Sporo osób przyjechało i zapowiadała się ostra jazda. Dojazd do rund trochę nerwowy, przez samochody ale nie było szarpania tempa i w komplecie dojechaliśmy na początek pierwszej rundy, zjazd był spokojny i nie miałem problemu by się utrzymać, po zjeździe jeden mały błąd, chwila nieuwagi i bardziej skupianie uwagi na innych niż sobie i zrobiła się przerwa, próbowałem spawać ale po chwili zostałem sam pomiędzy główną grupą a resztą. Początkowo się zbliżałem a z czasem różnica się powiększała i zacząłem tracić czołówkę z oczu. Nie odpuściłem jednak ani na moment i jechałem dalej mocno. Po drodze minąłem kilka osób ale nikt nie zdołał się utrzymać, koniec rundy pojechałem mocno i wyszedł dobry czas, dobry jak na samotną jazdę. Drugą rundę zacząłem spokojniej i po zjeździe starałem się przyśpieszyć, nawet się to udało i sprawdzając czas na rondzie w Ligocie miałem minute więcej niż na poprzednim okrążeniu. W międzyczasie dogoniłem Ewę i dojechałem z nią do podjazdu. Po drodze zablokowana droga i krótki postój. Na podjeździe znowu przyśpieszyłem i wyprzedziłem dwie osoby, jedną z nich chyba była Marta Lach. Zdecydowałem się jechać 3 rundę z tą różnicą, że skorzystałem ze skrótów dzięki czemu jeszcze kogoś wyprzedziłem. Na ostatnim kółku noga kręciła najlepiej. Po rundach spokojny powrót do domu. Forma rośnie, noga podaje coraz lepiej, odrobina szczęścia, wyeliminowanie starych, złych nawyków i lepszy rower i powinny pojawiać się jakieś rezultaty. Przed sobotnią czasówką wymienię jeszcze opony, ustawię lepiej pozycję, zregeneruję się i zobaczę co z tego wyniknie.
Trening 36
Wtorek, 10 kwietnia 2018 Kategoria Trening 2018, Szosa, Samotnie, blisko domu, 50-100
Km: | 63.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 25.20 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 1591kcal | Podjazdy: | 920m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na dzień dobry pogoda zrobiła mi psikusa, miało padać, nawet na to się zanosiło a nie spadła ani kropla deszczu. Planowałem pojechać na Równicę a przez tą niepewną pogodę odpuściłem. Miałem w planie interwały w strefie 6 mocy, z dwóch wariantów wybrałem ten z większą ilością powtórzeń. Zdecydowałem, że zrobię ten trening na podjeździe w Jaworzu Nałężu. Na początek spokojna jazda z kilkoma mocnymi zrywami, najpierw dwie minutowe tempówki a później 30 sekund i 5 sekund. Pierwszy raz był ciężki, rozpoznanie warunków, nachylenia i nogi. Pod koniec musiałem się sprężyć by utrzymać założoną moc i się udało. Odpoczynek miał trwać 4 minuty, nie chciało mi się zawracać i skręciłem w boczną dróżkę. Zjazd trochę dłuższy niż myślałem i kolejne powtórzenia szły coraz lepiej. Nie chciało mi się od razu wracać do domu więc kręciłem po okolicy zaliczając kilka podjazdów. Skupiłem się na utrzymaniu założonej kadencji. Z każdą minutą noga kręciła lepiej. Czułem się lepiej niż w niedzielę.