Ostatnio nic mi się nie chce, po nieudanym Road Trophy załamałem się psychicznie i nie mogę się pozbierać, pojawiły się problemy z alkoholem, ale już nad tym panuję i staram się żyć dalej po staremu. Co do treningu to jazda ze zmienną intensywnością, z początku lekko do Brennej i potem ogień do Ustronia i zjazd przez Zamilerze do Górek Wielkich i przez Grodziec do Jaworza. Tam parę interwałów na ul. Południowej i spokojny rozjazd i do domu już po zmroku. Noga nawet nie jest najgorsza, w niedzielę XI Rajd na Równicę, będzie ogień i walka o podium, o zwycięstwo będzie bardzo ciężko.
Ostatni etap, na początku miałem trochę pecha i niestety wynik był dużo gorszy niż się spodziewałem, ale na zjazdach i na płaskim samotnie to w moim przypadku jest 100% porażka w gonieniu i uciekaniu. Po kilku kraksach na początku etapu, pierwszy podjazd zaczynałem z ogona i niewiele udało się nadrobić, kolejny podjazd to niestety wleczenie się, wszyscy jechali tam kilka km/h i nie pozwalali się wyprzedzić i znowu starciłem, kolejny zjazd to dokręcanie na maksa a grupa i tak odjechała, ma podjazdach zyskiwałem na zjazdach traciłem, przed Jaworzynką prawie dogoniłem dużą grupę zawodników których mogłem ograć pod górę, na zjeździe mi odjechali i po gonitwie do granicy odpuściłem i spokojnie dojechałem samotnie do mety, wyprzedzając kilka osób. W tym roku etapówka dla mnnie bardzo nieudana, wszyscy robili ze mną co chciel, nawet czasowcy i sprinterzy, czyli biorąc pod uwagę cały sezon, moje wyniki na górskich maratonach wysnuwa się wniosek, że jestem tylko turystą a nie kolarzem amatorem, amatorzy to wygrywają wyścigi. Starta do lidera to aż 1h i 40 min na 260km, czyli sporo.
Po udanej czasówce, miałem prawo startować z drugiego sektora, ustawiłem się zaraz za pierwszym sektorem z dobrą pozycją startową, początek był lekko pod górę i czołówka jechała mocno, starałem się utrzymać z przodu, udawało się to przez około 1km, potem juz ludzie się rozpychali i w końcu czołówka odjechała, początkowo próbowałem gonić, tracąc sporo sił, na zjeździe z Jaworzynki odstałem od reszty, potem małe zamieszanie, kilka osób leży, parę kapci i zrzuconych łańcuchów, pożyczam pompkę i dwie dętki i jadę dalej, w międzyczasie wyprzedziło mnie sporo osób w tym wszyscy rywale z kategorii, na podjeździe pod Zapasieki sporo podgoniłem, jak tylko zaczął się zjazd to kręcąc z dużą kadencją i tak zostałem z tyłu, niestety zjazdy to w dalszym ciągu moja pięta achillesowa, kolejne rundy przejechałem w dobrym tempie, stopniowo trochę nadrabiając, gdyby nie zjazdy to czas byłby o około 10-12min lepszy a to dałoby mi dobry wynik. Ostatecznie to był najlepszy etap ze startu wspólnego na tym wyścigu w moim wykonaniu.
Standardowa pętelka przez Salmopol i Zameczek. Początkowo jechało sie ciężko, w Szczyrku się rozkręciłem i na Salmopol wjechałem w dobrym tempie co dało najlepszy czas od 2011roku, 13min i 55s. Zjazd bardzo wolny i postój przed podjazdem na Zameczek, ten podjazd wjechałem siłowo w 9min i 2s. Potem już zjazd, nieco szybszy niż z Salmopolu i ze zmiennym wiatrem do Bielska. Jutro jakiś spokojny rozjazd i potem odpoczynek przed nastepnym weekendem.
Niestety nie udało mi się pojechać do Katowic. Szkoda, czasu niestety brak. Wieczorem zrobiłem krótki trening, popracowałem dzisiaj nad kadencją i fajnie się tak równo jechało, forma jest dobra. Jeszcze parę treningów i etapówka. Jutro rano jadę do Istebnej.
Planowałem dzisiaj przejechać trasę czasówki na Road Trophy. Z powodu niesprzyjającej aury, niskiej temperatury i chmur zmieniłem plan i kręciłem się w najbliższej okolicy. Postanowiłem pojeździć na rundach, wymyśliłem rundę długości 3,3km z podjazdem i zjazdem. Na zjeździe pełno żwiru i mokro, więc odpuścilem wszystkie zjazdy. Po pięciu rundach zrobiłem jeszcze kilka powtórzeń na ul. Południowej, krótki 300 metrowy podjazd z nachyleniem 7%. Później wjechałem jeszcze Doliną Wapienicy do końca asfaltu i wróciłem do domu. Nazbierało się ponad 900 metrów w pionie. Jutro wybieram się pokibicować kolarzom do Katowic a później być może zaliczę jeszcze IC. Czasówkę RT przejadę w czwartek.
Dzisiaj trening po płaskim, w planie miałem zrobienie dwóch mocnych tempówek po 10min. Po spokojnej rozgrzewce, w Drogomyślu zacząłem pierwszą tempówkę, początkowo ciężko było się wkręcić na odpowiednie obroty ale z czasem było lepiej i mocno jechałem , po 10 minutach, zwolniłem i przez Skoczów przejechałem spokojnie, za Skoczowem znowu ogień, tym razem od początku szło fajnie, do czasu gdy nie musiałem się zatrzymać, po powtórnym starcie dokręciłem do końca i spokojnie jechałem dalej, niestety po 55km odcięło mi prąd i wlekłem się do samego domu. Jutro dłuższy trening z Lysą Horą w środku.