Pogoda dzisiaj niezbyt dobra do jazdy. Mgła ograniczająca widoczność do kilkudziesięciu metrów. Trening w grupie, do Skoczowa dojechałem spokojnie, byłem pewny że, grupa już pojechała dalej, przyspiezyłem i próbowałem troche na drobić, okazało się, ze grupa dopiero jedzie i wyprzedza mnie w okolicy Mokate w Ustroniu. Razem dojeżdżamy pod Równicę i każdy swoim tempem na szczyt, byłem na górze pierwszy, chwila oddechu na ubranie kurtki i zjazd do Jaszowca i jeszcze raz na górę. potem zjechałem w grupie do mostu i mocne tempo po zmianach do Skoczowa. Przed wiaduktem odpuszczam i jadę swoim tempem do domu przez Roztropice. Jakoś dzisiaj słaby byłem, w końcówce już ledwo jechałem. Puls dzisiaj wyższy niż zwykle. Jutro powtórka, trzy lub cztery podjazdy. Most-Równica(5,0km):00:18:58(15,82) 383(7,7%) 173(87%) Jaszowiec-Równica(6,1km):00:21:48(16,79) 385(6,3%)
W końcu lepsza pogoda, może nie było jakoś bardzo ciepło i dosyć mocno wiało, ale udało się pojechać. Troch słaby dzisiaj byłem szczególnie pod koniec jazdy. Celem treningu była próba czadowa na odcinku 7,5 km, podczas jazdy wiało ze wschodu czyli jechałem z wiatrem bocznym. Udało się osiągnąć czas poniżej 12min, dokładnie 11:51, trzymałem cały cza równe tempo 38-42km/h dwa razy musiałem zwalniać do około 25-30km/h. Powrót pod wiatr w spokojnym tempie bez szarpania, jeszcze jeden trening przed czasówką odbędzie się we wtorek na trasie 10km z Pawłowic w kierunku Pszczyny po płaskim, cel to czas poniżej 16 min,za 10 dni pierwszy start, od wyniku w Orzeszu uzależniam starty w Żmigrodzie i Toruniu. Teraz trzy dni jazdy, trochę płaskiego i trochę gór.
Ostanio doskwiera brak czasu wolnego, do tego jakaś drobna infekcja w postaci kataru się przyplątała. Jechało się dobrze, z nogi na nogę. Pogoda początkowo dobra, pod koniec zaczęło kropić, całą trasę towarzyszył silny wiatr. Nie szarpałem tempa bo nie miało to sensu, trening miał być spokojny. Przy okazji przejechałem jedną rundę Pucharu Równicy, czas taki sobie, mogłem pojechać szybciej. Z Ustronia przeważnie zwiatrem wróciłem do domu. Jakieś dwa kilometry przed domem zaczęło kropić. Muszę trenować podjazdy, bo te idą mi bardzo słabo, a by rywalizować w górach trzeba jeździć góry.
Przyszedł czas na pierwszy sprawdzian w tym sezonie-czasówka na rozpoczęcie sezonu JAS-KÓŁKA. Po sobotnim treningu i popołudniowej pracy i wieczornej walce z projektami na studia, nie byłem pewny swojej jazdy. Wyjechałem spokojnym tempem o 9:30 i po 1:15 byłem na starcie w Hażlachu. Noga po drodze niezbyt podawała. Wystartowałem gdzieś w połowie stawki, pierwsze kilka kilometrów było płaskie, jechałem mocno lecz nie na maksa, nie było tak źle jak się spodziewałem, na jedynym na trasie zjeździe zwolniłem niemal do zera i ostatni podjazd pojechałem na maksa, czas na 8,2km wyszedł 15:39 czyli o 2:10 lepiej niż rok temu, przy nieobecności i słabszej dyspozycji lepszych niż ja zawodników udało się zająć 2 miejsce, ze startą 34 sekund do zwycięzcy. Po czasówce wróciłem do Bielska, po drodze w Skoczowie miłe spotkanie, wyprzedza mnie grupa z Przemkiem Niemcem na czele, jadę kawałek z nimi, potem oni robią pauzę, ja nie miałem zbyt dużo czasu i wróciłem samotnie do Bielska, zahaczając o Jaworze Górne.
Miał być dzisiaj wolny dzień, niestety prognozy na weekend nie są zbyt optymistyczne i zdecydowałem się na krótką rundę. Od dzisiaj wszystkie treningi będą na szosówce, przeskok z MTB jest spory, jechało się dzisiaj dobrze, chociaż dosyć słaby byłem , nie spinałem się bardzo a czas na tej trasie wyszedł bardzo dobry. Po drodze kilka razy stawałem poprawić coś w ustawieniach. Jeżeli prognozy się nie sprawdzą to w weekend znowu pojeżdżę.
Plany były trochę inne, niestety gdzieś na 60 kilometrze złapał mnie taki kryzys,że ledwo dojechałem do domu. Początkowo jechało się nawet dobrze, wiatr dzisiaj bardzo silny i wschodni, trasę zaplanowałem inną, ale później ją zmieniłem na nieco lepszą, więcej odcinków z wiatrem. Weekend ogólnie wyszedł udany, siedem godzin w siodle. Teraz tydzień regeneracyjny, w przyszły weekend już na szosie.