Wpisy archiwalne w kategorii
teren
Dystans całkowity: | 7301.50 km (w terenie 3878.50 km; 53.12%) |
Czas w ruchu: | 408:52 |
Średnia prędkość: | 17.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 1414.00 km/h |
Suma podjazdów: | 129984 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 179 (91 %) |
Suma kalorii: | 194975 kcal |
Liczba aktywności: | 247 |
Średnio na aktywność: | 29.56 km i 1h 40m |
Więcej statystyk |
Uphill MTB Magurka 2022
Sobota, 25 czerwca 2022 Kategoria Zawody 2022, teren, Samotnie, Romet '22, 0-50
Km: | 5.00 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 00:23 | km/h: | 13.04 |
Pr. maks.: | 36.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 186186 ( 95%) | HRavg | 174( 89%) |
Kalorie: | 484kcal | Podjazdy: | 420m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Sezon na uphille rozpoczęty. Tak się złożyło, że w ciągu 6 kolejnych weekendów odbędzie się 10 czasówek pod górę. Imprez jest tyle, że się pokrywają i już na początku miałem dylemat czy jechać na Magurkę czy Ostry w Czechach z cyklu Uphill MTB Beskidy. Ostatecznie z kilku względów wybrałem Magurkę, która była idealnym przetarciem przed niedzielną Czantorią. Mając blisko na start wybrałem się rowerem robiąc przy okazji rozgrzewkę, noga podawała nieźle ale brakowało mocy. Kręcenie przed samym startem też pozostawiało do życzenia ale już nieraz po słabej rozgrzewce pojechałem dobrą czasówkę więc nie przejmowałem się tym faktem. Kilka minut przed startem pojawiłem się w miejscu gdzie co 10 sekund puszczali kolejnych zawodników. Gdy nastąpił mój start miałem oczywisty problem z wpięciem się w pedały, nie chciało mi się zmieniać korpusów w Garminach i jechałem w szosowych butach, gdy się wpiąłem to dopiero po kilku sekundach miernik mocy zaczął działać. Jechałem mocno od początku ale brakowało mocy pod nogą aby liczyć na dobry czas. Asfaltowy odcinek dłużył mi się strasznie i ostatecznie męczyłem się z nim dłużej niż jesienią o całe 30 sekund. To dużo biorąc pod uwagę długość tego uphillu. W terenie jednak jechało mi się lepiej i jechałem znacznie pewniej i szybciej niż w sierpniu poprzedniego roku. Na zjeździe przed ostatnim fragmentem trasy straciłem nieco czasu ale później znowu jechałem swoje a na ostatnim trudniejszym fragmencie dawałem z siebie już wszystko, Waty były słabe ale na więcej nie było mnie po prostu stać. W końcówce się nieco pogubiłem co sprawiło, że nie zmieściłem się w 23 minutach ale wystarczyło to na 6 miejsce open które przed startem brałem w ciemno. W kategorii wiekowej wskoczyłem na 3 miejsce więc start całkiem udany. Posiłek regeneracyjny na mecie i nagrody za zajęte miejsca również były okazałe więc nie mam czego żałować, że nie pojechałem na Ostry. Mimo niedosytu mój poziom sportowy na tym etapie sezonu jest solidny i stać mnie na lepsze starty.
Trening 63
Środa, 22 czerwca 2022 Kategoria Samotnie, Romet '22, Góry, blisko domu, 0-50, Trening 2022, teren
Km: | 37.00 | Km teren: | 28.00 | Czas: | 02:48 | km/h: | 13.21 |
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 168168 ( 86%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 1266kcal | Podjazdy: | 1260m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dniu wolnym wybrałem się w teren aby zobaczyć jak wygląda szlak z Koziej Górki na Szyndzielnię. W tym celu po raz kolejny wjechałem na Dębowiec i zjechałem do Cygańskiego Lasu. Wybrałem najkrótszy wariant dojazdu na przełęcz Kozią. Początek bardzo przyjemny do jazdy a im dalej w las tym trudniej i trudniej. Po deszczach było mokro więc w końcówce gdy nachylenie przekroczyło 20 % nie dało się jechać. Wydreptałem więc na górę i zjechałem Bystrym, bardzo niepewnie czułem się na ścieżkach więc jechałem wolno, nie odmówiłem sobie także przyjemności z zaliczenia Twistera, tutaj również dosyć asekuracyjna jazda w dół. Krążąc po Cyganie postanowiłem w końcu zaliczyć podjazdową ścieżkę – Daglezjowy. Tutaj również nie szło mi zupełnie, wolna jazda na prostych i fatalne pokonywanie łuków więc nie był to mój dzień. Na Koziej zatrzymałem się przy schronisku i podjąłem decyzję, że wjadę jeszcze Szyndzielnię a następnie zjadę przez Cyberniok do Wapienicy. Jadąc żółtym szlakiem zmieniłem znów zdanie i odbiłem na zielony w kierunku Klimczoka, bardzo przyjemnie się jechało, trzymając się oznaczeń Beskidy MTB Trophy dotarłem na Klimczok i dobrze znaną mi drogą wróciłem na Szyndzielnię. Na koniec treningu zafundowałem sobie prawdziwy wycisk na ścieżkach – Gaciok, Dziabar i Dębowiec, co jedna to trudniejsza, ostatnia jeszcze za trudna na moje umiejętności ale nie zszedłem z roweru więc tragicznie nie było. Czas już mnie gonił więc wróciłem najkrótszą drogą do domu. Taka trasa dała mi sporo radości i wyzwoliła nieco adrenaliny na ścieżkach. Nie mam sprzętu do zjazdów ale umiejętności jakie staram się nabyć w terenie pozwolą mi lepiej radzić sobie na maratonach.
Trening 60
Sobota, 18 czerwca 2022 Kategoria Trening 2022, teren, Samotnie, Romet '22, blisko domu, 0-50
Km: | 35.00 | Km teren: | 27.00 | Czas: | 02:33 | km/h: | 13.73 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 173173 ( 88%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 1344kcal | Podjazdy: | 1180m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Brakuje mi technicznych treningów w terenie i planuję zwiększyć ich ilość więc nie zważając na to, że jest weekend i wczesne popołudnie gdy ludzi na szlakach jest najwięcej ruszyłem w kierunku Cybernioka. Zwykle na Szyndzielnię wjeżdżam przez Dębowiec więc każda alternatywa jest fajnym urozmaiceniem. Na Cyberniok wjechałem bez zejścia z roweru, co prawda z małymi problemami w końcówce ale podjazd jest zarówno stromy jak i kamienisty a dodatkowo dosyć miękki po ostatnich opadach więc szybciej się raczej jechać nie dało a przy bardzo niskich prędkościach pojawiają się u mnie problemy z przyczepnością i utrzymaniem optymalnego toru jazdy. Za Cyberniokiem wjechałem na zielony szlak, początkowo walczyłem dzielnie i próbowałem jechać na stromym podjeździe ale później skapitulowałem. Wypchałem rower do czerwonego szlaku i już sprawnie dostałem się na Szyndzielnię. Tam już ludzi jak mrówek i który szlak bym nie wybrał musiałem jechać slalomem, tym razem pojechałem obok schroniska za którym pokonały mnie kamienie. Celowałem w zaliczenie Klimczoka ale również tutaj szukałem alternatyw, źle się jechało nie znając zamiaru ludzi podążających szlakiem w kierunku Klimczoka. W kilku przypadkach nawet 4-5 sygnałów dzwonkiem nie ruszało ludzi więc zjechałem w czarny szlak gdzie było wyraźnie spokojniej. W końcówce tego łącznika w kierunku Stołowa, Błatniej znowu pojawiło się sporo luźnych kamieni które w połączeniu z wysokim nachyleniem zrzuciły mnie z roweru. Wypchałem rower w kierunku szlaku z Klimczoka na Błatnią i obrałem kurs na schronisko bo już brakowało mi wody. W schronisku jednak spora kolejka więc skorzystałem z automatu gdzie była jeszcze woda więc postój ograniczył się do kilku minut. Dojazd na Szyndzielnię obfitował w dramatyczne przeżycia, najpierw próbując minąć bokiem grupę głuchych pieszych straciłem równowagę na rowerze i cudem uniknąłem gleby a następnie pod koła wbiegł mi pies i w ostatniej chwili wyhamowałem, w gratisie dostałem opieprz w postaci bełkotu od jakiegoś zataczającego się na prawo i lewo gościa, prawdopodobnie właściciela luźno biegającego psa. Z ulgą więc wjechałem na ścieżki enduro którymi jechałem aż do Cygańskiego Lasu. Najpierw zupełnie nie znany mi Gaciok oznaczony jako trudniejszy niż R&R, Bystry czy Twister którymi podążałem później. Moja jazda w końcu jakoś wyglądała, na Gacioku nie czułem się pewnie, nie znając jego charakteru ale zarówno na R&R, Bystrym czy Twisterze poprawiłem swoje czasy z poprzednich zjazdów i to wyraźnie. W Cygańskim Lesie znowu zabrakło mi wody więc zatrzymałem się w ciekawej, rowerowej knajpce i ruszyłem w kierunku domu. Miałem jeszcze raz zaliczyć Kozią ale widząc tłok na Daglezjowym skręciłem na łatwą ścieżkę – Cygankę, gdyby nie to, ze trafiłem na wolniej zjeżdżających byłoby szybko, dynamicznie i pewnie a tak zbyt często musiałem hamować , kilku słabszych dało się wyprzedzić ale nie wszystkich. Przez kilka minut męczyłem się na asfalcie i na koniec zaliczyłem Dębowiec i szybki zjazd do Wapienicy. Bardzo dobry był to trening, zarówno długi, techniczny, z podjazdami, zjazdami o różnym nachyleniu, nawierzchni i charakterze ścieżek. Wszystko co najlepsze w MTB pojawiło się na tym treningu.
Trening 58
Czwartek, 16 czerwca 2022 Kategoria teren, Samotnie, Romet '22, Góry, 0-50, Trening 2022
Km: | 43.00 | Km teren: | 29.00 | Czas: | 02:42 | km/h: | 15.93 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 143( 73%) |
Kalorie: | 1278kcal | Podjazdy: | 1590m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Długi czerwcowy weekend jest dla mnie wolny od startów więc wykorzystałem ten czas na ostatnią próbę poszukiwań formy przed sezonem uphillowym. Na początek w szczytnym dla mnie celu wybrałem się na Równicę na leśne nabożeństwo które co roku w dzień Bożego Ciała odprawiane jest w miejscu gdzie w XVI i XVII wieku modlili się wyznawcy mojej wiary. Planowałem jechać przez Błatnią i zjechać przez Czupel do Brennej ale wstałem trochę zbyt późno i zaliczyłem jedynie kilka podjazdów w Jaworzu i terenowy przesmyk z Górek Wielkich do Brennej, w jednym miejscu pomyliłem drogi i zamiast jechać dalej terenem na Łazek zjechałem asfaltem na Barujec, miałem więc dłuższy odcinek szosowy niż planowałem. Przed czasem byłem na skrzyżowaniu z drogą na Lipowski Groń więc zatrzymałem się w Żabce po zapas wody na kolejne godziny. Po postoju jechało mi się ciężko, trawersem Lipowskiego Gronia dojechałem do Ustronia, mogłem wjechać na żółty szlak na Równicę by później zejść od schroniska do kamienia stromym zboczem wśród ludzi a wybrałem stromy podjazd czerwonym szlakiem do kamienia. Podjazd był bardzo trudny a przy mokrym podłożu w zasadzie nie do podjechania. Wjechałem pierwszy trudny fragment, z problemami ale się udało a później już wśród wielu ludzi męczyłem się z naprawdę sztywnym odcinkiem w górę. Już widziałem przed sobą łuk w prawo i słyszałem akompaniament orkiestry z polany od której dzieliło mnie jakieś 200 metrów i nie dałem rady jechać dalej, koła zatopiły się w błocie, licznik pokazywał 26 % nachylenia a przełożeń już brakowało więc bezpieczniej było zejść z roweru. Zlany potem dotarłem do Kościoła jakieś 15 minut przed nabożeństwem. Było mi to bardzo potrzebne bo gdy 90 minut później ruszyłem w drogę powrotną czułem się dużo silniejszy. Powrót nie był usłany różami, najpierw pchanie roweru do schroniska na Równicy, następnie slalom wśród ludzi zielonym szlakiem w kierunku szczytu Równicy a następnie powolny i kamienisty szlak do Brennej. Znowu gdzie pomyliłem drogi i wyjechałem w Spalonej zamiast Leśnicy i musiałem się wracać do zielonego szlaku. Jazda zielonym szlakiem mimo że była wolna i męcząca dała mi nieco przyjemności, w pewnym momencie straciłem przyczepność, musiałem się wypiąć i podjeść jakieś 50 metrów. Trzymając się zielonego szlaku dojechałem do schroniska na Błatniej, ludzi było sporo więc nie zatrzymywałem się nawet na moment. Zjazd mniej popularnym szlakiem wydawał mi się najbardziej rozsądny więc zjechałem przez Przykrą gdzie dobiłem oponę na kamieniu i musiałem się zatrzymać. Miałem tylko jeden nabój do pompki i coś poszło nie tak. Dziura zalepiła się mlekiem ale ciśnienie było zbyt niskie więc bez pompki pozostał mi tylko spacer, napotkany rowerzysta poratował mnie pompką, po zwiększeniu ciśnienia w oponie ruszyłem asekuracyjnie w dół, zaliczyłem jeszcze jeden podjazd i szybki zjazd singlem który znajduje się najbliżej domu, ma w sobie wszystko co może się znaleźć na zjeździe czyli stromy łuk, trochę luźnych kamieni, trochę korzeni, rynnę z wodą, trawiasty fragment i asfalt. Poczułem się bardzo pewnie na tym odcinku i chyba był to mój najlepszy zjazd w terenie. Po takiej jeździe mogłem skupić się wyłącznie na regeneracji.
Bike Atelier Maraton Wisła 2022
Niedziela, 12 czerwca 2022 Kategoria 0-50, Romet '22, Samotnie, Szosa, teren, w grupie, Zawody 2022
Km: | 18.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 19.64 |
Pr. maks.: | 54.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 187187 ( 95%) | HRavg | 172( 88%) |
Kalorie: | 818kcal | Podjazdy: | 570m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy poważny sprawdzian w MTB mam już za sobą. Do wyścigu specjalnie się nie przygotowywałem, do tego stopnia, że zaniedbałem nawet BPS i noga była bardzo słaba już podczas rozgrzewki. Mając zaplanowane już popołudnie i znając realia parkingowe w Wiśle dojechałem do Ustronia na bezpłatny parking i do Wisły ruszyłem rowerem. Miasteczko sprawiało wrażenie uboższego niż zwykle ale może tylko mi się tak wydawało. Jakoś czas szybko leciał więc musiałem zmotywować się do rozgrzewki co nie było łatwe. Ostatecznie skróciłem czas kręcenia przed startem co miało swoje odzwierciedlenie na początku rywalizacji. W porę pojawiłem się w okolicy sektorów startowych i wpadłem na pomysł aby zmniejszyć ciśnienie w oponach z 1,7 na 1,5 bara. Ustawiałem się z przodu sektora w momencie gdy do startu były jeszcze 2 minuty.
Po starcie nogi odmówiły współpracy i zacząłem tracić pozycje, na asfalcie powinienem mieć przewagę ale nie wykorzystałem wieloletniego doświadczenia i traciłem do czołówki. Z przodu uformowała się 5 osobowa grupka, później pojedyncze osoby, więc jechałem w okolicy 10 pozycji Open czyli norma na maratonach ale najtrudniejsze fragmenty jeszcze zostały do pokonania więc gdy droga stała się węższa zrobiło się naprawdę ciekawie. Czołówka Mini wymieszała się z ostatnimi sektorami Hobby i powoli moje nogi pozwalały na mocniejszą jazdę ale straty były spore, nie do odrobienia na krótkim odcinku. W końcu wjechaliśmy w teren gdzie zacząłem więcej nadrabiać, prawdziwej mocy dostałem w momencie gdy zobaczyłem jak wszyscy schodzą z rowerów, łącznie z zarodnikami z czołówki poprzednich maratonów na dystansie Mini. Przez kilka kilometrów droga prowadziła w górę, momentami bardzo stromo ale byłem tak zmotywowany, że parłem mocno do przodu zostawiając w tyle wielu zawodników i niepostrzeżenie wychodząc na prowadzenie na dystansie Mini. Był moment, że jedyne jadące obok mnie osoby korzystały ze wspomagania w rowerach a cała reszta szła z buta. Szybko skończył się podjazd i czekając na kolejny trudny odcinek rozluźniłem się i swobodnie kręciłem do bufetu. Wtedy zorientowałem się, że podjazdu już nie będzie i zacząłem szybciej jechać. Nogi odmówiły mi już posłuszeństwa więc liczyłem tylko na szczęście. Gdy minął mnie pierwszy zawodnik zachowałem spokój i chłodną głowę o nawet nie próbowałem za nim jechać. Trudny odcinek techniczny w dół sprawił mi duży kłopot ale pojechałem jak umiałem i zostałem doścignięty dopiero po wjeździe na płyty już w Wiśle, zachowywałem kontakt wzrokowy z zawodnikiem JBG2 który jechał na 2 pozycji open do momentu aż na mojej ścieżce pojawił się pies aby na niego nie wpaść mocno zwolniłem i miałem już na kole kolejnego zawodnika. Przestałem kalkulować i ostatnie 2 kilometry po wałach nad Wisłą pokonałem już maksymalnie mocno zmniejszając dystans do 2 miejsca. Zebrałem się nawet na finisz co dotychczas mi się nie zdarzało i na mecie podniosłem łokieć do góry ciesząc się z tego, że utrzymałem miejsce na podium. Tego dnia wiele rzeczy nie zagrało i mam nad czym pracować przed Jeleśnią ale coraz bardziej podobna mi się MTB i niekoniecznie muszę walczyć o czołowe pozycje by cieszyć się jazdą w terenie. Po raz kolejny pokazałem charakter na trasie, w kluczowych momentach dałem z siebie wszystko a w kryzysowych zachowałem spokój i bezpiecznie ukończyłem maraton. Pod tym względem spisałem się na medal który 2 godziny później zawisł na mojej szyi. Trochę żałuję, ze kolejny maraton dopiero za 6 tygodni ale do tego czasu będzie okazja pokazać się z dobrej strony na uphillach.
Po starcie nogi odmówiły współpracy i zacząłem tracić pozycje, na asfalcie powinienem mieć przewagę ale nie wykorzystałem wieloletniego doświadczenia i traciłem do czołówki. Z przodu uformowała się 5 osobowa grupka, później pojedyncze osoby, więc jechałem w okolicy 10 pozycji Open czyli norma na maratonach ale najtrudniejsze fragmenty jeszcze zostały do pokonania więc gdy droga stała się węższa zrobiło się naprawdę ciekawie. Czołówka Mini wymieszała się z ostatnimi sektorami Hobby i powoli moje nogi pozwalały na mocniejszą jazdę ale straty były spore, nie do odrobienia na krótkim odcinku. W końcu wjechaliśmy w teren gdzie zacząłem więcej nadrabiać, prawdziwej mocy dostałem w momencie gdy zobaczyłem jak wszyscy schodzą z rowerów, łącznie z zarodnikami z czołówki poprzednich maratonów na dystansie Mini. Przez kilka kilometrów droga prowadziła w górę, momentami bardzo stromo ale byłem tak zmotywowany, że parłem mocno do przodu zostawiając w tyle wielu zawodników i niepostrzeżenie wychodząc na prowadzenie na dystansie Mini. Był moment, że jedyne jadące obok mnie osoby korzystały ze wspomagania w rowerach a cała reszta szła z buta. Szybko skończył się podjazd i czekając na kolejny trudny odcinek rozluźniłem się i swobodnie kręciłem do bufetu. Wtedy zorientowałem się, że podjazdu już nie będzie i zacząłem szybciej jechać. Nogi odmówiły mi już posłuszeństwa więc liczyłem tylko na szczęście. Gdy minął mnie pierwszy zawodnik zachowałem spokój i chłodną głowę o nawet nie próbowałem za nim jechać. Trudny odcinek techniczny w dół sprawił mi duży kłopot ale pojechałem jak umiałem i zostałem doścignięty dopiero po wjeździe na płyty już w Wiśle, zachowywałem kontakt wzrokowy z zawodnikiem JBG2 który jechał na 2 pozycji open do momentu aż na mojej ścieżce pojawił się pies aby na niego nie wpaść mocno zwolniłem i miałem już na kole kolejnego zawodnika. Przestałem kalkulować i ostatnie 2 kilometry po wałach nad Wisłą pokonałem już maksymalnie mocno zmniejszając dystans do 2 miejsca. Zebrałem się nawet na finisz co dotychczas mi się nie zdarzało i na mecie podniosłem łokieć do góry ciesząc się z tego, że utrzymałem miejsce na podium. Tego dnia wiele rzeczy nie zagrało i mam nad czym pracować przed Jeleśnią ale coraz bardziej podobna mi się MTB i niekoniecznie muszę walczyć o czołowe pozycje by cieszyć się jazdą w terenie. Po raz kolejny pokazałem charakter na trasie, w kluczowych momentach dałem z siebie wszystko a w kryzysowych zachowałem spokój i bezpiecznie ukończyłem maraton. Pod tym względem spisałem się na medal który 2 godziny później zawisł na mojej szyi. Trochę żałuję, ze kolejny maraton dopiero za 6 tygodni ale do tego czasu będzie okazja pokazać się z dobrej strony na uphillach.
Test roweru
Sobota, 11 czerwca 2022 Kategoria 0-50, blisko domu, Romet '22, Samotnie, Szosa, teren
Km: | 19.00 | Km teren: | 7.00 | Czas: | 00:54 | km/h: | 21.11 |
Pr. maks.: | 27.00 | Temperatura: | 37.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 573kcal | Podjazdy: | 200m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po ostatnim nieudanym starcie w Raciborzu zrobiłem generalny przegląd roweru, wymieniłem linki i pancerze, sprawdziłem stan łożysk, wyczyściłem dokładnie napęd i przede wszystkim zmieniłem opony na nieco sztywniejsze i dostosowane do systemu bezdętkowego. Przy montażu opon w tym systemie napotkałem na problemy, przód siadł trochę nierówno a tył nie chwycił za pierwszym razem, udało się jednak wyjść z tej sytuacji z tarczą i znaleźć czas na sprawdzenie sprzętu. Miałem go zrobić dopiero wieczorem ale udało się szybciej wrócić z Krakowa i wyjechać już po 15. Przy okazji sprawdziłem nieco nogę. Pomiar mocy zawyżał mi wartości bo niemożliwe jest abym generował moce ponad 500 Wat przez kilkadziesiąt sekund więc po jeździe reset ustawień i kalibracja po której wartości mocy stały się bardziej realne. Noga całkiem nieźle podaje więc na maratonie może być ciekawie.
Bike Atelier Maraton Racibórz 2022
Niedziela, 5 czerwca 2022 Kategoria 0-50, Romet '22, Samotnie, teren, w grupie, Zawody 2022
Km: | 22.00 | Km teren: | 16.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 22.00 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 165( 84%) |
Kalorie: | 845kcal | Podjazdy: | 220m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Czas kolejnego startu nie był dla mnie łaskawy. Co prawda pojawiłem się po raz pierwszy w biurze zawodów na tyle wcześnie aby zrobić dobrą rozgrzewkę i ustawić się na starcie z przodu ale to co wydarzyło się na trasie przeczy celowi w jakim przyjechałem do Raciborza.
Już po starcie tempo było mocne, mi trochę brakowało pod nogą i w dłuższym czasie generowałem niższą moc ale szybko dojechałem do czołówki, najpierw dogoniłem trójkę jadącą za samotnie prowadzącym zawodnikiem, po około kilometrze zespawałem czołówkę, wjechaliśmy w teren, udało się na podjeździe zyskać przewagę a gdy nastąpił zjazd wyprzedzając wolniej jadących zawodników z Hobby najechałem na kamień, dobiłem oponę i po chwili powietrza nie było. Miałem w tym momencie już kilka sekund przewagi nad drugim, kilkanaście nad kolejną 2 i minutę nad kolejnymi, szkoda ale nie miałem czasu na rozmyślanie i wziąłem się za wymianę dętki. Po 8 minutach byłem gotowy do jazdy ale motywacja mi spadła, jechałem ile mogłem, na błocie miałem spore obawy i zbyt asekuracyjnie się zachowywałem i dopiero gdy zrobiło się trudniej zacząłem wyprzedzać, w międzyczasie zgubiłem gdzieś pompkę która później była jeszcze potrzebna. Super pokonywałem podjazdy, bardzo dobrze zjazdy i na końcu ostatniego zjazdu przed wyjazdem z lasu dobiłem na nierówności obie opony i złapałem podwójnego kapcia. To by było na tyle, mając jeszcze szanse na TOP 20 w zawodach pogodziłem się już z myślą o DNF ale do mety nie było tak daleko więc ruszyłem z buta. Po drodze dostałem jedna dętkę, wymieniłem i szedłem dalej do momentu aż 6 kilometrów przed metą uzyskałem drugą dętkę, dopompowałem asekuracyjnie więcej powietrza i w dobrym tempie dojechałem do mety. Czas samej jazdy dawałby miejsce w TOP 5 a skończyłem jako ostatni ze sklasyfikowanych, połowa czasu to postoje i walka ze sprzętem. Moja technika jest już lepsza ale pora popracować nad rowerem aby defekty nie odbierały szans na wysokie lokaty na które mnie stać. Noga podawała bardzo dobrze i z tego mogę być zadowolony.
Już po starcie tempo było mocne, mi trochę brakowało pod nogą i w dłuższym czasie generowałem niższą moc ale szybko dojechałem do czołówki, najpierw dogoniłem trójkę jadącą za samotnie prowadzącym zawodnikiem, po około kilometrze zespawałem czołówkę, wjechaliśmy w teren, udało się na podjeździe zyskać przewagę a gdy nastąpił zjazd wyprzedzając wolniej jadących zawodników z Hobby najechałem na kamień, dobiłem oponę i po chwili powietrza nie było. Miałem w tym momencie już kilka sekund przewagi nad drugim, kilkanaście nad kolejną 2 i minutę nad kolejnymi, szkoda ale nie miałem czasu na rozmyślanie i wziąłem się za wymianę dętki. Po 8 minutach byłem gotowy do jazdy ale motywacja mi spadła, jechałem ile mogłem, na błocie miałem spore obawy i zbyt asekuracyjnie się zachowywałem i dopiero gdy zrobiło się trudniej zacząłem wyprzedzać, w międzyczasie zgubiłem gdzieś pompkę która później była jeszcze potrzebna. Super pokonywałem podjazdy, bardzo dobrze zjazdy i na końcu ostatniego zjazdu przed wyjazdem z lasu dobiłem na nierówności obie opony i złapałem podwójnego kapcia. To by było na tyle, mając jeszcze szanse na TOP 20 w zawodach pogodziłem się już z myślą o DNF ale do mety nie było tak daleko więc ruszyłem z buta. Po drodze dostałem jedna dętkę, wymieniłem i szedłem dalej do momentu aż 6 kilometrów przed metą uzyskałem drugą dętkę, dopompowałem asekuracyjnie więcej powietrza i w dobrym tempie dojechałem do mety. Czas samej jazdy dawałby miejsce w TOP 5 a skończyłem jako ostatni ze sklasyfikowanych, połowa czasu to postoje i walka ze sprzętem. Moja technika jest już lepsza ale pora popracować nad rowerem aby defekty nie odbierały szans na wysokie lokaty na które mnie stać. Noga podawała bardzo dobrze i z tego mogę być zadowolony.
Rozgrzewka i rozjazd
Niedziela, 5 czerwca 2022 Kategoria 0-50, Romet '22, Samotnie, Szosa, teren
Km: | 38.00 | Km teren: | 8.00 | Czas: | 01:46 | km/h: | 21.51 |
Pr. maks.: | 41.00 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | 170170 ( 87%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 1127kcal | Podjazdy: | 210m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po zawodach miałem okazję przejechać się jeszcze godzinę rowerem i postanowiłem to wykorzystać. Z Goczałkowic dojechałem do domu zaliczając zupełnie mi nieznane wały Wapieniczanki, początkowo jechało się szeroką szutrową drogą by później przedzierać się przez zarośla, na mapie droga była, koleiny również widoczne więc kiedyś jeździło się tym traktem. W pewnym momencie musiałem wjechać na drogę i zaliczyłem jeszcze kilka nieznanych uliczek a następnie główną drogą i znów bocznymi do Bielska. Fajne przekręcenie nogi, zupełnie nie byłem zmęczony ale nie miałem być po czym.
Trening 51
Wtorek, 31 maja 2022 Kategoria 0-50, blisko domu, Romet '22, Samotnie, teren, Trening 2022
Km: | 26.00 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 01:31 | km/h: | 17.14 |
Pr. maks.: | 46.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 170170 ( 87%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 769kcal | Podjazdy: | 720m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po weekendzie dałem organizmowi czas na regenerację a następnie
przystąpiłem do testu nowego rozwiązania które ma wpłynąć na poprawę techniki
mojej jazdy w terenie – sztycy regulowanej. Już jakiś czas temu przymierzałem
się do zakupu tego wynalazku ale dopiero BAM w Tarnowskich Górach gdzie miałem
problemy na technicznych odcinkach w dół przekonał mnie do zakupu innowacyjnej
sztycy. Kilka godzin męczyłem się z założeniem sztycy a konkretnie schowaniem
linki z pancerzem w ramie. Ostatecznie się udało i wieczorem ruszyłem na test
terenowy. Uświadomiłem sobie, że w tym roku jeszcze nie byłem na Błatniej więc
w tym kierunku ruszyłem. Wybrałem najbardziej łatwy wariant podjazdu od Willi
Relax w Jaworzu, nie miałem motywacji do mocnej jazdy więc poza trudnymi
fragmentami podjazdu jechałem po prostu wolno. Im bliżej Błatniej tym mocniej
pracowałem, już niewiele mi zabrakło aby wjechać na szczyt bez schodzenia.
Krótki kamienisty odcinek przed schroniskiem jest jednak dla mnie na razie zbyt
dużym wyzwaniem. Po wdrapaniu się na szczyt na chwilę złapałem oddech i
ruszyłem w dół żółtym szlakiem, na odcinku od rozwidlenia szlaków do parkingu
przy wiacie w Jaworzu poprawiłem swój czas z jesieni o blisko 3 minuty, to jest
przepaść, sporo w tym zasługi sztycy, obniżyłem sobie wysokość położenia siodła
przed zjazdem i dużo lepiej i pewniej mi się zjeżdżało. Po zjeździe z Błatniej
dołożyłem jeszcze kilka technicznych odcinków w Jaworzu i Wapienicy i wszystkie
pokonałem szybciej niż kiedykolwiek. Postęp w technice jest już zauważalny ale
wciąż mam nad czym pracować. Kolejny sprawdzian już w weekend w Raciborzu.
Trening 50
Niedziela, 29 maja 2022 Kategoria 50-100, Góry, Romet '22, Samotnie, teren, Trening 2022
Km: | 56.00 | Km teren: | 42.00 | Czas: | 04:20 | km/h: | 12.92 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 172172 ( 88%) | HRavg | 144( 73%) |
Kalorie: | 2387kcal | Podjazdy: | 2130m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na koniec tygodnia wybrałem się
na pierwszy naprawdę porządny trening w terenie w tym roku. Na początek
zaliczyłem Klimczok od strony Szyndzielni więc w zasadzie od domu miałem cały
czas pod górę, na 12 kilometrach do pokonania było 800 metrów w pionie, na
szosie jakbym chciał to chyba bym nie znalazł podjazdu o podobnej trudności i
długości w bezpośredniej okolicy a Klimczok mam zaraz pod domem. W równym
tempie jechałem w kierunku szlaku a po wjechaniu w las walczyłem o stabilizację
tempa ale było zbyt szarpane i dopiero na Dębowcu złapałem dobry rytm i pod
Szyndzielnię wjechałem w niezłej kondycji ale z rezerwami mocy, w końcówce
trochę mnie brakło ale to raczej kwestia głowy niż słabej nogi. Podobna
sytuacja miała miejsce przed samym Klimczokiem gdzie znów podchodziłem około
100 metrowy odcinek. Ze szczytu bardzo słabe widoki więc długo tam nie
zabawiłem, jakoś strasznie szybko minęła mi droga w kierunku Stołowa, jedno
miejsce znowu okazało się nie do przejechania na rowerze więc znowu dreptałem a
następnie popełniłem błąd a raczej wpuściłem się w maliny wybierając kamienisty
i stromy zjazd na Karkoszczonkę, lepszego szlaku chyba nie ma a moje słabe umiejętności
techniczne będą mi ciążyć na każdej górskiej ścieżce. Z Karkoszczonki od razu
ruszyłem czerwonym szlakiem na południe, miejsc w których zmuszony byłem do
zejścia z roweru było naprawdę mało, w jednym nawet samemu sobie zaszkodziłem zbaczając
ze szlaku w drogę która ciągła mnie w dół do Szczyrku, dojeżdżając do Grabowej stwierdziłem,
że mam już mało czasu i zdecydowałem się na skrócenie trasy i ominiecie Trzech Kopców
Wiślańskich, zjechałem więc płytami do Brennej i ruszyłem stromym asfaltem na
Świniorkę. Po wjeździe na niebieski szlak czułem już zmęczenie, na liczniku
było dopiero 27 kilometrów ale ponad 1400 metrów w pionie. Jadąc w kierunku
Równicy trzymałem się niebieskiego szlaku, w jednym miejscu znowu brakło mi pary
i podprowadzałem znowu krótki odcinek. Po bitych 3 godzinach od wyjazdu z domu
zdobyłem ostatni punkt na trasie na którym mi zależało – szczyt Równicy. Zjazd
nie wyglądał tak źle jak się spodziewałem, większy problem sprawiał brak wody
niż nawierzchnia i nachylenie. Z ulgą więc zatrzymałem się w Brennej w Żabce.
Po postoju który się nieco przedłużył w głowie pojawił się szalony pomysł aby
zaliczyć jeszcze Błatnią. Gdybym miał na to czas to może i bym tak zrobił ale
popołudnie już miałem zaplanowane więc ruszyłem znanymi ścieżkami do Jaworza
gdzie zaliczyłem jeszcze jedne podjazd i chyba najlepszy od lat zjazd w
terenie. Czułem satysfakcję, że stało się to po ponad 4 godzinach jazdy w
trudnym terenie. Czułem zmęczenie po jeździe ale zaliczyłem najtrudniejszą
trasę MTB w życiu wiec nie ma się co dziwić, w takim tempie mogę jeździć, na
maraton na dłuższym dystansie jestem jeszcze za słaby więc zostanę przy Mini
gdzie stać mnie na walkę o najwyższe cele.