Wpisy archiwalne w kategorii
w grupie
Dystans całkowity: | 48672.00 km (w terenie 756.00 km; 1.55%) |
Czas w ruchu: | 1775:55 |
Średnia prędkość: | 27.26 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 550606 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 1012432 kcal |
Liczba aktywności: | 535 |
Średnio na aktywność: | 90.98 km i 3h 21m |
Więcej statystyk |
Lubelska Vuelta 2018 Etap 2
Piątek, 1 czerwca 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: | 94.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:40 | km/h: | 35.25 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 186186 ( 95%) | HRavg | 154( 78%) |
Kalorie: | 2148kcal | Podjazdy: | 70m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po szybkiej
regeneracji i dobrym obiedzie przyszedł czas na etap 2. Przed samym wyjazdem z
hotelu zauważyłem, że w przednim kole mam kapcia. Nie traciłem czasu, sił i
nerwów na naprawę tylko skorzystałem z zapasowego koła od Darka i mogłem jechać
na start. Ponad 8 kilometrowy dojazd na start był bardzo dobrą rozgrzewką, było
dosyć ciepło i szukałem cienia. Na starcie ustawiłem się w miarę z przodu w
zacienionym miejscu. Po starcie tempo
nie było zbyt mocne, oczywiście zaczęły się przepychanki i wszystkie blokady w
mojej głowie się uruchomiły i zacząłem spływać na tył peletonu. Te wszystkie
kraksy i upadki nie pozwalają mi swobodnie jechać w peletonie, boję się kraksy
i nawet przy tej dosyć niskiej prędkości było kilka niebezpiecznych sytuacji
które mogły skończyć się źle. Myślałem, że później jakoś się to ułoży i słabsi
zawodnicy poodpadają i zrobi się trochę bezpieczniej. Z czasem tempo wzrosło, nie
było równe i moja pozycja w peletonie ulegała zmianie. Po około 15 kilometrach zrobiło
się bardzo niebezpiecznie, pojawiło się rondo, ktoś przyhamował i ja musiałem
odbić w lewo, jadący obok Darek znalazł lukę z prawej i jakoś przemknął, ja
musiałem całe rondo objechać i miałem już około 200 metrów starty. Darek też
tracił ale mniej i był w stanie jeszcze dołączyć do peletonu. Tempo oczywiście
poszło mocne i nie miałem praktycznie żadnych szans na dołączenie do peletonu.
Zacząłem gonić, bardzo mocno pracowałem i powoli zmniejszałem stratę do reszty,
z peletonu strzelały kolejne osoby a ja dalej goniłem. Miałem około 100 metrów
starty i przez ponad 2 kilometry jechałem tempem grupy. Powoli zaczynało
brakować i już nie miałem szans dogonić. Jechałem cały czas mocno, nie miało to
zbytniego sensu, bo raczej nikt już z peletonu nie odpadł a kolejna czasówka
nie miała sensu. Na około 25 kilometrze odpuściłem gonitwę i zacząłem myśleć o
bufecie. Udało się dostać wodę od strażaka i dalej jechałem spokojnie czekając
na Izę. Po ponad 10 kilometrach samotnej spokojnej jazdy dojechała do mnie Iza
w towarzystwie Kuby. Po chwili dogoniliśmy jeszcze jednego zawodnika i dalej
jechaliśmy już w 4 osobowej grupce. Początkowo wszyscy dawali zmiany,
próbowałem przekonać Izę, że nie musi tego robić i od tego momentu pracowaliśmy
praktycznie we dwóch. Kuba narzekał na skurcze, daliśmy się na to nabrać a to
była tylko podpucha. Przez cały czas namawiał mnie na atak, odjazd, ściganie a
nie miało to sensu. Na około 10 kilometrów do mety zostałem sam na czele i
przez większość czasu dyktowałem tempo. Około kilometr do mety poszedł atak,
Kuba wyrwał do przodu a za nim pognał drugi kolega. Ja nie miałem ochoty na
finisz i dopiero ostatnie 300 metrów pojechałem mocniej. Iza dojechała zaraz za
mną awansując na 1 miejsce z ponad 11 minutową przewagą. Mój występ lepiej
przemilczeć, moc jest, forma jest, brakuje pewności siebie i cwaniactwa, wynik
nie jest dla mnie najważniejszy, straciłem szansę na awans w Generalce ale spaść
niżej już nie mogłem.
Na mecie myślałem tylko o wodzie, ostatnie 10 kilometrów jechałem bez picia. Wypiłem prawie 1 litr duszkiem i poczułem się lepiej. Ja wiem, że się skompromitowałem ale się tym nie przejmuję.
Na mecie myślałem tylko o wodzie, ostatnie 10 kilometrów jechałem bez picia. Wypiłem prawie 1 litr duszkiem i poczułem się lepiej. Ja wiem, że się skompromitowałem ale się tym nie przejmuję.
Rozgrzewka i Rozjazd
Sobota, 26 maja 2018 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 14.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:30 | km/h: | 28.00 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 270kcal | Podjazdy: | 60m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ujsoły-Novot Road Maraton 2018
Sobota, 26 maja 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Szosa, w grupie
Km: | 98.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:46 | km/h: | 35.42 |
Pr. maks.: | 74.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2322kcal | Podjazdy: | 1180m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
W końcu pojechałem
wyścig z którego mogę być całkowicie zadowolony. Co prawda przed startem nie
wszystko zagrało tak jak powinno, na wyścig przyjechałem niewyspany i musiałem jeszcze
dopracować parę rzeczy przy rowerze. Postanowiłem jechać bez opaski tętna, może
to pomogło bo poprzednio jadąc bez monitorowania pracy serca osiągałem
najlepsze wyniki na zawodach.
Po krótkiej rozgrzewce na której zorientowałem się, że wszystko działa jak należy ustawiłem się na starcie, pod nieobecność dużej części mocnych kolarzy którzy wyścigi zwykle rozgrywali między sobą ustawiłem się na samym czele peletonu i z sektora ruszyłem jako pierwszy. Tempo było takie jakie miało być podczas rundy honorowej czyli spokojne i równe. Z tyłu zaczęły się przepychanki i przepuściłem kilka osób do przodu. Znowu pojawiały się niepotrzebne manewry, przekonałem się, że są one udziałem nie zawodników z czołówki a takich którzy pchają się do przodu by odpaść na początku podjazdu. Przed podjazdem byłem lekko z tyłu, trzymałem się prawej strony i gdy zrobiło się stromiej to zacząłem przesuwać się do przodu. Narzuciłem swoje tempo, kilka osób skoczyło od razu do przodu. Jednym z zawodników próbujących odjechać był Darek więc siłą rzeczy nie jechałem na maksa i dałem Darkowi szansę zrobienia przewagi przed zjazdem. Tempo było na tyle konkretne, że z przodu pozostało około 20 osób. Po przejechaniu Glinki i początku zjazdu nastąpiło rozluźnienie i z czasem grupa się powiększała aż po wjechaniu na główną drogę uzbierał się niezły kilkudziesięcioosobowy peleton. Chęci do jakiejś mocniejszej jazdy nie było i postanowiłem spróbować popracować trochę na czele. Zanim udało mi się przedostać na czub już nastąpiły nieudane próby ataków. Przez pewien czas fajni z Darkiem jechaliśmy po zmianach, później znowu ktoś wyskoczył i Darek podkręcił tempo i odjechali. Ja nie zamierzałem jechać za nimi bo ucieczka na tym etapie wyścigu nie miała sensu. Pokazałem się na czele peletonu i to się liczy. Odpuściłem lekko i schowałem się w peletonie wyczekując podjazdu. Zanim nastąpił to zdążyłem jeszcze raz wyjechać na przód i dać zmianę. Zmiany pozycji w peletonie nie sprawiały mi żadnego problemu i nawet tempo było równe i jazda była całkiem bezpieczna. Lekka zadyszka przytrafiła się na początku podjazdu, byłem na dosyć odległej pozycji i miałem problem by przebić się do przodu. Pod koniec podjazdu puściło i zacząłem nadrabiać, szybko jednak zaczął się zjazd na który wjechałem na niezbyt komfortowej pozycji. Wiedziałem, że na pewno stracę do najlepszych ale jechałem na tyle szybko ile umiałem, brakowało jednego ząbka by utrzymać się w czołowej grupie. Po zjeździe miałem około 30 metrów starty, z tyłu nie widziałem nikogo i postanowiłem dogonić sam, szybko tego liwe dokonałem bo tempo znowu nie było zawrotne. Kolejne kilometry mijały a z tyłu pojawiały się kolejne grupki kolarzy. Trzymałem się w okolicy środka peletonu, nie traciłem sił, wielu czołowych kolarzy postąpiło podobnie i przed nawrotem na rondzie poszedł kolejny atak. Samotny uciekinier minął punkt kontrolny i wyrobił sobie kilkanaście sekund przewagi. Przejechanie maty pomiarowej nie było całkiem prostą sprawą i kilka osób zawracało by zaliczyć pomiar. Po nawrocie tempo poszło w górę i znowu miałem lekkie problemy, nie byłem przygotowany na szarpanie tempa. Przejechanie do przodu było niemal niemożliwe więc stopniowo przesuwałem się do czuba peletonu. Jadąc raz wolniej, raz nieco szybciej dojechaliśmy do podnóża najdłuższego podjazdu na trasie. Zacząłem asekuracyjnie by później podkręcić tempo. Po chwili byłem już w ścisłej czołówce, stawka była już nieźle rozciągnięta, a był to dopiero początek podjazdu. Mniej więcej w połowie podjazdu było nas około 20 osób. Postanowiłem poszukać swojej szansy i zyskać kilka sekund przewagi przed długim zjazdem. Udało się najpierw wyjechać na czoło a później oderwać od grupki. Po chwili dojechał do mnie Patryk a grupa była niedaleko z tyłu. Pod koniec było nas już 3 a mnie zaczęło brakować i przewaga przed zjazdem nie była duża. Na zjeździe znowu lekko odstawałem i ostatecznie zostałem za bardzo małą, około 10 osobową grupą. Wiedziałem, że niedaleko z tyłu jedzie grupka pościgowa z Darkiem i po kilku kilometrach gdy mnie mijali udało się złapać koło. Chwilę nie dawałem zmian a gdy pojawiła się szansa na dogonienie najlepszych to znowu dałem 2 zmiany i przy skręcie w stronę Mety powstała znowu jedna około 20 osobowa grupa. Tempo było wysokie, meta coraz bliżej a sił coraz mniej. Zmotywowałem się do wyjścia na zmianę, rozgrywałem finisz w głowie a gdy się pojawił, jak dla mnie nagle to wiedziałem, że już po mnie. Musiałem spróbować ruszyć szybciej i z mniejszą mocą próbować coś ugrać. Nie wycisnąłem nic więcej niż na ostatnich testach i wiem, że jestem za słaby na taki finisz, niby pod górę, ale łatwą i krótką. Z małej grupki miałbym jakieś szanse, w walce z zawodnikami potrafiącymi w krótkim okresie czasu wycisnąć większą moc nie miałem szans.
Cały wyścig bardzo dobry, organizacja i zabezpieczenie na bardzo wysokim poziomie. Moja forma poszła w górę, lepiej czuję się w peletonie i mniej tracę na zjazdach. Mam nadzieje, że w kolejnych startach uda się utrzymać dobry poziom.
Po krótkiej rozgrzewce na której zorientowałem się, że wszystko działa jak należy ustawiłem się na starcie, pod nieobecność dużej części mocnych kolarzy którzy wyścigi zwykle rozgrywali między sobą ustawiłem się na samym czele peletonu i z sektora ruszyłem jako pierwszy. Tempo było takie jakie miało być podczas rundy honorowej czyli spokojne i równe. Z tyłu zaczęły się przepychanki i przepuściłem kilka osób do przodu. Znowu pojawiały się niepotrzebne manewry, przekonałem się, że są one udziałem nie zawodników z czołówki a takich którzy pchają się do przodu by odpaść na początku podjazdu. Przed podjazdem byłem lekko z tyłu, trzymałem się prawej strony i gdy zrobiło się stromiej to zacząłem przesuwać się do przodu. Narzuciłem swoje tempo, kilka osób skoczyło od razu do przodu. Jednym z zawodników próbujących odjechać był Darek więc siłą rzeczy nie jechałem na maksa i dałem Darkowi szansę zrobienia przewagi przed zjazdem. Tempo było na tyle konkretne, że z przodu pozostało około 20 osób. Po przejechaniu Glinki i początku zjazdu nastąpiło rozluźnienie i z czasem grupa się powiększała aż po wjechaniu na główną drogę uzbierał się niezły kilkudziesięcioosobowy peleton. Chęci do jakiejś mocniejszej jazdy nie było i postanowiłem spróbować popracować trochę na czele. Zanim udało mi się przedostać na czub już nastąpiły nieudane próby ataków. Przez pewien czas fajni z Darkiem jechaliśmy po zmianach, później znowu ktoś wyskoczył i Darek podkręcił tempo i odjechali. Ja nie zamierzałem jechać za nimi bo ucieczka na tym etapie wyścigu nie miała sensu. Pokazałem się na czele peletonu i to się liczy. Odpuściłem lekko i schowałem się w peletonie wyczekując podjazdu. Zanim nastąpił to zdążyłem jeszcze raz wyjechać na przód i dać zmianę. Zmiany pozycji w peletonie nie sprawiały mi żadnego problemu i nawet tempo było równe i jazda była całkiem bezpieczna. Lekka zadyszka przytrafiła się na początku podjazdu, byłem na dosyć odległej pozycji i miałem problem by przebić się do przodu. Pod koniec podjazdu puściło i zacząłem nadrabiać, szybko jednak zaczął się zjazd na który wjechałem na niezbyt komfortowej pozycji. Wiedziałem, że na pewno stracę do najlepszych ale jechałem na tyle szybko ile umiałem, brakowało jednego ząbka by utrzymać się w czołowej grupie. Po zjeździe miałem około 30 metrów starty, z tyłu nie widziałem nikogo i postanowiłem dogonić sam, szybko tego liwe dokonałem bo tempo znowu nie było zawrotne. Kolejne kilometry mijały a z tyłu pojawiały się kolejne grupki kolarzy. Trzymałem się w okolicy środka peletonu, nie traciłem sił, wielu czołowych kolarzy postąpiło podobnie i przed nawrotem na rondzie poszedł kolejny atak. Samotny uciekinier minął punkt kontrolny i wyrobił sobie kilkanaście sekund przewagi. Przejechanie maty pomiarowej nie było całkiem prostą sprawą i kilka osób zawracało by zaliczyć pomiar. Po nawrocie tempo poszło w górę i znowu miałem lekkie problemy, nie byłem przygotowany na szarpanie tempa. Przejechanie do przodu było niemal niemożliwe więc stopniowo przesuwałem się do czuba peletonu. Jadąc raz wolniej, raz nieco szybciej dojechaliśmy do podnóża najdłuższego podjazdu na trasie. Zacząłem asekuracyjnie by później podkręcić tempo. Po chwili byłem już w ścisłej czołówce, stawka była już nieźle rozciągnięta, a był to dopiero początek podjazdu. Mniej więcej w połowie podjazdu było nas około 20 osób. Postanowiłem poszukać swojej szansy i zyskać kilka sekund przewagi przed długim zjazdem. Udało się najpierw wyjechać na czoło a później oderwać od grupki. Po chwili dojechał do mnie Patryk a grupa była niedaleko z tyłu. Pod koniec było nas już 3 a mnie zaczęło brakować i przewaga przed zjazdem nie była duża. Na zjeździe znowu lekko odstawałem i ostatecznie zostałem za bardzo małą, około 10 osobową grupą. Wiedziałem, że niedaleko z tyłu jedzie grupka pościgowa z Darkiem i po kilku kilometrach gdy mnie mijali udało się złapać koło. Chwilę nie dawałem zmian a gdy pojawiła się szansa na dogonienie najlepszych to znowu dałem 2 zmiany i przy skręcie w stronę Mety powstała znowu jedna około 20 osobowa grupa. Tempo było wysokie, meta coraz bliżej a sił coraz mniej. Zmotywowałem się do wyjścia na zmianę, rozgrywałem finisz w głowie a gdy się pojawił, jak dla mnie nagle to wiedziałem, że już po mnie. Musiałem spróbować ruszyć szybciej i z mniejszą mocą próbować coś ugrać. Nie wycisnąłem nic więcej niż na ostatnich testach i wiem, że jestem za słaby na taki finisz, niby pod górę, ale łatwą i krótką. Z małej grupki miałbym jakieś szanse, w walce z zawodnikami potrafiącymi w krótkim okresie czasu wycisnąć większą moc nie miałem szans.
Cały wyścig bardzo dobry, organizacja i zabezpieczenie na bardzo wysokim poziomie. Moja forma poszła w górę, lepiej czuję się w peletonie i mniej tracę na zjazdach. Mam nadzieje, że w kolejnych startach uda się utrzymać dobry poziom.
Obóz Bukowina 6
Sobota, 12 maja 2018 Kategoria 100-200, Obóz Bukowina 2018, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 109.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:56 | km/h: | 27.71 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 123( 63%) |
Kalorie: | 2370kcal | Podjazdy: | 1360m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szósty dzień
obozu był dla mnie najgorszy, pomimo dobrej pogody i niezbyt trudnej trasy moja
dyspozycja była daleka od oczekiwanej i męczyłem się strasznie podczas jazdy.
Wyjazd przed 10 i dobrze znany zjazd na początek, nie szalałem zbytnio i mimo faktu, że miałem małą przewagę na początku, do głównej drogi dojechałem w grupie. Na rondzie małe komplikacje, za rondem prace porządkowe na moście, wreszcie sprzątnęli cały piasek który tam zalegał od dawna. Pierwszy podjazd nastąpił już po 4 kilometrach, krótka lecz stroma wspinaczka na Czarną Górę nie wyglądała jeszcze tak źle jak dalsza jazda. Po długim zjeździe do Trybszu i skręcie w prawo w kierunku Niedzicy utworzył się szyk i zaczęliśmy jechać po zmianach. Gdy było pod górę to wszystko wyglądało nieźle a gdy zaczął się zjazd w dół do Niedzicy to miałem problemy by utrzymać się na kole. Po drodze niebezpieczna sytuacja z samochodem, byłem wtedy na zmianie i wyprzedziłem pojazd lewą stroną, nie wszyscy zdążyli przejechać i na moment się podzieliliśmy. W Niedzicy wypadł mi baton i na moment się zatrzymaliśmy. Fajny podjazd doprowadził nas do głównej drogi prowadzącej na Nowy Sącz. Droga prowadziła niemal cały czas w dół i miałem sporo problemów by jechać tempem grupy. Szybki odcinek skończył się w Tylmanowej gdzie skręciliśmy w lewo na Ochotnicę. Tam krótka przerwa i nieco spokojniejsza jazda w górę. Podjazd był łagodny i nudny, jedyną atrakcją był popis kierowcy Opla. Końcówka podjazdu była trudniejsza i tam nastąpił podział a nawet ataki ze strony innych Jas-Kółek. Ja wjechałem swoim tempem i nagrodą był długi, techniczny zjazd, dobrze mi się zjeżdżało, w szybszej jeździe przeszkodziły samochody. Po tym zjeździe już nie było ciekawie, początkowo po nie najgorszej nawierzchni a później po bocznych dróżkach. Dojechaliśmy do bufetu w Białce. Droga do Bukowiny była wesoła, ostatni podjazd do ronda każdy pojechał swoim tempem, ja odpuściłem zupełnie i z treningu wróciłem jako ostatni. Po jeździe czułem się lepiej niż rano.


Wyjazd przed 10 i dobrze znany zjazd na początek, nie szalałem zbytnio i mimo faktu, że miałem małą przewagę na początku, do głównej drogi dojechałem w grupie. Na rondzie małe komplikacje, za rondem prace porządkowe na moście, wreszcie sprzątnęli cały piasek który tam zalegał od dawna. Pierwszy podjazd nastąpił już po 4 kilometrach, krótka lecz stroma wspinaczka na Czarną Górę nie wyglądała jeszcze tak źle jak dalsza jazda. Po długim zjeździe do Trybszu i skręcie w prawo w kierunku Niedzicy utworzył się szyk i zaczęliśmy jechać po zmianach. Gdy było pod górę to wszystko wyglądało nieźle a gdy zaczął się zjazd w dół do Niedzicy to miałem problemy by utrzymać się na kole. Po drodze niebezpieczna sytuacja z samochodem, byłem wtedy na zmianie i wyprzedziłem pojazd lewą stroną, nie wszyscy zdążyli przejechać i na moment się podzieliliśmy. W Niedzicy wypadł mi baton i na moment się zatrzymaliśmy. Fajny podjazd doprowadził nas do głównej drogi prowadzącej na Nowy Sącz. Droga prowadziła niemal cały czas w dół i miałem sporo problemów by jechać tempem grupy. Szybki odcinek skończył się w Tylmanowej gdzie skręciliśmy w lewo na Ochotnicę. Tam krótka przerwa i nieco spokojniejsza jazda w górę. Podjazd był łagodny i nudny, jedyną atrakcją był popis kierowcy Opla. Końcówka podjazdu była trudniejsza i tam nastąpił podział a nawet ataki ze strony innych Jas-Kółek. Ja wjechałem swoim tempem i nagrodą był długi, techniczny zjazd, dobrze mi się zjeżdżało, w szybszej jeździe przeszkodziły samochody. Po tym zjeździe już nie było ciekawie, początkowo po nie najgorszej nawierzchni a później po bocznych dróżkach. Dojechaliśmy do bufetu w Białce. Droga do Bukowiny była wesoła, ostatni podjazd do ronda każdy pojechał swoim tempem, ja odpuściłem zupełnie i z treningu wróciłem jako ostatni. Po jeździe czułem się lepiej niż rano.


Obóz Bukowina 5
Piątek, 11 maja 2018 Kategoria 100-200, Obóz Bukowina 2018, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 120.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:44 | km/h: | 25.35 |
Pr. maks.: | 76.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 3251kcal | Podjazdy: | 2600m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zdecydowanie
najlepszym dniem obozu był piątek i wyjazd na Śląski Dom. Pogoda od rana bardzo
dobra, pomimo prognoz mówiących o burzach i deszczach. Kieszonki były
wypełnione po brzegi, prócz kurtki i rękawków, nie brakło sporej ilości
jedzenia.
Wyjazd po 9:30 i od razu zjazd, dobrze już znany i chciałem sobie zjechać szybciej, w pewnym momencie przy ponad 60 km/h podbiło mi koło i ledwo się wybroniłem przed wjazdem na pobocze, do końca zjechałem już wolniej. Za rondem Andrzej łapie gumę i chwila przerwy. Gdy już ruszyliśmy to chwilę trwało zanim uformowała się współpraca i jazda po zmianach. Do pierwszego podjazdu na Słowacji dojechaliśmy wspólnie, tam się podzieliło i w 3 wjechaliśmy na szczyt, ja spokojnie ruszyłem w dół, by nie stracić za dużo na zjeździe i po kilku kilometrach mnie złapali. Gdy droga prowadziła w dół, trzymałem się z tyłu, na przód wyszedłem po skręcie w prawo w kierunku Starego Smokowca. Droga prowadziła głównie w górę i dłużyła się strasznie. Po ponad 30 minutach od skrętu w prawo dojechaliśmy do podnóża podjazdu pod Hrebienok. Krótki podjazd z dosyć dużym nachyleniem. Całkiem spokojna jazda nie wchodziła w grę, miała to być rozgrzewka przed Śląskim Domem. Od razu zjechałem w dół z postojem po drodze i tam poczekałem na wszystkich. Do podnóża podjazdu pod Śląski Dom było niedaleko, wystarczyło to jednak by rozdzielić grupę. Gdy wszyscy dojechali to zaczęliśmy podjazd. Nie wiedziałem czego się spodziewać wiec nie jechałem na 100 %. Nikt chyba nie jechał na maksymalnych obrotach i po chwili zostałem sam, z przodu był jakiś kolarz na MTB. Gdy się do niego zbliżałem to on wstawał z siodełka i odjeżdżał, tak się czarowaliśmy przez niemal połowę podjazdu. Później jadąc równym tempem zostałem sam i największą przeszkodą była nawierzchnia. Miejscami nie było asfaltu a jak był to nierówny i dziurawy. Podjazd skończył się szybko, dopiero ostatnie 300 merów pojechałem bardzo mocnym tempem. Czas wyszedł dobry. Gdybym go znał i jechał na czas to spokojnie 2-3 minuty dałoby się go poprawić. Na szczycie czas na zdjęcia, posilenie się i zaopatrzenie w wodę. Zjazd wolny i asekuracyjny, by nie złapać gumy. Kiedy wszyscy dojechali to ruszyliśmy dalej, przejeżdżając przez Stary Smokowiec korciło mnie by skręcić po raz drugi tego dnia na Hrebienok. Raczej nie byłoby więcej chętnych a samotna jazda nie bardzo mi się uśmiechała. Jazda główną drogą nie należała do przyjemnych, sporo samochodów, dziur które doprowadziły do podzielenia na dwie grupki. Po czasie na moment się to zjechało ale gdy pojawił się kolarz na elektrycznym rowerze który chciał się z nami ścigać znowu zaczęło się rozrywać. Ostatecznie podzieliliśmy się na dwie grupy, jedna pojechała najprostszą drogą do Bukowiny a osoby które czuły się jeszcze na siłach dłuższą drogą przez Łapszankę. Podjazd pod Zdiar wjechaliśmy wspólnie, na długim zjeździe do Ostruni się rozjechaliśmy a kolejny podjazd na Łapszankę zaczęliśmy wspólnie. Nachylenie było spore i każdy jechał swoim tempem. W połowie podjazdu zaczęło padać a nawet lać i gdy znalazłem kawałek suchszego miejsca to zatrzymałem się by ubrać kurtkę. Otfin mnie minął a na Tomka i Marcina nie czekałem bo wiedziałem, że się nie zgubią a nie chciałem zbyt długo stać bo później nie umiałbym jechać. Na zjeździe już przestało padać i na moment zjechaliśmy się z Grzesiem. Po dojeździe do Bukowiny gdzie Otfin mi gdzieś zniknął zatrzymałem się bz rozebrać kurtkę i ruszyłem na ostatni podjazd. Po raz pierwszy na obozie jechałem ten odcinek w górę, pierwszą ściankę pokonałem bardzo topornie a druga poszła już lepiej. Na koniec chwila rozjazdu i kolejne mycie roweru i suszenie ubrań.


Wyjazd po 9:30 i od razu zjazd, dobrze już znany i chciałem sobie zjechać szybciej, w pewnym momencie przy ponad 60 km/h podbiło mi koło i ledwo się wybroniłem przed wjazdem na pobocze, do końca zjechałem już wolniej. Za rondem Andrzej łapie gumę i chwila przerwy. Gdy już ruszyliśmy to chwilę trwało zanim uformowała się współpraca i jazda po zmianach. Do pierwszego podjazdu na Słowacji dojechaliśmy wspólnie, tam się podzieliło i w 3 wjechaliśmy na szczyt, ja spokojnie ruszyłem w dół, by nie stracić za dużo na zjeździe i po kilku kilometrach mnie złapali. Gdy droga prowadziła w dół, trzymałem się z tyłu, na przód wyszedłem po skręcie w prawo w kierunku Starego Smokowca. Droga prowadziła głównie w górę i dłużyła się strasznie. Po ponad 30 minutach od skrętu w prawo dojechaliśmy do podnóża podjazdu pod Hrebienok. Krótki podjazd z dosyć dużym nachyleniem. Całkiem spokojna jazda nie wchodziła w grę, miała to być rozgrzewka przed Śląskim Domem. Od razu zjechałem w dół z postojem po drodze i tam poczekałem na wszystkich. Do podnóża podjazdu pod Śląski Dom było niedaleko, wystarczyło to jednak by rozdzielić grupę. Gdy wszyscy dojechali to zaczęliśmy podjazd. Nie wiedziałem czego się spodziewać wiec nie jechałem na 100 %. Nikt chyba nie jechał na maksymalnych obrotach i po chwili zostałem sam, z przodu był jakiś kolarz na MTB. Gdy się do niego zbliżałem to on wstawał z siodełka i odjeżdżał, tak się czarowaliśmy przez niemal połowę podjazdu. Później jadąc równym tempem zostałem sam i największą przeszkodą była nawierzchnia. Miejscami nie było asfaltu a jak był to nierówny i dziurawy. Podjazd skończył się szybko, dopiero ostatnie 300 merów pojechałem bardzo mocnym tempem. Czas wyszedł dobry. Gdybym go znał i jechał na czas to spokojnie 2-3 minuty dałoby się go poprawić. Na szczycie czas na zdjęcia, posilenie się i zaopatrzenie w wodę. Zjazd wolny i asekuracyjny, by nie złapać gumy. Kiedy wszyscy dojechali to ruszyliśmy dalej, przejeżdżając przez Stary Smokowiec korciło mnie by skręcić po raz drugi tego dnia na Hrebienok. Raczej nie byłoby więcej chętnych a samotna jazda nie bardzo mi się uśmiechała. Jazda główną drogą nie należała do przyjemnych, sporo samochodów, dziur które doprowadziły do podzielenia na dwie grupki. Po czasie na moment się to zjechało ale gdy pojawił się kolarz na elektrycznym rowerze który chciał się z nami ścigać znowu zaczęło się rozrywać. Ostatecznie podzieliliśmy się na dwie grupy, jedna pojechała najprostszą drogą do Bukowiny a osoby które czuły się jeszcze na siłach dłuższą drogą przez Łapszankę. Podjazd pod Zdiar wjechaliśmy wspólnie, na długim zjeździe do Ostruni się rozjechaliśmy a kolejny podjazd na Łapszankę zaczęliśmy wspólnie. Nachylenie było spore i każdy jechał swoim tempem. W połowie podjazdu zaczęło padać a nawet lać i gdy znalazłem kawałek suchszego miejsca to zatrzymałem się by ubrać kurtkę. Otfin mnie minął a na Tomka i Marcina nie czekałem bo wiedziałem, że się nie zgubią a nie chciałem zbyt długo stać bo później nie umiałbym jechać. Na zjeździe już przestało padać i na moment zjechaliśmy się z Grzesiem. Po dojeździe do Bukowiny gdzie Otfin mi gdzieś zniknął zatrzymałem się bz rozebrać kurtkę i ruszyłem na ostatni podjazd. Po raz pierwszy na obozie jechałem ten odcinek w górę, pierwszą ściankę pokonałem bardzo topornie a druga poszła już lepiej. Na koniec chwila rozjazdu i kolejne mycie roweru i suszenie ubrań.


Obóz Bukowina 4
Czwartek, 10 maja 2018 Kategoria 0-50, Obóz Bukowina 2018, Samotnie, Trening 2018, w grupie
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 26.05 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 152152 ( 77%) | HRavg | 128( 65%) |
Kalorie: | 826kcal | Podjazdy: | 540m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiejszy dzień
był inny niż pozostałe. Zamiast jazdy na rowerze miała być piesza wędrówka po
szlakach. Wyznaczona trasa nie była tak trudna by obawiać się o problemy z jej
pokonaniem. Przejście 13 kilometrowej trasy zajęło 5 godzin i nie przeszkodziło
to by wieczorem o 19 wyruszyć na krótką rundę po okolicy.
Wyjechaliśmy we 3 w kierunku Jurgowa. Równa, spokojna jazda po zmianach i szybkie pokonywanie kolejnych kilometrów. Na trasie kilka podjazdów, trudniejszy nastąpił dopiero około 20 kilometra. Jechaliśmy cały czas razem i na Głodówkę wjechaliśmy razem, dopiero na zjeździe zostałem z tyłu. Nie starałem się zjeżdżać szybko a i tak nie był to zły zjazd. Do pensjonatu dojechaliśmy przed zmrokiem.


Wyjechaliśmy we 3 w kierunku Jurgowa. Równa, spokojna jazda po zmianach i szybkie pokonywanie kolejnych kilometrów. Na trasie kilka podjazdów, trudniejszy nastąpił dopiero około 20 kilometra. Jechaliśmy cały czas razem i na Głodówkę wjechaliśmy razem, dopiero na zjeździe zostałem z tyłu. Nie starałem się zjeżdżać szybko a i tak nie był to zły zjazd. Do pensjonatu dojechaliśmy przed zmrokiem.


Obóz Bukowina 1
Poniedziałek, 7 maja 2018 Kategoria Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 101.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:01 | km/h: | 25.15 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 2800kcal | Podjazdy: | 2060m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy dzień długo wyczekiwanego obozu treningowego. Po dojeździe do Bukowiny i zakwaterowaniu się przyszła pora na pierwszą jazdę. Pogoda była idealna, ciepło i słonecznie co zapewniło piękne widoki. Wyjechaliśmy w 6 osobowym składzie o różnym poziomie wytrenowania. Na dzień dobry zjazd w dół, puszczając hamulce rower szybko rozpędził się do około 60 km/h. Pierwszy podjazd zaczął się już na 5 kilometrze. Nie jechałem tam nigdy i po krótkiej wspinaczce dojechaliśmy do głównej drogi w kierunku Rzepisk. Na stromym i znanym mi podjeździe miałem problem z przednią przerzutką i musiałem wjechać na 39x25. Po wjechaniu na Łapszankę krótki postój i zjazd w kierunku słowackiej miejscowości Ostrunią. Później zaczął się długi ale widokowy podjazd na Zdiar. Początkowo jechaliśmy wspólnie, z czasem zaczęło się dzielić i przez większą część podjazdu jechałem tylko z Grzesiem. Gdy nachylenie zmalało to dojechał do nas Tomek. Na sam koniec podjazdu czekał nas trudniejszy fragment z nachyleniem prawie 10%. Pojechałem tam trochę mocniej i na szczycie byłem tuż przed Otfinem, Tomek był niewiele za nami. Fajny podjazd, poza trudniejszymi fragmentami jechałem spokojnym tempem. Zjazd do głównej drogi był trochę nierówny i dziurawy, ale krótki i dało się bezpiecznie przejechać ten odcinek. Po dojechaniu wszystkich skierowaliśmy się w kierunku Polski. Po około 300 metrowym podjeździe nastąpił długi zjazd. Nie czułem się pewnie i straciłem kontakt z grupą. Znałem drogę więc nie starałem się na siłę dogonić kolegów. Na kolejnym podjeździe dojechałem do dwójki i po chwili dołączyliśmy do reszty. Na zjeździe do przejścia granicznego w Łysej Polanie udało się utrzymać tempo kolegów. Podjazd do ronda na Głodówce zaczęliśmy razem a po czasie trochę się rozdzieliliśmy. Cały podjazd pokonałem równym tempem z 5 sekundowym finiszem przy rondzie. Moc z tych 5 sekund wyszła słaba, lepsza niż 6 tygodni temu ale nie taka jak być powinna. Na pagórkowatym odcinku do Zakopanego jechałem swoim tempem, na zjeździe mnie wszyscy minęli a na podjazdach udawało się dojechać do reszty. Po zjeździe do Zakopanego miałem około 300 metrów starty do grupy. Chciałem wyznaczyć moc minutową i zacząłem mocniej jechać, podjazd był za krótki i do tego przeszkodzili piesi którzy bez patrzenia weszli na jezdnię. Przejazd przez Zakopane bez większych problemów i kierunek Kościelisko. Kolejnym podjazdem był Butorowy Wierch. Przez problemy z przednią przerzutką musiałem jechać dosyć mocnym tempem i straciłem sporo sił. Poczekałem na Grzesia i wspólnie zjechaliśmy do Nowego Bystrego. Na podjeździe pod Ząb wyznaczyłem maksymalną moc w czasie 5 minut, byłem już mocno zmęczony i ledwo wytrzymałem cały odcinek. Moc wyszła wyższa niż wcześniej, miałem już sporo podjazdów w nogach i przez problemy z przerzutką zaczynałem już czuć ból w kolanach. Na szczycie poczekałem na Otfina i razem jechaliśmy dalej, przednia przerzutka zbuntowała się całkiem i nie chciała wchodzić na blat. Miałem problem by utrzymać tempo towarzysza i przestałem skupiać się na znakach. Wiedziałem gdzie mamy skręcić ale przegapiliśmy ten skręt i nie znając dobrze tego regionu zjechaliśmy aż do Szaflar. Tam nie myśląc już o jakiś kombinacjach skręciliśmy na Biały Dunajec. Jazda boczną drogą była przyjemna i żeby było ciekawiej to znowu przegapiłem skręt na Gliczarów. Zorientowałem się w momencie dojazdu do skrzyżowania z Zakopianką. Wyciągając telefon upuściłem go i pękła obudowa. Nie chciało mi się już nic i w końcu trafiliśmy na alternatywny podjazd na Gliczarów. Wjechałem go swoim tempem i chwilę czekałem na Grzegorza. Będąc już w Bukowinie znowu pobłądziliśmy i zadrobiliśmy kolejne 2 kilometry. Wreszcie trafiłem na właściwą drogę i po szybkim zjeździe dotarliśmy do pensjonatu. Nie wiem co mi się stało, ale dawno nie miałem takich problemów z orientacją.




Rozgrzewka i Rozjazd
Sobota, 5 maja 2018 Kategoria Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 12.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:31 | km/h: | 23.23 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 161161 ( 82%) | HRavg | 127( 65%) |
Kalorie: | 230kcal | Podjazdy: | 70m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 47
Wtorek, 1 maja 2018 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 106.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:02 | km/h: | 26.28 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 184184 ( 94%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 2121kcal | Podjazdy: | 1800m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny ciężki trening zaliczony. Nie wiedziałem o której wstanę i wyjadę i nie miałem konkretnego planu na trasę. Udało się wstać wcześnie rano i po spokojnej jeździe do Skoczowa dołączyłem do Jas-Kółek. Jazda do Ustronia była równa, dobre zmiany a później trochę się posypało i przy Czantorii się podzieliliśmy na dwie mniejsze grupki. Pierwsza pojechała na Kubalonkę a druga bezpośrednio na Cieńków gdzie mieliśmy się spotkać. Ja pojechałem z pierwszą grupą i spokojnym tempem dojechaliśmy do Wisły Głębce. Tam kilka osób się zatrzymało i podjazd każdy jechał swoim tempem. Mając w planie jeszcze 2-3 wjazdy na Salmopol lub Równicę wjechałem ten podjazd spokojnie. Gdybyśmy ruszali wspólnie to byłbym jako jeden z ostatnich na szczycie. Po nieco dziurawym zjeździe do Czarnego pozostał podjazd na Cieńków. Ruszyliśmy razem, początkowo jechałem dosyć spokojnie, byłem zaskoczony nową nawierzchnią, płyty zostały ale dziurawy asfalt zniknął. Drugą połowę podjazdu pojechałem już bardzo mocno i wyszedł fajny czas, lepszy o ponad minutę niż rok temu. Na szczycie dłuższa przerwa i zjazd tą samą drogą, myślałem zjechać do Malinki, innym razem sprawdzę tą dróżkę. Dalsza część treningu już samotnie, podjazdy pod Salmopol. Zdecydowałem jechać 2 razy po 20 minut. Zacząłem jeszcze przed początkiem właściwego 5 kilometrowego podjazdu i nie wiedziałem czy wjadę na szczyt przed upływem 20 minut. Początek jechałem za słabo a później mocniej a nawet za mocno i średnia moc wyszła wyższa niż moje FTP. Zjazd nawet szybki jak na ilość samochodów i drugi podjazd. Początek w tym samym miejscu i trochę równiejsza jazda, wynik niemal identyczny jak za pierwszym razem. Muszę zrobić test FTP bo strefy są już trochę zaniżone. Zjazd do Szczyrku wolny i nieprzyjemny, przejazd przez miasto też nienajlepszy i poczułem ulgę kiedy znalazłem się w Buczkowicach. Dalsza jazda już spokojniejsza i trochę zmęczony dojechałem do domu.


Podjazdy:
Nazwa Czas Dystans Praca Moc Tętno Kadencja Prędkość



Podjazdy:
Nazwa Czas Dystans Praca Moc Tętno Kadencja Prędkość

Trening 44
Środa, 25 kwietnia 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: | 65.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:07 | km/h: | 30.71 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 145( 74%) |
Kalorie: | 1577kcal | Podjazdy: | 540m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny trening nadrabiający braki. Tym razem jazda w grupie, tempo wyścigowe i wyciąganie wniosków. Przed treningiem krótka rundka po okolicy z małym przepaleniem. Na miejscu zbiorki ponad 20 osób a po starcie dołączyło jeszcze kilka osób i było nas około 30. Powinny być dwie grupy ale ja tam nie miałem nic do gadania i jechaliśmy jedną dużą grupą. Trzymałem się w miarę z przodu i to była już duża zmiana bo zwykle ubezpieczałem tyły. Gdy dojechaliśmy do podjazdu to sporo osób ruszyło do przodu i trochę się wszystko porozrywało i byłem już na tyłach. Po zjeździe do Międzyrzecza zjechaliśmy się ponownie w grupę. Przed dojazdem na start rundy dołączyła jeszcze 4 z Jafi Sport. Pierwsza runda miała być rozpoznawcza i po w miarę spokojnym początku poszedł gaz. Na przodzie było to płynne przyśpieszenie a dla nas z tyłu to było szarpanie. Chciałem przebić się do przodu i zorientowałem się, że już wszystko się podzieliło, koledzy też nie ułatwiali zadania, straciłem trochę sił. Po rondzie w Ligocie zrobiło się luźniej i trudniej. Od czoła odpadali kolejni kolarze i gdy z przodu zostało 7 osób, we dwóch udało się dojechać do czoła. Na podjeździe dwóch zawodników z Jafi Sport odpadło i było nas 7. Po zjeździe już tylko 6 i tak wjechaliśmy na rundę 2. Dołączył Przemek Szlagor i zaczęła się równa jazda po zmianach, nie odstawałem od reszty i całą 7 pracowaliśmy równo. Za rondem po skończonej zmianie lekko odstałem od kolegów i już myślałem, że nie dogonię grupy. Uratowała mnie ciężarówka która spowolniła trochę grupkę i doskoczyłem. Podjazd poszedł średnio, nie brakło mnie, ale rezerw już raczej nie było. Trzecia runda była trochę wolniejsza, zmiany dalej równe i do podjazdu było dobrze. Na podjeździe się utrzymałem i lekko odpuściłem, zrobiła się przerwa i już nie dogoniłem. Czwartą rundę przejechałem samotnie spokojniejszym tempem, udało się przed drugą grupą. Zmiana rundy pomogła mi bardzo, na starej traciłem kontakt już w Landeku a tutaj potrzebowałem 3 rund. Noga jest dobra, jeszcze trochę więcej samozaparcia i może w przyszłości uda się dojeżdżać do mety w czołówce. Najwięcej tracę na łukach i zakrętach i nad tym muszę pracować. Kolejny trening w piątek i solidny trening podjazdów, różnych, długich a także krótszych i sztywniejszych.



