Wpisy archiwalne w kategorii
w grupie
Dystans całkowity: | 48403.00 km (w terenie 756.00 km; 1.56%) |
Czas w ruchu: | 1765:29 |
Średnia prędkość: | 27.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 546056 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 1005146 kcal |
Liczba aktywności: | 533 |
Średnio na aktywność: | 90.81 km i 3h 21m |
Więcej statystyk |
Velo Carpathica 2013
Niedziela, 22 września 2013 Kategoria 100-200, Maraton, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 126.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:48 | km/h: | 33.16 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 197197 ( 98%) | HRavg | 163( 81%) |
Kalorie: | 3562kcal | Podjazdy: | 2000m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni wyścig z cylku Road Maraton tradycyjnie odbywał się w Bieszczadach. Trzeci raz z rzędu miejscem startu były Ustrzyki Dolne. Trasa maratonu przebiegała przez malownicze tereny Bieszczad i okolic zalewu Solińskiego. Frekwencja nie zapowiadała się duża, ostatecznie nazbierały się 74 osoby. Pogoda także nie zapowiadała się dobra, ostatecznie nie była taka tragiczna. Dojazd w Bieszczady w tym roku był dużo lepszy niż w poprzednich latach, głównie ze względu na autostradę pod Tarnów która w zeszłym roku jeszcze była nieczynna, wyjazd w czwartek także sprawił, że ruch na drogach był mniejszy niż początkiem weekendu.
Start w tym roku miał znajdować sie przy pływalni "Delfin" w Ustrzykach Dolnych. Korzystając z okazji, w piątek wybrałem się na krótki objazd okolicy w celu rozruszania nogi przed wyścigiem. Noga o dziwo była mocna i świeża co nastrajało optymizmemem przed startem. Zrobiłem trochę ponad 30km i wróciłem na kwaterę.
W dzień startu obudziłem się po 6 i od razu poszedłem pod prysznic. Po dobrym i sytym śniadaniu poszedłem do biura po numer startowy. Przed budynkiem pływalni pełno samochodów, głównie od kolarzy. Spotkałem sporo znajomych z różnych drużyn. W Bieszczadach zwykle mało ludzi ponieważ większość uczestników innych imprez z cyklu RM ma tam daleko, jedynie drużyny walczące o punkty przyjeżdżają. Po powrocie z biura skończyłem przygotowywać bidony i przebrałem się w strój do jazdy. Ubrałem krótkie spodnie i nogawki, koszulkę i bluzę i czapeczkę pod kask, z pośpiechu zapomniałem o ochraniaczach na buty. O 8:20 wyjechałem na rozgrzewkę i o 9:05 ustawiłem się na starcie. Z mojej kategorii było 8 zawodników z czego dwóch mocarzy z WLKS Krakus. Wiedziałem, że o pudło bedzie ciężko lecz zamierzałem podjąć walkę.
O 9:10 nastąpił start, pierwsze kilometry prowadziły głównie w dół i przez miasto, tempo przekraczało 40km/h. Po skręcie na Ustrzyki Górne nastąpił start ostry. Tempo nie było jakioś szalono wysokie i przez wiele kilometrów jechaliśmy dużą grupą nieraz zajmując całą szerokość szosy co powodowało wielokrotnie niebezpieczne sytuacje, niejednokrotnie kierowcy dzwonili na policję. Trzymałem się bardziej prawej strony i środka peletonu. Podjazdy przed Ustrzykami Górnymi podzieliły trochę peleton ktory wciąż liczył około 50 osób. Do Ustrzyk Górnych dojechaliśmy ze średnią prędkością 35km/h. Na szcęście za Ustrzykami zaczęły się dwa najdłuższe podjazdy na trasie. Tam niestety ktoś jadący z przodu puścił koło i między mną a czołówką była około 100metrowa przerwa, szybko ją zniwelowałem tracąc trochę sił i na szczyt wjechałem w czołówce, na zjeździe trochę odstałem ale przy pomocy kilku mocniejszych zawodników dojechałem do czołówki i kolejny podjazd pokonałem w dobrym tempie bedąc w czołówce. Zjazd trochę niebezpieczny, grupa sie rozciągnęła, na szczęście ci co byli z przodu zwolnili i znowu się zjechaliśmy. Po tym zjeździe zostało około 30 kolarzy w czołówce. Około 80 kilometra był wypadek, samochod dachował i leżał w rowie, akcja ratownicza spowodowała, że nasza grupa musiała trochę zwolnić i przepuścić strażaków którzy przechodzili przez jezdnię. Kolejne kolometry prowadziły pagórkowatym terenem w kierunku Polańczyka, równym tempem dojechaliśmy do Polańczyka. Tam na podjeździe trochę odstałem i na zjździe znowu starciłem, nie byłem sam i przy pomocy dwócj zawodników znowu byłem w czołówce. Do Soliny dojechałem w tej grupce, podjazd przez osiedle rozciągnął grupę i potem znowu musiałem gonić, udało się i podjzad w Łobozewie zacząłem w czołówce, tempo poszło konkrtene i na szczycie byłem około 15 miejsca na czele drugiej grupki, niestety stromy szybki zjazd odciął mnie od tej grupy i kolejne kilometry pokonałem już samotnie. Próbowałem z początku gonić, byłem pewny, że z przodu są 3 osoby z mojej kategorii, po chwili stwierdziłem, że gonitwa jes bez sensu i ostatecznie jechałem swoim tempem. Podjazd do mety pojechałem w miarę dobrze i prawie dogoniłem jednego zawodnika. Finisz musiałem odpuścić ponieważ jakiś miejscowy kierowca jechał sobie 15km/h środkiem pasa i nie mogłem go minąć. Ostatecznie metę przejechałem jako 24 w OPEN i 3 w kategorii H(za zawodnikami z Krakusa). Trochę padało na trasie i było zimno.
Z wynku jestem bardzo zadowolony, sezon rozpocząlem bardzo źle a zakończylem miłym akcentem. Starta do pierwszego zawodnika to 2min i 20s, czyli nie tak dużo jak na 125km. Z wstępnych obliczeń sezon kończę na 8 miejscu w Generalce z 370pkt czyli wynik taki jak przed dwoma laty.
Wyjazd w Bieszczady oceniam na plus. Gdybym nie pojechał to w generalce spadłbym na 11 miejsce. Tym wyścigiem kończę sezon startowy, zastanawiam się jeszcze nad Czasówką 7777 w Gliwicach.
Start w tym roku miał znajdować sie przy pływalni "Delfin" w Ustrzykach Dolnych. Korzystając z okazji, w piątek wybrałem się na krótki objazd okolicy w celu rozruszania nogi przed wyścigiem. Noga o dziwo była mocna i świeża co nastrajało optymizmemem przed startem. Zrobiłem trochę ponad 30km i wróciłem na kwaterę.
W dzień startu obudziłem się po 6 i od razu poszedłem pod prysznic. Po dobrym i sytym śniadaniu poszedłem do biura po numer startowy. Przed budynkiem pływalni pełno samochodów, głównie od kolarzy. Spotkałem sporo znajomych z różnych drużyn. W Bieszczadach zwykle mało ludzi ponieważ większość uczestników innych imprez z cyklu RM ma tam daleko, jedynie drużyny walczące o punkty przyjeżdżają. Po powrocie z biura skończyłem przygotowywać bidony i przebrałem się w strój do jazdy. Ubrałem krótkie spodnie i nogawki, koszulkę i bluzę i czapeczkę pod kask, z pośpiechu zapomniałem o ochraniaczach na buty. O 8:20 wyjechałem na rozgrzewkę i o 9:05 ustawiłem się na starcie. Z mojej kategorii było 8 zawodników z czego dwóch mocarzy z WLKS Krakus. Wiedziałem, że o pudło bedzie ciężko lecz zamierzałem podjąć walkę.
O 9:10 nastąpił start, pierwsze kilometry prowadziły głównie w dół i przez miasto, tempo przekraczało 40km/h. Po skręcie na Ustrzyki Górne nastąpił start ostry. Tempo nie było jakioś szalono wysokie i przez wiele kilometrów jechaliśmy dużą grupą nieraz zajmując całą szerokość szosy co powodowało wielokrotnie niebezpieczne sytuacje, niejednokrotnie kierowcy dzwonili na policję. Trzymałem się bardziej prawej strony i środka peletonu. Podjazdy przed Ustrzykami Górnymi podzieliły trochę peleton ktory wciąż liczył około 50 osób. Do Ustrzyk Górnych dojechaliśmy ze średnią prędkością 35km/h. Na szcęście za Ustrzykami zaczęły się dwa najdłuższe podjazdy na trasie. Tam niestety ktoś jadący z przodu puścił koło i między mną a czołówką była około 100metrowa przerwa, szybko ją zniwelowałem tracąc trochę sił i na szczyt wjechałem w czołówce, na zjeździe trochę odstałem ale przy pomocy kilku mocniejszych zawodników dojechałem do czołówki i kolejny podjazd pokonałem w dobrym tempie bedąc w czołówce. Zjazd trochę niebezpieczny, grupa sie rozciągnęła, na szczęście ci co byli z przodu zwolnili i znowu się zjechaliśmy. Po tym zjeździe zostało około 30 kolarzy w czołówce. Około 80 kilometra był wypadek, samochod dachował i leżał w rowie, akcja ratownicza spowodowała, że nasza grupa musiała trochę zwolnić i przepuścić strażaków którzy przechodzili przez jezdnię. Kolejne kolometry prowadziły pagórkowatym terenem w kierunku Polańczyka, równym tempem dojechaliśmy do Polańczyka. Tam na podjeździe trochę odstałem i na zjździe znowu starciłem, nie byłem sam i przy pomocy dwócj zawodników znowu byłem w czołówce. Do Soliny dojechałem w tej grupce, podjazd przez osiedle rozciągnął grupę i potem znowu musiałem gonić, udało się i podjzad w Łobozewie zacząłem w czołówce, tempo poszło konkrtene i na szczycie byłem około 15 miejsca na czele drugiej grupki, niestety stromy szybki zjazd odciął mnie od tej grupy i kolejne kilometry pokonałem już samotnie. Próbowałem z początku gonić, byłem pewny, że z przodu są 3 osoby z mojej kategorii, po chwili stwierdziłem, że gonitwa jes bez sensu i ostatecznie jechałem swoim tempem. Podjazd do mety pojechałem w miarę dobrze i prawie dogoniłem jednego zawodnika. Finisz musiałem odpuścić ponieważ jakiś miejscowy kierowca jechał sobie 15km/h środkiem pasa i nie mogłem go minąć. Ostatecznie metę przejechałem jako 24 w OPEN i 3 w kategorii H(za zawodnikami z Krakusa). Trochę padało na trasie i było zimno.
Z wynku jestem bardzo zadowolony, sezon rozpocząlem bardzo źle a zakończylem miłym akcentem. Starta do pierwszego zawodnika to 2min i 20s, czyli nie tak dużo jak na 125km. Z wstępnych obliczeń sezon kończę na 8 miejscu w Generalce z 370pkt czyli wynik taki jak przed dwoma laty.
Wyjazd w Bieszczady oceniam na plus. Gdybym nie pojechał to w generalce spadłbym na 11 miejsce. Tym wyścigiem kończę sezon startowy, zastanawiam się jeszcze nad Czasówką 7777 w Gliwicach.
X Rajd na Równicę
Niedziela, 15 września 2013 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2013, w grupie
Km: | 66.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:24 | km/h: | 27.50 |
Pr. maks.: | 73.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 180180 ( 89%) | HRavg | 135( 67%) |
Kalorie: | 1227kcal | Podjazdy: | 770m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Most-Równica(5,0km):00:18:40(16,07) 383(7,7%) 174(86%)
Rozgrzewka, rozjazd
Sobota, 14 września 2013 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 73.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 500kcal | Podjazdy: | 180m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rajcza TOUR 2013
Sobota, 14 września 2013 Kategoria 100-200, Maraton, Samotnie, Szosa, w grupie, avg>30km\h
Km: | 123.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:50 | km/h: | 32.09 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 185185 ( 92%) | HRavg | 156( 77%) |
Kalorie: | 3882kcal | Podjazdy: | 1400m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
/5190269
Kolejny maraton zaliczony. Pogodowo zapowiadało się nieciekawie, jak sie okazało było całkiem znośnie. Wynik słaby, brak treningu w ostatnim czasie wyszedł.
Przed startem jeszcze padało, im bliżej 10 to pogoda zaczęła się poprawiać i ostatecznie wystartowaliśmy bez opadów.
Runda honorowa prowadiła nas do byłego przejścia granicznego na Przełęczy Ujsolskiej. Tradycyjnie na tym odcinku starciłem sporo czasu, nie mogłem się wkręcić w odpowiedni rytm i zostałem z tyłu, przed samą granicą trochę podgoniłem i byłem tuż za czołówką niestety samotnie nie byłem w stanie ich dojść i zaczekałem na tyły. Uformowała się około 15-osobowa grupa pościgowa i jechaliśmy równym mocnym tempem w kierunku Namiestowa i Przełęczy Glinne, współpraca dobrze się układała i na bufet wpadliśmy całą grupką ze sporą już stratą do czołówki, zatrzymaliśmy się i dojechała kolejna grupka i z bufetu ruszyliśmy już wspólnie. Niestety na zjeździe przy próbie wrzucenia łańcucha na blat, łańcuch spada całkowicie, po próbach go nałożenia zjazd pokonuję bez napędu i niestety tracę kontakt z grupą i dalsza jazda to samotna walka z wiatrem i trasą. Łańcuch udało się nałożyć bez stawania przy pomocy manetki i goniłem grupę, niestety na zjeździe nic nie odrobiłem. Górka za Jeleśnią trochę mnie do grupy przybliżyła. Dogoniłem jej ogon na Przelęczy u Poloka a na zjeździe znowu starciłem. W Juszczynie gdzie już odpuściłem gonitwę, z bocznej drogi wyjechał samochód i niestety nie maiłem gdzie uciec i wleciałem do rowu, na szczęście rów był wykoszony i w miarę czysty, pozbierałem się, straty w zdrowiu żadne, rower też cały. Ruszyłem w dalszą drogę, dogoniłem ten samochód kilka kilometrów dalej i zaczęła się wymiana zdań, przez niego prawie przegapiłem skręt. Boczne dróżki jakoś przeleciały, raz przegapiłem skręt, szybko sie nawróciłem i przed bufetem udało się dogonić Leszka Traczyka i razem dojechaliśmy po zmainach do Rajczy. Z Rajczy każdy swoim tempem dojechał do mety. Na podjeździe wyprzedziłem jeszcze 4 osoby i wpadłem na metę. Ostatni podjazd jechalo się lepiej niż pierwszy.
Na mecie posiliłem się herbatą, oglądnąlem wyniki i zjechałem do Rajczy. Makaron trochę dodał mi sił. Powrót do domu bez przygód.
Kolejny maraton zaliczony. Pogodowo zapowiadało się nieciekawie, jak sie okazało było całkiem znośnie. Wynik słaby, brak treningu w ostatnim czasie wyszedł.
Przed startem jeszcze padało, im bliżej 10 to pogoda zaczęła się poprawiać i ostatecznie wystartowaliśmy bez opadów.
Runda honorowa prowadiła nas do byłego przejścia granicznego na Przełęczy Ujsolskiej. Tradycyjnie na tym odcinku starciłem sporo czasu, nie mogłem się wkręcić w odpowiedni rytm i zostałem z tyłu, przed samą granicą trochę podgoniłem i byłem tuż za czołówką niestety samotnie nie byłem w stanie ich dojść i zaczekałem na tyły. Uformowała się około 15-osobowa grupa pościgowa i jechaliśmy równym mocnym tempem w kierunku Namiestowa i Przełęczy Glinne, współpraca dobrze się układała i na bufet wpadliśmy całą grupką ze sporą już stratą do czołówki, zatrzymaliśmy się i dojechała kolejna grupka i z bufetu ruszyliśmy już wspólnie. Niestety na zjeździe przy próbie wrzucenia łańcucha na blat, łańcuch spada całkowicie, po próbach go nałożenia zjazd pokonuję bez napędu i niestety tracę kontakt z grupą i dalsza jazda to samotna walka z wiatrem i trasą. Łańcuch udało się nałożyć bez stawania przy pomocy manetki i goniłem grupę, niestety na zjeździe nic nie odrobiłem. Górka za Jeleśnią trochę mnie do grupy przybliżyła. Dogoniłem jej ogon na Przelęczy u Poloka a na zjeździe znowu starciłem. W Juszczynie gdzie już odpuściłem gonitwę, z bocznej drogi wyjechał samochód i niestety nie maiłem gdzie uciec i wleciałem do rowu, na szczęście rów był wykoszony i w miarę czysty, pozbierałem się, straty w zdrowiu żadne, rower też cały. Ruszyłem w dalszą drogę, dogoniłem ten samochód kilka kilometrów dalej i zaczęła się wymiana zdań, przez niego prawie przegapiłem skręt. Boczne dróżki jakoś przeleciały, raz przegapiłem skręt, szybko sie nawróciłem i przed bufetem udało się dogonić Leszka Traczyka i razem dojechaliśmy po zmainach do Rajczy. Z Rajczy każdy swoim tempem dojechał do mety. Na podjeździe wyprzedziłem jeszcze 4 osoby i wpadłem na metę. Ostatni podjazd jechalo się lepiej niż pierwszy.
Na mecie posiliłem się herbatą, oglądnąlem wyniki i zjechałem do Rajczy. Makaron trochę dodał mi sił. Powrót do domu bez przygód.
Trening 57
Sobota, 7 września 2013 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2013, w grupie
Km: | 191.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:58 | km/h: | 27.42 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 170170 ( 84%) | HRavg | 132( 65%) |
Kalorie: | 3988kcal | Podjazdy: | 2430m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
/5190269
Trening 50
Sobota, 24 sierpnia 2013 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2013, w grupie
Km: | 131.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:25 | km/h: | 29.66 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 169169 ( 84%) | HRavg | 136( 67%) |
Kalorie: | 2628kcal | Podjazdy: | 800m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dojazdy, rozgrzewki, rozjazdy-RT
Niedziela, 18 sierpnia 2013 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 80.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Road Trophy 2013 Etap 3
Niedziela, 18 sierpnia 2013 Kategoria 100-200, Maraton, Samotnie, w grupie
Km: | 137.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:36 | km/h: | 29.78 |
Pr. maks.: | 83.00 | Temperatura: | 31.0°C | HRmax: | 187187 ( 93%) | HRavg | 151( 75%) |
Kalorie: | 4041kcal | Podjazdy: | 2380m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni etap etapówki to długa trasa przez Słowację. Miałem, pewne obawy które okazały się słuszne.
O 9:00 wystartowaliśmy w kierunku Koniakowa. Ustawiłem się pośrodku grupy i tą pozycję utrzymałem aż d o pierwszego podjazdu. Na podjeździe sporo nadrobiłem, na zjeździe niewiele straciłem i podjazd pod Zapasieki poszedł dobrze i byłem w dobrej grupce przed Zwardoniem. Mały kryzys złapał mnie przed granicą, po chwili odżyłem i trzymałem się w grupce aż do Oszczadnicy gdzie niestety odpadłem. Nie miałem sił gonić na zjeździe i samotnie jechałem aż do ronda w Starej Bystrzycy. Przyłączyłem się do grupy z którą dotarłem do mety. Podjazd serpentynami zrobił na mnie wrażenie, jechałem na czele grupki spokojnym tempem, przed szczytem zatrzymałem się na bufecie. Ostatnie kilometry pokonałem w grupce dając równe zmiany, nawet na zjeździe co mnie samego zaskoczyło., Na podjeździe pod Ochodzitą trzymałem się w grupie chociaż miałem moc by odjechać. Ostatecznie wynik trochę poniżej oczekiwań, trasa dzisiaj mi nie służyła.
Wynik: 8/14 H 62/120 OPEN
Z wyniku byłem zadowolony lecz pozostał niedosyt, trochę pechowych sytuacji było, gdyby mnie to to czas byłby w okolicy 10,5 h.
Wynik: 8/14 H 53/111 OPEN 11:00:14 +1:14:13
O 9:00 wystartowaliśmy w kierunku Koniakowa. Ustawiłem się pośrodku grupy i tą pozycję utrzymałem aż d o pierwszego podjazdu. Na podjeździe sporo nadrobiłem, na zjeździe niewiele straciłem i podjazd pod Zapasieki poszedł dobrze i byłem w dobrej grupce przed Zwardoniem. Mały kryzys złapał mnie przed granicą, po chwili odżyłem i trzymałem się w grupce aż do Oszczadnicy gdzie niestety odpadłem. Nie miałem sił gonić na zjeździe i samotnie jechałem aż do ronda w Starej Bystrzycy. Przyłączyłem się do grupy z którą dotarłem do mety. Podjazd serpentynami zrobił na mnie wrażenie, jechałem na czele grupki spokojnym tempem, przed szczytem zatrzymałem się na bufecie. Ostatnie kilometry pokonałem w grupce dając równe zmiany, nawet na zjeździe co mnie samego zaskoczyło., Na podjeździe pod Ochodzitą trzymałem się w grupie chociaż miałem moc by odjechać. Ostatecznie wynik trochę poniżej oczekiwań, trasa dzisiaj mi nie służyła.
Wynik: 8/14 H 62/120 OPEN
Z wyniku byłem zadowolony lecz pozostał niedosyt, trochę pechowych sytuacji było, gdyby mnie to to czas byłby w okolicy 10,5 h.
Wynik: 8/14 H 53/111 OPEN 11:00:14 +1:14:13
Road Trophy 2013 Etap 2
Sobota, 17 sierpnia 2013 Kategoria 100-200, Maraton, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 101.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:37 | km/h: | 27.93 |
Pr. maks.: | 79.00 | Temperatura: | 29.0°C | HRmax: | 191191 ( 95%) | HRavg | 149( 74%) |
Kalorie: | 3032kcal | Podjazdy: | 2070m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Drugi etap Road Trophy przebiegał trasą klasycznej Pętli Beskidzkiej z dodatkami w postaci podjazdu obok bunkrów w Węgierskiej Górce i przełęczy Kotelnica w Nieledwiii. W moim przypadku to etap znowu niezbyt udany. Pomimo dobrej regeneracji po pierwszym dniu, miałem problemy po starcie.
Start nastąpił o 9:00 z Zaolzia. Ustawiony byłem z przodu i tą pozycję utrzymywałem aż do skrętu na Połom, tam niestety złapały mnie skurcze i musiałem zwolnić, straciłem sporo pozycji, przed Stecówką puściło, jechałem asekuracyjnie, trochę nadrabiałem, na zjeździe z Kubalonki trochę odstałem i kawałem musiałem jechać samotnie, przed podjazdem na Salmopol uformowała się większa grupa i tak zgodnie jechaliśmy do podnóża podjazdu. Podjazd nas podzielił, najpierw na dwie grupy, potem jeszcze bardziej, ja ruszyłem do przodu i ostatecznie wyprzedziłem około 10 osób i złapałem grupę z którą przejechałem przez zatłoczony Szczyrk i dalej aż do Twardorzeczki gdzie niestety puściłem koło i samotnie dotarłem na bufet. Zatankowałem bidony i jechałem sam do Ciśca gdzie złapał mnie Zdzichu Kalinowski i jeszcze jeden kolarz i współpracowaliśmy aż do Nieledwii gdzie każdy jechał swoim tempem, na zjeździe do Tarlicznego zwolniłem i pan Kalinowski dojechał do mnie i razem dojechaliśmy do Kamesznicy. Ostatni podjazd na metę poszedł dobrze, sporo tam nadrobiłem i ostatecznie wynik nie był najgorszy.
Gdyby nie te problemy to czas byłby około 3:30 co dawałoby 6 miejsce w kategorii i około 45 OPEN.
Wynik: 9/15 H 62/120 OPEN
Start nastąpił o 9:00 z Zaolzia. Ustawiony byłem z przodu i tą pozycję utrzymywałem aż do skrętu na Połom, tam niestety złapały mnie skurcze i musiałem zwolnić, straciłem sporo pozycji, przed Stecówką puściło, jechałem asekuracyjnie, trochę nadrabiałem, na zjeździe z Kubalonki trochę odstałem i kawałem musiałem jechać samotnie, przed podjazdem na Salmopol uformowała się większa grupa i tak zgodnie jechaliśmy do podnóża podjazdu. Podjazd nas podzielił, najpierw na dwie grupy, potem jeszcze bardziej, ja ruszyłem do przodu i ostatecznie wyprzedziłem około 10 osób i złapałem grupę z którą przejechałem przez zatłoczony Szczyrk i dalej aż do Twardorzeczki gdzie niestety puściłem koło i samotnie dotarłem na bufet. Zatankowałem bidony i jechałem sam do Ciśca gdzie złapał mnie Zdzichu Kalinowski i jeszcze jeden kolarz i współpracowaliśmy aż do Nieledwii gdzie każdy jechał swoim tempem, na zjeździe do Tarlicznego zwolniłem i pan Kalinowski dojechał do mnie i razem dojechaliśmy do Kamesznicy. Ostatni podjazd na metę poszedł dobrze, sporo tam nadrobiłem i ostatecznie wynik nie był najgorszy.
Gdyby nie te problemy to czas byłby około 3:30 co dawałoby 6 miejsce w kategorii i około 45 OPEN.
Wynik: 9/15 H 62/120 OPEN
Road Trophy 2013 Etap I
Piątek, 16 sierpnia 2013 Kategoria 50-100, Maraton, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 70.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:39 | km/h: | 26.42 |
Pr. maks.: | 73.00 | Temperatura: | 28.0°C | HRmax: | 194194 ( 96%) | HRavg | 158( 78%) |
Kalorie: | 2267kcal | Podjazdy: | 1700m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejna etapówka w moim wykonaniu. Wynik dużo lepszy niż przed rokiem lecz poniżej moich aktualnych możliwości. Przygotowanie do wyścigu trwało miesiąc i było dobrze przeprowadzone.
Pierwszy etap startował o 12:00 z Istebnej Zaolzia, po krótkiej rozgrzewce ustawiłem się w środku peletonu, nie był to najlepszy pomysł, mimo, że na starcie niewiele straciłem to byłem na straconej pozycji. Krótki odcinek po płaskim był trochę nerwowy, pierwszy podjazd i już ludzie panikują i schodzą z rowerów. Musiałem zejść z roweru i podejść kawałek, sytuacja powtórzyła się jeszcze raz na kolejnym podjeździe z płytami. Byłem już na samym końcu stawki i musiałem się przebijać do przodu, ruszyłem z kopyta i wyprzedziłem około 30 osób. Na zjeździe nic nie straciłem i na kolejnym podjeździe znowu trochę nadrobiłem. Złapałem jakąś grupę i jechałem z nimi przez lasy do Jaworzynki. Podjazd trochę nas podzielił, na granicy wszystko się zjechało i było nas około 30 osób. Współpraca się nie układała i grupę prowadziliśmy w dwie osoby, był to błąd z mojej strony. Dopiero na podjeździe pod bufet trochę się to podzieliło. Na bufecie zatankowałem bidony i dalej jechałem w trochę mniejszej grupie, kolejny podjazd był łatwy i doszliśmy kolejną grupę. Współpraca ładnie się układała a podjazdy dzieliły grupę. Przed metą był podjazd z początku etapu, czyli Koczy Zamek z Koniakowa przez Rastokę. Znowu tam schodziłem bo ktoś dostał skurczy i stanął. Udało się dojechać do innych i ich objechać.
Ostatecznie z wyniku byłem średnio zadowolony, gdyby nie te sytuacje na podjazdach to mógłbym urwać spokojnie około 5-10 min.
Wynik:7/15 H 47/124 OPEN
Pierwszy etap startował o 12:00 z Istebnej Zaolzia, po krótkiej rozgrzewce ustawiłem się w środku peletonu, nie był to najlepszy pomysł, mimo, że na starcie niewiele straciłem to byłem na straconej pozycji. Krótki odcinek po płaskim był trochę nerwowy, pierwszy podjazd i już ludzie panikują i schodzą z rowerów. Musiałem zejść z roweru i podejść kawałek, sytuacja powtórzyła się jeszcze raz na kolejnym podjeździe z płytami. Byłem już na samym końcu stawki i musiałem się przebijać do przodu, ruszyłem z kopyta i wyprzedziłem około 30 osób. Na zjeździe nic nie straciłem i na kolejnym podjeździe znowu trochę nadrobiłem. Złapałem jakąś grupę i jechałem z nimi przez lasy do Jaworzynki. Podjazd trochę nas podzielił, na granicy wszystko się zjechało i było nas około 30 osób. Współpraca się nie układała i grupę prowadziliśmy w dwie osoby, był to błąd z mojej strony. Dopiero na podjeździe pod bufet trochę się to podzieliło. Na bufecie zatankowałem bidony i dalej jechałem w trochę mniejszej grupie, kolejny podjazd był łatwy i doszliśmy kolejną grupę. Współpraca ładnie się układała a podjazdy dzieliły grupę. Przed metą był podjazd z początku etapu, czyli Koczy Zamek z Koniakowa przez Rastokę. Znowu tam schodziłem bo ktoś dostał skurczy i stanął. Udało się dojechać do innych i ich objechać.
Ostatecznie z wyniku byłem średnio zadowolony, gdyby nie te sytuacje na podjazdach to mógłbym urwać spokojnie około 5-10 min.
Wynik:7/15 H 47/124 OPEN