Wpisy archiwalne w kategorii
w grupie
Dystans całkowity: | 48935.00 km (w terenie 762.00 km; 1.56%) |
Czas w ruchu: | 1783:47 |
Średnia prędkość: | 27.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 553776 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 1017819 kcal |
Liczba aktywności: | 540 |
Średnio na aktywność: | 90.62 km i 3h 20m |
Więcej statystyk |
Trening
Czwartek, 6 października 2011 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 38.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:21 | km/h: | 28.15 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 721kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Przełęcz Przegibek-Bielsko
Kolejny dzień pięknej pogody, udało się wygospodarować troszkę czasu to pojechałem na Przegibek. Spotkałem kilku kolarzy.
Kolejny dzień pięknej pogody, udało się wygospodarować troszkę czasu to pojechałem na Przegibek. Spotkałem kilku kolarzy.
Wykorzystać aurę
Sobota, 1 października 2011 Kategoria 200-300, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 241.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:46 | km/h: | 31.03 |
Pr. maks.: | 82.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 4779kcal | Podjazdy: | 2240m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
#lat=49.66941&lng=18.69873&zoom=9&type=3
Jura Krakowsko-Częstochowska
Niedziela, 25 września 2011 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 164.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:44 | km/h: | 28.60 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 3082kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przejażdżka
Środa, 21 września 2011 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 46.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:37 | km/h: | 28.45 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 876kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Jasienica-Grodziec-Skoczów-Międzyświeć-Kisielów-Bładnice-Nierodzim-Skoczów-Grodziec-Jasienica-Bielsko
Krótka przejażdżka. Na więcej brakło czasu. Formy wogole nie ma, ja nie wiem jak ja osiągnąłem taki wynik w sobotę.
Krótka przejażdżka. Na więcej brakło czasu. Formy wogole nie ma, ja nie wiem jak ja osiągnąłem taki wynik w sobotę.
Bieszczady
Niedziela, 18 września 2011 Kategoria 100-200, Road Maraton Team, Szosa, w grupie
Km: | 108.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:41 | km/h: | 29.32 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1887kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Velo Carpathica
Sobota, 17 września 2011 Kategoria 100-200, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 191.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:15 | km/h: | 30.56 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 3636kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni start w sezonie za mną. Wynik dobry ale mogło być lepiej.
W Bieszczady przyjechałem wraz z kolegami z RMT w piątek około 19:00. Odebraliśmy pakiety startowe i zakwaterowaliśmy się w domkach. O 20:00 odbyła się Odprawa Techniczna. Po odprawie sprawdziłem czy ze sprzętem jest wszystko porządku i znowu przerzutka nie działała jak należy i konieczna była wymiana pancerza. Po 22:00 położyliśmy się spać.
Wstałem rano przed 7:00 i poszedłem na śniadanie. Zjadłem porcję makaronu, po powrocie do domku naprawiłem sprzęt, przebrałem się i ruszyliśmy na rynek gdzie był zlokalizowany start. Było chłodno ale zdecydowałem się jechać na krótko.
O 9:00 ruszyliśmy z rynku za motocyklem. W peletonie było około 40 ludzi, po kilkuset metrach znowu byłem w ogonie peletonu, po skręcie na Ustrzyki Górne zacząłem przesuwać się na przód peletonu i dwa razy się urwałem i ciągnąłem przed peletonem, było to zagranie bez sensu i dalej trzymałem się w środku peletonu. Motocykl odprowadził nas do granicy Ustrzyk i wszyscy zgodnie mu podziękowali i dalej jechaliśmy już dużą grupą. Przed Ustrzykami grupa malała i w około 25osób jechaliśmy w kierunku pierwszych dłuższych podjazdów na trasie. Na pierwszym z podjazdów za Ustrzykami już grupka znowu się podzieliła, ja odpuściłem ale zbyt dużo nie straciłem i przed kolejnym podjazdem byłem znowu w pierwszej grupie, trzymałem się osób przede mną i nawet nie zauważyłem że zostaliśmy około 300metrów w tyle i musiałem przyspieszyć, na szczycie byłem na końcu grupy. Nastąpił długi i stromy zjazd i niestety odpadłem, zostałem parę razy przyblokowany na serpentynach i straciłem kontakt z grupą i dalej jechałem samotnie.
Próbowałem jeszcze gonić grupę ale po kilku kilometrach odpuściłem i jechałem swoim tempem dalej. Przed Cisną doszedłem dwójkę kolarzy i od razu siedli mi na koło i się wieźli przez następne kilka naście kilometrów. W pewnym momencie przegapiliśmy skręt w lewo i nadrobiliśmy kilka kilometrów. Kiedy wróciliśmy na właściwą drogę pojawił się fajny podjazd i tam się urwałem i dalej jechałem sam do samej mety. Po drodze zaliczyłem bufet i kilka razy musiałem hamować, m.in. przez szlogę na weselu, remont mostu i skrzyżowania. Kiedy dojechałem do Leska zobaczyłem przed sobą kolarza w czarnej koszulce ale go nie doszedłem. Dalsza droga była trochę męcząca, same hopki. Przed metą jeszcze wyprzedziłem 2 osoby i samotnie wjechałem na ostatni podjazd(ok.10%) i zjechałem w dół. Fajna szeroka droga, jadę 70km/h, spokojnie można było więcej. Ostatnie kilometry przejechałem siłą woli ze średnią 20km/h.
Metę osiągnąłem około 30minut za zwycięzcą. Byłem trochę zmęczony ale makaron postawił mnie na nogi. Po maratonie pojechałem jeszcze do Równi i potem do bazy. Prysznic, jedzenie i na dekorację i ognisko. Było super, poznałem kilu nowych ludzi i porozmawiałem ze starymi znajomymi a potem jeszcze siedzieliśmy w domku do 22:30.
Świetna impreza, tereny piękne, mógłbym tam mieszkać. Jedyny minus to dojazd. N dojazd tam i spowrotem potrzebowałem 21godzin.
Mój wynik: 17/43OPEN i 7/13 A
W Bieszczady przyjechałem wraz z kolegami z RMT w piątek około 19:00. Odebraliśmy pakiety startowe i zakwaterowaliśmy się w domkach. O 20:00 odbyła się Odprawa Techniczna. Po odprawie sprawdziłem czy ze sprzętem jest wszystko porządku i znowu przerzutka nie działała jak należy i konieczna była wymiana pancerza. Po 22:00 położyliśmy się spać.
Wstałem rano przed 7:00 i poszedłem na śniadanie. Zjadłem porcję makaronu, po powrocie do domku naprawiłem sprzęt, przebrałem się i ruszyliśmy na rynek gdzie był zlokalizowany start. Było chłodno ale zdecydowałem się jechać na krótko.
O 9:00 ruszyliśmy z rynku za motocyklem. W peletonie było około 40 ludzi, po kilkuset metrach znowu byłem w ogonie peletonu, po skręcie na Ustrzyki Górne zacząłem przesuwać się na przód peletonu i dwa razy się urwałem i ciągnąłem przed peletonem, było to zagranie bez sensu i dalej trzymałem się w środku peletonu. Motocykl odprowadził nas do granicy Ustrzyk i wszyscy zgodnie mu podziękowali i dalej jechaliśmy już dużą grupą. Przed Ustrzykami grupa malała i w około 25osób jechaliśmy w kierunku pierwszych dłuższych podjazdów na trasie. Na pierwszym z podjazdów za Ustrzykami już grupka znowu się podzieliła, ja odpuściłem ale zbyt dużo nie straciłem i przed kolejnym podjazdem byłem znowu w pierwszej grupie, trzymałem się osób przede mną i nawet nie zauważyłem że zostaliśmy około 300metrów w tyle i musiałem przyspieszyć, na szczycie byłem na końcu grupy. Nastąpił długi i stromy zjazd i niestety odpadłem, zostałem parę razy przyblokowany na serpentynach i straciłem kontakt z grupą i dalej jechałem samotnie.
Próbowałem jeszcze gonić grupę ale po kilku kilometrach odpuściłem i jechałem swoim tempem dalej. Przed Cisną doszedłem dwójkę kolarzy i od razu siedli mi na koło i się wieźli przez następne kilka naście kilometrów. W pewnym momencie przegapiliśmy skręt w lewo i nadrobiliśmy kilka kilometrów. Kiedy wróciliśmy na właściwą drogę pojawił się fajny podjazd i tam się urwałem i dalej jechałem sam do samej mety. Po drodze zaliczyłem bufet i kilka razy musiałem hamować, m.in. przez szlogę na weselu, remont mostu i skrzyżowania. Kiedy dojechałem do Leska zobaczyłem przed sobą kolarza w czarnej koszulce ale go nie doszedłem. Dalsza droga była trochę męcząca, same hopki. Przed metą jeszcze wyprzedziłem 2 osoby i samotnie wjechałem na ostatni podjazd(ok.10%) i zjechałem w dół. Fajna szeroka droga, jadę 70km/h, spokojnie można było więcej. Ostatnie kilometry przejechałem siłą woli ze średnią 20km/h.
Metę osiągnąłem około 30minut za zwycięzcą. Byłem trochę zmęczony ale makaron postawił mnie na nogi. Po maratonie pojechałem jeszcze do Równi i potem do bazy. Prysznic, jedzenie i na dekorację i ognisko. Było super, poznałem kilu nowych ludzi i porozmawiałem ze starymi znajomymi a potem jeszcze siedzieliśmy w domku do 22:30.
Świetna impreza, tereny piękne, mógłbym tam mieszkać. Jedyny minus to dojazd. N dojazd tam i spowrotem potrzebowałem 21godzin.
Mój wynik: 17/43OPEN i 7/13 A
Równica
Niedziela, 11 września 2011 Kategoria 50-100, Szosa, w grupie
Km: | 68.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:30 | km/h: | 27.20 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1166kcal | Podjazdy: | 780m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Jasienica-Grodziec-Skoczów-Ustroń-Równica-Ustroń-Skoczów-Grodziec-Jasienica-Jaworze-Bielsko
Pojechałem na VIII Rajd na Równicę,wyjechałem z domu o 7:40, było bardzo ciepło i pomimo jazdy pod wiatr w Skoczowie byłem o 8:10, tam dołączyłem do grupy JAS-KÓŁEK i razem dojechaliśmy pod Równicę skąd był start. Przed startem większość uczestników pościągała kaski, okulary, itp i ustawiliśmy się na starcie. Wystartowałem z drugiej lini, na początku zostałem z tyłu bo część JAS-KÓŁEK ruszyli z kopyta że nie szło za nimi nadążyć. Na bruku praktycznie byłem już z przodu a po 2,5km wyprzedziłem Darka który był na czele i dalej już samotnie jechałem do góry, ostatnie 500m były ciężkie byłem pewien że mnie dojdą, ostatnie 200m odpuściłem bo wiedziałem że zwycięstwo mam w kieszeni. Wjechałem w swoim rekordowym czasie. Oficjalnego rekordu rajdów nie udało się pobić, trzeba próbować za rok. Ostatni na mecie był Paweł, prawie 20minut po mnie. Po przyjechaniu wszystkich posiedzieliśmy trochę przy restauracji i wracaliśmy. Po drodze postój w sklepie i jazda do domu. Przed Skoczowem grupa się strasznie rozciągnęło, momentami tempo przekraczało 50km/h. W Skoczowie sie odłączyłem i wróciłem do domu. Dzięki wszystkim za jazdę.
Podjazd na Równicę:(5km)-0:17:21(17,29km/h)
Pojechałem na VIII Rajd na Równicę,wyjechałem z domu o 7:40, było bardzo ciepło i pomimo jazdy pod wiatr w Skoczowie byłem o 8:10, tam dołączyłem do grupy JAS-KÓŁEK i razem dojechaliśmy pod Równicę skąd był start. Przed startem większość uczestników pościągała kaski, okulary, itp i ustawiliśmy się na starcie. Wystartowałem z drugiej lini, na początku zostałem z tyłu bo część JAS-KÓŁEK ruszyli z kopyta że nie szło za nimi nadążyć. Na bruku praktycznie byłem już z przodu a po 2,5km wyprzedziłem Darka który był na czele i dalej już samotnie jechałem do góry, ostatnie 500m były ciężkie byłem pewien że mnie dojdą, ostatnie 200m odpuściłem bo wiedziałem że zwycięstwo mam w kieszeni. Wjechałem w swoim rekordowym czasie. Oficjalnego rekordu rajdów nie udało się pobić, trzeba próbować za rok. Ostatni na mecie był Paweł, prawie 20minut po mnie. Po przyjechaniu wszystkich posiedzieliśmy trochę przy restauracji i wracaliśmy. Po drodze postój w sklepie i jazda do domu. Przed Skoczowem grupa się strasznie rozciągnęło, momentami tempo przekraczało 50km/h. W Skoczowie sie odłączyłem i wróciłem do domu. Dzięki wszystkim za jazdę.
Podjazd na Równicę:(5km)-0:17:21(17,29km/h)
Road Trophy 3
Niedziela, 4 września 2011 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:53 | km/h: | 25.75 |
Pr. maks.: | 72.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1886kcal | Podjazdy: | 1700m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni już etap, najkrótszy bo 78km. Wyjechałem o 8:00 z OSP. Na Zagroniu byłem około 8:10. Dopompowałem powietrza do 8 bar i sprawdziłem czy wszystko w porządku z rowerem. Napełniłem bidony i stanąłem na starcie na pierwszej lini. Po odprawie nastąpił start.
O 9:00 ruszyliśmy z Zagronia w kierunku Koniakowa, jak zwykle traciłem na samym początku, po 2km bardzo spokojnej jazdy nastąpił zryw, próbowałem skoczyć o przodu ale było ciężko, jak się okazało, hamulec tarł o obręcz i to mnie hamowało. Musiałem stanąć i poprawić, zrobiłem i pojechałem, byłem ostatni ale już na pierwszym podjeździe przed Koniakowem złapałem ostatnich zawodników i przesuwałem się do przodu, podjazd na Koniakowską poszedł mi dobrze, wyprzedziłem sporo osób, na zjeździe do Kamesznicy uważałem i zjechałem bezpiecznie, na kolejnym podjeździe nadrobiłem znowu kilka miejsc i samotnie zacząłem zjeżdżać do Milówki. Po zjeździe złapała mnie dwójka kolarzy i razem przejechaliśmy kilka kilometrów do Nieledwi. Podjazd na Kotelnicę wykończył mnie strasznie i dalej jechało się źle, nikogo nie wyprzedziłem na podjeździe, zjechałem bardzo spokojnie i jechałem wolno, nie potrzebnie bo mogłem dociągnąć do grupki przede mną a nie czekać. Przed Jaworzynką postanowiłem że jednak stanę na bufecie. W połowie drogi przez las zobaczyłem przed sobą grupę, było pod górkę to złapałem ich na 100m, na zjeździe znowu straciłem i dojechałem do nich dopiero na podjeździe do Jaworzynki.
Na bufet wpadłem około minutę minutę przed grupą,napełniłem bidon, wziąłem banany, zjadłem arbuza i ruszyłem z grupą w kierunku Hyrczawy. Przed granica zostałem ponieważ samochody zablokowały drogę i musiałem hamować do 0. Potem na żwirku jechałem wolno i zablokowali mnie ludzie idący do kościoła. Wjechałem do lasu i złapał mnie kryzys i myślałem że grupy już nie dogonię, udało się ich złapać na samym dole w Mostach. Kawałek przejechaliśmy razem a potem musiałem się zatrzymać, myślałem że mam kapcia a to okazało się że opona jest już zużyta i trochę bije i grupa odjechała, złapałem ich dopiero na granicy a na podjeździe pod Ochodzitą odjechałem i wpadłem na metę około 5 minut przed grupą.
Posiedziałem chwilę na bufecie, potem poszliśmy na colę do restauracji. Chwilę posiedzieliśmy i zjechałem do OSP wziąść prysznic, coś zjeść i spakować rzeczy. Po 14:00 ruszyłem do Zagronia na dekorację. Okazało sie ze brakło jedzenia, dobrze że byłem pojedzony. Po dekoracji wzięliśmy się za sprzątanie a o 17 nastąpiło spotkanie z Bikeholikami. O 19:30 ruszyliśmy z Michałem w kierunku Bielska. W domu byłem o 20:45. Impreza super, godna polecania.
O 9:00 ruszyliśmy z Zagronia w kierunku Koniakowa, jak zwykle traciłem na samym początku, po 2km bardzo spokojnej jazdy nastąpił zryw, próbowałem skoczyć o przodu ale było ciężko, jak się okazało, hamulec tarł o obręcz i to mnie hamowało. Musiałem stanąć i poprawić, zrobiłem i pojechałem, byłem ostatni ale już na pierwszym podjeździe przed Koniakowem złapałem ostatnich zawodników i przesuwałem się do przodu, podjazd na Koniakowską poszedł mi dobrze, wyprzedziłem sporo osób, na zjeździe do Kamesznicy uważałem i zjechałem bezpiecznie, na kolejnym podjeździe nadrobiłem znowu kilka miejsc i samotnie zacząłem zjeżdżać do Milówki. Po zjeździe złapała mnie dwójka kolarzy i razem przejechaliśmy kilka kilometrów do Nieledwi. Podjazd na Kotelnicę wykończył mnie strasznie i dalej jechało się źle, nikogo nie wyprzedziłem na podjeździe, zjechałem bardzo spokojnie i jechałem wolno, nie potrzebnie bo mogłem dociągnąć do grupki przede mną a nie czekać. Przed Jaworzynką postanowiłem że jednak stanę na bufecie. W połowie drogi przez las zobaczyłem przed sobą grupę, było pod górkę to złapałem ich na 100m, na zjeździe znowu straciłem i dojechałem do nich dopiero na podjeździe do Jaworzynki.
Na bufet wpadłem około minutę minutę przed grupą,napełniłem bidon, wziąłem banany, zjadłem arbuza i ruszyłem z grupą w kierunku Hyrczawy. Przed granica zostałem ponieważ samochody zablokowały drogę i musiałem hamować do 0. Potem na żwirku jechałem wolno i zablokowali mnie ludzie idący do kościoła. Wjechałem do lasu i złapał mnie kryzys i myślałem że grupy już nie dogonię, udało się ich złapać na samym dole w Mostach. Kawałek przejechaliśmy razem a potem musiałem się zatrzymać, myślałem że mam kapcia a to okazało się że opona jest już zużyta i trochę bije i grupa odjechała, złapałem ich dopiero na granicy a na podjeździe pod Ochodzitą odjechałem i wpadłem na metę około 5 minut przed grupą.
Posiedziałem chwilę na bufecie, potem poszliśmy na colę do restauracji. Chwilę posiedzieliśmy i zjechałem do OSP wziąść prysznic, coś zjeść i spakować rzeczy. Po 14:00 ruszyłem do Zagronia na dekorację. Okazało sie ze brakło jedzenia, dobrze że byłem pojedzony. Po dekoracji wzięliśmy się za sprzątanie a o 17 nastąpiło spotkanie z Bikeholikami. O 19:30 ruszyliśmy z Michałem w kierunku Bielska. W domu byłem o 20:45. Impreza super, godna polecania.
Road Trophy 1
Piątek, 2 września 2011 Kategoria 100-200, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: | 102.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:35 | km/h: | 28.47 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1846kcal | Podjazdy: | 1700m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Długo oczekiwany start stał się faktem. Mimo niezbyt dobrego przygotowania wystartowałem i ukończyłem ten wymagający wyścig.
Do Istebnej przyjechałem w czwartek wieczorem. Była piękna lecz chłodna noc, rano wstałem o 6:30 wypoczęty i spokojny. Szybkie śniadanie i przygotowania i około 8:00 zaczęli zjeżdżać się kolarze na start.
O 12:00 na starcie stanęło około 100osób. Ruszyliśmy na rundę przez Połom, jak zwykle zostałem z tyłu. Wyprzedziło mnie sporo osób a ja dopiero zacząłem przesuwać się do przodu przed Stecówką, na Stecówkę wjechałem spokojnie, wyprzedzając około 30 osób. Dojazd na Kubalonkę był szybki, nikt mnie nie wyprzedził, dojechałem do grupki z którą zacząłem zjazd. Na Kubalonce miałem już prawie 3 minuty straty do czołówki. Spokojnie zjeżdżałem i dogoniło mnie kilka osób. Pod Kubalonką zjechała się fajna grupa, w zasadzie dwie po około 8 osób. Do ronda jechaliśmy wspólnie po zmianach, dałem dwie krótkie i niezbyt mocne zmiany. Na rondzie zostałem, grupa jechała przez stacje a ja normalnie, tam też musiałem się zatrzymać, ponieważ traciłem panowanie nad rowerem i to był jedyny sposób na uniknięcie gleby, oczywiście grupa pojechała i przez Wisłę jechałem sam. Przed skocznią dogoniłem kolarza i razem dociągnęliśmy do grupy.
Zaczął się podjazd na Salmopol, mój ulubiony. Na początku jechałem równo 16km/h aż do momentu kiedy zobaczyłem Tomka(Ślimaka), powiedział mi że Andrzej jest niedaleko i przyspieszyłem i do końca jechałem już 20km/h. Zjazd zacząłem sam, znowu spokojnie jechałem, dopiero koło wyciągu złapał mnie Andrzej z jakimś kolarzem, nie miałem sił jechać ich tempem i zostałem i samotnie jechałem do Godziszki. Tam złapała mnie grupa trzyosobowa, Tomek i dwóch innych i razem jechaliśmy do Lipowej. Na bufecie nawet nie stawałem. Za bufetem dwójka odjechała i razem z Tomkiem jechaliśmy dalej, była kiepska nawierzchnia drogi i bałem się jechać na kole i zostawałem z tyłu za Tomkiem.
Przez Radziechowy przejechaliśmy razem, w Przybędzy na podjeździe odjechałem a w Cięcinie znowu razem. Odjeżdżam na podjeździe pod forty, fajny podjazd, jechałem tam dopiero trzeci raz. W Węgierskiej Gorce łapie mnie grupa i razem jedziemy aż do Kamesznicy.
Na podjeździe wszystko się dzieli i dojeżdżam jako pierwszy z naszej grupy. Podjazd trudny, wjechałem na 39x28 bez wstawania. Miejsce 23/33 w kategorii A z czasem 3:00:35. Jestem bardzo zadowolony z jazdy, pierwszy, najlepszy etap, potem było już coraz gorzej.
Posiedziałem chwilę na bufecie i razem z Tomkiem zjechaliśmy do Istebnej a następnie pojechaliśmy do OSP, zwieźć rzeczy, umyć się, przebrać i wróciliśmy do Zagronia coś zjeść i obejrzeć dekorację. Do OSP wróciliśmy z Łukaszem.
Chwilę posiedziłem
Do Istebnej przyjechałem w czwartek wieczorem. Była piękna lecz chłodna noc, rano wstałem o 6:30 wypoczęty i spokojny. Szybkie śniadanie i przygotowania i około 8:00 zaczęli zjeżdżać się kolarze na start.
O 12:00 na starcie stanęło około 100osób. Ruszyliśmy na rundę przez Połom, jak zwykle zostałem z tyłu. Wyprzedziło mnie sporo osób a ja dopiero zacząłem przesuwać się do przodu przed Stecówką, na Stecówkę wjechałem spokojnie, wyprzedzając około 30 osób. Dojazd na Kubalonkę był szybki, nikt mnie nie wyprzedził, dojechałem do grupki z którą zacząłem zjazd. Na Kubalonce miałem już prawie 3 minuty straty do czołówki. Spokojnie zjeżdżałem i dogoniło mnie kilka osób. Pod Kubalonką zjechała się fajna grupa, w zasadzie dwie po około 8 osób. Do ronda jechaliśmy wspólnie po zmianach, dałem dwie krótkie i niezbyt mocne zmiany. Na rondzie zostałem, grupa jechała przez stacje a ja normalnie, tam też musiałem się zatrzymać, ponieważ traciłem panowanie nad rowerem i to był jedyny sposób na uniknięcie gleby, oczywiście grupa pojechała i przez Wisłę jechałem sam. Przed skocznią dogoniłem kolarza i razem dociągnęliśmy do grupy.
Zaczął się podjazd na Salmopol, mój ulubiony. Na początku jechałem równo 16km/h aż do momentu kiedy zobaczyłem Tomka(Ślimaka), powiedział mi że Andrzej jest niedaleko i przyspieszyłem i do końca jechałem już 20km/h. Zjazd zacząłem sam, znowu spokojnie jechałem, dopiero koło wyciągu złapał mnie Andrzej z jakimś kolarzem, nie miałem sił jechać ich tempem i zostałem i samotnie jechałem do Godziszki. Tam złapała mnie grupa trzyosobowa, Tomek i dwóch innych i razem jechaliśmy do Lipowej. Na bufecie nawet nie stawałem. Za bufetem dwójka odjechała i razem z Tomkiem jechaliśmy dalej, była kiepska nawierzchnia drogi i bałem się jechać na kole i zostawałem z tyłu za Tomkiem.
Przez Radziechowy przejechaliśmy razem, w Przybędzy na podjeździe odjechałem a w Cięcinie znowu razem. Odjeżdżam na podjeździe pod forty, fajny podjazd, jechałem tam dopiero trzeci raz. W Węgierskiej Gorce łapie mnie grupa i razem jedziemy aż do Kamesznicy.
Na podjeździe wszystko się dzieli i dojeżdżam jako pierwszy z naszej grupy. Podjazd trudny, wjechałem na 39x28 bez wstawania. Miejsce 23/33 w kategorii A z czasem 3:00:35. Jestem bardzo zadowolony z jazdy, pierwszy, najlepszy etap, potem było już coraz gorzej.
Posiedziałem chwilę na bufecie i razem z Tomkiem zjechaliśmy do Istebnej a następnie pojechaliśmy do OSP, zwieźć rzeczy, umyć się, przebrać i wróciliśmy do Zagronia coś zjeść i obejrzeć dekorację. Do OSP wróciliśmy z Łukaszem.
Chwilę posiedziłem
Jesenniki
Środa, 24 sierpnia 2011 Kategoria 100-200, Szosa, w grupie
Km: | 183.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:38 | km/h: | 27.59 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 30.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 3238kcal | Podjazdy: | 1710m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wyjazd zaproponował mi nowo poznany kolarz z Bielska-Irek. Umówiliśmy się na środę i wyjazd wypalił w 100%.
Przed 7:00 wyjechaliśmy z Bielska i o 9:00 byliśmy w Piotrowicach Wielkich. Naszym celem był Pradziad. Na rowery wsiedliśmy parę minut po 9. Jechało się fajnie i pomimo wczesnej godziny już było gorąco-ok.30 stopni. Do granicy dojechaliśmy ze średnią ponad 30km/h i średnia rosła aż do Krnova. Od Krnova było trochę pod górkę i tempo było spokojne. W Bruntalu uzupełniliśmy bidony i w drogę w kierunku Pradziada. U podnóża podjazdu byliśmy o 12:30. W okolicy szalała burza, mimo tego postanowiliśmy wjechać na szczyt, było strasznie gorąco, do Ovczarni fajnie, w lesie i bez ludzi a potem masakra. Podjazd poszedł gorzej niż za pierwszym razem. Chwila przerwy na górze i zjazd, w środku lasu Pogotowie zbierało jakiegoś starszego kolarza z ulicy. Do Bruntala było prawie cały czas z góry, kolejny raz uzupełniamy bidony i w drogę w kierunku Krnova. Po kliku kilometrach złapaliśmy się za traktor i jechaliśmy ~40km/h przez 10km. Kolejne kilometry poszły szybko i nie wiem kiedy dojechaliśmy do Pietrowic. Fajny trening, dziękuję Irkowi za jazdę.
Pradziad od szlabanu: 0:37:17
Przed 7:00 wyjechaliśmy z Bielska i o 9:00 byliśmy w Piotrowicach Wielkich. Naszym celem był Pradziad. Na rowery wsiedliśmy parę minut po 9. Jechało się fajnie i pomimo wczesnej godziny już było gorąco-ok.30 stopni. Do granicy dojechaliśmy ze średnią ponad 30km/h i średnia rosła aż do Krnova. Od Krnova było trochę pod górkę i tempo było spokojne. W Bruntalu uzupełniliśmy bidony i w drogę w kierunku Pradziada. U podnóża podjazdu byliśmy o 12:30. W okolicy szalała burza, mimo tego postanowiliśmy wjechać na szczyt, było strasznie gorąco, do Ovczarni fajnie, w lesie i bez ludzi a potem masakra. Podjazd poszedł gorzej niż za pierwszym razem. Chwila przerwy na górze i zjazd, w środku lasu Pogotowie zbierało jakiegoś starszego kolarza z ulicy. Do Bruntala było prawie cały czas z góry, kolejny raz uzupełniamy bidony i w drogę w kierunku Krnova. Po kliku kilometrach złapaliśmy się za traktor i jechaliśmy ~40km/h przez 10km. Kolejne kilometry poszły szybko i nie wiem kiedy dojechaliśmy do Pietrowic. Fajny trening, dziękuję Irkowi za jazdę.
Pradziad od szlabanu: 0:37:17