W końcu po kilku dniach przerwy udało się pojeździć. Pogoda prawie wymarzona, poza silnym wiatrem który dzisiaj bardzo utrudniał wykonanie zadania. Celem treningu była jazda na czas na 5-cio kilometrowej trasie. Po spokojnym dojeździe na miejsce startu, ruszyłem, zacząłem spokojnie, gdzieś w 1/3 trasy przyśpieszyłem i po 2/3 znowu zwolniłem. Czas do pobicia na następny raz to 8:33, jak na jazdę pod silny wiatr to myślę,że czas jest dobry. Powrót w spokojnym tempie do domu, podjazdy pojechane trochę mocniej lecz nie na maksa. Cieszy spory postęp w stosunku do roku ubiegłego, może być jeszcze lepiej, bo na podjazdach się męczę podobnie jak rok temu a pokonuję je w szybszym tempie. W czwartek kolejna czasówka na tej trasie, powinienem jeździć ją dwa razy lecz na to narazie nie ma czasu. Te treningi maję pomóc w czasówkach. Cel na Orzesze i Żmigród to czas poniżej 30 minut.
/5190269 Kolejny maraton zaliczony. Pogodowo zapowiadało się nieciekawie, jak sie okazało było całkiem znośnie. Wynik słaby, brak treningu w ostatnim czasie wyszedł. Przed startem jeszcze padało, im bliżej 10 to pogoda zaczęła się poprawiać i ostatecznie wystartowaliśmy bez opadów. Runda honorowa prowadiła nas do byłego przejścia granicznego na Przełęczy Ujsolskiej. Tradycyjnie na tym odcinku starciłem sporo czasu, nie mogłem się wkręcić w odpowiedni rytm i zostałem z tyłu, przed samą granicą trochę podgoniłem i byłem tuż za czołówką niestety samotnie nie byłem w stanie ich dojść i zaczekałem na tyły. Uformowała się około 15-osobowa grupa pościgowa i jechaliśmy równym mocnym tempem w kierunku Namiestowa i Przełęczy Glinne, współpraca dobrze się układała i na bufet wpadliśmy całą grupką ze sporą już stratą do czołówki, zatrzymaliśmy się i dojechała kolejna grupka i z bufetu ruszyliśmy już wspólnie. Niestety na zjeździe przy próbie wrzucenia łańcucha na blat, łańcuch spada całkowicie, po próbach go nałożenia zjazd pokonuję bez napędu i niestety tracę kontakt z grupą i dalsza jazda to samotna walka z wiatrem i trasą. Łańcuch udało się nałożyć bez stawania przy pomocy manetki i goniłem grupę, niestety na zjeździe nic nie odrobiłem. Górka za Jeleśnią trochę mnie do grupy przybliżyła. Dogoniłem jej ogon na Przelęczy u Poloka a na zjeździe znowu starciłem. W Juszczynie gdzie już odpuściłem gonitwę, z bocznej drogi wyjechał samochód i niestety nie maiłem gdzie uciec i wleciałem do rowu, na szczęście rów był wykoszony i w miarę czysty, pozbierałem się, straty w zdrowiu żadne, rower też cały. Ruszyłem w dalszą drogę, dogoniłem ten samochód kilka kilometrów dalej i zaczęła się wymiana zdań, przez niego prawie przegapiłem skręt. Boczne dróżki jakoś przeleciały, raz przegapiłem skręt, szybko sie nawróciłem i przed bufetem udało się dogonić Leszka Traczyka i razem dojechaliśmy po zmainach do Rajczy. Z Rajczy każdy swoim tempem dojechał do mety. Na podjeździe wyprzedziłem jeszcze 4 osoby i wpadłem na metę. Ostatni podjazd jechalo się lepiej niż pierwszy. Na mecie posiliłem się herbatą, oglądnąlem wyniki i zjechałem do Rajczy. Makaron trochę dodał mi sił. Powrót do domu bez przygód.