Wpisy archiwalne w kategorii
avg>30km\h
Dystans całkowity: | 21367.00 km (w terenie 1.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 676:36 |
Średnia prędkość: | 31.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 87.00 km/h |
Suma podjazdów: | 156298 m |
Maks. tętno maksymalne: | 201 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 185 (92 %) |
Suma kalorii: | 429052 kcal |
Liczba aktywności: | 322 |
Średnio na aktywność: | 66.36 km i 2h 06m |
Więcej statystyk |
Czasówka Orzesze
Sobota, 21 kwietnia 2012 Kategoria 0-50, avg>30km\h, Road Maraton 2012, Samotnie, Szosa, Wyścig
Km: | 13.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:21 | km/h: | 37.14 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 191191 ( 95%) | HRavg | 174( 87%) |
Kalorie: | 191kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy start w 2012 już za mną. Z wyniku jestem bardzo zadowolony, nie przypuszczałem że tak dobrze mi pójdzie. Na 11km odcięło mi prąd i wlekłem się do mety.
13,5km 0:21:27 (37,76)
4/8 H
67/169 OPEN
13,5km 0:21:27 (37,76)
4/8 H
67/169 OPEN
Wykorzystać aurę
Sobota, 1 października 2011 Kategoria 200-300, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 241.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:46 | km/h: | 31.03 |
Pr. maks.: | 82.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 4779kcal | Podjazdy: | 2240m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
#lat=49.66941&lng=18.69873&zoom=9&type=3
Velo Carpathica
Sobota, 17 września 2011 Kategoria 100-200, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 191.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:15 | km/h: | 30.56 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 3636kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni start w sezonie za mną. Wynik dobry ale mogło być lepiej.
W Bieszczady przyjechałem wraz z kolegami z RMT w piątek około 19:00. Odebraliśmy pakiety startowe i zakwaterowaliśmy się w domkach. O 20:00 odbyła się Odprawa Techniczna. Po odprawie sprawdziłem czy ze sprzętem jest wszystko porządku i znowu przerzutka nie działała jak należy i konieczna była wymiana pancerza. Po 22:00 położyliśmy się spać.
Wstałem rano przed 7:00 i poszedłem na śniadanie. Zjadłem porcję makaronu, po powrocie do domku naprawiłem sprzęt, przebrałem się i ruszyliśmy na rynek gdzie był zlokalizowany start. Było chłodno ale zdecydowałem się jechać na krótko.
O 9:00 ruszyliśmy z rynku za motocyklem. W peletonie było około 40 ludzi, po kilkuset metrach znowu byłem w ogonie peletonu, po skręcie na Ustrzyki Górne zacząłem przesuwać się na przód peletonu i dwa razy się urwałem i ciągnąłem przed peletonem, było to zagranie bez sensu i dalej trzymałem się w środku peletonu. Motocykl odprowadził nas do granicy Ustrzyk i wszyscy zgodnie mu podziękowali i dalej jechaliśmy już dużą grupą. Przed Ustrzykami grupa malała i w około 25osób jechaliśmy w kierunku pierwszych dłuższych podjazdów na trasie. Na pierwszym z podjazdów za Ustrzykami już grupka znowu się podzieliła, ja odpuściłem ale zbyt dużo nie straciłem i przed kolejnym podjazdem byłem znowu w pierwszej grupie, trzymałem się osób przede mną i nawet nie zauważyłem że zostaliśmy około 300metrów w tyle i musiałem przyspieszyć, na szczycie byłem na końcu grupy. Nastąpił długi i stromy zjazd i niestety odpadłem, zostałem parę razy przyblokowany na serpentynach i straciłem kontakt z grupą i dalej jechałem samotnie.
Próbowałem jeszcze gonić grupę ale po kilku kilometrach odpuściłem i jechałem swoim tempem dalej. Przed Cisną doszedłem dwójkę kolarzy i od razu siedli mi na koło i się wieźli przez następne kilka naście kilometrów. W pewnym momencie przegapiliśmy skręt w lewo i nadrobiliśmy kilka kilometrów. Kiedy wróciliśmy na właściwą drogę pojawił się fajny podjazd i tam się urwałem i dalej jechałem sam do samej mety. Po drodze zaliczyłem bufet i kilka razy musiałem hamować, m.in. przez szlogę na weselu, remont mostu i skrzyżowania. Kiedy dojechałem do Leska zobaczyłem przed sobą kolarza w czarnej koszulce ale go nie doszedłem. Dalsza droga była trochę męcząca, same hopki. Przed metą jeszcze wyprzedziłem 2 osoby i samotnie wjechałem na ostatni podjazd(ok.10%) i zjechałem w dół. Fajna szeroka droga, jadę 70km/h, spokojnie można było więcej. Ostatnie kilometry przejechałem siłą woli ze średnią 20km/h.
Metę osiągnąłem około 30minut za zwycięzcą. Byłem trochę zmęczony ale makaron postawił mnie na nogi. Po maratonie pojechałem jeszcze do Równi i potem do bazy. Prysznic, jedzenie i na dekorację i ognisko. Było super, poznałem kilu nowych ludzi i porozmawiałem ze starymi znajomymi a potem jeszcze siedzieliśmy w domku do 22:30.
Świetna impreza, tereny piękne, mógłbym tam mieszkać. Jedyny minus to dojazd. N dojazd tam i spowrotem potrzebowałem 21godzin.
Mój wynik: 17/43OPEN i 7/13 A
W Bieszczady przyjechałem wraz z kolegami z RMT w piątek około 19:00. Odebraliśmy pakiety startowe i zakwaterowaliśmy się w domkach. O 20:00 odbyła się Odprawa Techniczna. Po odprawie sprawdziłem czy ze sprzętem jest wszystko porządku i znowu przerzutka nie działała jak należy i konieczna była wymiana pancerza. Po 22:00 położyliśmy się spać.
Wstałem rano przed 7:00 i poszedłem na śniadanie. Zjadłem porcję makaronu, po powrocie do domku naprawiłem sprzęt, przebrałem się i ruszyliśmy na rynek gdzie był zlokalizowany start. Było chłodno ale zdecydowałem się jechać na krótko.
O 9:00 ruszyliśmy z rynku za motocyklem. W peletonie było około 40 ludzi, po kilkuset metrach znowu byłem w ogonie peletonu, po skręcie na Ustrzyki Górne zacząłem przesuwać się na przód peletonu i dwa razy się urwałem i ciągnąłem przed peletonem, było to zagranie bez sensu i dalej trzymałem się w środku peletonu. Motocykl odprowadził nas do granicy Ustrzyk i wszyscy zgodnie mu podziękowali i dalej jechaliśmy już dużą grupą. Przed Ustrzykami grupa malała i w około 25osób jechaliśmy w kierunku pierwszych dłuższych podjazdów na trasie. Na pierwszym z podjazdów za Ustrzykami już grupka znowu się podzieliła, ja odpuściłem ale zbyt dużo nie straciłem i przed kolejnym podjazdem byłem znowu w pierwszej grupie, trzymałem się osób przede mną i nawet nie zauważyłem że zostaliśmy około 300metrów w tyle i musiałem przyspieszyć, na szczycie byłem na końcu grupy. Nastąpił długi i stromy zjazd i niestety odpadłem, zostałem parę razy przyblokowany na serpentynach i straciłem kontakt z grupą i dalej jechałem samotnie.
Próbowałem jeszcze gonić grupę ale po kilku kilometrach odpuściłem i jechałem swoim tempem dalej. Przed Cisną doszedłem dwójkę kolarzy i od razu siedli mi na koło i się wieźli przez następne kilka naście kilometrów. W pewnym momencie przegapiliśmy skręt w lewo i nadrobiliśmy kilka kilometrów. Kiedy wróciliśmy na właściwą drogę pojawił się fajny podjazd i tam się urwałem i dalej jechałem sam do samej mety. Po drodze zaliczyłem bufet i kilka razy musiałem hamować, m.in. przez szlogę na weselu, remont mostu i skrzyżowania. Kiedy dojechałem do Leska zobaczyłem przed sobą kolarza w czarnej koszulce ale go nie doszedłem. Dalsza droga była trochę męcząca, same hopki. Przed metą jeszcze wyprzedziłem 2 osoby i samotnie wjechałem na ostatni podjazd(ok.10%) i zjechałem w dół. Fajna szeroka droga, jadę 70km/h, spokojnie można było więcej. Ostatnie kilometry przejechałem siłą woli ze średnią 20km/h.
Metę osiągnąłem około 30minut za zwycięzcą. Byłem trochę zmęczony ale makaron postawił mnie na nogi. Po maratonie pojechałem jeszcze do Równi i potem do bazy. Prysznic, jedzenie i na dekorację i ognisko. Było super, poznałem kilu nowych ludzi i porozmawiałem ze starymi znajomymi a potem jeszcze siedzieliśmy w domku do 22:30.
Świetna impreza, tereny piękne, mógłbym tam mieszkać. Jedyny minus to dojazd. N dojazd tam i spowrotem potrzebowałem 21godzin.
Mój wynik: 17/43OPEN i 7/13 A
Trening
Sobota, 10 września 2011 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, avg>30km\h
Km: | 55.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:49 | km/h: | 30.28 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 926kcal | Podjazdy: | 280m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Jasienica-Grodziec-Skoczów-Ustroń-Skoczów-Grodziec-Jasienica-Jaworze-Bielsko
Trening po przerwie, jechało się całkiem fajnie tylko pod koniec brakowało sił.
Trening po przerwie, jechało się całkiem fajnie tylko pod koniec brakowało sił.
Rajcza Tour
Sobota, 6 sierpnia 2011 Kategoria 100-200, Maraton, Samotnie, Szosa, w grupie, avg>30km\h
Km: | 177.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:49 | km/h: | 30.43 |
Pr. maks.: | 80.00 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2666kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny start w sezonie zaliczony. Z wyniku jestem zadowolony, prawie całą trasę przejechałem sam, w grupie na pewno byłoby lepiej.
Do Rajczy przejechałem w piątek wieczorem, pomogłem trochę przy rozkładaniu biura, itp. Wieczorem dojechało kilka osób i spędziliśmy wieczór razem a następnie rozłożyliśmy się do spania w sali GOK w Rajczy. Rano pobudka 6:30 i rozstawianie bramy startowej i reklam sponsorów. Na starcie pojawia się coraz więcej osób. Szybkie przygotowania, rozmowy ze znajomymi i rozgrzewka.
Na rozgrzewkę przejechałem około 6km. W sektorze ustawiłem się z tyłu i po starcie trzymałem się tyłu grupy. Przy dojeździe do Milówki peleton rozbił się na dwie grupy i musiałem przedostać się z jednej do drugiej. Grupę złapałem przed Nieledwią. Na podjeździe wystrzeliłem do przodu i wyprzedziłem około 100osób, czołówki nie doszedłem. Szybki zjazd do Kiczory i jedziemy sporą grupą w kierunku Lalik, skręcamy na Tarliczne, trzymam się w środku grupy, pod koniec podjazdu wpadam w dziurę, gubię bidon i łapię kapcia.
Zmieniam dętkę, pompuję, bidonu nie szukałem, podjeżdża motocykl i dopompowujemy koło do 8bar i można jechać dalej. Byłem na szarym końcu i o dobrym wyniku można było zapomnieć. Zacząłem gonić, szybki zjazd do Milówki, ponad 70km/h, nikogo nie widać. Do Węgierskiej Górki ciągnę ~40km/h, wyprzedzam kilku kolarzy bez numerów. W Węgierskiej Górce zatrzymuję się, najpierw przez światła a następnie przez korek. Skręcam na Cięcinę, w bidonie już brakuje wody, jem banana i jadę w kierunku Juszczyny, na przejeździe kolejowym muszę się zatrzymać, przejeżdża lokomotywa i mogę jechać dalej. Na podjeździe pod Poloka łapię ostatnich zawodników. Na bufecie zatrzymuj się, napełniam bidon, biorę kubek z wodą, jem arbuz, pakuję banany do kieszonki i w drogę.
Zjazd do Sopotni bardzo szybki, przekraczam 70km/h, trzeba uważać bo na końcu jest znak stop. Do Jeleśni dojeżdżam sam, w Pewli Wielkiej wyprzedzam jakiegoś kolarza i jadę w kierunku Stryszawy. Na jednym z krótkich podjazdów wyprzedzam Dobrego i znowu sam jadę do Lachowic. Łapie mnie Dobry i razem jedziemy do Stryszawy. Na podjeździe pod Przysłop łapię kolejnych kolarzy, zjazd bardzo kręty ale szybki, zrobiłem postęp i lepiej zjeżdżam, w Zawoji wyprzedzam kolejnych kolarzy, w tym Michała i Pawła i dalej samotnie podążam w kierunku Krowiarek. Podjazd bardzo łatwy, myślałem że będzie stromiej, na podjeździe wyprzedzam Mirka i Przemka i dojeżdżam na bufet. Napełniam bidon, jem owoce i chowam banany do kieszonek i zaczynam zjazd.
Razem z Mirkiem i Przemkiem zjeżdżamy do Zubrzycy, Mirek zostaje z tyłu, jak się później okazało złapał kapcia. Nad Podhalem wisiały czarne chmury, jak najszybciej było trzeba uciekać. Na jednym z "podjazdów" odjeżdżam Przemkowi i sam jadę w kierunku Lipnicy Wielkiej. Za Lipnicą zatrzymuję się na siku i na horyzoncie widzę Przemka, siadam na rower i spokojnie jadę czekając na niego, w końcu widząc że czekanie nie ma sensu pojechałem dalej. Za granicą fajny podjazd, pokonuję go na blacie. Do Zubrohlavy dojeżdżam sprawnie. Kolejne kilka kilometrów to zjazd do Namestova. W mieście sporo ludzi i ciężko jest przejechać, kiedy wyjeżdżam z miasta widzę jakiegoś kolarz a na horyzoncie, w bidonie kończy się woda, bufet za 10km. Jadę spokojnie 27-31km/h w kierunku Dolnego Kubina a następnie Zakamennego, wiedziałem że nikogo już nie złapię i nie śpieszyłem się bardzo. Przed bufetem wyprzedzam Krzyśka z Bikeholików. Na bufecie nalewam wody do bidonu, jem arbuza, biorę banana do kieszonki i w drogę.
Do granicy teoretycznie jest pod górkę, jadę powyżej 30km/h i nawet nie wiem kiedy znalazłem się na przełęczy Glinka. Bardzo szybki zjazd do Rajczy, przekraczam 80km/h. Na zjeździe nikogo nie złapałem. Przez Ujsoły przejechałem, było ciężko, pełno ludzi i samochodów na drodze. Jechałem cały czas 30km/h, przyspieszyłem dopiero na finiszu.
Start udany, gdyby nie kapeć to spokojnie jechałbym w grupce i szybciej bym był na mecie. Czas brutto:6:26:57.
Impreza świetna, organizacja na 5. Dziękuję wszystkim.
Do Rajczy przejechałem w piątek wieczorem, pomogłem trochę przy rozkładaniu biura, itp. Wieczorem dojechało kilka osób i spędziliśmy wieczór razem a następnie rozłożyliśmy się do spania w sali GOK w Rajczy. Rano pobudka 6:30 i rozstawianie bramy startowej i reklam sponsorów. Na starcie pojawia się coraz więcej osób. Szybkie przygotowania, rozmowy ze znajomymi i rozgrzewka.
Na rozgrzewkę przejechałem około 6km. W sektorze ustawiłem się z tyłu i po starcie trzymałem się tyłu grupy. Przy dojeździe do Milówki peleton rozbił się na dwie grupy i musiałem przedostać się z jednej do drugiej. Grupę złapałem przed Nieledwią. Na podjeździe wystrzeliłem do przodu i wyprzedziłem około 100osób, czołówki nie doszedłem. Szybki zjazd do Kiczory i jedziemy sporą grupą w kierunku Lalik, skręcamy na Tarliczne, trzymam się w środku grupy, pod koniec podjazdu wpadam w dziurę, gubię bidon i łapię kapcia.
Zmieniam dętkę, pompuję, bidonu nie szukałem, podjeżdża motocykl i dopompowujemy koło do 8bar i można jechać dalej. Byłem na szarym końcu i o dobrym wyniku można było zapomnieć. Zacząłem gonić, szybki zjazd do Milówki, ponad 70km/h, nikogo nie widać. Do Węgierskiej Górki ciągnę ~40km/h, wyprzedzam kilku kolarzy bez numerów. W Węgierskiej Górce zatrzymuję się, najpierw przez światła a następnie przez korek. Skręcam na Cięcinę, w bidonie już brakuje wody, jem banana i jadę w kierunku Juszczyny, na przejeździe kolejowym muszę się zatrzymać, przejeżdża lokomotywa i mogę jechać dalej. Na podjeździe pod Poloka łapię ostatnich zawodników. Na bufecie zatrzymuj się, napełniam bidon, biorę kubek z wodą, jem arbuz, pakuję banany do kieszonki i w drogę.
Zjazd do Sopotni bardzo szybki, przekraczam 70km/h, trzeba uważać bo na końcu jest znak stop. Do Jeleśni dojeżdżam sam, w Pewli Wielkiej wyprzedzam jakiegoś kolarza i jadę w kierunku Stryszawy. Na jednym z krótkich podjazdów wyprzedzam Dobrego i znowu sam jadę do Lachowic. Łapie mnie Dobry i razem jedziemy do Stryszawy. Na podjeździe pod Przysłop łapię kolejnych kolarzy, zjazd bardzo kręty ale szybki, zrobiłem postęp i lepiej zjeżdżam, w Zawoji wyprzedzam kolejnych kolarzy, w tym Michała i Pawła i dalej samotnie podążam w kierunku Krowiarek. Podjazd bardzo łatwy, myślałem że będzie stromiej, na podjeździe wyprzedzam Mirka i Przemka i dojeżdżam na bufet. Napełniam bidon, jem owoce i chowam banany do kieszonek i zaczynam zjazd.
Razem z Mirkiem i Przemkiem zjeżdżamy do Zubrzycy, Mirek zostaje z tyłu, jak się później okazało złapał kapcia. Nad Podhalem wisiały czarne chmury, jak najszybciej było trzeba uciekać. Na jednym z "podjazdów" odjeżdżam Przemkowi i sam jadę w kierunku Lipnicy Wielkiej. Za Lipnicą zatrzymuję się na siku i na horyzoncie widzę Przemka, siadam na rower i spokojnie jadę czekając na niego, w końcu widząc że czekanie nie ma sensu pojechałem dalej. Za granicą fajny podjazd, pokonuję go na blacie. Do Zubrohlavy dojeżdżam sprawnie. Kolejne kilka kilometrów to zjazd do Namestova. W mieście sporo ludzi i ciężko jest przejechać, kiedy wyjeżdżam z miasta widzę jakiegoś kolarz a na horyzoncie, w bidonie kończy się woda, bufet za 10km. Jadę spokojnie 27-31km/h w kierunku Dolnego Kubina a następnie Zakamennego, wiedziałem że nikogo już nie złapię i nie śpieszyłem się bardzo. Przed bufetem wyprzedzam Krzyśka z Bikeholików. Na bufecie nalewam wody do bidonu, jem arbuza, biorę banana do kieszonki i w drogę.
Do granicy teoretycznie jest pod górkę, jadę powyżej 30km/h i nawet nie wiem kiedy znalazłem się na przełęczy Glinka. Bardzo szybki zjazd do Rajczy, przekraczam 80km/h. Na zjeździe nikogo nie złapałem. Przez Ujsoły przejechałem, było ciężko, pełno ludzi i samochodów na drodze. Jechałem cały czas 30km/h, przyspieszyłem dopiero na finiszu.
Start udany, gdyby nie kapeć to spokojnie jechałbym w grupce i szybciej bym był na mecie. Czas brutto:6:26:57.
Impreza świetna, organizacja na 5. Dziękuję wszystkim.
Wisła
Środa, 6 lipca 2011 Kategoria Szosa, Samotnie, avg>30km\h, 50-100
Km: | 81.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:33 | km/h: | 31.76 |
Pr. maks.: | 75.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1296kcal | Podjazdy: | 440m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Jasienica-Grodziec-Skoczów-Ustroń-Wisła-Ustroń-Skoczów-Grodziec-Jasienica-Bielsko
Miałem jechać do Katowic na trening ale zrezygnowałem, czułem żebym odpadł na samym początku i pojechałem sobie do Wisły, ciągnęło mnie strasznie w góry ale postanowiłem dzisiaj tam nie jechać, dopiero w piątek będę w górach. Przed Skoczowem brakło mi wody i złapał mnie kryzys i wlekłem się do domu. Jutro pewnie będą zakwasy.
AVG CAD:80
Miałem jechać do Katowic na trening ale zrezygnowałem, czułem żebym odpadł na samym początku i pojechałem sobie do Wisły, ciągnęło mnie strasznie w góry ale postanowiłem dzisiaj tam nie jechać, dopiero w piątek będę w górach. Przed Skoczowem brakło mi wody i złapał mnie kryzys i wlekłem się do domu. Jutro pewnie będą zakwasy.
AVG CAD:80
Rundka
Wtorek, 5 lipca 2011 Kategoria 0-50, avg>30km\h, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 30.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:56 | km/h: | 32.14 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 496kcal | Podjazdy: | 220m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Jasienica-Rudzica-Wieszczęta-Łazy-Biery-Jaworze-Bielsko
W końcu udało się wyskoczyć chociaż na chwilę, forma jest stabilna i jestem spokojny o start w Istebnej.
W końcu udało się wyskoczyć chociaż na chwilę, forma jest stabilna i jestem spokojny o start w Istebnej.
Katowice
Niedziela, 3 lipca 2011 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 69.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:10 | km/h: | 31.85 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1000kcal | Podjazdy: | 200m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Czechowice Dziedzice-Goczałkowice-Piasek-Tychy-Katowice
Wyjazd o 4:00 z Bielska Białej. Miałem jechać samochodem ale stwierdziłem że pojadę rowerem, lekki wiatr, brak opadów i pogodne niebo mnie do tego zachęciły. Przez Bielsko przejechałem szybko i sprawnie, dalej też jechało się dobrze, lampki wyłączyłem przed Tychami, ruch na krajowej 1 niewielki i jazda jest przyjemna. W centrum Katowic byłem o 5:50 i jeszcze troszkę pojeździłem.
AVG CAD:77
Wyjazd o 4:00 z Bielska Białej. Miałem jechać samochodem ale stwierdziłem że pojadę rowerem, lekki wiatr, brak opadów i pogodne niebo mnie do tego zachęciły. Przez Bielsko przejechałem szybko i sprawnie, dalej też jechało się dobrze, lampki wyłączyłem przed Tychami, ruch na krajowej 1 niewielki i jazda jest przyjemna. W centrum Katowic byłem o 5:50 i jeszcze troszkę pojeździłem.
AVG CAD:77
Równa setka
Piątek, 24 czerwca 2011 Kategoria 100-200, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:19 | km/h: | 30.15 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1421kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Jasienica-Grodziec-Skoczów-Ochaby-Bąków-Pawłowice-Studzionka-Poręba-Pszczyna-Łąka-Poręba-Pszczyna-Goczałkowice-Czechowice-Bielsko
Wyjazd o 8:00. Początkowo jechało się ciężko, wiał silny wiatr i pojechałem w kierunku Żor by wracać z wiatrem, w Pawłowicach odbiłem na Pszczynę i bylem zaskoczony nowym asfaltem w Studzionce. Dojechałem do Pszczyny i przejechałem się dookoła zbiornika w Łące i pojechałem do Bielska krajową 1, przy wjeździe do Bielska korek i brak dobrego pobocza i jechałem między autami, wracałem przez Mazańcowice, złapał mnie kryzys i wlekłem się aż do samego domu.
Wyjazd o 8:00. Początkowo jechało się ciężko, wiał silny wiatr i pojechałem w kierunku Żor by wracać z wiatrem, w Pawłowicach odbiłem na Pszczynę i bylem zaskoczony nowym asfaltem w Studzionce. Dojechałem do Pszczyny i przejechałem się dookoła zbiornika w Łące i pojechałem do Bielska krajową 1, przy wjeździe do Bielska korek i brak dobrego pobocza i jechałem między autami, wracałem przez Mazańcowice, złapał mnie kryzys i wlekłem się aż do samego domu.
Krótko, szybko, awaryjnie
Środa, 15 czerwca 2011 Kategoria 0-50, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 44.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:21 | km/h: | 32.59 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 696kcal | Podjazdy: | 230m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bielsko-Jasienica-Grodziec-Skoczów-Harbutowice-Bładnice-Ustroń-Skoczów-Grodziec-Jasienica-Bielsko
Wyjechałem o 17:45, jechało się fajnie, chciałem zrobić interwały i za bardzo mi to nie wyszło, przed Skoczowem złapałem panę, musiałem zmienić dętkę. Z planów zrobienia około 60km zrezygnowałem i pojechałem do Nierodzimia i z powrotem. Ostatnie 17km zrobiłem w 29minut i 12 sekund(trening przed czasówką w Sieroszewicach). Pogoda dobra, lekki wiatr, zachmurzenie ale nie padało.
Wyjechałem o 17:45, jechało się fajnie, chciałem zrobić interwały i za bardzo mi to nie wyszło, przed Skoczowem złapałem panę, musiałem zmienić dętkę. Z planów zrobienia około 60km zrezygnowałem i pojechałem do Nierodzimia i z powrotem. Ostatnie 17km zrobiłem w 29minut i 12 sekund(trening przed czasówką w Sieroszewicach). Pogoda dobra, lekki wiatr, zachmurzenie ale nie padało.