Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

avg>30km\h

Dystans całkowity:21367.00 km (w terenie 1.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:676:36
Średnia prędkość:31.58 km/h
Maksymalna prędkość:87.00 km/h
Suma podjazdów:156298 m
Maks. tętno maksymalne:201 (103 %)
Maks. tętno średnie:185 (92 %)
Suma kalorii:429052 kcal
Liczba aktywności:322
Średnio na aktywność:66.36 km i 2h 06m
Więcej statystyk

Trening 62

Poniedziałek, 20 czerwca 2022 Kategoria Trening 2022, Szosa, Samotnie, Cube '22, avg>30km\h, 100-200
Km: 163.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:18 km/h: 30.75
Pr. maks.: 76.00 Temperatura: 28.0°C HRmax: 151151 ( 77%) HRavg 130( 66%)
Kalorie: 3841kcal Podjazdy: 1270m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Weekend dla mnie kończył się dopiero o 16 więc z rana pojechałem na najdłuższy od kilku miesięcy trening. Dawno nie byłem na Słowacji więc właśnie taki kierunek obrałem. Wyjeżdżając z domu przed 7 było przyjemnie, 22 stopnie i lekki wiatr ale taki komfort miał mi towarzyszyć przez pierwszą godzinę jazdy a później było już tylko cieplej. Ciężko mi się jechało w kierunku Żywca, w Bielsku sporo straciłem na skrzyżowaniach a później ciąg z przodu mimo że lekko chłodził to utrudniał równą i szybką jazdę. Kolejne skupisko przeszkód to Żywiec, przejechanie przez to miasto jest zazwyczaj katorgą i tak też było i tym razem. Za Żywcem już rozglądałem się za sklepem ale zatrzymałem się dopiero w Korbielowie gdy w bidonach już było sucho. Szybki postój i bardzo przyjemny podjazd w lesie na przełęcz Glinne. Na granicy postój i tranzyt przez Słowację, ruch jak na poniedziałek spory ale nie chciało mi się szukać alternatywnych dróg bocznych i cisnąłem głównymi aż do miejscowości Zakamene, warunki wietrzne były trudne ale dzięki temu było odrobinę chłodniej. Na tremometrze od zjazdu z przełęczy Glinne było 31-32 stopnie i nawet wiatr nie był w stanie skutecznie chłodzić organizmu. W miejscowości Novot już znowu nie miałem co pić więc czym prędzej wjechałem do Polski i po zjeździe z Glinki do Ujsół zatankowałem bidony i dodatkowe 0,5 litra izotonika wypiłem na miejscu. Mimo tego, że do domu było 55 kilometrów to byłem w stanie pokonać je w 90 minut. Do Rajczy jechałem bardzo szybko, później już wolniej a od Milówki do Węgierskiej Górki już straszne korki wiec próbowałem objechać zator traktem Cesarskim ale nic to nie dało bo musiałem stale hamować i uważać aby nie rozwalić koła na jednej z wielu dziur. Po szybkim przejeździe do Żywca znowu problemy i starta czasu a warunki robiły swoje i każde spowolnienie czy postój to kolejne litry potu pojwijace się na ciele. Mimo wielkiego upału i kilkunastu minut bez wody nie było najmniejszych oznak kryzysu, wody znowu zaczęło brakować w Łodygowicach więc kolejne tankowanie w Wilkowicach i już spokojniej do domu. Udało się trasę przejechać poniżej 6 godzin, w dobrym tempie ale przy ogromniej ilości samochodów przez które na szybkich odcinkach straciłem wiele czasu. Kilka lat temu tą trasę przy znacznie mniejszym ruchu jechałem ponad 20 minut dłużej. Organizm odzwyczaił się od upałów ale wciąż dobrze sobie z nimi radzi. Takie drobne czynniki złożone w całość doprowadzą mnie znów do formy ale wciąż muszę dokładać małe symboliczne cegiełki których na razie nie znalazłem. Jestem już chyba bliżej niż dalej od formy więc jest szansa, że w tym roku uda się powalczyć chociaż na jednym wyścigu o coś więcej niż dojechanie do mety.

Velka Cena Racinku Olesna

Sobota, 28 maja 2022 Kategoria 0-50, avg>30km\h, Cube '22, Samotnie, Szosa, Zawody 2022
Km: 18.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:27 km/h: 40.00
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 186186 ( 95%) HRavg 176( 90%)
Kalorie: 529kcal Podjazdy: 190m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Przez ostatnie kilka dni chodził mi po głowie niezbyt mądry pomysł a był nim start w Mamut Tour na długim dystansie. Stan zdrowia, ilość treningów i ogólna sytuacja w jakiej się znajduję nie sprzyja takim wyzwaniom więc zrezygnowałem z tego pomysłu i całkiem spontanicznie wystartowałem w czasówce w Moravce w ramach cyklu Spac. Nie przygotowywałem się w ogóle pod ten start, lemondkę przykręciłem do roweru kilka godzin przed startem, robiąc to zupełnie na oko. Według listy startowej na linii startu miałem pojawić się o 11:23 tuż za mocnymi zawodnikami z Power of Science. Do zawodów podszedłem całkiem na luzie. Z odpowiednim zapasem czasowym pojawiłem się w Moravce, wiedząc o wahadle na dojeździe do miejsca startu samochód zostawiłem w Raszkowicach przy knajpce nad rzeką i ruszyłem na rowerze w kierunku startu. Po wizycie w biurze zawodów rozpocząłem rozgrzewkę, nie była tak dobra jak planowałem ale najważniejsze, że ponad 30 minut pokręciłem przed startem. Mając jeszcze kilka minut wypatrywałem samochodu PoS ale nigdzie go nie było, w związku z tym startowałem 3 minuty po poprzednim zawodniku, o zaplanowanej godzinie. Już na starcie miałem poważny problem, przednia przerzutka sfiksowała i łańcuch zjechał z blatu na małą tarczę co oznaczało ponad 10 sekund w plecy, gdy udało się wrzucić na blat ruszyłem z kopyta, przez kilka sekund generowałem prawie 9 W/kg ale później ustabilizowałem moc na poziomie 5,5 – 6 W/kg przez pierwszą minutę i nieco ponad 5 W/kg na pierwszym podjeździe. Dawałem z siebie wszytko ale byłem pewny, że to za mało aby liczyć na cos więcej niż poprawę czasu sprzed 5 lat na tej trasie. Po około 1,5 kilometrze trasy złapałem dobry rytm, Waty nie były imponujące ale stabilne więc trzymałem się tego poziomu, długo nikogo nie widziałem przed sobą ale nadrobić minimum 3 minuty na niecałych 10 kilometrach to nie lada wyczyn. Parłem nieźle pod górę i na nawrocie byłem już po 15 minutach i 20 sekundach walki z czasem. Tam kolejne kilka sekund w plecy i już nie tak dobra jazda w kierunku mety, nieco lepiej wyglądał około 2 minutowy podjazd na trasie i tam zorientowałem się, że wyraźnie poprawię swój czas na tej trasie. Zjazd przed metą całkowicie mnie rozkojarzył i dopiero ostatnie 200 metrów pojechałem z dobrą jak na warunki mocą. Czas na mecie był dobry ale niedosyt pozostał. Czekałem jednak cierpliwie na wyniki i poczułem satysfakcję gdy okazało się, że wykręciłem 8 czas dnia i 2 spośród zawodników w kategorii B. Warto męczyć się na treningach, dawać z siebie wszystko na zawodach bo wciąż stać mnie na miejsce na podium. Nie jest to jeszcze mój optymalny poziom ale pozwala walczyć . Po ponad 2 latach wróciłem na trasę czasówki podczas której niezbędne jest użycie lemondki i po raz pierwszy udało się wyszarpać podium, zawody nie były całkiem ogórkowe bo rozdano medale w jeździe indywidulanej w ramach Mistrzostw SPAC więc większość czasowców pojawiła się na starcie. Nic nie wskazywało na to, że powalczę o czołowe miejsce i topowy czas na tej trasie, nie mam roweru czasowego, nie mam czasu na regularny trening i wogóle nie trenuję jazdy indywidualnej więc jestem mega zaskoczony i zadowolony bo tego dnia noga nie była najlepsza a stawy znowu dawały o sobie znać po czasówce.

Klasyk Annogórski 2022

Sobota, 14 maja 2022 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig, Zawody 2022
Km: 80.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:28 km/h: 32.43
Pr. maks.: 72.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1643kcal Podjazdy: 1260m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po kilku tygodniach przerwy pojawiłem się po raz trzeci na starcie zawodów. Wyścigu na Górze Świętej Anny nie planowałem w swoim kalendarzu ale pojawiła się okazja do startu więc z niej skorzystałem. Do wyścigu w żaden szczególny sposób się nie przygotowywałem a nazywając rzeczy po imieniu wręcz przyjechałem do Leśnicy zupełnie nieprzygotowany do mocnej jazdy. Mimo tego, że wyścig był dopiero popołudniu już przed 10 byłem na miejscu startu. Po drodze załatwiłem kilka spraw m.in. w Katowicach i dlatego miałem dosyć dużo czasu na przygotowanie roweru, sprawdzenie trasy czy kawę w Zdzieszowicach. Im bliżej startu tym więcej znajomych, niektóre osoby wręcz zignorowały moją obecność a inne pytały – „ Po co tutaj przyjechałeś ? „ To jest dobre pytanie które postawiłem sobie przed startem. W Leśnicy pojawiłem się tylko dlatego aby zrobić dobry trening na technicznej rundzie, popracować trochę w grupie i przede wszystkim dobrze się bawić. Z takim nastawieniem stanąłem na starcie. Bez konkretnej rozgrzewki ustawiłem się na końcu sektora, chaos na starcie jest już znakiem rozpoznawczym zawodów z cyklu Road Maraton bo przede mną znaleźli się zawodnicy z kategorii E startujący 10 minut później. Myślałem, że coś się zmieniło w tym cyklu na lepsze, na tym etapie zawodów stwierdziłem, że wszystko zostało po staremu a wręcz zmieniło na gorsze.
Gdy nastąpił start miałem jeszcze chwilę, gdy czołówka miała za sobą 200 metrów trasy ja dopiero ruszyłem z miejsca. Tradycyjnie nie mogłem się wpiąć więc z rynku ruszyłem jako jeden z ostatnich. Moje nogi mówiły już na starcie, że nic z nich tego dnia nie będzie. Jechałem jednak ile mogłem ale nie byłem w stanie dojechać do końca peletonu i już od początku podjazdu na Górę Świętej Anny goniłem. Solidnie się zagotowałem aby wywalczyć lepszą pozycję przed wjazdem na rundy ale zabrakło mi kilku sekund aby złapać dużą grupę więc całą pierwsza rundę goniłem praktycznie na solo. W końcówce podjazdu dojechałem do grupy ale nie było sił aby dostać się do jej środka albo na czoło więc znowu szybko odpadłem mimo starań i jak najlepszej jazdy. Goniłem całe pierwsze okrążenie by na początku drugiego znaleźć się w tej grupce. Źle wyglądała moja jazda od strony technicznej i znowu traciłem kontakt z grupą by za nią znaleźć się w Porębie. Trzecia runda miała już dla mnie być ostatnią, podjazd pod Annę sporo wniósł bo z większej grupki zrobiły się dwie a ja znalazłem się w tej słabszej i tak nie byłem w stanie dawać zmian więc żadna to dla mnie różnica. Gdy okrążenie dobiegło końca zdecydowałem się na kolejną rundkę, nie miałem już szans nic zyskać i chciałem wykorzystać ostatnie 3 okrążenia na trening techniczny. Momentami lepiej czułem się w grupie ale na ogół odstawałem dosyć mocno i cały czas walczyłem o pozycję. Nie byłem w stanie już generować nawet przeciętnych watów więc moja jazda ograniczyła się tylko do tego ile zostało do końca. Wjeżdżając na ostatnią rundę obejrzałem się w tył czy przypadkiem nie jestem dublowany ale nie doszło do tego, dobrze i źle bo z jednej strony uniknąłem totalnej kompromitacji a z drugiej nie potwierdziłem jak w lesie jestem z formą. Ostatnia runda to już w większości solowa jazda, mimo to jechało się lepiej niż na wcześniejszych. Na metę wjechałem niezbyt zmęczony i ujechany ale coś czułem w nogach.
Przed zjazdem do Leśnicy jeszcze chwila przerwy i sporo pytań na które nie chciałem odpowiadać a wręcz nie znałem odpowiedzi. Po wyścigu oczywiście posiłek regeneracyjny, nic specjalnego i kolejne pytania na które unikałem odpowiedzi. To co mogło nie zagrać nie zagrało, zabrakło tylko upadku i defektu sprzętu do kompletu.
Po wyścigu wyciągnąłem wiele wniosków ze swojej jazdy:
  • 1.Słaby wyścig w moim wykonaniu okazał się dobrym treningiem, nie tylko technicznym czy zadaniowym ale także prawdziwym testem dla głowy. Mimo tego, że po każdym przejeździe przez linię mety chciałem zejść z trasy wyścigu dojechałem do końca.
  • 2.Organizacja zawodów nie stała na najwyższym poziomie. Start wspólny dla dwudziestolatków i pięćdziesięciolatków to jakieś nieporozumienie. Sporo pieszych i samochodów pojawiających się nagle na jezdni i zmuszających do gwałtownego hamowania strasznie wybijało z rytmu.
  • 3.Trasa niby ciekawa ale odcinek do mety i dziury na zjazdach odbierały cały urok zawodów.
  • 4.Po raz kolejny przekonałem się, że nie warto przejmować się tym co mówią inni. Gdybym miał porównywalne warunki treningowe do innych to zapewne bym wypadł lepiej.
  • 5.Start w zawodach potraktowałem treningowo z kilku powodów. W ostatnim czasie mam urwanie głowy w pracy, przez to co dzieje się już trzeci miesiąc na wschód od Polski część robót została wstrzymana i teraz trzeba nadrobić zaległości. W ciągu 5 dni roboczych przepracowałem 62 godziny a spałem całe 27. W normalnym trybie ilość snu równała się ilościom godzin w pracy. Nieregularność w jedzeniu skutkująca problemami z organizmem a w szczególności bólami stawów i mięśni musiała odbić się na wydolności organizmu która po prostu była słaba.
  • 6.Nawiązując do punktu 5, wraz z dużą ilością pracy zarabiam naprawdę dobre pieniądze i dlatego zacząłem inwestować w nowy rower. Czy zająłbym 30, 60 czy 90 miejsce i tak nie jest to poziom jaki jestem w stanie prezentować w optymalnej dyspozycji, warunkach i sprzyjającej trasie a nowy sprzęt zawsze daje motywację i radość.
  • 7.Po wyścigu stwierdziłem, że jak stan mojego organizmu nie ulegnie poprawie to rezygnuję ze starów w wyścigach szosowych i skupię się na maratonach MTB na dystansie Mini oraz czasówkach gdzie wysiłek trwa od kilku do maksymalnie 90 minut.
  • 8.Przejście do mocnej kategorii jest bardzo trudne, zwłaszcza jak pojawiają się coraz to nowe problemy, z tego powodu nie patrzę na wyniki większości zawodów bo wyglądają słabo.
  • 9.Słabsze okresy miałem już wiele razy i zawsze udało się z nich wyjść więc to, ze teraz jest źle, nie oznacza, że za jakiś czas nie będzie lepiej.
  • 10.W ostatnich tygodniach bardzo często rezygnowałem z treningów, zmieniałem założenia i zaliczyłem sporo mniej intensywnych minut niż zakładałem. Nie przykładałem się też do regeneracji bo zazwyczaj nie miałem na to czasu. Kumulacja tych wszystkich czynników spowodowała stan w jakim znalazłem się m.in. podczas tego wyścigu.
  • 11.Pora w końcu zacząć coś trenować bo ostatnio bardziej jeździłem niż trenowałem a czas nie stoi w miejscu i ważne dla mnie starty coraz bliżej a formy wciąż ze mną nie ma.
  • 12.Inni czują satysfakcję z tego, że mi nie poszło i mogą się pochwalić tym, że na metę wjechali przede mną. Ja nie potrzebuję drogiego sprzętu z jednym z najbardziej popularnych logo na ramie, nie potrzebuję trenera by zbudować dobrą formę. W peletonie jest coraz więcej takich gwiazd którzy sami nie potrafią zadbać o swoją formę a wyścigi traktują bardzo poważnie, ja nigdy taki nie byłem, zawsze to była i będzie dla mnie zabawa, bez względu na to czy jestem w czołówce zawodów czy okupuję ogony stawki. Byłem już w czołówce ale mam prawo do słabości i to nie jest żaden sukces, objechanie mnie w tym stanie.
  • 13.Wyścig trafia na listę tych o których szybko zapominam, patrząc statystycznie, jest to już 50 taki wyścig na dokładnie 76 jakie przejechałem, to potwierdza jak chimerycznym jestem kolarzem i nie potrafię gdy nie idzie dobrze spisać się na wyścigu.
  • 14.Po kilku latach bez większej ilości startów stwierdziłem, że ciężko jest wbić się na dłużej w rytm wyścigowy, motywacja i samozaparcie tutaj nie wystarczą. Musi pojawić się dodatkowy bodziec abym na stałe wrócił do szosowego ścigania, na razie wszystko co się dzieje skłania mnie raczej ku rzuceniu tego wszystkiego w cholerę.

Trening 39

Niedziela, 8 maja 2022 Kategoria avg>30km\h, blisko domu, Cube '22, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: 36.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:05 km/h: 33.23
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 178178 ( 91%) HRavg 136( 69%)
Kalorie: 838kcal Podjazdy: 300m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Udało się jednak wyjechać i to dłużej niż na godzinę, gdyby nie to, że wcześniej kilka razy lało i część dróg była jeszcze mokra pojechałbym w teren a musiałem zadowolić się szosą. Wybrałem łatwą i dosyć płaską trasę którą da się pokonać na wysokiej kadencji. Po raz pierwszy w tym roku wyjechałem zupełnie na krótko, nie miałem nawet rękawków w kieszeni, nawet w Hiszpani tylko momentami ściągałem rękawki więc można uznać, że wiosna w końcu nadeszła. Jadąc w letnim stroju już po starcie jechałem bardzo szybko, płynnie, dynamicznie. Każdy moment spowolnienia bardzo mnie denerwował, spokojnie mogłem na wyjeździe z Bielska mieć średnią około 40 km/h a było „tylko” 35 km/h. Nie przywiązuję do tego takiej wagi jak inni więc skupiłem się na tym aby kadencja i moc była odpowiednia. Na podjeździe fajnie mi się kręciło, na zjeździe dosyć dużo hamowałem a to tylko dlatego by nie wylecieć z ciasnego zakrętu w Międzyrzeczu. Na płaskim złapałem już swój rytm i ciąłem przez wioski, sporo bocznych dróg zaliczyłem i postanowiłem wrócić przez Rudzicę, na podjeździe solidnie przepaliłem nogę, przez 2 minuty generowałem 6 W/kg a gdyby nie to, że musiałem zwolnić przed podjazdem i odpuściłem jego początek, czas z podjazdu byłby lepszy niż kilka lat temu gdy z silnym wiatrem w plecy, w trupa walczyłem tam o rekordy czasowe. Po przepale zamiast pobudzenia organizmu byłem ujechany, tętno już nie chciało spaść poniżej 140 i tak jechałem już do samego domu. Utrzymałem niezłe tempo, dołożyłem podjazd i techniczny zjazd na koniec a ostatnią atrakcją było rozładowanie się licznika kilometr przed domem. Z czystym sumieniem wiec zwolniłem i ponad 5 minut kręciłem na najlżejszym przełożeniu by dojechać do domu. Wymagający trening w poniedziałek będzie możliwy bo odpowiednią zaprawę przygotowałem.

Trening 38

Piątek, 6 maja 2022 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube '22, Samotnie, Szosa
Km: 76.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:30 km/h: 30.40
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 158158 ( 81%) HRavg 134( 68%)
Kalorie: 1886kcal Podjazdy: 940m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Po dwóch luźnych dniach treningowych jakie sobie zafundowałem wyjechałem na dłuższy trening. Dopiero około 17 zrobiła się dobra pogoda a drogi po deszczach wyschły więc czasu nie miałem za dużo. Wpadłem na pomysł aby jechać przez Szczyrk na Salmopol i wrócić przez Wisłę, to trasa na niecałe 3 godziny jazdy więc przed zmrokiem miałem nadzieję wrócić. W Bielsku nie straciłem jednak tyle czasu ile spodziewałem się zostawić na skrzyżowaniach i już po 20 minutach byłem na skrzyżowaniu przy obwodnicy. Dopiero wtedy zacząłem jazdę treningowym tempem, jechałem z wiatrem wiec szybko uciekały kolejne kilometry drogi. Przejazd przez Buczkowice, Szczyrk nie był tak kłopotliwy jak w weekendy gdy nie da się płynnie jechać i trzeba uważnie obserwować otoczenie drogi po co chwilę pieszy pojawia się na jezdni. Obrany kierunek jazdy wydawał mi się słuszny bo przejść dla pieszych w Szczyrku jest więcej niż w Wiśle a tempo jazdy w dół szybsze a w górę wolniejsze i łatwej zareagować na ewentualne przeszkody pojawiające się w ostatniej chwili na horyzoncie. Kilka razy musiałem zwolnić ale zatrzymywałem się tylko 2 razy, z wiatrem szybko przejechałem Szczyrk i w niecałe 17 minut podjechałem od Soliska na Salmopol. Zjazd całkiem niezły jak na mnie i warunki i później dobre tempo przez całą Wisłę, trochę pogubiłem się w tunelu gdzie jest kilka dziur i nierównych łat. Turyści na weekend w Beskidy dopiero się zjeżdżali więc pieszych i samochodów w centrum Wisły prawie nie było. Aby utrzymać dobre tempo cały Ustroń objechałem obwodnicą i w podobny sposób postąpiłem przed Skoczowem i dobrze znaną mi drogą wzdłuż S52 dojechałem do starej drogi na Bielsko. W końcówce dołożyłem już niemal tradycyjnie jeden podjazd w Jaworzu i po niemal 2 i pół godziny jady byłem w domu. Był to szybki przejazd, noga całkiem nieźle podawała a warunki pozwoliły na dobrą jazdę przez cały czas. Moje treningi zaczynają wyglądać coraz lepiej i forma wyścigowa wydaje się już tylko kwestią czasu niż czymś co jeszcze jakiś czas temu wydawało się nierealne. Przed weekendem w którym być może nie siądę na rower taki trening był dla mnie bardzo ważny.

Trening 37

Czwartek, 28 kwietnia 2022 Kategoria Trening 2022, Tlen, Szosa, Samotnie, Cube '22, avg>30km\h, 50-100
Km: 55.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:43 km/h: 32.04
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: 158158 ( 81%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: 1290kcal Podjazdy: 480m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po dwóch dniach z mocnymi treningami trafił się jeden lżejszy. Co jakiś czas przychodzi dzień w którym celem jazdy jest kawa. Miesiąc temu byłem na kawie w Międzybrodziu więc tym razem odwiedziłem miejsce gdzie również serwują dobrą kawę a także ciasta znajdujące się w Brennej. Zwykle do Brennej jadę dłuższą drogą a wracam najkrótszą więc znowu zastosowałem ten schemat. Zamiast bezpośrednio na Skoczów pojechałem na Bielowicko, Kowale i Pierściec, odkąd położono nowe nawierzchnie na drogach w Kowalach i Pierśćcu bardzo przyjemnie się tam jeździ. Dobra noga towarzyszyła mi od samego startu więc szybko leciałem kolejne kilometry, nieco czasu straciłem w Skoczowie gdzie dwa razy musiałem się zatrzymać ale później z wiatrem jechałem aż do Brennej, pedałując w równym rytmie miałem czas na kontrolowanie oddechu. Odkąd zażywam specjalne lekarstwa powoli mój układ oddechowy wraca do życia, od razu ma to odzwierciedlenie w wydolności organizmu. Nie spodziewałem się, że w nieco ponad godzinę już będę w Brennej, uznałem, że zasłużyłem na przerwę wiec zatrzymałem się w sprawdzonej kawiarni i zamówiłem kawę oraz szarlotkę na ciepło z lodami. Była równie dobra jak na Ochodzitej ale po niej nie chciało się wracać na rower. Dokładnie 40 minut wracałem do domu walcząc ze stałym oporem przeciwnego wiatru. Udowodniłem sobie, że też potrafię jeździć szybkie trasy, tą mogę uznać za płaską więc średnia 32 km/h nie jest wyczynem, zwłaszcza dla tak wytrenowanego kolarza i przy spokojnej jeździe. Potrzebowałem tego wyjazdu by nabrać sił na weekendowe kręcenie. Planuję majówkowy obóz treningowy by zbudować bazę pod kolejne zawody bo w maju czasu na regularne, długie treningi nie będzie i będę się musiał skupić na krótkich intensywnych sesjach treningowych.

Trening 30

Sobota, 16 kwietnia 2022 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube '22, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: 59.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:54 km/h: 31.05
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 8.0°C HRmax: 158158 ( 81%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 1429kcal Podjazdy: 400m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po dniu przerwy i fatalnej pogody ruszyłem na kolejną rundkę. Pogoda w żadnym stopniu nie przypominała tej która cieszyła oko dwa dni wcześniej, było zimno, wietrznie i pochmurno. Wyjechałem późnym popołudniem z zamiarem zaliczeniu kilku podjazdów w okolicy Rudzicy. Już po pierwszym odcinku w dół stwierdziłem, że nie ma to sensu i podjąłem jeszcze bardziej bezsensowna decyzję o zupełnie płaskiej trasie wokół zbiornika w Goczałkowicach. Już po zjeździe z Międzyrzecza przeżywałem prawdziwe katusze, silny wiatr w twarz oraz niska temperatura nie pozwoliły rozwinąć wyższej prędkości niż 25 km/h a moc już dochodziła do 3 strefy. Męczyłem się z wiatrem aż do Goczałkowic, po drodze pokonując masę innych przeszkód. W Łące wiatr już teoretycznie pomagał a rzeczywistości wiał bardziej z boku i wciąż nie dawał uczucia komfortu. Po godzinie już byłem tak zmarznięty, że zacząłem tracić czucie w dłoniach. Walczyłem z zimnem przez kolejne minuty, udało się jechać baz zatrzymywania, nawet w Strumieniu czy Chybiu gdzie zwykle jeden postój jest codziennością. Podjazd pod Rudzicę to kolejna walka, nieco mocniejsze tempo pozwoliło nieco się rozgrzać, spadająca jeszcze temperatura nie miała już czego odbierać, byłem tak skostniały i zziębnięty, że modliłem się o to by bezpiecznie dojechać do domu. Jakoś mi się to udało, powoli ma już dość tej pogody i temperatury. Mój organizm totalnie nie trawi zimna i następnym razem dwa razy się zastanowię czy lepsze będzie marznięcie na dworze czy trenażer.

Trening 18

Środa, 23 marca 2022 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2022, Cube '22
Km: 55.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:50 km/h: 30.00
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 152152 ( 77%) HRavg 129( 66%)
Kalorie: 1334kcal Podjazdy: 580m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny szybki wyjazd po pracy. Szybko robi się ciemno a za bardzo nie miałem opcji aby wyjść wcześniej do domu więc musiałem zadowolić się niespełna 2 godzinną jazdą. Nie chciało mi się znowu jechać na Przegibek, wówczas musiałbym aż dwukrotnie przejechać przez Bielsko więc pojechałem już dosyć oklepaną rundę przez Skoczów, Goleszów i Ustroń. Chciałem uniknąć skrzyżowania z Wiślanką w Skoczowie gdzie zwykle tworzą się korki więc przejechałem przez ścisłe centrum i zaoszczędziłem w ten sposób kilka minut. Wyjeżdżając było ciepło a im bliżej wieczora, tym chłodniej. Za Skoczowem dodatkowo upierdliwy stał się wiatr który wiał z południowego - zachodu. Walcząc z żywiołem dojechałem do Goleszowa gdzie przekonałem się jak mocno wieje. Po 55 minutach byłem w centrum Goleszowa a do domu miałem całe 3 kilometry więcej niż na dojeździe. Niemal nie pedałując poruszałem się z zawrotną prędkością w kierunku Ustronia. Tam zatrzymały mnie światła po których nie umiałem złapać rytmu, gdy tak się już stało na przemian walczyłem z bocznymi podmuchami wiatru jak i korzystałem z jego pomocy. Zaskoczył mnie trochę znak informujący o remoncie drogi w Lipowcu ale jakoś udało się przejechać, wiatr w dalszym ciągu robił dobrą robotę i dystansu ubywało w szybkim tempie. W Świętoszówce zorientowałem się, że lampki zostały w domu a widoczność już bardzo słaba, ratowało mnie to, że miałem jasny i widoczny z daleka strój więc bezpiecznie dojechałem do domu. Przejechanie tej trasy zajęło mi mniej czasu niż zwykle a nie czułem, że jadę jakoś mocniej a zmęczony już byłem przed jazdą więc taki trening nie zrobił na moim organizmie żadnego wrażenia. Dobrze, że wiosna nadchodzi a z nią zmiana czasu i dłuższe wieczory więc nawet 3 – 4 godzinne jazdy po pracy już wkrótce być może staną się możliwe.

Trening 100

Sobota, 18 września 2021 Kategoria 100-200, avg>30km\h, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 101.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:14 km/h: 31.24
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 150150 ( 76%) HRavg 121( 62%)
Kalorie: 2468kcal Podjazdy: 750m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Planowałem start w czasówce na Pustevny ale znowu pojawiło się kilka okoliczności które wykluczyły taką możliwość. Patrząc na ten rok jest to zjawisko normalne więc nie rozczulam się nad tym , że znowu ominęły mnie ciekawe zawody. Miałem jednak sporo czasu więc ruszyłem na dłuższy trening tlenowy, byłem bardzo zmęczony po ciężkim tygodniu w pracy i oczywiście niewyspany więc najlepiej było wybrać trudną trasę i trochę się rozruszać ale wybrałem inną opcję. Płaskie trasy zwykle mnie nudzą, przy tym samopoczuciu i zmęczeniu nie wykluczałem nawet zasypiania podczas jazdy ale postanowiłem się przełamać i pojechałem na płaskie czego unikałem w tym roku jak ognia. Nie było tak źle jak się początkowo wydawało, nawet przez Bielsko przejechałem sprawnie wybierając możliwie bezpieczne drogi. Za Bielskiem już noga się rozkręciła a znużenie i senność minęły więc moglem cieszyć się jazdą. Zahaczyłem nawet o mój ulubiony Kaniówek gdzie zwykle jest mały ruch, dobra droga, bardzo lubię tam jeździć. Następnie wybrałem taką opcję aby minąć miasta i zupełnie nieznaną mi drogą dojechałem do Wilczkowic a następnie już wiedząc gdzie jadę skierowałem się na Oświęcim. Również to miasto udało mi się możliwie sprawnie przejechać i dlatego nie pchałem się dalej na północ tylko ruszyłem przez pagórki na Osiek. Miałem ochotę na kawę ale Molo i inne lokale jeszcze były zamknięte więc obeszłem się smakiem. Po drodze znowu odkryłem ciekawą drogę z zerowym ruchem i ładnymi widokami i nawet zapamiętałem gdzie w nią skręcić. Wracając do domu nieco kluczyłem ale byłem świadomy swoich wyborów i dzięki temu przejechałem 100 kilometrów bez dokręcania i w niecałe 3 i pół godziny co nawet na płaskiej trasie było dla mnie barierą nie do przejścia w tym roku. O dziwi w ogóle nie bolaly mnie plecy co się rzadko zdarza podczas jazdy. Mimo wielu przeszkód jestem w stanie wyciągnąć pozytywne wnioski z tej jazdy co jest ważne.

Trening 86

Wtorek, 17 sierpnia 2021 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 60.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:55 km/h: 31.30
Pr. maks.: 70.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 145145 ( 74%) HRavg 122( 62%)
Kalorie: 1389kcal Podjazdy: 290m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Nieplanowany wyjazd, pojawiły się dwie godziny wolnego czasu więc pojechałem na trening. Dla całkowitej odmiany wybrałem bardzo płaską trasę co okazało się dużym błędem. Za cel postawiłem sobie utrzymanie równej, wysokiej kadencji na płaskim i dynamiczną jazdę na podjazdach. Początkowo wszystko się udawało, wiatr próbował zmienić sytuację ale tak się nie stało. Cieszyłem się, że szybko znalazłem się w Chybiu, nie zatrzymały mnie przejazdy kolejowe ale później pojawiły się sytuacje na których straciłem sporo czasu. Jeszcze nie skończył się remont jednej z głównych dróg do Pszczyny a już rozkopali następną, ruch wahadłowy wybił mnie z rytmu i od tego momentu szło już znacznie gorzej. Drogowcy przeszli jednak samego siebie w Zabrzegu, rok temu był zamknięty przejazd z powodu remontu linii kolejowej, jesienią warunkowo puszczono ruch wahadłowy aby znowu zamknąć przejazd. Aby tego było mało, nie ma żadnego znaku informującego o braku przejazdu i objeździe dla samochodów a jest tylko mała tabliczka z informacją o przejściu dla pieszych. Krążyłem w kółko przez kilka minut, niszcząc to co wypracowałem na początku jazdy. Gdy w końcu dostałem się na drugą stronę linii kolejowej już bez motywacji dojechałem do domu. Był to jednak całkiem szybki przejazd z niezłą nogą więc nie mam na co narzekać.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 7779 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 9586 km
Evo 2 7927 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum