Bardziej techniczna jazda na MTB. Na dobry początek wybrałem drogi szutrowe, później trochę błota, trawersy aż w końcu wyjechałem na leśną drogę. Skupiłem się na jak najlepszych zjazdach i już na pierwszym musząc gwałtownie zmieniać tor jazdy dobiłem przednie koło na kamieniu i powietrze uszło z koła. Mleko załatwiło sprawę ale ubytek ciśnienia był spory więc musiałem się zatrzymać i dopompować. Kolejny podjazd był spokojny a na zjeździe znowu dałem się ponieść fantazji. Tym razem obyło się bez defektu i w dobrym tempie dojechałem do domu. Stanowczo za rzadko ostatnio wybieram MTB i będę musiał to zmienić.
Ostatnia jazda przed pierwszym od 3 miesiecy wyścigiem szosowym. Rower po serwisie działa jak należy a niewiadomą pozostawała wyłącznie dyspozycja organizmu. W tym celu postanowiłem nieco przepalić nogę, wybrałem się na wzgórze Trzy Lipki gdzie znajduje się punkt odpoczynkowy, przez 30 lat życia wiele razy przejeżdżałem przez to wzgórze ale nigdy nie byłem w jego centralnym punkcie. Po drodze na 2 podjazdach przepaliłem nieco nogę. Generowana moc była całkiem niezła więc byłem spokojny o swoją dyspozycję podczas zawodów. Wracajac do domu po raz trzeci przepaliłem nogę i już spokojnie wróciłem do domu. Ostatnia część sezonu się zaczyna i chcialbym chociaż nawiązać do tego co prezentowałem dotychczas w tym roku. Pierwszy z brzegu czynnik ktory wskazuje, że może się to udać to noga która jest silniejsza i lepiej podaje niż przez większą część sezonu.
Po kilku tygodniach w których trenowałem z wysokim obciążeniem dałem organizmowi nieco odpoczynku. Bardzo mało w ostatnim czasie jeździłem w terenie więc ruszyłem w kierunku Cybernioka, najpierw leśnymi dróżkami w okolicy Wapienicy a następnie szlakiem na Dębowiec i najprostszym wariantem na Cyberniok. W końcówce trochę mnie brakło aby wjechać w założonym tempie i dosłownie kilka metrów podprowadzałem rower. Zjazd z Cybernioka był ekstremalny, wybrałem bardzo trudny wariant, momentami prowadzący poza wyznaczonymi szlakami, dojechałem jednak w miejsce gdzie planowałem a dodatkowa adrenalina zwykle działa na mnie korzystnie. Jeden podjazd i zjazd to dla mnie mało więc zaliczyłem jeszcze rundkę nad zaporą i trawers Palenicy. Pod górę jechałem możliwie wolno a w dół jak najlepiej potrafię. Mimo niezbyt długiej jazdy moja potrzeba ruchu została zaspokojona.
Dawno nie robiłem jazdy regeneracyjnej na szosie więc ruszyłem spokojnie w kierunku Przegibka. Całkiem sprawnie przejechałem przez Bielsko ale na podjeździe znowu nieco brakowało energii. Wtoczyłem się w wolnym tempie na szczyt i na zjeździe dałem się ponieść fantazji. Jeden z szybszych zjazdów w ostatnim czasie dał mi sporo radości więc wyciągnąłem jednak coś dobrego i pożtecznego z tej nudnej i nie przynoszącej korzyści treningowych jazdy.
Pogoda w ostatnim czasie jest bardzo zmienna więc przełożyłem ponownie miernik mocy do roweru MTB I pojechałem na mocny trening do Jaworza Nałęża, dawno nie robiłem sprintów w 7 strefie mocy. Już zapomniałem jak boli ten trening. Cięższy rower i grube opony sprawiły, że nie musiałem rozpędzać roweru do wysokich prędkości. Nogi po tym treningu były zabetonowane i ciężko było wrócić do domu.