Wpisy archiwalne w kategorii
blisko domu
Dystans całkowity: | 41420.00 km (w terenie 3359.00 km; 8.11%) |
Czas w ruchu: | 1289:44 |
Średnia prędkość: | 22.48 km/h |
Maksymalna prędkość: | 750.00 km/h |
Suma podjazdów: | 455758 m |
Maks. tętno maksymalne: | 198 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 166 (83 %) |
Suma kalorii: | 846872 kcal |
Liczba aktywności: | 1196 |
Średnio na aktywność: | 34.63 km i 1h 18m |
Więcej statystyk |
Rozjazd 22
Poniedziałek, 20 lipca 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:27 | km/h: | 21.38 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 29.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 515kcal | Podjazdy: | 510m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Spokojny wyjazd na początek kolejnego tygodnia. Wyjeżdżałem w najwyższej możliwej temperaturze gdy na termometrze było ponad 30 stopni. Bardzo liczyłem, że w porze obiadowej na drogach będą pustki ale tak nie było. Początek był spokojny ale później sporo samochodów i utrudnień. Wreszcie zreperowano kładkę nad rzeką, brakowało już dwóch desek i wystawały śruby na których można było rozwalić sobie oponę. Na pierwszym podjeździe dojechałem do wolniej jadących rowerzystów, wrzuciłem przełożenie jakim dysponowałem i pilnowałem aby nie jechać za mocno. Gdy podjazd się skończył na moment rozpędziłem się do niezłej prędkości, szybko pokonałem zjazd ale później musiałem hamować. Przed skrzyżowaniem pieszy wszedł wprost pod koła samochodu, nie wiem jak udało się uniknąć wypadku ale nikomu nic się nie stało. Kolejne kilometry były dosyć spokojne, pomijając fakt, ze po raz kolejny samochody były zaparkowane na ścieżce rowerowej to nic się nie działo. W pewnym momencie gdy sobie jechałem ścieżką z bocznej drogi wyjechał samochód, nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że jechał pod prąd bo ta droga była jednokierunkowa. Po awaryjnym hamowaniu zatrzymałem się i jeszcze dostałem ochrzan, że nie interesuje się tym co wokół się dzieje. Pozostawiłem to bez komentarza i jechałem dalej. Na ścieżce w kierunku Straconki było spokojnie i tym razem bezpiecznie i szybko dojechałem do miejsca gdzie zaczyna się podjazd na Przegibek. Na samym początku wyprzedziły mnie 2 osoby na rowerach elektrycznych z wypożyczalni, celowo nie użyłem słowa kolarze, bo m.in. nie miały kasków. Równym spokojnym tempem wjechałem na szczyt. Nie zatrzymywałem się na przełęczy, zawróciłem na wypłaszczeniu i zacząłem zjeżdżać. Powtórzyła się sytuacja sprzed tygodnia gdy zaraz na początku zjazdu wyprzedził mnie samochód a później jechał dużo wolniej. Po dobrym początku zjazdu później było gorzej. Ten fragment zjazdu na którym zwykle radziłem sobie najlepiej teraz spisałem się fatalnie. Musiałem hamować by nie wjechać w zderzak samochodu. Byłem zły, nie idzie mi dobrze na zjazdach i nawet nie jestem w stanie tego potrenować. Kilka takich sytuacji i już motywacja do startów w zawodach spada. Wracając do domu było jeszcze więcej samochodów, dużo pieszych i kilka niebezpiecznych sytuacji. Na zjazdach znowu musiałem hamować a na prostych również nie byłem w stanie jechać równo. Starałem się zbytnio nie szarpać tempa ale było to niemal niemożliwe. Mimo wysokiej temperatury, regularnie piłem i nie czułem gorąca, czasami już przy 23 stopniach gotowałem się a tym razem tak nie było.
Trening 82
Piątek, 17 lipca 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 48.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 29.09 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 1097kcal | Podjazdy: | 650m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Huśtawki pogodowej ciąg dalszy. W zasadzie miałem trenować już wczoraj ale nie trafiłem z oknem pogodowym i wpadł drugi, nieplanowany dzień przerwy, kilka tygodni temu taka sytuacja nie wpłynęła dobrze na mój organizm i teraz nie chciałem doprowadzić do powtórki. Mimo niepewnej pogody i nieciekawych prognoz wyjechałem na trening. Zamiast planowanej górskiej trasy z dwoma przepaleniami wybrałem jeden z moich ulubionych schematów czyli 3 powtórzenia w 5 strefie mocy o długości 8 minut. Poszedłem po najmniejszej linii oporu i pojechałem do Jaworza skąd w razie załamania pogody byłbym w stanie szybko wrócić do domu. Specjalnie nie czyściłem roweru przed jazdą, założyłem wreszcie nowe koła i widelec, jest trochę inny niż chciałem ale pasuje do ramy co było najważniejsze. Minimalne znaczenia ma fakt, że jest ponad 100 gram lżejszy i w całości karbonowy. Gdy wyjechałem to od razu tętno skoczyło do 2 strefy, byłem mocno wyświeżony wiec nie zwracałem uwagi na ten parametr. Noga po kilku minutach zaczęła kręcić lepiej, przy okazji wyszły jeszcze drobne niedociągnięcia w sprzęcie. Musiałem poprawić zaciski które zbyt słabo trzymały, omyłkowo nie zrobiłem tego przed jazdą. Trwało to chwile ale wystarczyło aby stracić koncentracje. Jadąc spokojnie już wiedziałem, że nie będzie łatwo, warunki wietrzne były niesprzyjające, nie lubię mocnych akcentów z wiatrem a dzisiaj nie mogłem liczyć na przeciwne podmuchy. Już w trakcie rozgrzewki gdy przystąpiłem do planowanego interwału moc była niska przy wysokiej prędkości. Do zamierzonych 3 minut brakło 20 sekund, wybrany odcinek okazał się za krótki. Celowo wydłużyłem czas odpoczynku aby przygotować się mentalnie, po kilku dniach odpoczynku i ogólnie kilku tygodniach bez trzymania reżimu treningowego bardzo ciężko się zmotywować do takiego treningu. Będąc gotowym ruszyłem efektywne, dobrałem dosyć twarde przełożenie i trzymałem założoną moc, na moje szczęście wiatr zmienił się na boczny i nie pomagał tak jak wcześniej. Jechałem równo przez 2,3, 5 minut. Dopiero na wypłaszczeniu musiałem znacznie skorygować przełożenie. Przed końcem odrobinę mnie przytkało, niewiele brakło aby podjazd skończył się szybciej niż mocna jazda. Dobrze pracujący sprzęt i noga wystarczyły aby w około 8 minut pokonać ponad 4 kilometrowy odcinek prowadzący głównie w górę. Zjazd był wolny i spokojny, nie wile trzeba było aby dłużej zjeżdżać niż podjeżdżać. Kolejne dwa podjazdy miały być nieco mocniejsze, drugi wyszedł lepiej niż pierwszy a ostatni już nie tak dobrze, w pewnym momencie wyjechał samochód i musiałem na moment odpuścić mocną jazdę, gdyby nie to moc z ostatnich minut wyszłaby najwyższa. Wystarczyło to jednak do najlepszego czasu na tym odcinku. Taki segment nie znaczy nic przy tych na których w ostatnim czasie straciłem przewodnictwo, zostało mi już bardzo niewiele wartościowych „KOMów” i powoli odchodzę w zapomnienie. Po powtórzeniach uleciało ze mnie powietrze, chciałem jeszcze przepalić nogę na kilku podjazdach ale zrezygnowałem z tego pomysłu. Zbliżając się do domu już widziałem ciemne chmury na horyzoncie, deszcz z nich spadł dopiero 2 godziny później ale jadąc zaplanowaną wcześniej trasą prawdopodobnie bym nie wrócił suchy do domu. Po kilku dniach zastoju i takim przepaleniu może być tylko lepiej. Dwa najbliższe tygodnie będą obfite w treningi a później być może czasu będzie dużo mniej niż dotychczas i konieczna będzie redukcja ilości i długości treningów.
Rozjazd 21
Poniedziałek, 13 lipca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 21.82 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 519kcal | Podjazdy: | 530m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przyszedł czas na reset przed drugą częścią sezonu. Postanowiłem dać sobie kilka dni luzu, odpocząć i nabrać sił przed wyzwaniami jakie mnie czekają. Brak wyścigów dawał dużo luzu a teraz każdy trening będę musiał odpowiednio zaplanować, więcej czasu poświęcać na odpoczynek i muszę sobie wszystko poukładać w głowie. Pierwszy tego tygodniowy wyjazd to tradycyjna spokojna jazda na Przegibek. Po dosyć chłodnej niedzieli było kilka stopni cieplej ale nie na tyle aby zrezygnować z cieplejszych ciuchów. Niestety nie byłem w stanie wyjechać szybciej niż o 16 co wiązało się z dużym ruchem na drogach. Tak też było, pierwsze kilometry to głownie walka z pieszymi i innymi rowerzystami. Nie wszyscy zachowywali się w porządku i kilka razy cudem uniknąłem upadku lub najechania na pieszego który wtargnął na jezdnie bez upewnienia się, czy jest bezpiecznie. Jechałem na tyle wolno, że znaczenia nie miało czy korzystam z jezdni czy ścieżki. Jadąc ścieżką denerwowałem się bardziej niż zwykle widząc zaparkowany w niewłaściwym miejscu samochód czy pieszych nie reagujących na moje uwagi. Mimo to w dużej mierze miasto przejechałem właśnie ciągami rowerowymi. Względnie szybko byłem w Straconce, nie czułem po drodze pomocy wiatru ani za bardzo nie przeszkadzał wiec liczyłem na równie szybki powrót. Przed podjazdem na Przegibek dojechałem do dwóch „kolarzy”, jeden od razu odjechał na kilka metrów a drugi złapał moje koło. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że jechał na rowerze elektrycznym. Jadąc bardzo wolno pod górę czułem się jak na wyścigu. Jadący kilka metrów z przodu kolarz cały czas oglądał się do tyłu czy przypadkiem się do niego nie zbliżam. Nie miałem ochoty na niego patrzeć wiec obserwowałem przyrodę otaczającą drogę. Prawie cały podjazd sytuacja wyglądała podobnie, przed ostatnim zakrętem wiozący się na moim kole rowerzysta skorzystał już ze wspomagania i odjechał mi na kilkanaście metrów. Wjechałem swoim tempem na przełęcz i od razu zawróciłem, tylko kątem oka zauważyłem dwóch kolarzy. Jeden wyglądał jakby właśnie ukończył czasówkę a drugi z czegoś się śmiał. Na zjeździe chciałem znowu potrenować technikę ale się to nie udało. Po wolnym początku nie umiałem się dobrze ułożyć na rowerze, cały jeden łuk pokonałem idealnie technicznie i względnie szybko. Mimo to zjazd nie należał do najwolniejszych. Przejazd przez miasto to znów walka z pieszymi czy rowerzystami. Dużo korzystałem ze ścieżek ale nie miało to znaczenia, na pewno nie było bezpieczniej niż na drogach, kierowcy z reguły nie zatrzymują się przy ścieżkach tylko wjeżdżają na nie bez upewnienia się czy nie utrudnią komuś ruchu. W tej kwestii od dłuższego czasu nic się nie zmieniło, nie jestem z gatunku tych którzy unikają ścieżek rowerowych ale czasami po prostu nie da się bezpiecznie przejechać. Dużo czasu straciłem po drodze ale przy tej trasie, godzinie i warunkach jest to nieuniknione. Najważniejsze, że mogłem wyskoczyć na 90 minut, lepsze to niż nic.
Trening 77
Środa, 8 lipca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 41.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:40 | km/h: | 24.60 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 995kcal | Podjazdy: | 810m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Mocniejszy trening w niskiej temperaturze. Nie bardzo mi się chciało jechać ale nigdy nie jest łatwo i trzeba być twardym. Wyjechałem znów w bardziej jesiennym niż letnim stroju. Pora dnia pozwoliła na szybki przejazd przez Bielsko łącznie z dobrą rozgrzewką. Przed podjazdem na Przegibek zatrzymałem się na moment i znów straciłem motywacje. Wiedziałem, że będzie ciężko, bardzo nie lubię treningów w krótkimi mocnymi zrywami. Postanowiłem dzisiaj spróbować robić sprinty na stojąco, zwykle jeździłem na siedząco a wtedy trudniej utrzymać moc. Po dojeździe do Straconki ruszyłem mocno, pierwszy sprint wyszedł jak należy a kolejne już nie. Większość z nich zrobiłem jednak na siedząco, nie umiałem się przestawić na stójkę i dopiero ostatnie powtórzenie w pierwszej serii pokonałem w korbach. Liczyłem na to, że uda się jeszcze złapać oddech nim zacznie się zjazd, tak się jednak nie stało i odcinek w dół musiałem odpuścić. To był czas na uzupełnienie węglowodanów i nawodnienie. Po około 10 minutach spokojnej jazdy rozpocząłem drugą i ostatnią serie sprintów. Pierwszy pokonałem w korbach a kolejne już różnie, niektóre w całości w siodle, niektóre pół na pół i dopiero 2 ostanie sprinty weszły na stojąco. Jechałem tak efektywnie, że kilku sekund brakło do rekordu, miałem takie rezerwy aby zniwelować tą różnice ale nie był to cel i nie monitorowałem czasu całego podjazdu. Na zjeździe znów starałem się jechać technicznie ale znów samochody trochę wybiły mnie z rytmu. Przejazd przez Bielsko szybki z dwoma krótkimi akcentami. Szkoda, że miałem tak mało czasu bo z chęcią bym pojeździł dłużej. Noga dosyć dobrze podawała i coraz bliżej jestem stwierdzenia, że kryzys i gorszy czas już minął.
Podjazdy:
Podjazdy:
Rozjazd 20
Poniedziałek, 6 lipca 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 21.82 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 532kcal | Podjazdy: | 530m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Spokojny wyjazd na początek nowego tygodnia. Przed jazdą wahałem się czy jechać na Przegibek czy kręcić się po okolicy. Wychodziło na to samo, w jednym i drugim przypadku musiałem pokonać kilkanaście skrzyżowań, ciasnych zakrętów czy odcinki prowadzące ścieżką rowerową. Przekonał mnie fakt, że mogę potrenować technikę zjazdu a na to Przegibek nadaje się idealnie. Po raz pierwszy od dawna nie zabrałem opaski tętna a jedynym parametrem jaki miałem pilnować była moc. Od samego domu jechałem z wiatrem, nie czułem aby pomagał a potwierdzały to liczby na liczniku, w ogóle nie jechałem szybciej niż zwykle a wskazania mocy były bardzo porównywalne. Kilka podjazdów w Bielsku pokonałem bardzo spokojnie ale z ekstremalnie niską kadencją. Wychodziłem już ze strefy komfortu. Na jednym z odcinków ścieżki musiałem gwałtownie hamować i ustąpić pierwszeństwa samochodowi wyjeżdżającemu z posesji. Kawałek dalej musiałem zjechać na drogę bo ścieżka była zablokowana przez parkujące samochody, nie jest to pierwszy raz, było to już zgłaszane odpowiednim służbom ale wciąż się powtarza. Na kolejnym odcinku ścieżki miałem już wiele przygód z samochodami wymuszającymi pierwszeństwo i tym razem nawet na niego nie wjechałem. Droga prowadziła lekko w dół wiec szybko przejechałem. Najbardziej niebezpieczne miejsca na trasie występujące bezpośrednio po sobie pokonałem sprawnie. Trzy niebezpieczne skrzyżowania ze słabym oznakowaniem i wąski mostek zawsze podnoszą mi ciśnienie. Na szczęście później już nie było takich problemów, pomijając fakt prac porządkowych na bulwarach i samochodu zaparkowanego na ścieżce nikt nie utrudniał jazdy. Mimo wielu utrudnień w Straconce byłem nieco szybciej niż zwykle, przed podjazdem na Przegibek wiatr pomagał i jechało się lekko. Sam podjazd poszedł również sprawnie, kadencja tylko momentami spadała poniżej strefy komfortu. Starałem się jechać równo i nawet to wychodziło, czas samej wspinaczki był ponad minutę lepszy niż zwykle a dwie minuty lepszy niż najwolniejsze podjazdy. Trochę się zagapiłem i zacząłem zjeżdżać do Międzybrodzia, przed pierwszym łukiem zawróciłem, miałem niecałą minutę na uzupełnienie płynów i rozpocząłem zjazd. Od strony technicznej było nieźle, w dwóch miejscach samochody wymusiły zmianę toru jazdy, wiało dosyć mocno i nie było odpowiedniej prędkości i przez to zjazd wyszedł dosyć wolny. Wracając do domu zatrzymało mnie tylko jedno skrzyżowanie na którym straciłem trochę czasu. Mimo spokojnej jazdy byłem mocno spocony, temperatura zrobiła swoje a wiatr nie chłodził odpowiednio. Najważniejsze, że noga odpoczęła po weekendowych szaleństwach.
Rozjazd 19
Piątek, 26 czerwca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 16.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:42 | km/h: | 22.86 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 259kcal | Podjazdy: | 170m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny wyjazd o którym chciałbym szybko zapomnieć. Nie udało się przejechać zbyt wielu kilometrów ale to wystarczyło aby wydarzyło się kilka nieprzyjemnych sytuacji. Zamiast tradycyjnie jechać na Przegibek postanowiłem kręcić blisko domu z prostego powodu, zbierało się na burze. Liczyłem na to, że uda się pokręcić przynajmniej godzinę. Można powiedzieć, że jazda dla mnie skończyła się już po kilku minutach. Po wczorajszej ulewie na drogach znowu sporo żwiru i kamieni. Przy dużym ruchu ciężko było ominąć wszystkie takie miejsca i w jednym z nich dobiłem tylną oponę, było to trudne zadnie bo jechałem na wysokim ciśnieniu ale dla chcącego nic trudnego. Pomijam już fakt, że było to na skrzyżowaniu z przejściem dla pieszych i byłem wyprzedzany przez samochód i nic nie mogłem zrobić poza uderzeniem w krawężnik co nie byłoby zbyt rozsądnym działaniem. Trochę czasu straciłem na wymianę dętki, ostatniego kapcia złapałem w tym samym miejscu również podczas jazdy regeneracyjnej, tym razem skończyło się na uszkodzonej dętce. Kolejny cel jaki musiałem to stacja benzynowa i kompresor. Dopompowałem około 5 bar małą pompką i to musiało wystarczyć. Nie udało się tam dojechać bez przygód po drodze, przed jednym ze skrzyżowań na którym miałem pierwszeństwo musiałem gwałtownie hamować i byłem pewny, że mała ilość ciśnienia w tylnym kole wystarczy aby uszkodzić dętkę. Na szczęście nic się nie stało. Gdy dojechałem na stacje i dopompowałem koło zaczęło padać. W drobnym deszczu jechałem w kierunku domu, nie zmokłem ale chęci do jazdy spadły do zera wiec wróciłem do domu. Kilkanaście minut później przyszła burza z ulewnym deszczem. Chyba w tym roku nie będzie dobrej pogody, najdłuższe przerwy od deszczu trwają kilkanaście godzin a to mało aby drogi wyschły i były czyste od żwiru czy kamieni. Moja chęć do sportowej jazdy spada z każdym tygodniem a takie dni jak dzisiaj zdarzają się coraz częściej. Zawsze staram się szukać pozytywów ale tym razem ich nie znalazłem.
Trening 66
Środa, 17 czerwca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 39.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:32 | km/h: | 25.43 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 951kcal | Podjazdy: | 670m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym przepaleniu dzisiaj ciągnęło mnie w góry,
chciałem zrobić nietypowy trening i ćwiczyć finisze na podjazdach z czym zwykle
miałem problemy. Jak to ostatnio często bywa musiałem zadowolić się dużo
krótszą jazdą w pobliżu domu. Nie miałem czasu aby wyjechać wcześniej a pogoda
była bardzo niepewna, deszcze i burze wisiały w powietrzu i w każdej chwili mogły
zaatakować. Postanowiłem objechać prawie wszystkie pagórki w okolicy. Jest ich
kilka idealnie się nadają na sprinty 1-3 minutowe. Na rozgrzewkę pokonałem
jeden długi podjazd, ciągnie się od samego domu przez ponad 2 kilometry.
Kolejny już nie był spokojny. Na początek 1 minuta w 6 strefie mocy a dokładnie
w okolicy 400 Wat. Nie zbiegło się to dokładnie z segmentem i kiedyś wjechałem
go kilka sekund szybciej. Przed kolejnym miałem trochę czasu na odpoczynek.
Następne dwa wyglądały bardzo podobnie, również nie było w tym miejscu
segmentów a na pozostałych fragmentach podjazdów jechałem dużo wolniej i
spokojniej. Kolejna próba już miała być dłuższa. Zbyt późno się do niej
zabrałem i mało brakowało abym przestrzelił skrzyżowanie na którym skręcałem w
lewo. Wysiłek dłuższy niż minuta był już odczuwalny i czas regeneracji dłuższy.
Przed kolejnym już 3 minutowym akcentem nie miałem zbyt dużo czasu na
odpoczynek. Miałem dużo szczęścia, że na skrzyżowaniu które znajduje się przed
początkiem podjazdu nie musiałem się zatrzymywać i mogłem ruszyć z kopyta. Nie
byłem zadowolony z tego powtórzenia, na łatwym fragmencie wypiął mi się blok i
przez kilka sekund nie kręciłem tracąc na mocy i prędkości. Później jechałem
już odpowiednio mocno ale słabszego momentu nie dało się zamaskować. Pogoda
znacznie się pogorszyła, nad głową pojawiły się ciemne chmury a coraz bliżej
słychać było grzmoty. Liczyłem, że uda się zaliczyć jeszcze 2,3 podjazdy.
Pierwszy z nich był nijaki, za długi na 2 minuty a za krótki na 3 minuty mocnej
jazdy. Po dwóch minutach odpuściłem mocną jazdę, kolejny krótki podjazd również
pojechałem spokojniej. Po drodze musiałem zatrzymać się na moment, robiło się
coraz bardziej nieciekawie ale nie poddawałem się. Cały czas czułem moc w
nogach co mnie zaskoczyło bo zwykle po takich obciążeniach byłem już zmęczony.
Mimo wszystko skracając kolejny podjazd o połowę poczułem ulgę bo nie byłem
pewny czy wytrzymam 2 minuty. Zbliżając się do zjazdu zaczynało kropić, z każda
chwilą padało coraz mocniej. Chciałem już jechać w kierunku domu ale
zmotywowałem się do ostatniego mocniejszego podjazdu. To był chyba błąd, w
deszczu musiałem się zatrzymać przed skrzyżowaniem i przepuścić kilkanaście
samochodów. Ruszając z zatrzymania szybko osiągnąłem dobrą moc, trzymałem ją
przez 2 minuty gdy zaczęły się schody, zagiąłem się i utrzymałem do końca.
Słabszy moment był na skrzyżowaniu na którym trafiłem na wolniej jadącego
rowerzystę i musiałem na moment przestać kręcić. Później już ciężko było
osiągnąć dobrą moc. Wracając do domu modliłem się aby nie przyszło oberwanie
chmury które nastąpiło jednak kilkanaście minut później gdy byłem już w domu. Z
kolejnego dnia wycisnąłem co mogłem, przy kilku godzinach pracy i innych
obowiązkach bardzo trudno znaleźć czas na rower a zmieszczenie się w oknie
pogodowym to już nie lada sztuka. Miałem dużo szczęścia które zostało
zrównoważone przez sekundowe straty do najlepszych czasów na kilku podjazdach.
Noga solidnie przepalona ale patrząc na prognozy pogody to chyba na trening w
normalnych warunkach trzeba będzie poczekać do przyszłego tygodnia.
Rozjazd 18
Poniedziałek, 15 czerwca 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 20.67 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 132132 ( 67%) | HRavg | 109( 55%) |
Kalorie: | 580kcal | Podjazdy: | 520m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po kilku intensywnych dniach należał się odpoczynek. Zwykle w poniedziałki rozjeżdżam nogi po weekendzie i tym razem było tak samo. W dalszym ciągu lepszy sprzęt nie poskładany i pojechałem na aluminiowym. Z planowanego szybkiego wyjazdu po pracy nic nie wyszło i do jazdy gotowy byłem kilkadziesiąt minut później niż zamierzałem. Nie miało to dużego wpływu na nic bo ruch na drogach był tak samo duży. Standardowo wybrałem się na Przegibek. Wyjeżdżając z domu nie spodziewałem się, że poprawie kilka niechlubnych rekordów na tej trasie. Pierwszy z nich to dojazd do Straconki, nigdy nie jechałem tak długo. Gdy tam już dojechałem to zacząłem podjeżdżać na Przegibek. Również podjazd jechałem najdłużej w tym roku, gdyby nie to, że w zeszłym roku raz udało mi się wjeżdżać kilkanaście sekund dłużej to czas byłby najgorszy od wielu lat. Tempo było całkowicie regeneracyjne, od wolniejszej jazdy powstrzymywały mnie jedynie przełożenia i kadencja którą starałem się utrzymywać na poziomie minimum 70. Na zjeździe poszedłem na całość, przyjąłem bardzo aerodynamiczną pozycje, był to prawdopodobnie najlepszy technicznie zjazd w tym roku ale szybkości brakowało i ciężko mi znaleźć wytłumaczalny powód takiego stanu rzeczy. Na zupełnym luzie wróciłem do domu, dla odmiany wiatr pomagał ale dużego znaczenia to nie miało. Po raz kolejny potwierdził się fakt, że na tym rowerze jeżdżę zauważalnie wolniej niż na karbonowym, sama różnica w wadze to prawie 3 kilogramy a i części są bardziej zużyte.
Trening 61
Czwartek, 11 czerwca 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, blisko domu
Km: | 27.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | km/h: | 26.13 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 143( 73%) |
Kalorie: | 741kcal | Podjazdy: | 320m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj znowu nie miałem możliwości pojeździć. Gdy zbierałem się do wyjścia z domu zaczęło padać, wcześniej doprowadziłem rower do stanu używalności, wreszcie tylny hamulec i przednia przerzutka działają poprawnie, konieczna była wymiana linek. Odechciało mi się jazdy w deszczu i odpuściłem. Był to pierwszy błąd który pewnie wpłynęła na przebieg dzisiejszego dnia. Drugi błąd popełniłem rano, nie chciało mi się wstawać z łóżka, przez ostatnie 10 dni wstawałem przed 5 i brakowało snu. W takim układzie mogłem wyjechać najwcześniej o 10:30. To był drugi błąd, bo w okolicy już pełno ludzi, rowerzystów i samochodów na drogach. Kolejny błąd to zmiana trasy, zamiast jechać na Przegibek to wybrałem Nałęże. Po raz pierwszy od dawna było naprawdę ciepło, można powiedzieć, że wreszcie moje warunki, tak dawno w nich nie jechałem, że odzwyczaiłem się. Już po wyjeździe mogłem zawrócić, niepotrzebnie zabrałem opaskę tętna bo widząc wartości ponad 140 zaraz po starcie wiedziałem, że raczej niczego dobrego nie mogę się spodziewać. Rozgrzewka poszła sprawnie, pierwsza próba na 5 minut była dla mnie najważniejsza, ruszyłem efektywnie z dobrego przełożenia. Później niestety musiałem większą uwagę przywiązywać do tego czy nie rozjadę pieszego, nie zostanę potrącony przez samochód lub czy z bocznej drogi nie wyskoczy mi rowerzysta, jazda była trochę szarpana ale w efekcie wygenerowałem najlepszą moc w czasie 5 minut. Ta próba była lepsza niż się spodziewałem czego niestety nie można powiedzieć o kolejnych. Jakoś zregenerowałem się przed 1 minutowym sprintem. Ruszyłem szybko i efektywnie, dobrałem optymalne przełożenie i jechałem mocno przez 15 sekund. Musiałem się zatrzymać, samochody z dwóch stron, sporo rowerzystów, mogłem ryzykować jazdę na czołówkę, ale bezpieczeństwo jest ważniejsze od jakiegoś głupiego wyniku na 1 minutę. Motywacja spadła do zera, drugą próbę podjąłem już w innym miejscu. Nie zbliżyłem się do tego co prezentowałem na początku pierwszej próby, początek wyglądał jeszcze nieźle, ale później słabłem, generowałem coraz mniejszą moc, musiałem wyminąć dwóch rowerzystów, jeden z nich jechał slalomem i musiałem dodatkowo krzyczeć i niewiele brakowało abym i tej próby nie zaliczył. Poprawiłem wynik sprzed roku o kilka Wat ale progres powinien być większy. Nie mogłem być zadowolony z tej próby bo wyszła przeciętna, na wyścigu odpadłbym przy pierwszym zrywie od peletonu a na treningach z elementami ścigania walczyłbym z przeciętniakami mimo tego, że stać mnie na dużo więcej. Mimo sporego zawodu przystąpiłem do próby na 15 sekund, pierwsza była bardzo słaba a druga fatalna, z takim sprintem nie miałbym szans nawet w Grupetto. Nie potrafię generować dużych moc chwilowych, może jak wymienię bloki na takie które nie wypinają się podczas jazdy i zmienię sprzęt na sztywniejszy to będzie lepiej. Na aluminiowej rowerze z dosyć miękkimi kołami i oponami czułem się jakbym płynął a nie jechał, pogodziłem się z tym, że dalej tkwię w przeciętności i nawet dobra moc na 5 minut i kilkanaście podjazdów z dobrymi czasami tego nie zmieni. Jutro ważniejsza próba, za bardzo się nie obawiam bo wiem, że warunki do równej jazdy będą lepsze, nawet wiatr w twarz nie będzie stanowił dla mnie problemu, z tym rowerem i tak dobrego czasu na podjeździe nie uzyskam a gdy wieje w twarz to łatwiej utrzymać moc.
Trening 57
Czwartek, 4 czerwca 2020 Kategoria 0-50, avg>30km\h, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 45.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 641kcal | Podjazdy: | 600m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki ale bardzo treściwy trening. Czasu mało, pogoda wtrąciła swoje trzy grosze i wyjechałem dopiero o 18:30 po deszczu i przy mokrych drogach. Godzina była późna wiec zrezygnowałem z wyjazdu na Przegibek i pojechałem do Nałeża. Podjazd niezbyt długi i wymagający ale na krótki trening idealny. Zanim dojechałem do Jasienicy gdzie zaczyna się podjazd próbowałem się rozgrzać. Nie wyszło to tak jak powinno ale chociaż częściowo byłem rozgrzany. Pierwszy podjazd zacząłem mocno ale na złym przełożeniu i szybko doszedłem do kadencji 100 którą może bym utrzymał ale czy starczyłoby mocy na kolejne dwa podjazdy to już nie wiem. Zmieniłem przełożenie i do końca podjazdu kręciłem z kadencją 85-95. Miałem punkt odniesienia przed kolejnymi powtórzeniami. Zjazd odpuściłem mimo sprzyjającego wiatru, uzupełniłem węglowodany i zjechałem w dół do skrzyżowania. Drugi podjazd zacząłem spokojniej ale na twardszym przełożeniu, na pierwszym wypłaszczeniu wypiął mi się blok i przez kilka sekund nie kręciłem, ostatnie 5 minut pokonałem mocniej niż pierwsze 3 i zdecydowanie równiej. Na zjeździe znów odpoczywałem i jadłem. Trzeci wjazd był w moim odczuciu najlepszy i najmocniejszy. Do końca wytrzymałem obciążenie mimo tego, że miałem dość już po 6 minutach wysiłku. Wiatr w twarz zrobił dobrą robotę, tego zwykle brakowało na tym podjeździe. Do 100 TSS jeszcze brakowało wiec dołożyłem dwa podjazdy które pokonałem również na poziomie 110 % FTP. Kierunek jazdy był ten sam wiec wiatr w twarz pomagał utrzymać moc i wydłużył trochę krótkie podjazdy. Na koniec kilka minut luźnej jazdy. Zapomniałem zabrać opaskę tętna i dzięki temu łatwiej było skupić się na trzymaniu właściwej mocy. Ostatni tak intensywny trening na zewnątrz miałem w zeszłym roku. Mimo to nie byłem całkowicie ujechany, mógłbym jeszcze dołożyć TSS i kilometrów ale czasu już nie miałem. Wyszła dobra zaprawa przed weekendem mimo dużych zmian w założeniach treningowych. W weekend dam w palnik a później odpocznę przed testami mocy.