Wpisy archiwalne w kategorii
blisko domu
| Dystans całkowity: | 43120.00 km (w terenie 3579.00 km; 8.30%) |
| Czas w ruchu: | 1368:08 |
| Średnia prędkość: | 22.43 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 750.00 km/h |
| Suma podjazdów: | 481046 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 198 (101 %) |
| Maks. tętno średnie: | 166 (83 %) |
| Suma kalorii: | 891606 kcal |
| Liczba aktywności: | 1244 |
| Średnio na aktywność: | 34.66 km i 1h 19m |
| Więcej statystyk | |
Rozjazd 17
Poniedziałek, 18 maja 2020 Kategoria blisko domu, 0-50
| Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:33 | km/h: | 21.29 |
| Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 133133 ( 68%) | HRavg | 110( 56%) |
| Kalorie: | 644kcal | Podjazdy: | 570m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Standardowy poniedziałek czyli jazda regeneracyjna. Miałem kilka rzeczy do zrobienia i dopiero później wybrałem się na przejażdżkę. Wreszcie trochę cieplej i można było wyjechać w całkowicie letnim stroju. Po weekendzie nogi były zmęczone, w pracy też nie miały lekko wiec początek jazdy był ciężki. Obecnie jest dosyć trudny czas, ludzie po okresie izolacji oblegają wszystkie możliwe miejsca i cały czas jechałem w mniejszym lub większym ruchu cały czas skupiając się na bezpieczeństwie. Mimo jazdy z wiatrem w Straconce nie pojawiłem się szybciej niż wtedy gdy wieje wschodni wiatr. Podjazd na Przegibek zacząłem spokojnie, noga na podjeździe podawała całkiem nieźle, mimo całkowicie luźnego tempa wyprzedziłem kilka osób a mnie nikt nie minął. Na szczycie krótki postój na spokojne i bezpieczne zjedzenie banana co wśród ludzi i samochodów nie było możliwe. Zjazd zacząłem dosyć szybko a później przyjąłem pozycje aero i prawie cały zjazd pokonałem bez kręcenia z dobrą prędkością, brakło mnie na ostatnim kilometrze gdy ręce i ramiona już dały o sobie znać. Zluzowałem przed końcem zjazdu który i tak wyszedł najlepszy w tym roku. Droga powrotna to walka z wiatrem, dużą ilością pieszych, rowerzystów i samochodów. Udało się bezpiecznie dojechać. Sporo rowerzystów na drogach, połowa na elektrykach a pozostali głównie na szosach. Dawno podczas jazdy nie miałem tylu odcinków podczas których nie kręciłem korbami. Przez duży ruch i porę dnia straciłem pewnie kilka minut czasu.
Rozjazd 16
Czwartek, 14 maja 2020 Kategoria 0-50, blisko domu
| Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 20.00 |
| Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 132132 ( 67%) | HRavg | 108( 55%) |
| Kalorie: | 615kcal | Podjazdy: | 580m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Wczoraj nie bardzo miałem czas na jakikolwiek trening.
Wieczorem do tradycyjnego rolowania dołożyłem kilka ćwiczeń stabilizujących i
to musiało wystarczyć. Rozwikłałem w końcu zagadkę problemów z Di2. Okazało się,
że przewód od baterii który jest odrobinę za długi tak się ułożył, że co jakiś
czas wtyczka nie łączyła i przerzutki nie działały. Po niedzielnej jeździe zapomniałem
naładować a w poniedziałek bez problemów dojechałem do pracy i później jeszcze
na tej baterii przejechałem ponad 4 godziny i stan zatrzymał się na 40 % co
wystarczy spokojnie na tydzień jazdy. Inaczej poprowadziłem ten przewód i problemy
powinny zniknąć. Zdecydowałem się też wymienić hak na nowy bo przerzutka co
jakiś czas ma tendencje do samoczynnej zmiany i może to wina haka. Nie
czyściłem specjalnie roweru bo pogoda jest niepewna, część dróg wciąż jest
mokra po deszczach i dopiero w piątek mam w planie serwis i czyszczenie.
Zamówiłem już także szytki wiec niedługo wyjadę na kołach karbonowych.
Długo zbierałem się do wyjazdu. Pogoda nie zachęcała, gdyby w kalendarzu był 14 marca to aura byłaby adekwatna do tej daty. Niecałe 10 stopni w maju to nie jest optymalna temperatura. Byłem gotowy przed 16 i wyjechałem z myślą 2 godzinnej jazdy w strefach 1-3. Już po kilku minutach i paru akcji kierowców którzy albo zapomnieli w domu okularów albo nie pamiętają przepisów obowiązujących na drodze, odechciało mi się jazdy i zdecydowałem się na spokojny wyjazd na Przegibek. Ostatnio policzyłem wszystkie zaliczone podjazdy na tą przełęcz i wyszło dokładnie 297, 190 od Bielska i 107 od Międzybrodzia. Przejazd przez Bielsko pełny był dziwnych sytuacji i sporo razy musiałem awaryjnie hamować. Liczyłem, że na ścieżce w Straconce będzie lepiej a tam również pełno pieszych i służby porządkowe zajmujące się utrzymaniem zieleni. Dzięki temu podjazd na Przegibek zaczynałem prawie 5 minut później niż zwykle. Na podjeździe grube ciuchy bardzo przeszkadzały, jechałem najwolniej jak potrafiłem i dzięki temu zaliczyłem najwolniejszy wjazd w tym roku. Niewiele brakowało aby był to najgorszy czas od kilkunastu lat ale miałem 1 słabszy wjazd w ubiegłym roku. Na przełęczy byłem po godzinie od wyjazdu z domu, zwykle było to 53-55 minut. Na zjeździe nie dokręcałem, był spory ruch wiec zrezygnowałem również z technicznej jazdy. Powrót do domu był nieco szybszy, z mniejsza ilością niebezpiecznych sytuacji i popisów kierowców. Noga dzisiaj mocno średnia ale w takich warunkach zwykle radze sobie gorzej niż gdy jest 5 stopni cieplej.

Długo zbierałem się do wyjazdu. Pogoda nie zachęcała, gdyby w kalendarzu był 14 marca to aura byłaby adekwatna do tej daty. Niecałe 10 stopni w maju to nie jest optymalna temperatura. Byłem gotowy przed 16 i wyjechałem z myślą 2 godzinnej jazdy w strefach 1-3. Już po kilku minutach i paru akcji kierowców którzy albo zapomnieli w domu okularów albo nie pamiętają przepisów obowiązujących na drodze, odechciało mi się jazdy i zdecydowałem się na spokojny wyjazd na Przegibek. Ostatnio policzyłem wszystkie zaliczone podjazdy na tą przełęcz i wyszło dokładnie 297, 190 od Bielska i 107 od Międzybrodzia. Przejazd przez Bielsko pełny był dziwnych sytuacji i sporo razy musiałem awaryjnie hamować. Liczyłem, że na ścieżce w Straconce będzie lepiej a tam również pełno pieszych i służby porządkowe zajmujące się utrzymaniem zieleni. Dzięki temu podjazd na Przegibek zaczynałem prawie 5 minut później niż zwykle. Na podjeździe grube ciuchy bardzo przeszkadzały, jechałem najwolniej jak potrafiłem i dzięki temu zaliczyłem najwolniejszy wjazd w tym roku. Niewiele brakowało aby był to najgorszy czas od kilkunastu lat ale miałem 1 słabszy wjazd w ubiegłym roku. Na przełęczy byłem po godzinie od wyjazdu z domu, zwykle było to 53-55 minut. Na zjeździe nie dokręcałem, był spory ruch wiec zrezygnowałem również z technicznej jazdy. Powrót do domu był nieco szybszy, z mniejsza ilością niebezpiecznych sytuacji i popisów kierowców. Noga dzisiaj mocno średnia ale w takich warunkach zwykle radze sobie gorzej niż gdy jest 5 stopni cieplej.

Rozjazd 15
Poniedziałek, 11 maja 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
| Km: | 20.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 20.34 |
| Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 344kcal | Podjazdy: | 260m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Krótka przejażdżka po ciężkim tygodniu i pierwszym dniu w pracy od 2 miesięcy. W planie był wyjazd na Przegibek, pogoda była niepewna i szybko się zebrałem póki było jeszcze ciepło i nie padało. Po minucie od wyjazdu z domu zaczęło kropić. W lekkim deszczu pokonałem pierwszy podjazd na trasie. Nad Bielskiem wisiała wielka ciemna chmura wiec podjąłem decyzje o zmianie trasy. Najpierw okrążyłem Lotnisko ścieżką rowerową a następnie ruszyłem dziurawą ulicą Łowiecką, do drodze spotkałem drogowców walczących z ubytkami nawierzchni. Później trzymałem się mniej głównych dróg i dojechałem do Jaworza. Dopiero wtedy przestało padać, drogi nie były jednak mokre. Postanowiłem dokręcić do godziny i wrócić do domu. Gdy już wracałem w kierunku domu czułem, że jedzie się coraz ciężej aż w końcu zauważyłem, że jadę na rafce. Zatrzymałem się i po chwili poświęconej na oglądanie opony wydłubałem średniej wielkości odłamek szkła. Opona już nie nadawała się do jazdy, dla bezpieczeństwa ją podkleiłem, założyłem zapasową dętkę, napompowałem minimalną ilości i bezpiecznie dojechałem do domu. Cała operacja zajęła mi 10 minut, szybko biorąc pod uwagę, ze musiałem dokładnie sprawdzić oponę, podkleić ją i wymienić dętkę po czym napompować powietrza małą ręczną pompką. Mimo wszystko nie żałuje, że pojechałem, gorzej by było gdyby ta guma trafiła się podczas jakiegoś ćwiczenia treningowego.
Rozjazd 13
Czwartek, 30 kwietnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, blisko domu
| Km: | 26.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 25.57 |
| Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 486kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Krótki wyjazd w luźnym tempie. Celem było wyłącznie przetestowanie sprzętu po serwisie i delikatnych korektach ustawień siodła. Nie miałem za dużo czasu i wyjazd na Przegibek odpadał wiec pojechałem znaną na pamięć rundę przez Wieszczęta. To był jeden wielki błąd, przyjemności z jazdy nie było żadnej, na trasie pełno samochodów, korków i utrudnień powodujących ciągłe używanie hamulców. Noga za specjalnie nie podawała a warunki też nie były idealne. Po wczorajszym treningu dokładnie wyczyściłem rower, nasmarowałem m.in. stery, dokręciłem wszystkie śruby i każda od ostatniego serwisu około 2 tygodnie temu popuściła, jeżdżąc po dziurach i nierównych drogach wcale mnie to nie zdziwiło. Rower nie wymagał większej uwagi, wszystko działa jak należy, powoli kończy się suport, łańcuch pociągnie jeszcze z 1500 kilometrów, koła mimo trudnych warunków w jakich są użytkowane nie wymagają centrowania a łożyska kręcą się jak nowe. Przerzutki nie wymagają regulacji. Po czyszczeniu rower chodzi bez najmniejszych wad i usterek. W najbliższym czasie mam zamiar założyć koła karbonowe aby przyjemność z jazdy była jeszcze lepsza. W trakcie ostatnich jazd we znaki dawały się przeciążone ostatnio plecy, zwykle wiązało się to ze złym ustawieniem siodła. Mam zdjęcia kilku stosowanych ustawień i pierwsza zmiana wpłynęła nie tylko na komfort ale i jakość jazdy ponieważ zmieniła się także technika pedałowania na lepszą i efektywniejszą, dzięki temu więcej mocy idzie tam gdzie trzeba a straty są zminimalizowane, jeszcze czeka mnie wymiana bloków i wtedy jeszcze więcej mocy pójdzie w korby a nie będzie marnowane. Mimo wielu utrudnień pokonałem tą trasę w około godzinę, kilka minut szybciej niż zwykle. Dużo lepiej jeździ mi się na Przegibek, mimo przejazdu przez miasto jest bezpieczniej i płynniej niż przedzieranie się przez zwężenia, światła, ruch wahadłowy. Dzisiaj nie miałem na to czasu bo ten wyjazd nie był planowany. Być może w najbliższych dniach będę musiał skracać planowane trasy i mała zaliczka się przyda.
Trening 36
Środa, 29 kwietnia 2020 Kategoria blisko domu, 0-50, Szosa, Samotnie
| Km: | 48.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:59 | km/h: | 24.20 |
| Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 176176 ( 90%) | HRavg | 134( 68%) |
| Kalorie: | 1264kcal | Podjazdy: | 1030m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Solidny trening odhaczony. Wyjechałem o podobnej jak wczoraj porze w przyjemnej temperaturze pozwalającej na jazdę na krótko. Trasę zaplanowałem taką aby zaliczyć większość pagórków w Jaworzu. Od samego domu przez prawie 2 kilometry było cały czas pod górę. Jechałem bardzo spokojnym tempem. Po kilku kilometrach czekał mnie przerywnik w postaci krótkiego odcinak bez asfaltu. Jakoś bezpiecznie przejechałem, następnie pierwszy dłuższy zjazd i dojazd do Nałęża. Tam pierwsze przepalenie nogi. Sądziłem, że 3 minuty na progu FTP wystarczą aby rozgrzać nogę przed siłowymi powtórzeniami. Gdy dojechałem do najbardziej stromego podjazdu w okolicy gdzie nachylenie w końcówce dochodzi do 20 % dobrałem niewłaściwe przełożenie i pierwszy podjazd zacząłem na wysokiej kadencji. Dopiero w końcówce kadencja spadła do poziomu jakiego miałem się trzymać. Mimo jazdy na 90-95 % podjazd skończył się dokładnie w momencie gdy minęły 3 minuty siłowej jazdy. Na domiar złego nie mogłem zawrócić bo na końcu drogi stał samochód i było strasznie ciasno co połączeniu z nachyleniem terenu spowodowało, że musiałem zejść z roweru, obrócić go i dopiero ruszyć w dół. Jadąc w dół myślałem o skróceniu powtórzeń do 2 minut ale zostałem przy dłuższych ale nie na maksymalnej możliwej do wygenerowania i powtórzenia mocy w tym czasie. Przy kolejnych powtórzeniach zastosowałem już dużą tarcze, trzymałem niską kadencje od początku a w końcówce spadła ona nawet poniżej 45. Nie byłem zadowolony z mocy ale wiedziałam, że jest rezerwa i przy kolejnych trzymałem się tych samych przełożeń i kadencji i dlatego 4 ostatnie powtórzenia wyglądały bardzo podobnie. Później szybko coś zjadłem i ruszyłem na objazd kolejnych podjazdów, pierwszy z nich pojechałem spokojnie a przy kolejnych już dawałem z siebie więcej ale nie maksa. Pierwszy mocniejszy pokonałem w okolicy progu i nieco mocniej w końcówce, brakło trochę do najlepszego czasu na segmencie ale byłem przekonany, że kończy się on w momencie końca asfaltu a okazało się, ze zawiera jeszcze cały odcinek szutrowy na którym się dodatkowo zatrzymałem. Prawie 5 minut mocnej jazdy zostało w nogach a „KOM-y” na takich odcinkach mnie nie kręcą więc ruszyłem dalej na kolejny podjazd. Jedyny podjazd na którym uzyskałem niezadowalający mnie czas to Kalwaria, głównie ze względu na to, że na początku jest ścianka a później wypłaszczenie i lekkie nachylenie do końca. Trzymając stałą moc straciłem dużo na początku i niewiele zyskałem w końcówce, do rekordu brakło 30 sekund, to dużo i mało na tym 1100 metrowym odcinku. Po tym podjeździe miałem jechać przez las i zaliczyć jeszcze raz szutrowy odcinek, o tym, że jest tam segment przypomniałem sobie w momencie gdy już zjeżdżałem ulicą Zdrojową. Dwa ostatnie podjazdy pokonałem dosyć skutecznym tempem. Przed nimi jednak odpocząłem nieco na łatwiejszym odcinku. Za skrzyżowaniem w Jasienicy ruszyłem mocniej, stopniowo zwiększałem tempo, w jednym momencie musiałem zwolnić i się upewnić czy mogę wjechać na skrzyżowanie za którym na węższej już drodze jechałem w 5 strefie mocy przez kolejne 90 sekund. Cały odcinek zajął mi 5 minut, do najlepszego czasu brakło niewiele, sam podjazd wydawał mi się łatwy. Ostatni odcinek to ulica Turystyczna prowadząca do szlaku na Błatnią. Tutaj trochę się zagapiłem, ruszyłem za późno i mimo dosyć szybkiego początku i końcówki pokonanej w okolicy progu do mojego najlepszego czasu zabrakło sekundy. To niewiele patrząc na to jak jechałem. Warunki i moc w nogach pozwalały na zebranie dzisiaj kilku „KOM-ów” ale nie było to celem. Celem były powtórzenia na siłę i kilka podjazdów. Po ostatnim z nich niewiele brakowało do 1000 metrów przewyższenia wiec wróciłem trudniejszą trasą i przekroczyłem kilometr w pionie. Trening niby wymagający ale zmęczenia po nim nie czułem. Mimo wszystko trzeba odpocząć przed dwoma wyjazdami w góry i niedzielną próbą czasową na Salmopol, dopiero wtedy mam dać z siebie wszystko a pozostałe zrywy są u mnie zazwyczaj z mniejszymi lub większymi rezerwami. Podjazdy które zwykle dawały mi w kość dzisiaj okazały się łatwe i za krótkie, jakby się wypłaszczyły.


Trening 35
Wtorek, 28 kwietnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, blisko domu, 0-50
| Km: | 45.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:46 | km/h: | 25.47 |
| Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 135( 69%) |
| Kalorie: | 1125kcal | Podjazdy: | 880m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Bardzo przyjemny poranek zachęcał do wyjścia z domu. Zrobiłem co miałem do zrobienia i o 8:30 wyjechałem w tradycyjnym kierunku. Prowizorycznie zabrałem do kieszonki rękawki które się jednak nie przydały bo nawet na zjazdach było ciepło. Na początek kontrola robót przy łataniu dziur, wpadłem jak śliwka w kompot. Roboty dopiero w połowie i na ostatnich metrach napotkałem kilkanaście dziur, chcąc je minąć bezpiecznie musiałem jechać poniżej 10 km/h. Na szczęście to jedyne przeszkody przed dojazdem do Przegibka. Nie zapomniałem o solidnej rozgrzewce, najpierw tradycyjne schodki a później finisz na kreskę ale źle dobrałem przełożenie i brakło kilku ząbków aby dać z siebie wszystko. Po tej rozgrzewce czułem się już ujechany a trening w zasadzie się jeszcze nie zaczął. Jakoś dojechałem do Straconki i ruszyłem mocno pod górę. Pierwsza minuta mocnej jazdy nie poszła tak jak powinna, przy kolejnych było jednak coraz lepiej i ostatnie powtórzenie w 1 serii weszło już prawie idealnie. Zjazd względnie spokojny, na początek wsunąłem potężną dawkę węglowodanów a później skupiłem się na technice. Zjechałem do skrzyżowania od którego na Przegibek jest dokładnie 4 kilometry. Po krótkiej przerwie i chwili spokojnej jazdy ruszyłem znów mocniej. Drugi podjazd i powtórzenia wyszły całkiem nieźle, przy ostatnim miałem jeszcze rezerwy ale nie chciałem niepotrzebnie wskakiwać do 7 strefy jak wszystkie poprzednie minutówki robiłem w 6 strefie mocy. Myślałem, że będzie gorzej zwłaszcza, że mój ostatni trening w 6 strefie mocy nie wypadł najlepiej i na krótszym odcinku nie byłem w stanie utrzymać nawet 390 Wat. Przez przełęcz przejechałem bez zatrzymywania i skupiłem się na technice zjazdu. Najpierw coś zjadłem, w momencie gdy droga zaczęła bardziej opadać w dół złożyłem się do zjazdu. Co jakiś czas lekko dokręcałem tylko raz używając hamulców na jednym z łuków na którym zawsze mam problem z dobraniem najbardziej optymalnego toru jazdy. Już myślałem, że będzie to najlepszy zjazd w moim wykonaniu w tym roku gdy około 500 metrów przed końcem z parkingu wyjechał samochód do którego dojechałem około 150 metrów przed przystankiem gdzie kończy się właściwy zjazd i musiałem wytracić prędkość. Dalej jechałem już spokojnie. Na długim, ciągnącym się podjeździe w Olszówce złapałem dobry rytm i jechałem równym tempem. Chcąc minąć remonty zdecydowałem się wracać dłuższą i trudniejszą trasą. Przejazd ulicą Skarpową to porażka, sporo samochodów. wyprzedzających na centymetry po to aby kilkanaście metrów dalej się zatrzymać, sporo dziur i ubytków w nawierzchni wybijających z rytmu. Dopiero na zjeździe ścieżka rowerową było lepiej i spokojniej. Na koniec dołożyłem jeszcze jeden krótki podjazd i minąłem kolejny remontowany odcinek i ruch wahadłowy. W nagrodę miałem 1500 metrowy zjazd do samego dołu./ to pozwoliło zluzować nogę. Na jutrzejszym treningu chciałbym zaliczyć większość okolicznych krótkich podjazdów, dawno nie trenowałem w tej okolicy i miła odmiana od Przegibka się przyda.




Rozjazd 12
Poniedziałek, 27 kwietnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, blisko domu, 0-50
| Km: | 34.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 21.47 |
| Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 134134 ( 68%) | HRavg | 107( 54%) |
| Kalorie: | 17kcal | Podjazdy: | 580m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Poniedziałek zazwyczaj jest u mnie dniem regeneracyjnym, tym razem wykorzystałem go aktywnie. Wyjeżdżając było chłodno wiec zdecydowałem się na cieplejsze ciuchy. Później trochę problemów, najpierw z przedostaniem się przez las gdzie trwały intensywne prace budowlane przy łataniu kilkunastu dziur które od były bardzo uciążliwe. Później walka z ciężarówkami blokującymi kilka dróg przed pierwszym podjazdem. Na podjeździe również drobne przeszkody i musiałem kilka razy depnąć przez co tętno skoczyło wyraźnie w górę. Na zjeździe nadrobiłem trochę czasu ale kolejne podjazdy znów szły bardzo topornie, sporo utrudnień i tak aż do Olszówki gdzie było trochę spokojniej. Gdy dostałem się już do Straconki to mogłem trochę zluzować głowę i przestać się skupiać na tym co dzieje się wokół. Na podjeździe pod Przegibek złapałem jakiś sensowny rytm i udało się go utrzymać. Na przełęczy sporo ludzi wiec szybki nawrót i spokojny ale dobry technicznie zjazd. Powrót był dużo spokojniejszy zwłaszcza dla głowy. Aby minąć wszystkie remonty na drogach których w okolicy jest kilka zdecydowałem się nadrobić ponad kilometr ale wrócić bezpieczną drogą. Idealna jazda na początek tygodnia.


Trening 31
Wtorek, 21 kwietnia 2020 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Szosa
| Km: | 50.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 25.00 |
| Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 137( 70%) |
| Kalorie: | 1358kcal | Podjazdy: | 1080m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Pierwszy trening z zasłoniętymi ustami i nosem. Byłem ciekaw czy dam rade jechać bez ściągania chusty nawet przy mocnym tempie. Przed treningiem byłem już mocno zmęczony, szkoda, że innych prac nie da się przeliczyć na TSS, wówczas trening nie byłby potrzebny. Wyjechałem przed 14 w kierunku Przegibka. Musiałem delikatnie pokombinować aby zrobić dobrą rozgrzewkę, ukształtowanie terenu Bielska nie sprzyja dłuższej jeździe równym tempem. Ostatecznie znalazłem odpowiednią drogę ale swoje trzy grosze dołożył wiatr który skrócił odcinek. Rozgrzewka ani mocna jazda z wiatrem nigdy mi nie podchodzi i tak było tym razem. Wystarczyło na 4 minuty jazdy wzrastającym tempem a później wile minut spokojnego dojazdu do Straconki. Przed pierwszym podjazdem zrobiłem jeszcze mocniejszą minutę. Myślałem, że ściągnę chustę już na początku pierwszego powtórzenia. Nie zrobiłem tego, nogi nie potrafiły wskoczyć na właściwy rytm, męczyłem się, wytrzymałem połowę, a ostatecznie całość w buffie na twarzy. Ostatnie 500 metrów podjazdu już na spokojnie i odpuszczony zjazd w dół. Chwile czekałem aby nawrócić boi straszny ruch pojazdów był w Międzybrodziu. Drugi podjazd zacząłem spokojnie i dopiero po kilkudziesięciu metrach zwiększyłem tempo. Jechało się jakby lżej, lubię ten podjazd i pewnie to też miało wpływ na komfort. Również drugi podjazd pokonałem cały w chuście na twarzy. Przerwy na jedzenie czy picie pozwalały na zaczerpniecie świeżego powietrza. Z przyzwyczajenia zjechałem do Straconki a myślałem drugi raz jechać od Międzybrodzia. Trzeci wjazd był najmocniejszy ale szarpany ze względu na brak komfortowego przełożenia. Wytrzymałem po raz kolejny bez odkrywania nosa i ust. Nogi zmęczone już przed treningiem były jeszcze bardziej ubite. Do domu wracałem głownie z wiatrem wiec dosyć szybko przejechałem przez Bielsko. Dyspozycja dobra, na świeżości nie byłoby wiele lepiej. Jeszcze nigdy nie pokonywałem w takim tempie podjazdu z zasłoniętymi ustami i nosem. To kolejne cenne doświadczenie i potwierdzenie tego, że da się tak jeździć niezależnie od tempa, przynajmniej w temperaturach około 15 stopni. Przy wyższych może być problem ale tylko przy mocniejszej jeździe.

Informacje o podjazdach:


Informacje o podjazdach:

Rozjazd 11
Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
| Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 20.84 |
| Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 142142 ( 72%) | HRavg | 116( 59%) |
| Kalorie: | 731kcal | Podjazdy: | 590m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Pierwszy wyjazd od 3 tygodni. Po ostatnich kilkunastu dniach kiedy trenowałem w domu lub przed nim, nie ruszając się z miejsca satysfakcja i frajda była potrójna. Jako osłonę twarzy wybrałem zwykłą chustę buff, zimą lub wczesną wiosną jeździłem z zasłoniętą twarzą nawet po kilka godzin i nie miało to dla mnie znaczenia, nie było żadnym utrudnieniem wiec jestem do tego przyzwyczajony. Czas na jazdę wygospodarowałem miedzy 13 a 15:30. Rower od ponad 2 tygodni stał nieruszany i musiałem go oczyścić bo pokrył go kurz. Przed jazdą zamontowałem miernik mocy ale zapomniałem go skalibrować. Chwile zastanawiałem się jak się ubrać, niby dosyć ciepło ale chłodny i dosyć silny wiatr wiec wybrałem bluzę zamiast kamizelki, rękawków i potówki i było idealnie.
Po wyjeździe przypomniałem sobie o kalibracji miernika i w pierwszym możliwym miejscu się zatrzymałem. Pomyliłem guziki w liczniku i przez przypadek zatrzymałem aktywność. Po szybkiej i udanej kalibracji ruszyłem dalej. Od rana ciężko pracowałem, najpierw przed komputerem, później przy domu i byłem zmęczony. Odzwierciedlało to wyraźnie podwyższone tętno ale nogi były całkiem dobre. Podjazdy jechałem na najlżejszym przełożeniu, wiele wolniej nie byłem w stanie bo straciłbym komfort jeżeli chodzi o kadencje, momentami spadała do 70. Standardowy dojazd do Straconki musiałem wydłużyć, a raczej chciałem by ominąć Szpital Wojewódzki. Do tego momentu dwa razy odsłoniłem twarz tylko po to aby napić się wody z bidonu. Jazda pod wiatr nie była przyjemna, nawet przy lekkim zjeździe nie przekraczałem 30 km/h. W końcu dostałem się na Bulwary Straceńskie. Pierwszy dzień po ich otwarciu przyciągnął tłumy ludzi, kilku z nich pojawiło się na ścieżce rowerowej i musiałem bardzo uważać. Po Straconki dojechałem wolnym ale równym tempem. Przed wjazdem do lasu skąd na Przegibek były niecałe 4 kilometry wyprzedziłem dwóch rowerzystów i musiałem minąć ekipie porządkową pracującą przy drodze. Na podjeździe noga podawała dosyć dobrze, momentami brakowało przełożenia i kadencja spadała do około 70 co było tym minimum którego chciałem się trzymać. Tętno było o 10 uderzeń wyższe przy tej mocy niż zwykle. Po dokładnie 16 minutach od miejsca w którym zawsze zaczynam mierzyć czas byłem na szczycie przełęczy. Tam również sporo samochodów i ludzi wiec zawróciłem i ruszyłem w dół. Zjazd sobie odpuściłem, zarówno pod względem szybkości jaki techniki. Uzupełniłem zapasy energii, poprawiłem okulary, chustę i bezpiecznie zjechałem do Straconki. Wiało w plecy wiec jechało się szybko i przyjemnie, w dobrym tempie pokonywałem także ścieżkę rowerową na Bulwarach ale w pewnym momencie wyskoczył z lewej rowerzysta i musiałem zwolnić. Ludzi było sporo wiec odetchnąłem z ulgą gdy znalazłem się po drugiej stronie drogi na Szczyrk, skończył się wąski i newralgiczny odcinek. Do domu wróciłem znowu z pominięciem odcinka prowadzącego obok szpitala. Na podjazdach tętno szło do góry a kadencja w dół. Na ostatnim zjeździe z wiatrem przyjąłem pozycje aerodynamiczną, nie jechał żaden samochód wiec szybko zjechałem w dół i bez zatrzymywania się na niebezpiecznym skrzyżowaniu już dużo wolniej przejechałem ostatnie 1500 metrów. W lesie w ostatnim czasie remontowano pobocze i sporo kamieni które były tam umiejscowione i dobrze ubite już jest na jezdni wiec uważałem by na żaden nie najechać. Przy jeździe tym tempem po 90 minutach chusta była sucha, na mocniejsze treningi będę zabierał 2 lub 3 chusty i zmieniał w momencie gdy jedna będzie już zawilgocona.
Po wyjeździe przypomniałem sobie o kalibracji miernika i w pierwszym możliwym miejscu się zatrzymałem. Pomyliłem guziki w liczniku i przez przypadek zatrzymałem aktywność. Po szybkiej i udanej kalibracji ruszyłem dalej. Od rana ciężko pracowałem, najpierw przed komputerem, później przy domu i byłem zmęczony. Odzwierciedlało to wyraźnie podwyższone tętno ale nogi były całkiem dobre. Podjazdy jechałem na najlżejszym przełożeniu, wiele wolniej nie byłem w stanie bo straciłbym komfort jeżeli chodzi o kadencje, momentami spadała do 70. Standardowy dojazd do Straconki musiałem wydłużyć, a raczej chciałem by ominąć Szpital Wojewódzki. Do tego momentu dwa razy odsłoniłem twarz tylko po to aby napić się wody z bidonu. Jazda pod wiatr nie była przyjemna, nawet przy lekkim zjeździe nie przekraczałem 30 km/h. W końcu dostałem się na Bulwary Straceńskie. Pierwszy dzień po ich otwarciu przyciągnął tłumy ludzi, kilku z nich pojawiło się na ścieżce rowerowej i musiałem bardzo uważać. Po Straconki dojechałem wolnym ale równym tempem. Przed wjazdem do lasu skąd na Przegibek były niecałe 4 kilometry wyprzedziłem dwóch rowerzystów i musiałem minąć ekipie porządkową pracującą przy drodze. Na podjeździe noga podawała dosyć dobrze, momentami brakowało przełożenia i kadencja spadała do około 70 co było tym minimum którego chciałem się trzymać. Tętno było o 10 uderzeń wyższe przy tej mocy niż zwykle. Po dokładnie 16 minutach od miejsca w którym zawsze zaczynam mierzyć czas byłem na szczycie przełęczy. Tam również sporo samochodów i ludzi wiec zawróciłem i ruszyłem w dół. Zjazd sobie odpuściłem, zarówno pod względem szybkości jaki techniki. Uzupełniłem zapasy energii, poprawiłem okulary, chustę i bezpiecznie zjechałem do Straconki. Wiało w plecy wiec jechało się szybko i przyjemnie, w dobrym tempie pokonywałem także ścieżkę rowerową na Bulwarach ale w pewnym momencie wyskoczył z lewej rowerzysta i musiałem zwolnić. Ludzi było sporo wiec odetchnąłem z ulgą gdy znalazłem się po drugiej stronie drogi na Szczyrk, skończył się wąski i newralgiczny odcinek. Do domu wróciłem znowu z pominięciem odcinka prowadzącego obok szpitala. Na podjazdach tętno szło do góry a kadencja w dół. Na ostatnim zjeździe z wiatrem przyjąłem pozycje aerodynamiczną, nie jechał żaden samochód wiec szybko zjechałem w dół i bez zatrzymywania się na niebezpiecznym skrzyżowaniu już dużo wolniej przejechałem ostatnie 1500 metrów. W lesie w ostatnim czasie remontowano pobocze i sporo kamieni które były tam umiejscowione i dobrze ubite już jest na jezdni wiec uważałem by na żaden nie najechać. Przy jeździe tym tempem po 90 minutach chusta była sucha, na mocniejsze treningi będę zabierał 2 lub 3 chusty i zmieniał w momencie gdy jedna będzie już zawilgocona.
Trening 30
Wtorek, 31 marca 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
| Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 28.66 |
| Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 143( 73%) |
| Kalorie: | 792kcal | Podjazdy: | 430m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Krótki i szybki spontaniczny wyjazd w przerwie od pracy. Przed jazdą i w trakcie popełniłem sporo błędów które staram się eliminować. Wiele wskazywało, że nie uda się wyjechać i będę musiał przeprosić się z trenażerem, pojawiła się okazja to ją wykorzystałem. Pierwszym błędem było to, że pojechałem kilka godzin po ostatnim posiłku i nie zabrałem dużej ilości jedzenia myśląc, że starczy energii. Drugi błąd to wybór trasy, potrzebowałem odcinek na którym da się pojechać 10 minut w ciągu i taki też wybrałem ale warunki wietrzne były dzisiaj niesprzyjające i cały odcinek był z wiatrem wic nie starczyło na 10 minut. Ubrałem się szybko i w kilka minut byłem gotowy do jazdy. Dojazd i rozgrzewka bez większych problemów. W jednym miejscu musiałem uważać na ekipę remontową blokującą prawy pas jezdni. Rozgrzewkę zacząłem później bo znowu zacząłem bawić się licznikiem po drodze i nie widziałem ekranu z potrzebnymi danymi. Na rozgrzewce noga jeszcze była dobra. Z dobrym nastawieniem rozpocząłem pierwszy sprint. Już wtedy wiedziałem, że nie będę w stanie trzymać mocy powyżej 400 Wat przez 40 sekund i trzymałem się dolnej granicy 6 strefy. Z wiatrem jechało się bardzo szybko, powtórzenia były w miarę równe ale drogi za szybko ubywało i po 9 powtórzeniu byłem zmuszony odpuścić aby nie robić go na zjeździe ani odcinku bez asfaltu. Na zjeździe uzupełniłem zapasy energii i ruszyłem drugi raz. Czułem, ze jestem coraz słabszy, powtórzenia nie wchodziły tak jak powinny i ostatnie dwa to już prawdziwa walka z samym sobą. Dotrwałem do końca, na moment się zatrzymałem i ruszyłem w stronę domu. Nie chciało mi się już dokręcać do 100 TSS i zrobiłem tylko dwa brakujące wcześniej powtórzenia i najkrótszą drogą dotarłem do domu. Trening wyszedł intensywny ale z powodu braku energii nie tak dobry jakbym oczekiwał. Takim akcentem kończę Marzec, w kwietniu przewiduje podobną intensywność treningową tylko na mniejszej objętości i być może z oczywistych powodów z dużą dawką trenażera.











