Po kilkugodzinnym przygotowaniu sprzętu na które straciłem tylko czas bo na nic się nie zdało, pojechałem sprawdzić sprzęt. Wszystko działało bardzo dobrze i tradycyjnie zrobiłem dwa mocniejsze akcenty, oba trwały 30 sekund i wartości mocy napawały optymizmem przed sobotnim wyścigiem. Na koniec rozładowała się bateria w Garminie, bo dawno nie ładowałem.
Krótki, mocny trening. Nie miałem czasu na więcej i postanowiłem zrobić krótką symulację wyścigu. Nie wyszło idealnie tak jakbym chciał ale ujechałem się a o to głównie chodziło, na początek rozgrzewka, kilka krótkich podjazdów i Dolina Wapienicy na przetarcie. Przed samym testem zrobiłem jeden zryw i po raz pierwszy zobaczyłem czterocyfrowy wynik mocy na liczniku. Na trasę wybrałem niełatwą pętlę w Jaworzu. Ruszyłem od razu mocno i do zjazdu cisnąłem ile mogłem, na zjeździe lekko popuściłem a na końcu musiałem hamować. Na koniec rundy podjazd, krótki i dosyć stromy. Pierwsza runda poszła dobrze czego nie można powiedzieć o drugiej, na zjeździe musiałem cały czas hamować a na podjeździe też pojawił się problem. Trzecia runda była najmocniejsza, na zjeździe lekko zaszalałem i na końcu znowu samochód. Miałem jechać do końca podjazd ale odpuściłem na końcu rundy, pojechałem końcówkę na maksa. Bardzo duża moc wyszła z tych 3 rund. biorąc pod uwagę zjazdy gdzie nie dało się jechać tak mocno jak na podjazdach to wyszło nieźle. Dobra noga i po odpoczynku w sobotę powinno być dobrze, na zjazdach może nie będę tracił zbyt dużo a na podjazdach nie powinienem mieć dużego problemu by utrzymać tempo czołówki. Teraz skupiam się na odpoczynku.
Okrążenia: Nazwa Czas Dystans Praca Moc Tętno Kadencja Prędkość
Krótki rozjazd po niedzielnej jeździe. Nogi nie bolały ale jakiejś szczególnej mocy nie czułem. Godzina spokojnej jazdy i do domu. Na koniec mała awaria sprzętu.
Pierwszy trening mający na celu nadrobienie braków które stwierdziłem po sobotnim wyścigu w Ustroniu. Brakuje mnie pod krótkie podjazdy i w tym celu zrobiłem trening siły. Nie miałem ochoty jechać na Przegibek, daleko, spory ruch i dużo "gwiazd" dzięki którym mógłbym tego treningu nie zrobić dokładnie. Znalazłem odpowiedni podjazd bliżej domu, jest dużo trudniejszy niż Przegibek, co prawda krótki ale nachylenie w maksymalnym momencie przekracza 20%. Przed właściwym treningiem pokręciłem po okolicy. Zrobiłem jeden krótki zryw 500-700 Wat. Pierwszy interwał był na rozpoznanie podjazdu, pojechałem mocniej niż myślałem na nieco wyższej kadencji. Zjazd asekuracyjny, na tyle by nie zagrzać obręczy. Następne powtórzenia już na niższej mocy i kadencji. Próbowałem jechać poniżej 50 ale było to trochę za twardo jak dla mnie. Po pierwszej serii około 15 minutowa jazda na wyższej kadencji z dwoma podjazdami. Na drugim wyprzedził mnie kolarz na elektrycznym rowerze i zniknął na szlaku na Błatnią. Druga seria przeleciała szybko, wydawało się, że już zacznie padać, na szczęście obyło się bez deszczu. Na koniec zaliczyłem jeszcze kilka podjazdów ćwicząc kadencję. Fajny trening zaliczony.
Na dzień dobry pogoda zrobiła mi psikusa, miało padać, nawet na to się zanosiło a nie spadła ani kropla deszczu. Planowałem pojechać na Równicę a przez tą niepewną pogodę odpuściłem. Miałem w planie interwały w strefie 6 mocy, z dwóch wariantów wybrałem ten z większą ilością powtórzeń. Zdecydowałem, że zrobię ten trening na podjeździe w Jaworzu Nałężu. Na początek spokojna jazda z kilkoma mocnymi zrywami, najpierw dwie minutowe tempówki a później 30 sekund i 5 sekund. Pierwszy raz był ciężki, rozpoznanie warunków, nachylenia i nogi. Pod koniec musiałem się sprężyć by utrzymać założoną moc i się udało. Odpoczynek miał trwać 4 minuty, nie chciało mi się zawracać i skręciłem w boczną dróżkę. Zjazd trochę dłuższy niż myślałem i kolejne powtórzenia szły coraz lepiej. Nie chciało mi się od razu wracać do domu więc kręciłem po okolicy zaliczając kilka podjazdów. Skupiłem się na utrzymaniu założonej kadencji. Z każdą minutą noga kręciła lepiej. Czułem się lepiej niż w niedzielę.
Drugi ważny trening który chciałem zrobić w tym tygodniu. Co prawda nie wyszedł tak jak chciałem ale nie miałem czasu na dłuższą jazdę i trudno było mi na szybko znaleźć odcinek drogi bez skrzyżowań, rond, świateł gdzie dałoby się jechać równo przez 10 minut. Jedyny jaki wpadł mi na szybko do głowy to droga z Jasienicy do kaplicy w Nałężu. Na początek pojeździłem po bocznych drogach robiąc dwa 30 sekundowe zrywy na bardzo wysokiej mocy. Po 30 minutowej rozgrzewce przyszedł czas na właściwą część treningu. Wiedziałem, że wiatr nie będzie mi pomagał i to był dobry prognostyk, nie musiałem jechać szybko by trzymać właściwą moc. Kawałek za skrzyżowaniem rozpocząłem pierwszą tempówkę. Początek lekko w górę, przez pierwsze 2 kilometry było lekko, nawet momentami płasko, trzymałem założoną moc około 110% progu FTP. Kiedy zrobiło się stromiej jechałem chwilami mocniej, nie pilnowałem kadencji, liczyła się tylko moc. Końcówka już dużo łatwiejsza i miałem problemy z utrzymaniem mocy. Podjazd się kończył a jeszcze prawie 2 minuty miałem jechać mocno. Miałem wybór, skrócić odcinek o minutę, jechać po żwirze lub zacząć zjazd. Wybrałem pierwszy wariant i skończyłem po 9 minutach. Brakło około 150-200 metrów podjazdu lub silniejszego wiatru. Przerwa po ćwiczeniu nie miała znaczenia więc na luzie zjechałem do skrzyżowania i drugi raz to samo. Druga tempówka poszła łatwiej niż pierwsza i jakoś tak wyszło, że zacząłem ją kawałek dalej i skończyłem w podobnym miejscu. Zjazd znów lekki i ostatni raz w górę, pod koniec czułem już nogi i po ćwiczeniach pojechałem jeszcze rozkręcić nogi. Zaliczyłem dwa podjazdy, jeden, krótki i sztywny a drugi dłuższy, łagodniejszy i przyjemniejszy. Na koniec zjazd i spokojny powrót do domu. Po dobrze przepracowanej zimie ten trening poszedł gładko, gdybym nie miał dobrej bazy to taki trening nie był by łatwy i nie miał większego sensu. Nie trzeba jechać całej trasy " w trupa " a taki trening daje dużo więcej niż bezsensowne zajeżdżanie organizmu wysokim tempem.