Wpisy archiwalne w kategorii
100-200
Dystans całkowity: | 62709.00 km (w terenie 254.50 km; 0.41%) |
Czas w ruchu: | 2286:11 |
Średnia prędkość: | 27.22 km/h |
Maksymalna prędkość: | 90.00 km/h |
Suma podjazdów: | 721674 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (179 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 1343590 kcal |
Liczba aktywności: | 507 |
Średnio na aktywność: | 123.69 km i 4h 32m |
Więcej statystyk |
Trening 72
Sobota, 24 czerwca 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017
Km: | 131.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:30 | km/h: | 23.82 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 3967kcal | Podjazdy: | 3060m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo dobry ale i pechowy trening. Wyjechałem o 6 z domu i przez Bielsko dosyć sprawnie udało się przejechać. Na dzień dobry czekał mnie podjazd na Przegibek. Tempo spokojne i po niecałych 12 minutach byłem na szczycie. Od razu zjazd do Międzybrodzia i walka z wiatrem. Skierowałem się w kierunku Porąbki i Wielkiej Puszczy. Dogonił mnie jakiś kolarz i chwilę jechaliśmy razem, później się zerwał i odjechał. Na trudniejszym fragmencie pojechałem nieco mocniej i znowu nie zatrzymywałem się na szczycie i zjechałem do Targanic. Przed podjazdem lekko zwolniłem i zdjąłem okulary i rozpiąłem koszulkę. Zacząłem podjazd i po jakimś kilometrze zobaczyłem tego kolarza na poboczu. Okazało się, że ma skurcze, nie mogłem mu pomóc i jechałem dalej. Gdy tylko zrobiło się stromiej podkręciłem dosyć wyraźnie tempo i mocno wjechałem na szczyt. Na dokładkę wjechałem do hotelu na szczycie. Chwila oddechu i zjazd. Nie zajechałem jednak daleko, po niecałym kilometrze poczułem lekkie bicie tylnego koła, myślałem, że to szprycha a jednak kapeć. Zatrzymałem się, wyciągnąłem spory kawałek metalu z opony i wziąłem się za załatanie bardzo małej dziury. Musiałem jeszcze załatać dętkę bo wczoraj wyjąłem dętkę z torebki i zapomniałem schować. Załatanie i napompowanie zajęło około 10 minut. W międzyczasie minęła mnie 2 kolarzy. Jeden zapytał czy w czymś pomóc a drugi mnie obraził, miałem ochotę rzucić tym kołem w niego ale szkoda koła na takiego typa. Mnie już nic nie zdziwi, wiem, że nie jestem lubiany w peletonie, że dla wielu osób nie jestem kolarzem ale ileż można wysłuchiwać takich głupich i nieładnych uwag na swój temat. Odechciało mi się jazdy, ciężko było się zmotywować do dalszej jazdy i zjechałem bardzo wolno do Łękawicy. Straciłem trochę czasu na defekcie i musiałem odpuścić jeden podjazd. Według planu pojechałem na Łysinę, podjazd pojechałem schodkowo, zacząłem spokojnie i stopniowo podkręcałem tempo, do rekordu dużo nie brakło a w bonusie wjechałem aż do punktu widokowego, jest tam fajny fragment z nachyleniem 25 %. Na szczycie musiałem dopompować powietrza i asekuracyjny zjazd w dół. Powoli brakowało wody w bidonach, regularnie jadłem i przed Rychwałdkiem zjadłem żela. Podjazd od strony Łękawicy jest dłuższy i chyba nieco trudniejszy, w średnim tempie wjechałem na górę i zjechałem w dół, przed przejazdem kolejowym nawróciłem. Podjazd od drugiej strony poszedł mi dosyć kiepsko, chwilowy kryzys mnie złapał ale później było lepiej. Zamiast jechać prosto w kierunku Żaru skręciłem po zjeździe w lewo na Moszczenicę. Pagórkowaty odcinek pod wiatr ciągnął mi się strasznie, w końcu znalazłem sklep i na miejscu wlałem do siebie litr płynów i napełniłem bidony. Do Międzybrodzia dojechałem dosyć spokojnym tempem i czekał mnie najdłuższy podjazd na trasie. Postanowiłem jechać oszczędnie i to była dobra decyzja, czas może nie wyszedł rewelacyjny, ale przynajmniej się nie zmęczyłem. Na szczycie ludzi jak mrówek, dodatkowo w okolicy odbywał się jakiś bieg. Długo nie byłem na szczycie i zjazd w dół. Trochę szybciej niż wcześniej zjechałem do Międzybrodzia i na deser pozostał Przegibek. Miałem jechać na zupełnym luzie ale po drodze znowu pechowa sytuacja. Kiedy zaczynałem ostatnie 3 kilometry podjazdu, zdejmowałem okulary i wtedy z przeciwka nadjechał rozpędzony samochód i podmuch wiatru porwał moje okulary i długo ich szukałem w krzakach. Dodatkowo podczas szukania wypadła pompka. Straciłem znowu trochę czasu i jeszcze raz się zatrzymałem tym razem w źródełku po wodę. Podjazd nie wjechałem już spokojnie tylko trochę mocniejszym tempem. Jeszcze jakaś rezerwa była i to cieszy, po prawie 3000 metrach w pionie i 120 km trasy, dobrze to wróży przed Pętlą Beskidzką. Do domu wróciłem już bez spiny. Jutro znowu 6-7 podjazdów, tym razem na lepszym rowerze. Może jakiś rekordzik wpadnie, zobaczymy.
Podjazdy:
I. Przełęcz Przegibek od Straconki 3,4 km 190 m ( 5,6 % ) 0:11:53 ( 17,17 ) 151 ( 76 % )
II. Przełęcz Targanicka od Targanic 0,5 km 70 m ( 14,0 % ) 0:03:16 ( 9,68 ) 162 ( 82 % )
III. Przełęcz Kocierska od Targanic 3,8 km 270 m ( 7,1 % ) 0:14:29 ( 15,74 ) 161 ( 81 % )
IV. Łysina 1,9 km 200 m ( 10,5 % ) 0:09:01 ( 12,64 ) 164 ( 83 % )
V. Przełęcz Rychwałdzka z Rychwałdu 2,5 km 140 m ( 5,6 % ) 0:09:00 ( 16,67 ) 153 ( 77 % )
VI. Przełęcz Rychwałdzka z Pewli Małej 1,6 km 140 m ( 7,5 % ) 0:06:35 ( 14,58 ) 156 ( 79 % )
VII. Góra Żar 7,7 km 420 m ( 5,5 % ) 0:27:14 ( 16,96 ) 156 ( 79 % )
VIII.Przełęcz Przegibek od Międzybrodzia 3,0 km 200 m ( 6,7 % ) 0:11:33 ( 15,58 ) 155 ( 78 % )
https://www.strava.com/activities/1051457409
Podjazdy:
I. Przełęcz Przegibek od Straconki 3,4 km 190 m ( 5,6 % ) 0:11:53 ( 17,17 ) 151 ( 76 % )
II. Przełęcz Targanicka od Targanic 0,5 km 70 m ( 14,0 % ) 0:03:16 ( 9,68 ) 162 ( 82 % )
III. Przełęcz Kocierska od Targanic 3,8 km 270 m ( 7,1 % ) 0:14:29 ( 15,74 ) 161 ( 81 % )
IV. Łysina 1,9 km 200 m ( 10,5 % ) 0:09:01 ( 12,64 ) 164 ( 83 % )
V. Przełęcz Rychwałdzka z Rychwałdu 2,5 km 140 m ( 5,6 % ) 0:09:00 ( 16,67 ) 153 ( 77 % )
VI. Przełęcz Rychwałdzka z Pewli Małej 1,6 km 140 m ( 7,5 % ) 0:06:35 ( 14,58 ) 156 ( 79 % )
VII. Góra Żar 7,7 km 420 m ( 5,5 % ) 0:27:14 ( 16,96 ) 156 ( 79 % )
VIII.Przełęcz Przegibek od Międzybrodzia 3,0 km 200 m ( 6,7 % ) 0:11:33 ( 15,58 ) 155 ( 78 % )
https://www.strava.com/activities/1051457409
Trening 68
Czwartek, 15 czerwca 2017 Kategoria w grupie, Trening 2017, Szosa, Samotnie, 100-200
Km: | 145.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:37 | km/h: | 25.82 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 180180 ( 92%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 4127kcal | Podjazdy: | 3210m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiejszy trening był jednym z najlepszych w tym sezonie. Sporo podjazdów, trochę jazdy w grupie, dobra pogoda a także brak ... pecha. Nie miałem wczoraj czasu zrobić z rowerem więc wziąłem lepszy sprzęt. Różnica jest taka, że przyjemniej się podjeżdżało i bezpieczniej zjeżdżało. Wyjechałem przed 6 i pod Twomarkiem były 2 osoby. Czekaliśmy na "Młodego" i w czterech jazda dalej. Po drodze dołączyły kolejne osoby w tym Jarek i w sumie było nas 10 osób. Dosyć równa i dobra jazda po podwójnych zmianach do Szczyrku. Pierwszym podjazdem był Salmopol. Tempo nie było jakieś szaleńcze i dosyć długo jechaliśmy w 7 osób. Nie zamierzałem podkręcać tempa i jadąc równo wjechałem jako 3 na szczyt. Do rekordu brakło sporo, czas wyszedł najlepszy w tym roku. Na szczycie zimno i podczas czekania na wszystkich trochę zmarzłem. Okazało się, że "Młody" zawrócił i dalej jechaliśmy w 9. Zjeżdżałem wolno i asekuracyjnie na końcu grupy i musiałem się zatrzymać odebrać telefon. Po zjeździe do Malinki podkręciłem tempo i dogoniłem grupkę przed Zaporą w Czarnem. Drugi podjazd to Zameczek. Początek znowu razem a później kolejne osoby odpadały i na górze byłem tuż za Jankiem. Czas też wyszedł najlepszy w tym roku, jednak sporo gorszy od rekordu. Na górze chwila rozluźnienia i po dojechaniu wszystkich zjazd do Istebnej główną drogą. Tam remont drogi i korek. Po przedostaniu się przez wahadło przyszła kolej na Ochodzitą. Nie jechałem od tej strony chyba 5 lat i pomimo dosyć spokojnej jazdy rekord wpadł, wjechałem znowu w czołówce i na szczycie chwila przerwy. Grupa pojechała w stronę Milówki, ja zawróciłem i zjechałem przez Istebną do Zaolzia. Kolejny podjazd na mojej trasie to Koczy Zamek. Jechało się dosyć dobrze i ten podjazd pojechałem mocniej. Końcówka jest sztywna i bardzo mi to pasowało. Wjechałem na Ochodzitą i drugi raz zjechałem główną drogą do Koniakowa i dalej do Jaworzynki. Na rondzie skręt na Istebną i kolejny, krótki ale stromy podjazd. Do świateł dosyć spory korek i postanowiłem czekać na zielone. Kiedy w końcu się zapaliło to szybko przez zwężenie i na chwilę się zatrzymałem w okolicy Amfiteatru pod Skocznią. Zobaczyłem Wieśka, nie miał czasu by ze mną porozmawiać więc jechałem dalej. Na Kubalonkę chciałem wjechać przez Olecki, intuicja jednak mi podpowiedziała by jechać główną. Dobrze zrobiłem, bo droga na Osiedle była zablokowana i musiałbym zawrócić po podjeździe. Po spokojnym wjeździe na szczyt, zjazd pod wiatr do Wisły. Cieżko się jechało a w planie miałem jeszcze trzy podjazdy. Na pierwszy ogień poszedł niezbyt długi podjazd na tzw. Kamienną, jechałem tam bardzo dawno temu i podjazd ciekawy i nie taki łatwy. Przez większą część prowadzi po równej kostce brukowej. Szkoda tylko, że w pewnym momencie jest tablica "Teren Prywatny" I musiałem zawrócić. Zjazd nie był całkiem przyjemny i pośpiesznie przejechałem przez Centrum Wisły i skierowałem sie na Skoczów. Przed drugim podjazdem kolejowym skręciłem sobie w lewo i jechałem tak długo aż nawierzchnia nie stała się żwirowa. Podjazd ciekawy, początek łatwy a później coraz stromiej i momentami płyty. Asfalt kończy się nagle w miejscu gdzie jest 11 % i ciężko zawrócić. Uwagę moją zwróciła jeszcze jedna uliczka odchodząca w bok, następnym razem ją sprawdzę. Na deser została Równica. Myślałem wjechać od Jaszowca po kostce ale gdy zobaczyłem dużą grupę turystów zajmujących prawie całą szerokość drogi skręciłem w prawo i wjechałem asfaltowym podjazdem. Jechałem dosyć spokojnie i przed Skalicą minąłem się z Grzesiem zjeżdżającym z góry. Zwolniłem i przy skrzyżowaniu jechaliśmy już razem. Przez większą część podjazdu jechaliśmy wspólnie, później Grześ trochę odpuścił bo miał wjeżdżać jeszcze raz i samotnie wjechałem na szczyt a następnie na Skibówkę. Chwilka przerwy i wspólny zjazd w dół. Ja pojechałem do mostu a Grześ odbił w lewo na Jaszowiec. Przez Lipowiec i Górki dojechałem do drogi na Bielsko i jechałem nią do Jasienicy. Przez Jaworze dołożyłem sobie jeszcze dwa podjazdy i z przewyższeniem 3210 metrów wróciłem do domu. Na dzisiejszym treningu miałem problemy z ubiorem i jedzeniem, ubrałem się za ciepło i nie zabrałem bananów. Na taki dystans same batony i żel nie wystarczą. Jutro zasłużony dzień odpoczynku.
Podjazdy:
I. Przełęcz Salmopolska od Szczyrku 4,4 km 270 m ( 6,1 % ) 0:14:40 ( 18,0 ) 162 ( 82% )
II. Przełęcz Szarcula od Wisły Czarne 2,2 km 180 m ( 8,2 % ) 0:09:16 ( 14,2 ) 158 ( 80% )
III. Ochodzita z Istebnej 5,9 km 250 m ( 4,2 % ) 0:17:40 ( 20,0 ) 147 ( 74% ) - rekord
IV. Koczy Zamek z Rastoki przez Kliszówkę 1,9 km 120 m ( 6,3 % ) 0:06:53 ( 16,6 ) 163 ( 82% ) - rekord
V. Przełęcz Kubalonka od Istebnej 3,8 km 210 m ( 5,5 % ) 0:12:35 ( 18,1 ) 154 ( 78% )
VI. Kamienna z Wisły 1,4 km 90 m ( 6,4% ) 0:05:15 ( 16,0 ) 155 ( 78 % ) - rekord
VII. Gahura z Wisły 1,8 km 160 m ( 8,9% ) 0:06:25 ( 16,8 ) 157 ( 79% ) - rekord
VIII. Równica od Jaszowca ul. Wczasową 5,7 km 380 m ( 6,7 % ) 0:21:06 ( 16,2 ) 155 ( 78% )
Równica od Skalicy ( koniec kostki brukowej ) 3,2 km 260 m ( 8,1% ) 0:12:57 (14,8 ) 159 ( 80% )
https://www.strava.com/activities/1037557824
Podjazdy:
I. Przełęcz Salmopolska od Szczyrku 4,4 km 270 m ( 6,1 % ) 0:14:40 ( 18,0 ) 162 ( 82% )
II. Przełęcz Szarcula od Wisły Czarne 2,2 km 180 m ( 8,2 % ) 0:09:16 ( 14,2 ) 158 ( 80% )
III. Ochodzita z Istebnej 5,9 km 250 m ( 4,2 % ) 0:17:40 ( 20,0 ) 147 ( 74% ) - rekord
IV. Koczy Zamek z Rastoki przez Kliszówkę 1,9 km 120 m ( 6,3 % ) 0:06:53 ( 16,6 ) 163 ( 82% ) - rekord
V. Przełęcz Kubalonka od Istebnej 3,8 km 210 m ( 5,5 % ) 0:12:35 ( 18,1 ) 154 ( 78% )
VI. Kamienna z Wisły 1,4 km 90 m ( 6,4% ) 0:05:15 ( 16,0 ) 155 ( 78 % ) - rekord
VII. Gahura z Wisły 1,8 km 160 m ( 8,9% ) 0:06:25 ( 16,8 ) 157 ( 79% ) - rekord
VIII. Równica od Jaszowca ul. Wczasową 5,7 km 380 m ( 6,7 % ) 0:21:06 ( 16,2 ) 155 ( 78% )
Równica od Skalicy ( koniec kostki brukowej ) 3,2 km 260 m ( 8,1% ) 0:12:57 (14,8 ) 159 ( 80% )
https://www.strava.com/activities/1037557824
Trening 65
Czwartek, 8 czerwca 2017 Kategoria 100-200, Szosa, Trening 2017, w grupie
Km: | 116.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:08 | km/h: | 28.06 |
Pr. maks.: | 56.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 2433kcal | Podjazdy: | 1020m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny trening, w nogach czułem dwa poprzednie dni i pomimo dobrze kręcącej nogi moc nie była najwyższa. W Jastrzębiu miałem być o 17 i wyjechałem około 15:20. Po drodze jeszcze do załatwienia klika spraw. Miałem jechać przez Centrum Jaworza a odruchowo pojechałem na główną i od razu korek. Zdenerwowałem się lekko i zrobiłem sobie sprint chodnikiem. Po przejechaniu kilku kilometrów wróciłem na drogę. W Świętoszówce postój w kantorze i równym tempem do Skoczowa. Wiało jak zwykle w twarz lub bocznie, pomimo tego udało się jechać równym tempem,, w Skoczowie znowu korek i jakoś się przepchałem pomiędzy samochodami. Po wjeździe na dwupasmówkę równym spokojnym tempem zajechałem do Bąkowa. Po skręcie w lewo zwolniłem, miałem zapas czasu a stać pod McD za długo mi się nie chciało. W Bziu na moment się zatrzymałem i na miejscu byłem o 16:55. Parę minut po 17 ruszyliśmy w kierunku Marklowic Górnych. Nieznajomymi mi drogami z różnego stanu nawierzchnią i spokojnym tempem dojechaliśmy do głównej drogi. Do Petrovic już trochę szybszym tempem i tam 3 podjazdy. Pierwszy długi, o różnym nachyleniu ale nie na tyle trudny by móc się samotnie oderwać. Rozpocząłem z tyłu i już po starcie miałem sporą stratę, kiedy zrobiło się stromiej przyśpieszyłem na tyle by w krótkim czasie znaleźć się z przodu, dałem mocną zmianę ale nie udało się oderwać i później jechałem z tyłu grupy nie wysilając się zbytnio i miałem próbować na kolejnych podjazdach. Po dojechaniu wszystkich i spokojnym zjeździe przyszedł czas na drugi podjazd. Nawet zbytnio nie zauważyłem tego podjazdu, nim się na dobre nie rozpoczął to już się skończył. Odpuściłem sobie szarpaninę i nawet będąc na dobrej pozycji po podjeździe na głównej drodze zostałem wyprzedzony, lubię takie sytuacje jak widzę jak wszyscy się zaginają a ja sobie luźno jadę. Miałem plan by "pójść w trupa" na trzecim podjeździe. Podjazd też był krótki z nerwowym początkiem, sporo zakrętów i niemal płasko nie sprzyjało agresywnej jeździe. Zacząłem z tyłu i trochę straciłem na początku, gdy zrobiło się trudniej przyśpieszyłem na tyle by dogonić resztę ale podjazd się skończył i do końca było niemal płasko i wjechałem tuż za najlepszą czwórką. Fajne podjazdy, ale dla mnie za krótkie, w górach sytuacja wygląda inaczej. Po raz kolejny jestem słabszy od innych na treningu, tak już chyba musi być. W sumie wolę się wykazać na zawodach. Po tych trzech podjazdach pojechaliśmy na kofolę to knajpy. Jednak nim to nastąpiło czekał nas jeszcze jeden podjazd. Krótki i stromy, przed dojazdem do niego oczywiści mi odjechali i wjechałem jako jeden z ostatnich ale bardzo szybko i na blacie. Po półgodzinnej przerwie pojechałem z Adamem w kierunku Zebrzydowic. Po drodze mineliśmy jadącego z przeciwka Pawła. Jazda po zmianach zakończyła się w Kończycach skąd już spokojnym tempem do domu. Jutro wolne lub godzinny rozjazd i w niedzielę Bahenec. Cel to czas poniżej 17 minut.
https://www.strava.com/activities/1027140876
https://www.strava.com/activities/1027140876
Dojazd, rozgrzewka i powrót
Niedziela, 4 czerwca 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa
Km: | 126.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:54 | km/h: | 25.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2530kcal | Podjazdy: | 1500m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 62
Środa, 31 maja 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017
Km: | 103.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:42 | km/h: | 27.84 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 190190 ( 97%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 2482kcal | Podjazdy: | 1050m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo fajny trening, było kilka utrudnień na trasie oraz po raz kolejny wymądrzający się kolarz ale poradziłem sobie ze wszystkim. Wyjechałem trochę wcześniej niż myślałem i początkowo bocznymi drogami do Jasienicy, ominąłem w ten sposób utrudnienia na głównej drodze. Dosyć spokojnie dojechałem do Rudzicy i po zjeździe zrobiłem pierwszą 5 minutową tempówkę. Początek z bocznym wiatrem, koniec z wiatrem w twarz. Po ponad 3 kilometrowej jeździe zwolniłem i jechałem spokojnie do Chybia. Zorientowałem się, że ktoś "siedzi mi na kole". Widząc to, zwolniłem i chciałem przepuścić go by dał zmianę, zaczął się rzucać, że tak wolno to on nie jeździ i zmiany też nie da. Wymądrzał się strasznie i po przejechaniu dwupasmówki w Drogomyślu z zaskoczenia przyśpieszyłem. Druga pięciominutowa tempówka pod wiatr pozwoliła mi go zgubić. Kiedy zwolniłem to nie odwracałem się do tyłu mając nadzieję, że nie dojedzie, trochę zakrętów i rondo działało na moją korzyść i będąc już za rondem odwróciłem się i nie było nikogo. Dalej mogłem jechać już spokojnie, ten koleś działał mi na nerwy. Dojechałem do Zebrzydowic i Marklowic Górnych i tam światła i ruch wahadłowy. Z przodu Policja i wolałem cierpliwie poczekać dwie zmiany świateł by przejechać. Po wjechaniu do Czech spory odcinek przejechałem ścieżką rowerową i dopiero za Karwiną wjechałem na główną drogę. W Albrechticach na rondzie w lewo na Cieszyn. Na początku podjazdu pierwszy z zaplanowanych 1 minutowych sprintów. Dalsza część podjazdu spokojnie i drugie przyśpieszenie w Stanisławicach. Na zjeździe do Cieszyna zwykle jechałem ponad 70 km/h, dzisiaj z wiatrem ledwo 65 km/h. Po dojechaniu do granicy w Cieszynie skręciłem w lewo i wzdłuż Olzy pod Zamek i w korku w kierunku Pogwizdowa. Skręciłem w prawo w ul. Hażlaską, początek po mokrej i nierównej kostce, tylne koło się ślizgało, po przejechaniu bruku kolejny minutowy zryw i dojazd do głównej drogi na Pruchną. Odbiłem w prawo i na rondzie na Zamarski, z wiatrem po dobrej drodze świetnie się jechało, później już różnie i przez Gumna i Kostkowice do Dębowca. Po drodze spadło kilka kropel deszczu i wpadłem w dużą dziurę którą zauważyłem w ostatniej chwili. Na podjeździe do Simoradza kolejne przyśpieszenie i na samej końcówce przed zjazdem do Skoczowa ostatni zryw. Szybki zjazd i spokojna jazda z wiatrem do Jaworza i ostatni mocniejszy akcent. Ponad kilometrowy podjazd wjechałem prawie na maksa, po drodze dwa zwolnienia przez samochody a czas i tak rekordowy na tym odcinku. Dosyć mocno ujechany spokojnie jechałem dalej, na rynience w drodze dobiłem koło i powietrze zaczęło uchodzić, na szczęście dojechałem do domu bez pompowania ani zmiany dętki. Był to ostatni trening przed Rajczą Tour. Jadę tam głównie na trening, od robienia wyników będą inni a ja i tak nie ma żadnych szans na punkty dla Drużyny.
https://www.strava.com/activities/1014103122
https://www.strava.com/activities/1014103122
Trening 60
Sobota, 27 maja 2017 Kategoria w grupie, Trening 2017, Szosa, 100-200
Km: | 144.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:03 | km/h: | 28.51 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 197197 (101%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 3458kcal | Podjazdy: | 2290m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo fajny trening w 3 osobowym składzie. Wspólnie z Jarkiem i Piotrem Jasińskim zaliczyliśmy Lysą Horę. Dojazd szybki, z wiatrem, po zmianach. Nikt więcej nie był chętny więc nie czekaliśmy i jeszcze przed 9 byliśmy u podnóża podjazdu. Podjazd zacząłem spokojnie z zamiarem przyśpieszenia po zjeździe i tak też zrobiłem. Koledzy jechali od początku swoim tempem i ich nie widziałem. Całkiem inna jazda na "Karbonie" niż na zwykłym rowerze, czuć moc pod nogą. Jechałem cały czas równo i mocno, najciężejsze fragmenty też jakoś przetrwałem i nawet przymusowe zatrzymanie przez turystów mnie nie wybiło z rytmu. Ostatnie 2 kilometry pojechałem już na tyle ile umiałem i stoper zatrzymał się na 31:30, rekord poprawiony o 1:40 i w przyszłości, może za rok uda się wjechać poniżej 30 minut. Po 6 minutach czekania na górze przyjechał Piotr a chwilę za nim Jarek. Nie zabawiliśmy tam długo, było zmino, wietrznie i od razu w dół. Zjazd fatalny, bezpiecznie zjechaliśmy i po zmianach pod wiatr w powrotną drogę. Dosyć szybko jechaliśmy i z założenia mieliśmy być w Bielsku o 13 a udało się prawie godzinę szybciej. Tak szybko jeszcze tej trasy nie przejechałem a tempo jeszcze mogło być większe. Końcowe kilometry przejechałem na zmianie, trochę utrudnień było i trzeba było bardzo uważać. Całą trasę objechałem na 2 bidonach, 2 bananach i batonie. Nie odcięło mnie, pod koniec jedynie tyłek zaczął pobolewać. Za długa jazda w jednej pozycji zaszkodziła. Jutro jak się uda to wczesnym rankiem wyskoczę na godzinkę.
https://www.strava.com/activities/1007672455
https://www.strava.com/activities/1007672455
Trening 56
Niedziela, 21 maja 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017, w grupie
Km: | 101.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:18 | km/h: | 23.49 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2094kcal | Podjazdy: | 1700m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zastanawiałem się czy jest sens jechać na trening. Ostatecznie pojechałem lecz trochę źle sobie obliczyłem czas potrzebny na dojazd i wyjechałem przed 8:20, jakieś 5-10 minut za późno. Jechałem najkrótszą drogą do Trzyńca, po drodze sporo podjazdów. Nie jechałem mocno i po jednym postoju po drodze na rondzie byłem o 9:35. Myślałem, że grupa jeszcze nie jechała, ale znając ich "spokojne" tempo wszystkiego się mogłem spodziewać. Jechałem dalej wolno, dwa razy się zatrzymałem po około 5 minut. Niepotrzebnie czekałem i jechałem wolno, bo tak bym ich złapał przed podjazdem. Nie miałem dużej straty, przy czasie rzędu 27 minut minęliśmy się na około 1 kilometr do szczytu. Po wjeździe na górę ubrałem się na zjazd i zjechałem, niezbyt szybko bo zimno i zanieczyszczona droga. Czekali na mnie na dole i dalej jechaliśmy razem. Przed Kozińcem się rozdzieliliśmy. Część osób pojechała na górę a część miała czekać. Ruszyłem jako jeden z ostatnich z dużą stratą do pierwszych. Jechałem tylko po to by wjechać na górę, wjeżdżając do lasu reszta była daleko z przodu. Jechałem równo i zbliżałem się do nich, wyprzedziłem trzy osoby i na szczycie byłem 4, tuż za Andrzejem, Angeliką i Marcinem. Czas 11:53. Po szybkim zjeździe jechaliśmy wolno w kierunku Trzyńca. Za rondem czekaliśmy na resztę, jak dojechali to zrobiły się 2 grupy. Jechałem na końcu 2 i w końcu się zjechaliśmy, szarpały takie osoby które były słabszymi w grupie. Jechałem cały czas na końcu grupki do Cieszyna i później już luźnym tempem do domu. Czułem w ciele wczorajszy wysiłek i gdybym miał jechać te górki mocniej to różnie mogłoby to wyglądać. Cieszy fakt, że wszyscy wokół jadą w trupa a ja swobodnie w podobnym tempie. Zeszły tydzień był luźny to w nastepnym muszę coś mocniej pojeździc. We wtorek planuję Równicę i jazdę o jak najlepszy czas.
Klasyk Radkowski 2017
Sobota, 20 maja 2017 Kategoria 100-200, Maraton, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 195.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:49 | km/h: | 28.61 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 154( 78%) |
Kalorie: | 4768kcal | Podjazdy: | 3550m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny start w tym sezonie. Tym razem przyszła kolej na Klasyk Radkowski. Impreza zaliczana do cyklu Pucharu Polski w Supermaratonach Szosowych 2017 oraz do Klasyfikacji Górskiej. Jestem zadowolony z formy, jazdy oraz wyniku. Największy minus to znowu brak szczęścia i dawka pecha.
Przed startem pojechałem na krótką rozgrzewkę, z rowerem wszystko w porządku i mogłem ustawić się na stracie. Przez omyłkę załączyłem licznik dwie minuty szybciej. Powinno być nas 10 ale ostatecznie w grupie startowało 9 osób. Na początku lekko zostałem z tyłu, wszystkie Jas-Kółki startowały razem. Już po starcie mocniejsze pociągnięcie i dwójka lekko odjechała. Paweł znalazł się z przodu, ja jakoś odruchowo szarpnąłem i zacząłem spawać grupę. W całym tym zamieszaniu zgubiliśmy Andrzeja i nie mógł dogonić nas. Zostało nas 5, jeden zawodnik dał jedną zmianę i spłynął i było nas 4, Zdzisław Kalinowski nie dawał zmian, ze względu na szacunek do niego nie przeszkadzało mi to i we 3 współpraca się układała dobrze. Na pierwszym podjeździe lekko odskoczyłem ale po asekuracyjnym zjeździe straciłem trochę do kolegów. Zaczął się podjazd pod Batorów, dosyć długi ze spokojnym początkiem i trudniejszą końcówką. Paweł po chwili został, wolał jechać swoim tempem niż się szarpać, Artur Paterek jakoś się trzymał. Na nieco trudniejszym fragmencie odjechałem na jakieś 30 sekund. Wypatrywałem numeru 27 lub 25 i nie zauważyłem. Na horyzoncie widziałem dwóch zawodników, nie mogłem się zbliżyć więc musieli to być Łukasz Łaszczuk i Remigiusz Ornowski. Przed końcem podjazdu powiedziano mi o niecałych 2 minutach straty do prowadzącej dwójki. Kilka sekund nadrobiłem na pierwszych 18 kilometrach. Zaczął się zjazd, jechałem wolno i asekuracyjnie. Po pierwszej sekcji dziur zauważyłem latająca klamkomanetkę, zatrzymałem się na nieco lepszej nawierzchni, szukałem imbusa w kieszeni, nie znalazłem, z mijających nikt nie posiadał i dopiero Paweł mnie poratował. Dwie minuty stałem bezczynnie. Nerwowo zabrałem się do pracy, zerwałem niepotrzebnie owijkę i zdjąłem gumę z klamkomanetki, dokręciłem i na szybko i byle jak założyłem gumę i owijkę. Zauważyłem też wyłamany koszyk na bidon, szybkie przepakowanie kieszonek i jeden bidon wylądował w kieszeni. W międzyczasie sporo osób mnie minęło. Nie zauważyłem Andrzeja, okazało sie, że złapał kapcia trochę wcześniej. Ruszyłem dalej, nie ujechałem 100 metrów i wpadłem w dziurę, podbiło mi koło i poczułem obręcz, po chwili nie było powietrza w przednim kole. Na szczęście nie jechałem szybko i mogłem się szybko zatrzymać, chwilę się mocowałem ze zdjęciem opony i szybko wymieniłem dętkę, nie było dziury w oponie i nawet bez problemów udało się założyć oponę. Miałem pompkę na naboje CO2, ale tylko z jednym nabojem, bojąc się o kolejny defekt, trochę powietrza napompowałem ręcznie i około pół naboju wykorzystałem. Oba defekty zabrały mi 15 minut. Spora strata, dwie grupy z Mega przejechały i trafiłem tak, że musiałem jechać sam. Po zjeździe było kilka spokojniejszych odcinków, nogi przez ten postój zrobiły się twarde, miałem nadzieję, że popuszczą później i nadrobię trochę czasu. Pierwsze miejsce już odjechało ale o drugim mogłem realnie myśleć, brakowało kogoś do współpracy, jeżeli do kogoś dojeżdżałem to za chwilę zostawał z tyłu, dojechałem do bufetu. Był tam wóz serwisowy i skorzystałem z pompki i dopompowałem koło. Wypiłem kubek wody i ogień dalej. Stojąc na bufecie minęła mnie 2 zawodników. Jedną koszulkę poznałem i wiedziałem, że jest to mocny zawodnik. Zjechałem do Kudowy a tam trochę inaczej poprowadzona trasa niż w ubiegłym roku. Zaczął się podjazd tzw. Drogą Stu Zakrętów w kierunku Karłowa. Pojechałem dosyć mocno i dogoniłem tych 2 zawodników a dodatkowo wyprzedziłem kilka osób. Na zjeździe zostałem, nie chciałem ryzykowac zbytnio, za duży ruch i koledzy odjechali a ja zablokowany przez samochody wlekłem się do samego Radkowa. Pierwszą rundę przejechałem w nieco ponad 2 godziny i 10 minut, dodając czas stracony na defekty i bufet było to 2:26. Najwolniejsze okrążenie, niestety byłem sam i miałem spory odcinek czasówki. W Wambierzycach zatrzymała mnie pielgrzymka. W Chocieszowie dogoniłem kogoś i chwile na kole. Na podjeździe pod Batorów dogoniłem sporą grupę i z nimi przejechałem prawie całe okrążenie. Straty na zjazdach odrabiałem na podjazdach, dałem kilka zmian by odciążyć kolegów, większość czasu spędziłem jednak z tyłu odpoczywając przed 3 okrążeniem. Przed bufetem dogoniłem Krzyśka Kubika, już miałem tylko dwie minuty straty do drugiego miejsca. Na bufecie lekko zostałem z tyłu i dopiero na podjeździe byłem w podzielonej już grupie, jechałem swoim tempem i wszyscy zostawali w tyle. W połowie góry dogoniłem Pawła, dopingował mnie i jechałem dalej. Zjazd znowu samotny i wjazd na 3 okrążenie. Jechało się dalej dobrze, trochę zaczęły boleć nogi. Na moje oko byłem gdzieś jako 10 z Giga i miałem szansę trochę podgonić. Nie jechałem za szybko, z przodu nikogo, z tyłu nikogo, w Chocieszowie ktoś się pojawił ale złapałem go dopiero na podjeździe pod Batorów. Dogoniłem Szymona Koziatka i jakoś dojechałem do szczytu. Miałem chwilowy kryzys, dobrze, że był zjazd, postanowiłem trochę ryzykować na zjazdach, najgorsze były te długie niezbyt strome odcinki, brakowało kogoś do współpracy. Dojechałem do bufetu. Podobno tylko 4 z Giga było z przodu. Trochę dychnąłem, wypiłem izo, zabrałem pół bidonu wody i dwa banany, zostawiłem drugi bidon i zbędne rzeczy z kieszonek i ruszyłem na ostatnie 23 kilometry. Już w Kudowie spory ruch, spowolnienia i strata cennego czasu. Cały podjazd wjechałem równym tempem, nie chciałem jechać na maksa, jechało się lepiej niż przez pierwszą część okrążenie, minąłem dwóję z Giga i wiedziałem, że muszę szybko zjechać by być prawdopodobnie 4 w OPEN. Dojechałem do szczytu i tam czas 6:48. Założenie było by zejść poniżej 7:05. Już przed Karłowem wlekłem się przez samochody, jeden prawie wyrzucił mnie z drogi, bez kierunkowskazu skręcił w prawo. Za Karłowem trafiłem na autobus który sobie chyba wyznaczył cel, nie jechać więcej niż 25 km/h. Długo się wlekłem za nim i w końcu nie wytrzymałem i na jedej z serpentyn go wyprzedziłem. Od tej pory już był ogień do mety. Jakieś 3 minuty straciłem na tym zjeździe i udało się dowieźć 4 miejsce w OPEN i 2 w M2. Nie byłem jakoś szczególnie zmęczony, trochę czułem w nogach dystans i przewyższenie ale byłem zadowolony. Koledzy też dobrze pojechali, Paweł pojechał równym tempem a Andrzej miał czasówkę i ostatecznie też źle nie wypadł. Może będzie okazja do rewanżu, kiedyś ktoś musi objechać Remigiusza Ornowskiego. To był jego 5 z rzędu wygrany Klasyk Radkowski. Organizacja maratonu na plus. Może kiedyś uda się polepszyć jakość dróg bo to chyba jedyna zła rzecz która mi przychodzi do głowy. Kolejny start w tym cyklu to prawdopodobnie Klasyk Kłodzki. Chciałbym być na podium OPEN w Klasyfikacji Górskiej tego cyklu w tym sezonie. W maju już więcej nie startuję, za tydzień w sobotę jest czasówka na Pradziada, w niedzielę kilka ciekawych imprez tylko wtedy nie mogę jechać, więc najbliższy start to Rajcza Tour. Z tą formą i odrobiną szczęścia jestem w stanie przyjechać bardzo wysoko.
https://www.strava.com/activities/997676391
Przed startem pojechałem na krótką rozgrzewkę, z rowerem wszystko w porządku i mogłem ustawić się na stracie. Przez omyłkę załączyłem licznik dwie minuty szybciej. Powinno być nas 10 ale ostatecznie w grupie startowało 9 osób. Na początku lekko zostałem z tyłu, wszystkie Jas-Kółki startowały razem. Już po starcie mocniejsze pociągnięcie i dwójka lekko odjechała. Paweł znalazł się z przodu, ja jakoś odruchowo szarpnąłem i zacząłem spawać grupę. W całym tym zamieszaniu zgubiliśmy Andrzeja i nie mógł dogonić nas. Zostało nas 5, jeden zawodnik dał jedną zmianę i spłynął i było nas 4, Zdzisław Kalinowski nie dawał zmian, ze względu na szacunek do niego nie przeszkadzało mi to i we 3 współpraca się układała dobrze. Na pierwszym podjeździe lekko odskoczyłem ale po asekuracyjnym zjeździe straciłem trochę do kolegów. Zaczął się podjazd pod Batorów, dosyć długi ze spokojnym początkiem i trudniejszą końcówką. Paweł po chwili został, wolał jechać swoim tempem niż się szarpać, Artur Paterek jakoś się trzymał. Na nieco trudniejszym fragmencie odjechałem na jakieś 30 sekund. Wypatrywałem numeru 27 lub 25 i nie zauważyłem. Na horyzoncie widziałem dwóch zawodników, nie mogłem się zbliżyć więc musieli to być Łukasz Łaszczuk i Remigiusz Ornowski. Przed końcem podjazdu powiedziano mi o niecałych 2 minutach straty do prowadzącej dwójki. Kilka sekund nadrobiłem na pierwszych 18 kilometrach. Zaczął się zjazd, jechałem wolno i asekuracyjnie. Po pierwszej sekcji dziur zauważyłem latająca klamkomanetkę, zatrzymałem się na nieco lepszej nawierzchni, szukałem imbusa w kieszeni, nie znalazłem, z mijających nikt nie posiadał i dopiero Paweł mnie poratował. Dwie minuty stałem bezczynnie. Nerwowo zabrałem się do pracy, zerwałem niepotrzebnie owijkę i zdjąłem gumę z klamkomanetki, dokręciłem i na szybko i byle jak założyłem gumę i owijkę. Zauważyłem też wyłamany koszyk na bidon, szybkie przepakowanie kieszonek i jeden bidon wylądował w kieszeni. W międzyczasie sporo osób mnie minęło. Nie zauważyłem Andrzeja, okazało sie, że złapał kapcia trochę wcześniej. Ruszyłem dalej, nie ujechałem 100 metrów i wpadłem w dziurę, podbiło mi koło i poczułem obręcz, po chwili nie było powietrza w przednim kole. Na szczęście nie jechałem szybko i mogłem się szybko zatrzymać, chwilę się mocowałem ze zdjęciem opony i szybko wymieniłem dętkę, nie było dziury w oponie i nawet bez problemów udało się założyć oponę. Miałem pompkę na naboje CO2, ale tylko z jednym nabojem, bojąc się o kolejny defekt, trochę powietrza napompowałem ręcznie i około pół naboju wykorzystałem. Oba defekty zabrały mi 15 minut. Spora strata, dwie grupy z Mega przejechały i trafiłem tak, że musiałem jechać sam. Po zjeździe było kilka spokojniejszych odcinków, nogi przez ten postój zrobiły się twarde, miałem nadzieję, że popuszczą później i nadrobię trochę czasu. Pierwsze miejsce już odjechało ale o drugim mogłem realnie myśleć, brakowało kogoś do współpracy, jeżeli do kogoś dojeżdżałem to za chwilę zostawał z tyłu, dojechałem do bufetu. Był tam wóz serwisowy i skorzystałem z pompki i dopompowałem koło. Wypiłem kubek wody i ogień dalej. Stojąc na bufecie minęła mnie 2 zawodników. Jedną koszulkę poznałem i wiedziałem, że jest to mocny zawodnik. Zjechałem do Kudowy a tam trochę inaczej poprowadzona trasa niż w ubiegłym roku. Zaczął się podjazd tzw. Drogą Stu Zakrętów w kierunku Karłowa. Pojechałem dosyć mocno i dogoniłem tych 2 zawodników a dodatkowo wyprzedziłem kilka osób. Na zjeździe zostałem, nie chciałem ryzykowac zbytnio, za duży ruch i koledzy odjechali a ja zablokowany przez samochody wlekłem się do samego Radkowa. Pierwszą rundę przejechałem w nieco ponad 2 godziny i 10 minut, dodając czas stracony na defekty i bufet było to 2:26. Najwolniejsze okrążenie, niestety byłem sam i miałem spory odcinek czasówki. W Wambierzycach zatrzymała mnie pielgrzymka. W Chocieszowie dogoniłem kogoś i chwile na kole. Na podjeździe pod Batorów dogoniłem sporą grupę i z nimi przejechałem prawie całe okrążenie. Straty na zjazdach odrabiałem na podjazdach, dałem kilka zmian by odciążyć kolegów, większość czasu spędziłem jednak z tyłu odpoczywając przed 3 okrążeniem. Przed bufetem dogoniłem Krzyśka Kubika, już miałem tylko dwie minuty straty do drugiego miejsca. Na bufecie lekko zostałem z tyłu i dopiero na podjeździe byłem w podzielonej już grupie, jechałem swoim tempem i wszyscy zostawali w tyle. W połowie góry dogoniłem Pawła, dopingował mnie i jechałem dalej. Zjazd znowu samotny i wjazd na 3 okrążenie. Jechało się dalej dobrze, trochę zaczęły boleć nogi. Na moje oko byłem gdzieś jako 10 z Giga i miałem szansę trochę podgonić. Nie jechałem za szybko, z przodu nikogo, z tyłu nikogo, w Chocieszowie ktoś się pojawił ale złapałem go dopiero na podjeździe pod Batorów. Dogoniłem Szymona Koziatka i jakoś dojechałem do szczytu. Miałem chwilowy kryzys, dobrze, że był zjazd, postanowiłem trochę ryzykować na zjazdach, najgorsze były te długie niezbyt strome odcinki, brakowało kogoś do współpracy. Dojechałem do bufetu. Podobno tylko 4 z Giga było z przodu. Trochę dychnąłem, wypiłem izo, zabrałem pół bidonu wody i dwa banany, zostawiłem drugi bidon i zbędne rzeczy z kieszonek i ruszyłem na ostatnie 23 kilometry. Już w Kudowie spory ruch, spowolnienia i strata cennego czasu. Cały podjazd wjechałem równym tempem, nie chciałem jechać na maksa, jechało się lepiej niż przez pierwszą część okrążenie, minąłem dwóję z Giga i wiedziałem, że muszę szybko zjechać by być prawdopodobnie 4 w OPEN. Dojechałem do szczytu i tam czas 6:48. Założenie było by zejść poniżej 7:05. Już przed Karłowem wlekłem się przez samochody, jeden prawie wyrzucił mnie z drogi, bez kierunkowskazu skręcił w prawo. Za Karłowem trafiłem na autobus który sobie chyba wyznaczył cel, nie jechać więcej niż 25 km/h. Długo się wlekłem za nim i w końcu nie wytrzymałem i na jedej z serpentyn go wyprzedziłem. Od tej pory już był ogień do mety. Jakieś 3 minuty straciłem na tym zjeździe i udało się dowieźć 4 miejsce w OPEN i 2 w M2. Nie byłem jakoś szczególnie zmęczony, trochę czułem w nogach dystans i przewyższenie ale byłem zadowolony. Koledzy też dobrze pojechali, Paweł pojechał równym tempem a Andrzej miał czasówkę i ostatecznie też źle nie wypadł. Może będzie okazja do rewanżu, kiedyś ktoś musi objechać Remigiusza Ornowskiego. To był jego 5 z rzędu wygrany Klasyk Radkowski. Organizacja maratonu na plus. Może kiedyś uda się polepszyć jakość dróg bo to chyba jedyna zła rzecz która mi przychodzi do głowy. Kolejny start w tym cyklu to prawdopodobnie Klasyk Kłodzki. Chciałbym być na podium OPEN w Klasyfikacji Górskiej tego cyklu w tym sezonie. W maju już więcej nie startuję, za tydzień w sobotę jest czasówka na Pradziada, w niedzielę kilka ciekawych imprez tylko wtedy nie mogę jechać, więc najbliższy start to Rajcza Tour. Z tą formą i odrobiną szczęścia jestem w stanie przyjechać bardzo wysoko.
https://www.strava.com/activities/997676391
Trening 46
Sobota, 29 kwietnia 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:57 | km/h: | 25.32 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 2990kcal | Podjazdy: | 2060m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wreszcie lepsza pogoda to można było pojechać w góry. Na dzisiaj wybrałem Beskid Mały. W planie miałem 4-6 podjazdów, ostatecznie skończyło się na 5. Nie wiedziałem jak się ubrać i ubrałem się trochę za ciepło przez co cierpiałem na podjazdach. Spokojnie dojechałem do pierwszego wzniesienia i niewiele mocniej wjechałem na Przegibek. Po zjeździe skręt w lewo na Porąbkę. Koło zapory więcej wody niż na górskich szosach. Drugim podjazdem był Beskidek Targanicki. Żeby na niego wjechać musiałem przejechać Wielką Puszczę. Odcinek tez można uznać za podjazd bo cały czas jest pod górę i momentami nawet 7 %. Ostatnie 500 metrów jest sztywne. Nie potrafiłem wjechać spokojnie i był to jeden z szybszych moich wjazdów na tą górę. Końcówka to normalna rzeka, wody do pół obręczy. Zjazd po fatalnym asfalcie, dobrze, że nic nie jechało z przeciwka. Przyszła kolej na Przełęcz Kocierską. Podjazd od strony Targanic należy do jednych z moich ulubionych. Nie napinałem się na czas, chciałem tylko wjechać równym tempem. Tempo nie było najwyższe a czas wyszedł dobry: 14:42. Spora rezerwa jest na tym odcinku. Dwie minuty gorzej niż rekord a najwyższej formy jeszcze nie ma. Jest potencjał na czas poniżej 12 minut. Zjazd znowu spokojny, momentami mokro i w dolinie już wiatr zaczął dawać o sobie znać. Miałem kilka opcji do wyboru, jazda na Łysinę, Żar lub prosto na Przegibek. Wybór padł na Żar, z możliwością wjazdu tylko do pierwszego wierzchołka. Przed Żarem zrzuciłem kurtkę którą dotąd tylko rozpinałem na podjazdach. Trochę ciągło i już nie było tak ciepło jak wcześniej. Czas zacząłem mierzyć przy skrzyżowaniu i początek dosyć szybki jak na mnie. Przed stacją kolejki zobaczyłem kilku kolarzy w takich samych strojach. To grupa juniorów z Konina będąca tutaj na Zgrupowaniu. Mijałem ich kolejno i dopiero dwójka jadąca z przodu jechała mniej więcej moim tempem, dojechałem ich na trochę trudniejszym odcinku. Dalej jechaliśmy razem rozmawiając, patrzyłem na nachylenie i sam się zdziwiłem, co chwila fragmenty z nachyleniem 10-15 % a byłem pewny, że tam mniej więcej jest równe nachylenie 7-8 %. Dosyć szybko byliśmy przed zjazdem i koledzy zawrócili a ja postanowiłem jechać na szczyt. Po zjeździe trochę mocniej pojechałem końcówkę i czas wyszedł dobry: 25:44. Jak na jazdę byle wjechać to kolejny powód do optymizmu. Ubrałem się na zjazd, szybka fota i w dół. Zjazd znowu sobie odpuściłem, za dużo wody i kamieni by szaleć. Nawet udało się zjechać bez zatrzymywania i na deser pozostał Przegibek. W Międzybrodziu Bialskim ciekawa sytuacja, z przeciwka jechał samochód, dwa samochody go wyprzedziły i po chwili w samochodzie załączył się kogut. Był to nieoznakowany pojazd Policji, wyprzedzili go na zakręcie ze zbyt dużą prędkością i nie wiem czy nie na ciągłej linii. Przed Przegibkiem już lekko czułem nogi ale nie na tyle by mieć problem z podjazdem. Odcinek dojazdowy odpuściłem i gdy zrobiło się stromo to podkręciłem tempo. Podjazd z tej strony jest sztywniejszy niż ze Straconki i znowu nie jechałem na maksa. Przed szczytem wyprzedziłem jakiegoś kolarza i na szczycie nawet się nie zatrzymywałem tylko od razu w dół do Straconki i bocznymi drogami do domu. Pod koniec treningu już dosyć zimno. Jutro trening z Twomark Sport a później dzień odpoczynku.
https://www.strava.com/activities/963103607/segments/23575385226
https://www.strava.com/activities/963103607/segments/23575385226
Trening 43
Wtorek, 25 kwietnia 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017
Km: | 107.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:15 | km/h: | 25.18 |
Pr. maks.: | 70.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 3169kcal | Podjazdy: | 2060m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trochę nieplanowany trening. W góry miałem jechać dopiero w
weekend, ze względu na dobrą pogodę i prawdopodobny start w czasówce w
Żmigrodzie pojechałem. Nie było łatwo, wiatr był bardzo mocny i były momenty w
których niemal stawałem w miejscu. Pojechałem w kierunku Szczyrku z myślą o
zaliczeniu kilku podjazdów. Chciałem wjechać kilka górek na wysokiej kadencji.
Na pierwszy ogień poszło Orle Gniazdo, dosyć trudny podjazd i przy miękkiej
jeździe musiałem jechać dosyć mocno. Asfalt na podjeździe fatalny ale końcówka
już wyremontowana. Czas wyszedł niezły. Po zjeździe ciągnący się odcinek pod
Salmopol. Nieco łagodniejsze nachylenie pozwoliło na spokojniejsza jazdę. W
połowie podjazdu już sporo śniegu przy drodze a na szczycie dobre 25 cm. Na
szczyt wjechałem w czasie 15:42 czyli minutę wolniej niż dokładnie miesiąc
temu. Zjazd był bardzo zimny i pod wiatr. Skręciłem na Wisłę Czarne i tam wiatr
nie był tak odczuwalny. Skręciłem do Doliny Czarnej Wisełki, ten podjazd był
bardzo spokojny, od połowy droga zanieczyszczona a na najostrzejszym fragmencie
nawet zablokowana i był problem z przyczepnością, koło tylne buksowało. Po
zjeździe do Istebnej jakieś chwilowe zniechęcenie i podjazd na Kubalonkę.
Zacząłem dosyć mocno i po chwili mnie przytkało. Chciałem pojechać mocniejszym
tempem, od połowy zaczęło się jechać lepiej i w sumie czas wyszedł dobry,
rekord pobity ale myślałem, że będzie lepszy: 11:07 na prawie 4 kilometrowym
podjeździe jest dobrym wynikiem. Zjazd do Wisły początkowo odpuściłem a na
samym końcu przyśpieszyłem. Wreszcie jechałem z wiatrem, spokojnie dojechałem
do Ustronia i na deser został podjazd na Równicę. Wybrałem wariant od Jaszowca.
Początek spokojnie a w końcówce trochę mocniej i czas nieco ponad 20 minut. Na
szczycie resztki śniegu i jakby mniejszy wiatr. Szybki zjazd na dół i do domu
bocznymi drogami przez Lipowiec. Fajny trening, jeszcze trochę pracy mnie czeka
by to wyglądało tak jak powinno. Największy problem tkwi w krótkich
dynamicznych podjazdach, przed Górą Świętej Anny będę musiał jeszcze popracować
nad tym. O Radków się nie boję, tam nie będzie takich odcinków i nawet przy
obecnej formie powinno być dobrze. W tym tygodniu jeszcze ze 2-3 treningi
chciałbym zrobić, w zależności od pogody.
https://www.strava.com/activities/957273301
https://www.strava.com/activities/957273301