Samotny dystans, dobry trening wytrzymałościowy. Kolejne problemy z przerzutką i znowu jazda na blacie całą drogę, Będę musiał wymienić manetkę i wtedy znowu będzie wszystko działało jak trzeba. Ogólnie trening przeprowadzony zgodnie z planem, trasa trochę wymagająca, ale ustalana była tak aby powrót był z wiatrem w plecy. Noga dosyć dobrze podawała, trzymałem równe tempo przez większość trasy, ale jazda na blacie wykańcza strasznie, w sumie w tym roku na tej samej trasie przejechanej 10 minut dłużej niż rok temu włożyłem więcej sił i mocy więc z formą nie jest zbyt dobrze, w przyszły weekend ma być czasówka na Rozpoczęcie Sezonu więc nie ma szans na dobry wynik szczególnie po planowanym na ten tydzień ciężkim treningu siłowym. Na uczelni narazie spokojnie, każdy czwartek i co drugi poniedziałek wolny więc będzie czas na trening i z tego jestem zadowolony, chociaż studia wciąż sa dla mnie najważniejsze. Co będzie to pożyjemy i zobaczymy.
Trzeci etap, ustawiłem się z tyłu i na początku jeszcze traciłem, pierwszy podjazd bardzo nerwowo i niestety nogi odmówiły posłuszeństwa, na zjeździe ktoś mi wjeźdża do koła, już wiem kto, spadł mi łańcuch i wypadł bidon, bidon znalazłem a łańcuch nałożyłem i jechałem dalej, starty już spore a na zjazdach się powiększały, do granicy nikogo nie dogoniłem, dopiero jazda na kole jednego z faworytów Road Trophy Damiana Głowni który złapał kapcia i gonił czołówkę, pomogła mi dojechać do kogoś, okazuje się,że był to Rafał z RMT, na bufet wjechaliśmy razem a potem każdy już swoim tempem, większość trasy pokonałem samotnie, w Kamesznicy jak zaczęło padać to zatrzymałem się na dwie minuty na przystanku autobusowym, Koczy Zamek wszedł mocno w nogi, tam wyprzedziłem kilka osób, kolejna runda podobnie, dłuższy postój na bufecie i potem samotnie do mety, dopiero pod Koczy Zamek wyprzedzłem kilka osób i nie zmęczony wjechałem na metę.
Pogoda dzisiaj bardzo niepewna, bałem się, że nie uda mi sie przejechać zaplanowanej trasy. Wyjechałem z domu o 7:15. Początkowo jechało się ciężko, potem się rozkręciłem, do Wisły dojechałem spokojnym równym temem kręcąc z wysoką kadencją. W Wiśle zaczęło dosyć mocno padać, popatrzyłem na niebo i nad Istebną było jasno, więc pojechałem dalej, za rondem zaczęło padać a po 2km już było sucho, jechałem równym tempem, podjazd zacząłem twado jadąc siłowo, po pierwszym łuku zmieniłem przełożenie i jechałem z wysoką kadencją do ostatniego zakrętu a potem znowu siłowo. Zjazd spokojnie i skręciłem w doline Zaolzianki, ruch tam dzisiaj spory, dojechałem do nieczynnego schroniska Zaolzianka i na chwilę się zatrzymałem. Po chwili ruszyłem w kierunku Pietraszonki, cały czas w górę z lekkimi wypłaszczeniami i dwoma zjazdami. Ogólnie podjazd fajny, jedynie trochę żwirku i poprzeczne rowki odprowadzające wodę trochę mogą przeszkadzać. Później zjechałem przez Dolinę Czarnej Wisełki do Nowej Osady i w prawo na Salmopol. Dokazd spokojny a potem już róźnie, początkowo z wysoką kadencją, ostatnie dwa kilometry już siłowo, trochę energii brakowało, banan pomógł i jechało się lepiej. Zjazd przez Szczyrk po mokrym asfalcie też spokojny, od Buczkowic do Bielska już na luzie, w Bielsku nawet przejechałem 5km ścieżką rowerową i bez napinki dojechałem do domu. Forma jest ok, trezba będzie jeszcze lekko popracować nad regeneracją i odpocząć i powinno być dobrze, ale co ma być to bedzie.
Udało się w końcu zdobyć Lysą Horę. Wyjechałem z domu po 7 i spokojnym tempem jechalem w kierunku Cieszyna a następnie główną drogą w kierunku Frydka, cała droga jest pagórkowata. Pierwszy postój zrobiłem po 50km. Po postoju jechałem już bez przerw pod wiatr w kierunku Lysej Hory. Przed podjazdem zdjąłem tylko okulary i ruszyłem spokojnie do góry. Początek podjazdu jechałem bardzo spokojnie równym tempem 13km/h, po krótkim zjeździe dalszą część podjazdu dalej jechałem równym tempem 13km/h, tylko już trochę mocniej bo było nieco trudniej, po ok.7km wypadły mi okulary i musiałem się zatrzymać, to był jedyny postój w trakcie całego podjazdu, trwał ok.20s. Po 36min i 36s byłem na szczycie. Tam chwilę odpocząłem, wiało i było dosyć chłodno, dodatkowo prace remontowe i dużo turystów. Zjeżdżałem bardzo spokojnie, miejscami asfalt jest złej jakości i zanieczyszczony, dodatkowo dużo rowerzystów zdobywało dzisiaj tą górę i też było trzeba na nich uważać. Powrotna droga przebiegła szybko i sprawnie. W Cieszynie dotankowałem bidony i spokojnie wróciłem do domu.
Po jednodniowym odpoczynku powrót do treningów, w palnie kolejne trzy dni jazdy pod rząd po górach. Niestety na około 30km kierowca wymusił mi pierwszeństwo, nie miałem gdzie uciec i niestety uderzyłem w jego tylna lampę kierownicą i poleciałem w bok, rower udzezył w betonowy murek a ja poleciałem na trawę, mi na szczęście się nic nie stało, ale w rowerze uszkodziło się tylne koło, łożyska w piaście się wysypały i koło latało na boki, lekko to skręciłem i pojechałem dalej. Miałem zdobyć dzisiaj Lysą Horę, ze względu na te okoliczności zdobyłem tylko Koziniec, nogi dzisiaj nie kręciły ja k należy a z uszkodzonym kołem ciężko się jechało i odpuściłem i spokojnie dojechałem do domu. Dobrze, że miałem założone te gorsze koła i mam zapas w domu, jutro w planie Pętla Beskidzka w odwrotnym kierunku niż ostatnim razem.