Wpisy archiwalne w kategorii
100-200
| Dystans całkowity: | 64482.00 km (w terenie 255.50 km; 0.40%) |
| Czas w ruchu: | 2349:28 |
| Średnia prędkość: | 27.24 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 90.00 km/h |
| Suma podjazdów: | 745734 m |
| Maks. tętno maksymalne: | 205 (179 %) |
| Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
| Suma kalorii: | 1391061 kcal |
| Liczba aktywności: | 521 |
| Średnio na aktywność: | 123.77 km i 4h 32m |
| Więcej statystyk | |
Ostatnia trasa w tym sezonie
Sobota, 5 listopada 2011 Kategoria 100-200, Szosa, Samotnie
| Km: | 153.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:54 | km/h: | 25.93 |
| Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 3033kcal | Podjazdy: | 1380m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Dzisiaj oficjalnie zakończyłem sezon. W miarę możliwości będę dojeżdżał do szkoły rowerem.
Dzisiejsza trasa miała inaczej wyglądać ale źle pojechałem i wyszło co wyszło.
Wyjechałem z domu o 8:15. Było chłodno 6 stopni ubrałem się stosownie do temperatury i pojechałem. Jechało się dobrze i nawet nie wiem kiedy znalazłem się w Cieszynie. Na wjeździe korek, zerwany asfalt i roboty drogowe, przedarłem się przez ten odcinek i dojechałem pok granicę, po drodze stałem na zamkniętym przejeździe kolejowym. O 9:30 wjechałem do Czech i kierowałem się w kierunku Frydka. W Czechach wiało mocniej niż u nas i jechało się ciężej. Podjazdy dały mi nieźle w kość i do Dobrej dojechałem mocno umordowany, skręciłem w kierunku Moravki i było jeszcze gorzej, miejscami jechałem mniej niż 20km/h. W końcu dojechałem do Prażma i skręciłem w prawo w kierunku Krasnej, potem powinienem skręcić w lewo ale oznaczenia wyprowadziły mnie w pole. Na trasie była Krasna ale zamist dojechać do podnóża Lysej Hory dojechałem do Frydlantu nad Ostrawicą. Tam zrobiłem krótki postój.Gdybym miał więcej czasu to bym wrócił a tak to pojechałem do Frydka i przez Ligotkę Kameralną dojechałem do Trzyńca. Z Trzyńca przez Ustroń i Skoczów dojechałem do Bielska. Jakieś 800metrów przed domem najechałem na kant wystającej studzienki kanalizacyjnej i rozwaliłem oponę i dętkę. Powietrze uciekało wolno i udało się dojechać do domu. Ostatni wyjazd i bardzo pechowy. O 14:45 byłem w domu, mocno zmęczony. Listopad to nie pora na wyjazdy rzędu 150km. W tym roku już na szosie nie będę jeździł. Podsumowanie sezonu zrobię tradycyjnie na koniec roku i przedstawię plany na przyszły sezon.
#lat=
49.60893&lng=18.64517&zoom=10&type=2
Dzisiejsza trasa miała inaczej wyglądać ale źle pojechałem i wyszło co wyszło.
Wyjechałem z domu o 8:15. Było chłodno 6 stopni ubrałem się stosownie do temperatury i pojechałem. Jechało się dobrze i nawet nie wiem kiedy znalazłem się w Cieszynie. Na wjeździe korek, zerwany asfalt i roboty drogowe, przedarłem się przez ten odcinek i dojechałem pok granicę, po drodze stałem na zamkniętym przejeździe kolejowym. O 9:30 wjechałem do Czech i kierowałem się w kierunku Frydka. W Czechach wiało mocniej niż u nas i jechało się ciężej. Podjazdy dały mi nieźle w kość i do Dobrej dojechałem mocno umordowany, skręciłem w kierunku Moravki i było jeszcze gorzej, miejscami jechałem mniej niż 20km/h. W końcu dojechałem do Prażma i skręciłem w prawo w kierunku Krasnej, potem powinienem skręcić w lewo ale oznaczenia wyprowadziły mnie w pole. Na trasie była Krasna ale zamist dojechać do podnóża Lysej Hory dojechałem do Frydlantu nad Ostrawicą. Tam zrobiłem krótki postój.Gdybym miał więcej czasu to bym wrócił a tak to pojechałem do Frydka i przez Ligotkę Kameralną dojechałem do Trzyńca. Z Trzyńca przez Ustroń i Skoczów dojechałem do Bielska. Jakieś 800metrów przed domem najechałem na kant wystającej studzienki kanalizacyjnej i rozwaliłem oponę i dętkę. Powietrze uciekało wolno i udało się dojechać do domu. Ostatni wyjazd i bardzo pechowy. O 14:45 byłem w domu, mocno zmęczony. Listopad to nie pora na wyjazdy rzędu 150km. W tym roku już na szosie nie będę jeździł. Podsumowanie sezonu zrobię tradycyjnie na koniec roku i przedstawię plany na przyszły sezon.
#lat=

Rynek w Frydlancie© Piotr92
Czeskie pagóreczki
Poniedziałek, 31 października 2011 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie
| Km: | 122.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:34 | km/h: | 26.72 |
| Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 2466kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Wietrzna setka
Sobota, 22 października 2011 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa
| Km: | 101.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:48 | km/h: | 26.58 |
| Pr. maks.: | 55.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 1866kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Bielsko-Czechowice Dziedzice-Goczałkowice Zdrój-Rudołtowice-Ćwiklice-Pszczyna-Poręba-Brzeźce-Studzionka-Pawłowice-Golasowice-Pruchna-Kończyce Wielkie-Hażlach-Zamarski-Gumna-Ogrodzona-Międzyświeć-Skoczów-Grodziec-Jasienica-Jaworze-Bielsko
Wokół Trójstyku
Piątek, 21 października 2011 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa
| Km: | 153.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:40 | km/h: | 27.00 |
| Pr. maks.: | 76.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 3032kcal | Podjazdy: | 2130m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Bielsko-Bystra-Buczkowice-Lipowa-Radziechowy-Węgierska Górka-Milówka-Przełęcz Kotelnica-Kiczora-Laliki-Zwardoń-Skalite-Svrcinovec-Hrcava-Jaworzynka-Istebna-Przełęcz Kubalonka-Wisła-Przełęcz Salmopolska-Szczyrk-Buczkowice-Bystra-Bielsko
Rundka przez Czechy
Niedziela, 2 października 2011 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa
| Km: | 106.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:59 | km/h: | 26.61 |
| Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 1996kcal | Podjazdy: | 740m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Bielsko-Jasienica-Grodziec-Skoczów-Ustroń-Cisownica-Leszna Górna-Trinec-Hradek-Tyra-Trinec-Cesky Tesin-Cieszyn-Ogrodzona-Kisielów-Skoczów-Grodziec-Jasienica-Jaworze-Bielsko
Pogoda znowu piękna, żal siedzieć w domu. Dzisiaj krócej niż wczoraj i wolniej, sezon powoli dobiega końca ale jeszcze kilka takich wyjazdów powinno być. Noga dzisiaj coś nie podawała i ciężko było momentami.
#lat=49.67429&lng=18.70628&zoom=11&type=2
Pogoda znowu piękna, żal siedzieć w domu. Dzisiaj krócej niż wczoraj i wolniej, sezon powoli dobiega końca ale jeszcze kilka takich wyjazdów powinno być. Noga dzisiaj coś nie podawała i ciężko było momentami.
#lat=49.67429&lng=18.70628&zoom=11&type=2
Jura Krakowsko-Częstochowska
Niedziela, 25 września 2011 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie
| Km: | 164.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:44 | km/h: | 28.60 |
| Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 3082kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Salmopol i Kubalonka
Piątek, 23 września 2011 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa
| Km: | 102.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:48 | km/h: | 26.84 |
| Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 1818kcal | Podjazdy: | 1150m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Bielsko-Bystra-Buczkowice-Szczyrk-Przełęcz Salmopolska-Wisła-Zameczek-Stecówka-Przełęcz Kubalonka-Wisła-Ustroń-Skoczów-Pierściec-Kowale-Bielowicko-Grodziec-Jasienica-Bielsko
W końcu jakiś dłuższy wyjazd, jechało się ciężko, sezon powoli dobiega końca. Czasy podjazdów dobre, na zjazdach zimno więc nie szalałem. W Wiśle ruch wahadłowy i musiałem czekać. Na Stecówce pustki i można spokojnie przejechać na Kubalonkę, pod Kubalonką urwałem linkę tylnej przerzutki a dopiero co miałem wymienioną, pokombinowałem i zblokowałem przerzutkę i wróciłem do domu na jednym przełożeniu.
Podjazdy:
Przełęcz Salmopolska z Szczyrku:0:14:44
Zameczek:00:09:09
W końcu jakiś dłuższy wyjazd, jechało się ciężko, sezon powoli dobiega końca. Czasy podjazdów dobre, na zjazdach zimno więc nie szalałem. W Wiśle ruch wahadłowy i musiałem czekać. Na Stecówce pustki i można spokojnie przejechać na Kubalonkę, pod Kubalonką urwałem linkę tylnej przerzutki a dopiero co miałem wymienioną, pokombinowałem i zblokowałem przerzutkę i wróciłem do domu na jednym przełożeniu.
Podjazdy:
Przełęcz Salmopolska z Szczyrku:0:14:44
Zameczek:00:09:09
Bieszczady
Niedziela, 18 września 2011 Kategoria 100-200, Road Maraton Team, Szosa, w grupie
| Km: | 108.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:41 | km/h: | 29.32 |
| Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 1887kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Velo Carpathica
Sobota, 17 września 2011 Kategoria 100-200, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, w grupie
| Km: | 191.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:15 | km/h: | 30.56 |
| Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 3636kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Ostatni start w sezonie za mną. Wynik dobry ale mogło być lepiej.
W Bieszczady przyjechałem wraz z kolegami z RMT w piątek około 19:00. Odebraliśmy pakiety startowe i zakwaterowaliśmy się w domkach. O 20:00 odbyła się Odprawa Techniczna. Po odprawie sprawdziłem czy ze sprzętem jest wszystko porządku i znowu przerzutka nie działała jak należy i konieczna była wymiana pancerza. Po 22:00 położyliśmy się spać.
Wstałem rano przed 7:00 i poszedłem na śniadanie. Zjadłem porcję makaronu, po powrocie do domku naprawiłem sprzęt, przebrałem się i ruszyliśmy na rynek gdzie był zlokalizowany start. Było chłodno ale zdecydowałem się jechać na krótko.
O 9:00 ruszyliśmy z rynku za motocyklem. W peletonie było około 40 ludzi, po kilkuset metrach znowu byłem w ogonie peletonu, po skręcie na Ustrzyki Górne zacząłem przesuwać się na przód peletonu i dwa razy się urwałem i ciągnąłem przed peletonem, było to zagranie bez sensu i dalej trzymałem się w środku peletonu. Motocykl odprowadził nas do granicy Ustrzyk i wszyscy zgodnie mu podziękowali i dalej jechaliśmy już dużą grupą. Przed Ustrzykami grupa malała i w około 25osób jechaliśmy w kierunku pierwszych dłuższych podjazdów na trasie. Na pierwszym z podjazdów za Ustrzykami już grupka znowu się podzieliła, ja odpuściłem ale zbyt dużo nie straciłem i przed kolejnym podjazdem byłem znowu w pierwszej grupie, trzymałem się osób przede mną i nawet nie zauważyłem że zostaliśmy około 300metrów w tyle i musiałem przyspieszyć, na szczycie byłem na końcu grupy. Nastąpił długi i stromy zjazd i niestety odpadłem, zostałem parę razy przyblokowany na serpentynach i straciłem kontakt z grupą i dalej jechałem samotnie.
Próbowałem jeszcze gonić grupę ale po kilku kilometrach odpuściłem i jechałem swoim tempem dalej. Przed Cisną doszedłem dwójkę kolarzy i od razu siedli mi na koło i się wieźli przez następne kilka naście kilometrów. W pewnym momencie przegapiliśmy skręt w lewo i nadrobiliśmy kilka kilometrów. Kiedy wróciliśmy na właściwą drogę pojawił się fajny podjazd i tam się urwałem i dalej jechałem sam do samej mety. Po drodze zaliczyłem bufet i kilka razy musiałem hamować, m.in. przez szlogę na weselu, remont mostu i skrzyżowania. Kiedy dojechałem do Leska zobaczyłem przed sobą kolarza w czarnej koszulce ale go nie doszedłem. Dalsza droga była trochę męcząca, same hopki. Przed metą jeszcze wyprzedziłem 2 osoby i samotnie wjechałem na ostatni podjazd(ok.10%) i zjechałem w dół. Fajna szeroka droga, jadę 70km/h, spokojnie można było więcej. Ostatnie kilometry przejechałem siłą woli ze średnią 20km/h.
Metę osiągnąłem około 30minut za zwycięzcą. Byłem trochę zmęczony ale makaron postawił mnie na nogi. Po maratonie pojechałem jeszcze do Równi i potem do bazy. Prysznic, jedzenie i na dekorację i ognisko. Było super, poznałem kilu nowych ludzi i porozmawiałem ze starymi znajomymi a potem jeszcze siedzieliśmy w domku do 22:30.
Świetna impreza, tereny piękne, mógłbym tam mieszkać. Jedyny minus to dojazd. N dojazd tam i spowrotem potrzebowałem 21godzin.
Mój wynik: 17/43OPEN i 7/13 A
W Bieszczady przyjechałem wraz z kolegami z RMT w piątek około 19:00. Odebraliśmy pakiety startowe i zakwaterowaliśmy się w domkach. O 20:00 odbyła się Odprawa Techniczna. Po odprawie sprawdziłem czy ze sprzętem jest wszystko porządku i znowu przerzutka nie działała jak należy i konieczna była wymiana pancerza. Po 22:00 położyliśmy się spać.
Wstałem rano przed 7:00 i poszedłem na śniadanie. Zjadłem porcję makaronu, po powrocie do domku naprawiłem sprzęt, przebrałem się i ruszyliśmy na rynek gdzie był zlokalizowany start. Było chłodno ale zdecydowałem się jechać na krótko.
O 9:00 ruszyliśmy z rynku za motocyklem. W peletonie było około 40 ludzi, po kilkuset metrach znowu byłem w ogonie peletonu, po skręcie na Ustrzyki Górne zacząłem przesuwać się na przód peletonu i dwa razy się urwałem i ciągnąłem przed peletonem, było to zagranie bez sensu i dalej trzymałem się w środku peletonu. Motocykl odprowadził nas do granicy Ustrzyk i wszyscy zgodnie mu podziękowali i dalej jechaliśmy już dużą grupą. Przed Ustrzykami grupa malała i w około 25osób jechaliśmy w kierunku pierwszych dłuższych podjazdów na trasie. Na pierwszym z podjazdów za Ustrzykami już grupka znowu się podzieliła, ja odpuściłem ale zbyt dużo nie straciłem i przed kolejnym podjazdem byłem znowu w pierwszej grupie, trzymałem się osób przede mną i nawet nie zauważyłem że zostaliśmy około 300metrów w tyle i musiałem przyspieszyć, na szczycie byłem na końcu grupy. Nastąpił długi i stromy zjazd i niestety odpadłem, zostałem parę razy przyblokowany na serpentynach i straciłem kontakt z grupą i dalej jechałem samotnie.
Próbowałem jeszcze gonić grupę ale po kilku kilometrach odpuściłem i jechałem swoim tempem dalej. Przed Cisną doszedłem dwójkę kolarzy i od razu siedli mi na koło i się wieźli przez następne kilka naście kilometrów. W pewnym momencie przegapiliśmy skręt w lewo i nadrobiliśmy kilka kilometrów. Kiedy wróciliśmy na właściwą drogę pojawił się fajny podjazd i tam się urwałem i dalej jechałem sam do samej mety. Po drodze zaliczyłem bufet i kilka razy musiałem hamować, m.in. przez szlogę na weselu, remont mostu i skrzyżowania. Kiedy dojechałem do Leska zobaczyłem przed sobą kolarza w czarnej koszulce ale go nie doszedłem. Dalsza droga była trochę męcząca, same hopki. Przed metą jeszcze wyprzedziłem 2 osoby i samotnie wjechałem na ostatni podjazd(ok.10%) i zjechałem w dół. Fajna szeroka droga, jadę 70km/h, spokojnie można było więcej. Ostatnie kilometry przejechałem siłą woli ze średnią 20km/h.
Metę osiągnąłem około 30minut za zwycięzcą. Byłem trochę zmęczony ale makaron postawił mnie na nogi. Po maratonie pojechałem jeszcze do Równi i potem do bazy. Prysznic, jedzenie i na dekorację i ognisko. Było super, poznałem kilu nowych ludzi i porozmawiałem ze starymi znajomymi a potem jeszcze siedzieliśmy w domku do 22:30.
Świetna impreza, tereny piękne, mógłbym tam mieszkać. Jedyny minus to dojazd. N dojazd tam i spowrotem potrzebowałem 21godzin.
Mój wynik: 17/43OPEN i 7/13 A
Road Trophy 3
Niedziela, 4 września 2011 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie, Wyścig
| Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:53 | km/h: | 25.75 |
| Pr. maks.: | 72.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
| Kalorie: | 1886kcal | Podjazdy: | 1700m | Sprzęt: Cross Peleton | Aktywność: Jazda na rowerze | ||
Ostatni już etap, najkrótszy bo 78km. Wyjechałem o 8:00 z OSP. Na Zagroniu byłem około 8:10. Dopompowałem powietrza do 8 bar i sprawdziłem czy wszystko w porządku z rowerem. Napełniłem bidony i stanąłem na starcie na pierwszej lini. Po odprawie nastąpił start.
O 9:00 ruszyliśmy z Zagronia w kierunku Koniakowa, jak zwykle traciłem na samym początku, po 2km bardzo spokojnej jazdy nastąpił zryw, próbowałem skoczyć o przodu ale było ciężko, jak się okazało, hamulec tarł o obręcz i to mnie hamowało. Musiałem stanąć i poprawić, zrobiłem i pojechałem, byłem ostatni ale już na pierwszym podjeździe przed Koniakowem złapałem ostatnich zawodników i przesuwałem się do przodu, podjazd na Koniakowską poszedł mi dobrze, wyprzedziłem sporo osób, na zjeździe do Kamesznicy uważałem i zjechałem bezpiecznie, na kolejnym podjeździe nadrobiłem znowu kilka miejsc i samotnie zacząłem zjeżdżać do Milówki. Po zjeździe złapała mnie dwójka kolarzy i razem przejechaliśmy kilka kilometrów do Nieledwi. Podjazd na Kotelnicę wykończył mnie strasznie i dalej jechało się źle, nikogo nie wyprzedziłem na podjeździe, zjechałem bardzo spokojnie i jechałem wolno, nie potrzebnie bo mogłem dociągnąć do grupki przede mną a nie czekać. Przed Jaworzynką postanowiłem że jednak stanę na bufecie. W połowie drogi przez las zobaczyłem przed sobą grupę, było pod górkę to złapałem ich na 100m, na zjeździe znowu straciłem i dojechałem do nich dopiero na podjeździe do Jaworzynki.
Na bufet wpadłem około minutę minutę przed grupą,napełniłem bidon, wziąłem banany, zjadłem arbuza i ruszyłem z grupą w kierunku Hyrczawy. Przed granica zostałem ponieważ samochody zablokowały drogę i musiałem hamować do 0. Potem na żwirku jechałem wolno i zablokowali mnie ludzie idący do kościoła. Wjechałem do lasu i złapał mnie kryzys i myślałem że grupy już nie dogonię, udało się ich złapać na samym dole w Mostach. Kawałek przejechaliśmy razem a potem musiałem się zatrzymać, myślałem że mam kapcia a to okazało się że opona jest już zużyta i trochę bije i grupa odjechała, złapałem ich dopiero na granicy a na podjeździe pod Ochodzitą odjechałem i wpadłem na metę około 5 minut przed grupą.
Posiedziałem chwilę na bufecie, potem poszliśmy na colę do restauracji. Chwilę posiedzieliśmy i zjechałem do OSP wziąść prysznic, coś zjeść i spakować rzeczy. Po 14:00 ruszyłem do Zagronia na dekorację. Okazało sie ze brakło jedzenia, dobrze że byłem pojedzony. Po dekoracji wzięliśmy się za sprzątanie a o 17 nastąpiło spotkanie z Bikeholikami. O 19:30 ruszyliśmy z Michałem w kierunku Bielska. W domu byłem o 20:45. Impreza super, godna polecania.
O 9:00 ruszyliśmy z Zagronia w kierunku Koniakowa, jak zwykle traciłem na samym początku, po 2km bardzo spokojnej jazdy nastąpił zryw, próbowałem skoczyć o przodu ale było ciężko, jak się okazało, hamulec tarł o obręcz i to mnie hamowało. Musiałem stanąć i poprawić, zrobiłem i pojechałem, byłem ostatni ale już na pierwszym podjeździe przed Koniakowem złapałem ostatnich zawodników i przesuwałem się do przodu, podjazd na Koniakowską poszedł mi dobrze, wyprzedziłem sporo osób, na zjeździe do Kamesznicy uważałem i zjechałem bezpiecznie, na kolejnym podjeździe nadrobiłem znowu kilka miejsc i samotnie zacząłem zjeżdżać do Milówki. Po zjeździe złapała mnie dwójka kolarzy i razem przejechaliśmy kilka kilometrów do Nieledwi. Podjazd na Kotelnicę wykończył mnie strasznie i dalej jechało się źle, nikogo nie wyprzedziłem na podjeździe, zjechałem bardzo spokojnie i jechałem wolno, nie potrzebnie bo mogłem dociągnąć do grupki przede mną a nie czekać. Przed Jaworzynką postanowiłem że jednak stanę na bufecie. W połowie drogi przez las zobaczyłem przed sobą grupę, było pod górkę to złapałem ich na 100m, na zjeździe znowu straciłem i dojechałem do nich dopiero na podjeździe do Jaworzynki.
Na bufet wpadłem około minutę minutę przed grupą,napełniłem bidon, wziąłem banany, zjadłem arbuza i ruszyłem z grupą w kierunku Hyrczawy. Przed granica zostałem ponieważ samochody zablokowały drogę i musiałem hamować do 0. Potem na żwirku jechałem wolno i zablokowali mnie ludzie idący do kościoła. Wjechałem do lasu i złapał mnie kryzys i myślałem że grupy już nie dogonię, udało się ich złapać na samym dole w Mostach. Kawałek przejechaliśmy razem a potem musiałem się zatrzymać, myślałem że mam kapcia a to okazało się że opona jest już zużyta i trochę bije i grupa odjechała, złapałem ich dopiero na granicy a na podjeździe pod Ochodzitą odjechałem i wpadłem na metę około 5 minut przed grupą.
Posiedziałem chwilę na bufecie, potem poszliśmy na colę do restauracji. Chwilę posiedzieliśmy i zjechałem do OSP wziąść prysznic, coś zjeść i spakować rzeczy. Po 14:00 ruszyłem do Zagronia na dekorację. Okazało sie ze brakło jedzenia, dobrze że byłem pojedzony. Po dekoracji wzięliśmy się za sprzątanie a o 17 nastąpiło spotkanie z Bikeholikami. O 19:30 ruszyliśmy z Michałem w kierunku Bielska. W domu byłem o 20:45. Impreza super, godna polecania.







