Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

100-200

Dystans całkowity:61642.00 km (w terenie 254.50 km; 0.41%)
Czas w ruchu:2248:27
Średnia prędkość:27.20 km/h
Maksymalna prędkość:90.00 km/h
Suma podjazdów:708144 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:1315794 kcal
Liczba aktywności:498
Średnio na aktywność:123.78 km i 4h 32m
Więcej statystyk

Trening 82

Czwartek, 28 lipca 2022 Kategoria 100-200, Góry, Samotnie, Szosa, Tlen, Trening 2022
Km: 105.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:46 km/h: 27.88
Pr. maks.: 68.00 Temperatura: 24.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 2568kcal Podjazdy: 1400m Aktywność: Jazda na rowerze
Dłuższy wyjazd po pracy. Po raz kolejny wybrałem się w okolice Istebnej aby sprawdzić kilka dróg którymi nie jechałem lata lub wcale. Na początek przyjemna jazda z wiatrem w kierunku Ustronia, na drogach spory ruch więc nie byłem w stanie jechać założonym tempem. Gdy dojechałem do wału nad Wisłą w Ustroniu to mogłem na moment odpocząć od samochodów ale znowu musiałem uważać na pieszych którzy nieraz zachowywali się co najmniej niewłaściwie. Cały czas było ciekawie i na moment nie mogłem się rozluźnić i musiałem być cały czas skupiony na drodze. Dopiero podjazd na Kubalonkę pozwolił na więcej luzu. Wjechałem w bardzo dobrym tempie ale już ze zjazdu do Istebnej zadowolony być nie mogę. Nie miałem dokładnego planu trasy więc zatrzymałem się na moment w kawiarni i ruszyłem na Koniaków. Najpierw główną do Istebnej gdzie koło kościoła odbiłem w lewo na Deje, kilka ścianek nie sprawiło mi problemów, do Koniakowa dojechałem zupełnie nieznaną mi drogą, zupełnie bez samochodów. Kolejny nieznany mi podjazd zaliczyłem w Koniakowie, przez moment nachylenie trzymało w okolicy 15 % ale później niemal płasko i znalazłem się na głównej. Zaliczyłem jeszcze Ochodzitą i zjechałem do Rastoki przez Koniakowską. Do domu wróciłem już przez Kubalonkę, po drodze zatrzymując się w sklepie po wodę. Pod wiatr nie jechało się już tak przyjemnie ale wróciłem o zaplanowanej porze. Fajny trening zaliczony, strome podjazdy pozwoliły trochę pobawić się kadencją, na ściankach była ona niska a na bardziej płaskich odcinkach momentami utrzymywałem ponad 100 obrotów na minutę. Noga zaczyna podawać całkiem fajnie.

Trening 79

Piątek, 22 lipca 2022 Kategoria Trening 2022, Szosa, Samotnie, Góry, 100-200
Km: 123.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:31 km/h: 27.23
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 26.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 3141kcal Podjazdy: 1840m Aktywność: Jazda na rowerze
Korzystając z wolnego w pracy i chcąc uniknąć jazdy w upale wyjechałem już po 7 z domu w kierunku Istebnej. Kiedyś bardzo często tam jeździłem ale w ostatnich latach pojawiałem się tam zazwyczaj tylko gdy trenowałem podjazdy. Początek jazdy wyglądał bardzo fajnie, przyjemna temperatura do jazdy oraz mały ruch na drogach. Nawet w Ustroniu czy Wiśle panował dziwny jak na początek weekendu spokój. Nieco więcej samochodów pojawiło się na podjeździe pod Kubalonkę ale nie przeszkodziło to w równej i przyjemnej jeździe. Szybko byłem na przełęczy gdzie się nie zatrzymywałem nawet na moment. Na zjeździe pierwszy raz od dawna nie musiałem hamować i patrzeć na zachowanie innych uczestników ruchu bo ich po prostu nie było. Pierwszy samochód minął mnie dopiero w Istebnej. Tam zatrzymałem się podjąć gotówkę w bankomacie i kupić wodę. Nie miałem wcześniej pomysłu gdzie jechać dalej więc plan ułożył się sam, najpierw ruszyłem w kierunku Jaworzynki i Trójstyku gdzie po raz ostatni byłem w 2009 lub 2010 roku. Ponad 50 kilometrów byłem w stanie przejechać w mniej niż 2 godziny spokojnym tempem i czerpiąc z jazdy bardzo dużą przyjemność. Jak już byłem na Trójstyku to zatrzymałem się na moment i zaczynałem kombinować trasę na powrót, po głowie chodziła mi szarlotka na Ochodzitej ale nie chciałem jechać tą samą drogą którą przyjechałem więc ruszyłem w kierunku Czech a następnie odbiłem na Słowację i wzdłuż granicy z Polską jechałem w kierunku znanego mi przejścia granicznego w Jaworzynce. Postanowiłem sprawdzić jedną z dróg odchodzących w lewo, po zaliczeniu konkretnego podjazdu dojechałem do końca drogi i musiałem zawrócić. Myślałem, że kilka dróg które odchodzą w tym samym kierunku łączą się ze sobą ale tak nie jest. Zjechałem więc w dół do drogi którą jechałem i po chwili byłem w Dolinie Czadeczki, tutaj też miałem kilka wariantów ale postawiłem na jak najdłuższy odcinek bez samochodów więc ruszyłem na Krężelkę a następnie okrążyłem Ochodzitą zboczem po lewej stronie i dopiero ostatni kilometr męczyłem się główną drogą. Widoków tym razem z Ochodzitej nie było tak okazałych jak zwykle więc szybko złożyłem zamówienie na kawę i ciasto. Szarlotka była dobra jak zawsze a nawet lepsza bo z dodatkiem świeżych borówek, czerwonej porzeczki a także pomarańczy i innych dobrych owoców, aż żal było zjadać to cudo. Po krótkiej i przyjemnej przerwie ruszyłem w kierunku Bielska. Miałem wiele wariantów tras do wyboru ale postawiłem na powrót przez Wisłę i Ustroń. Jak ruszałem to już było 27 stopni na termometrze a dopiero zaczynało grzać, do Koniakowa zjechałem jednak inną drogą, najpierw przez Koczy Zamek, przełęcz Koniakowską a następnie przez Zimną Wodę, do głównej drogi pod Ochodzitą. Ruch na drogach był już dużo większy niż rano i nawet na zjeździe przez Jasiówkę towarzyszył mi duży ruch samochodów. Z ulgą więc ruszyłem w kierunku Zaolzia, Stecówki a mogłem jeszcze zjechać Doliną Czarnej Wisełki a niepotrzebnie wjechałem na Kubalonkę gdzie znowu pojawił się duży ruch. W Wiśle już sporo turystów więc po szybkim postoju w sklepie bardzo szarpanym tempem dojechałem do Ustronia. Na pewno było szybciej i płynniej niż jadąc przez Szczyrk gdzie skrzyżowań i przejść dla pieszych jest znacznie więcej a nawierzchnia już strasznie nierówna a później trzeba jeszcze przejechać przez Bielsko. Na ostatnich kilometrach już strasznie się gotowałem więc połowę 6 bidonu wylałem na głowę i kark i chyba dzięki temu dojechałem w dobrym tempie do domu. Ponad 4 godziny w siodle, 120 kilometrów i ponad 1800 metrów w pionie to całkiem niezły wynik jak na ten sezon. Jazda na nowym rowerze to czysta przyjemność więc może to był taki impuls dla organizmu po którym znowu odzyskałem radość z jazdy i dzięki temu powoli dochodzę do formy wyścigowej.

Trening 76

Niedziela, 17 lipca 2022 Kategoria Trening 2022, Szosa, Samotnie, Góry, Ćwiczenia, 100-200
Km: 114.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:28 km/h: 25.52
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 20.0°C HRmax: 182182 ( 93%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: 3280kcal Podjazdy: 2170m Aktywność: Jazda na rowerze
Na koniec ciężkiego tygodnia wybrałem się na konkretny, górski trening. Wiedząc z czym mogę się spotkać jadąc do Międzybrodzia czy Szczyrku, Wisły bądź Istebnej wybrałem się na Czechy i chciałem powtórzyć trening z 2019 roku gdy na tydzień przed najlepszą w moim wykonaniu Pętlą Beskidzką zaliczyłem trzy trudne podjazdy z bardzo dobrymi czasami i powtarzalnymi mocami. Nie mając zbytnio czasu na dodatkowe atrakcje ruszyłem w kierunku Lesznej najkrótszą z możliwych dróg. Po drodze przepaliłem nieco nogę, mimo dosyć słabych wartości mocy czułem że jest dobrze. Małą zmianę trasy wymusiły remonty w okolicy Wędryni więc jechałem przez Trzyniec i główną drogą do Bystrzycy. Pierwszym sprawdzianem dnia była Loukca, bardzo trudny podjazd ale zwłaszcza w drugiej części bardzo mi odpowiadający. Jak nigdy ruszyłem mocno już od początku ale ciężko mi było przebić 320 Wat więc starałem się trzymać stałą moc, po 3,5 kilometra podjazdu miałem dobry czas i dołożyłem do pieca na ostatnim, trudnym odcinku. Dawałem z siebie bardzo dużo ale mając z tyłu głowy kolejne podjazdy nie wyjechałem się na maksa, już wtedy przeczuwałem, że poprawiłem swój czas na podjeździe więc noga całkiem nieźle mi podaje. Na szczycie na moment się zatrzymałem by nabrać sił przed zjazdem. Na tarczach to całkiem inna jazda w dół, do tego stopnia odważnie poszedłem w dół, że cudem zmieściłem się w zakręcie na nachyleniu ponad 20 % w dół. Ostrożniej od tego momentu zjeżdżałem ale i tak szybko pojawiłem się w Bystrzycy. Kolejnym celem byłą chata Hradek, sporo krótszy ale także trudny podjazd o bardzo nierównym nachyleniu. Zanim tam dojechałem zdążyłem zgłodnieć więc wrzuciłem coś na ząb, zrobiłem to w złym momencie bo przytkało mnie na podjeździe. Nie byłem w stanie dołożyć mocy na trudniejszych odcinkach i podjazd okazał się słabszy w moim wykonaniu niż Loukca. Przed zjazdem znowu nieco odpocząłem bo było mi strasznie gorąco, nie czułem się zbyt pewnie na zjeździe więc jechałem asekuracyjnie. Miałem za sobą więcej niż połowę trasy ale czułem się już wypompowany a czekały na mnie jeszcze 2 podjazdy. Zanim jednak do nich dojechałem mogłem nieco odpocząć na płaskim, zdecydowałem się na wciągnięcie żela i od razu kolejny podjazd w Nydku poszedł mi lepiej. Do najlepszego czasu zabrakło jakieś 20 sekund ale drugi wynik może być powodem do zadowolenia. Po zaliczeniu podjazdu od razu zjechałem w dół i dopiero w Nydku odsapnąłem, ostatnim wyzwaniem był podjazd pod Budzin. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie przekombinował i pomyliłem drogi zjeżdżając w jakąś dróżkę osiedlową i niemal pewny rekord czasowy poszedł się paść. Po powrocie na właściwą drogę cisnąłem mocno do końca podjazdu a odcinek bez asfaltu w lesie odpuściłem. Na Budzinie znowu chwila odpoczynku i bardzo asekuracyjny zjazd dziurawą i zanieczyszczoną bardzo drogą do Cisownicy. Uzupełniłem bidony w sklepie i już spokojnym tempem wróciłem do domu. Przed wyjazdem taką dyspozycję brałbym w ciemno, jak na ten rok ten trening był jednym z lepszych w moim wykonaniu. Zaczyna pojawiać się powtarzalność na której mi zależy.

Trening 74

Piątek, 15 lipca 2022 Kategoria Trening 2022, Tlen, Szosa, Samotnie, 100-200
Km: 100.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:20 km/h: 30.00
Pr. maks.: 55.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: 146146 ( 74%) HRavg 121( 62%)
Kalorie: 2425kcal Podjazdy: 620m Aktywność: Jazda na rowerze
Wymagający tydzień w pracy trwa i świadomie zrezygnowałem ze startu w Nowy Targ Road Challenge. Po pracy miałem jednak trochę czasu dla siebie więc pojechałem na kawę w miejsce które już dawno chciałem odwiedzić- Molo w Osieku. Wybrałem dłuższy ale bardziej płaski wariant dojazdu co okazało się sporym błędem. Już za Bielskiem musiałem się mierzyć z przeciwnościami, zmiennym i porywistym wiatrem a także samochodami pojawiającymi się z nienacka na drodze. Nie były to wymarzone warunki do jazdy ale starałem się jechać równym tempem co się przez dłuższy czas udawało. Dobrze było do momentu wjazdu do Oświęcimia gdzie zdecydowałem się na jazdę ścieżkami rowerowymi, momentami było dosyć niebezpiecznie i sporo czasu i nerwów straciłem na przejeździe przez to miasto. W końcu jednak dojechałem do drogi na Grójec skąd już bardzo blisko było do Osieku. Molo okazało się bardzo przyjemnym miejscem, mogłem poczuć się jak w Hiszpani pijąc kawę nad wodą. Czas jednak szybko leciał i musiałem już powoli wracać. Powrót to już tyko walka z przeciwnościami, mimo tego że było mniej do przejechania wiele krócej nie jechałem, podjazdy, wiatr i samochody zrobiły swoje. W Bielsku zostawiłem chyba rekordową ilość czasu na skrzyżowaniach i już powoli szosa znowu wychodzi mi bokiem bo normalnie jeździć się już po prostu nie da. Wciąż nie potrafię wrócić do większej ilości mocniejszych treningów i muszę nad tym pracować. Noga po raz kolejny nie była najgorsza i pozwoliła na równą i dynamiczną jazdę, oczywiście tam gdzie się dało.

Trening 68

Niedziela, 3 lipca 2022 Kategoria Trening 2022, Szosa, Samotnie, Góry, Cube '22, 100-200
Km: 112.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:02 km/h: 27.77
Pr. maks.: 70.00 Temperatura: 26.0°C HRmax: 160160 ( 82%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: 2865kcal Podjazdy: 1740m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Niedzielny trening mogłem zrobić dopiero popołudniu więc wyjechałem z kilkoma zadaniami do wykonania, pierwsze z nich to ostatnia przed wysłaniem ramy do naprawy jazda na Cube. Drugim było utrzymanie mocy na poziomie 65 – 75 % FTP na jak najdłuższym odcinku. Stwierdziłem, że wyczerpałem limit płaskich kilometrów i pojechałem w kierunku Szczyrku, Wisły, Istebnej. Po drodze czekały mnie 3 wymagające podjazdy, na każdym z nich tempo było trochę zbyt mocne ale nie zbliżyłem się do FTP. Zmęczyłem się na pierwszych 50 kilometrach a kolejne nie były łatwiejsze. Przed wjazdem do Czech musiałem zaliczyć szereg krótkich podjazdów a kolejny tuż za granicą. Odcinek czeski był szybki ale już z dużo słabszą niż na początku noga. Dojechałem do Trzyńca gdzie zacząłem się strasznie męczyć. Dopiero postój w Goleszowie przywrócił trochę sił dzięki którym wróciłem do domu. Jazda na tym rowerze nie była dzisiaj przyjemnością, sporo razem przejechaliśmy ale rower wymaga naprawy i być może później zmieni właściciela. Czekam wciąż na dzień kiedy nie będę czuł żadnego dyskomfortu, szczególnie od strony stawów kolanowych, bo bez tego nie mogę dawać z siebie 100 % i dojść do optymalnej formy która z kolei pozwoli wrócić do startów w wielogodzinnych wyścigach szosowych.

Trening 62

Poniedziałek, 20 czerwca 2022 Kategoria Trening 2022, Szosa, Samotnie, Cube '22, avg>30km\h, 100-200
Km: 163.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:18 km/h: 30.75
Pr. maks.: 76.00 Temperatura: 28.0°C HRmax: 151151 ( 77%) HRavg 130( 66%)
Kalorie: 3841kcal Podjazdy: 1270m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Weekend dla mnie kończył się dopiero o 16 więc z rana pojechałem na najdłuższy od kilku miesięcy trening. Dawno nie byłem na Słowacji więc właśnie taki kierunek obrałem. Wyjeżdżając z domu przed 7 było przyjemnie, 22 stopnie i lekki wiatr ale taki komfort miał mi towarzyszyć przez pierwszą godzinę jazdy a później było już tylko cieplej. Ciężko mi się jechało w kierunku Żywca, w Bielsku sporo straciłem na skrzyżowaniach a później ciąg z przodu mimo że lekko chłodził to utrudniał równą i szybką jazdę. Kolejne skupisko przeszkód to Żywiec, przejechanie przez to miasto jest zazwyczaj katorgą i tak też było i tym razem. Za Żywcem już rozglądałem się za sklepem ale zatrzymałem się dopiero w Korbielowie gdy w bidonach już było sucho. Szybki postój i bardzo przyjemny podjazd w lesie na przełęcz Glinne. Na granicy postój i tranzyt przez Słowację, ruch jak na poniedziałek spory ale nie chciało mi się szukać alternatywnych dróg bocznych i cisnąłem głównymi aż do miejscowości Zakamene, warunki wietrzne były trudne ale dzięki temu było odrobinę chłodniej. Na tremometrze od zjazdu z przełęczy Glinne było 31-32 stopnie i nawet wiatr nie był w stanie skutecznie chłodzić organizmu. W miejscowości Novot już znowu nie miałem co pić więc czym prędzej wjechałem do Polski i po zjeździe z Glinki do Ujsół zatankowałem bidony i dodatkowe 0,5 litra izotonika wypiłem na miejscu. Mimo tego, że do domu było 55 kilometrów to byłem w stanie pokonać je w 90 minut. Do Rajczy jechałem bardzo szybko, później już wolniej a od Milówki do Węgierskiej Górki już straszne korki wiec próbowałem objechać zator traktem Cesarskim ale nic to nie dało bo musiałem stale hamować i uważać aby nie rozwalić koła na jednej z wielu dziur. Po szybkim przejeździe do Żywca znowu problemy i starta czasu a warunki robiły swoje i każde spowolnienie czy postój to kolejne litry potu pojwijace się na ciele. Mimo wielkiego upału i kilkunastu minut bez wody nie było najmniejszych oznak kryzysu, wody znowu zaczęło brakować w Łodygowicach więc kolejne tankowanie w Wilkowicach i już spokojniej do domu. Udało się trasę przejechać poniżej 6 godzin, w dobrym tempie ale przy ogromniej ilości samochodów przez które na szybkich odcinkach straciłem wiele czasu. Kilka lat temu tą trasę przy znacznie mniejszym ruchu jechałem ponad 20 minut dłużej. Organizm odzwyczaił się od upałów ale wciąż dobrze sobie z nimi radzi. Takie drobne czynniki złożone w całość doprowadzą mnie znów do formy ale wciąż muszę dokładać małe symboliczne cegiełki których na razie nie znalazłem. Jestem już chyba bliżej niż dalej od formy więc jest szansa, że w tym roku uda się powalczyć chociaż na jednym wyścigu o coś więcej niż dojechanie do mety.

Trening 54

Poniedziałek, 6 czerwca 2022 Kategoria 100-200, Cube '22, Góry, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: 118.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:47 km/h: 24.67
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 177177 ( 90%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 3602kcal Podjazdy: 2660m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Długo czekałem na dzień w którym uda się zaliczyć kilka podjazdów w mocniejszym tempie. Korbę po ostatniej awarii udało się pokleić i liczyłem na to, że sprawa zostanie szybko rozwiązana. Miałem cały dzień do dyspozycji więc wyjechałem dopiero po 10. Po rozgrzewkowym przejeździe przez Bielsko gdzie tradycyjnie straciłem czas i nerwy ruszyłem na Magurkę. Wydawało mi się, że dobrze podjeżdżam ale sił brakło i łańcuch szybko wylądował na największej koronce kasety, utrzymując założoną moc doczłapałem do szczytu gdzie w momencie obleciało mnie stado much więc szybko ruszyłem w dół. Przy doświadczeniu zdobytym w MTB dużo łatwiej zjeżdżało się stromą i krętą szosą do Wilkowic. Przed drugim podjazdem miałem trochę czasu na regenerację, jakoś nie chciało mi się jechać na Żar czy jeszcze bardziej oddaloną Łysinę więc ruszyłem w kierunku Szczyrku gdzie zaliczyłem równie trudny ale nieco krótszy podjazd – Osiedle Podmagura od Biłej. Tak się złożyło, że generowałem dokładnie taką samą moc jak na Magurce ale w czasie 5 minut krótszym. Po tym podjeździe już czułem się ujechany więc kolejny podjazd na Trasie – Salmopol wjechałem już znacznie spokojniejszym tempem. Planowałem jeszcze jechać Zameczek i Równicę ale zmieniłem zdanie i po zjeździe do Wisły nawróciłem i zaliczyłem drugi raz Salmopol, tym razem ze sporą niespodzianką w postaci spadniętego łańcucha w trakcie jazdy. Musiałem się zatrzymać i już motywacja do dalszej jazdy spadła znacznie. Doczołgałem się do końca podjazdu i od razu ruszyłem w dół do Szczyrku gdzie musiałem odwiedzić sklep. Na postoju stwierdziłem, że korba znowu dostała luz i konieczna będzie wymiana ramion i być może osi na nową. Czasu miałem jeszcze sporo więc postanowiłem zaliczyć jeszcze Przegibek, tradycyjnie z dwóch stron. Jadąc do Bielska biłem się jeszcze z myślami czy jednak nie odpuścić ale pojechałem i nie żałuję bo całkiem nieźle się podjeżdżało chociaż tempo było spokojne. Mając w nogach ponad 100 kilometrów i 2500 metrów w pionie wróciłem do domu. Co prawda liczyłem na więcej ale plan minimum jaki założyłem przed jazdą został wykonany.

Trening 40

Poniedziałek, 9 maja 2022 Kategoria 100-200, Cube '22, Ćwiczenia, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: 101.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:32 km/h: 28.58
Pr. maks.: 68.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 179179 ( 91%) HRavg 141( 72%)
Kalorie: 2649kcal Podjazdy: 1600m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po weekendzie który był spokojny rowerowo ruszyłem na kolejny wymagający trening w terenie górskim. Zamiast klepać podjazdy na stałej i wysokiej mocy postawiłem na krótkie powtórzenia następujące bezpośrednio po sobie z połowę krótszym czasem odpoczynku. Jako odcinek treningowy wybrałem podjazdy pod Salmopol, raz od Szczyrku i dwa razy od Wisły. Nie chciało mi się robić rozgrzewki więc od podjazdów i powtórzeń podszedłem z marszu, mając już za sobą 50 minut jazdy. Pierwszy podjazd poszedł gładko, powtórzenia były trochę za mocne a wiatr w dużej mierze pomagał więc były to idealne warunki na atak na rekord czasowy ale zaplanowany trening da mi więcej korzyści w przyszłości więc bez zastanowienia realizowałem założenia treningowe. Pierwszy zjazd do Wisły zupełnie odpuściłem, czas odpoczynku między seriami powtórzeń był chyba zbyt krótki bo drugi podjazd już męczyłem strasznie, do tego stopnia, że po głowie chodziły myśli o rezygnacji z trzeciego. Wymęczyłem go jednak i postanowiłem sprawdzić się na zjeździe. Popełniłem kilka błędów, najpierw odpuściłem początek, później źle wszedłem z zakręt i cudem uniknąłem czołówki z samochodem a w końcówce wytraciłem zbyt dużo prędkości na jednym z łuków. Mimo to poprawiłem najlepszy czas o 7 sekund, niby nie dużo ale robienia takich różnic regularnie pozwoli znacznie poprawić czas na tym zjeździe. Praca nad techniką wciąż trwa i umiejętności nabyte w terenie jestem w stanie w jakimś stopniu wykorzystać na szosie. Po zjeździe do Wisły pojechałem na rynek na dobrą kawę a następnie w niezłym tempie wróciłem do domu. Pokręciłem jeszcze nieco po okolicy i na liczniku pojawiło się 100 kilometrów. Nogi były nieźle ubite po tym treningu więc liczyłem się z tym, że regeneracja potrwa dłużej niż zwykle.

Majówka Camp 4

Wtorek, 3 maja 2022 Kategoria 100-200, Cube '22, Góry, Majówka Camp 2022, Samotnie, Szosa
Km: 111.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:46 km/h: 23.29
Pr. maks.: 71.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: 183183 ( 93%) HRavg 142( 72%)
Kalorie: 3371kcal Podjazdy: 3100m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni dzień majówkowego obozu treningowego wykorzystałem na prawdziwy górski trening. Z domu wyjeżdżałem dosłownie trzy razy, pierwszy raz bez telefonu i dokumentów, drugi kiedy po kilkudziesięciu metrach zawróciłem gdy nastąpiło oberwanie chmury i trzeci gdy w końcu udało się wyjechać na trening. Planowałem zaliczyć wszystkie podjazdy w Ustroniu, w tym 4 razy Równicę różnymi wariantami początkowego odcinka ale gdy wyjechałem już 2 godziny później niż chciałem to zmieniłem zdanie i kręciłem się w okolicy Bielska by w razie deszczu szybko wrócić do domu. Na początek pojechałem pierwszy raz w tym roku na Magurkę, podjazd ten zawsze daje mi w dupę i tym razem było tak samo. W momencie dojazdu do Wilkowic na Magurkę skręcił zawodnik JBG2, nie zastanawiałem się długo i ruszyłem za nim, pilnowałem jego koła bardzo długo, nie wiedząc co się wokół dzieje, noga kręciła nieźle ale organizm był zupełnie nieprzygotowany do takiego wysiłku. Moja walka na tym podjeździe była bardzo spontaniczna i chaotyczna, nie miałem odniesienia co do czasu, wysiłku z jakim jadę, Waty wydawały mi się słabe, tętno było dosyć niskie jak na ten podjazd a kadencja umiarkowana. Gdy straciłem kontakt z kolarzem JBG2 włączyłem funkcję Lic=ve Segments of Strava i zorientowałem się, że do szczytu mam ledwie 500 metrów a czas lepszy o 50 sekund w odniesieniu do mojego najlepszego czasu. To jest dla mnie kosmos w jakim tempie pokonałem najtrudniejszy fragment podjazdu, końcówkę pojechałem już na maksa, tętno nie chciało wskoczyć na 180 bpm mimo maksymalnego już wysiłku, ostatecznie wjechałem 50 sekund szybciej niż dotychczasowy najlepszy czas. Po podjeździe niezbyt długo dochodziłem do siebie i zanim zdążyłem się wychłodzić rozpocząłem zjazd w dół. Ten nie był tak tragiczny jak zazwyczaj ale było w nim dużo asekuracji. Po zjeździe podjąłem decyzję o tym, że jadę drugi raz pod górę. Generowanie podobnej mocy jak za pierwszym razem okazało się niemożliwe więc jechałem wolniej ale na wyższym tętnie. Po drodze kilka razy musiałem zwracać uwagę pieszym na to, że idą całą szerokością drogi. W drugiej połowie podjazdu miałem lekki kryzys ale szybko minął i w niezłym tempie dojechałem do końca podjazdu. Wjazd zajął mi ponad 2 minuty więcej z 10 % niższą mocą ale i tak jestem zadowolony bo nigdy nie odważyłem się zaliczyć dwa razy Magurki tego samego dnia a tym bardziej pod rząd. Na zjeździe też było lepiej niż za pierwszym razem ale nie potrafię dobrze zjechać z tej góry, chyba będę musiał próbować na MTB lub dopiero wtedy jak będę miał rower z hamulcami tarczowymi. Po Magurce myślałem nad tym aby dwukrotnie wjechać na Górę Żar ale z kilku powodów zrezygnowałem i pojechałem w kierunku Przegibka by zaliczyć go więcej niż kilka razy. Na dojeździe do Bielska przestał mi działać prawy czujnik mocy i miernik podawał wysokie jak na warunki i tempo wartości mocy. Na podjeździe pod Przegibek pokazał 320 Wat a odczucia i inne czynniki wskazywały na to, że jechałem co najwyżej na FTP czyli w okolicy 305 Wat. Na przełęczy nie było się jak zatrzymać więc ruszyłem w dół, po trzech nieudanych próbach zawrócenia na kolejny Przegibek zrezygnowałem i zjechałem prawie do skrzyżowania. Tam szybka kalibracja miernika mocy i ogień na Nowy Świat. Do najlepszego czasu brakło kilka sekund ale podjeżdżało się całkiem fajnie, biorąc pod uwagę oczywiście fakt, jak nie lubię takich ścian gdzie nie da się jechać inaczej niż przepychając korby. Z góry fajny widok na jeziora i otaczające je góry, ze względu na to, że bateria w telefonie była już na wyczerpaniu nie zrobiłem żadnego zdjęcia. Zjazd ze ściany jak zwykle był katorgą i walką o to by nie przegrzać obręczy i zarazem bezpiecznie zjechać. Po zjeździe złapał mnie już kryzys, trzy mocne podjazdy pokonane z niską kadencją to za dużo jak na jeden raz dla mojego organizmu. Mimo kryzysu do oporu jeździłem na Przegibek na przemian z jednej i drugiej strony. Po 5 wjazdach stwierdziłem, ze wystarczy i ruszyłem do domu. Bardzo mi brakowało takich treningów, mocnych podjazdów i ponad 300 TSS w ciągu 5 godzin na rowerze. Lepszego zakończenia majówki nie mogłem oczekiwać, osiągnąłem to co chciałem czyli zgruzowałem nogi które potrzebują teraz kilku dni na regenerację.

Trening 34

Czwartek, 21 kwietnia 2022 Kategoria 100-200, Cube '22, Samotnie, Szosa, Tlen, Trening 2022
Km: 105.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:54 km/h: 26.92
Pr. maks.: 71.00 Temperatura: 12.0°C HRmax: 163163 ( 83%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 2580kcal Podjazdy: 1680m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Udało się szybciej skończyć pracę i miałem więcej czasu na rower wiec postanowiłem przejechać po raz pierwszy w tym roku Pętlę Beskidzką. . Innych opcji miałem do wyboru kilka ale PB jakoś najbardziej mnie przekonywała. Już początek jazdy nie wyglądał dobrze, noga dosyć słaba i bez mocy ale liczyłem na to, że się rozkręci. Udało się za to poprawić jeden z rekordów jakim była najdłuższa przeprawa przez Bielsko, nie pamiętam kiedy dojazd do Bystrej zajął mi prawie 40 minut. To dopiero w tym miejscu mogłem zacząć trening, do Szczyrku jechałem najkrótszą drogą z wiatrem w plecy wiec udało się zyskać nieco czasu, przejazd przez Szczyrk też bardzo sprawny i niezły podjazd na Salmopol. Po raz kolejny byłem zdziwiony tym, że nawet jak nie idzie to na podjazdach jest dużo lepiej. Na Białym Krzyżu nawet się nie zatrzymywałem i po słabym początku zaliczyłem niezły zjazd w dół. Nie pamiętam kiedy tak dobrze technicznie było chociaż nie rozwijałem zawrotnych prędkości. Po zjeździe do Malinki od razu ruszyłem na Stecówkę, ten podjazd już tak dobrze mi się nie jechało. W końcówce miałem nawet lekki kryzys i w głowie pojawiła się myśl aby wrócić przez Ustroń ale nie poddałem się łatwo i ruszyłem do Istebnej. Tam niestety nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa i tak było już do końca. Koczy Zamek dał mi niemiłosiernie w dupę ale jazda ze śniegiem na poboczu miała jakiś swój urok, bałem się puścić klamki na zjeździe i słusznie bo najpierw pojawiły się psy, następnie samochody i asekuracyjnie jadąc byłem bezpieczny. Od Kamesznicy jechałem już tylko po to aby dojechać do domu, gdy brakło wody zatrzymałem się w sklepie. Po postoju było odrobinę lepiej ale męczyłem się w dalszym ciągu, do tego stopnia, że nie poznałem dwóch znajomych mi osób a o tym, że ich wyprzedzałem dowiedziałem się później ze Stravy. Mimo słabej dyspozycji wróciłem najtrudniejszą trasą z zaliczeniem hopek w okolicy Lipowej. Miałem już mało czasu więc nieco skróciłem sobie drogę w końcówce. Mimo walki z własnymi słabościami mogę być zadowolony z jazdy bo tempo jakim jechałem było całkiem niezłe i znowu pokonałem Pętlę w czasie poniżej 4 godzin plus postoje których nie brakowało. Formy i mocy nadal brakuje ale wciąż jest nadzieja, że niemoc zostanie przełamana.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 8666 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 10946 km
Evo 2 8421 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum