Wyjazd w sumie spontaniczny. Uświadomiłem sobie, że jeszcze nie testowałem nowych kół i postanowiłem to nadrobić. Trochę czasu zajęło mi zamontowanie kasety, łańcucha i okładzin hamulcowych. Zdecydowałem się na kasetę 11-32 i łańcuch na którym jeździłem całą jesień a nie jest jeszcze wyciągnięty nawet do 0,75. Po wyjeździe z domu czułem, że jedzie się lekko i przyjemnie ale było tak tylko do momentu wjazdu na główną drogę gdzie pojawiły się nieprzyjemne podmuchy wiatru w twarz. Pierwsze wrażenia z jazdy na kołach FFWD F3R oraz szytkach Continental Competition były bardzo pozytywne, koła niosły bardzo dobrze i nieźle radziły sobie na wietrze. Po dojeździe do pagórków kolejny test, tym razem w warunkach interwałowych, pod górę dawały sobie nieźle radę a na zjeździe łatwiej było uzyskać prędkość i ją utrzymać. Przyjemnie się jechało do Skoczowa a nawet dalej. Później zaszła potrzeba aby się zatrzymać, zrobiłem przy okazji zdjęcie kół w rowerze które całkiem nieźle się komponują z ramą i resztą komponentów. Po postoju ciężko się było rozkręcić a dodatkowo musiałem uważać na sporą ilość dziur w drogach. Prawdziwym miodem był zjazd z Zamarsk do Hażlach, mimo bocznego a nawet przeciwnego wiatru nie musiałem mocno kręcić aby utrzymać wysoką prędkość. Dłużej cieszyć się przyjemnością z nowych kół nie mogłem bo zacząłem marznąć, mimo ciepłego ubioru przy spadku temperatury zaczynałem odczuwać duży termiczny dyskomfort. Według pierwotnych prognoz do Bielska miałem jechać przy pomocy zachodniego wiatru, o ile podmuchy nie były w ogóle odczuwalne w Dębowcu czy na podjazdach w Simoradzu tak po zjeździe do zakorkowanego Skoczowa przekonałem się, że łatwo wrócić do domu nie będzie. Zimny wiatr odbierał resztki przyjemności z jazdy a w połączeniu z niską temperaturą powodował, że nie miałem za bardzo czym jechać. W połowie drogi jeszcze zapadł zmrok więc włączyłem oświetlenie. Jakoś doczłapałem do domu. Koła zdały pierwszy test a mój organizm po raz kolejny przegrał z warunkami. Mocne nogi to nie wszystko, muszę walczyć o poprawę dyspozycji w niskich temperaturach bo nie zawsze na trasie będzie przynajmniej 15 stopni a męczarnia w trudnych warunkach odbiera mi całą radość z jazdy na rowerze.
Dzisiaj dzień wolnego na uczelni. Plan był ambitny, niestety musiałem go zweryfikować i wyjechałem dopiero o 14:00. Ruch na drogach spory i trzeba bardzo uważać. W Jasienicy cudem uniknąłem zderzenia z samochodem. Do Skoczowa dojechałem spokojnie a potem trochę podkręciłem tempo i dojechałem do Wisły. Postanowiłem że wjadę na Kubalonkę i zawrócę i tak też zrobiłem. Dawno nie byłem w górach i bardzo mi tego brakowało. Czas wjazdu średni. Na górze trochę zakorkowane, remont drogi do Istebnej idzie pełną parą. Z Kubalonki zjechałem szybko do Wisły, w Ustroniu chwilę stanąłem i potem bez przeszkód dojechałem do Bielska. Pod koniec trochę padało, ale byłem suchy. Sezon powoli dobiega końca, trzeba jeszcze wykorzystać dobra pogodę i pojeździć.