Wpisy archiwalne w kategorii
Trenażer
Dystans całkowity: | 17.00 km (w terenie 5.00 km; 29.41%) |
Czas w ruchu: | 727:13 |
Średnia prędkość: | 16.72 km/h |
Maksymalna prędkość: | 157.00 km/h |
Suma podjazdów: | 937 m |
Maks. tętno maksymalne: | 204 (104 %) |
Maks. tętno średnie: | 175 (89 %) |
Suma kalorii: | 439315 kcal |
Liczba aktywności: | 496 |
Średnio na aktywność: | 17.00 km i 1h 27m |
Więcej statystyk |
Trenażer 54
Czwartek, 9 kwietnia 2020 Kategoria Trenażer, Kwarantanna
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:12 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 173173 ( 88%) | HRavg | 143( 73%) |
Kalorie: | 1744kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj znowu musiałem wyjść z domu. To był przymus ponieważ już jutro nie miałbym czego do garnka włożyć, niektórym się to nie podobało, zwłaszcza to, że pod sklepem pojawiłem się zamaskowany i ubrany jakby na dworze było 10 stopni mniej. Niewiele potrzeba aby zostać przewianym i zachorować, zachowuje jak najwięcej środków bezpieczeństwa. Mało brakowało abym włączył się w ostrą dyskusje z jakimś dziadkiem który pilnie potrzebował zrobić zakupy i nie liczył się z tym, że jest kolejka. Pomijam fakt, że godzinę wcześniej miał prawo zrobić zakupy a ja nie. Wszedłem do sklepu, kupiłem co trzeba i już mnie nie było. Byłem jedyny przy kasie a osoby które weszły przede mną wciąż były na sklepie. Wracając trafiłem na korek i patrol policyjny ale bezpiecznie przejechałem. Gdyby nie to, że bez jedzenia nie da się długo przeżyć to najchętniej zostałbym w domu bo nawet na zakupach i w drodze do sklepu nie czuje się bezpieczny Niektórzy może uważają mnie za wariata i kogoś kto ma nie po kolei w głowie ale zobaczymy za kilka tygodni czyje podejście było lepsze, moje czy osób które nie liczą się z żadnymi ograniczeniami i zamiast martwić się o swój i swoich bliskich byt i bezpieczeństwo myślą o przyjemnościach bez których da się przeżyć zwłaszcza w tak trudnym dla wszystkich czasie.
Po powrocie ze sklepu powoli przygotowywałem się do treningu na który zarezerwowałem 150 minut. Później miałem jeszcze sporo rzeczy do zrobienia wiec szybko się zebrałem i przed 13:30 już siedziałem na rowerze wpiętym w trenażer. Nogi znowu były podmęczone i ciężko się kręciło. Na rozgrzewkę poświeciłem więcej czasu. Zwykle przed startem sezonu wyścigowego robię kilka treningów z mocnymi akcentami. Jeden z takich treningów nastąpił dzisiaj. W tym celu wybrałem trasę zeszłorocznego wyścigu Tatra Road Race na dystansie Hard czyli z pominięciem jednego z najlepszych podjazdów w tamtym rejonie czyli Pitoniówki. Nie jechałem całej trasy na maksa i dlatego rozgrzewkę zrobiłem już na trasie. Po pierwszym podjeździe miałem ponad 5 minut starty do wirtualnego przeciwnika jadącego około 70 miejsca OPEN. Na zjeździe nie odpuściłem całkowicie ale aby nie powiększać start to musiałem jechać bardzo mocno. Pierwszy zryw nastąpił na drugim podjeździe na trasie w Ostryszu. Nie pamiętałem dokładnie jak wygląda ten podjazd i jak jest długi i tempo jakie rozwinąłem mogło być mocniejsze. Po około 2 minutach podjazd się skończył i wykorzystałem to na złapanie oddechu przed kolejnym krótkim podjazdem – Zoki. Byłem pewny, że podjazd jest dłuższy niż poprzedni, późno się zebrałem i trzymając słabszą moc pokonałem podjazd w podobnym czasie a samej mocnej jazdy było około 2 minuty. Przed kolejnym podjazdem czekał mnie dosyć długi zjazd na którym nie forsowałem tempa. Podjazd też odpuściłem, tempo rosło stopniowo ale ostatecznie nie doszedłem nawet do progu FTP. Solidnie przepaliłem nogę na Bachledówce, noga zapiekła i o to mi chodziło. Później znów jechałem lżej, poniżej progu FTP na kolejnym podjeździe. Druga, naszpikowana podjazdami część trasy dała mi w kość, zupełnie inaczej podjeżdża się wirtualnie niż w rzeczywistości, podjazdy mnie bolą. Na kolejnym podjeździe dojechałem do wirtualnego przeciwnika do którego traciłem cały czas kilka minut. Na wypłaszczeniu i zjeździe znowu straciłem, zjazdy i wypłaszczenia w luźnym tempie nie służą szybkiemu pokonaniu trasy. Kolejny mocny akcent nastąpił na kolejnym podjeździe. Bałem się odcięcia wiec nie jechałem na maksa. Do mety pozostał już tylko jeden podjazd przed którym nastąpił bardzo krótki zjazd na którym nie dało się odpocząć. Maksymalnie przedłużyłem czas luźnej jazdy i ostatnie 4 kilometry pojechałem znowu mocno, w okolicy progu. Czułem jeszcze zapas mocy wiec na końcu podjazdu próbowałem zafiniszować, trenażer i przełożenie roweru nie pozwoliły na zbyt wiele i taki finisz jest po prostu słaby. Zjazd i odcinek dojazdowy do mety odpuściłem. Z prawie 2 minutowej przewagi nad wirtualnym przeciwnikiem zrobiły się ponad 2 minuty straty na mecie. Taka jazda dałaby około 80 miejsce OPEN na wyścigu, sporo traciłem na zjazdach, wypłaszczeniach, początku czy końcówce, na podjazdach zyskiwałem całkiem sporo ale nie tyle aby zniwelować straty na zjeździe. Potrzebowałem takiego przepalenia nogi, do formy jeszcze brakuje ale jest nieźle. Po treningu nogi były jeszcze bardziej zmęczone i dzień przerwy od roweru dobrze mi zrobi przed ostatnim treningiem w cyklu.
Po powrocie ze sklepu powoli przygotowywałem się do treningu na który zarezerwowałem 150 minut. Później miałem jeszcze sporo rzeczy do zrobienia wiec szybko się zebrałem i przed 13:30 już siedziałem na rowerze wpiętym w trenażer. Nogi znowu były podmęczone i ciężko się kręciło. Na rozgrzewkę poświeciłem więcej czasu. Zwykle przed startem sezonu wyścigowego robię kilka treningów z mocnymi akcentami. Jeden z takich treningów nastąpił dzisiaj. W tym celu wybrałem trasę zeszłorocznego wyścigu Tatra Road Race na dystansie Hard czyli z pominięciem jednego z najlepszych podjazdów w tamtym rejonie czyli Pitoniówki. Nie jechałem całej trasy na maksa i dlatego rozgrzewkę zrobiłem już na trasie. Po pierwszym podjeździe miałem ponad 5 minut starty do wirtualnego przeciwnika jadącego około 70 miejsca OPEN. Na zjeździe nie odpuściłem całkowicie ale aby nie powiększać start to musiałem jechać bardzo mocno. Pierwszy zryw nastąpił na drugim podjeździe na trasie w Ostryszu. Nie pamiętałem dokładnie jak wygląda ten podjazd i jak jest długi i tempo jakie rozwinąłem mogło być mocniejsze. Po około 2 minutach podjazd się skończył i wykorzystałem to na złapanie oddechu przed kolejnym krótkim podjazdem – Zoki. Byłem pewny, że podjazd jest dłuższy niż poprzedni, późno się zebrałem i trzymając słabszą moc pokonałem podjazd w podobnym czasie a samej mocnej jazdy było około 2 minuty. Przed kolejnym podjazdem czekał mnie dosyć długi zjazd na którym nie forsowałem tempa. Podjazd też odpuściłem, tempo rosło stopniowo ale ostatecznie nie doszedłem nawet do progu FTP. Solidnie przepaliłem nogę na Bachledówce, noga zapiekła i o to mi chodziło. Później znów jechałem lżej, poniżej progu FTP na kolejnym podjeździe. Druga, naszpikowana podjazdami część trasy dała mi w kość, zupełnie inaczej podjeżdża się wirtualnie niż w rzeczywistości, podjazdy mnie bolą. Na kolejnym podjeździe dojechałem do wirtualnego przeciwnika do którego traciłem cały czas kilka minut. Na wypłaszczeniu i zjeździe znowu straciłem, zjazdy i wypłaszczenia w luźnym tempie nie służą szybkiemu pokonaniu trasy. Kolejny mocny akcent nastąpił na kolejnym podjeździe. Bałem się odcięcia wiec nie jechałem na maksa. Do mety pozostał już tylko jeden podjazd przed którym nastąpił bardzo krótki zjazd na którym nie dało się odpocząć. Maksymalnie przedłużyłem czas luźnej jazdy i ostatnie 4 kilometry pojechałem znowu mocno, w okolicy progu. Czułem jeszcze zapas mocy wiec na końcu podjazdu próbowałem zafiniszować, trenażer i przełożenie roweru nie pozwoliły na zbyt wiele i taki finisz jest po prostu słaby. Zjazd i odcinek dojazdowy do mety odpuściłem. Z prawie 2 minutowej przewagi nad wirtualnym przeciwnikiem zrobiły się ponad 2 minuty straty na mecie. Taka jazda dałaby około 80 miejsce OPEN na wyścigu, sporo traciłem na zjazdach, wypłaszczeniach, początku czy końcówce, na podjazdach zyskiwałem całkiem sporo ale nie tyle aby zniwelować straty na zjeździe. Potrzebowałem takiego przepalenia nogi, do formy jeszcze brakuje ale jest nieźle. Po treningu nogi były jeszcze bardziej zmęczone i dzień przerwy od roweru dobrze mi zrobi przed ostatnim treningiem w cyklu.
Trenażer 53
Środa, 8 kwietnia 2020 Kategoria Trenażer, Kwarantanna
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:57 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 140140 ( 71%) | HRavg | 128( 65%) |
Kalorie: | 1467kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo wymagający dzień w którym nie byłem w stanie znaleźć czasu na trening. Od rana „gorący” telefon i sporo rzeczy do zrobienia a wieczorem musiałem być cały czas dostępny Online. Odpowiednią ilość czasu znalazłem jedynie około 16. Nie planowałem żadnych mocnych akcentów tylko równą, spokojną jazdę na kolejnej ciekawej trasie. Przygotowałem wszystko, ustawiłem trenażer w tym samym miejscu co dzień wcześniej i ruszyłem. Na rozgrzewce noga stopniowo kręciła coraz lepiej. Zdecydowałem się na zwiększenie oporu przed upływem planowanych 15 minut. Gdy ruszyłem mocniej to znowu zostałem poddany dużej próbie i wyborem miedzy dwoma rzeczami. Nie zastanawiałem się i postawiłem na bezpieczeństwo swoje i innych kosztem treningu. Po 30 minutach wróciłem na trenażer. Ciężko się było rozkręcić i na dobrą sprawę potrzebowałem nowej rozgrzewki. Zorientowałem się, że aplikacja nie włączyła AutoPauzy i naliczyła prawie 15 kilometrów których nie przejechałem. Nie wiem co się stało ale nie miało to dla mnie znaczenia. Bez żadnych przeszkód dotarłem do końca trasy i myślałem, że uda się bez włączania nowej aktywności jechać jeszcze raz ale na tej trasie taka opcja nie istnieje i włączyłem drugi raz. Miałem jeden pełny ślad w liczniku i dlatego nie zmartwiło mnie to. Po kilku minutach dawno nie ładowany licznik rozładował się i już nie miałem pełnego śladu z treningu. Po 90 minutach równej jazdy po przerwie zluzowałem opór i zaledwie kilka minut kręciłem luźno, na więcej nie pozwolił mi już czas. Idealny trening przed czwartkowym z akcentami jazdy wyścigowej na trasie słynnego wyścigu. Na razie nie mam głowy ani motywacji do ścigania na dłuższych odcinkach.
Trenażer 52
Wtorek, 7 kwietnia 2020 Kategoria Trenażer, Kwarantanna
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 174174 ( 89%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 1419kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj miałem do załatwienia jedną sprawę na mieście i w pewnym sensie byłem zmuszony do skorzystania z roweru. Wyjeżdżając bałem się jak cholera, na starym, sypiącym się rowerze, z błotnikami, oświetleniem i dzwonkiem w cywilnych ciuchach wyglądałem śmiesznie. Ten wyjazd utwierdził mnie w przekonaniu, że nie warto obecnie jeździć na rowerze bo przyjemność z tego żadna. Już po kilometrze napotkałem Straż Miejską i musiałem się tłumaczyć gdzie i po co jadę. Puścili mnie i kawałek dalej to samo pytanie od Policjanta. Chyba nigdy nie stresowałem się tak jadąc na rowerze. Stres był tym większy, że na jeden ważny dokument czekałem 20 minut. Wracając minąłem dwa Patrole Policji którzy nie reagowali a kilometr przed domem drugie spotkanie ze Strażnikami Miejskimi, potwierdzenie wcześniejszej wersji i do domu. Tego wyjazdu w ogóle by nie było gdyby nie Telefon i zmiana terminu z 7.04 na 6.04. Rozumiem pytania służbistów bo to świadczy o tym, że dobrze wykonują swoją prace, mają ograniczyć przemieszczanie się osób na terenie miasta i to robią. Gdybym nie miał przekonywującego argumentu lub nie mógł go potwierdzić to przy pierwszym spotkaniu bym zawrócił do domu. Nie opłaca się jeździć, spokój sumienia mogę uzyskać w innych sposób a kłopoty ewentualne z prawem dla mnie mają większe znaczenie niż dla innego, przeciętnego człowieka.
Dzisiejszy dzień to był kolejny test, tym razem dla całego organizmu a nie tylko głowy. Do treningu przystępowałem na zmęczeniu, inaczej niż w ciągu ostatniego tygodnia. Rozpisane obciążenie było ekstremalne, nawet dla wypoczętego organizmu. Wiedziałem, że będzie ciężko i byłem gotowy na tak duży wysiłek. Przed samym treningiem walczyłem z przednią przerzutką, musiałem wymienić linkę bo stara zakleszczyła się w klamkomanetce i nie szło jej ruszyć. Kilkanaście minut opóźnienia przez to miałem ale miałem dużo czasu i dlatego nie przejmowałem się tym faktem. Po raz kolejny wystawiłem trenażer przed garaż i dzięki temu nie potrzebowałem dodatkowego chłodzenia. Mimo zmęczenia noga jakoś kręciła na rozgrzewce. Po przepaleniu było odrobinę lepiej ale czułem zmęczenie które mogło mieć znaczenie szczególnie w końcówce treningu. Niestety przerzutka nie działała jak powinna i na rozgrzewce korzystałem z małej tarczy, przy ćwiczeniach z dużej, w spokojniejszych momentach również zrzucałem na małą. Przed pierwszym powtórzeniem spadły mi okulary które miałem założyć w momencie gdy pojawi się słońce. Zdecydowałem się sięgnąć po nie na moment przestając kręcić. Obciążenie jakie założyłem wymagało również zwiększenia oporu trenażera, przełożenie 52x11 i 3 poziom oporu na trenażerze pozwoliły na utrzymywanie kadencji około 55 przy mocy oscylującej obok 350 Wat. Wytrzymanie tego przez 3 minuty było bardzo dużym wysiłkiem nie tylko dla zmęczonych nóg ale i głowy. Po 3 powtórzeniach miałem już dość i biłem się z myślami czy nie darować sobie kolejnych. Zmusiłem się do ukończenia serii składającej się z 5 interwałów i był to ekstremalny wysiłek. Przed drugą serią musiałem pójść po drugą butelkę wody bo tej mogło braknąć. Szybko się uwinąłem i po około 10 minutach ruszyłem z drugą serią. Długość i ilość powtórzeń miała być uzależniona od dyspozycji, ta nie była najlepsza i stanęło na 5 interwałach o długości 2 minut na nieco większej mocy niż wcześniej. Lepiej szło mi na kadencji 57-60 niż 54-56 i dlatego regulowałem opór trenażera w trakcie powtórzeń i skakałem z kadencją. Ulgę poczułem gdy miałem za sobą 5 powtórzenie. Ubite nogi wolno się regenerowały, do końca trasy było jeszcze daleko i zdecydowałem się na 10 minutową wstawkę w 2 strefie. Dopiero 5 minut przed końcem jazdy czułem jak nogi zaczynają puszczać ale do pełnej regeneracji to nie wystarczyło.
Nienawidzę tego typu treningów, niska kadencja nie należy do moich ulubionych, maksymalny wysiłek i trenażer jako dodatek spowodowały, ze był to jeden z najcięższych treningów jakie miałem okazje zrobić. Najważniejsze, że zawsze widzę efekty tych treningów i tylko dlatego się na nie decyduje.
Dzisiejszy dzień to był kolejny test, tym razem dla całego organizmu a nie tylko głowy. Do treningu przystępowałem na zmęczeniu, inaczej niż w ciągu ostatniego tygodnia. Rozpisane obciążenie było ekstremalne, nawet dla wypoczętego organizmu. Wiedziałem, że będzie ciężko i byłem gotowy na tak duży wysiłek. Przed samym treningiem walczyłem z przednią przerzutką, musiałem wymienić linkę bo stara zakleszczyła się w klamkomanetce i nie szło jej ruszyć. Kilkanaście minut opóźnienia przez to miałem ale miałem dużo czasu i dlatego nie przejmowałem się tym faktem. Po raz kolejny wystawiłem trenażer przed garaż i dzięki temu nie potrzebowałem dodatkowego chłodzenia. Mimo zmęczenia noga jakoś kręciła na rozgrzewce. Po przepaleniu było odrobinę lepiej ale czułem zmęczenie które mogło mieć znaczenie szczególnie w końcówce treningu. Niestety przerzutka nie działała jak powinna i na rozgrzewce korzystałem z małej tarczy, przy ćwiczeniach z dużej, w spokojniejszych momentach również zrzucałem na małą. Przed pierwszym powtórzeniem spadły mi okulary które miałem założyć w momencie gdy pojawi się słońce. Zdecydowałem się sięgnąć po nie na moment przestając kręcić. Obciążenie jakie założyłem wymagało również zwiększenia oporu trenażera, przełożenie 52x11 i 3 poziom oporu na trenażerze pozwoliły na utrzymywanie kadencji około 55 przy mocy oscylującej obok 350 Wat. Wytrzymanie tego przez 3 minuty było bardzo dużym wysiłkiem nie tylko dla zmęczonych nóg ale i głowy. Po 3 powtórzeniach miałem już dość i biłem się z myślami czy nie darować sobie kolejnych. Zmusiłem się do ukończenia serii składającej się z 5 interwałów i był to ekstremalny wysiłek. Przed drugą serią musiałem pójść po drugą butelkę wody bo tej mogło braknąć. Szybko się uwinąłem i po około 10 minutach ruszyłem z drugą serią. Długość i ilość powtórzeń miała być uzależniona od dyspozycji, ta nie była najlepsza i stanęło na 5 interwałach o długości 2 minut na nieco większej mocy niż wcześniej. Lepiej szło mi na kadencji 57-60 niż 54-56 i dlatego regulowałem opór trenażera w trakcie powtórzeń i skakałem z kadencją. Ulgę poczułem gdy miałem za sobą 5 powtórzenie. Ubite nogi wolno się regenerowały, do końca trasy było jeszcze daleko i zdecydowałem się na 10 minutową wstawkę w 2 strefie. Dopiero 5 minut przed końcem jazdy czułem jak nogi zaczynają puszczać ale do pełnej regeneracji to nie wystarczyło.
Nienawidzę tego typu treningów, niska kadencja nie należy do moich ulubionych, maksymalny wysiłek i trenażer jako dodatek spowodowały, ze był to jeden z najcięższych treningów jakie miałem okazje zrobić. Najważniejsze, że zawsze widzę efekty tych treningów i tylko dlatego się na nie decyduje.
Trenażer 51
Niedziela, 5 kwietnia 2020 Kategoria Trenażer, Kwarantanna
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:10 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 150150 ( 76%) | HRavg | 128( 65%) |
Kalorie: | 2191kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dosyć spokojny trening. Pogodziłem się już z faktem, że w najbliższym czasie będę zdany na treningi trenażerowe i dzięki temu dużo lżej się kręciło. Dobra pogoda skłoniła mnie do wyjścia w plener i to był kolejny dobry wybór. Mając doświadczenie z kilku poprzednich dni przygotowałem dużo jedzenia i picia na wypadek jakby energii brakowało. Jedyny błąd to postawienie trenażera przed drzwiami do garażu gdzie było strasznie nierówno. Przygotowałem dodatkowe atrakcje jakby dopadła mnie monotonia ale nie musiałem z nich korzystać.
Wybrałem bardzo ciekawą ale i wymagającą trasę ale nie umiałem jej włączyć. Pomogło zrestartowanie telefonu i coś przestawiło się w ustawieniach, że prędkości nie były naturalne ale nie przejmowałem się tym. Po kilku minutach jazda była bardzo niekomfortowa, trenażer pod wpływem drgań zmienił położenie i nie był stabilny. Podjąłem szybką decyzje o przeniesieniu go w inne miejsce, przez to pojawiła się pierwsza, nieplanowana przerwa. Po przerwie zorientowałem się, ze nie włączyłem licznika którego używam jako zabezpieczenie gdyby trening z aplikacji się nie zapisał. W innym miejscu kręciło się lepiej, w słońcu było ciepło a podmuchy wiatru pozwoliły poczuć się jak na szosie. Po przedłużonej rozgrzewce noga kręciła już bardzo dobrze i wskoczyłem do 2 strefy mocy. Równa jazda mogła by być nudna wiec zaplanowałem zmienne tempo, po jeździe w 2 strefie wskakiwałem do 3 strefy i tak kilka razy. Czas bardzo szybko leciał, jedzenia nie ubywało tak szybko a i piłem mniej niż w poprzednich dniach. Niestety nie pomogło to i musiałem zrobić przerwę na wizytę w toalecie. Po postoju już w spokojniejszym tempie dokręciłem do końca trasy. Profil trasy sprawił, że trzymając równą moc w czasie kilku minut wykres prędkości wyglądał jak EKG. W rzeczywistości by tak nie było, ta trasa na interaktywnym trenażerze byłaby znacznie trudniejsza ale jest to tylko dodatek motywujący do realizacji założeń treningowych. Przez ponad 3 godziny jazdy nazbierało się 150 TSS i cały tydzień kończę z minimalną nadwyżką która służy jako zaliczka przed kolejnym tygodniem, ostatnim przed tygodniem regeneracyjnym.
Wybrałem bardzo ciekawą ale i wymagającą trasę ale nie umiałem jej włączyć. Pomogło zrestartowanie telefonu i coś przestawiło się w ustawieniach, że prędkości nie były naturalne ale nie przejmowałem się tym. Po kilku minutach jazda była bardzo niekomfortowa, trenażer pod wpływem drgań zmienił położenie i nie był stabilny. Podjąłem szybką decyzje o przeniesieniu go w inne miejsce, przez to pojawiła się pierwsza, nieplanowana przerwa. Po przerwie zorientowałem się, ze nie włączyłem licznika którego używam jako zabezpieczenie gdyby trening z aplikacji się nie zapisał. W innym miejscu kręciło się lepiej, w słońcu było ciepło a podmuchy wiatru pozwoliły poczuć się jak na szosie. Po przedłużonej rozgrzewce noga kręciła już bardzo dobrze i wskoczyłem do 2 strefy mocy. Równa jazda mogła by być nudna wiec zaplanowałem zmienne tempo, po jeździe w 2 strefie wskakiwałem do 3 strefy i tak kilka razy. Czas bardzo szybko leciał, jedzenia nie ubywało tak szybko a i piłem mniej niż w poprzednich dniach. Niestety nie pomogło to i musiałem zrobić przerwę na wizytę w toalecie. Po postoju już w spokojniejszym tempie dokręciłem do końca trasy. Profil trasy sprawił, że trzymając równą moc w czasie kilku minut wykres prędkości wyglądał jak EKG. W rzeczywistości by tak nie było, ta trasa na interaktywnym trenażerze byłaby znacznie trudniejsza ale jest to tylko dodatek motywujący do realizacji założeń treningowych. Przez ponad 3 godziny jazdy nazbierało się 150 TSS i cały tydzień kończę z minimalną nadwyżką która służy jako zaliczka przed kolejnym tygodniem, ostatnim przed tygodniem regeneracyjnym.
Trenażer 50
Sobota, 4 kwietnia 2020 Kategoria Kwarantanna, Trenażer
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 137137 ( 70%) | HRavg | 126( 64%) |
Kalorie: | 1409kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przed treningiem znowu problem z aplikacją Rouvy i ostatecznie wybrałem inną trasę z gorszym jakościowo filmem. Napięty grafik dnia uległ lekkiej modyfikacji i trening zacząłem z godzinnym opóźnieniem bez posiłku przed jazdą. Pogoda na zewnątrz bardzo dobra wiec zdecydowałem się na plenerowy trening. Wystawiłem trenażer przed garaż i ustawiłem go na nachylonym podjeździe co okazało się dużym błędem. Ubrałem się cieplej niż zwykle co nie było błędem ponieważ przez cały czas odczuwałem komfort termiczny i nawet ręcznik nie był potrzebny.
Całą trasę chciałem pokonać równym spokojnym tempem. Rozpocząłem od rozgrzewki na której noga szybko zaczęła fajnie kręcić. Na początku zorientowałem się, że licznik i ręcznik zostały w domu. Jedzenia i picia wziąłem na 2 godziny i liczyłem, że w tym czasie uda się przejechać całą trasę. Jazda na trenażerze na powietrzu jest zupełnie inna niż w garażu. Po kilkunastu minutach spokojnej jazdy na wysokiej kadencji zwiększyłem tempo. Mój trenażer jest już zużyty i z czasem moc przy tym samym obciążeniu i kadencji maleje i kilka razy zwiększałem opór trenażera. Po około 45 minutach jazdy w jednej pozycji zacząłem czuć cztery litery. Zwykle taki stan pojawiał się u mnie po niecałych 2 godzinach. Duży wpływ na to miało ustawienie trenażera na podjeździe. Co jakiś czas musiałem zmieniać położenie na siodełku a nawet wstawać z niego na kilka sekund. Poza tym nie miałem żadnych problemów i dosyć szybko czas leciał. Odrobinę za późno zmniejszyłem tempo i zaledwie 8 minut jechałem na luzie co nie pozwoliło się w pełni zregenerować. Wody brakło po 2 godzinach a jedzenia nic nie zostało. Po przejechaniu trasy jeszcze kilka minut kręciłem luźno bez pomiaru aktywności. Na jutro zaplanowałem ciekawą trasę w zmiennym tempie i kadencji. Jak się uda to znów pokręcę w plenerze.
Całą trasę chciałem pokonać równym spokojnym tempem. Rozpocząłem od rozgrzewki na której noga szybko zaczęła fajnie kręcić. Na początku zorientowałem się, że licznik i ręcznik zostały w domu. Jedzenia i picia wziąłem na 2 godziny i liczyłem, że w tym czasie uda się przejechać całą trasę. Jazda na trenażerze na powietrzu jest zupełnie inna niż w garażu. Po kilkunastu minutach spokojnej jazdy na wysokiej kadencji zwiększyłem tempo. Mój trenażer jest już zużyty i z czasem moc przy tym samym obciążeniu i kadencji maleje i kilka razy zwiększałem opór trenażera. Po około 45 minutach jazdy w jednej pozycji zacząłem czuć cztery litery. Zwykle taki stan pojawiał się u mnie po niecałych 2 godzinach. Duży wpływ na to miało ustawienie trenażera na podjeździe. Co jakiś czas musiałem zmieniać położenie na siodełku a nawet wstawać z niego na kilka sekund. Poza tym nie miałem żadnych problemów i dosyć szybko czas leciał. Odrobinę za późno zmniejszyłem tempo i zaledwie 8 minut jechałem na luzie co nie pozwoliło się w pełni zregenerować. Wody brakło po 2 godzinach a jedzenia nic nie zostało. Po przejechaniu trasy jeszcze kilka minut kręciłem luźno bez pomiaru aktywności. Na jutro zaplanowałem ciekawą trasę w zmiennym tempie i kadencji. Jak się uda to znów pokręcę w plenerze.
Trenażer 49
Piątek, 3 kwietnia 2020 Kategoria Kwarantanna, Trenażer
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:12 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 171171 ( 87%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 2299kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wybrana dzisiaj trasa była zdecydowanie najlepszą jaką przejechałem wirtualnie, czułem się jak w górach mimo tego, że nie ruszyłem się z miejsca. Treningi domowe również mogą być ciekawe i wymagające. W tym tygodniu tak sobie poukładałem plan zajęć, że dzisiaj znowu miałem więcej czasu na trening. Dzisiaj udało się włączyć film który nie chciał działać wczoraj. Zaplanowałem imitację treningu górskiego i w dużym stopniu dzisiejsza jazda przypominała jazdę po górach. Przed jazdą przygotowałem odpowiednią ilość jedzenia i picia i o 10 byłem gotowy do jazdy. Początek tradycyjnie spokojny ale szybko zaczął się pierwszy podjazd i po 15 minutach od startu ruszyłem mocniej. Pierwszy podjazd wjechałem średnim tempem, na zjeździe mogłem całkowicie odpuścić bo prędkość była generowana automatycznie, coś jak jazda w pozycji aerodynamicznej bez kręcenia na zjazdach. Drugi podjazd już nie był taki spokojny. Cały czas trzymałem moc oscylująco wokół progu FTP. Podjazd nie był długi ale stromy, nachylenie nie spadało poniżej 10 %. Po zjeździe nie mogłem wskoczyć na obroty, przed stromym fragmentem podjazdu był długi odcinek dojazdowy prowadzący lekko pod górę. Najkrótszy podjazd jednocześnie był najtrudniejszym, nachylenie w przeważającej części wynosiło ponad 20 %, tam też dałem z siebie najwięcej. Dalsza cześć trasy wyglądała podobnie, zjazd, łagodny odcinek dojazdowy do kolejnego podjazdu, raz w górę, raz w dół i kolejny podjazd. Wszystkie podjazdy wyglądały bardzo podobnie, przeważały fragment z nachyleniem ponad 10 % przedzielone wypłaszczeniami. Nie były długie i dlatego nie brakowało mocy pod nogą bo na każdym wypłaszczeniu czy zjeździe miedzy podjazdami odpuszczałem. Po dwóch godzinach jazdy miałem potrzebę skorzystania z toalety. Wykorzystałem w tym celu zjazd, zszedłem z roweru, załatwiłem co trzeba, przyniosłem jeszcze butelkę wody bo już brakowało i przed końcem zjazdu byłem spowrotem na rowerze. Ostatnia godzina dłużyła się, zmienne tempo, ciekawy film obrazujący trasę spowodowały, że nie przejmowałem się czasem i dopiero na ostatnie 15 minut ubrałem słuchawki i włączyłem audiobooka. Po ostatnim zjeździe zostało jeszcze kilka kilometrów drogi biegnącej lekko w górę. Przy całkowicie luźnym tempie dotarcie do końca trasy zajęło mi jeszcze 15 minut. Czuje się jak po zwyczajnym treningu w górach, ze zmiennym tempem na podjazdach. Było kilka rzeczy które mi nie pasowały, m.in. brak dopływu świeżego powietrza w końcówce jazdy, mimo otwartych drzwi garażu mocno gotowałem się już na ostatnim podjeździe i końcowym odcinku. Mimo wszystko dobry trening zaliczony, jadąc wcześniej ustaloną pętlę na szosie wyszłoby tyle samo przewyższenia tylko na 100 kilometrach i trochę więcej TSS których licznik pokazał 200. W weekend spokojniejsze jazdy również na trenażerze.
Trenażer 48
Czwartek, 2 kwietnia 2020 Kategoria Kwarantanna, Trenażer
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 169169 ( 86%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 1153kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy trening trenażerowy w tym miesiącu. Patrząc za okno chciało się bardzo wyjechać zwłaszcza, że miałem zaplanowaną trasę z podjazdami w Beskidzie Małym. Znalazłem co prawda bardzo podobną trasę w Rouvy ale od rana miałem problem z synchronizacją. Komputer nie widział czujników a telefon w ogóle nie chciał włączyć aplikacji. Walczyłem z tym prawie 2 godziny i spasowałem. Udało się uruchomić aplikacje na telefonie i ostatecznie wybrałem trasę której nie zdążyłem przejechać w zimie a film znajdował się już na karcie i mogłem go włączyć. Zdecydowałem się na trening który miałem robić dopiero w sobotę i to też lekko zmodyfikowany. Ostatnio powtórzenia w 5 strefie wchodzą mi bardzo dobrze i dlatego mimo dużej ilości zmarnowanego czasu byłem pewny, że trening konkretnie wejdzie w nogi. Już od startu same problemy z rowerem, lewa klamkomanetka odmówiła współpracy i musiałem się zatrzymać, docisnąć bardziej oponę do rolki i dzięki temu miałem większy wachlarz obciążenia na małej tarczy z przodu. Rozgrzewka nie wyszła jakbym chciał, trzymałem moc oscylującą w dolnej granicy strefy 5 a powtórzenia chciałem robić na mocy odpowiadającej połowie tej strefy. Po rozgrzewce ruszyłem mocniej z zamiarem 3 powtórzeń po 8 minut. Dobrałem takie przełożenie aby kadencja wynosiła przynajmniej 85. Po kilku minutach jazdy stwierdziłem, że zrobię 5 powtórzeń po 5 minut na stałej mocy. Po pierwszych 5 minutach czułem się nieźle, szybko się zregenerowałem, przy drugim powtórzeniu już wybrałem przełożenie na którym była niższa kadencja. Znowu bez problemów przetrwałem całe 5 minut. Czas odpoczynku dłużył mi się strasznie. Trzecie powtórzenie to znowu twardsze przełożenie ale i mniej komfortowa jazda, lepiej się czułem generując trochę wyższą moc na wyższej kadencji. Przy czwartym powtórzeniu zastanawiałem się ile jeszcze zostało do końca, trochę mi się dłużyło. Cały czas łatwo się regenerowałem i myślałem, że jadę już 2 godziny a za sobą miałem nieco ponad godzinę jazdy. Na ostatnie powtórzenie wybrałem już bardzo twarde przełożenie i trzymałem kadencje około 70. W tej sytuacji utrzymanie właściwej mocy to była bułka z masłem i dlatego szybko czas przeleciał. Na deser dołożyłem sobie jeszcze dwa sprinty przedzielone kilkoma minutami jazdy w 1 strefie. Brakowało niewątpliwie przełożenia, nie lubię sprintów na trenażerze i dlatego wyniki ponad 600 Wat w czasie 10 sekund muszę uznać za dobre chociaż wiem, że stać mnie na więcej ale nie w takich warunkach. Dokręciłem spokojnie do 90 minut. Mocna jednostka treningowa weszła fajnie w nogi, jak uda się ogarnąć temat aplikacji w telefonie to jutro jadę 3 godzinną trasę z kilkoma podjazdami w tempie którym chciałem jechać dzisiaj pętle przez Beskid Mały.
Trenażer 47
Środa, 25 marca 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 166166 ( 85%) | HRavg | 134( 68%) |
Kalorie: | 1168kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszych przygodach nie miałem wystarczającej ilości czasu na doprowadzenie sprzętu do użytku i z dwojga złego wybrałem trenażer. Szybciej było przełożyć pomiar mocy do drugiego roweru który przystosowałem do trenażera niż bawić się w zmiany koła lub na szybko sprawdzać łańcuch. Czasu na jazdę też nie miałem dużo i nawet lepiej, że nie pojechałem na szosę bo raczej nie byłbym w stanie zrealizować wszystkich założeń treningowych. Na początku miałem drobne problemy z łącznością z czujnikami ale szybko się z tym uporałem i mogłem przystąpić bez przeszkód do treningu.
Zacząłem z wysokiej kadencji i dosyć dobrze noga podawała to utrzymywałem cały czas wysoki rytm. Musiałem jakoś rozgrzać nogę wiec po kilku minutach jazdy na stałej mocy zwiększyłem obciążenie i tak 4 razy aż doszedłem do mocy progowej. Później chwila na dostarczenie węglowodanów i byłem gotowy do pracy w 5 strefie. Chciałem trzymać kadencje w okolicy 70 ale nie byłem w stanie, zupełnie odzwyczaiłem się od niskich kadencji i nie lubię takiego przepychania, łatwiej wtedy utrzymać moc ale gorzej utrzymać koncentrację. Przedział 75-80 okazał się łatwiejszy do utrzymania. Początek to tradycyjne szukanie przełożenia na którym najlepiej utrzymać właściwą moc, po kilkudziesięciu sekundach się udało i mogłem się skupić na trzymaniu stałego tempa. Czas szybko leciał i już było po pierwszym powtórzeniu. Nie musiałem nawet zbytnio odpoczywać i do drugiego przystępowałem równie świeży jak do pierwszego. Zastosowałem lżejsze przełożenie ale większy opór trenażera i łatwiej było trzymać niższą kadencję, pod koniec odcinka już doszedłem do wyższej kadencji ale 80 nie przekroczyłem. Równie szybko jak wcześniej zregenerowałem siły przed ostatnimi 8 minutami w 5 strefie. Czas już się dłużył, obciążenie też zastosowałem większe przez co moc jaką generowałem była nieco wyższa niż podczas 2 pierwszych powtórzeń. Nie planowałem już żadnych akcentów ale brakowało mi do 100 TSS i dołożyłem dwa 60 sekundowe sprinty na bardzo wysokiej kadencji i mocy w okolicy FTP. Tętno podczas tych powtórzeń rosło dużo szybciej i różnica miedzy najniższym a najwyższym była większa niż w podczas wcześniejszych 8 minutowych prób. Kadencja ma wpływ na tętno, im wyższa tym zmiany tętna są większe. Ostatnie kilka minut to stopniowa redukcja obciążenia. Trening na papierze wyszedł mocny ale nie odczułem go zbytnio i pewnie gdybym trenował na zewnątrz obciążenie byłoby znacznie bardziej odczuwalne.
Zacząłem z wysokiej kadencji i dosyć dobrze noga podawała to utrzymywałem cały czas wysoki rytm. Musiałem jakoś rozgrzać nogę wiec po kilku minutach jazdy na stałej mocy zwiększyłem obciążenie i tak 4 razy aż doszedłem do mocy progowej. Później chwila na dostarczenie węglowodanów i byłem gotowy do pracy w 5 strefie. Chciałem trzymać kadencje w okolicy 70 ale nie byłem w stanie, zupełnie odzwyczaiłem się od niskich kadencji i nie lubię takiego przepychania, łatwiej wtedy utrzymać moc ale gorzej utrzymać koncentrację. Przedział 75-80 okazał się łatwiejszy do utrzymania. Początek to tradycyjne szukanie przełożenia na którym najlepiej utrzymać właściwą moc, po kilkudziesięciu sekundach się udało i mogłem się skupić na trzymaniu stałego tempa. Czas szybko leciał i już było po pierwszym powtórzeniu. Nie musiałem nawet zbytnio odpoczywać i do drugiego przystępowałem równie świeży jak do pierwszego. Zastosowałem lżejsze przełożenie ale większy opór trenażera i łatwiej było trzymać niższą kadencję, pod koniec odcinka już doszedłem do wyższej kadencji ale 80 nie przekroczyłem. Równie szybko jak wcześniej zregenerowałem siły przed ostatnimi 8 minutami w 5 strefie. Czas już się dłużył, obciążenie też zastosowałem większe przez co moc jaką generowałem była nieco wyższa niż podczas 2 pierwszych powtórzeń. Nie planowałem już żadnych akcentów ale brakowało mi do 100 TSS i dołożyłem dwa 60 sekundowe sprinty na bardzo wysokiej kadencji i mocy w okolicy FTP. Tętno podczas tych powtórzeń rosło dużo szybciej i różnica miedzy najniższym a najwyższym była większa niż w podczas wcześniejszych 8 minutowych prób. Kadencja ma wpływ na tętno, im wyższa tym zmiany tętna są większe. Ostatnie kilka minut to stopniowa redukcja obciążenia. Trening na papierze wyszedł mocny ale nie odczułem go zbytnio i pewnie gdybym trenował na zewnątrz obciążenie byłoby znacznie bardziej odczuwalne.
Trenażer 46
Sobota, 29 lutego 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 171171 ( 87%) | HRavg | 145( 74%) |
Kalorie: | 1186kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo zmienna pogoda w ostatnich
dniach nie pozostawiła mi wyboru i zdecydowałem się na kolejny trening na
trenażerze. W planie powtórzenia na FTP i zmienna kadencja. Przed treningiem
przyjąłem odpowiednią dawkę węglowodanów a na sam trening nie brałem dużo
jedzenia i około 1 litra picia. W ramach rozgrzewki zrobiłem dwa 2 minutowe
interwały na wysokiej kadencji i mocy wynoszącej około 105 % FTP. Noga się rozkręciła
i ruszyłem z właściwym treningiem. Podczas pierwszego powtórzenia trzymałem kadencję
około 80. Następnie w czasie 6 minut trzymałem się w 2 strefie i kadencji około
95. Drugie powtórzenie na progu to już kadencja około 90. Czas przeznaczony na
odpoczynek szybko zleciał, nie zwracałem uwagi na kadencje ale również
utrzymywałem około 95. Trzecie powtórzenie to kadencja dochodząca do 100. Skróciłem
trochę czas jazdy w 1 strefie i szybciej zakończyłem trening. Powtórzenia
nieźle weszły w nogi, był to jeden z lepszych treningów w ostatnim czasie,
niezbyt długi ale dający ponad 100 TSS. Czas skupić się na regeneracji przed 5
godzinami tlenu jaki planuję w niedziele.
Trenażer 45
Czwartek, 27 lutego 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 145145 ( 74%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 1321kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Szereg różnych czynników spowodował, że nie udało się wyjechać na trening szosowy. Główny powód to brak czasu za dnia. Wyjazd w lutym, wieczorem przy mokrej drodze, niskiej temperaturze i słabym wietrze mającym wpływ na złą jakość powietrza nie jest niczym przyjemnym i podjąłem mądrą decyzję. Po ostatnich 3 godzinnym treningu planowane 2 godziny wydawały się być bułką z masłem i tak raczej było bo miałem na czym się skupiać a nie odliczać czas do końca treningu. Podczas treningu zwróciłem uwagę na ilość przyjmowanego jedzenia i picia, robiłem to regularnie w równych dawkach i dzięki temu cały czas miałem energie. Noga przez cały trening podawała, zmienna moc i kadencja nie sprawiały problemu. Doczepić się mogę tylko do tego, że nie uchyliłem drzwi garażu i po prawie 2 godzinach bez wystarczającej wentylacji brakowało świeżego powietrza. Solidny trening zaliczony i można skupić się na regeneracji przed weekendem.