Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Zima

Dystans całkowity:9193.87 km (w terenie 329.00 km; 3.58%)
Czas w ruchu:1318:32
Średnia prędkość:22.04 km/h
Maksymalna prędkość:122.00 km/h
Suma podjazdów:81210 m
Maks. tętno maksymalne:201 (102 %)
Maks. tętno średnie:175 (89 %)
Suma kalorii:603453 kcal
Liczba aktywności:914
Średnio na aktywność:51.36 km i 1h 26m
Więcej statystyk

Trening 12

Sobota, 22 lutego 2020 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: 100.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:37 km/h: 27.65
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 5.0°C HRmax: 158158 ( 81%) HRavg 140( 71%)
Kalorie: 1549kcal Podjazdy: 800m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Na starcie już komplikacje z powodu których wyjechałem dopiero po 10 i miałem niecałe 4 godziny na trening. Było to o tyle ważne, że z każdą godziną miało mocniej wiać co dla mnie ma kolosalne znaczenie. W dalszym ciągu korzystam z zimowych ciuchów rowerowych w których o komforcie jazdy nie może być mowy i jedyne co można powiedzieć o tym stroju to, że skutecznie chroni przed wiatrem i zimnem. Wyjazd z Bielska w kierunku Międzyrzecza już tradycyjnie utrudniony. Po raz kolejny skorzystałem ze ścieżki rowerowej, zaraz po wjeździe na nią z impetem wjechałem w kupkę rozbitego szkła, na całe szczęście nie złapałem w tym miejscu gumy. Dalsza jazda ścieżką już bezpieczna ale niezbyt szybka. Samochodów było umiarkowanie dużo i sprawnie przedostałem się przez dwa ronda. Pierwszy podjazd zweryfikował moje możliwości. Nogi dzisiaj nie tak dobre jakbym mógł się spodziewać ale nie zamierzałem się poddawać. Jazda z wiatrem zawsze jest przyjemna ale co dobre, kiedyś się kończy. Takim miejscem w którym musiałem nastawić się na walkę z żywiołem było rondo w Ligocie. Starałem się trzymać stałą moc, często zmieniałem biegi, nie potrafiłem utrzymać stałej kadencji. Jechało się coraz ciężej a powód szybko zlokalizowałem. Prędkość jazdy spadała wraz z ciśnieniem w tylnym kole. Byłem pewny, że to skutek wcześniejszej jazdy po szkle. Gdy zdjąłem oponę to stwierdziłem, że zakładając łataną dętkę trafiłem jak kulą w płot, łata puściła a opona była cała, założyłem nową dętkę. To był pierwszy ze starych błędów jakie znowu popełniłem. Wymiana w wietrznych warunkach i kilku stopniach na termometrze nie była niczym przyjemnym i ostatni raz musiałem bawić się w wymianę dętki w takich warunkach kilka lat temu. Straciłem sporo czasu ale nie zamierzałem zbytnio skracać trasy. Gdy już ruszyłem to nie mogłem się rozkręcić, mało piłem, dosyć regularnie jadłem, przez warunki wietrzne droga dłużyła się strasznie. Przez kilkanaście kilometrów walczyłem z bocznym lub czołowym wiatrem i dopiero po krótkim, przymusowym postoju w Kaczycach mogłem przez chwile poczuć wiatr wiejący w plecy. Wtedy również zmieniłem trasę, zamiast jechać na Karwinę i Cieszyn pojechałem przez Kaczyce w kierunku Pogwizdowa i Cieszyna. W dalszym ciągu starałem się jechać równo co w takich warunkach nie było łatwym zadaniem, w końcu dotarłem do Cieszyna gdzie musiałem się zatrzymać. Na moment wjechałem do Czech. Szybko zrezygnowałem z jazdy drogami na rzecz ścieżki rowerowej i właśnie ścieżką dostałem się znowu do Polski. Zbliżał się moment w którym wiatr miał już nie przeszkadzać. Czułem już zmęczenie w nogach i ostatnie kilka kilometrów na południe strasznie mi się dłużyło. W drodze do Bielska czekało na mnie kilka podjazdów. Ubite już nogi nie pozwalały na harce ale mimo to nie było najgorzej. Wiatr w znacznym stopniu wpłynął na prędkość jazdy w ostatniej części trasy. Momentami boczne podmuchy wybijały z rytmu ale na ogół podmuchy wiatru sprzyjały szybszej jeździe. Ostatecznie nie zmieściłem się w założonym czasie, myślałem, że uda się przejechać trasę poniżej 3,5 godziny, zabrakło 7 minut. Jakiś wpływ miał defekt i mniejsze ciśnienie w tylnym kole a także kierunek i siła wiatru. Trasa też była najtrudniejsza w tym roku. Kolejna setka wpadła na konto. Niestety to był ostatni trening w tym tygodniu, niedziela ma być deszczowa i szykuje się pierwsza w tym roku dłuższa sesja na trenażerze.


Trenażer 42

Piątek, 21 lutego 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:01 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: 126126 ( 64%) HRavg 113( 57%)
Kalorie: 529kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Dzień po badaniach wydolnościowych wciąż odczuwałem zmęczenie, uzupełniłem wszystkie niedobory energii, witamin czy białka i zdecydowałem się na lekką jazdę, pogoda wymusiła skorzystanie z trenażera. Gdy już zjadłem na rower to zmęczenie nie było tak odczuwalne a gdy ruszyłem to noga całkiem nieźle podawała. Przez prawie godzinę utrzymywałem się w górnej części 1 strefy i trzymałem równą kadencję w okolicy 95. Godzina szybko zleciała i dobrze mi zrobiła przed objętościowym weekendem. Myślę że jeden trening uda się zrealizować na szosie a drugi na trenażerze, to chyba najbardziej optymistyczny wariant.


Badania wydolnościowe

Czwartek, 20 lutego 2020 Kategoria Czasówka Testowa, Zima, Zima 2020
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:01 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: 193193 ( 98%) HRavg 137( 70%)
Kalorie: 679kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Długo czekałem na ten moment. Możliwość przystąpienia do badań wysokościowych otrzymałem już jakiś czas temu. Pierwszy wolny termin był w lutym więc zarezerwowałem go sobie. Badania zbiegły się akurat z tygodniem regeneracyjnym więc zmian w planie treningowym nie musiałem wprowadzać. Poprzedni raz na badaniach wydolnościowych byłem w 2014 i wtedy wypadłem bardzo przeciętnie. Od tego czasu sporo się zmieniło i moja wydolność jest na pewno lepsza. Najbardziej zależało mi na określeniu Vo2Max a także na pomiarze stopnia zakwaszenia organizmu czego w warunkach domowych nie jestem w stanie zbadać. Poprzednie badania robiłem w Diagnostix w Wiśle a obecne w Gabinecie Medycyny Sportowej w Tychach. Według zaleceń przed badaniami dostarczyłem ośrodkowi danych o wadze i jej zmianach w ostatnich miesiącach, zestawienie danych o pulsie spoczynkowym i ciśnieniu krwi które badam codziennie również za ostatnich kilka miesięcy a także informacje o poprzednich testach jakie robiłem w warunkach domowych i aktualnych strefach mocy. Pozwoliło to określić moc początkową i progi jakie będą się pojawiać w trakcie testu. Mój poziom wytrenowania określono jako wysoki. Zgodnie z zaleceniami dzień przed badaniami nie przemęczałem się i uzupełniłem zapasy energii. Rano zjadłem lekkie śniadanie, zważyłem się, wziąłem torbę z wszystkimi potrzebby mi rzeczami, rower już był w samochodzie i mogłem jechać. Po drodze zorientowałem się , że nie wziąłem licznika który podłączyłem do ładowania i o nim zapomniałem. Byłem przed czasem na miejscu a tam pełno ludzi. Na szczęście do gabinetu w którym miałem przejść badania żadna kolejka nie obowiązywała i kilka minut przed 9 zamknąłem za sobą drzwi. Zamocowanie roweru w urządzeniu do pomiaru zajęło chwilę. Po wypełnieniu dokumentów nastąpiła pierwsza część badania. Na profesjonalnej wadze określono wszystkie parametry które jestem w stanie określić w domu na mojej wadze. Zapewne dane różnią się od tych które rano pokazała moja waga. Drugi etap to dobór maski. Dopiero ostatnia z kilku jakie były do wyboru idealnie przylegała do mojej twarzy. Przed testem wydolnościowym musiałem się odpowiednio rozgrzać. Obciążenie na jakim się rozgrzewałem to 105 Wat. Utrzymywałem kadencję ponad 90 przez cały czas, brakowało Garmina aby mieć podgląd na dane z mojego pomiaru mocy. Włączyłem jakąś aplikację w telefonie aby mieć jakiś ślad. Obciążenie było stałe i na wykresie była prosta kreska. Po rozgrzewce odsapnąłem na moment, ubrałem maskę, podłączono mnie do aparatury i ogień. Ustalono, że test zacznę od 130 Wat i co 3 minuty obciążenie będzie wzrastać o 25 Wat. Dziwnie czułem się w tej maskę, dawno nie miałem okazji trenować w temperaturze około 20 stopni. W garażu temperatura to około 10 stopni a na zewnątrz jeszcze mniej. Gdy byłem gotowy uniosłem rękę do góry i już na starcie pobrano pierwszą próbkę krwi z mojego palca. Dosyć wyraźnie odczułem wbijanie mikro igły. Obciążenie było tak małe, że obecność kwasu mlekowego w organizmie nie przekraczała 0,15 %. Przez chwilę zastanawiałem się po co z lewej strony leży materac ale konieczność obserwacji kadencji sprowadziła mnie na ziemię. Po 3 minutach wzrosło obciążenie, przegapiłem ten moment i dopiero po kilku sekundach wskoczyłem na właściwą kadencję. Drugi pobór krwi nie był już tak odczuwalny jak pierwszy, obciążenie jeszcze było niskie i ani pobór tlenu ani zakwaszenie organizmu nie bardzo wzrosły. Gapiłem się w ekran jak zahipnotyzowany. Dokładnie wyczułem moment w którym obciążenie wzrosło do 180 Wat, miałem za sobą dopiero 6 minut testu i wiele przez ten czas się nie zmieniło. Kadencja była prawie stała, raz to było 89, raz 91 czy 90 i tak cały czas. Kolejne progi mocy nie przynosiły większych zmian. Dopiero gdy moc zbliżała się do progu to czułem, że jest już ciężko. Od tego momentu piekące mięśnie pozwoliły zapomnieć o bólu w innych miejscach. Przy przekroczeniu granicy 300 Wat maska zaczynała przeszkadzać, czułem że potrzebuje wyraźnie więcej tlenu niż wcześniej ale nie miałem problemu z utrzymaniem założonej kadencji i walczyłem dalej z bólem. Przy 330 Watach czas dłużył się niemiłosiernie. Tętno już osiągnęło wartości jakie widziałem po raz ostatni jesienią ubiegłego roku podczas czasówek czy wyścigów i stale rosło. Przy przeskoku na 355 Wat bólu nóg już był tak duży że nie poczułem igły pobierającej krew z palca. Czułem że chyba nie wytrzymam 3 minut na tym obciążeniu, z trudem utrzymywałem kadencję. Obraz zaczął mi się zwężać, głowa powoli się wyłączała, tętno osiągnęło wartości ekstremalne. Nie wiem jak przetrwałem 3 minuty ale przeskok na 380 Wat już był zabójczy dla mnie, nie potrafiłem utrzymać kadencji, walczyłem przez około 30 sekund ale poległem. Dałem z siebie wszystko i po prostu mnie odcięło, moc 380 Wat i tętno 193 okazało się zabójcze. Spadłem z roweru na materac i dopiero po ponad 2 minutach zacząłem kontaktować. Kilka minut wykorzystałem na uzupełnienie płynów a później miałem jeszcze czas na 10 minut jazdy na 105 Watach. Nawet tak spokojna jazda po takim wysiłku nie należała do przyjemności. Później szybki prysznic, odbiór zestawu regeneracyjnego składającego się z butelki wody, tabliczki czekolady deserowej oraz dwóch pączków. Podpisałem dokumenty i odpuściłem gabinet. Szybko skonsumowałem pączki, wypiłem połowę butelki wody i ruszyłem w kierunku domu.
Zostało czekanie na wyniki badań, pierwsze wrażenie jest takie, że test wyszedł dobrze i mój organizm pozwoli na harce w najbliższym sezonie. Sam pomiar tętna i mocy z tego testu niewiele mi mówi bo nie mam z czym tego porównać.


Basen 15

Środa, 19 lutego 2020 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Pływanie

Trening 11

Wtorek, 18 lutego 2020 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: 41.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:31 km/h: 27.03
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 5.0°C HRmax: 155155 ( 79%) HRavg 136( 69%)
Kalorie: 812kcal Podjazdy: 280m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy od dawna wyjazd poza weekendowy. Zapomniałem już ile samochodów może być na drogach. Trasę wybrałem niezbyt długą ale wymagającą. Już wyjazd z miasta pomimo wiatru wiejącego centralnie w plecy był problemem. Najpierw ścieżki rowerowe na których musiałem kilka razy hamować i przepuszczać samochody które powinny się zatrzymać przed ścieżką a nie na niej a później spory korek przez który nie dało się przedostać sprawnie i szybko. Dopiero po pokonaniu krótkiego podjazdu zrobiło się luźniej na drodze. Przez kilka kilometrów mogłem korzystać z pomocy wiatru ale gdy tylko skręciłem na zachód to zaczęła się walka z czołowymi lub bocznymi podmuchami i tak aż do Skoczowa. Później było lepiej i szybciej pokonałem odcinek z kilkoma podjazdami niż zawierający zaledwie kilka hopek odcinek z Landeka do Skoczowa. Noga nie była taka zła i dobrze zrobiła mi przejażdżka, lepsze to niż kolejna godzina trenażera. 

Siłownia 31

Poniedziałek, 17 lutego 2020 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:45 min/km:
Pr. maks.: Temperatura: 19.0°C HRmax: 117117 ( 60%) HRavg 74( 37%)
Kalorie: 75kcal Podjazdy: m Aktywność: Ciężary
Lekki trening siłowy. Zmniejszyłem ilość ćwiczeń, serii, powtórzeń i partii nad którymi pracowałem jednocześnie pozostając przy obciążeniu z poprzedniego treningu. Krótszy trening wiązał się z krótszym czasem jaki musiałem przeznaczyć na regeneracje. 

Trening 10

Niedziela, 16 lutego 2020 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: 116.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:02 km/h: 28.76
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 5.0°C HRmax: 160160 ( 82%) HRavg 143( 73%)
Kalorie: 1777kcal Podjazdy: 660m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Ciężki trening po słabo przespanej nocy. Nie był to najlepszy pomysł ale nie chciałem się od razu poddawać i zdecydowałem się chociaż wyjechać z domu. O skutecznie regeneracji nie było mowy, nogi rano były słabe ale liczyłem, że na trasie się rozkręcą, mówiąc delikatnie, przeliczyłem się. Nie bardzo miałem inne wyjście niż wyjazd o świcie bo najpóźniej po 11 musiałem już być spowrotem. Wczoraj przygotowałem sprzęt, przełożyłem koło, dopompowałem powietrza, sprawdziłem hamulce i przerzutki. Przygotowałem także bidon i bukłak do napełnienia i jedzenie oraz ciuchy. Pozwoliło to rano uniknąć niepotrzebnego stresu i pośpiechu. Niestety nie było tak pięknie, byłem gotowy do jazdy już o 6:40 i wyciągając rower zauważyłem kapcia w tylnym kole, okazało się, że wczoraj pompując uleciał wentyl i powietrze zeszło. Szybciej było zmienić dętkę niż robić przekładkę kasety i opony w drugim kole. Miałem w rezerwie jeszcze nowe koło do drugiego roweru ale nie chciałem go na razie używać. Wyjechałem około 10 minut później, jedyny plus tej sytuacji był taki, że nie musiałem włączać świateł bo było już dostatecznie jasno.
Już po wyjeździe stwierdziłem, że wieje bardzo mocno z południa i jedyny słuszny wybór to trening na rundzie gdzie styczność z czołowym wiatrem występuje cyklicznie co kilkanaście minut a nie jest ciągła. Szybki dojazd do głównej i pierwszy powiew wiatru spowalniający mnie skutecznie. Wtedy jednoznacznie stwierdziłem, że nogi są wczorajsze i w takich warunkach oznaczało to męczarnię a nie jazdę, tak też było. Dojazd do rundy był raczej z bocznym i momentami sprzyjającym wiatrem. Dopiero w Bielowicku gdy odbiłem na południe zostałem zatrzymany przez wiatr i nawet na zjeździe musiałem kręcić i generować prawie 200 Wat aby w jakimś tempie poruszać się do przodu. Ruch był niewielki wiec nie obawiałem się samochodów pojawiających się w najmniej sprzyjających momentach. W końcu dojechałem do dziurawego Pierśćca gdzie wjechałem na pierwszą z pięciu prawie 17 kilometrowych rund. Na dobrą sprawę do tych okoliczności które powodują, że mecze się na rowerze brakowało tylko deszczu, nierówne drogi, silny wiatr którego gdy wieje w plecy nie umiem wykorzystać, gdy wieje w twarz spowalnia mnie znacznie a także temperatura wymagająca ubierania grubych ciuchów działają na moją niekorzyść a w połączeniu z słabszą nogą powodują mieszankę wybuchową. Postanowiłem mimo wszystko jechać swoje, na dziurach modliłem się o przetrwanie, z wiatrem szybko dotarłem do Landeka szukając optymalnego toru jazdy na krętej drodze. Przez las do Chyba szukałem optymalnego przełożenia a później chciałem jak najmniejszym pokładem sił dotrzeć do końca rundy. Na krętym odcinku często zmieniałem biegi a wiejący z różnych kierunków wiatr powodował, że czułem się jak pionek na szachownicy który raz po raz zmienia swoje położenie. Pierwsza runda była na rozeznanie i na kolejnych chciałem coś poprawić w swojej jeździe, noga cały czas daleka od oczekiwanej i nie chciałem nic dokładać jeżeli chodzi o tempo. Kilka razy obierałem zły tor jazdy wymuszający hamowanie przed zakrętami, kierowcy też raczej nie byli moimi sprzymierzeńcami i pojawiali się najczęściej w niesprzyjających momentach i kilka razy musiałem z dużej prędkości hamować do zera. Postanowiłem robić przerwy tylko wtedy kiedy naprawdę ich potrzebuje i na 5 rundach dwa razy zatrzymywałem się tracąc w sumie 5 minut. Ostatnia runda była najlepsza, kosztowała mnie dużo sił ale pod względem techniki nie miałem sobie wiele do zarzucenia, szybkie wchodzenie w zakręty, brak dohamowań przed nimi i dobra sylwetka podczas jazdy pod wiatr trochę wynagrodziły słabą nogę i starte czasu na początku gdy na dziurach musiałem przepuszczać samochody. Powrót do domu to już prawdziwa droga przez mękę, na 10 kilometrach 80 % czasu jechałem pod wiatr. Trzymając założoną moc rzadko przekraczałem 20 km/h a 30 km/h tylko na zjeździe. Po dotarciu do głównej wiatr już był boczny i mogłem trochę zluzować. Byłem ujechany, o wytrzymałości na razie mogę pomarzyć a podczas dzisiejszego treningu wyszły wszystkie błędy jakie popełniłem w ostatnim czasie. Ostatni kilometr do domu jechałem prawie 10 minut. Wiatr z 2% podjazdu zrobił taki który ma ok. 8 % i regeneracja w takich warunkach przy takim zmęczeniu organizmu to nic przyjemnego. Jeszcze sporo pracy mnie czeka nad poprawą dyspozycji na dystansach. Do 2 godzin jest dobrze a później zaczynają się schody.



Trenażer 41

Sobota, 15 lutego 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:35 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 11.0°C HRmax: 169169 ( 86%) HRavg 143( 73%)
Kalorie: 1169kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni intensywny trening w trzytygodniowym cyklu treningowym. Kolejne 100 TSS wpadło a sam trening był bardziej znośny niż poprzednie. Nie miałem dużo czasu i dopiero około 14 mogłem rozpocząć trening. Wyjazd na szosę nie wchodził w grę ze względu na nieprzygotowany sprzęt i konieczność wydłużenia treningu bo jedyny odcinek w okolicy jaki nadawał się na realizacje założeń treningowych to podjazd na Przegibek oddalony o prawie 40 minut drogi od domu.
Rozgrzewka pokazała, ze noga dzisiaj jest solidna. Nie miałem problemu z trzymaniem założonej mocy i kadencji. Po prawie 30 minutach przystąpiłem do pierwszego powtórzenia na FTP. Dobrałem przełożenie pozwalające na trzymanie kadencji około 95. Jechałem cały czas równo i nie czułem dyskomfortu który towarzyszył mi podczas dłuższych powtórzeń na nieco niżej mocy lub krótszych na wyższej. Po pierwszych 10 minutach zszedłem do 2 strefy utrzymując kadencję na poziomie 95. Drugie powtórzenie zrobiłem na niższej kadencji z bardzo równą mocą. Przy trzecim już czułem zmęczenie ale mimo to przetrwałem do końca utrzymując założoną moc i kadencje. Na koniec jeszcze trzy krótkie zrywy na kadencji ponad 100 i stopniowa redukcja obciążenia. W pomieszczeniu wiązało się to z powolnym spadkiem tętna. Obciążenie fajnie weszło w nogi i już tylko jeden trening dzieli mnie od tygodnia regeneracyjnego i badań wydolnościowych.




Basen 14

Piątek, 14 lutego 2020 Kategoria Zima, Zima 2020
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Pływanie

Trenażer 40, Siłownia 30

Czwartek, 13 lutego 2020 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2020
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:40 km/h: 0.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: 135135 ( 69%) HRavg 102( 52%)
Kalorie: 332kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni trening siłowy na nogi w tym cyklu treningowym. W porównaniu do poprzedniego tygodnia wprowadziłem zmiany odnośnie obciążeń i ilości serii oraz powtórzeń. Na początek 10 minut luźnej jazdy z rosnącą kadencją, kadencja rosła liniowo od poniżej 90 do 115 a moc utrzymywała się w 1 strefie. Kolejność ćwiczeń została zachowana i rozpocząłem od martwego ciągu. Ilość powtórzeń pozwoliła na zrobienie aż 5 serii z rekordowym obciążeniem wynoszącym 110 kilogramów. W zeszłym roku skończyłem na 80 w martwym, w tym doszedłem do 110 kilogramów i być może na tym koniec bo kolejnych takich ćwiczeń nie mam już w planie na ten okres treningowy. Następny punkt treningu to jazda na wysokim rytmie w 2 strefie, to kolejna zmiana, dotychczas trzymałem się w 1 strefie między seriami ćwiczeń z ciężarami. Udawało się utrzymywać kadencje w okolicy 107-100 przez prawie 10 minut. Później przeszedłem do drugiego ćwiczenia z ciężarami. Wykroki z hantlami były trudniejsze do wykonania z powodu obciążenia na poziomie 32 kilogramów w każdej ręce. Ciężko było utrzymać hantle dłużej i na 5 powtórzeniach na każdą nogę się skończyło. Nie robiłem dłuższych przerw i czasu starczyło na 9 serii. Następnie rozkręciłem nogę na wysokim rytmie w 2 strefie i przystąpiłem do ostatniego ćwiczenia – półprzysiadów. Zastosowałem 70 kilogramowe obciążenie i 8 powtórzeń w każdej z 8 serii. Stosowałem dwie długości przerw, raz około 60 sekundową a raz ponad 100 sekundową i tak na przemian. Po 8 seriach miałem jeszcze chwile czasu i trochę uporządkowałem sprzęt. Pozostało tylko rozkręcić nogi, zacząłem od kadencji ponad 110 i płynnie ją zmniejszałem by po 10 minutach jazdy w 1 strefie dojść do około 85. Kolejny wartościowy trening zaliczony.



kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 7779 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 9586 km
Evo 2 7927 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum