Wpisy archiwalne w kategorii
Cube 2019
Dystans całkowity: | 10023.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 373:55 |
Średnia prędkość: | 26.81 km/h |
Maksymalna prędkość: | 92.00 km/h |
Suma podjazdów: | 134214 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (100 %) |
Maks. tętno średnie: | 180 (92 %) |
Suma kalorii: | 171034 kcal |
Liczba aktywności: | 154 |
Średnio na aktywność: | 65.08 km i 2h 25m |
Więcej statystyk |
Trening 58
Niedziela, 9 czerwca 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019, w grupie
Km: | 158.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 06:14 | km/h: | 25.35 |
Pr. maks.: | 74.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 2873kcal | Podjazdy: | 3150m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kończący intensywny tydzień trening był jednym z najlepszych w tym sezonie. Było to połączenie długiego dystansu z podjazdami oraz walką z silnym wiatrem. Po sobotnim treningu o dziwo czułem się bardzo dobrze i nawet wczesna pora wyjazdu nie była problemem. Było przyjemnie chłodno a ten dzień miał być jednym z przyjemniejszych temperaturowo a mając czas góra do 14 musiałem się sprężyć. Na początek czekał mnie pagórkowaty odcinek do Cieszyna, warunki wietrzne pozwalały na szybką jazdę i już po godzinie jazdy znalazłem się w Czechach. Nieco mocniej pojechałem odcinek do Żukowa. Było to przetarcie przed czekającymi na mnie podjazdami. Zamiast jechać główną drogą do Trzanowic skręciłem w lewo i dojechałem do drogi Trzyniec-Gnojnik. Po drodze czekały mnie dwa krótkie ale dosyć wymagające podjazdy. Od początku podjazdu dzieliło mnie coraz mniej i zdecydowałem się na krótki postój. Bez problemów znalazłem skręt na Gadulę i ruszyłem spokojnie. Na pierwszym rozwidleniu omyłkowo skręciłem w lewo i musiałem zawrócić. Właściwy podjazd zaczął się kawałek dalej gdy nachylenie wzrosło. Trzymałem się założonej mocy i powoli zbliżałem się do końca podjazdu. W dwóch miejscach nachylenie było bardzo duże i musiałem wstać z siodełka. Nawierzchnia była całkiem dobra a jedyne problemy to rynienki odprowadzające wódę zabezpieczone metalowymi elementami. Udało się w dobrym tempie dojechać do końca podjazdu. Na górze nie zabawiłem zbyt długo i ruszyłem w dół. Nieznany mi zupełnie zjazd i utrudniające jazdę rynienki spowodowały, ze zjechałem wolno i spokojnie. Kolejny podjazd znajdował się niedaleko i konieczne było uzupełnienie energii. Przed właściwym podjazdem czekał mnie jeszcze krótszy a później zjazd. Mając jeszcze czas zjechałem aż do głównej drogi i nawrót. Początek jest dosyć spokojny a największe trudności dopiero w końcówce. W sumie to druga część podjazdu niewiele różniła się od wspinaczki na Godulę. Trzymałem się założonego pułapu mocy i musiałem zadowolić się nieco niższą kadencją. Prawie 15 minut trwało zanim pojawiłem się na górze. Nie mam porównania czy to dużo czy mało i dlatego byłem zadowolony z tempa w jakim wjechałem. Po krótkim odpoczynku zjechałem spokojnie i wolno ruszyłem w kierunku trzeciego, najdłuższego tego dnia podjazdu. Na moment musiałem poczekać na zbliżającą się grupę Jas-Kółek. Przerwa trochę się przedłużyła i gdy ruszyliśmy dalej to noga nie podawała zbyt dobrze. Równa jazda po zmianach do podnóża Łysej Góry pozwoliła złapać trochę rytmu ale nie wystarczyło to na dobry początek podjazdu. Tak się złożyło, że ruszyłem kilka minut za grupą i miałem kogo gonić. Jakoś przemęczyłem trudniejszy fragment przed zjazdem a potem już było tylko lepiej. Noga się rozkręciła i stopniowo zacząłem wyprzedzać kolejnych zawodników. Równe i założone na starcie tempo utrzymywałem przez cały czas, nawet najtrudniejsze fragmenty które pokonywałem zwykle z trudem poszły gładko. Ostatnie kilka minut jechałem trochę mocniej i na szczycie pojawiłem się po niespełna 34 minutach podjazdu. Nie jest to jakiś super czas ale solidny i co najważniejsze z rezerwami mocy. Później zjechałem jeszcze około kilometr w dół i ponownie wjechałem na szczyt. Tym razem mocniej, później był czas na odpoczynek i bufet. Zjazd był całkiem dobry, nawierzchnia nie pozwalała na szaleństwa ale specjalnie hamulców nie używałem. Ostatnie 70 kilometrów do domu to była ciągła walka z wiatrem. Na początek w grupie nie był tak odczuwalny a gdy zostałem już sam to musiałem nieźle się zmęczyć aby w miarę szybko dotrzeć do domu. Nie było tak ciepło jak w ostatnich dniach i całą trasę przejechałem na 5 bidonach i jednym napoju na Łysej Górze. Jedynym utrudnieniem w końcówce był zablokowany ruch w Jaworzu.
Bardzo dobry trening zaliczony. Zero oznak kryzysu i całkiem dobra jazda pod górę, pod wiatr czy w grupie. Idealny trening przed zbliżającymi się startami.
Bardzo dobry trening zaliczony. Zero oznak kryzysu i całkiem dobra jazda pod górę, pod wiatr czy w grupie. Idealny trening przed zbliżającymi się startami.
Trening 57
Sobota, 8 czerwca 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 42.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:45 | km/h: | 24.00 |
Pr. maks.: | 55.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 834kcal | Podjazdy: | 910m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzień w którym musiałem zweryfikować swoje plany. Zamierzałem zrobić trening z kilkoma bardzo sztywnymi podjazdami. Niestety mogłem trenować tylko popołudniu gdy pogoda była b bardzo niepewna a ciemne chmury z których od czasu do czasu padał deszcz spowodowały, że wyjechałem dopiero po 17. Nie czułem się za dobrze i początkowo jazda przypominała męczarnię. Mimo wszystko chciałem zrobić konkretny trening i z kilku podjazdów wybrałem jeden najdłuższy i najtrudniejszy podjazd z planowanych. Po dojeździe do Wilkowic skręciłem w lewo w kierunku Magurki. Ruszyłem dosyć mocno i starałem się utrzymać stałe tempo. Zmienne nachylenie, ciasne niewidoczne zakręty nie pozwalały na równą jazdę. Podjazd dłużył mi się strasznie. Pod koniec jechało się odrobinę lepiej i czas w jakim udało się pokonać podjazd wyszedł całkiem niezły. Na zjeździe nie poszalałem, nie lubię stromych, wąskich i nierównych zjazdów i chciałem tylko bezpiecznie znaleźć się na dole. Później w Bielsku dołożyłem jeszcze kilka odcinków z mocą progową. Jeden z nich był w dużej części brukowany i zauważyłem, że na nierównym i wybijającym z rytmu bruku sobie zupełnie nie radzę. Pod koniec czułem się już zmęczony co oznacza, że trening dobrze wszedł w nogi.
Trening 56
Piątek, 7 czerwca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 58.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:12 | km/h: | 26.36 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 153153 ( 78%) | HRavg | 131( 67%) |
Kalorie: | 969kcal | Podjazdy: | 820m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny krótki wyjazd. Wyjechałem nieco wcześniej i dlatego byłem ograniczony czasowo ale przynajmniej pogoda była pewna. Obrałem standardowy ostatnio kierunek i dosyć szybko wydostałem się z miasta. Za Bielskiem trochę problemów, m.in. długie oczekiwanie na zielone światło w Wilkowicach. Gdy już się udało przejechać to zaczął się pierwszy dłuższy podjazd tego dnia. Noga podawała dosyć dobrze i szybko znalazłem się na szczycie wzniesienia. Zjazd był szybki głównie dzięki sprzyjającym podmuchom wiatru. Pagórkowaty odcinek do Międzybrodzia dał mi popalić, nie wróżyło to dobrze przed podjazdem na Przegibek. Sam podjazd poszedł dosyć sprawnie a na zjeździe trochę sobie poszalałem. Moja technika zjazdu jest już na tyle dobra, że mogę próbować zjeżdżać szybciej. Udało się dosyć szybko zjechać a przez miasto nie było dużych spowolnień i zatrzymać się musiałem dopiero przy Żywieckiej. Bez większych problemów dojechałem do domu. Był to jeden ze spokojniejszych treningów w ostatnim czasie.
Rozjazd 12
Czwartek, 6 czerwca 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 33.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 20.84 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 136136 ( 69%) | HRavg | 105( 53%) |
Kalorie: | 399kcal | Podjazdy: | 510m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dwóch mocnych treningach nogi bolały. Nie było nic lepszego jak rozjazd. Pogoda była bardzo niepewna a czas na jazdę znalazłem dopiero wieczorem. Postanowiłem zmienić trasę i rundę przez Skoczów zastąpiłem dojazdem na Przegibek i powrotem. Widząc co się dzieje na niebie zabrałem gorsze ciuchy i buty. Trochę się obawiałem o zakorkowane ulice w mieście ale nie było tak źle. Tam gdzie się dało to jechałem ścieżkami rowerowymi, cześć z nich nie nadaje się zupełnie do jazdy, nierówna kostka, dziury, wyboje i wysokie krawężniki zmniejszają komfort jazdy do zera. Po dojeździe do Straconki zauważyłem, że drogi są mokre, chyba musiało nieźle popadać. Ruszyłem bardzo spokojnie i starałem się jechać równym tempem, zmienne nachylenie powodowało, że jechałem raz w 1 a raz w 2 strefie. Był to najspokojniejszy i najwolniejszy wjazd na Przegibek od wielu lat. Zjazd tym razem też odpuściłem i nie chcąc stać w korkach i przedzierać się przez ulice Bystrzańską pojechałem na skróty przez PKP Leszczyny. Ostatnie kilka kilometrów znowu w dużej części ścieżkami rowerowymi. Nie wziąłem lampek i zapadający zmrok powodował, że nie byłem dobrze widoczny. Idealnie wyczułem czas wyjazdu i powrotu. Po drodze minimalnie mnie pokropiło a solidny deszcz i burza nadciągły około 10 minut po moim powrocie do domu.
Trening 55
Środa, 5 czerwca 2019 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Trening 2019, w grupie
Km: | 78.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 32.28 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 1280kcal | Podjazdy: | 680m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Udało się zarezerwować prawie 3 godziny czasu wieczorem. Idealnie zgrało się to z cotygodniowym treningiem z TwomarkSport. Do tej pory albo nie miałem czasu, albo nie było pogody lub założenia treningowe nie pozwalały na pojawienie się na wspólnym kręceniu. W ramach rozgrzewki zrobiłem krótkie 20 sekundowe sprinty w 7 strefie mocy. Nie byłem w stanie dawać z siebie więcej a układ trasy i czas pozwolił na zrobienie pięciu powtórzeń. Później pojechałem jeszcze kawałek Doliną Wapienicy gdzie było chłodniej i przyjemniej. Po dojeździe pod Twomark zauważyłem, że jest sporo osób, większości z nich nie znałem i nie wiedziałem jaki prezentują poziom. Gdy ruszyliśmy to chciałem aby nie padało. Na razie nie zanosiło się na załamanie pogody. Tempo było dosyć spokojne, mimo to trzymałem się z tyłu peletonu. Gdy na podjeździe w Rudzicy poszedł mocniejszy zaciąg nie byłem w stanie odpowiedzieć i gdy grupa się rozjechała zostałem w drugiej części i tak zaczął się pierwszy zjazd. Liczyłem na spokojniejsze tempo a szedł dosyć mocny gaz i musiałem się nieźle namęczyć aby nie zostać z tyłu. Udało się utrzymać ale grupa już była poszarpana. Po skręcie w prawo ruszyłem mocno, nikt nie był w stanie ze mną jechać i powoli zbliżałem się do zawodników jadących z przodu. Mocna jazda cały czas nie była wskazana i gdy zauważyłem dużą dziurę pomiędzy około 7 osobową czołówką i mniejszą 5 osobową grupką to popuściłem. Z tyłu nie było nikogo i najlepszą opcją było doskoczenie do tej grupki. Jechałem cały czas ich tempem, około 50 metrów z tyłu aż do ronda. Za rondem doskoczyłem i od razu wyszedłem na czoło. Po drodze złapaliśmy jeszcze jednego zawodnika. Moja zmiana była za długa, odpuściłem dopiero przed podjazdem. Tam już grupka uszczuplała o jedną osobę a tempo nadawałem na przemian z jednym zawodnikiem. Pierwsza runda nie była tak szybka jak wskazywał początek i na drugiej znowu szybki zjazd. Jakoś utrzymałem się za towarzyszami mającymi dużo lepsze predyspozycje do zjazdów i na płaskim znowu nadawałem tempo. Zmiany dawało kilka osób i w miarę to wyglądało, po drodze złapał nas lekki deszcz który odpuścił w Międzyrzeczu. Jak się okazało nie na długo. Przed podjazdem złapaliśmy dwie osoby z czołówki i zaczęła się krystalizować grupa w której dobrze współpracowało. Po wjeździe na trzecią rundę zaczęło padać. Prawdziwy armagedon przyszedł po zjeździe, było nas wtedy 5 w grupie i jakoś nikt nie był chętny do mocniejszej jazdy. Przed Bronowem podkręciłem tempo i jakoś udało się rozkręcić. Niewiele było widać, wszędzie pełno wody, ciuch maksymalnie nasiąknięte, w butach chlupie ale nie można się poddawać. Gdy zostało nas 4 to trochę zwolniło aż w końcu przestało padać. Na ostatni podjazd wjechaliśmy już we trzech. Po wypłaszczeniu dałem ostatnią krótką zmianę i do ronda dojechaliśmy w małej grupce. Mocniejsi koledzy z przodu, ja na doczepkę. Krótki odpoczynek i wymiana wrażeń a później powrót do domu. Zrobiło się chłodniej, przyjemniej i pomimo zmęczenia dosyć dobrze dojechałem w grupie do Bielska. Później wjechałem na ścieżkę a po jakimś czasie zrobili to wszyscy. Na koniec kilka minut zupełnie luźniej jazdy i w domu zameldowałem się równo o 20. Rower cały do mycia, ciuchy brudne i mokre, buty do suszenia. Na dzisiejszym treningu zawiodła trochę taktyka oraz mały kryzys w Rudzicy który spowodował, ze znalazłem się z tyłu w momencie gdy poszedł mocny zryw i nie byłem w stanie odpowiedzieć. Cieszy równa i dobra jazda na zmianach oraz to, że jestem w stanie szybciej przejeżdżać rundy które jak dotąd mi nie pasowały. Może następnym razem utrzymam tempo najlepszych chociaż na jednej rundzie.
Trening 53
Niedziela, 2 czerwca 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 130.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:22 | km/h: | 24.22 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 2560kcal | Podjazdy: | 2820m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trochę inaczej miał wyglądać ten dzień. Niewiele spałem w nocy a popołudnie znowu miałem zarezerwowane na inne rzeczy i nie byłem w stanie pojawić się na wyścigu. Postanowiłem zrobić solidny trening w górach. Wyjechałem najwcześniej jak było to możliwe, po raz pierwszy nie brałem ze sobą ani rękawków ani wiatrówki.
Byłem zaskoczony swoją jazdą, noga była całkiem dobra i przez to przyszło mi do głowy kilka głupich pomysłów. Dosyć wczesna pora była idealna aby bez przeszkód przejechać przez miasto. Później tradycyjnie skorzystałem ze ścieżki rowerowej a na zwężeniu udało się przejechać bez dłuższego postoju. Zbliżając się do Szczyrku coraz bliżej było do pierwszego podjazdu. Potraktowałem go ulgowo, wjechałem na dużym luzie i będąc przy Sanktuarium na Orlim Gnieździe postanowiłem wjechać do końca asfaltu. Jazda nie była już spokojna ale nie mogę powiedzieć, że jechałem na maksa. Udało się poprawić czas na tym odcinku o kilkanaście sekund. Na szczycie długo nie zabawiłem i rozpocząłem zjazd, wydawało się, że jadę wolno i słabo a po analizie okazało się, że nie było tak tragicznie. Przyjemny chłodek na zjeździe ostudził trochę moje ambicje i podjazd na Salmopol potraktowałem bardziej ulgowo niż zamierzałem. Tempo jakie dobrałem było idealne bo byłem w stanie wjechać z podobną mocą kilka innych podjazdów. Na zjeździe znowu skupiłem się na technice i poza dwoma zakrętami wszystko wyglądało bardzo dobrze. Zawahałem się w miejscu gdzie na drodze była woda i na jednym z ostatnich zakrętów gdy z przeciwka wyskoczyło motocykl. Sam koniec zjazdu był dosyć szybki a później po raz drugi zweryfikowałem plany. Myślałem o zaliczeniu podjazdu na Kubalonkę przez Kozińce a wybrałem łatwiejszy podjazd na Cieńków od Malinki. Początek był obiecujący a im dalej tym gorzej. Gdy pojawiły się płyty to i nachylenie wzrosło. Na szczęście pomiędzy dwoma rzędami płyt był kawałek równiejszej nawierzchni. Dopóki nie pojawiły się samochody z przeciwka to jazda wyglądała dobrze, później gdy zmuszony byłem zjechać na płyty to zgubiłem rytm i miałem spory problem z utrzymaniem równowagi. Na całym podjeździe miałem trzy takie momenty. Gdy myślałem, że już koniec to pojawiła się jeszcze większa stromizna i po raz pierwszy wstałem z siodełka. Nachylenie wynosiło ponad 25 % i jazda w siodle przy zmęczeniu i nienajlepszej nawierzchni nie była możliwa. Na całe szczęście wjechałem cały podjazd i to w nienajgorszym czasie. Na szczycie chwila oddechu i spokojny zjazd do Czarnego. Tutaj nie miałem zbyt dużego wyboru i skierowałem się na Zameczek. Początkowo nie umiałem złapać rytmu a gdy zrobiło się stromiej to moja jazda wyglądała lepiej. Wjechałem z podobną mocą jak na Salmopol. Na zjeździe trochę odpocząłem i skierowałem się w kierunku kolejnego nieznanego podjazdu na Wilcze. Początek spokojny a gdy droga skręciła w prawo to pojawiło się dużo wyższe nachylenie i zdecydowałem się na mocniejszą jazdę. Całkiem dobrze przejechałem pierwszą stromiznę a po wypłaszczeniu pojawiła się druga ścianka z którą już miałem drobne problemy. Gdy dotarłem na szczyt to szybko ruszyłem w dół. Podczas przejazdu przez Istebną wypadł mi baton i nie uzupełniłem odpowiedniej ilości kalorii. Nie obyło się bez innych przeszkód, m.in. tłumu ludzi w Centrum czy robót drogowych przed dojazdem do ronda w Jaworzynce. To sprawiło, że dojechałem na rondo kilka minut z grupą Jas-Kółek, sądząc, że jeszcze nie jechali krążyłem w okolicy ronda przez 10 minut i samotnie ruszyłem w kierunku Ochodzitej. Nie miałem motywacji do mocnej jazdy i łatwiejszą część podjazdu przejechałem spokojnie. Po drodze minąłem Wojtka mającego duże problemy a reszta Jas-Kółek była daleko z przodu. Po wjeździe do Koniakowa nieco podkręciłem tempo i na ostatnich 2500 metrach wygenerowałem podobną moc jak na Salmopol i Zameczek. Niecałe 20 minut podjazdu od ronda jest wynikiem o ponad 2 minuty gorszym niż rekord. Gdybym się zagiął to spokojnie jest to czas do poprawienia. Na szczycie dłuższa przerwa i bufet. Później postój po wodę i droga powrotna do domu. Czekały na mnie jeszcze dwa podjazdy. Pierwszy z nich zaczynał się jeszcze w Istebnej. Miałem kilka wariantów do wyboru, ale ze względu na dobrą pogodę i tłumy pieszych w okolicy Stecówki wybrałem wariant podjazdu główną drogą. Miałem sobie całkowicie odpuścić ten podjazd i wjechać na luzie i z taką myślą rozpoczynałem podjazd. Gdy pojawiło się wypłaszczenie podkręciłem tempo i dobrą moc generowałem do końca podjazdu. Dosyć szybko i efektywnie wjechałem na Przełęcz i chcąc minąć Wisłę zjechałem koło Zameczka do Czarnego. Zjazd był fatalny, dziury, sporo pieszych, rowerzystów i samochodów nie pozwoliło na szybką a ni techniczną jazdę. Zwężenie drogi minąłem bezproblemowo i skierowałem się w stron ostatniego tego dnia podjazdu – Salmopolu. Noga podawała całkiem nieźle wiec przesadnie się nie oszczędzałem i dosyć szybko znalazłem się u podnóża podjazdu. Ruszyłem dosyć mocno a później trochę popuściłem i trzymając moc w okolicy FTP. Przez 3 kilometry jechało się fajnie z później jakby ktoś nagle wrzucił mi na plecy worek pełny kamieni. Generując podobną moc jechałem sporo wolniej niż wcześniej. Byłem w stanie utrzymać dobrą moc do końca podjazdu. Spodziewałem się czasu w okolicy 16 minut, na tyle też wskazywała moja jazda w pierwszej części podjazdu. Przy dobrej mocy czas ponad 17 minut nie może mnie zadowolić. Końcówka podjazdu była dopiero zapowiedzią tego co będzie dalej. Już na początku zjazdu musiałem odpuścić, kilka samochodów i spory ruch z przeciwka nie pozwoliły na szybką jazdę. Później się nieco poprawiło ale przed Szczyrkiem pojawił się samochód który za punkt honoru postawił sobie nie przekroczenie 30 km/h. Wlekłam się za nim aż do Centrum gdzie wjechałem w korek. Przedzieranie się przez miasto nigdy nie było tak trudne i skomplikowane. Straciłem sporo czasu a kolejny problem w Buczkowicach na zwężeniu gdzie oczekiwałem 8 minut na przejazd. Później nie mając już czasu gnałem szybko przez miasto na koniec fundując sobie mocniejszy odcinek. Czułem w nogach podjazdy i o to chodziło. Problem z przejechaniem przez Szczyrk prawdopodobnie by zniknął gdybym jak zwykle był tam o godzinę szybciej. Odcinek od Salmopola do domu przejechałem o prawie 20 minut wolniej niż przeciętnie.
Całkiem dobry trening kończący ciężki ale dobry treningowo tydzień.
Informacje o podjazdach:
Byłem zaskoczony swoją jazdą, noga była całkiem dobra i przez to przyszło mi do głowy kilka głupich pomysłów. Dosyć wczesna pora była idealna aby bez przeszkód przejechać przez miasto. Później tradycyjnie skorzystałem ze ścieżki rowerowej a na zwężeniu udało się przejechać bez dłuższego postoju. Zbliżając się do Szczyrku coraz bliżej było do pierwszego podjazdu. Potraktowałem go ulgowo, wjechałem na dużym luzie i będąc przy Sanktuarium na Orlim Gnieździe postanowiłem wjechać do końca asfaltu. Jazda nie była już spokojna ale nie mogę powiedzieć, że jechałem na maksa. Udało się poprawić czas na tym odcinku o kilkanaście sekund. Na szczycie długo nie zabawiłem i rozpocząłem zjazd, wydawało się, że jadę wolno i słabo a po analizie okazało się, że nie było tak tragicznie. Przyjemny chłodek na zjeździe ostudził trochę moje ambicje i podjazd na Salmopol potraktowałem bardziej ulgowo niż zamierzałem. Tempo jakie dobrałem było idealne bo byłem w stanie wjechać z podobną mocą kilka innych podjazdów. Na zjeździe znowu skupiłem się na technice i poza dwoma zakrętami wszystko wyglądało bardzo dobrze. Zawahałem się w miejscu gdzie na drodze była woda i na jednym z ostatnich zakrętów gdy z przeciwka wyskoczyło motocykl. Sam koniec zjazdu był dosyć szybki a później po raz drugi zweryfikowałem plany. Myślałem o zaliczeniu podjazdu na Kubalonkę przez Kozińce a wybrałem łatwiejszy podjazd na Cieńków od Malinki. Początek był obiecujący a im dalej tym gorzej. Gdy pojawiły się płyty to i nachylenie wzrosło. Na szczęście pomiędzy dwoma rzędami płyt był kawałek równiejszej nawierzchni. Dopóki nie pojawiły się samochody z przeciwka to jazda wyglądała dobrze, później gdy zmuszony byłem zjechać na płyty to zgubiłem rytm i miałem spory problem z utrzymaniem równowagi. Na całym podjeździe miałem trzy takie momenty. Gdy myślałem, że już koniec to pojawiła się jeszcze większa stromizna i po raz pierwszy wstałem z siodełka. Nachylenie wynosiło ponad 25 % i jazda w siodle przy zmęczeniu i nienajlepszej nawierzchni nie była możliwa. Na całe szczęście wjechałem cały podjazd i to w nienajgorszym czasie. Na szczycie chwila oddechu i spokojny zjazd do Czarnego. Tutaj nie miałem zbyt dużego wyboru i skierowałem się na Zameczek. Początkowo nie umiałem złapać rytmu a gdy zrobiło się stromiej to moja jazda wyglądała lepiej. Wjechałem z podobną mocą jak na Salmopol. Na zjeździe trochę odpocząłem i skierowałem się w kierunku kolejnego nieznanego podjazdu na Wilcze. Początek spokojny a gdy droga skręciła w prawo to pojawiło się dużo wyższe nachylenie i zdecydowałem się na mocniejszą jazdę. Całkiem dobrze przejechałem pierwszą stromiznę a po wypłaszczeniu pojawiła się druga ścianka z którą już miałem drobne problemy. Gdy dotarłem na szczyt to szybko ruszyłem w dół. Podczas przejazdu przez Istebną wypadł mi baton i nie uzupełniłem odpowiedniej ilości kalorii. Nie obyło się bez innych przeszkód, m.in. tłumu ludzi w Centrum czy robót drogowych przed dojazdem do ronda w Jaworzynce. To sprawiło, że dojechałem na rondo kilka minut z grupą Jas-Kółek, sądząc, że jeszcze nie jechali krążyłem w okolicy ronda przez 10 minut i samotnie ruszyłem w kierunku Ochodzitej. Nie miałem motywacji do mocnej jazdy i łatwiejszą część podjazdu przejechałem spokojnie. Po drodze minąłem Wojtka mającego duże problemy a reszta Jas-Kółek była daleko z przodu. Po wjeździe do Koniakowa nieco podkręciłem tempo i na ostatnich 2500 metrach wygenerowałem podobną moc jak na Salmopol i Zameczek. Niecałe 20 minut podjazdu od ronda jest wynikiem o ponad 2 minuty gorszym niż rekord. Gdybym się zagiął to spokojnie jest to czas do poprawienia. Na szczycie dłuższa przerwa i bufet. Później postój po wodę i droga powrotna do domu. Czekały na mnie jeszcze dwa podjazdy. Pierwszy z nich zaczynał się jeszcze w Istebnej. Miałem kilka wariantów do wyboru, ale ze względu na dobrą pogodę i tłumy pieszych w okolicy Stecówki wybrałem wariant podjazdu główną drogą. Miałem sobie całkowicie odpuścić ten podjazd i wjechać na luzie i z taką myślą rozpoczynałem podjazd. Gdy pojawiło się wypłaszczenie podkręciłem tempo i dobrą moc generowałem do końca podjazdu. Dosyć szybko i efektywnie wjechałem na Przełęcz i chcąc minąć Wisłę zjechałem koło Zameczka do Czarnego. Zjazd był fatalny, dziury, sporo pieszych, rowerzystów i samochodów nie pozwoliło na szybką a ni techniczną jazdę. Zwężenie drogi minąłem bezproblemowo i skierowałem się w stron ostatniego tego dnia podjazdu – Salmopolu. Noga podawała całkiem nieźle wiec przesadnie się nie oszczędzałem i dosyć szybko znalazłem się u podnóża podjazdu. Ruszyłem dosyć mocno a później trochę popuściłem i trzymając moc w okolicy FTP. Przez 3 kilometry jechało się fajnie z później jakby ktoś nagle wrzucił mi na plecy worek pełny kamieni. Generując podobną moc jechałem sporo wolniej niż wcześniej. Byłem w stanie utrzymać dobrą moc do końca podjazdu. Spodziewałem się czasu w okolicy 16 minut, na tyle też wskazywała moja jazda w pierwszej części podjazdu. Przy dobrej mocy czas ponad 17 minut nie może mnie zadowolić. Końcówka podjazdu była dopiero zapowiedzią tego co będzie dalej. Już na początku zjazdu musiałem odpuścić, kilka samochodów i spory ruch z przeciwka nie pozwoliły na szybką jazdę. Później się nieco poprawiło ale przed Szczyrkiem pojawił się samochód który za punkt honoru postawił sobie nie przekroczenie 30 km/h. Wlekłam się za nim aż do Centrum gdzie wjechałem w korek. Przedzieranie się przez miasto nigdy nie było tak trudne i skomplikowane. Straciłem sporo czasu a kolejny problem w Buczkowicach na zwężeniu gdzie oczekiwałem 8 minut na przejazd. Później nie mając już czasu gnałem szybko przez miasto na koniec fundując sobie mocniejszy odcinek. Czułem w nogach podjazdy i o to chodziło. Problem z przejechaniem przez Szczyrk prawdopodobnie by zniknął gdybym jak zwykle był tam o godzinę szybciej. Odcinek od Salmopola do domu przejechałem o prawie 20 minut wolniej niż przeciętnie.
Całkiem dobry trening kończący ciężki ale dobry treningowo tydzień.
Informacje o podjazdach:
Trening 52
Sobota, 1 czerwca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 69.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:37 | km/h: | 26.37 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 186186 ( 95%) | HRavg | 146( 74%) |
Kalorie: | 1394kcal | Podjazdy: | 1340m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzień w którym nie miałem zbyt dużo czasu na trening. Nie chciałem robić płaskiego tlenu wiec do wyboru miałem trasę z pagórkami lub dłuższymi podjazdami. Wyjechałem dosyć wcześnie i było przyjemnie chłodno. Noga nie podawała zbyt dobrze ale liczyłem, że się to zmieni. Zdecydowanym plusem był bardzo mały ruch na drogach i szybko przedostałem się przez Bielsko. O ostatecznej formie treningu miał zdecydować podjazd na Przegibek. Już na dojeździe czułem, że będzie ciężko, podjazd zacząłem względnie spokojnie, trzymałem się odpowiedniej strefy mocy i kadencji i tak powoli zbliżałem się do końca podjazdu. Tempo na podjeździe nie było zadowalające i odrzuciłem pierwotny pomysł czterokrotnego zaliczenia Przegibka z mocą progową. Początek zjazdu znowu wolny, skupiłem się na uzupełnieniu kalorii a dalej pojechałem bardziej odważnie i technicznie. Gdyby tak nie wiało to byłoby o wiele przyjemniej. W Międzybrodziu złapałem fajny rytm i walczyłem z przeciwnymi podmuchami wiatru. Wszystko wyglądało nieźle aż naprzeciwko pojawił się jakiś idiota który postanowił skręcić w lewo przecinając mój tor jazdy. Nacisnąłem z całych sił klamki, zablokowałem tylne koło i zrobiłem fajny kilkumetrowy ślad na jezdni. Nie wiem jak udało się uniknąć gleby ale w oczach już miałem śmierć. Właśnie teraz gdy zacząłem na nowo czerpać przyjemność ze zjazdów i lepiej zjeżdżać musiało stać się takie coś co mogło spowodować, że wrócę do punktu wyjścia. Skończyło się na strachu a tętno skoczyło do ponad 160 i trochę trwało zanim wróciło do normy. Dalej jechało się jakby lepiej i wtedy pojawił się pomysł zrobienia minimum 15 minutowej tempówki w 5 strefie mocy. Podjazd na Górę Żar idealnie się do tego nadawał. Przed mostem na Sole zrobiłem krótki postój i ruszyłem dosyć spokojnie. Odcinek dojazdowy miał być wprowadzeniem i tak też było. Chcąc walczyć o jak najlepszy czas musiałbym ten fragment pojechać dużo mocniej. Gdy zrobiło się stromo to ruszyłem mocno. Trzymałem założoną moc a jedynie na nieco łatwiejszych fragmentach nie mieściłem się w 5 strefie mocy. Noga podawała dużo lepiej niż na podjeździe pod Przegibek i było widać tego efekty. Im bliżej końca tym jechałem równiej i z czasem miałem obawy czy 17 minut tempa skończy się na podjeździe czy na odcinku zjazdu. Ostatecznie skończyłem mocną jazdę po 16 minutach zaraz przed początkiem zjazdu. Potem zluzowałem a na zjeździe nie rozpędziłem się na maksa. Siłą rozpędu zacząłem ostatni odcinek na szczyt. Samą końcówkę pojechałem bardzo mocno. Na Górze nie było żywej duszy, zwykle jak tam byłem top były tłumy. Zbyt długo tam nie zabawiłem i spokojnie ruszyłem w dół. Na zjeździe nie dokręcałem a wszystkie zakręty pokonałem technicznie i moje wcześniejsze obawy nie potwierdziły się. Miałem całkiem niezły czas i nie musiałem się zbytnio śpieszyć. Teoretycznie wracałem z wiatrem i dlatego powinno być lżej ale czy tak faktycznie było to bym się kłócił. Swoje trzeba jechać aby wjechać pod Przegibek. Nie zaginałem się a tempo jakim jechałem nie było takie złe. Podjazd poszedł jako tako ale o szybkim zjeździe mogłem zapomnieć. Akurat pojawił się sznurek samochodów i musiałem dostosować do nich tempo. Przejazd przez Bielsko toporny, jakoś nie było motywacji do szybszej jazdy. Ostatni odcinek już na luzie. Całkiem dobry trening zaliczony. Zaczynam łapać automatyzm a gdy zmotywuję się do mocniejszej jazdy to i generowana moc wygląda całkiem dobrze co z kolei zaczyna przekładać się na czasy podjazdów. Nigdy nie umiałem dobrze wjechać na Żar, zwykle miałem jakiś kryzys a podjazd mi nie podchodził. Poprawienie czasu było następstwem tempówki a zarówno na początku i końcu straciłem dosyć sporo, nie nastawiam się na rekordy. Nawet na tym podjeździe da się wjechać około minutę szybciej. Atakowanie po kolei rekordów miałoby sens gdybym szykował się do czasówek gdzie trzeba pojechać raz a dobrze. Podczas wyścigu trzeba umieć pojechać kilka podjazdów tym samym tempem które jest nieco słabsze niż maksymalne.
Informacje o podjazdach:
Informacje o podjazdach:
Trening 51
Czwartek, 30 maja 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 44.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:46 | km/h: | 24.91 |
Pr. maks.: | 57.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 184184 ( 94%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 800kcal | Podjazdy: | 800m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym treningu siłowym nakierowanym na górne partie ciała nogi były świeże a jedyną przeszkodą w przeprowadzeniu treningu mogła być pogoda. Wyjechałem dosyć wcześnie i było zimno. Obrałem tradycyjny kierunek i tam miało być jeszcze zimniej. Nic nie przekonało mnie do nogawek i wyjechałem w krótkich spodenkach pomimo 10 stopni na termometrze. O dziwo bardzo dobrze kręciła noga a zwykle w takich temperaturach miałem duże problemy. Podczas przejazdu przez miasto zrobiłem dwa sprinty 15 sekundowe i jeden 5 sekundowy podczas którego byłem w stanie wygenerować ponad 1000 Wat w czasie sekundy. Dobre i to, taką moc widziałem tylko raz w zeszłym roku. W okolicy ulicy Górskiej były spore korki, ale udało się jakoś przedostać do Straconki. Krótki postój przed podjazdem i ogień. Ostatni taki trening miałem równo dwa tygodnie temu. Ruszyłem mocno i już pierwsze minutowe powtórzenie było mocniejsze niż ostatnim razem. Odpoczynek w 2,3 strefie szybko zleciał i kolejne powtórzenie. Musiałem przepuścić ambulans i jechałem trochę zbyt lekko, pod koniec zwiesił się licznik i policzył o kilka sekund za dużo. Kolejne powtórzenia były już lepsze a odpoczynek po ostatnim musiałem kończyć już na zjeździe. Odpuściłem sobie szybki zjazd, wykorzystałem ten czas na uzupełnienie energii. Zjechałem około 600 metrów dalej niż planowałem zaczynać drugą serie powtórzeń. Spokojnie dojechałem do brukowanego mostku i ogień. Druga seria była lepsza, z każdym powtórzeniem generowałem lepszą moc a podczas ostatniego dałem z siebie wszystko. Znowu czas odpoczynku wykroczył poza podjazd i kończyłem go na zjeździe. Zjazd zimny, sporo samochodów ale udało się go wykorzystać na trening techniki. Dalsza droga już na sporym zmęczeniu ale pod koniec zacząłem powoli odzyskiwać siły. Na szczęście nadchodzą dni z dużo lepszą pogodą i może ciężkie treningi nie będą taka katorga jak obecnie.
Informacje o podjazdach:
Informacje o podjazdach:
Trening 50
Wtorek, 28 maja 2019 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 52.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 24.96 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 176176 ( 90%) | HRavg | 130( 66%) |
Kalorie: | 890kcal | Podjazdy: | 980m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy mocny trening od ponad tygodnia. Pogoda bardzo niepewna, deszcz wiszący w powietrzu i nieoptymistyczne prognozy przywiały trochę wątpliwości ale wyjechałem tak jak planowałem. Przejazd przez Bielsko spokojny, z kilkoma 30 sekundowymi akcentami. Po dojeździe do ulicy Żywieckiej chciałem sprawdzić jedną drogę będącą alternatywnym dojazdem do Straconki. Niestety dłuższy fragment nie ma dobrej nawierzchni. Próbując zrobić tam 30 sekundowy sprint, walczyłem z samochodami, dziurami i żwirem który powodował ślizganie się kół. Jakoś przejechałem ale chyba na razie zostanę przy standardowej trasie.
Zaplanowałem interwały w 5 strefie mocy z kadencją 70-80 i po dojeździe do mostu w Straconce ruszyłem mocno. Starałem się jechać równo, nie bardzo wychodziło a czas jakoś dłużył się. Przetrwałem jakoś 5 minut i już musiałem wprowadzić drobne korekty. Zacząłem za późno i powtórzenie kończyłem na łuku i wypłaszczeniu. Spokojnie zjechałem i zacząłem drugie powtórzenie. Wyszło bardzo podobnie ale zmęczenie narastało. Przy trzecim razie musiałem zwolnić na kilka sekund przez kolumnę pieszych która pojawiła się na drodze. Tak się złożyło, że każde kolejne powtórzenie było mocniejsze a pod koniec ostatniego miałem już dość. Później wpadłem na niezbyt dobry pomysł i wjechałem na szczyt Przegibka. Zjazd znowu był techniczny i dosyć szybki. Powrót do domu już nerwowy, uciekałem przed deszczem który zaczął padać 5 minut po powrocie do domu.
Ujechałem się nieźle i o to chodziło.
Zaliczony podjazd:
Zaplanowałem interwały w 5 strefie mocy z kadencją 70-80 i po dojeździe do mostu w Straconce ruszyłem mocno. Starałem się jechać równo, nie bardzo wychodziło a czas jakoś dłużył się. Przetrwałem jakoś 5 minut i już musiałem wprowadzić drobne korekty. Zacząłem za późno i powtórzenie kończyłem na łuku i wypłaszczeniu. Spokojnie zjechałem i zacząłem drugie powtórzenie. Wyszło bardzo podobnie ale zmęczenie narastało. Przy trzecim razie musiałem zwolnić na kilka sekund przez kolumnę pieszych która pojawiła się na drodze. Tak się złożyło, że każde kolejne powtórzenie było mocniejsze a pod koniec ostatniego miałem już dość. Później wpadłem na niezbyt dobry pomysł i wjechałem na szczyt Przegibka. Zjazd znowu był techniczny i dosyć szybki. Powrót do domu już nerwowy, uciekałem przed deszczem który zaczął padać 5 minut po powrocie do domu.
Ujechałem się nieźle i o to chodziło.
Zaliczony podjazd:
Rozjazd 11
Poniedziałek, 27 maja 2019 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | km/h: | 24.80 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 129129 ( 66%) | HRavg | 110( 56%) |
Kalorie: | 420kcal | Podjazdy: | 280m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Najcieplejszy poranek w tym roku trzeba było wykorzystać. Po weekendzie nogi były zmęczone i nie pozostało nic innego jak rozjazd. Pojechałem po raz kolejny na dobrze znana mi trasę przez Skoczów. Dosyć mocno wiało i tak się złożyło, że większą część trasy walczyłem z czołowymi lub bocznymi podmuchami. Pod koniec nogi puściły i kręciły dużo lepiej.