Wpisy archiwalne w kategorii
Inne
Dystans całkowity: | 342.00 km (w terenie 187.00 km; 54.68%) |
Czas w ruchu: | 107:24 |
Średnia prędkość: | 4.86 km/h |
Suma podjazdów: | 9830 m |
Maks. tętno maksymalne: | 185 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 144 (73 %) |
Suma kalorii: | 24658 kcal |
Liczba aktywności: | 67 |
Średnio na aktywność: | 17.10 km i 1h 36m |
Więcej statystyk |
Licznik Bryton Aero 60
Niedziela, 21 czerwca 2020 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Kolejnym urządzeniem z jakiego mam okazje korzystać jest licznik Bryton Aero 60. Kupiłem go w miejsce wysłużonego już Garmina Edge 800. Mam go od niedawna ale poznałem już jego plusy i minusy.
Pierwszy argument jaki mnie przekonał do zakupu tego licznika to cena. Nie zależało mi na wersji z czujnikami i sam licznik z mocnym uchwytem, kablem do ładowania, instrukcjami i folią ochronną miałem za 600 złotych. Za Wahoo Elemnt Bolt musiałbym zapłacić 300 złotych więcej a za Garmina Edge 530 ponad 1000 złotych. Myślałem najpierw o Bryton Rider 530 lub 420. Przeciwko 530 stał fakt, że nie jest już wspierany aktualizacja oprogramowania, a 420 nie miał wszystkich funkcji na których mi zależało.
Drugi argument za tym licznikiem był taki, że nie lubię iść za modą i trendami i wybieram często niezbyt popularne rzeczy. Blisko 80 % osób korzysta z Garmina lub Wahoo a ledwie 20 % z produktów innych producentów.
Trzeci argument jaki zadecydował to fakt, że lubię eksperymentować i testować nieznane produkty. Miałem już licznik Mio Cyclo 105 który okazał się niewypałem, miałem Garmina Edge 800 który mi pasował ale często się zawieszał i wymagał przywracania ustawień fabrycznych. Mało popularny Bryton kusił mnie już przy poprzedniej zmianie licznika ale wtedy postawiłem na używanego Garmina.
Czwarty argument jest taki, że nie będzie mi go szkoda wyrzucić gdy nie będzie już nadawał się do użytku. Wydając 1000 złotych na licznik mam dużo większe obawy, że będę żałował wydanych pieniędzy za coś co w sumie nie jest tego warte a w momencie jakiejś poważniejszej awarii gorzej jest się pogodzić z tym faktem. Wydając 60 % tej ceny żal przy uszkodzeniu lub wyrzuceniu licznika będzie mniejszy.
Kolejny argument to solidny i unikatowy uchwyt który kosztuje około 150 złotych a tutaj był w zestawie. Uchwyt nie pasuje do innego licznika a jego kształt pozwala dodatkowo zabezpieczyć licznik przed wypadnięciem.
Mógłbym wymienić jeszcze kilka innych argumentów ale powyższe w zupełności mnie przekonały.
Licznik w podstawowej wersji, z uchwytem aero i instrukcją można już mieć za 550 złotych. Za wersje z czujnikami należy dopłacić ale mi nie były one potrzebne, urządzenie bez problemu działa z innymi czujnikami łączącymi się w standardzie Ant+ oraz Bluetooth.
Na pierwszy rzut oka urządzenie wygląda dosyć licho, wykonane jest z miękkiego tworzywa które łatwo jest uszkodzić i to niewątpliwie jedna z wad tego urządzenia. Bardzo ciężko znaleźć silikonowe etui które w przypadku np. Garmina dostępne jest od ręki.
Według producenta licznik wytrzymuje ponad 30 godzin. Ta wartość jest przeszacowana. Po kilku tygodniach użytkowania licznik rozładowywał się po 20-25 godzinach pracy. Z reguły nie korzystałem z podświetlenia ekranu, jeździłem wyłącznie za dnia, zazwyczaj w dobrych warunkach pogodowych. Korzystałem z dwóch czujników, miernika mocy i pomiaru tętna, kilka razy użyłem czujnika prędkości ale nie jest on niezbędny do prawidłowego pomiaru prędkości. Czasami również włączałem powiadomienia z telefonu i Bluetooth. Na trasie robiłem mało przerw i licznik ładowałem średnio co 10-12 dni. Na dłuższym czasie pracy baterii zależało mi bardzo ponieważ Garmin potrafił się rozładować na trasie po kilku godzinach jazdy z użyciem czujników. Licznik można podładować po drodze z użyciem Powerbanka co zadowoli długodystansowców.
Produkt jest w wersji guzikowej. Na początku ciężko było mi się przestawić z urządzenia dotykowego którego użytkowałem przez ostatnie 2 lata. Licznik posiada aż 7 guzików, w Garminie były trzy i to spore utrudnienie. Trochę trwało zanim załapałem który guzik za co odpowiada i wciąż zdąża mi się, że nacisnę nie ten co trzeba. Garmin po kilku godzinach w deszczu zawsze miał jakieś odchyłki, zazwyczaj nie działał poprawnie wysokościomierz. W tym liczniku na razie nie zauważyłem podobnych zjawisk.
Urządzenie posiada multum funkcji treningowych. Dane pochodzące z prędkości, tętna, mocy, kadencji i wysokości zadowolą nawet najbardziej wymagających użytkowników. Nie brakuje mu niczego poza nawigacją. Można korzystać z gotowych śladów lub wcześniej zapisanych kursów ale zaplanować trasy i celu podróży z poziomu urządzenia się nie da i to może być wada tego modelu. Garmin Edge 800 często służył mi jako nawigacja i może tej funkcji brakować. Do celów treningowych nie jest to konieczna funkcja. Dużym plusem jest również połączenie z czujnikiem od elektronicznego osprzętu dzięki czemu dostajemy informacje o aktualnie wybranym przełożeniu i stanie baterii.
W liczniku jest proste Menu, łatwo ustawić wszystko także z poziomu telefonu za pomocą Aplikacji Bryton Active. Ta właściwość jest zaczerpnięta z rozwiązań bardziej znanych producentów. Na początku pojawiły się niejasności, przeoczyłem polski podczas wyboru języka i sądziłem, że nie ma polskiego menu. Dosyć dobrze znam Angielski i nie miałem problemu z ustawieniem urządzenia. Dopiero po kilku tygodniach zauważyłem, że jest polskie menu.
Aktywności z urządzenia można pobierać na trzy sposoby. Pierwszy z nich jest najbardziej abstrakcyjny i podstawowy czyli ręczne zgranie aktywności poprzez podłączenie urządzenia do komputera. Drugi sposób to połączenie urządzenia z telefonem poprzez Bluetooh i przesłanie pliku. Trzeci jest najszybszy. Połączenie licznika poprzez WiFi i automatyczne przesłanie aktywności do platformy Bryton Active. W urządzeniu jest sporo miejsca i zapisując tylko aktywności jest miejsce na nawet 600 godzin.
Platformę Bryton Active można zsynchronizować z innymi platformami takimi jak TreaningPeaks czy Strava co znacznie ułatwia analizę treningów. W urządzeniu są zapisane gotowe treningi i testy w oparciu o moc czy tętno. Istnieje możliwość wgrania własnych treningów.
Za taką cenę nie można narzekać na to urządzenie mimo kilku wad jakie posiada.
Ustawienie menu trwa kilka minut. Dużo łatwiej jest zrobić to przy użyciu Smartfonu niż skakać po menu używając guzików. Włączenie licznik trwa kilka sekund po czym wchodzimy w Menu za pomocą guzika znajdującego się w prawym dolnym rogu. W menu mamy aż 6 punktów do wyboru. Pierwszy z góry to powrót do pierwszego pola treningowego. Drugi służy do przesyłania danych za pomocą WiFi. Trzecim wybieramy kurs. Kolejny to historia aktywności i podgląd każdej z nich. Piąty prowadzi do ustawień urządzenia a ostatni pozwala na wybór testów lub zapisanych treningów.
Ustawienie ekranów to już kwestia indywidualna. Możemy ustawić aż 5 stron od 4 do 10 pól danych na każdej z nich. Pola możemy dobrać według własnego uznania i potrzeby. W tej kwestii urządzenie nie odbiega od droższych modeli bardziej popularnych firm oferujących liczniki.
Dużym niedopracowaniem jest fakt, że do menu można wejść tylko wówczas gdy nie mamy włączonej aktywności. Zmienienie czegoś np. w ustawieniach ekranów można w tym czasie przeprowadzić wyłącznie z poziomu telefonu. Zmiana innych ustawień jest niemożliwa, w tym celu trzeba zakończyć aktywność i rozpocząć nowa po zmianie ustawień. Podobnie wygląda sytuacja z wyborem kursu którym chcemy podążać. To można rozwiązać w inny sposób. Włączyć kurs przed rozpoczęciem aktywności i po dojeździe do jego początku urządzenia zaczyna nawigować. Jest to spore utrudnienie a może nawet wada urządzenia ale da się do tego przyzwyczaić.
Mimo wszystko urządzenie jest warte swojej ceny. Niska popularność nie oznacza tego, że nie warto go kupić. Po kilku tygodniach testów wiem już o nim wszystko i ze swojej strony mogę polecić urządzenia tej firmy. Dla szukających kompletnego urządzenia treningowego jest to dobre rozwiązanie za niezbyt wysoką cenę.
Pierwszy argument jaki mnie przekonał do zakupu tego licznika to cena. Nie zależało mi na wersji z czujnikami i sam licznik z mocnym uchwytem, kablem do ładowania, instrukcjami i folią ochronną miałem za 600 złotych. Za Wahoo Elemnt Bolt musiałbym zapłacić 300 złotych więcej a za Garmina Edge 530 ponad 1000 złotych. Myślałem najpierw o Bryton Rider 530 lub 420. Przeciwko 530 stał fakt, że nie jest już wspierany aktualizacja oprogramowania, a 420 nie miał wszystkich funkcji na których mi zależało.
Drugi argument za tym licznikiem był taki, że nie lubię iść za modą i trendami i wybieram często niezbyt popularne rzeczy. Blisko 80 % osób korzysta z Garmina lub Wahoo a ledwie 20 % z produktów innych producentów.
Trzeci argument jaki zadecydował to fakt, że lubię eksperymentować i testować nieznane produkty. Miałem już licznik Mio Cyclo 105 który okazał się niewypałem, miałem Garmina Edge 800 który mi pasował ale często się zawieszał i wymagał przywracania ustawień fabrycznych. Mało popularny Bryton kusił mnie już przy poprzedniej zmianie licznika ale wtedy postawiłem na używanego Garmina.
Czwarty argument jest taki, że nie będzie mi go szkoda wyrzucić gdy nie będzie już nadawał się do użytku. Wydając 1000 złotych na licznik mam dużo większe obawy, że będę żałował wydanych pieniędzy za coś co w sumie nie jest tego warte a w momencie jakiejś poważniejszej awarii gorzej jest się pogodzić z tym faktem. Wydając 60 % tej ceny żal przy uszkodzeniu lub wyrzuceniu licznika będzie mniejszy.
Kolejny argument to solidny i unikatowy uchwyt który kosztuje około 150 złotych a tutaj był w zestawie. Uchwyt nie pasuje do innego licznika a jego kształt pozwala dodatkowo zabezpieczyć licznik przed wypadnięciem.
Mógłbym wymienić jeszcze kilka innych argumentów ale powyższe w zupełności mnie przekonały.
Licznik w podstawowej wersji, z uchwytem aero i instrukcją można już mieć za 550 złotych. Za wersje z czujnikami należy dopłacić ale mi nie były one potrzebne, urządzenie bez problemu działa z innymi czujnikami łączącymi się w standardzie Ant+ oraz Bluetooth.
Na pierwszy rzut oka urządzenie wygląda dosyć licho, wykonane jest z miękkiego tworzywa które łatwo jest uszkodzić i to niewątpliwie jedna z wad tego urządzenia. Bardzo ciężko znaleźć silikonowe etui które w przypadku np. Garmina dostępne jest od ręki.
Według producenta licznik wytrzymuje ponad 30 godzin. Ta wartość jest przeszacowana. Po kilku tygodniach użytkowania licznik rozładowywał się po 20-25 godzinach pracy. Z reguły nie korzystałem z podświetlenia ekranu, jeździłem wyłącznie za dnia, zazwyczaj w dobrych warunkach pogodowych. Korzystałem z dwóch czujników, miernika mocy i pomiaru tętna, kilka razy użyłem czujnika prędkości ale nie jest on niezbędny do prawidłowego pomiaru prędkości. Czasami również włączałem powiadomienia z telefonu i Bluetooth. Na trasie robiłem mało przerw i licznik ładowałem średnio co 10-12 dni. Na dłuższym czasie pracy baterii zależało mi bardzo ponieważ Garmin potrafił się rozładować na trasie po kilku godzinach jazdy z użyciem czujników. Licznik można podładować po drodze z użyciem Powerbanka co zadowoli długodystansowców.
Produkt jest w wersji guzikowej. Na początku ciężko było mi się przestawić z urządzenia dotykowego którego użytkowałem przez ostatnie 2 lata. Licznik posiada aż 7 guzików, w Garminie były trzy i to spore utrudnienie. Trochę trwało zanim załapałem który guzik za co odpowiada i wciąż zdąża mi się, że nacisnę nie ten co trzeba. Garmin po kilku godzinach w deszczu zawsze miał jakieś odchyłki, zazwyczaj nie działał poprawnie wysokościomierz. W tym liczniku na razie nie zauważyłem podobnych zjawisk.
Urządzenie posiada multum funkcji treningowych. Dane pochodzące z prędkości, tętna, mocy, kadencji i wysokości zadowolą nawet najbardziej wymagających użytkowników. Nie brakuje mu niczego poza nawigacją. Można korzystać z gotowych śladów lub wcześniej zapisanych kursów ale zaplanować trasy i celu podróży z poziomu urządzenia się nie da i to może być wada tego modelu. Garmin Edge 800 często służył mi jako nawigacja i może tej funkcji brakować. Do celów treningowych nie jest to konieczna funkcja. Dużym plusem jest również połączenie z czujnikiem od elektronicznego osprzętu dzięki czemu dostajemy informacje o aktualnie wybranym przełożeniu i stanie baterii.
W liczniku jest proste Menu, łatwo ustawić wszystko także z poziomu telefonu za pomocą Aplikacji Bryton Active. Ta właściwość jest zaczerpnięta z rozwiązań bardziej znanych producentów. Na początku pojawiły się niejasności, przeoczyłem polski podczas wyboru języka i sądziłem, że nie ma polskiego menu. Dosyć dobrze znam Angielski i nie miałem problemu z ustawieniem urządzenia. Dopiero po kilku tygodniach zauważyłem, że jest polskie menu.
Aktywności z urządzenia można pobierać na trzy sposoby. Pierwszy z nich jest najbardziej abstrakcyjny i podstawowy czyli ręczne zgranie aktywności poprzez podłączenie urządzenia do komputera. Drugi sposób to połączenie urządzenia z telefonem poprzez Bluetooh i przesłanie pliku. Trzeci jest najszybszy. Połączenie licznika poprzez WiFi i automatyczne przesłanie aktywności do platformy Bryton Active. W urządzeniu jest sporo miejsca i zapisując tylko aktywności jest miejsce na nawet 600 godzin.
Platformę Bryton Active można zsynchronizować z innymi platformami takimi jak TreaningPeaks czy Strava co znacznie ułatwia analizę treningów. W urządzeniu są zapisane gotowe treningi i testy w oparciu o moc czy tętno. Istnieje możliwość wgrania własnych treningów.
Za taką cenę nie można narzekać na to urządzenie mimo kilku wad jakie posiada.
Ustawienie menu trwa kilka minut. Dużo łatwiej jest zrobić to przy użyciu Smartfonu niż skakać po menu używając guzików. Włączenie licznik trwa kilka sekund po czym wchodzimy w Menu za pomocą guzika znajdującego się w prawym dolnym rogu. W menu mamy aż 6 punktów do wyboru. Pierwszy z góry to powrót do pierwszego pola treningowego. Drugi służy do przesyłania danych za pomocą WiFi. Trzecim wybieramy kurs. Kolejny to historia aktywności i podgląd każdej z nich. Piąty prowadzi do ustawień urządzenia a ostatni pozwala na wybór testów lub zapisanych treningów.
Ustawienie ekranów to już kwestia indywidualna. Możemy ustawić aż 5 stron od 4 do 10 pól danych na każdej z nich. Pola możemy dobrać według własnego uznania i potrzeby. W tej kwestii urządzenie nie odbiega od droższych modeli bardziej popularnych firm oferujących liczniki.
Dużym niedopracowaniem jest fakt, że do menu można wejść tylko wówczas gdy nie mamy włączonej aktywności. Zmienienie czegoś np. w ustawieniach ekranów można w tym czasie przeprowadzić wyłącznie z poziomu telefonu. Zmiana innych ustawień jest niemożliwa, w tym celu trzeba zakończyć aktywność i rozpocząć nowa po zmianie ustawień. Podobnie wygląda sytuacja z wyborem kursu którym chcemy podążać. To można rozwiązać w inny sposób. Włączyć kurs przed rozpoczęciem aktywności i po dojeździe do jego początku urządzenia zaczyna nawigować. Jest to spore utrudnienie a może nawet wada urządzenia ale da się do tego przyzwyczaić.
Mimo wszystko urządzenie jest warte swojej ceny. Niska popularność nie oznacza tego, że nie warto go kupić. Po kilku tygodniach testów wiem już o nim wszystko i ze swojej strony mogę polecić urządzenia tej firmy. Dla szukających kompletnego urządzenia treningowego jest to dobre rozwiązanie za niezbyt wysoką cenę.
Rekordy podjazdowe
Piątek, 15 maja 2020 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Wcześniej przedstawiałem już wiele rankingów podjazdów. Tym razem postanowiłem wybrać odpowiednią ilość odcinków i uszeregować je według daty najlepszego czasu od najstarszego do najlepszego. Z moją dyspozycją różnie bywało, szczególnie przed 2015 rokiem a tak naprawdę od 2017 roku radziłem sobie znacznie lepiej niż wcześniej. Znalazłem kilka podjazdów gdzie rekordy mam dużo starsze i chciałbym je w tym roku poprawić aby wszystkie wyniki pochodziły z lat 2017-20. Wybrałem 70 podjazdów które w tym roku mam zamiar zaliczyć. Kilka z nich znajduje się w Czechach i nie wiem czy uda się w tym roku zdobyć te wzniesienia. Na niektórych mam spore szanse na nowe rekordy czasowe i będę próbował je poprawić. Wybrałem następujące podjazdy i uszeregowałem je według dat od najstarszych do najnowszych:
Wydolność Organizmu
Środa, 6 maja 2020 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Kolejne ważne zagadnienie w tematyce kolarskiej od czego w zasadzie zaczyna się rozważania. Głównym czynnikiem decydującym o osiągnięciach kolarza jest jego wydolność. Wpływ na nią ma wiele czynników i każdy z nich jest ważny. Miedzy najlepszym a najgorszym kolarzem jest ogromna różnica, wynika to z wielu rzeczy i przyczyn które w tym materiale postaram się wymienić i omówić. Przez wiele lat kolarstwo podobnie jak inne sporty ewoluowało, zmieniło się nieco spojrzenie na zagadnienie treningu, regeneracji, odżywiania. Pojawiło się sporo urządzeń których kiedyś nie było, analiza danych jest bardziej szczegółowa co w dużej mierze przełożyło się na wzrost poziomu sportowego w ciągu ostatnich kilkunastu lat. O tym jaki ciężko osiągnąć sukces w sporcie wiedzą wszyscy którzy mają styczność z treningiem czy po prostu wzmożonym wysiłkiem fizycznym. Dla wielu osób sportowymi idolami i wzorami do naśladowania są kolarze ścigający się w największych wyścigach Świata których możemy podziwiać na ekranach telewizorów czy na żywo obserwując zmagania z trasy zawodów. Ta wyselekcjonowana grupka kolarzy to najlepsi zawodnicy wyłonieni z tysięcy zawodowych kolarzy którym udało się przebić przez niższe strzeble rywalizacji sportowej. Wśród kolarzy zawodowych ekip różnice są dużo mniejsze niż wśród amatorów z kilku powodów, pierwszy z nich jest taki że każdy myślący poważnie o rowerze i wiążący z nim przyszłość ciężko pracuje od młodego i na jakimś etapie „kariery” wybija się ponad rówieśników w województwie, kraju czy nawet kontynencie i trafia do dobrej grupy jako obiecujący zawodnik. Do niedawna w Polsce nie było warunków aby trenować na takim poziomie który pozwala na rywalizacje w wyścigach World Tour i tacy kolarze jak np. Rafał Majka czy Michał Kwiatkowski w wieku kilkunastu lat ścigali się głównie za granicą gdzie mieli większe szanse się przebić i wskoczyć na wyższy poziom. Teraz to się powoli zmienia, powstają nowe kluby szkolące zawodników prowadzone przez wykwalifikowanych trenerów których stale przybywa. Nie każdy może być zawodowym kolarzem i ścigać się na wysokim poziomie, reguluje to szereg czynników. Po pierwsze trzeba poświecić sporo czasu, sił i mieć dużo cierpliwości bo sukcesy nie przychodzą od razu i wiele osób po pierwszych niepowodzeniach rezygnuje z dalszych treningów. Po drugie trzeba mieć wsparcie w postaci trenera, osób motywujących do pracy , zwłaszcza w momentach gdy nie idzie jak powinno, dostęp do sprzętu i innych potrzebnych rzeczy. Po trzecie trzeba mieć odporny i silny organizm który pod wpływem obciążeń treningowych nie reaguje np. przedłużającym się zmęczeniem. To akurat można wypracować podczas pierwszych lat treningów. Bardzo ważne są pierwsze lata styczności ze sportem, treningiem, wypracowane w ten sposób nawyki pomagają w późniejszych etapach kariery i często dzięki nim jesteśmy w stanie przebić się wyżej. Wielu zawodników zaczynających wcześnie przygodę z rowerem próbuje swoich sił w wyścigach w młodszych kategoriach. Część z nich rezygnuje, inni próbują dalej. Aby liczyć się w takich zawodach trzeba osiągnąć wysoki poziom sportowy nieosiągalny dla amatora który traktuje rower jako hobby. To właśnie poświęcenie, wyrzeczenia i ciężka praca od najmłodszych lat daje szanse na sukces. Dla wielu obiecujących zawodników kariera sportowa kończy się w momencie wyjścia z Juniora lub Orlika. Poziom Elity jest tak wysoki, że ciężko jest tak osiągnąć coś więcej. W Polsce bycie zawodowym kolarzem w dalszym ciągu się nie opłaca, poza zawodnikami 2,3 drużyn w których liczba miejsc jest ograniczona, inni ścigający się z nimi zawodnicy muszą normalnie pracować lub mieć bogatych sponsorów dzięki którym maja odpowiednie środki finansowe na ściganie. Takie osoby zbyt często mylnie nazywane są Zawodowcami a tak naprawdę to są Amatorzy ścigający się z licencją Elity. Taką Licencje może wyrobić każdy zawodnik mający przynajmniej 24 lata, posiadanie jej nie robi z nikogo Zawodowca. Bardzo ciężko jest dostać się do najwyższej ligi kolarskiej i średnio na 100 osób próbujących sił w kolarstwie 2,3 osoby trafiają do najlepszych grup kolarskich. Poziom sportowy najsłabszych zawodowych kolarzy przewijających się w wyścigach World Tour jest sporo wyższy niż większości Amatorów, w Polsce może nazbiera się kilkanaście zarodników które rywalizując z Elitą nie byli skazani na pożarcie i jakieś wyniki notowali, z drugiej strony ta Elita to w większości zaplecze najlepszych wiec idzie łatwo sprawdzić jakie różnice występują w poszczególnych kategoriach wyścigów.
Od czego zależy poziom sportowy zawodników. Liczy się przede wszystkim wydolność organizmu. Na wyścigach dochodzi jeszcze sporo innych czynników.
W ostatnim czasie przy ograniczeniach w organizacji wyścigów które na razie są zawieszone bardzo popularną formą rywalizacji jest walka o „Komy” czyli po prostu najlepsze czasy na danym odcinku. Słowo „KOM” z angielskiego King Of Mountain oznacza po prostu Króla Góry lub Najlepszego Górala i w zasadzie odnosi się tylko do segmentów na podjazdach. Tylko na takich odcinkach osiągnięty czas zależy w głównej mierze od wydolności zawodnika a na pozostałych dochodzi wiele innych czynników powodujących, ze nie zawsze najsilniejszy osiąga najlepszy czas. Wydolność zawodnika na podjeździe zależy od dwóch głównych czynników: wskaźnika W/kg oraz Vo2Max czyli zdolności organizmu do przyjmowania tlenu. Nie są to wartości stałe i zmieniają się w zależności od ilości treningu, pory roku, wieku, warunków atmosferycznych, itp. Utrzymanie stałego Vo2Max jest niemożliwe, ta wartość do pewnego momentu rośnie ale z czasem zaczyna maleć, idzie spowolnić ten proces ale nie da się go zatrzymać. Współczynnik W/kg jest zmienny ale zależy głównie od mocy w nogach, moc idzie zwiększyć poprzez odpowiedni trening, waga też się zmienia ale są granice w których zmiana wagi nie wpływa na gwałtowny spadek generowanej mocy. Przekroczenie pewnej granicy minimalnej wagi może być katastrofalne skutki, widać to było na przykładzie Michała Kwiatkowskiego który kilka lat temu eksperymentował z wagą i przez sezon męczył się na rowerze się osiągając satysfakcjonujących i dających dobre miejsca wyników. Przy dobrym Vo2Max niższy współczynnik W/kg nie ma tak kolosalnego znaczenia jak przy niskim gdy przy stałą moc jesteśmy w stanie utrzymać na krótszym odcinku i nieraz w połowie podjazdu wskaźnik W/kg zaczyna spadać. Jednym z parametrów obrazujących zawodnika jest parametr VAM mówiący o tym jakie przewyższenie jesteśmy w stanie pokonać w czasie godziny utrzymując stałe tempo pokonywania odcinka. Na przykładzie podjazdu pod Salmopol od Wisły który znalazł się w ostatnich latach na trasie Tour de Pologne idzie łatwo zaobserwować jakie różnice są między zawodnikami:
Najlepszy zawodnik na podjeździe uzyskał VAM powyżej 1700 m/h, peleton w którym było około 30 zawodników podjeżdżał 1590-1630 m/h. Należy zaznaczyć, że był to jeden z wielu podjazdów na wyścigu ale pokonywany już prawie maksymalnym wysiłkiem.
Najlepsze wyniki Amatorów są gorsze o ponad 200 m/h. Przemek Niemiec podczas treningu osiągnął prawie 1500 m/h, kolejni ścigający się na poważnie zawodnicy mieli wyniki gorsze o około 50 m/h a najlepszy Amator o 100:
Takie różnice to jest przepaść obrazująca różnice miedzy Najlepszymi Kolarzami Świata a Amatorami notującymi świetne wyniki.
Podobnie sytuacja wygląda na podjeździe gdzie nie było żadnego wyścigu a wyłącznie treningowe przejazdy Kolarzy Zawodowych i Amatorów:
Na przykładzie tego podjazdu widać, jaka jest różnica miedzy treningowym przejazdem kolarza Zawodowego a Amatora. Wyniki ponad 1200 m/h są bardzo dobre w przypadku Amatorów a słabe dla Zawodowców.
Główny czynnik jaki decyduje to parametr W/kg. Zawodowi kolarze na podjazdach krótszych niż 10 minut są w stanie generować nawet 7 W/kg a Najlepsi Amatorzy dochodzą do 6 W/kg. Na dłuższych podjazdach te dysproporcje są zazwyczaj większe.
Na podstawie wartości VAM widać idealnie, że porównywanie Amatorów do Zawodowców nie ma większego sensu. Chcąc generować takie moce i tak jeździć po górach trzeba zasuwać od małego, nic nie gwarantuje sukcesu zwłaszcza w górach gdzie każdy najmniejszy błąd jest poważniejszy w skutkach niż w łatwiejszym terenie.
Dobre czasy na podjazdach osiągają tzw. Górale, ich waga zazwyczaj nie przekracza 70 kilogramów, w innym terenie zazwyczaj się nie liczą a większość z nich ma naturalne predyspozycje do dobrej jazdy po górach.
Utalentowani zawodnicy pokazują swoje możliwości już na początku swojej „kariery”, jest im dużo łatwiej trenować, łatwiej ukierunkować trening na konkretną specjalizację i na tym koniec. Poświecenie, praca i ilość treningu nie może być znacząco mniejsza od mniej utalentowanych zawodników bo to główny czynnik decydujący o rozwoju a nie wrodzone umiejętności.
Zdarzają się przypadki, że dobrymi góralami zostają także ciężsi zawodnicy. Dobrym przykładem jest Tom Dumoulin który budową ciała odbiega od większości górali w World Tourze a jest w stanie z nimi walczyć. Jest to możliwe ale taki zawodnik posiada także sporo innych dobrych cech. Przede wszystkim jest świetnym czasówce, dobrze radzi sobie na płaskich, wietrznych etapach a co za tym idzie, potrafi wygenerować świetne wartości mocy, bezwzględnie większe od innych górali. Powodzenie w górach daje mu dobry współczynnik W/kg oraz Vo2Max. Dzięki temu jest bardzo wszechstronnym kolarzem, są lepsi od niego w górach ale niewątpliwie radzi sobie nieźle na podjazdach mimo wyższej wagi niż konkurencja.
W amatorskim świcie również zdarzają się takie przypadki ale najlepsi Górale są zazwyczaj wycieniowani i radzą sobie zdecydowanie najlepiej na podjazdach. Waga może być przeciwnikiem zawodnika, góral ma duże problemy na wiatrach, na płaskich czasówkach się nie liczy, w peletonie też ciężko znaleźć mu optymalną pozycję, na zjazdach musi się pilnować aby nie odpaść od grupy. Poza podjazdami gdzie lekcy zawodnicy czują się jak ryba w wodzie, niska waga raczej przeszkadza. Zawodnicy o wyższej wadze w większości sytuacji są na lepszej pozycji ale tego nie zauważają. Tracą na podjazdach ale lepiej idzie im na płaskich wietrznych trasach, zazwyczaj na płaskich czasówkach również poradzą sobie lepiej a na zjazdach są w stanie dużo zyskać nad innymi. Mając dużą moc w nogach, podjazdy też pójdą lepiej i sprawniej, eksperymentowanie z wagą i zmniejszanie jej za wszelką cenę nie zawsze się opłaca.
Szczytowy rozwój kolarza przypada pomiędzy 18 a 35 rokiem życia. Wtedy zazwyczaj jesteśmy w stanie osiągnąć najlepszą wydolność organizmu i prezentować najwyższy poziom sportowy. Regularny trening pozwala przesunąć tą granice ale jednak wydolność z każdym kolejnym rokiem spada. Będąc w najlepszej formie w wieku 48 lat nasz organizm nie będzie tak wydolny jak 28 latka który również osiągnął najlepszą formę. Dużo zależy od samego podejścia zawodnika. Jeżeli regularnie trenuje od kilkunastu lat i cały czas utrzymuje organizm w formie to dużo łatwiej będzie osiągnąć szczytową dyspozycje niż zawodnik trenujący od święta i sezony regularnych treningów przeplata okresami w których jeździ bardzo mało lub wcale.
Nikt chyba nie spodziewał się jak rozwinie się kolarstwo. Kiedyś dobrym czasem było 20 minut na podjeździe pod Salmopol. Obecnie najlepsi Amatorzy wjeżdżają poniżej 15 minut a 20 minut to dopiero 696 czas w rankingu. Granica ludzkiej wytrzymałości gdzieś jest ale nikt nie wie jakie czasy za kilka lat będą wykręcać zawodnicy na tym lub innym podjeździe.
Na wydolność organizmu wpływ ma szereg rzeczy. Pierwszą z nich jest ogólny stan zdrowia i ewentualne problemy zdrowotne. Negatywny wpływ na wydolność ma palenie tytoniu i nadużywanie alkoholu. Odporność organizmu na infekcje, wirusy i zmęczenie decyduje o wydolności organizmu. Regularny trening jest tylko jednym z elementów wpływających na poprawę wydolności. Regeneracja organizmu i odpowiednie odżywianie pozytywnie wpływają na wydolność. Na kolejnych miejscach są takie parametry jak waga, zawartość tłuszczu czy masa mięśniowa. Bez dobrej wydolności da się dobrze zjeżdżać z góry, utrzymać w grupie ale na podjeździe wychodzą wszystkie braki. Skuteczność na podjeździe oprócz podstaw treningu takich jak siła czy wytrzymałość daje trening ukierunkowany na poprawę Vo2Max i odporność na wysiłek beztlenowy.
Regularny trening na dłuższą metę pozostawia również negatywne skutki. Za czasem organizm słabnie, jest bardziej podatny na kontuzje, urazy a wydolność przy tym samym obciążeniu treningowym spada. Im człowiek starszy tym gorzej utrzymać organizm w formie, trzeba poświęcić więcej czasu na treningi siłowe, regeneracje, odżywianie i bardziej usystematyzować trening który jest bardziej efektywny. W ten sposób można utrzymać poziom sportowy dłużej. Bardzo przydatny jest miernik mocy i układanie treningów na jego podstawie. Starsi zawodnicy mają przewagę nad młodszymi pod względem wytrzymałości organizmu, są w stanie dłużej jeździć na niskim i średnim obciążeniu niż nastolatkowie.
Trenowanie kolarstwa w oparciu o pomiar mocy czy tętno wymaga znajomości literatury, podstaw treningu ale daje nieporównywalnie lepszy efekt niż jazda na „oko”. Jest to bardzo trudny, wymagający sport i każdy kto próbuje podnieść swój poziom sportowy już jest sportowcem.
Nie wszyscy mocni kolarze dobrze radzą sobie w górach, zawodnicy są czasem skrajnie różni. Jeden potrafi skutecznie finiszować, drugi traci na finiszu a na kilkuminutowym podjeździe zyskuje sobie przewagę, jeszcze inni preferują długie ale niezbyt strome podjazdy. Bez dobrej wydolności żaden z nich nie byłby tak skuteczny. Podjazdy to jedna z form rywalizacji wśród kolarzy. Na osiągnięty czas oprócz wydolności organizmu wpływ mają takie czynniki jak stan nawierzchni, warunki atmosferyczne w tym ciśnienie, siła i kierunek wiatru czy temperatura, stan roweru i jego waga a także technika pokonywania podjazdu. Te czynniki mają mniejszy wpływ na czas niż na płaskim odcinku gdzie dzięki nim można stracić lub zyskać dużo czasu.
Poprawa wydolności to długotrwały proces, czasem trwa wiele lat a czasem już po roku odpowiednich treningów widać wyraźny postęp. Oczywiście to jest tylko teoria, w praktyce u jednego zawodnika jeden bodziec treningowy wystarczy aby poprawiła się jakość pokonywania podjazdów a inny zawodnik potrzebuje kilku bodźców, np. zmiana roweru na lżejszy, zgubienie kilku kilogramów, trzymanie diety, itp. Dobry czas na danym podjeździe można uzyskać już w pierwszej próbie a czasami potrzeba kilku lub kilkunastu prób. Dużo daje rozpoznanie terenu, pokonanie podjazdu wiele razy w różnym tempie i powolne dochodzenie do osiągnięcia zaplanowanego czasu. Czasami wystarczą tylko sprzyjające warunki i już jest duża różnica w czasie. Dobrą metodą jest trenowanie krótkich podjazdów, z czasem ich wydłużanie aż do momentu gdy będziemy w stanie wjechać w równym i satysfakcjonującym czasie podjazd jaki nas interesuje. Trenowanie podjazdów to duża sztuka, mocni zawodnicy mają jeszcze wachlarz w postaci wrzucenia lżejszego przełożenia i wjechania spokojniej. Słabsi z reguły takich rezerw nie mają i spokojna jazda w takim przypadku odpada. Nie wszyscy mają predyspozycje do jazdy po górach i zazwyczaj jest to przeszkoda nie do przeskoczenia i nawet stosunkowo niska waga tego nie zmienia. Każdy kolarz prędzej czy później trafia na właściwą drogę i rozwija się np. w jeździe na czas czy długich dystansach. Bardzo mało jest kolarzy wszechstronnych także wśród Amatorów.
Pozostaje mieć nadzieje, że wzrost poziomu sportowego i ilości osób potrafiących dobrze radzić sobie w górach nie jest skutkiem stosowania środków dopingujących a wyłącznie zależy od ilości i jakości treningu. W ostatnim czasie pojawiło się sporo zawodników rokujących na starty w najważniejszych wyścigach Świata, wśród nich są także dobrzy Górale i istnieje duża szansa, że trafi się jakiś następca Rafała Majki który będzie w stanie walczyć m.in. O Koszulkę Najlepszego Górala Tour de France. W młodych zawodnikach tkwi duży potencjał i pozostaje go wydobyć co jest dużą sztuką i potrzeba szczęścia, kontaktu z ludźmi którzy umiejętnie pokierują tymi zawodnikami u których zapału i chęci do treningów nie brakuje.
W dobie Korona Wirusa jest więcej czasu na treningi, pokazywanie swoich możliwości m.in. na podjazdach. W tym roku poziom wyznaczony przez najlepszych będzie zapewne bardzo wysoki a liczba osób sklasyfikowanych na segmentach zapewne osiągnie wartości rekordowe. Wiele osób zapewne odpuści podjazdy z tego względu, że interesuje ich tylko walka o „KOM-y” a na podjazdach przy wysokim poziomie nie będą w stanie walczyć z najlepszymi. Może będzie to jedyna forma rywalizacji w tym roku, nie licząc wyścigów wirtualnych które rządzą się swoimi prawami i nie wszyscy zawodnicy się w nich odnajdują.
Od czego zależy poziom sportowy zawodników. Liczy się przede wszystkim wydolność organizmu. Na wyścigach dochodzi jeszcze sporo innych czynników.
W ostatnim czasie przy ograniczeniach w organizacji wyścigów które na razie są zawieszone bardzo popularną formą rywalizacji jest walka o „Komy” czyli po prostu najlepsze czasy na danym odcinku. Słowo „KOM” z angielskiego King Of Mountain oznacza po prostu Króla Góry lub Najlepszego Górala i w zasadzie odnosi się tylko do segmentów na podjazdach. Tylko na takich odcinkach osiągnięty czas zależy w głównej mierze od wydolności zawodnika a na pozostałych dochodzi wiele innych czynników powodujących, ze nie zawsze najsilniejszy osiąga najlepszy czas. Wydolność zawodnika na podjeździe zależy od dwóch głównych czynników: wskaźnika W/kg oraz Vo2Max czyli zdolności organizmu do przyjmowania tlenu. Nie są to wartości stałe i zmieniają się w zależności od ilości treningu, pory roku, wieku, warunków atmosferycznych, itp. Utrzymanie stałego Vo2Max jest niemożliwe, ta wartość do pewnego momentu rośnie ale z czasem zaczyna maleć, idzie spowolnić ten proces ale nie da się go zatrzymać. Współczynnik W/kg jest zmienny ale zależy głównie od mocy w nogach, moc idzie zwiększyć poprzez odpowiedni trening, waga też się zmienia ale są granice w których zmiana wagi nie wpływa na gwałtowny spadek generowanej mocy. Przekroczenie pewnej granicy minimalnej wagi może być katastrofalne skutki, widać to było na przykładzie Michała Kwiatkowskiego który kilka lat temu eksperymentował z wagą i przez sezon męczył się na rowerze się osiągając satysfakcjonujących i dających dobre miejsca wyników. Przy dobrym Vo2Max niższy współczynnik W/kg nie ma tak kolosalnego znaczenia jak przy niskim gdy przy stałą moc jesteśmy w stanie utrzymać na krótszym odcinku i nieraz w połowie podjazdu wskaźnik W/kg zaczyna spadać. Jednym z parametrów obrazujących zawodnika jest parametr VAM mówiący o tym jakie przewyższenie jesteśmy w stanie pokonać w czasie godziny utrzymując stałe tempo pokonywania odcinka. Na przykładzie podjazdu pod Salmopol od Wisły który znalazł się w ostatnich latach na trasie Tour de Pologne idzie łatwo zaobserwować jakie różnice są między zawodnikami:
Najlepszy zawodnik na podjeździe uzyskał VAM powyżej 1700 m/h, peleton w którym było około 30 zawodników podjeżdżał 1590-1630 m/h. Należy zaznaczyć, że był to jeden z wielu podjazdów na wyścigu ale pokonywany już prawie maksymalnym wysiłkiem.
Najlepsze wyniki Amatorów są gorsze o ponad 200 m/h. Przemek Niemiec podczas treningu osiągnął prawie 1500 m/h, kolejni ścigający się na poważnie zawodnicy mieli wyniki gorsze o około 50 m/h a najlepszy Amator o 100:
Takie różnice to jest przepaść obrazująca różnice miedzy Najlepszymi Kolarzami Świata a Amatorami notującymi świetne wyniki.
Podobnie sytuacja wygląda na podjeździe gdzie nie było żadnego wyścigu a wyłącznie treningowe przejazdy Kolarzy Zawodowych i Amatorów:
Na przykładzie tego podjazdu widać, jaka jest różnica miedzy treningowym przejazdem kolarza Zawodowego a Amatora. Wyniki ponad 1200 m/h są bardzo dobre w przypadku Amatorów a słabe dla Zawodowców.
Główny czynnik jaki decyduje to parametr W/kg. Zawodowi kolarze na podjazdach krótszych niż 10 minut są w stanie generować nawet 7 W/kg a Najlepsi Amatorzy dochodzą do 6 W/kg. Na dłuższych podjazdach te dysproporcje są zazwyczaj większe.
Na podstawie wartości VAM widać idealnie, że porównywanie Amatorów do Zawodowców nie ma większego sensu. Chcąc generować takie moce i tak jeździć po górach trzeba zasuwać od małego, nic nie gwarantuje sukcesu zwłaszcza w górach gdzie każdy najmniejszy błąd jest poważniejszy w skutkach niż w łatwiejszym terenie.
Dobre czasy na podjazdach osiągają tzw. Górale, ich waga zazwyczaj nie przekracza 70 kilogramów, w innym terenie zazwyczaj się nie liczą a większość z nich ma naturalne predyspozycje do dobrej jazdy po górach.
Utalentowani zawodnicy pokazują swoje możliwości już na początku swojej „kariery”, jest im dużo łatwiej trenować, łatwiej ukierunkować trening na konkretną specjalizację i na tym koniec. Poświecenie, praca i ilość treningu nie może być znacząco mniejsza od mniej utalentowanych zawodników bo to główny czynnik decydujący o rozwoju a nie wrodzone umiejętności.
Zdarzają się przypadki, że dobrymi góralami zostają także ciężsi zawodnicy. Dobrym przykładem jest Tom Dumoulin który budową ciała odbiega od większości górali w World Tourze a jest w stanie z nimi walczyć. Jest to możliwe ale taki zawodnik posiada także sporo innych dobrych cech. Przede wszystkim jest świetnym czasówce, dobrze radzi sobie na płaskich, wietrznych etapach a co za tym idzie, potrafi wygenerować świetne wartości mocy, bezwzględnie większe od innych górali. Powodzenie w górach daje mu dobry współczynnik W/kg oraz Vo2Max. Dzięki temu jest bardzo wszechstronnym kolarzem, są lepsi od niego w górach ale niewątpliwie radzi sobie nieźle na podjazdach mimo wyższej wagi niż konkurencja.
W amatorskim świcie również zdarzają się takie przypadki ale najlepsi Górale są zazwyczaj wycieniowani i radzą sobie zdecydowanie najlepiej na podjazdach. Waga może być przeciwnikiem zawodnika, góral ma duże problemy na wiatrach, na płaskich czasówkach się nie liczy, w peletonie też ciężko znaleźć mu optymalną pozycję, na zjazdach musi się pilnować aby nie odpaść od grupy. Poza podjazdami gdzie lekcy zawodnicy czują się jak ryba w wodzie, niska waga raczej przeszkadza. Zawodnicy o wyższej wadze w większości sytuacji są na lepszej pozycji ale tego nie zauważają. Tracą na podjazdach ale lepiej idzie im na płaskich wietrznych trasach, zazwyczaj na płaskich czasówkach również poradzą sobie lepiej a na zjazdach są w stanie dużo zyskać nad innymi. Mając dużą moc w nogach, podjazdy też pójdą lepiej i sprawniej, eksperymentowanie z wagą i zmniejszanie jej za wszelką cenę nie zawsze się opłaca.
Szczytowy rozwój kolarza przypada pomiędzy 18 a 35 rokiem życia. Wtedy zazwyczaj jesteśmy w stanie osiągnąć najlepszą wydolność organizmu i prezentować najwyższy poziom sportowy. Regularny trening pozwala przesunąć tą granice ale jednak wydolność z każdym kolejnym rokiem spada. Będąc w najlepszej formie w wieku 48 lat nasz organizm nie będzie tak wydolny jak 28 latka który również osiągnął najlepszą formę. Dużo zależy od samego podejścia zawodnika. Jeżeli regularnie trenuje od kilkunastu lat i cały czas utrzymuje organizm w formie to dużo łatwiej będzie osiągnąć szczytową dyspozycje niż zawodnik trenujący od święta i sezony regularnych treningów przeplata okresami w których jeździ bardzo mało lub wcale.
Nikt chyba nie spodziewał się jak rozwinie się kolarstwo. Kiedyś dobrym czasem było 20 minut na podjeździe pod Salmopol. Obecnie najlepsi Amatorzy wjeżdżają poniżej 15 minut a 20 minut to dopiero 696 czas w rankingu. Granica ludzkiej wytrzymałości gdzieś jest ale nikt nie wie jakie czasy za kilka lat będą wykręcać zawodnicy na tym lub innym podjeździe.
Na wydolność organizmu wpływ ma szereg rzeczy. Pierwszą z nich jest ogólny stan zdrowia i ewentualne problemy zdrowotne. Negatywny wpływ na wydolność ma palenie tytoniu i nadużywanie alkoholu. Odporność organizmu na infekcje, wirusy i zmęczenie decyduje o wydolności organizmu. Regularny trening jest tylko jednym z elementów wpływających na poprawę wydolności. Regeneracja organizmu i odpowiednie odżywianie pozytywnie wpływają na wydolność. Na kolejnych miejscach są takie parametry jak waga, zawartość tłuszczu czy masa mięśniowa. Bez dobrej wydolności da się dobrze zjeżdżać z góry, utrzymać w grupie ale na podjeździe wychodzą wszystkie braki. Skuteczność na podjeździe oprócz podstaw treningu takich jak siła czy wytrzymałość daje trening ukierunkowany na poprawę Vo2Max i odporność na wysiłek beztlenowy.
Regularny trening na dłuższą metę pozostawia również negatywne skutki. Za czasem organizm słabnie, jest bardziej podatny na kontuzje, urazy a wydolność przy tym samym obciążeniu treningowym spada. Im człowiek starszy tym gorzej utrzymać organizm w formie, trzeba poświęcić więcej czasu na treningi siłowe, regeneracje, odżywianie i bardziej usystematyzować trening który jest bardziej efektywny. W ten sposób można utrzymać poziom sportowy dłużej. Bardzo przydatny jest miernik mocy i układanie treningów na jego podstawie. Starsi zawodnicy mają przewagę nad młodszymi pod względem wytrzymałości organizmu, są w stanie dłużej jeździć na niskim i średnim obciążeniu niż nastolatkowie.
Trenowanie kolarstwa w oparciu o pomiar mocy czy tętno wymaga znajomości literatury, podstaw treningu ale daje nieporównywalnie lepszy efekt niż jazda na „oko”. Jest to bardzo trudny, wymagający sport i każdy kto próbuje podnieść swój poziom sportowy już jest sportowcem.
Nie wszyscy mocni kolarze dobrze radzą sobie w górach, zawodnicy są czasem skrajnie różni. Jeden potrafi skutecznie finiszować, drugi traci na finiszu a na kilkuminutowym podjeździe zyskuje sobie przewagę, jeszcze inni preferują długie ale niezbyt strome podjazdy. Bez dobrej wydolności żaden z nich nie byłby tak skuteczny. Podjazdy to jedna z form rywalizacji wśród kolarzy. Na osiągnięty czas oprócz wydolności organizmu wpływ mają takie czynniki jak stan nawierzchni, warunki atmosferyczne w tym ciśnienie, siła i kierunek wiatru czy temperatura, stan roweru i jego waga a także technika pokonywania podjazdu. Te czynniki mają mniejszy wpływ na czas niż na płaskim odcinku gdzie dzięki nim można stracić lub zyskać dużo czasu.
Poprawa wydolności to długotrwały proces, czasem trwa wiele lat a czasem już po roku odpowiednich treningów widać wyraźny postęp. Oczywiście to jest tylko teoria, w praktyce u jednego zawodnika jeden bodziec treningowy wystarczy aby poprawiła się jakość pokonywania podjazdów a inny zawodnik potrzebuje kilku bodźców, np. zmiana roweru na lżejszy, zgubienie kilku kilogramów, trzymanie diety, itp. Dobry czas na danym podjeździe można uzyskać już w pierwszej próbie a czasami potrzeba kilku lub kilkunastu prób. Dużo daje rozpoznanie terenu, pokonanie podjazdu wiele razy w różnym tempie i powolne dochodzenie do osiągnięcia zaplanowanego czasu. Czasami wystarczą tylko sprzyjające warunki i już jest duża różnica w czasie. Dobrą metodą jest trenowanie krótkich podjazdów, z czasem ich wydłużanie aż do momentu gdy będziemy w stanie wjechać w równym i satysfakcjonującym czasie podjazd jaki nas interesuje. Trenowanie podjazdów to duża sztuka, mocni zawodnicy mają jeszcze wachlarz w postaci wrzucenia lżejszego przełożenia i wjechania spokojniej. Słabsi z reguły takich rezerw nie mają i spokojna jazda w takim przypadku odpada. Nie wszyscy mają predyspozycje do jazdy po górach i zazwyczaj jest to przeszkoda nie do przeskoczenia i nawet stosunkowo niska waga tego nie zmienia. Każdy kolarz prędzej czy później trafia na właściwą drogę i rozwija się np. w jeździe na czas czy długich dystansach. Bardzo mało jest kolarzy wszechstronnych także wśród Amatorów.
Pozostaje mieć nadzieje, że wzrost poziomu sportowego i ilości osób potrafiących dobrze radzić sobie w górach nie jest skutkiem stosowania środków dopingujących a wyłącznie zależy od ilości i jakości treningu. W ostatnim czasie pojawiło się sporo zawodników rokujących na starty w najważniejszych wyścigach Świata, wśród nich są także dobrzy Górale i istnieje duża szansa, że trafi się jakiś następca Rafała Majki który będzie w stanie walczyć m.in. O Koszulkę Najlepszego Górala Tour de France. W młodych zawodnikach tkwi duży potencjał i pozostaje go wydobyć co jest dużą sztuką i potrzeba szczęścia, kontaktu z ludźmi którzy umiejętnie pokierują tymi zawodnikami u których zapału i chęci do treningów nie brakuje.
W dobie Korona Wirusa jest więcej czasu na treningi, pokazywanie swoich możliwości m.in. na podjazdach. W tym roku poziom wyznaczony przez najlepszych będzie zapewne bardzo wysoki a liczba osób sklasyfikowanych na segmentach zapewne osiągnie wartości rekordowe. Wiele osób zapewne odpuści podjazdy z tego względu, że interesuje ich tylko walka o „KOM-y” a na podjazdach przy wysokim poziomie nie będą w stanie walczyć z najlepszymi. Może będzie to jedyna forma rywalizacji w tym roku, nie licząc wyścigów wirtualnych które rządzą się swoimi prawami i nie wszyscy zawodnicy się w nich odnajdują.
Miernik Mocy Garmin Vector 2
Poniedziałek, 20 kwietnia 2020 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Kontynuując temat sprzętowy dużą role odgrywają akcesoria które nie są konieczne ale w dużym stopniu ułatwiają jazdę lub trening. Jednym z tych elementów jest miernik mocy. Zestaw do pomiaru mocy zakupiłem już dosyć dawno bo końcem 2017 roku. Wówczas stałem przed dylematem jaki miernik wybrać. Zależało mi przede wszystkim na tym abym mógł pomiar mocy przekładać miedzy rowerami. Ze względu na dużą rozbieżność osprzętu, w jednym rowerze miałem Ultegrę 11 rzędową, w drugim Sorę 9 rzędową a w trzecim jeszcze inny osprzęt 7 rzędowy w grę wchodziły tylko dwa rodzaje mierników mocy, piasta lub pedały. Bardziej do mnie przemawiał ten drugi typ pomiaru mocy który był dostępny w kilku wersjach. Z trzech firm na rynku dwie były dostępne od ręki. Kiedy byłem już zdecydowany na jednostronny pomiar Assioma Fevero Pro trafił się potestowy miernik mocy Garmin Vector 2 z obustronnym pomiarem i nie zastanawiałem się tylko go wziąłem. Wizualnie ten miernik nie prezentuje się najlepiej, z powodu zewnętrznych czujników widocznych z daleka.
Miernik mocy składa się z dwóch części. Korpusu pedału z podem mierzącym siłę przykładaną do korpusu oraz czujnika który odbiera sygnał i przesyła go do kompatybilnego odbiornika. Do zestawu dołączony był zestaw podkładek do węższych korb aby zachowana była odległość miedzy łańcuchem a wtyczką czujnika. Oprócz tego w zestawie był także Ant + Stick służący do łączności z oprogramowaniem komputerowym a czujnikami, klucz imbusowy, nakłądka na klucz dynamometryczny do przykręcenia pedałów z odpowiednią siłą, zestaw bloków z 7’ luzem oraz instrukcja.
Zamontowanie miernika to prosta sprawa. Najpierw montujemy korpusy pedałów, dokręcamy je w rękach do oporu a następnie sięgamy po klucz dynamometryczny i dokręcamy z siłą 34-42 N. Ważne jest aby oba pedały były dokręcone z taką samą siłą, inaczej pomiar zazwyczaj wychodzi niedokładny. Po zamontowaniu korpusów dołączamy czujniki. Czujniki dokręcamy z niewielką siłą, do momentu w którym nie zmieniają one położenia. Zaleca się aby czujnik był zamontowany pionowo w dół w momencie gdy ramie korby znajduje się na 9. Na tym kończymy montaż miernika. Druga sprawa to montaż bloków w butach. Tutaj również ważne jest ustawienie i siła z jaką dokręcamy bloki.
Przed pierwszą jazdą należy skalibrować miernik. U mnie pojawił się problem z powodu braku kompatybilnego odbiornika. Licznik który posiadałem nie miał funkcji kalibracja i przez 2 miesiące jeździłem z nieskalibrowanym miernikiem pokazującym wartości z powietrza. Po zakupie Garmina Edge 800 udało się skalibrować miernik i mogłem cieszyć się cyferkami na liczniku. Przez ponad dwa lata nie mam większych zastrzeżeń do tego miernika. Miałem kilka razy problem z czujnikami. Pierwszy raz czujnik co jakiś czas gubił sygnał. Po kilku wymianach baterii i reinstalacji oprogramowania problem zniknął. Drugi raz po którejś przekładce zapomniałem o podkładkach i przy pierwszej okazji wtyczka się wyczepiła, porwał ją łańcuch i czujnik do kosza. Następne problemy były związane z zawilgoconym czujnikiem którego za nic nie dało się wysuszyć. Najpierw coraz szybciej bateria była do wymiany a później czujnik w ogóle przestał działać. Po wymianie problemy zniknęły. Przez ponad 2 lata dwa razy musiałem wymieniać czujnik, koszt jednego to ponad 200 złotych. Inne części na razie nie zostały wymienione poza blokami które zużywają się. Dużą zaletą tego pomiaru jest fakt, że bez problemu dostępne są części zamienne.
Nowsza wersja miernika która przez jakiś czas chodziła mi po głowie jest pozbawiona zewnętrznych czujników ale pojawiają się duże problemy z łącznością zaobserwowane już u kilku użytkowników.
Dla osób szukających miernika kompatybilnego z kilkoma rowerami o różnych osprzętach Garmin Vector 2 jest dobrym rozwiązaniem. Używany zestaw w dobrym stanie idzie wyłapać za niezłą cenę. Konkurencyjny produkt firmy Assioma w wersji dwustronnej rzadko kiedy jest dostępny używany a koszt nowego to ponad 3000 złotych.
Gdybym dzisiaj miał kupować miernik mocy zdecydował bym się na montaż pomiaru na nowej korbie przez firmę InPeak. Gdyby to miał być pomiar dwustronny to uderzyłbym w Stages. W obu użytkowanych rowerach mam już napędy 11 rzędowe wiec problemów z kompatybilnością by nie było.
Zakup miernika mocy to była jedna z lepszych inwestycji której jak najbardziej nie żałuje. Zdecydowałem się na nią dosyć późno ale przynajmniej wiedziałem, że pomiar pomoże mi podnieść poziom sportowy i nie będzie zakupem bezwartościowym i będzie służył co najmniej kilka lat a nie po kilku miesiącach czy roku pójdzie w odstawkę wraz z rowerem.
Miernik mocy składa się z dwóch części. Korpusu pedału z podem mierzącym siłę przykładaną do korpusu oraz czujnika który odbiera sygnał i przesyła go do kompatybilnego odbiornika. Do zestawu dołączony był zestaw podkładek do węższych korb aby zachowana była odległość miedzy łańcuchem a wtyczką czujnika. Oprócz tego w zestawie był także Ant + Stick służący do łączności z oprogramowaniem komputerowym a czujnikami, klucz imbusowy, nakłądka na klucz dynamometryczny do przykręcenia pedałów z odpowiednią siłą, zestaw bloków z 7’ luzem oraz instrukcja.
Zamontowanie miernika to prosta sprawa. Najpierw montujemy korpusy pedałów, dokręcamy je w rękach do oporu a następnie sięgamy po klucz dynamometryczny i dokręcamy z siłą 34-42 N. Ważne jest aby oba pedały były dokręcone z taką samą siłą, inaczej pomiar zazwyczaj wychodzi niedokładny. Po zamontowaniu korpusów dołączamy czujniki. Czujniki dokręcamy z niewielką siłą, do momentu w którym nie zmieniają one położenia. Zaleca się aby czujnik był zamontowany pionowo w dół w momencie gdy ramie korby znajduje się na 9. Na tym kończymy montaż miernika. Druga sprawa to montaż bloków w butach. Tutaj również ważne jest ustawienie i siła z jaką dokręcamy bloki.
Przed pierwszą jazdą należy skalibrować miernik. U mnie pojawił się problem z powodu braku kompatybilnego odbiornika. Licznik który posiadałem nie miał funkcji kalibracja i przez 2 miesiące jeździłem z nieskalibrowanym miernikiem pokazującym wartości z powietrza. Po zakupie Garmina Edge 800 udało się skalibrować miernik i mogłem cieszyć się cyferkami na liczniku. Przez ponad dwa lata nie mam większych zastrzeżeń do tego miernika. Miałem kilka razy problem z czujnikami. Pierwszy raz czujnik co jakiś czas gubił sygnał. Po kilku wymianach baterii i reinstalacji oprogramowania problem zniknął. Drugi raz po którejś przekładce zapomniałem o podkładkach i przy pierwszej okazji wtyczka się wyczepiła, porwał ją łańcuch i czujnik do kosza. Następne problemy były związane z zawilgoconym czujnikiem którego za nic nie dało się wysuszyć. Najpierw coraz szybciej bateria była do wymiany a później czujnik w ogóle przestał działać. Po wymianie problemy zniknęły. Przez ponad 2 lata dwa razy musiałem wymieniać czujnik, koszt jednego to ponad 200 złotych. Inne części na razie nie zostały wymienione poza blokami które zużywają się. Dużą zaletą tego pomiaru jest fakt, że bez problemu dostępne są części zamienne.
Nowsza wersja miernika która przez jakiś czas chodziła mi po głowie jest pozbawiona zewnętrznych czujników ale pojawiają się duże problemy z łącznością zaobserwowane już u kilku użytkowników.
Dla osób szukających miernika kompatybilnego z kilkoma rowerami o różnych osprzętach Garmin Vector 2 jest dobrym rozwiązaniem. Używany zestaw w dobrym stanie idzie wyłapać za niezłą cenę. Konkurencyjny produkt firmy Assioma w wersji dwustronnej rzadko kiedy jest dostępny używany a koszt nowego to ponad 3000 złotych.
Gdybym dzisiaj miał kupować miernik mocy zdecydował bym się na montaż pomiaru na nowej korbie przez firmę InPeak. Gdyby to miał być pomiar dwustronny to uderzyłbym w Stages. W obu użytkowanych rowerach mam już napędy 11 rzędowe wiec problemów z kompatybilnością by nie było.
Zakup miernika mocy to była jedna z lepszych inwestycji której jak najbardziej nie żałuje. Zdecydowałem się na nią dosyć późno ale przynajmniej wiedziałem, że pomiar pomoże mi podnieść poziom sportowy i nie będzie zakupem bezwartościowym i będzie służył co najmniej kilka lat a nie po kilku miesiącach czy roku pójdzie w odstawkę wraz z rowerem.
Elektryczna grupa osprzętu Shimano
Piątek, 17 kwietnia 2020 Kategoria Inne, Przegląd sprzętu
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Kolejny temat około sportowy dotyczący sprzętu. Jakiś czas temu stałem przed wyborem nowej grupy osprzętu do roweru sezonowego. Miałem dylemat jakiego producenta wybrać oraz czy ma to być grupa mechaniczna czy elektryczna. Z ciekawości postawiłem na osprzęt elektryczny chociaż nie byłem do niego całkowicie przekonany. Duże znaczenia miała tutaj cena, za niecałe 4000 złotych miałem pełną grupę osprzętu z hamulcami, korbą, kasetą i łańcuchem. Po normalnej cenie miałbym za tą kwotę jedynie zestaw modernizujący a za resztę musiałbym dopłacić. Cały zestaw jaki otrzymałem w tej cenie zawierał następujące elementy:
- Korba Shimano Ultegra FC-R8000 (50x34) 172,5
- Kaseta Shimano Ultegra CS-R8000 / CS-HG800 (11-28)
- Łańcuch CN-HG701 11rz
- Przerzutka przednia Shimano Ultegra FD-R8050 Di2
- Przerzutka tylna Shimano Ultegra RD-R8050 Di2
- Klamkomanetki Shimano Ultegra ST-R8050 2x11rz Di2
- Hamulce Shimano Ultegra BR-R8000/BR-R8010 p+t
- Łącznik SM-EW90 / EW-RS910
- Łącznik SM-JC41 wewnętrzny
- Bateria wewnętrzna SM-DN110
- Suport Shimano Ultegra SM-BB72-41B Press - Fit
- Ładowarka SM-BCR2 USB
- Przewód elektryczny Shimano Di2 EW-SD50 (350 mm) – 3 szt.
- Przewód elektryczny Shimano Di2 EW-SD50 (650 mm) – 1 szt.
- Przewód elektryczny Shimano Di2 EW-SD50 (1400 mm) – 2 szt.
- Linki i Pancerze Hamulcowe Shimano
Przez 2 miesiące osprzęt leżał w pudełku. Pierwsze co zrobiłem to znalazłem pełną instrukcję w Internecie bo nie miałem takiej w zestawie i dokładnie przestudiowałem. Później naładowałem baterie i próbnie podłączyłem zestaw. Dopiero za 3 razem się udało bo ciągle któryś przewód wczepiałem nie w to miejsce co powinienem. Jak się udało to nie miałem już dalszych problemów z zamontowaniem całości w rowerze.
Przez miesiąc miałem okazje korzystać z tego osprzętu. Później gdy zrezygnowałem z jazdy na szosie z wiadomych powodów rower stoi w domu. W tym czasie zdołałem jednak wyciągnąć sporo plusów ale i także minusów tego systemu. Pierwszy element który jest inny niż w mechanicznych grupach to klamkomanetki. Skomplikowany mechanizm do zmiany biegów zajmujący połowę klamkomanetki został zastąpiony silnikiem który odpowiada za zmianę przełożeń a sterowany jest za pomocą 2 przycisków. Dzięki temu serwis klamkomanetki został ograniczony do smarowania części odpowiedzialnej za poprawny ruch linek hamulcowych. Sama zmiana przełożeń jest łatwiejsza, szybsza i nie wymaga użycia dużej siły co znacznie ułatwia zmianę przełożeń również w warunkach zimowych w grubych rękawiczkach. Sam wygląd klamkomanetek nie różni się znacznie od tych stosowanych w grupach mechanicznych.
Drugi element który się zmienił na plus to przednia przerzutka. Dotychczas dużo czasu schodziło na poprawne ustawienie i wyregulowanie przedniej przerzutki a i tak zazwyczaj w niektórych położeniach słychać było tarcie łańcucha. Kosztem zwiększonej wagi spowodowanej zamontowaniem silniczka do zmiany przełożeń uzyskaliśmy nową jakość zmiany przełożeń. Zlikwidowano tzw. Półbiegi odpowiedzialne za korekty ustawień przerzutki w momencie gdy łańcuch znajdował się na skrajnych zębatkach kasety. Przerzutka sama koryguje ustawienie w zależności od położenia łańcucha na kasecie. Bezpośrednio z tym związany jest fakt blokady niektórych przełożeń, korzystając z dużej tarczy korby mamy do dyspozycji 10 zębatek kasety, na największej jest już zbyt duży przekos łańcucha i do poprawnego działania napędu takie przełożenie nie jest dostępne. Podobnie sytuacja wygląda z dwoma najmniejszymi zębatkami przy jeździe na małej tarczy z przodu. Na takich przełożeniach się nie jeździ i z automatu są one blokowane.
Kolejna rzecz na plus to brak strzelających i zużywających się linek przerzutowych. Przy odpowiednim i regularnym czyszczeniu i serwisowaniu napędu konieczna jest wymiana linek i najczęściej także pancerzy przynajmniej raz w roku. Wymaga to dużo pracy i czasu którego nie traci się przy osprzęcie elektrycznym bo przewody wytrzymują znacznie dłużej. Pomijam losowe zdarzenia które także przy mechanicznych grupach osprzętu się zdarzają np. uszkodzenie linki czy przewodu. Podłączone przewody w sposób poprawny nie wymagają częstej ingerencji.
Przy poprawnie serwisowanym sprzęcie i dobrze wyregulowanym napędzie przerzutki działają płynnie a ich zmiana jest szybsza niż w mechanicznych grupach.
Ważną cechą jest też fakt, że dostępność części zamiennych jest duża także w Polsce i nie trzeba czekać na realizacje zamówienia po kilka tygodni. Ceny u nas są trochę wyższe ale zawsze jest coś za coś, albo szybciej albo taniej.
Z ważniejszych zalet i plusów to byłoby na tyle.
Przy stosowaniu elektrycznych grup osprzętu mogą wystąpić też problemy. Jednym z nich które mi się trafiły były problemy z tylną przerzutką. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że krzywy hak ma ogromne znaczenie przy zmianie przełożeń. Wówczas ciężko wyregulować tylną przerzutkę i przełożenia potrafią zmieniać się samoczynnie podczas jazdy. Taki problem pojawił się u mnie, na jednym z treningów podczas postoju rower mi się przewrócił na stronę przerzutek, hak się wykrzywił i przerzutka się rozregulowała. Po naprostowaniu udało się wyregulować przerzutkę ale nie na długo.
Drugi element jaki ma znaczenie to długość łańcucha. W mechanicznej grupie nie ma to tak kolosalnego znaczenia jak w elektrycznej gdzie każde ogniwo jest ważne, miałem za krótki łańcuch, przerzutka z czasem działała coraz gorzej aż łańcuch strzelił. Od tego czasu przerzutka działa dużo lepiej. Ustawienie przerzutki elektrycznej z pozoru wydaje się łatwiejsze ale wymaga poprawnego działania innych elementów napędu.
Kolejny problem jaki się pojawia przy osprzęcie elektrycznym to kontrola poziomu naładowania baterii. Już raz mi się zdarzyło, że przerzutki mi się wyłączyły po drodze ale w tym wypadku to był inny problem a konkretnie niedociśnięta dostatecznie wtyczka przewodu łączącego łączniki przewodów i wtedy kończy się na jeździe na jednym przełożeniu. Bateria starcza na około 1500 kilometrów i trzeba to kontrolować. Na rynku dostępny jest czujnik który wymaga dodatkowego przewodu. Dzięki temu rozwiązaniu na urządzeniach kompatybilnych z Di2 widzimy informacje o aktualnie wybranym przełożeniu i stanie baterii. Zdecydowałem się zainwestować w ten drobiazg aby nigdy po drodze nie zaskoczył mnie fakt rozładowanej baterii. Jeżeli przednia przerzutka przestaje działać to jest to sygnał o niskim poziomie baterii, od tego momentu tylna przerzutka działa jeszcze przez maksymalnie 2 godziny i da się dojechać do domu lub mety wyścigu ale wówczas o wyniku możemy zapomnieć, chyba, że nie trasa nie wymusza częstej zmiany przełożeń.
Po miesiącu użytkowania grupy Shimano Ultegra R8050 nie jestem do końca przekonany czy Di2 to był dobry wybór. Nie sprawdziłem go na wszystkich trasach a przede wszystkim w warunkach wyścigowych co dla mnie jest kluczowym argumentem decydującym za czy przeciw konkretnemu rozwiązaniu. Na treningach nie ma to dla mnie dużego znaczenia w jaki sposób zmieniają mi się przełożenia w rowerze. Na razie jest to dla mnie zabawka, za kilka lat może to być podstawowe wyposażenie każdego roweru a mechaniczne grupy odejdą do lamusa.
- Korba Shimano Ultegra FC-R8000 (50x34) 172,5
- Kaseta Shimano Ultegra CS-R8000 / CS-HG800 (11-28)
- Łańcuch CN-HG701 11rz
- Przerzutka przednia Shimano Ultegra FD-R8050 Di2
- Przerzutka tylna Shimano Ultegra RD-R8050 Di2
- Klamkomanetki Shimano Ultegra ST-R8050 2x11rz Di2
- Hamulce Shimano Ultegra BR-R8000/BR-R8010 p+t
- Łącznik SM-EW90 / EW-RS910
- Łącznik SM-JC41 wewnętrzny
- Bateria wewnętrzna SM-DN110
- Suport Shimano Ultegra SM-BB72-41B Press - Fit
- Ładowarka SM-BCR2 USB
- Przewód elektryczny Shimano Di2 EW-SD50 (350 mm) – 3 szt.
- Przewód elektryczny Shimano Di2 EW-SD50 (650 mm) – 1 szt.
- Przewód elektryczny Shimano Di2 EW-SD50 (1400 mm) – 2 szt.
- Linki i Pancerze Hamulcowe Shimano
Przez 2 miesiące osprzęt leżał w pudełku. Pierwsze co zrobiłem to znalazłem pełną instrukcję w Internecie bo nie miałem takiej w zestawie i dokładnie przestudiowałem. Później naładowałem baterie i próbnie podłączyłem zestaw. Dopiero za 3 razem się udało bo ciągle któryś przewód wczepiałem nie w to miejsce co powinienem. Jak się udało to nie miałem już dalszych problemów z zamontowaniem całości w rowerze.
Przez miesiąc miałem okazje korzystać z tego osprzętu. Później gdy zrezygnowałem z jazdy na szosie z wiadomych powodów rower stoi w domu. W tym czasie zdołałem jednak wyciągnąć sporo plusów ale i także minusów tego systemu. Pierwszy element który jest inny niż w mechanicznych grupach to klamkomanetki. Skomplikowany mechanizm do zmiany biegów zajmujący połowę klamkomanetki został zastąpiony silnikiem który odpowiada za zmianę przełożeń a sterowany jest za pomocą 2 przycisków. Dzięki temu serwis klamkomanetki został ograniczony do smarowania części odpowiedzialnej za poprawny ruch linek hamulcowych. Sama zmiana przełożeń jest łatwiejsza, szybsza i nie wymaga użycia dużej siły co znacznie ułatwia zmianę przełożeń również w warunkach zimowych w grubych rękawiczkach. Sam wygląd klamkomanetek nie różni się znacznie od tych stosowanych w grupach mechanicznych.
Drugi element który się zmienił na plus to przednia przerzutka. Dotychczas dużo czasu schodziło na poprawne ustawienie i wyregulowanie przedniej przerzutki a i tak zazwyczaj w niektórych położeniach słychać było tarcie łańcucha. Kosztem zwiększonej wagi spowodowanej zamontowaniem silniczka do zmiany przełożeń uzyskaliśmy nową jakość zmiany przełożeń. Zlikwidowano tzw. Półbiegi odpowiedzialne za korekty ustawień przerzutki w momencie gdy łańcuch znajdował się na skrajnych zębatkach kasety. Przerzutka sama koryguje ustawienie w zależności od położenia łańcucha na kasecie. Bezpośrednio z tym związany jest fakt blokady niektórych przełożeń, korzystając z dużej tarczy korby mamy do dyspozycji 10 zębatek kasety, na największej jest już zbyt duży przekos łańcucha i do poprawnego działania napędu takie przełożenie nie jest dostępne. Podobnie sytuacja wygląda z dwoma najmniejszymi zębatkami przy jeździe na małej tarczy z przodu. Na takich przełożeniach się nie jeździ i z automatu są one blokowane.
Kolejna rzecz na plus to brak strzelających i zużywających się linek przerzutowych. Przy odpowiednim i regularnym czyszczeniu i serwisowaniu napędu konieczna jest wymiana linek i najczęściej także pancerzy przynajmniej raz w roku. Wymaga to dużo pracy i czasu którego nie traci się przy osprzęcie elektrycznym bo przewody wytrzymują znacznie dłużej. Pomijam losowe zdarzenia które także przy mechanicznych grupach osprzętu się zdarzają np. uszkodzenie linki czy przewodu. Podłączone przewody w sposób poprawny nie wymagają częstej ingerencji.
Przy poprawnie serwisowanym sprzęcie i dobrze wyregulowanym napędzie przerzutki działają płynnie a ich zmiana jest szybsza niż w mechanicznych grupach.
Ważną cechą jest też fakt, że dostępność części zamiennych jest duża także w Polsce i nie trzeba czekać na realizacje zamówienia po kilka tygodni. Ceny u nas są trochę wyższe ale zawsze jest coś za coś, albo szybciej albo taniej.
Z ważniejszych zalet i plusów to byłoby na tyle.
Przy stosowaniu elektrycznych grup osprzętu mogą wystąpić też problemy. Jednym z nich które mi się trafiły były problemy z tylną przerzutką. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że krzywy hak ma ogromne znaczenie przy zmianie przełożeń. Wówczas ciężko wyregulować tylną przerzutkę i przełożenia potrafią zmieniać się samoczynnie podczas jazdy. Taki problem pojawił się u mnie, na jednym z treningów podczas postoju rower mi się przewrócił na stronę przerzutek, hak się wykrzywił i przerzutka się rozregulowała. Po naprostowaniu udało się wyregulować przerzutkę ale nie na długo.
Drugi element jaki ma znaczenie to długość łańcucha. W mechanicznej grupie nie ma to tak kolosalnego znaczenia jak w elektrycznej gdzie każde ogniwo jest ważne, miałem za krótki łańcuch, przerzutka z czasem działała coraz gorzej aż łańcuch strzelił. Od tego czasu przerzutka działa dużo lepiej. Ustawienie przerzutki elektrycznej z pozoru wydaje się łatwiejsze ale wymaga poprawnego działania innych elementów napędu.
Kolejny problem jaki się pojawia przy osprzęcie elektrycznym to kontrola poziomu naładowania baterii. Już raz mi się zdarzyło, że przerzutki mi się wyłączyły po drodze ale w tym wypadku to był inny problem a konkretnie niedociśnięta dostatecznie wtyczka przewodu łączącego łączniki przewodów i wtedy kończy się na jeździe na jednym przełożeniu. Bateria starcza na około 1500 kilometrów i trzeba to kontrolować. Na rynku dostępny jest czujnik który wymaga dodatkowego przewodu. Dzięki temu rozwiązaniu na urządzeniach kompatybilnych z Di2 widzimy informacje o aktualnie wybranym przełożeniu i stanie baterii. Zdecydowałem się zainwestować w ten drobiazg aby nigdy po drodze nie zaskoczył mnie fakt rozładowanej baterii. Jeżeli przednia przerzutka przestaje działać to jest to sygnał o niskim poziomie baterii, od tego momentu tylna przerzutka działa jeszcze przez maksymalnie 2 godziny i da się dojechać do domu lub mety wyścigu ale wówczas o wyniku możemy zapomnieć, chyba, że nie trasa nie wymusza częstej zmiany przełożeń.
Po miesiącu użytkowania grupy Shimano Ultegra R8050 nie jestem do końca przekonany czy Di2 to był dobry wybór. Nie sprawdziłem go na wszystkich trasach a przede wszystkim w warunkach wyścigowych co dla mnie jest kluczowym argumentem decydującym za czy przeciw konkretnemu rozwiązaniu. Na treningach nie ma to dla mnie dużego znaczenia w jaki sposób zmieniają mi się przełożenia w rowerze. Na razie jest to dla mnie zabawka, za kilka lat może to być podstawowe wyposażenie każdego roweru a mechaniczne grupy odejdą do lamusa.
Prawo kontra bezpieczeństwo i zdrowie
Piątek, 10 kwietnia 2020 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Czytając różnego rodzaju fora, słuchając wypowiedzi różnych osób i obserwując portale społecznościowe włos mi się na głowie jeży jacy potrafią być ludzie. Łatwiej im szukać luk w prawie i zarzucać bezpodstawność rozporządzeń niż martwić się o zdrowie i bezpieczeństwo swoich bliskich.
Ostatnio w mediach aż wrzy od argumentów za i przeciw ograniczeniom spowodowanym epidemią Korono wirusa w Polsce. Jeszcze dwa miesiące temu wszyscy się z tego śmiali, żartowali, że to ni by nic takiego i nie warto sobie tym głowy zaplątać. Zupełnie inaczej dzisiaj wygląda sytuacja a podejście sporej ilości osób nie zmieniło się. Wprowadzenie ograniczeń ma spowolnić rozwój epidemii i być może zmniejszyć ilość zachorowań a w konsekwencji zminimalizować skutki. Narzeka się na wszystko, podaje argumenty, że w innych krajach żyje się lepiej i jest lepsze prawo. W czasie epidemii doskonale widać w których krajach beztroskie życie mieszkańców doprowadziło do prawdziwej pandemii. Najboleśniej przekonali się o tym Włosi gdzie odsetek zachorowań jest największy. Tam nie było ograniczeń i epidemia rozwijała się w bardzo szybkim tempie doprowadzając do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego i zamknięcia wszystkich mieszkańców w domach. Ludzie musieli się z tym pogodzić i prędzej czy później to zrobili. Polska nie biorąc z nich przykładu zaczęła stopniowo wprowadzać coraz większe ograniczenia i rękami i nogami broni się przed stanem nadzwyczajnym z prostego powodu. Taki stan doprowadził by do olbrzymiego kryzysu gospodarczego, wzrostu bezrobocia, olbrzymiego zadłużenia które spłacać będzie kolejne kilka pokoleń Polaków. Nie ma co bić się na argumenty i w tej trudnej sytuacji trzeba się dostosować do tego co obowiązuje, zarówno Minister Zdrowia jak i Premier Rzeczypospolitej to wykształceni ludzie znający się na swojej pracy i prawie. Nawet Konstytucja w takich sytuacjach jaka jest obecnie nie musi być wiodącym dokumentem w sprawie bezpieczeństwa ludzi. Nikt nie robi niczego przeciwko Obywatelom a wszystkie ograniczenia są wprowadzane dla dobra ludzi, żeby dało się jakoś żyć w trakcie a zwłaszcza po epidemii o czym mało kto myśli. We Włoszech czy Hiszpanii nie było odpowiedniej prewencji i Rząd tych krajów zmuszony był od razu wprowadzić Stan Nadzwyczajny, w Polsce na razie mamy wybór, możemy jeszcze w konkretnych przypadkach opuszczać miejsce zamieszkania a Obywatele tamtych krajów muszą bezwzględnie siedzieć w domach. Dla Polaków byłoby to chyba jedyne rozwiązanie które zatrzymałoby nas w domach lub chociaż zmusiło to myślenia czy warto ryzykować i nie rezygnować z przyjemności gdy tak wielu ludzi obok walczy o życie i przetrwanie tych ciężkich czasów. Podjęte środki ostrożności świadczą o tym, że przynajmniej w Polsce coś próbują zrobić, może nie zatrzyma to rozwoju epidemii ale zmusi to niektórych do odpowiedzialności.
Czy podjęte środki ostrożności są wystarczające? Na ten temat można by długo mówić. Na początek wprowadzono nakaz dezynfekcji rąk w miejscach takich jak zakłady pracy czy różnego rodzaju urzędy. Następnie zaczęto ograniczać ilość osób w pomieszczeniach i miejscach publicznych. Wprowadzono nakaz używania rękawiczek podczas zakupów i ostatecznie maseczek ochronnych. To wszystko są środki które chronią pojedyncze osoby przed złapaniem choroby. Wirus rozprzestrzenia się szybko i niewiele trzeba aby przenieść go na kolejne osoby. Nawet te zalecenia są łamane i w sklepach widać osoby bez rękawiczek dotykających towary które później zostają na półkach. Najgorzej wygląda sytuacja w zakładach pracy gdzie dezynfekcja miejsc i urządzeń z których korzysta więcej niż jedna osoba jest często bardzo trudna a wręcz niemożliwa. Takie miejsca są najbardziej niebezpieczne i narażone na rozwój wirusa ale z punktu widzenia gospodarczego zakłady muszą działać aby m.in. był stały dopływ produktów potrzebnych do funkcjonowania Milionów innych osób. Dzięki pracy ludzie mają pieniądze na życie, mogą płacić rachunki i robić zakupy. Zamkniecie zakładów i kolejne ograniczenie ilości osób w sklepach tylko po to aby zminimalizować rozwój epidemii miało by duże znaczenie ekonomiczne. Kolejki do sklepów byłyby jeszcze dłuższe, przez co cześć osób nie byłoby w stanie zrobić zakupów, sklepy miały by mniejszy utarg itd. Zakupy, praca, wizyty w aptece czy konsultacje lekarskie to podstawowe potrzeby ludzkie, konieczne do normalnego funkcjonowania, bez nich wiele ludzi nie byłoby w stanie normalnie funkcjonować. W celu zaspokojenia tych potrzeb musimy jakoś się przemieszczać, to są potrzeby które musimy zaspokajać, bez nich po jakimś czasie przestaniemy normalnie funkcjonować i w efekcie umrzemy a tego chyba nikt nie chce. Jak do tego ma się przemieszczenie w innym celu? Na dzień dzisiejszy nie ma przepisu który jednoznacznie zakazuje przebywania w miejscach publicznych w celu np. zaspokojenia swoich codziennych potrzeb doi których należy jednorazowe wyjście w celach sportowych. Cel sportowy dla każdego człowieka znaczy co innego. Komunikaty Ministra Sportu, Zdrowia czy nawet PzKol mówią jasno, że należy ograniczyć aktywności w miejscach publicznych. Ograniczono poruszanie się w miejscach publicznych do jednej osoby, zamknięto lasy i parki z prostego względu, w takich miejscach zbierali się ludzie w celach rozrywkowych nie koniecznych do funkcjonowania. Każde wyjście z domu to okazja do złapania wirusa, wbrew temu co mówi powszechna opinia najbardziej narażeni na wirusa są osoby młode, zdrowe. Uprawiając aktywność fizyczną osłabia się nasza odporność, zaspokojenie swoich potrzeb przez jazdę na rowerze to jest argument ale trzeba iść na kompromis. Osłabienie odporności następuje przez przedłużającą się aktywność fizyczną a przede wszystkim za nadmierne forsowanie swojego organizmu. Epidemia to nie czas na budowę formy i forsowanie własnego organizmu, za wyjście w tym celu Policja jak najbardziej ma prawo dać mandat bo nie jest to konieczne do życia zwłaszcza w tym trudnym dla wszystkich czasie. Mówiąc Policjantowi, że jedzie się do sklepu a w rzeczywistości robienie treningu jest zwykłym kłamstwem, oszukujemy zarówno osoby pilnujące porządku jak i samych siebie. Przed wyjściem z domu należy się zastanowić czy warto opuszczać dom. Krótkie wyjazdy znajdują uzasadnienie, wychodzimy w celu dotlenienia organizmu, odstresowania się czy rozładowania emocji. W tym celu godzinna jazda w pobliżu miejsca zamieszkania jest wystarczająca, wyjeżdżanie dalej nie ma sensu, spotkanie nadgorliwych policjantów to tylko jeden z powodów dla których powinniśmy ograniczyć aktywności. Treningi rowerowe niosą za sobą duże ryzyko, wypadku, kontuzji w przypadku której dociążamy bardzo obciążoną już Służbę Zdrowia. Ubezpieczyciele niechętnie będą wypłacać odszkodowania a Sądy nie będą rozpatrywać spraw które z góry są przegrane. W czasie Pandemii prawo stoi po stronie Ustawodawców i świadome wyście z domu bez uzasadnionej przyczyny ogranicza nasze prawa do roszczeń za skutki np. „nieuzasadnionego” otrzymania mandatu czy ucierpienia w wypadku drogowym w miejscu w którym nie powinniśmy być. Niestety nasze społeczeństwo myśli tylko o sobie i własnych przyjemnościach i ciągle gada o odebraniu praw i wolności w tych trudnych dla wszystkich czasach. Nagle wszyscy chcą spędzać czas na powietrzu, w poprzednich latach było dużo mniej osób w miejscach publicznych. Jakby to było konieczne do życia to ludzie równie chętnie spędzali by czas na powietrzu nienależnie od pory roku. Zimą w parkach, na drogach są pustki, rowerzystów mało i ludzie wytrzymują bez tych przyjemności. Ograniczenie praw jest jednym z zabiegów które mają spowodować zmniejszenie ilości osób przebywających w miejscach publicznych. Do sklepów i pracy musimy chodzić, na rower i spacer nie koniecznie, jak ktoś sądzi, że jak nie pójdzie na rower to mu korona z głowy spadnie to nic nie wie o życiu. Ludzie przeżywają gorsze tragedie i muszą z tym żyć. Patrzenie jak ktoś bliski umiera i nikt ani nic nie może mu pomóc to jest tragedia. Liczenie każdego grosza aby starczyło na jedzenie, rachunki i opłaty to jest problem. Brak pracy, perspektyw na życie to jest problem. Zatrzymanie ludzi w domach i wypuszczanie tylko w celu zaspokojenia potrzeb to jest konieczność, bez niej jeszcze długo nie będzie normalnie. W Polsce liczba testów wykonywanych jest mała. Wykrywalność choroby nie tak duża jak w innych krajach. Sporo osób choruje na Korono wirusa i nawet o tym nie wie. Nie wierze, że tak mało osób ma w rodzinie osoby w podeszłym wieku, schorowane, mające za sobą życie o którym wielu współczesnych nastolatków lub młodych, dorosłych ludzi nie ma pojęcia. Takie osoby najczęściej siedzą w domu i rzadko wychodzą a najwięcej zgonów wśród osób zarażonych to właśnie osoby starsze. Takie osoby zarażają się najczęściej od młodych osób przechodzących chorobę bezobjawowo, którzy nawet nie wiedzą, że chorują a w ten sposób narażają innych ludzi których organizmy ni są już tak młode, zdrowe ale bardzo zmęczone życiem. Podejście ludzi zmienia się w momencie gdy ktoś z rodziny ma potwierdzony przypadek zarażenia lub z powodu innych schorzeń nie może się leczyć. Wychodząc z domu bez świadomości o tym, ze możemy wrócić z chorobą jest najczęstszym przypadkiem wśród Polaków. W tym trudnym dla wszystkich czasie trzeba zmienić priorytety i myśleć przede wszystkim o zdrowiu i bezpieczeństwie swoim i swoich bliskich. Nawet najodporniejszy i najbardziej zdrowy i silny organizm w trakcie wysiłku fizycznego staje się podatny na wirusy i złapanie choroby i przywiezienie jej do domu nie jest niczym szczególnym. Zdrowie i życie mamy tylko jedno, nie warto kłaść go na szale bo tydzień czy miesiąc treningów da się nadrobić a start w zdrowiu czy nawet życia nie warto ryzykować. Przed każdym wyjściem z domu w celach sportowych powinniśmy się trzy razy zastanowić czy ma to sens. Czy uzyskamy tylko spokój własnego sumienia czy narazimy siebie lub innych na duże niebezpieczeństwo. To co obecnie się dzieje jest niczym przy tym co dopiero się wydarzy jak wszystko ustąpi. Przerwa lub treningi w domu również powodują spokój sumienia choćby dlatego, że wiemy, że nie spotkamy po drodze Policjantów czy innych osób chcących wiedzieć dlaczego znajdujemy się w tym konkretnym miejscu. Nikt nie lub się tłumaczyć i w emocjach wychodzą różne dziwne zdania które nie powinny paść: np. „Jeżdżę bo lubię” albo „ Będę robił co chce i nikt nie zmusi mnie do przestrzegania dziwnych paragrafów i rozporządzeń bez podstawy prawnej”. Takie hasła mówione Policjantom to jest mandat od razu i sprawa nie do wygrania w sądzie a padają coraz częściej. Sporo osób żyje beztrosko i nie wie co to są prawdziwe problemy. Nikt nie przejmuje się tym, że za jakiś czas może być bez pracy, środków do życia, może stracić rodzinę, bliskich, dach nad głową. To są poważne problemy, ograniczenie praw i wolności Obywateli to przy tym jest nic. Narzekanie na władze również dopiero się zacznie, sporo osób siedzi na Garnuszku Państwa, pieniądze jakie otrzymują od Państwa to ich jedyne źródło utrzymania. Skarb Państwa nie jest skarbonką bez dna i pieniądze się kiedyś skończą, przez kryzys jaki najprawdopodobniej już niedługo się pojawi nie będzie z czego płacić ludziom. Przedsiębiorcy i uczciwie pracujący obywatele nie zarobią na to ponieważ wiele firm straci dochody i będzie zmuszonych do ogłoszenia upadłości. O tym nardzie się nie mówi ale jest to bardzo poważna sprawa. Dużo poważniejsze niż ograniczenie praw i wolności obywateli. Narzekanie na to, że nie pozwalają normalnie jeździć na rowerze jest moim zdaniem niepoważne bo bez tego da się żyć a bez np. pieniędzy i dochodów długo na tym Świecie nie przetrwamy. Nie ma nic za darmo a osoby które uważają, że wszystko się im należy wkrótce przekonają się czym jest prawdziwe życie. Jazda na rowerze i inne przyjemności to tylko dodatek i odskocznia od prawdziwych problemów. Prostym przykładem jest fakt, że osoby żyjące z jazdy na rowerze czyli zawodowi kolarze szybko dostosowali się do rzeczywistości i trenują w domach. Amatorzy i osoby traktujące sport jako hobby nie potrafią tego zrozumieć i wsiąść przykładu ze swoich sportowych idoli. Zimą sporo osób potrafiło korzystać z trenażera i przesiadywać na nim po kilka godzin dziennie, w obecnej sytuacji ledwie połowa osób zdecydowała się na zawieszeni szosowych treningów. Spora część jest niereformowalna i dalej żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości która nie istnieje. Wszyscy są tak samo zagrożeni i ta sytuacja pokazuje jak wiele osób żyje innymi kategoriami i ma w nosie wszystko a interesuje ich tylko własna osoba. Najczęściej po pierwszym mandacie lub spotkaniu z Policją lub Strażą Miejską dopiero włącza się myślenie a przy kolejnym zmiana podejścia. Przez takie podejście wiele osób już się zaraziło, przy 4-6 godzinnej jeździe konieczny jest postój w sklepie. Jadąc na rowerze używam dłoni do trzymania kierownicy, tą samą dłonią sięgamy po jedzenie do kieszonek, niejednokrotnie dotykamy ust. W sklepie mamy kontakt z innymi, być może nosicielami wirusa. Wirus przechodzi na nas i przywozimy go do domu. Ludzie dalej będą robić co chcą bo w naszym kraju można było wszystko, można było żyć beztrosko i dopiero teraz przy ograniczeniach możemy docenić w jakim Świecie żyliśmy. Na powrót do znanej rzeczywistości możemy długo poczekać, wszystko obędzie się kosztem wielu ludzi, niczym niewinnych ludzi którzy przez innych myślących o własnych przyjemnościach zostali zarażeni i z powodu różnych innych przypadłości przegrali z chorobą. To od nas zależy ile ofiar pandemii będzie i stosowanie się do ograniczeń i zaleceń władz pozwoli ograniczyć tą liczbę. Egoizm i życie dotychczasowym życiem w cieniu tragedii jaka odbywa się obok to tylko jedna z przyczyn rozwijania się pandemii. To nie jest czas na przyjemności, budowanie formy i aktywności sportowe. Ukrywanie danych z aktywności nie kwalifikuje nas do osób stosujących się do obostrzeń i ograniczeń. Walczymy nie tylko o swoje dobro ale i dobro Narodu i Świata które zostało naruszone i tylko od nas zależy jaką skale będzie miała Epidemia i ile ofiar zabierze ze sobą. Jedno jest pewne przy skutkach epidemii brak możliwości np. jazdy na rowerze w terenie to jest tylko kropla w morzu problemów jakie epidemia przyniesie za sobą. To wszystko są błahostki dla których nie warto ryzykować niczego zwłaszcza zdrowia własnej rodziny i ważnych dla nas osób. Niestety mało osób to rozumie i liczba tarć, wymiany zdań i wzajemne niesnaski jakie pojawiły się przy rozporządzeniach i ich interpretacji świadczy o tym w jak „Nienormalnym” kraju żyjemy. Mentalność ludzi jest taka, że pojawienie się Wirusa pomogło pokazać ich prawdziwe oblicze i wartości jakimi się kierują i niestety większość z nich traktuje własne życie jak zabawę i grę w której można zacząć wszystko od nowa bez żadnych konsekwencji. Po moim dobrowolnym przejściu na kwarantannę za mną poszło sporo znajomych, rodzina i sąsiedzi i już kilka razy usłyszałem, że moja zmiana podejścia wpłynęła na nich i zmusiła do refleksji nad swoim życiem i postępowaniem. W okolicy nikt nie ma potwierdzonego przypadku Wirusa ale zawsze taki może się pojawić. Policja regularnie patroluje okolice i każda osoba wyłapana nie mieszka w tym rejonie. Niestety druga strona medalu jest taka, że u kilku osób pojawiły się dolegliwości zdrowotne i służby nawet się tym nie zainteresowały, rozumiem, że są ważniejsze sprawy ale czy jest coś ważniejszego od życia ludzkiego. Widać, że w naszym kraju są ważniejsze rzeczy. W ciągu ostatnich 3 tygodni w okolicy było kilkanaście pożarów, z czego większość to podpalenia, wszyscy mają ręce pełne roboty a ludzie ciągle im dokładają. Nie liczę na szybkie poprawienie się sytuacji i dopóki nie zniosą ograniczeń nie wyjadę na trening na szosę. Nie zanosi się abym mógł normalnie pracować w najbliższym czasie więc jedynymi wyjściami będą zakupy w sklepie czyli maksymalnie jedno wyście na tydzień. Wiem co oznaczałoby sprowadzenie wirusa do domu i nigdy bym sobie tego nie darował, wolałbym sam umrzeć niż narazić swoją rodzinę na niebezpieczeństwo. Dopóki było w miarę spokojnie i stabilnie to jeździłem samotnie bez postojów ale obecnie nie jest to możliwe, bezpieczne i wytłumaczalne żadnymi niepodważalnymi argumentami. Oczywiscie chciałbym jeździć teraz normalnie, trenować na szosie ale nie jest to rozsądne i pogodziłem sie z tym. Dla mnie zakaz wstępu do lasu, parku to zakaz, ograniczenie to ograniczenie i tylko w nagłych wypadkach wyjście z domu. Korona mi z głowy nie spadnie, w tym trudnym okresie nie da się funkcjonować normlanie i w podobnej sytuacji jest każdy i trzeba z tym żyć. Nie wiem czy za miesiąc czy dwa będę miał prace, czy nie starce kogoś bliskiego. To są poważne problemy. Całą zimę ćwiczyłem w domu i ćwiczyć mogę nadal choćby kolejne pół roku. Dla wielu jestem wzorem do nienaśladowania i robienia wszystkiego czego ja nie robię ale się tym nie przejmuje., W życiu wycierpiałem wiele, doświadczyłem sporo, obecna sytuacja to nowe, kolejne doświadczenie które być może mnie wzmocni. Nie myślę o tym co będzie za rok czy dwa, nie przejmuje się tym co robią inni. Bardzo bym chciał bezpiecznie przetrwać ten trudny okres wśród najbliższych mi osób i to jest cel dla którego warto poświęcić wszystkie przyjemności.
Ostatnio w mediach aż wrzy od argumentów za i przeciw ograniczeniom spowodowanym epidemią Korono wirusa w Polsce. Jeszcze dwa miesiące temu wszyscy się z tego śmiali, żartowali, że to ni by nic takiego i nie warto sobie tym głowy zaplątać. Zupełnie inaczej dzisiaj wygląda sytuacja a podejście sporej ilości osób nie zmieniło się. Wprowadzenie ograniczeń ma spowolnić rozwój epidemii i być może zmniejszyć ilość zachorowań a w konsekwencji zminimalizować skutki. Narzeka się na wszystko, podaje argumenty, że w innych krajach żyje się lepiej i jest lepsze prawo. W czasie epidemii doskonale widać w których krajach beztroskie życie mieszkańców doprowadziło do prawdziwej pandemii. Najboleśniej przekonali się o tym Włosi gdzie odsetek zachorowań jest największy. Tam nie było ograniczeń i epidemia rozwijała się w bardzo szybkim tempie doprowadzając do wprowadzenia stanu nadzwyczajnego i zamknięcia wszystkich mieszkańców w domach. Ludzie musieli się z tym pogodzić i prędzej czy później to zrobili. Polska nie biorąc z nich przykładu zaczęła stopniowo wprowadzać coraz większe ograniczenia i rękami i nogami broni się przed stanem nadzwyczajnym z prostego powodu. Taki stan doprowadził by do olbrzymiego kryzysu gospodarczego, wzrostu bezrobocia, olbrzymiego zadłużenia które spłacać będzie kolejne kilka pokoleń Polaków. Nie ma co bić się na argumenty i w tej trudnej sytuacji trzeba się dostosować do tego co obowiązuje, zarówno Minister Zdrowia jak i Premier Rzeczypospolitej to wykształceni ludzie znający się na swojej pracy i prawie. Nawet Konstytucja w takich sytuacjach jaka jest obecnie nie musi być wiodącym dokumentem w sprawie bezpieczeństwa ludzi. Nikt nie robi niczego przeciwko Obywatelom a wszystkie ograniczenia są wprowadzane dla dobra ludzi, żeby dało się jakoś żyć w trakcie a zwłaszcza po epidemii o czym mało kto myśli. We Włoszech czy Hiszpanii nie było odpowiedniej prewencji i Rząd tych krajów zmuszony był od razu wprowadzić Stan Nadzwyczajny, w Polsce na razie mamy wybór, możemy jeszcze w konkretnych przypadkach opuszczać miejsce zamieszkania a Obywatele tamtych krajów muszą bezwzględnie siedzieć w domach. Dla Polaków byłoby to chyba jedyne rozwiązanie które zatrzymałoby nas w domach lub chociaż zmusiło to myślenia czy warto ryzykować i nie rezygnować z przyjemności gdy tak wielu ludzi obok walczy o życie i przetrwanie tych ciężkich czasów. Podjęte środki ostrożności świadczą o tym, że przynajmniej w Polsce coś próbują zrobić, może nie zatrzyma to rozwoju epidemii ale zmusi to niektórych do odpowiedzialności.
Czy podjęte środki ostrożności są wystarczające? Na ten temat można by długo mówić. Na początek wprowadzono nakaz dezynfekcji rąk w miejscach takich jak zakłady pracy czy różnego rodzaju urzędy. Następnie zaczęto ograniczać ilość osób w pomieszczeniach i miejscach publicznych. Wprowadzono nakaz używania rękawiczek podczas zakupów i ostatecznie maseczek ochronnych. To wszystko są środki które chronią pojedyncze osoby przed złapaniem choroby. Wirus rozprzestrzenia się szybko i niewiele trzeba aby przenieść go na kolejne osoby. Nawet te zalecenia są łamane i w sklepach widać osoby bez rękawiczek dotykających towary które później zostają na półkach. Najgorzej wygląda sytuacja w zakładach pracy gdzie dezynfekcja miejsc i urządzeń z których korzysta więcej niż jedna osoba jest często bardzo trudna a wręcz niemożliwa. Takie miejsca są najbardziej niebezpieczne i narażone na rozwój wirusa ale z punktu widzenia gospodarczego zakłady muszą działać aby m.in. był stały dopływ produktów potrzebnych do funkcjonowania Milionów innych osób. Dzięki pracy ludzie mają pieniądze na życie, mogą płacić rachunki i robić zakupy. Zamkniecie zakładów i kolejne ograniczenie ilości osób w sklepach tylko po to aby zminimalizować rozwój epidemii miało by duże znaczenie ekonomiczne. Kolejki do sklepów byłyby jeszcze dłuższe, przez co cześć osób nie byłoby w stanie zrobić zakupów, sklepy miały by mniejszy utarg itd. Zakupy, praca, wizyty w aptece czy konsultacje lekarskie to podstawowe potrzeby ludzkie, konieczne do normalnego funkcjonowania, bez nich wiele ludzi nie byłoby w stanie normalnie funkcjonować. W celu zaspokojenia tych potrzeb musimy jakoś się przemieszczać, to są potrzeby które musimy zaspokajać, bez nich po jakimś czasie przestaniemy normalnie funkcjonować i w efekcie umrzemy a tego chyba nikt nie chce. Jak do tego ma się przemieszczenie w innym celu? Na dzień dzisiejszy nie ma przepisu który jednoznacznie zakazuje przebywania w miejscach publicznych w celu np. zaspokojenia swoich codziennych potrzeb doi których należy jednorazowe wyjście w celach sportowych. Cel sportowy dla każdego człowieka znaczy co innego. Komunikaty Ministra Sportu, Zdrowia czy nawet PzKol mówią jasno, że należy ograniczyć aktywności w miejscach publicznych. Ograniczono poruszanie się w miejscach publicznych do jednej osoby, zamknięto lasy i parki z prostego względu, w takich miejscach zbierali się ludzie w celach rozrywkowych nie koniecznych do funkcjonowania. Każde wyjście z domu to okazja do złapania wirusa, wbrew temu co mówi powszechna opinia najbardziej narażeni na wirusa są osoby młode, zdrowe. Uprawiając aktywność fizyczną osłabia się nasza odporność, zaspokojenie swoich potrzeb przez jazdę na rowerze to jest argument ale trzeba iść na kompromis. Osłabienie odporności następuje przez przedłużającą się aktywność fizyczną a przede wszystkim za nadmierne forsowanie swojego organizmu. Epidemia to nie czas na budowę formy i forsowanie własnego organizmu, za wyjście w tym celu Policja jak najbardziej ma prawo dać mandat bo nie jest to konieczne do życia zwłaszcza w tym trudnym dla wszystkich czasie. Mówiąc Policjantowi, że jedzie się do sklepu a w rzeczywistości robienie treningu jest zwykłym kłamstwem, oszukujemy zarówno osoby pilnujące porządku jak i samych siebie. Przed wyjściem z domu należy się zastanowić czy warto opuszczać dom. Krótkie wyjazdy znajdują uzasadnienie, wychodzimy w celu dotlenienia organizmu, odstresowania się czy rozładowania emocji. W tym celu godzinna jazda w pobliżu miejsca zamieszkania jest wystarczająca, wyjeżdżanie dalej nie ma sensu, spotkanie nadgorliwych policjantów to tylko jeden z powodów dla których powinniśmy ograniczyć aktywności. Treningi rowerowe niosą za sobą duże ryzyko, wypadku, kontuzji w przypadku której dociążamy bardzo obciążoną już Służbę Zdrowia. Ubezpieczyciele niechętnie będą wypłacać odszkodowania a Sądy nie będą rozpatrywać spraw które z góry są przegrane. W czasie Pandemii prawo stoi po stronie Ustawodawców i świadome wyście z domu bez uzasadnionej przyczyny ogranicza nasze prawa do roszczeń za skutki np. „nieuzasadnionego” otrzymania mandatu czy ucierpienia w wypadku drogowym w miejscu w którym nie powinniśmy być. Niestety nasze społeczeństwo myśli tylko o sobie i własnych przyjemnościach i ciągle gada o odebraniu praw i wolności w tych trudnych dla wszystkich czasach. Nagle wszyscy chcą spędzać czas na powietrzu, w poprzednich latach było dużo mniej osób w miejscach publicznych. Jakby to było konieczne do życia to ludzie równie chętnie spędzali by czas na powietrzu nienależnie od pory roku. Zimą w parkach, na drogach są pustki, rowerzystów mało i ludzie wytrzymują bez tych przyjemności. Ograniczenie praw jest jednym z zabiegów które mają spowodować zmniejszenie ilości osób przebywających w miejscach publicznych. Do sklepów i pracy musimy chodzić, na rower i spacer nie koniecznie, jak ktoś sądzi, że jak nie pójdzie na rower to mu korona z głowy spadnie to nic nie wie o życiu. Ludzie przeżywają gorsze tragedie i muszą z tym żyć. Patrzenie jak ktoś bliski umiera i nikt ani nic nie może mu pomóc to jest tragedia. Liczenie każdego grosza aby starczyło na jedzenie, rachunki i opłaty to jest problem. Brak pracy, perspektyw na życie to jest problem. Zatrzymanie ludzi w domach i wypuszczanie tylko w celu zaspokojenia potrzeb to jest konieczność, bez niej jeszcze długo nie będzie normalnie. W Polsce liczba testów wykonywanych jest mała. Wykrywalność choroby nie tak duża jak w innych krajach. Sporo osób choruje na Korono wirusa i nawet o tym nie wie. Nie wierze, że tak mało osób ma w rodzinie osoby w podeszłym wieku, schorowane, mające za sobą życie o którym wielu współczesnych nastolatków lub młodych, dorosłych ludzi nie ma pojęcia. Takie osoby najczęściej siedzą w domu i rzadko wychodzą a najwięcej zgonów wśród osób zarażonych to właśnie osoby starsze. Takie osoby zarażają się najczęściej od młodych osób przechodzących chorobę bezobjawowo, którzy nawet nie wiedzą, że chorują a w ten sposób narażają innych ludzi których organizmy ni są już tak młode, zdrowe ale bardzo zmęczone życiem. Podejście ludzi zmienia się w momencie gdy ktoś z rodziny ma potwierdzony przypadek zarażenia lub z powodu innych schorzeń nie może się leczyć. Wychodząc z domu bez świadomości o tym, ze możemy wrócić z chorobą jest najczęstszym przypadkiem wśród Polaków. W tym trudnym dla wszystkich czasie trzeba zmienić priorytety i myśleć przede wszystkim o zdrowiu i bezpieczeństwie swoim i swoich bliskich. Nawet najodporniejszy i najbardziej zdrowy i silny organizm w trakcie wysiłku fizycznego staje się podatny na wirusy i złapanie choroby i przywiezienie jej do domu nie jest niczym szczególnym. Zdrowie i życie mamy tylko jedno, nie warto kłaść go na szale bo tydzień czy miesiąc treningów da się nadrobić a start w zdrowiu czy nawet życia nie warto ryzykować. Przed każdym wyjściem z domu w celach sportowych powinniśmy się trzy razy zastanowić czy ma to sens. Czy uzyskamy tylko spokój własnego sumienia czy narazimy siebie lub innych na duże niebezpieczeństwo. To co obecnie się dzieje jest niczym przy tym co dopiero się wydarzy jak wszystko ustąpi. Przerwa lub treningi w domu również powodują spokój sumienia choćby dlatego, że wiemy, że nie spotkamy po drodze Policjantów czy innych osób chcących wiedzieć dlaczego znajdujemy się w tym konkretnym miejscu. Nikt nie lub się tłumaczyć i w emocjach wychodzą różne dziwne zdania które nie powinny paść: np. „Jeżdżę bo lubię” albo „ Będę robił co chce i nikt nie zmusi mnie do przestrzegania dziwnych paragrafów i rozporządzeń bez podstawy prawnej”. Takie hasła mówione Policjantom to jest mandat od razu i sprawa nie do wygrania w sądzie a padają coraz częściej. Sporo osób żyje beztrosko i nie wie co to są prawdziwe problemy. Nikt nie przejmuje się tym, że za jakiś czas może być bez pracy, środków do życia, może stracić rodzinę, bliskich, dach nad głową. To są poważne problemy, ograniczenie praw i wolności Obywateli to przy tym jest nic. Narzekanie na władze również dopiero się zacznie, sporo osób siedzi na Garnuszku Państwa, pieniądze jakie otrzymują od Państwa to ich jedyne źródło utrzymania. Skarb Państwa nie jest skarbonką bez dna i pieniądze się kiedyś skończą, przez kryzys jaki najprawdopodobniej już niedługo się pojawi nie będzie z czego płacić ludziom. Przedsiębiorcy i uczciwie pracujący obywatele nie zarobią na to ponieważ wiele firm straci dochody i będzie zmuszonych do ogłoszenia upadłości. O tym nardzie się nie mówi ale jest to bardzo poważna sprawa. Dużo poważniejsze niż ograniczenie praw i wolności obywateli. Narzekanie na to, że nie pozwalają normalnie jeździć na rowerze jest moim zdaniem niepoważne bo bez tego da się żyć a bez np. pieniędzy i dochodów długo na tym Świecie nie przetrwamy. Nie ma nic za darmo a osoby które uważają, że wszystko się im należy wkrótce przekonają się czym jest prawdziwe życie. Jazda na rowerze i inne przyjemności to tylko dodatek i odskocznia od prawdziwych problemów. Prostym przykładem jest fakt, że osoby żyjące z jazdy na rowerze czyli zawodowi kolarze szybko dostosowali się do rzeczywistości i trenują w domach. Amatorzy i osoby traktujące sport jako hobby nie potrafią tego zrozumieć i wsiąść przykładu ze swoich sportowych idoli. Zimą sporo osób potrafiło korzystać z trenażera i przesiadywać na nim po kilka godzin dziennie, w obecnej sytuacji ledwie połowa osób zdecydowała się na zawieszeni szosowych treningów. Spora część jest niereformowalna i dalej żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości która nie istnieje. Wszyscy są tak samo zagrożeni i ta sytuacja pokazuje jak wiele osób żyje innymi kategoriami i ma w nosie wszystko a interesuje ich tylko własna osoba. Najczęściej po pierwszym mandacie lub spotkaniu z Policją lub Strażą Miejską dopiero włącza się myślenie a przy kolejnym zmiana podejścia. Przez takie podejście wiele osób już się zaraziło, przy 4-6 godzinnej jeździe konieczny jest postój w sklepie. Jadąc na rowerze używam dłoni do trzymania kierownicy, tą samą dłonią sięgamy po jedzenie do kieszonek, niejednokrotnie dotykamy ust. W sklepie mamy kontakt z innymi, być może nosicielami wirusa. Wirus przechodzi na nas i przywozimy go do domu. Ludzie dalej będą robić co chcą bo w naszym kraju można było wszystko, można było żyć beztrosko i dopiero teraz przy ograniczeniach możemy docenić w jakim Świecie żyliśmy. Na powrót do znanej rzeczywistości możemy długo poczekać, wszystko obędzie się kosztem wielu ludzi, niczym niewinnych ludzi którzy przez innych myślących o własnych przyjemnościach zostali zarażeni i z powodu różnych innych przypadłości przegrali z chorobą. To od nas zależy ile ofiar pandemii będzie i stosowanie się do ograniczeń i zaleceń władz pozwoli ograniczyć tą liczbę. Egoizm i życie dotychczasowym życiem w cieniu tragedii jaka odbywa się obok to tylko jedna z przyczyn rozwijania się pandemii. To nie jest czas na przyjemności, budowanie formy i aktywności sportowe. Ukrywanie danych z aktywności nie kwalifikuje nas do osób stosujących się do obostrzeń i ograniczeń. Walczymy nie tylko o swoje dobro ale i dobro Narodu i Świata które zostało naruszone i tylko od nas zależy jaką skale będzie miała Epidemia i ile ofiar zabierze ze sobą. Jedno jest pewne przy skutkach epidemii brak możliwości np. jazdy na rowerze w terenie to jest tylko kropla w morzu problemów jakie epidemia przyniesie za sobą. To wszystko są błahostki dla których nie warto ryzykować niczego zwłaszcza zdrowia własnej rodziny i ważnych dla nas osób. Niestety mało osób to rozumie i liczba tarć, wymiany zdań i wzajemne niesnaski jakie pojawiły się przy rozporządzeniach i ich interpretacji świadczy o tym w jak „Nienormalnym” kraju żyjemy. Mentalność ludzi jest taka, że pojawienie się Wirusa pomogło pokazać ich prawdziwe oblicze i wartości jakimi się kierują i niestety większość z nich traktuje własne życie jak zabawę i grę w której można zacząć wszystko od nowa bez żadnych konsekwencji. Po moim dobrowolnym przejściu na kwarantannę za mną poszło sporo znajomych, rodzina i sąsiedzi i już kilka razy usłyszałem, że moja zmiana podejścia wpłynęła na nich i zmusiła do refleksji nad swoim życiem i postępowaniem. W okolicy nikt nie ma potwierdzonego przypadku Wirusa ale zawsze taki może się pojawić. Policja regularnie patroluje okolice i każda osoba wyłapana nie mieszka w tym rejonie. Niestety druga strona medalu jest taka, że u kilku osób pojawiły się dolegliwości zdrowotne i służby nawet się tym nie zainteresowały, rozumiem, że są ważniejsze sprawy ale czy jest coś ważniejszego od życia ludzkiego. Widać, że w naszym kraju są ważniejsze rzeczy. W ciągu ostatnich 3 tygodni w okolicy było kilkanaście pożarów, z czego większość to podpalenia, wszyscy mają ręce pełne roboty a ludzie ciągle im dokładają. Nie liczę na szybkie poprawienie się sytuacji i dopóki nie zniosą ograniczeń nie wyjadę na trening na szosę. Nie zanosi się abym mógł normalnie pracować w najbliższym czasie więc jedynymi wyjściami będą zakupy w sklepie czyli maksymalnie jedno wyście na tydzień. Wiem co oznaczałoby sprowadzenie wirusa do domu i nigdy bym sobie tego nie darował, wolałbym sam umrzeć niż narazić swoją rodzinę na niebezpieczeństwo. Dopóki było w miarę spokojnie i stabilnie to jeździłem samotnie bez postojów ale obecnie nie jest to możliwe, bezpieczne i wytłumaczalne żadnymi niepodważalnymi argumentami. Oczywiscie chciałbym jeździć teraz normalnie, trenować na szosie ale nie jest to rozsądne i pogodziłem sie z tym. Dla mnie zakaz wstępu do lasu, parku to zakaz, ograniczenie to ograniczenie i tylko w nagłych wypadkach wyjście z domu. Korona mi z głowy nie spadnie, w tym trudnym okresie nie da się funkcjonować normlanie i w podobnej sytuacji jest każdy i trzeba z tym żyć. Nie wiem czy za miesiąc czy dwa będę miał prace, czy nie starce kogoś bliskiego. To są poważne problemy. Całą zimę ćwiczyłem w domu i ćwiczyć mogę nadal choćby kolejne pół roku. Dla wielu jestem wzorem do nienaśladowania i robienia wszystkiego czego ja nie robię ale się tym nie przejmuje., W życiu wycierpiałem wiele, doświadczyłem sporo, obecna sytuacja to nowe, kolejne doświadczenie które być może mnie wzmocni. Nie myślę o tym co będzie za rok czy dwa, nie przejmuje się tym co robią inni. Bardzo bym chciał bezpiecznie przetrwać ten trudny okres wśród najbliższych mi osób i to jest cel dla którego warto poświęcić wszystkie przyjemności.
Regeneracja Organzimu
Poniedziałek, 16 marca 2020 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Kolejnym ważnym zagadnieniem jest regeneracja. Jest to nic innego jak odpoczynek, odnowa, powrót do sił. Regeneracja jest równie ważna lub ważniejsza niż trening. Jej brak lub niewłaściwy przebieg zmniejsza odporność organizmu, zwiększa podatność na kontuzje, osłabia stawy, zwiększa uczucie zmęczenia. Objawia się obniżonym tętnem, wahaniami wagi i ciśnienia krwi, może powodować problemy ze snem a w efekcie prowadzić do chorób i schorzeń wynikających ze zbyt dużego obciążenia organizmu. W sporcie jest to ważny aspekt, w czasie odpoczynku poza regeneracją organizmu wzrasta poziom pod warunkiem regularnego treningu. Na przebieg procesu regeneracji wpływ ma szereg czynników m.in. ilość i jakość posiłków w ciągu dnia, stopień zmęczenia organizmu, obciążenie jakim poddawany jest organizm w czasie regeneracji, stres i inne bodźce rozpraszające organizm. Długość regeneracji również zależy od kilku czynników. Nie bez znaczenia jest wiek, 20 latek przy zastosowaniu tego samego obciążenia zazwyczaj regeneruje się szybciej niż 60 latek. Regeneracja to nie tylko odpoczynek ale również zabiegi regeneracyjne takie jak rozciąganie mięśni, rolowanie czy masaż sportowy. Dwie pierwsze bez problemu można przeprowadzić w warunkach domowych. Zaleca się aby korzystać z usług masażystów znających się na fachu. Źle zrobiony masaż może być gorszy w skutkach niż jego brak. Rozciąganie mięśni pozwala na uniknięcie kontuzji oraz wpływa na regenerację włókien mięśniowych. Wskazane jest rozciąganie mięśni po każdej aktywności fizycznej. Rolowanie to nic innego jak masaż mięśni przy pomocy rolki lub wałka. Długość rolowania zależy od partii mięśni oraz od obciążenia jakiemu był poddawany organizm. Najkorzystniejszej jest stosować ten zabieg w momencie w którym nie musimy już obciążać mięśni np. Przed snem. Długość regeneracji zależy również od długości i jakości snu. Jedne źródła mówią że sen powinien trwać minimum 8 godzin, inne znowu że czas snu powinien być wielokrotnością 90 minut. Nie zmienia to faktu że sen jest ważny nie tylko dla odpoczynku ale i dla poprawnego funkcjonowania organizmu. Ostatnią rzeczą od jakiej zależy czas regeneracji jest kondycja organizmu. Mniej wytrenowany organizm szybciej się męczy i dłużej regeneruje. Wraz ze wzrostem kondycji uczucie zmęczenia maleje a czas przeznaczony na regenerację jest krótszy. Brak przeznaczenia odpowiedniej ilości czasu na regeneracje prowadzi do przetrenowania które w skutkach jest gorsze niż niedotrenowanie.
Techniki średnio-zaawansowane
Czwartek, 16 stycznia 2020 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Kolejnym tematem jaki znajduje
się w moich ogólnych zapiskach są techniki średniozaawansowane. Do tej grupy
należą m.in. pokonywanie zakrętów, zjazdy czy podjazdy. Dobra technika
pokonywania zakrętów wymaga odpowiedniej pracy i już na wstępie można popełnić
kilka błędów. Dużo zależy od sprzętu. Inaczej trenuje się na szosie, inaczej w
terenie, inaczej w suchych a jeszcze inaczej w mokrych warunkach. Jakoś opon ma
duże znaczenie. Częstym błędem popełnianym nie tylko przez poczatkujących ale
także bardziej doświadczonych zawodników jest jazda na zużytych oponach. Tylna
opona zawsze zużywa się szybciej, ale to przednie koło jest ważniejsze i
najczęściej utrata równowagi następuje przez uślizg przedniego koła. Wymieniając
opony należy pamiętać aby wymienić obie naraz, założenie zużytej tylnej opony
na przód tylko z takiego powodu, ze uda się na niej jeszcze pojeździć jakiś
czas z punktu widzenia bezpieczeństwa nie jest zbyt rozważne. Poza oponą
znaczenie ma jakość drogi a także koncentracja, po jakimś czasie wiele rzeczy
robi się już z automatu i zdarzają się przypadki gdy pojawia się jakieś
zagrożenie i przeszkoda to nie wiemy jak się zachować i wtedy o upadek nie jest
trudno. Kolejną sprawa jest szybkość przy wchodzeniu w zakręty. Zbyt dużą
prędkość w zakręcie może się okazać zdradliwa i zamiast szybciej pokonać łuk
musimy hamować co zazwyczaj wiąże się ze zmianą toru jazdy i kończy się upadkiem,
wpadnięciem do rowu lub na barierki. Szybsze pokonanie zakrętu nie zależy wyłącznie
od prędkości ale także umiejętności optymalizacji toru jazdy, jakości drogi,
techniki pedałowania, użytego przełożenia oraz ukształtowania terenu. Inaczej
pokonujemy łuk w lewo niż w prawo. Wiele kraks na wyścigach spowodowanych jest
właśnie przez niepoprawną prędkość w zakręcie. W tym momencie wychodzi też
wiele niedoskonałości technicznych zawodników i często skupienie się np. na
utrzymaniu koła w grupie niż wybraniu optymalnego toru jazdy. Jest to ważna
technika i często braki w podstawowych technikach np. niepoprawny dobór
przełożenia powoduje problemy z poprawnym pokonywaniem zakrętów. Dużo idzie się
nauczyć w terenie ćwicząc pokonywanie zakrętów na małej prędkości. Technika
wypracowana w terenie pomaga przy jeździe szosowej.
Wymagającą techniką jest również pokonywanie podjazdów. Tutaj również można popełnić masę błędów. Wszystko znowu zaczyna się od techniki pedałowania i doboru odpowiednich przełożeń. Dużo łatwiej jest nauczyć się poprawnie podjeżdżać od podstaw niż wyeliminować błędy i złe nawyki utrwalane przez dłuższy czas. Dla początkujących zawodników najlepszym rozwiązaniem jest ćwiczenie krótkich podjazdów nie wymagających dużej kondycji a idealnie nadających się na wypracowanie odpowiedniej techniki. Pierwszym często popełnianym błędem jest nieodpowiednie tempo. Zbyt szybki początek podjazdu kończy się zazwyczaj szarpanym tempem w dalszej części i dużo słabszą końcówką. Należy dobrać takie tempo które da się utrzymać na całej długości podjazdu i nie przekraczać go. Już w tym elemencie można zyskać trochę czasu. Drugi bardzo poważny błąd to jazda na stojąco. Gdy podjazd ma nachylenie poniżej 10 % to jazda na stojąco nie jest wskazana z kilku powodów. Pierwszy z nich to zaangażowanie wielu partii mięśni, z których część nie jest przystosowana do wysiłku i obciążeń jakie występują podczas pokonywania podjazdu w taki sposób. Wszelkie problemy z plecami czy kręgosłupem mają przyczyny właśnie w niepotrzebnym obciążeniu tych narządów organizmu. Zaangażowanie większej ilości mięśni wiąże się z tym, że potrzebujemy więcej energii aby wprawić ciało w ruch i utrzymać tempo. Kolejnym elementem jaki wiąże się z jazda na stojąco jest kadencja która w takich przypadkach jest niska i obciąża kolejne grupy mięśni przez co marnowane są kolejne pokłady energii. Najbardziej optymalna technika jazdy na podjazdach do 10 % to trzymanie kadencji około 80 i wyprostowana sylwetka, jeżeli dochodzą podmuchy wiatru to nieco zyskać można przy bardziej pochylonej sylwetce. Przez niepoprawną technikę podjeżdżania potrzebujemy nawet około 20 % więcej energii co daje na podjeździe 10 kilometrowym nawet 2 minuty różnicy w czasie. Inną sprawą jest sama predyspozycja do podjazdów i szukanie rezerw. Sprzęt w tym elemencie nie ma aż takiego znaczenia. Dużo znaczy natomiast waga zawodnika. Łatwiej mają osoby o niższej wadze chociaż nie zawsze dysponują odpowiednimi pokładami mocy w nogach. Cięższe osoby mają trudniej ale i wśród takich zawodników znajdują się dobrzy górale. Nie każdy może być dobrym góralem i sama budowa ciała, układ mięśni oraz inne parametry np. Vo2Max czy BMI już w znacznym stopniu określa czy zawodnik będzie w stanie skutecznie podjeżdżać czy nie. Samo ograniczenie wagi może nie wystarczyć aby poprawić dyspozycje na podjazdach. Niemal na zupełnie straconej pozycji stoją osoby które przez całe życie ważyły np. ponad 80 a nagle chcą schudnąć i ważyć poniżej 70 kilogramów. Prawie 100 % przypadków takich przemian kończy się dla zawodników źle. Takie eksperymenty z wagą nie są wskazane dla osób narażonych na nadmierny wysiłek fizyczny a do tej grupy zaliczają się kolarze. Dobra technika podjeżdżania jest ważna i często wystarcza aby podjeżdżać szybciej niż inni, nawet mocniejsi ale niepoprawnie technicznie podjeżdżający zawodnicy. Obecnie dostępny jest tak duży wachlarz przełożeń, że nawet sztywne dochodzące do 15 % podjazdy da się pokonywać na siedząco przy kadencji ponad 70 i każdy kto myśli, że jazda na stojąco jest bardziej efektywna jest w błędzie. Poza startami energii obciąża bardziej organizm i często jest przyczyną urazów, kontuzji których skutkiem jest zaprzestanie regularnego wysiłku fizycznego a nie o to chodzi.
Ostatnie zagadnienie jakie chciałbym omówić to zjazdy. Bardzo dużo osób lubi zjeżdżać ale czy robi to poprawnie to już inna sprawa. Przy zjazdach takie techniki podstawowe jak dobór przełożeń czy technika pedałowania mają marginalne znaczenie. Dla wielu osób zjazd jest momentem w którym próbują nadrobić straty poniesione na podjeździe. Często w takich momentach adrenalina bierze górę nad zdrowym rozsądkiem. Przy zjazdach ważne jest opanowanie techniki pokonywania zakrętów, to ważny element wpływający na pozostałe. Najczęściej popełnianym błędem jest niedostosowanie prędkości do warunków a za tym idzie niepoprawny tor jazdy wymagający np. hamowania w zakręcie które raczej nie powinno mieć miejsca a jeżeli już następuje taka konieczność to należy pamiętać aby używać obu hamulców jednocześnie, użycie tylko przodu powoduje zbytnie wyprostowanie toru jazdy a w najbardziej skrajnych przypadkach lot przez kierownicę. Szybki zjazd nie oznacza wcale dobrego zjazdu, raz uda się zjechać, innym razem nie. Na zjeździe liczy się w dużej mierze aerodynamika z którą wiele szybko zjeżdżających osób ma problem, niewskazana jest jazda w tzw. górnym chwycie, wówczas przy zakrętach rower jedzie bardzo szerokim torem jazdy i chcąc zjechać bezpiecznie trzeba znacznie zwolnić przed łukiem. Jadąc w dolnym chwycie tor po którym porusza się rower jest szybszy i ciaśniejszy co pozwala na „niskie” wchodzenie w zakręty. Najlepsza pozycja podczas zjazdu przypomina krople wody, patrząc z góry widać bardzo owalny, opływowy kształt. Najlepsi zjazdowcy mają tą technikę opanowaną do perfekcji i rzadko muszą używać hamulców na zjeździe. Przy znajomości zjazdu, sprawnym sprzęcie, dobrze niosących i przyczepnych na zakrętach oponach oraz odrobinie ryzyka można naprawdę szybko zjeżdżać. Tutaj bardzo dużą role odgrywa głowa i niekoniecznie zawodnicy z wyższą wagą będą szybsi od lżejszych. Umiejętność zjeżdżania to tylko jeden z elementów kolarskiej układanki, nie wystarczający do liczenia się w walce z najlepszymi ale bez dobrych zjazdów o skutecznej jeździe na wyścigach można zapomnieć. Ćwiczenie zjazdów należy zacząć od strony technicznej a dopiero później myśleć o szybkości. Dużo można nauczyć się w terenie na MTB a także przy zjazdach na nartach gdzie także wymagana jest bardzo techniczna jazda, przyjmowanie odpowiedniej pozycji i dokładność wykonywania wszystkich manewrów. Sam zjazd nie świadczy wiele o możliwościach zawodnika, przy wyrównanym poziomie w czołówce można spokojnie wygrać wyścig na zjeździe. Często trening zjazdów zaczyna się od łatwych odcinków gdzie przyjętej pozycji nie trzeba zmieniać przed końcem odcinka a dzięki kilkunastu próbom można wyrobić dobre nawyki które zaprocentują na trudniejszych zjazdach. Nawet doświadczeni i bardzo dobrze zjeżdżający zawodnicy czasami wracają do podstaw, bo zwykle tam leżą rezerwy w tym elemencie. Zbytnia fantazja i ryzyko na zjazdach często kończy się upadkami i dlatego uważa się, że zjazdy są najniebezpieczniejszym elementem kolarskiej układanki i czasami nie warto ryzykować zdrowia czy nawet życia po to aby komuś coś udowodnić lub po prostu zyskać kilka sekund nad rywalami w wyścigu. Nawet najbardziej doświadczeni zawodnicy popełniają błędy i po kilkunastu perfekcyjnych, szybkich i bezpiecznych zjazdach może pojawić się jeden który nie wyjdzie, zwłaszcza, ze w ostatnim czasie pojawiło się sporo odcinków na których osiągniecie ponad 100 km/h jest możliwe i niektórzy robią wszystko aby łamać kolejne rekordy które nie są nic warte. To jest tylko zabawa, przekroczenie granic bezpieczeństwa tylko po to aby pobić rekord prędkości moim zdaniem nie jest nic warte. Zdrowie i bezpieczeństwo zawsze powinno stać na pierwszym miejscu a często o tym się zapomina. Nawet wielu zawodowych kolarzy w wywiadach twierdzi, że czasami po prostu nie ryzykuje bo za dużo ma do stracenia a jazda rowerem to ich praca i nie raz poi prostu nie warto podejmować ryzyka które może przynieść nieprzewidziane konsekwencje.
Wymagającą techniką jest również pokonywanie podjazdów. Tutaj również można popełnić masę błędów. Wszystko znowu zaczyna się od techniki pedałowania i doboru odpowiednich przełożeń. Dużo łatwiej jest nauczyć się poprawnie podjeżdżać od podstaw niż wyeliminować błędy i złe nawyki utrwalane przez dłuższy czas. Dla początkujących zawodników najlepszym rozwiązaniem jest ćwiczenie krótkich podjazdów nie wymagających dużej kondycji a idealnie nadających się na wypracowanie odpowiedniej techniki. Pierwszym często popełnianym błędem jest nieodpowiednie tempo. Zbyt szybki początek podjazdu kończy się zazwyczaj szarpanym tempem w dalszej części i dużo słabszą końcówką. Należy dobrać takie tempo które da się utrzymać na całej długości podjazdu i nie przekraczać go. Już w tym elemencie można zyskać trochę czasu. Drugi bardzo poważny błąd to jazda na stojąco. Gdy podjazd ma nachylenie poniżej 10 % to jazda na stojąco nie jest wskazana z kilku powodów. Pierwszy z nich to zaangażowanie wielu partii mięśni, z których część nie jest przystosowana do wysiłku i obciążeń jakie występują podczas pokonywania podjazdu w taki sposób. Wszelkie problemy z plecami czy kręgosłupem mają przyczyny właśnie w niepotrzebnym obciążeniu tych narządów organizmu. Zaangażowanie większej ilości mięśni wiąże się z tym, że potrzebujemy więcej energii aby wprawić ciało w ruch i utrzymać tempo. Kolejnym elementem jaki wiąże się z jazda na stojąco jest kadencja która w takich przypadkach jest niska i obciąża kolejne grupy mięśni przez co marnowane są kolejne pokłady energii. Najbardziej optymalna technika jazdy na podjazdach do 10 % to trzymanie kadencji około 80 i wyprostowana sylwetka, jeżeli dochodzą podmuchy wiatru to nieco zyskać można przy bardziej pochylonej sylwetce. Przez niepoprawną technikę podjeżdżania potrzebujemy nawet około 20 % więcej energii co daje na podjeździe 10 kilometrowym nawet 2 minuty różnicy w czasie. Inną sprawą jest sama predyspozycja do podjazdów i szukanie rezerw. Sprzęt w tym elemencie nie ma aż takiego znaczenia. Dużo znaczy natomiast waga zawodnika. Łatwiej mają osoby o niższej wadze chociaż nie zawsze dysponują odpowiednimi pokładami mocy w nogach. Cięższe osoby mają trudniej ale i wśród takich zawodników znajdują się dobrzy górale. Nie każdy może być dobrym góralem i sama budowa ciała, układ mięśni oraz inne parametry np. Vo2Max czy BMI już w znacznym stopniu określa czy zawodnik będzie w stanie skutecznie podjeżdżać czy nie. Samo ograniczenie wagi może nie wystarczyć aby poprawić dyspozycje na podjazdach. Niemal na zupełnie straconej pozycji stoją osoby które przez całe życie ważyły np. ponad 80 a nagle chcą schudnąć i ważyć poniżej 70 kilogramów. Prawie 100 % przypadków takich przemian kończy się dla zawodników źle. Takie eksperymenty z wagą nie są wskazane dla osób narażonych na nadmierny wysiłek fizyczny a do tej grupy zaliczają się kolarze. Dobra technika podjeżdżania jest ważna i często wystarcza aby podjeżdżać szybciej niż inni, nawet mocniejsi ale niepoprawnie technicznie podjeżdżający zawodnicy. Obecnie dostępny jest tak duży wachlarz przełożeń, że nawet sztywne dochodzące do 15 % podjazdy da się pokonywać na siedząco przy kadencji ponad 70 i każdy kto myśli, że jazda na stojąco jest bardziej efektywna jest w błędzie. Poza startami energii obciąża bardziej organizm i często jest przyczyną urazów, kontuzji których skutkiem jest zaprzestanie regularnego wysiłku fizycznego a nie o to chodzi.
Ostatnie zagadnienie jakie chciałbym omówić to zjazdy. Bardzo dużo osób lubi zjeżdżać ale czy robi to poprawnie to już inna sprawa. Przy zjazdach takie techniki podstawowe jak dobór przełożeń czy technika pedałowania mają marginalne znaczenie. Dla wielu osób zjazd jest momentem w którym próbują nadrobić straty poniesione na podjeździe. Często w takich momentach adrenalina bierze górę nad zdrowym rozsądkiem. Przy zjazdach ważne jest opanowanie techniki pokonywania zakrętów, to ważny element wpływający na pozostałe. Najczęściej popełnianym błędem jest niedostosowanie prędkości do warunków a za tym idzie niepoprawny tor jazdy wymagający np. hamowania w zakręcie które raczej nie powinno mieć miejsca a jeżeli już następuje taka konieczność to należy pamiętać aby używać obu hamulców jednocześnie, użycie tylko przodu powoduje zbytnie wyprostowanie toru jazdy a w najbardziej skrajnych przypadkach lot przez kierownicę. Szybki zjazd nie oznacza wcale dobrego zjazdu, raz uda się zjechać, innym razem nie. Na zjeździe liczy się w dużej mierze aerodynamika z którą wiele szybko zjeżdżających osób ma problem, niewskazana jest jazda w tzw. górnym chwycie, wówczas przy zakrętach rower jedzie bardzo szerokim torem jazdy i chcąc zjechać bezpiecznie trzeba znacznie zwolnić przed łukiem. Jadąc w dolnym chwycie tor po którym porusza się rower jest szybszy i ciaśniejszy co pozwala na „niskie” wchodzenie w zakręty. Najlepsza pozycja podczas zjazdu przypomina krople wody, patrząc z góry widać bardzo owalny, opływowy kształt. Najlepsi zjazdowcy mają tą technikę opanowaną do perfekcji i rzadko muszą używać hamulców na zjeździe. Przy znajomości zjazdu, sprawnym sprzęcie, dobrze niosących i przyczepnych na zakrętach oponach oraz odrobinie ryzyka można naprawdę szybko zjeżdżać. Tutaj bardzo dużą role odgrywa głowa i niekoniecznie zawodnicy z wyższą wagą będą szybsi od lżejszych. Umiejętność zjeżdżania to tylko jeden z elementów kolarskiej układanki, nie wystarczający do liczenia się w walce z najlepszymi ale bez dobrych zjazdów o skutecznej jeździe na wyścigach można zapomnieć. Ćwiczenie zjazdów należy zacząć od strony technicznej a dopiero później myśleć o szybkości. Dużo można nauczyć się w terenie na MTB a także przy zjazdach na nartach gdzie także wymagana jest bardzo techniczna jazda, przyjmowanie odpowiedniej pozycji i dokładność wykonywania wszystkich manewrów. Sam zjazd nie świadczy wiele o możliwościach zawodnika, przy wyrównanym poziomie w czołówce można spokojnie wygrać wyścig na zjeździe. Często trening zjazdów zaczyna się od łatwych odcinków gdzie przyjętej pozycji nie trzeba zmieniać przed końcem odcinka a dzięki kilkunastu próbom można wyrobić dobre nawyki które zaprocentują na trudniejszych zjazdach. Nawet doświadczeni i bardzo dobrze zjeżdżający zawodnicy czasami wracają do podstaw, bo zwykle tam leżą rezerwy w tym elemencie. Zbytnia fantazja i ryzyko na zjazdach często kończy się upadkami i dlatego uważa się, że zjazdy są najniebezpieczniejszym elementem kolarskiej układanki i czasami nie warto ryzykować zdrowia czy nawet życia po to aby komuś coś udowodnić lub po prostu zyskać kilka sekund nad rywalami w wyścigu. Nawet najbardziej doświadczeni zawodnicy popełniają błędy i po kilkunastu perfekcyjnych, szybkich i bezpiecznych zjazdach może pojawić się jeden który nie wyjdzie, zwłaszcza, ze w ostatnim czasie pojawiło się sporo odcinków na których osiągniecie ponad 100 km/h jest możliwe i niektórzy robią wszystko aby łamać kolejne rekordy które nie są nic warte. To jest tylko zabawa, przekroczenie granic bezpieczeństwa tylko po to aby pobić rekord prędkości moim zdaniem nie jest nic warte. Zdrowie i bezpieczeństwo zawsze powinno stać na pierwszym miejscu a często o tym się zapomina. Nawet wielu zawodowych kolarzy w wywiadach twierdzi, że czasami po prostu nie ryzykuje bo za dużo ma do stracenia a jazda rowerem to ich praca i nie raz poi prostu nie warto podejmować ryzyka które może przynieść nieprzewidziane konsekwencje.
Podstawy treningu
Poniedziałek, 23 grudnia 2019 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Ostatni temat w tym roku.
Podstawy treningu są bardzo ważne i się nie zmieniają. Nie ważne w jakim wielu
zaczyna się przygodę z rowerem, pewnych rzeczy pominąć się nie da a ewentualne
braki i złe nawyki dają o sobie znać później i często mają wpływ na zdrowie czy
ogólną sprawność organizmu w bliższej lub dalszej przyszłości.
Rozpoczęcie aktywnego trybu życia jest możliwe w każdej chwili. Nie ważny jest wiek, doświadczenia życiowe, jedyne co może decydować to zdrowie. Każda aktywność fizyczna wiąże się z narażeniem na urazy, przeciążenia czy po prostu może mieć negatywny wpływ na organizm człowieka. Pierwszy rok regularnej aktywności fizycznej powinien być przeznaczony na poznanie własnego organizmu, reakcji na bodźce czy obciążenia. Jeżeli dana osoba miała kiedyś jakąś styczność ze sportem to ma łatwiej i ten okres adaptacji może być krótszy. Oczywiście młodszy organizm jest teoretycznie silniejszy i może dzięki temu dać z siebie więcej. Rozpoczęcie treningu przed 35 rokiem życia daje duże szanse na osiągniecie dobrego poziomu sportowego, obecnie ta granica przesuwa się i jak kiedyś szczytowy rozwój człowieka następował miedzy 23 a 35 rokiem życia tak teraz ta granica zbliżyła się do 40 lat. Im później tym jest trudniej, regularny trening po 40 roku życia opóźnia starzenie się organizmu i pozwala na osiąganie niezłych rezultatów. W wyższych kategoriach wiekowych znaczenie ma tylko kilka ostatnich lat, regularnie trenujący od małego zawodnicy a tacy mający za sobą ledwie kilka lat ćwiczeń na tym samym poziomie sportowym mogą się znaleźć po kilku kolejnych latach. Zbyt szybki rozwój może spowodować nieporządne skutki i tylko dzięki wytrwałości można osiągnąć poziom pozwalający walczyć z osobami które trenują o wiele dłużej na takim samym poziomie.
Już na starcie trzeba sobie założyć jakieś cele. W przypadku kolarstwa może być to. Np. regularna jazda na rowerze przez cały rok, redukcja tkanki tłuszczowej czy wagi lub osiągniecie poziomu sportowego pozwalającego na walkę w zawodach.
Trening rowerowy można podzielić na dwie podstawowe części. Podczas jednej pracujemy nad takimi umiejętnościami jak wytrzymałość, siła czy szybkość. Druga jest poświęcona technikom.
Do podstawowych technik zalicza się m.in. dobór ciuchów, dobór przełożeń czy technika pedałowania. Pierwszą z nich omówiłem jakiś czas temu. Oczywiście dobór odzieży rowerowej zależy od indywidualnych predyspozycji. Częstym błędem popełnianym przez początkujących kolarzy jest zakup zbyt luźnych ciuchów lub zbyt szybkie przejście do systemu Spd lub Spd-SL. Zaczynając przygodę z rowerem trzeba najpierw dopasować do siebie rower, nigdy na odwrót, jazda na zbyt małej lub zbyt dużej ramie prowadzi do problemów z kręgosłupem a bardzo często kończy się także urazami kolan. Mając już dobrany sprzęt można myśleć o butach z systemem Spd. Po kilku tygodniach jazdy ze zwykłymi pedałami nadchodzi idealny moment na przejście do sytemu Spd. To czy wybierzemy wersje Spd czy Spd-SL również zależy od indywidualnych predyspozycji. Do szosowej jazdy lepszy będzie system Spd-Sl z większym punktem podparcia a system Spd sprawdzi się w MTB. Kolejnym krokiem jest dobór przełożeń. W tym aspekcie bardzo łatwo jest popełnić błąd, zbyt często zawodnicy wybierają zbyt szybkie biegi, wtedy teoretycznie rower szybciej jedzie ale trzeba mieć jeszcze odpowiednią siłę aby ten rower rozpędzić. Zbyt twarda jazda powoduje przede wszystkim wypracowanie złej techniki pedałowania. Dla młodych zawodników ustalone są minimalne wielkości koronek kasety aby takie osoby nie jeździły zbyt twardo. Dużo większy problem występuje u starszych osób, z reguły tak jest, że doświadczeni zawodnicy i starsi jeżdżą na niskich kadencjach. Zapomina się o tym, że w ten sposób technika może być nieodpowiednia. Większa kadencja powoduje, że czasu na nieodpowiednie i dodatkowe ruchy podczas wykonywania jednego obrotu korbą jest mniej. Siła jaką należy włożyć w pedałowanie zależy od kadencji i przełożenia. W tabeli rozpisano przełożenia i kadencje oraz siły jakie są potrzebne aby wygenerować 1 Wat w czasie sekundy:
Przykładowo: Aby wygenerować 200 Wat korzystając z przełożenia 53x21 i kręcąc na kadencji 90 potrzebujemy orientacyjnie: F = 0,13*200 = 26 N daje to nam dokładnie:
V = 7,57 * 3600/1000 = 27,25 km/h
Na przełożeniu 53x17 i kadencji 70 potrzebujemy: F=0,14*200 = 28 N
V = 7,27 * 3600/1000 = 26,17 km/h
Powyższy przykład mówi, że na twardszym przełożeniu przy kadencji 70 potrzebujemy więcej siły aby wygenerować 200 Wat niż przy lżejszym przełożeniu i kadencji 90 a mimo to jedziemy wolniej.
Istnieją takie przełożenia na których przy różnych kadencjach uzyskujemy takie same dane mocy i siły:
Wszystko w tym wypadku zależy od kadencji. Różnica w ilości rzędów kasety wynosi 8 a obrotów na minutę aż 40. Wszystkie te przełożenia przy założonych kadencjach pozwalają na rozwinięcie takiej samej prędkości:
V = 8,83 * 3600/1000 = 31,79 km/h
Powyższe przykłady przedstawiają tylko zależności, siły, mocy, kadencji i przełożenia w warunkach laboratoryjnych. Pominięte zostały informacje dotyczące warunków, wagi zawodnika, roweru, nachylenia terenu.
Powyższe przykłady wskazują na to, że jazda z wyższą kadencją pozwala na oszczędzenie sił. Przy niskiej kadencji meczą się mięśnie i stawy a przy wyższej układ sercowo-naczyniowy.
Pierwsze kilka miesięcy treningów/ jazdy na rowerze powinno być właśnie poświęcone technice pedałowania. Opanowanie tych podstawowych technik pozwala łatwiej przejść i przyswoić techniki średnio-zaawansowane np. pokonywanie zakrętów, zjazdów, podjazdów czy dobór obciążeń treningowych. Równolegle do opanowywania technik podstawowych można już pracować nad umiejętnościami. Pierwszą z nich jest wytrzymałość czyli zdolność do wysiłku w czasie. Młodsze osoby potrzebują więcej czasu na budowanie tzw. Bazy, z każdym rokiem czas przeznaczony na doskonalenie tego elementu jest krótszy. Im człowiek starszy tym łatwiej pokonuje dłuższe dystanse, często obierany kierunek przez zawodników to właśnie długie dystanse. Niezbyt duża intensywność aktywności tutaj nie ma znaczenia, w tym elemencie doświadczeni zawodnicy mają przewagę nad młodymi adeptami kolarstwa. Często mylonym pojęciem jest szybkość, szybkość to nie prędkość jaką jesteśmy w stanie utrzymać na jakimś odcinku tylko umiejętność jazdy na wysokiej kadencji i skuteczność podczas bardzo krótkich wysiłków typu, początek ucieczki czy finisz na wyścigu. Pojęcie to często jest mylone z prędkością. W tym aspekcie nie ma żadnych reguł, szybkim kolarzem może być zarówno młody zawodnik jak i doświadczony kolarz. Ostatnim elementem na jaki należy zwrócić uwagę już w pierwszych latach treningu to siła. Siłę można robić na wiele sposobów. Jedną z nich są krótkie ( do 5 minut ) powtórzenia na niskiej kadencji i określonej intensywności a drugim bardzo popularnym sposobem są ćwiczenia z wykorzystaniem ciężarów. Częstym błędem jest aplikowanie zbyt dużych obciążeń co albo prowadzi do przeciążeń albo urazów albo przetrenowania przez które efekty przychodzą znacznie później. Szczególnie narażeni na urazy są młodzi zawodnicy. Dla starszych trening siłowy powinien być głównym punktem. Wraz z wiekiem budowa organizmu się zmienia i poprzez umiejętne ćwiczenia ukierunkowane na różne partie mięśni można te zmiany ograniczyć lub przeciągnąć w czasie. Ostatnie trendy treningowe spowodowały, że wiele osób zaczęło korzystać z profesjonalnych siłowni. Aby jednak treningi przyniosły efekt musi za nimi iść dieta, regeneracja i znajomość własnego organizmu. Pomoc wykwalifikowanych osób zwiększa szanse na postęp. Niewiele potrzeba aby zrobić progres. Głównie wszystko zależy od samego zainteresowanego, jego oczekiwań, podejścia, poświęcenia, determinacji a także możliwości jego organizmu. Wiele razy słyszy się, że ktoś ma „ Talent”. To słowo w przypadku młodych zawodników to maksymalnie 20 % sukcesu, u starszych jeszcze mniej. Mówiąc do kogoś kto ma prawie 40 lat, nigdy nie był tuzem w sporcie i gdy wziął się za trening za czym przyszły efekty, że jest talentem jest po prostu śmieszne. Sukces i postęp to skutek przede wszystkim pracy którą trzeba wykonać a bez niej szanse na powodzenie są niemal zerowe. Zaniedbanie, braki i błędy w podstawach znacznie utrudniają postępy a czasami sprawiają, ze przeskoczenie pewnego poziomu staje się niemożliwe.
W kolejnym artykule pojawi się więcej informacji na temat technik średnio-zaawansowanych.
Rozpoczęcie aktywnego trybu życia jest możliwe w każdej chwili. Nie ważny jest wiek, doświadczenia życiowe, jedyne co może decydować to zdrowie. Każda aktywność fizyczna wiąże się z narażeniem na urazy, przeciążenia czy po prostu może mieć negatywny wpływ na organizm człowieka. Pierwszy rok regularnej aktywności fizycznej powinien być przeznaczony na poznanie własnego organizmu, reakcji na bodźce czy obciążenia. Jeżeli dana osoba miała kiedyś jakąś styczność ze sportem to ma łatwiej i ten okres adaptacji może być krótszy. Oczywiście młodszy organizm jest teoretycznie silniejszy i może dzięki temu dać z siebie więcej. Rozpoczęcie treningu przed 35 rokiem życia daje duże szanse na osiągniecie dobrego poziomu sportowego, obecnie ta granica przesuwa się i jak kiedyś szczytowy rozwój człowieka następował miedzy 23 a 35 rokiem życia tak teraz ta granica zbliżyła się do 40 lat. Im później tym jest trudniej, regularny trening po 40 roku życia opóźnia starzenie się organizmu i pozwala na osiąganie niezłych rezultatów. W wyższych kategoriach wiekowych znaczenie ma tylko kilka ostatnich lat, regularnie trenujący od małego zawodnicy a tacy mający za sobą ledwie kilka lat ćwiczeń na tym samym poziomie sportowym mogą się znaleźć po kilku kolejnych latach. Zbyt szybki rozwój może spowodować nieporządne skutki i tylko dzięki wytrwałości można osiągnąć poziom pozwalający walczyć z osobami które trenują o wiele dłużej na takim samym poziomie.
Już na starcie trzeba sobie założyć jakieś cele. W przypadku kolarstwa może być to. Np. regularna jazda na rowerze przez cały rok, redukcja tkanki tłuszczowej czy wagi lub osiągniecie poziomu sportowego pozwalającego na walkę w zawodach.
Trening rowerowy można podzielić na dwie podstawowe części. Podczas jednej pracujemy nad takimi umiejętnościami jak wytrzymałość, siła czy szybkość. Druga jest poświęcona technikom.
Do podstawowych technik zalicza się m.in. dobór ciuchów, dobór przełożeń czy technika pedałowania. Pierwszą z nich omówiłem jakiś czas temu. Oczywiście dobór odzieży rowerowej zależy od indywidualnych predyspozycji. Częstym błędem popełnianym przez początkujących kolarzy jest zakup zbyt luźnych ciuchów lub zbyt szybkie przejście do systemu Spd lub Spd-SL. Zaczynając przygodę z rowerem trzeba najpierw dopasować do siebie rower, nigdy na odwrót, jazda na zbyt małej lub zbyt dużej ramie prowadzi do problemów z kręgosłupem a bardzo często kończy się także urazami kolan. Mając już dobrany sprzęt można myśleć o butach z systemem Spd. Po kilku tygodniach jazdy ze zwykłymi pedałami nadchodzi idealny moment na przejście do sytemu Spd. To czy wybierzemy wersje Spd czy Spd-SL również zależy od indywidualnych predyspozycji. Do szosowej jazdy lepszy będzie system Spd-Sl z większym punktem podparcia a system Spd sprawdzi się w MTB. Kolejnym krokiem jest dobór przełożeń. W tym aspekcie bardzo łatwo jest popełnić błąd, zbyt często zawodnicy wybierają zbyt szybkie biegi, wtedy teoretycznie rower szybciej jedzie ale trzeba mieć jeszcze odpowiednią siłę aby ten rower rozpędzić. Zbyt twarda jazda powoduje przede wszystkim wypracowanie złej techniki pedałowania. Dla młodych zawodników ustalone są minimalne wielkości koronek kasety aby takie osoby nie jeździły zbyt twardo. Dużo większy problem występuje u starszych osób, z reguły tak jest, że doświadczeni zawodnicy i starsi jeżdżą na niskich kadencjach. Zapomina się o tym, że w ten sposób technika może być nieodpowiednia. Większa kadencja powoduje, że czasu na nieodpowiednie i dodatkowe ruchy podczas wykonywania jednego obrotu korbą jest mniej. Siła jaką należy włożyć w pedałowanie zależy od kadencji i przełożenia. W tabeli rozpisano przełożenia i kadencje oraz siły jakie są potrzebne aby wygenerować 1 Wat w czasie sekundy:
Przykładowo: Aby wygenerować 200 Wat korzystając z przełożenia 53x21 i kręcąc na kadencji 90 potrzebujemy orientacyjnie: F = 0,13*200 = 26 N daje to nam dokładnie:
V = 7,57 * 3600/1000 = 27,25 km/h
Na przełożeniu 53x17 i kadencji 70 potrzebujemy: F=0,14*200 = 28 N
V = 7,27 * 3600/1000 = 26,17 km/h
Powyższy przykład mówi, że na twardszym przełożeniu przy kadencji 70 potrzebujemy więcej siły aby wygenerować 200 Wat niż przy lżejszym przełożeniu i kadencji 90 a mimo to jedziemy wolniej.
Istnieją takie przełożenia na których przy różnych kadencjach uzyskujemy takie same dane mocy i siły:
Wszystko w tym wypadku zależy od kadencji. Różnica w ilości rzędów kasety wynosi 8 a obrotów na minutę aż 40. Wszystkie te przełożenia przy założonych kadencjach pozwalają na rozwinięcie takiej samej prędkości:
V = 8,83 * 3600/1000 = 31,79 km/h
Powyższe przykłady przedstawiają tylko zależności, siły, mocy, kadencji i przełożenia w warunkach laboratoryjnych. Pominięte zostały informacje dotyczące warunków, wagi zawodnika, roweru, nachylenia terenu.
Powyższe przykłady wskazują na to, że jazda z wyższą kadencją pozwala na oszczędzenie sił. Przy niskiej kadencji meczą się mięśnie i stawy a przy wyższej układ sercowo-naczyniowy.
Pierwsze kilka miesięcy treningów/ jazdy na rowerze powinno być właśnie poświęcone technice pedałowania. Opanowanie tych podstawowych technik pozwala łatwiej przejść i przyswoić techniki średnio-zaawansowane np. pokonywanie zakrętów, zjazdów, podjazdów czy dobór obciążeń treningowych. Równolegle do opanowywania technik podstawowych można już pracować nad umiejętnościami. Pierwszą z nich jest wytrzymałość czyli zdolność do wysiłku w czasie. Młodsze osoby potrzebują więcej czasu na budowanie tzw. Bazy, z każdym rokiem czas przeznaczony na doskonalenie tego elementu jest krótszy. Im człowiek starszy tym łatwiej pokonuje dłuższe dystanse, często obierany kierunek przez zawodników to właśnie długie dystanse. Niezbyt duża intensywność aktywności tutaj nie ma znaczenia, w tym elemencie doświadczeni zawodnicy mają przewagę nad młodymi adeptami kolarstwa. Często mylonym pojęciem jest szybkość, szybkość to nie prędkość jaką jesteśmy w stanie utrzymać na jakimś odcinku tylko umiejętność jazdy na wysokiej kadencji i skuteczność podczas bardzo krótkich wysiłków typu, początek ucieczki czy finisz na wyścigu. Pojęcie to często jest mylone z prędkością. W tym aspekcie nie ma żadnych reguł, szybkim kolarzem może być zarówno młody zawodnik jak i doświadczony kolarz. Ostatnim elementem na jaki należy zwrócić uwagę już w pierwszych latach treningu to siła. Siłę można robić na wiele sposobów. Jedną z nich są krótkie ( do 5 minut ) powtórzenia na niskiej kadencji i określonej intensywności a drugim bardzo popularnym sposobem są ćwiczenia z wykorzystaniem ciężarów. Częstym błędem jest aplikowanie zbyt dużych obciążeń co albo prowadzi do przeciążeń albo urazów albo przetrenowania przez które efekty przychodzą znacznie później. Szczególnie narażeni na urazy są młodzi zawodnicy. Dla starszych trening siłowy powinien być głównym punktem. Wraz z wiekiem budowa organizmu się zmienia i poprzez umiejętne ćwiczenia ukierunkowane na różne partie mięśni można te zmiany ograniczyć lub przeciągnąć w czasie. Ostatnie trendy treningowe spowodowały, że wiele osób zaczęło korzystać z profesjonalnych siłowni. Aby jednak treningi przyniosły efekt musi za nimi iść dieta, regeneracja i znajomość własnego organizmu. Pomoc wykwalifikowanych osób zwiększa szanse na postęp. Niewiele potrzeba aby zrobić progres. Głównie wszystko zależy od samego zainteresowanego, jego oczekiwań, podejścia, poświęcenia, determinacji a także możliwości jego organizmu. Wiele razy słyszy się, że ktoś ma „ Talent”. To słowo w przypadku młodych zawodników to maksymalnie 20 % sukcesu, u starszych jeszcze mniej. Mówiąc do kogoś kto ma prawie 40 lat, nigdy nie był tuzem w sporcie i gdy wziął się za trening za czym przyszły efekty, że jest talentem jest po prostu śmieszne. Sukces i postęp to skutek przede wszystkim pracy którą trzeba wykonać a bez niej szanse na powodzenie są niemal zerowe. Zaniedbanie, braki i błędy w podstawach znacznie utrudniają postępy a czasami sprawiają, ze przeskoczenie pewnego poziomu staje się niemożliwe.
W kolejnym artykule pojawi się więcej informacji na temat technik średnio-zaawansowanych.
Żywienie
Niedziela, 15 grudnia 2019 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
- Kolejną sprawą z którą mam problem to dieta a dokładnie dobieranie odpowiedniego jedzenia. Jak dotąd nie przykładałem odpowiedniej wagi do tego co i kiedy jem. To powodowało brak energii podczas jazdy, spowolniony czas regeneracji czy tzw. Bombę podczas jazdy. Szczególnie odczuwalne to było na wyścigach gdzie wysiłek jest większy. Złe odżywianie się było także jedną z przyczyn problemów z tętnem w ostatnich sezonach. Nim wziąłem się za wyeliminowanie złych nawyków żywieniowych zrobiłem specjalny arkusz gdzie obliczam dzienne zaopatrzenie na węglowodany i białko. Białka dostarczałem wystarczająco dużo ale z węglowodanami miałem problem. Dokładna ilość węglowodanów jaką powinien dziennie przyjmować zależy od wagi i wynosi od 4 g/kg w dniach wolnych od wysiłku fizycznego do nawet 7 g/kg przy wyścigach czy ciężkich treningach. Drugim krokiem jaki musiałem zrobić to przegląd produktów bogatych w węglowodany. W tym celu sprawdziłem setki różnych rzeczy i wybrałem z nich kilkadziesiąt które zarówno mi pasują i są bogate w potrzebne składniki. To pozwoliło stworzyć kolejny arkusz w którym znalazł się spis produktów z zawartością m.in. węglowodanów w 100 gramach. Następnie zacząłem modyfikować posiłki na bogatsze w węglowodany. Zacząłem od śniadania. Jako pierwszy posiłek dnia zawsze jadłem płatki kukurydziane ze świeżym mlekiem. Płatki kukurydziane zmieniłem na musli. W zależności od dnia zjadam od 50 do 100 gram produktu. Po śniadaniu zwykle byłem szybko głodny i już po niecałych 3 godzinach musiałem coś przegryść. Najczęściej był to jakiś zapychacz lub coś słodkiego. Po zmianach już rzadko mam uczucie głodu ale z tej drobnej przekąski nie zrezygnowałem. W zależności od dnia jest to jakiś owoc – najczęściej banan, suszone owoce np. Daktyle czy kilka wafli ryżowych. Kolejny posiłek to drugie śniadanie z którym na samym początku wprowadzenia zmian miałem problem. Jedyną większą zmianą jest zastąpienie zwykłego chleba razowym. W przypadku ciężkiego dnia lub braku czasu na przygotowanie odżywczego posiłku na obiad robię koktajl owocowy, nie zawsze jestem w stanie go zrobić bo często nie mam wystarczającej ilości świeżych owoców. Główny posiłek na razie pozostał bez zmian. Każdego dnia jem co innego ale zwykle jednym ze składników są ziemniaki, ryż czy makaron. Wiele potraw bardzo lubię i nie jestem w stanie z nich zrezygnować z dnia na dzień. Pozostałe posiłki dnia wyglądają różnie, przy późniejszym obiedzie przed ostatnim posiłkiem dnia spożywam tylko drobną przekąskę w postaci owocu czy wafli ryżowych. Większe eksperymenty przeprowadziłem przy kolacji. Często jest to musli z mlekiem lub jogurtem, makaron z sosem, ryż z kurczakiem, domowej roboty pizza czy sałatka warzywna. Przy takim zestawie dnia nie czuję już żadnego głodu i cały czas mam energię. Pewne zmiany wprowadziłem także w kwestii nawadniania. Nie zrezygnowałem z jednej kawy dziennie, piję także dwie herbaty dziennie, staram się przestawić na zieloną herbatę ale na razie nie umiem się do niej przekonać. Bardzo lubiłem spożywać napoje smakowe a także gazowane. Stanowiło to przeciętnie ponad 30 % wszystkich spożywanych przeze mnie napojów. Nie zrezygnowałem zupełnie z nich ale teraz stanowią zaledwie kilka procent. Piję dużo wody mineralnej niegazowanej a także soków z świeżo wyciskanych owoców. Obecnie przyjmuję około 3 litry płynów dziennie. Kiedyś miałem problem z nadmierną ilością alkoholu. Już kilka lat temu udało się go rozwiązać. Przez większą część roku piję tylko piwo. Czasami raz a czasami nawet cztery razy w tygodniu po maksymalnie 3 i tak już kilka lat. Po alkohol wysokoprocentowy sięgam dosłownie kilka razy w roku w okresie jesiennym. Zazwyczaj raz sprawdzam swój organizm do granic wytrzymałości i na tym się moja styczność z mocniejszym alkoholem kończy na dłuższy czas. W 2019 roku mocno ograniczyłem alkohol a wraz z końcem sezonu zupełnie go odstawiłem i zupełnie nie ciągnie mnie w tym kierunku. Wszystko jest dla ludzi tylko należy zachować umiar. Myślę, że przyniesie mi korzyści brak lub bardzo mała ilość alkoholu. Z roku na rok lepiej wyglądała u mnie kwestia doboru jedzenia i picia na treningi i wyścigi. Na treningach głównie korzystałem z bananów i batonów energetycznych a w bidonach zazwyczaj jest woda. Podczas wyścigów z reguły piję napoje izotoniczne i spożywam żele energetyczne. Rzadziej sięgam po batony czy banany. Oprócz dobrze zbilansowanych posiłków nie zapominam także o suplementacji. Poza napojami typu Carbo czy isotonic, w określonych okresach roku przyjmuję także BCAA lub produkty z dużą ilością białka. Witaminy i minerały przyjmuję regularnie przez cały rok, zmienia się tylko ich dawka. Przy takim żywieniu i regularnej suplementacji a także odpowiednim nawadnianiu i odżywianiu podczas treningów, problem tzw. Bomby powinien zniknąć a i pojawiające się od czasu do czasu skurcze również powinny przestać dawać o sobie znać. Rozwiązanie tego problemu z którym sobie nie radziłem przez kilka lat to duży krok wykonany w kierunku poprawy umiejętności a także przełożenia dyspozycji treningowej na wyścigi. Efekty mogą już być widoczne w najbliższym sezonie.