Wpisy archiwalne w kategorii
Inne
Dystans całkowity: | 342.00 km (w terenie 187.00 km; 54.68%) |
Czas w ruchu: | 107:24 |
Średnia prędkość: | 4.86 km/h |
Suma podjazdów: | 9830 m |
Maks. tętno maksymalne: | 185 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 144 (73 %) |
Suma kalorii: | 24658 kcal |
Liczba aktywności: | 67 |
Średnio na aktywność: | 17.10 km i 1h 36m |
Więcej statystyk |
Planowanie treningów
Sobota, 30 listopada 2019 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Kolejnym zagadnieniem nad którym warto się zastanowić jest planowanie. Układanie planu nawet bardzo ogólnego pomaga i jest niezbędne w przypadku większych oczekiwań wynikowych czy bardziej ambitnych zadań i celów. Około 10-15 lat temu wystarczyło jeździć, nie było konieczności skupiania się na konkretnych rzeczach a efekty były. Przez kilkanaście lat świat poszedł do przodu i o dobrych wynikach i wysokim poziomie można zapomnieć bez zmiany podejścia. Dzisiaj bez trenowania ukierunkowanego na poprawę poszczególnych aspektów o dobre wyniki trudno. W ostatnich latach liczba osób pasjonujących się kolarstwem wzrosła, przybyło też osób podchodzących do tematu bardziej ambitnie. Dla wielu jazda na rowerze to jest przyjemność, tworzenie planów wpływa na wiele spraw, wiele rzeczy ogranicza i dlatego występują duże różnice w poziomie. Dla osób cieszących się jazdą, jeżdżących dla przyjemności plany nie są do niczego potrzebne, dla tych chcących osiągnąć coś więcej są dużą pomocą. W ostatnich latach liczba osób korzystających z porad wykwalifikowanych trenerów wzrosła, dodając do tego coraz lepszy sprzęt, dostęp do odżywek, łatwy kontakt z dietetykami i częste wizyty na badaniach wydolnościowych otrzymujemy sytuacje, że profesjonalnie trenujący amatorzy niewiele różnią się od zawodowców. Poziom też z roku na rok rośnie i ta granica się zaciera. Wiele z tych rzeczy zmienia ludzi i później występują ostre wymiany zdań w których każdy broni swoich innych ale poprawnych tez. Wiele zależy od tego czego od siebie wymagamy, jak wyników i postępów to warto podejść do tematu treningu bardziej profesjonalnie a jak tylko czerpania przyjemności z jazdy i cieszenia się czasem spędzonym na rowerze to wszystko zależy od nas. Wykwalifikowanych trenerów bazujących na wiedzy ale i swoich bogatych doświadczeniach stale przybywa ale współpraca ze specjalistami nie jest konieczna w przypadku wysokich oczekiwań wynikowych.
Od kilku lat sprawdzam swój organizm, testuje różne rozwiązania, sposoby przygotowań do sezonu ale wiele z nich musze zaplanować dużo wcześniej. Pod tym względem świat poszedł bardzo do przodu. Powszechna dostępność literatury a także sprzętu pomiarowego pozwala szybciej podnieść poziom możliwości. Pewne rzeczy na pewno poszły aż za daleko i dlatego wciąż zdarzają się przypadki, że trenujący ambitnie zawodnicy nie wytrzymują nawet do końca okresu przygotowań nie mówiąc już o sezonie. Nadmierna ambicja potrafi zaszkodzić a wiele osób nie potrafi rozróżnić takich rzeczy jak porównanie treningu na zewnątrz do tego zrealizowanego przy pomocy trenażera. Dzisiaj są dostępne trenażery interaktywne potrafiące symulować warunki na trasie ale zawsze jest to symulacja. Jazda w wirtualnej grupie w żaden sposób nie odzwierciedla warunków w peletonie. Dostępność platform treningowych typu Zwift powoduje sytuacje, że osoby całą zimę ścigające się na Zwifcie nie potrafią odnaleźć się w peletonie. Posiadanie takiego trenażera ma swoje plusy i minusy. Plus jest wtedy jeżeli równolegle taka osoba posiada miernik mocy i po zimie kontynuuje trening w oparciu o te same parametry. Przetrenowanie zimy z mocą z trenażera i przejście później na trening bez miernika mocy najczęściej powoduje dobrą formę wiosną i słabszą latem lub także przetrenowanie związane z niepoprawnym dobieraniem obciążeń treningowych. Stojąc przed zakupem trenażera warto się zastanowić czy nie lepiej zainwestować nawet w jednostronny pomiar mocy i tańszy trenażer czy pakować pieniądze w urządzenie wykorzystywane 3-4 miesiące w roku.
Dużo czasu przeznaczam na planowanie treningów. Na początek tworzę tzw. Plan ogólny określony na podstawie postawionych przed sobą celów. Punktem docelowym jest okres w którym forma ma być najwyższa. Ciężko trafić w punkt i dlatego ten okres szczytowy określany jest jako kilkutygodniowy. Od tego momentu planuję kolejne kilkutygodniowe okresy idąc w kierunku początku planu. Z reguły dzielę plan na fazy i cykle. Faza zawiera kilka cykli treningowych. Cykl to okres od kilku dni do kilku tygodni którego celem jest poprawa jednego lub kilku atrybutów umiejętności np. Siły, szybkości czy wytrzymałości. Krok po kroku rozpisuję taki plan a gdy już jest gotowy to robię to jeszcze raz rozpisując cele na dane fazy i cykle a także ilość i obciążenia poszczególnych treningów. Po pojawieniu się kalendarza imprez wybieram interesujące mnie starty i umieszczam w konkretnym miejscu planu. Na tym kończy się ogólne planowanie. Szczegółowy plan to nic innego jak rozpis na dni i tygodnie. Bazując na ogólnym planie przygotowuje tygodniową rozpiskę treningów. Najczęściej robię to z 3-4 tygodniowym wyprzedzeniem a później tylko koryguję. Wpływ na układ treningów ma przede wszystkim czas i pogoda która lubi się zmieniać. Są treningi które mogę przesunąć o dzień czy dwa nie niszcząc planu ale są takie które mogą odbyć się tylko w określonym dniu. Zmiana może spowodować np. Zbyt krótką regenerację przed kolejną sesją a w efekcie wypadnięcie ważnego treningu. W poprzednich latach rzadko zdarzały się większe zmiany i to co miałem zaplanowane udawało się realizować a szczyt formy trafiał wtedy gdy tego oczekiwałem z maksymalnie tygodniowym poślizgiem który wynika m.in. z mojego słabego doświadczenia i niewielkich błędów w planowaniu. Robienie planu powoduje duży luz a także kolejnych planów np. Kiedy posprzątać czy zrobić zakupy. Ogólnie plany robię już kilka lat i stają się one coraz bardziej dopracowane i dzięki temu konsultacja z profesjonalnym trenerem nie jest konieczna bo myślę że rewolucyjnych zmian by nie było a niekoniecznie dałoby to dużo lepszy efekt. Od kilku lat trzymam się szablonu w którym po 3 tygodniach treningów następuje tydzień przeznaczony na odpoczynek. W ostatnim czasie na koniec odpoczynku wykonuję zazwyczaj test FTP który wówczas daje dosyć miarodajny wynik. Podstawy treningów już opanowałem w znacznym stopniu. Przez lata miałem różne podejście do treningów. Na początku dzieliłem dłuższy okres treningowy na kilka w których skupiałem się np. Tylko na sile i takich treningów było np. 4 w tygodniu przy braku innych aktywności. Przez lata byłem zwolennikiem robienia tzw. Bazy Tlenowej, traciłem na tym bardzo dużo czasu, budowałem formę przez objętość robiąc mało intensywnych treningów w tym czasie. Takie podejście miałem w latach 2016-19 i nie zawsze dawało oczekiwany efekt. Dlatego zmiany w sposobie przygotowań do sezonu były konieczne. Do lutego ograniczam znacznie treningi bazowe, w zastępstwie za to są inne aktywności np. Marszobiegi. Sezon przygotowawczy rozpocząłem wcześniej niż zwykle. Pierwszą fazą jest tzw. Trening ogólnorozwojowy. W okresie trwającym do 24 listopada dominują marszobiegi oraz ćwiczenia siłowe czy gimnastyczne ukierunkowane na te partie mięśni których nie da się wzmocnić podczas treningów rowerowych. Rower w tym okresie pojawił się później jako dodatek a ważnym narzędziem treningowym będzie dopiero w fazie 2. Na początek fazy drugiej przypada pierwszy test FTP na podstawie którego następuje aktualizacja stref treningowych . Faza druga zwana przygotowawczą podzielona została na kilka cykli. Główny jej cel to poprawa siły a dodatkowo pojawią się treningi z powtórzeniami w strefach 3-6. Z reguły będę wykorzystywał trenażer ale przy sprzyjających warunkach np. Tempówki w 3 strefie będę chciał przeprowadzać na zewnątrz. Duży nacisk położę również na regenerację. Na koniec fazy 2 pojawi się kolejny test FTP. Trzecia faza rozpocznie się na początku lutego i potrwa do końca marca. Dłuższe niedzielne treningi zastąpią marszobiegi. Ciężkie treningi siłowe nie będą już realizowane i pojawi się większa różnorodność. Większa objętość pojawi się w marcu gdzie mam zaplanowany wyjazd treningowy na południe Europy. Kolejny test FTP ma zaktualizować strefy na starcie sezonu startowego. Na tym kończy się faza przedstartowa. Wcześniejsze rozpoczęcie sezonu startowego ma na celu przede wszystkim jazdę w tempie wyścigowym czego brakowało mi w 2019 roku. O jakiś oczekiwaniach wynikowych nie może być mowy, na ważniejsze starty przyjdzie mi poczekać do końca maja. Starty treningowe są ważne i dlatego 3-5 wyścigów chciałbym zaliczyć w kwietniu i maju, może pojawią się też czasówki. Najintensywniejszy obwitujący w bardzo dużo ważnych imprez okres startowy to czerwiec i początek lipca, to właśnie wtedy moja forma ma być najwyższa. Po dwóch spokojniejszych tygodniach zwieńczonych testem FTP wracam do startów. Bardzo ważnych zawodów już nie przewiduje i postawię na więcej spontaniczności w treningach. Być może spróbuję sił w etapówce czy GMP lub po prostu szybciej zakończę sezon startowy. Październik to tradycyjne roztrenowanie i tak w skrócie wygląda wstępny plan na najbliższy sezon.
Od kilku lat sprawdzam swój organizm, testuje różne rozwiązania, sposoby przygotowań do sezonu ale wiele z nich musze zaplanować dużo wcześniej. Pod tym względem świat poszedł bardzo do przodu. Powszechna dostępność literatury a także sprzętu pomiarowego pozwala szybciej podnieść poziom możliwości. Pewne rzeczy na pewno poszły aż za daleko i dlatego wciąż zdarzają się przypadki, że trenujący ambitnie zawodnicy nie wytrzymują nawet do końca okresu przygotowań nie mówiąc już o sezonie. Nadmierna ambicja potrafi zaszkodzić a wiele osób nie potrafi rozróżnić takich rzeczy jak porównanie treningu na zewnątrz do tego zrealizowanego przy pomocy trenażera. Dzisiaj są dostępne trenażery interaktywne potrafiące symulować warunki na trasie ale zawsze jest to symulacja. Jazda w wirtualnej grupie w żaden sposób nie odzwierciedla warunków w peletonie. Dostępność platform treningowych typu Zwift powoduje sytuacje, że osoby całą zimę ścigające się na Zwifcie nie potrafią odnaleźć się w peletonie. Posiadanie takiego trenażera ma swoje plusy i minusy. Plus jest wtedy jeżeli równolegle taka osoba posiada miernik mocy i po zimie kontynuuje trening w oparciu o te same parametry. Przetrenowanie zimy z mocą z trenażera i przejście później na trening bez miernika mocy najczęściej powoduje dobrą formę wiosną i słabszą latem lub także przetrenowanie związane z niepoprawnym dobieraniem obciążeń treningowych. Stojąc przed zakupem trenażera warto się zastanowić czy nie lepiej zainwestować nawet w jednostronny pomiar mocy i tańszy trenażer czy pakować pieniądze w urządzenie wykorzystywane 3-4 miesiące w roku.
Dużo czasu przeznaczam na planowanie treningów. Na początek tworzę tzw. Plan ogólny określony na podstawie postawionych przed sobą celów. Punktem docelowym jest okres w którym forma ma być najwyższa. Ciężko trafić w punkt i dlatego ten okres szczytowy określany jest jako kilkutygodniowy. Od tego momentu planuję kolejne kilkutygodniowe okresy idąc w kierunku początku planu. Z reguły dzielę plan na fazy i cykle. Faza zawiera kilka cykli treningowych. Cykl to okres od kilku dni do kilku tygodni którego celem jest poprawa jednego lub kilku atrybutów umiejętności np. Siły, szybkości czy wytrzymałości. Krok po kroku rozpisuję taki plan a gdy już jest gotowy to robię to jeszcze raz rozpisując cele na dane fazy i cykle a także ilość i obciążenia poszczególnych treningów. Po pojawieniu się kalendarza imprez wybieram interesujące mnie starty i umieszczam w konkretnym miejscu planu. Na tym kończy się ogólne planowanie. Szczegółowy plan to nic innego jak rozpis na dni i tygodnie. Bazując na ogólnym planie przygotowuje tygodniową rozpiskę treningów. Najczęściej robię to z 3-4 tygodniowym wyprzedzeniem a później tylko koryguję. Wpływ na układ treningów ma przede wszystkim czas i pogoda która lubi się zmieniać. Są treningi które mogę przesunąć o dzień czy dwa nie niszcząc planu ale są takie które mogą odbyć się tylko w określonym dniu. Zmiana może spowodować np. Zbyt krótką regenerację przed kolejną sesją a w efekcie wypadnięcie ważnego treningu. W poprzednich latach rzadko zdarzały się większe zmiany i to co miałem zaplanowane udawało się realizować a szczyt formy trafiał wtedy gdy tego oczekiwałem z maksymalnie tygodniowym poślizgiem który wynika m.in. z mojego słabego doświadczenia i niewielkich błędów w planowaniu. Robienie planu powoduje duży luz a także kolejnych planów np. Kiedy posprzątać czy zrobić zakupy. Ogólnie plany robię już kilka lat i stają się one coraz bardziej dopracowane i dzięki temu konsultacja z profesjonalnym trenerem nie jest konieczna bo myślę że rewolucyjnych zmian by nie było a niekoniecznie dałoby to dużo lepszy efekt. Od kilku lat trzymam się szablonu w którym po 3 tygodniach treningów następuje tydzień przeznaczony na odpoczynek. W ostatnim czasie na koniec odpoczynku wykonuję zazwyczaj test FTP który wówczas daje dosyć miarodajny wynik. Podstawy treningów już opanowałem w znacznym stopniu. Przez lata miałem różne podejście do treningów. Na początku dzieliłem dłuższy okres treningowy na kilka w których skupiałem się np. Tylko na sile i takich treningów było np. 4 w tygodniu przy braku innych aktywności. Przez lata byłem zwolennikiem robienia tzw. Bazy Tlenowej, traciłem na tym bardzo dużo czasu, budowałem formę przez objętość robiąc mało intensywnych treningów w tym czasie. Takie podejście miałem w latach 2016-19 i nie zawsze dawało oczekiwany efekt. Dlatego zmiany w sposobie przygotowań do sezonu były konieczne. Do lutego ograniczam znacznie treningi bazowe, w zastępstwie za to są inne aktywności np. Marszobiegi. Sezon przygotowawczy rozpocząłem wcześniej niż zwykle. Pierwszą fazą jest tzw. Trening ogólnorozwojowy. W okresie trwającym do 24 listopada dominują marszobiegi oraz ćwiczenia siłowe czy gimnastyczne ukierunkowane na te partie mięśni których nie da się wzmocnić podczas treningów rowerowych. Rower w tym okresie pojawił się później jako dodatek a ważnym narzędziem treningowym będzie dopiero w fazie 2. Na początek fazy drugiej przypada pierwszy test FTP na podstawie którego następuje aktualizacja stref treningowych . Faza druga zwana przygotowawczą podzielona została na kilka cykli. Główny jej cel to poprawa siły a dodatkowo pojawią się treningi z powtórzeniami w strefach 3-6. Z reguły będę wykorzystywał trenażer ale przy sprzyjających warunkach np. Tempówki w 3 strefie będę chciał przeprowadzać na zewnątrz. Duży nacisk położę również na regenerację. Na koniec fazy 2 pojawi się kolejny test FTP. Trzecia faza rozpocznie się na początku lutego i potrwa do końca marca. Dłuższe niedzielne treningi zastąpią marszobiegi. Ciężkie treningi siłowe nie będą już realizowane i pojawi się większa różnorodność. Większa objętość pojawi się w marcu gdzie mam zaplanowany wyjazd treningowy na południe Europy. Kolejny test FTP ma zaktualizować strefy na starcie sezonu startowego. Na tym kończy się faza przedstartowa. Wcześniejsze rozpoczęcie sezonu startowego ma na celu przede wszystkim jazdę w tempie wyścigowym czego brakowało mi w 2019 roku. O jakiś oczekiwaniach wynikowych nie może być mowy, na ważniejsze starty przyjdzie mi poczekać do końca maja. Starty treningowe są ważne i dlatego 3-5 wyścigów chciałbym zaliczyć w kwietniu i maju, może pojawią się też czasówki. Najintensywniejszy obwitujący w bardzo dużo ważnych imprez okres startowy to czerwiec i początek lipca, to właśnie wtedy moja forma ma być najwyższa. Po dwóch spokojniejszych tygodniach zwieńczonych testem FTP wracam do startów. Bardzo ważnych zawodów już nie przewiduje i postawię na więcej spontaniczności w treningach. Być może spróbuję sił w etapówce czy GMP lub po prostu szybciej zakończę sezon startowy. Październik to tradycyjne roztrenowanie i tak w skrócie wygląda wstępny plan na najbliższy sezon.
Przygotowanie sprzętu
Piątek, 22 listopada 2019 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Po dobraniu odpowiednich ciuchów kolejnym krokiem jest przygotowanie sprzętu do jazdy. Istnieją czynności które wykonuję raz w tygodniu jak i takie które należy wykonać przed każdą jazdą. Zwykle zaczynam od przygotowania bidonów, licznika ( stan baterii, pamięci i łączności z czujnikami), obecności zapasowej dętki, kluczy a także gotówki, telefonu i dokumentu tożsamości ze zdjęciem oraz odpowiedniej ilości jedzenia. Jak to wszystko jest gotowe to przechodzę do sprawdzenia technicznego roweru. Pierwszą czynnością jest sprawdzenie ogumienia oraz ciśnienia. Następnie sprawdzam czy zaciski trzymają koła odpowiednio mocno. Kolejnym krokiem jest sprawdzenie hamulców ( siły hamowania, symetryczności łapania obręczy i precyzyjności. Następnie stwierdzam czy na suporcie lub sterach nie ma luzów a na koniec sprawdzam przerzutki. Jeżeli wszystko działa dobrze lub niewielkie problemy ze sprzętem nie będą mieć wpływu na bezpieczeństwo jazdy przechodzę do ostatniego punktu którym jest rozgrzewka przedtreningowa. Są to czynności pobudzające mięśnie do pracy. Po rozgrzewce ubieram przygotowane wcześniej ciuchy, sprawdzam czy wszystko mam i mogę jechać. Czynności serwisowe wykonywane raz w tygodniu mają wpłynąć na żywotność a także poprawność działania poszczególnych elementów roweru. Wówczas dokładnie czyszczę napęd i hamulce, sprawdzam stan łańcucha, tylnej przerzutki oraz jakość pracy obu przerzutek, jak nie działają jak należy to je reguluję. Dokładny serwis roweru wraz ze sprawdzeniem stanu wszystkich łożysk, linek, pancerzy, klamkomanetek czy dokręcania wszystkich śrub. Jakąkolwiek wadę, niepoprawne działanie staram się od razu skorygować lub w miarę możliwości wymienić wadliwą część. Celem tego serwisu jest także stwierdzenie czy w najbliższym czasie nie trzeba wymienić jakiejś części i ewentualne jej nabycie. Dokładny serwis zdarza mi się przeprowadzić częściej niż raz w miesiącu np. Przed ważnymi zawodami. Takie podejście w 2019 roku pozwoliło znacznie zmniejszyć ilość defektów sprzętowych których większość wcześniej miała miejsce podczas zawodów.
Przegląd kolarskiej szafy
Piątek, 15 listopada 2019 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Kolejnym elementem kolarskiej układanki z którą w swoim czasie miałem problem jest dobór ubioru. Na bazie własnych doświadczeń oraz stosowania metody prób i błędów udało mi się opracować kilka zestawów ciuchów na odpowiednie warunki optymalnych dla mojego organizmu. Dobór ciuchów kiedyś zajmował mi sporo czasu, obecnie trwa to dużo krócej. Zwykle dobór ciuchów zaczynam od stóp a kończę na głowie.
Kwestia doboru ciuchów zależy od warunków zwłaszcza temperaturowych. Głównym czynnikiem jest prognozowana temperatura odczuwalna podczas jazdy, jak planuje np. jeździć od 11 do 13 to sprawdzam prognozowaną temperaturę dla danego obszaru, pod uwagę biorę ważniejsze miejscowości na trasie a także lokalne miejsca bieguny zimna i ciepła. To jest główny czynnik decydujący o wyborze odpowiednich ciuchów. Odzież podzieliłem na kilka kategorii ułatwiających znacznie wybór odpowiednich elementów:
A. STOPY:
Pierwszą rzeczą od której zaczynam tworzyć optymalny do warunków zestaw ciuchów są skarpetki. Niewielka ale bardzo znacząca zwłaszcza w niskich temperaturach rzecz. Podczas jazdy na rowerze czy innej aktywności używam najczęściej rowerowych skarpet a w niskich temperaturach także wełnianych skarpet turystycznych. W garderobie mam kilkanaście par skarpet które nabyłem głównie dzięki startom w wyścigach. Skarpety po każdej jeździe czy innej aktywności lądują w koszu na pranie i raz w tygodniu je piorę. Jedna para skarpet przeciętnie służy mi rok ale są też takie które mam już 4 lata.
Mając już dobrane skarpety przechodzę do obuwia. W tym zakresie podobnie jak przy skarpetach nie mam dużego pola manewru. Z reguły jeżdżę w obuwiu rowerowym. Przed 2010 rokiem korzystałem z nosków i zwykłego obuwia. Pierwsze buty rowerowe i pedały przystosowane do systemu SPD-SL kupiłem przed sezonem 2010. Pierwszy model jaki miałem to Shimano Rh-086. Przez lata mi to wystarczało i dopiero w 2016 roku zdecydowałem się na zakup nowych butów. Zużyte już obuwie zastąpiłem nowszym modelem podobnej klasy. Przez ponad 2 lata buty służyły niezawodnie. Nawet kraksa i uszkodzenie zatrzasku nie przeszkodziło i wykorzystując zatrzask z poprzednich butów rowerowych dokończyłem sezon. Głównym powodem zakupu nowych było ułożenie stopy. Buty Shimano miałem idealnie dopasowane bez luzu który pozwalał na zastosowanie grubszych skarpet. Dobrany rozmiar butów okazał się idealny i zastosowanie ma zarówno wtedy gdy potrzeba ubrać grubszą skarpetę jak i podczas czasówek gdy stopa musi sztywno leżeć w bucie. Obuwie jest wygodne, sztywne i dobrze komponuje się z rowerem i resztą ciuchów zwłaszcza letnich. Jedyną wadą jest dosyć słaba żyłka regulująca docisk stopy. Przed zakupem tych butów w temperaturach poniżej 0 musiałem korzystać ze zwykłych butów i nosków.
Po butach przechodzimy do ochraniaczy. W tym przypadku mam dosyć szeroki wybór produktów. Na najzimniejsze dni wybieram neoprenowe dwuwarstwowe ochraniacze firmy Sidi. Przy odpowiednich skarpetach i butach nie ma problemu z marznącymi stopami. Na nieco cieplejsze warunki czyli temperatury około 0 wybieram również dwuwarstwowe ochraniacze dopasowane do butów Shimano i nie mieszczące się na obuwie Ekoi. Mam dwie pary ochraniaczy, jedne złożone są z dwóch warstw, skórzanej i wełnianej a drugie z jednej trochę grubszej warstwy neoprenu. Wykorzystując je korzystam z obuwia Shimano. Idąc dalej mogę wykorzystać także ochraniacze osłaniające tylko palce u stóp. Na cieplejsze dni mam do dyspozycji dobrze osłaniające przed wiatrem i lekkim deszczem ochraniacze wiosenno-jesienne. Z letnich ochraniaczy korzystam w temperaturach około 8-12 stopni a także na czasówkach. Nie chronią tak dobrze przed wiatrem jak jesienne a przed deszczem wcale więc mają ograniczone zastosowanie.
B.NOGI:
Mając już zapewnione zabezpieczenie stóp przed zimnem kolejnym krokiem są nogi. Duży wzrost komfortu w tym elemencie zapewniło ogolenie nóg przed którym przez lata się broniłem a w 2019 roku przeprowadziłem dwa zabiegi depilacyjne: w czerwcu i sierpniu. Najmniej komfortowo jest zawsze zimą. Spodnie na takie warunki są zarówno niekomfortowe jak i bardzo drogie. Pierwsze profesjonalne spodnie zimowe kupiłem w 2011 roku, wtedy były odrobinę za duże ale dało się w tym jeździć. Idealne zastosowanie spodnie mają w temperaturach poniżej 0, stosowałem je też w wyższych ale było już za ciepło. Przez 6 lat spodnie sprawdzały się w miarę dobrze, później zrobiły się ciasne, zużyły się wkładki geoatexowe i popsuły zamki. W następnym roku wykorzystywałem je w temperaturach około 5 stopni i później poszły w odstawkę. Następnej zimy nie jeździłem prawie wcale i dopiero w sezonie kupiłem nowe tym razem firmy Vitesse o teoretycznie podobnych właściwościach termicznych jak poprzednie. Kupując spodnie zimowe w pierwszym lepszym sklepie kupujemy produkt który nie nadaje się na mróz przez brak wkładek zabezpieczających kolana czy biodra. Takie spodnie kupiłem w 2013 roku w Lidlu. W temperaturach około 5 stopni Celsjusza były idealnym rozwiązaniem. Jakość tych spodni była bardzo wątpliwa, słaba i niewygodna wkładka, przecierające się na szwach nogawki czy szybko psujące się zamki to na pewno wady spodni które niezbyt intensywnie użytkowałem przez 3 lata. Później w Decathlonie kupiłem bardzo podobne ale lepszej jakości spodnie które już mają prawie trzy lata i jak dotąd nie wykazały śladu zużycia. Poniżej 8 stopni spełniają swoje zadanie.
Gdy robi się cieplej to sięgam po spodnie jesienne lub ocieplane nogawki. Pierwsze spodnie rowerowe kupiłem w 2010 roku w Lidlu. Dużo lepsza jakość wykonania i trwalsza wkładka pozwoliły z nich korzystać przez 6 lat. Później kupiłem pierwsze ocieplane nogawki które jednak zniszczyłem w kraksie na początku 2017 roku więc na jakiś czas wróciłem do zużytych już spodni które obecnie służą do biegania. Drugie nogawki mam od 2018 roku, są bardzo niewygodne i źle mi się w nich jeździ. Letnie nogawki wchodzą w grę przy temperaturach około 12 stopni Celsjusza. Przez 8 lat użytkowałem tylko jedne które już się zużyły i rozglądam się za nowymi. Na temat letnich spodenek mógłbym pisać bardzo dużo. Przez lata korzystałem z kilkunastu produktów przeróżnych firm, ciężko stwierdzić które były najlepsze i najwygodniejsze. Sprawdzałem spodenki z wielu półek cenowych od 30 do 300 złotych. Spodenki to najczęściej eksploatowana część rowerowej garderoby i dlatego po każdej jeździe idą do prania.
C. GÓRNE PARTIE:
Następnym obszernym zagadnieniem jest dobór ubioru zabezpieczającego górne partie ciała. W tym zakresie korzystam z różnej ilości warstw zależnych od warunków atmosferycznych. W zimne dni gdy temperatura nie przekracza 5 stopni niezawodna jest koszulka termoaktywna. W szafie mam aż 4 takie z różną długością rękawów, od bezrękawnik przez krótki do długiego. Nie są to topowe produkty ale w zupełności spełniają moje oczekiwania. Gdy robi się cieplej to sięgam po potówkę. W garderobie znajdują się trzy rodzaje tego typu koszulek. Pod względem materiału mogę wyróżnić aż 5 typów. Najczęściej korzystam z koszulki bez rękawów lub z krótkim rękawem. Powyżej 20 stopni zupełnie rezygnuję z potówki.
Kolejnym podstawowym elementem ubioru jest koszulka. Nie sprawdziłem tylu produktów jak w przypadku spodenek i dopiero w 2011 roku przekonałem się do idealnie przylegających ciuchów. Koszulki u mnie wytrzymują dłużej niż spodenki , nie wiem jaki wpływ na to ma rzadsze pranie. Koszulki zmieniam średnio co 2 - 3 jazdy. Materiał i krój nigdy nie miały dla mnie większego znaczenia. Jak temperatura spada poniżej 20 stopni to bardzo często sięgam po rękawki. Korzystam wyłącznie z letnich których mam do wyboru aż 4 z różnych materiałów. Nie zauważyłem aby materiał miał jakiś wpływ na komfort, wszystkie rękawki jakich do tej pory używałem spisywały się podobnie.
Gdy robi się chłodniej to sięgam po bluzę których również mam kilka. Materiał z którego jest wykonana bluza jest ciepły i przyjemny. Bluza nie brudzi się tak szybko jak koszulka i zmieniam ją co 3 – 4 jazdy. Wspaniałym dodatkiem na chłodniejsze dni a także zjazdy jest kamizelka.
Trzy kamizelki jakie mam różnią się od siebie przede wszystkim materiałem z jakiego są wykonane. Jedna z nich jest z cienkiej Lycry która doskonale chroni przed wiatrem a zwinięta zajmuje bardzo mało miejsca. Druga z nich jest grubsza i wspaniale zabezpiecza przed chłodem. Trzecia jest mieszanką różnych materiałów, z przodu chroni przed wiatrem a z tyłu odprowadza gromadzący się pot chroniąc przed zawilgoceniem warstw znajdujących się pod spodem. Kamizelka to ważny element garderoby który już nie raz uratował mi skórę. Gdy robi się już naprawdę zimno to trzeba sięgnąć głębiej do szafy po jedną z kurtek. W sumie to dwa rodzaje kurtek używam, jedne do jazdy w deszczu lub na dłuższych zjazdach a drugie do jazdy w niższych temperaturach. Kurtek także mam kilka. Jedne lepsze, drugie gorsze ale wszystkie w określonych warunkach spełniają moje oczekiwania.
D. DŁONIE:
Mając już dobrane ciuchy przechodzę do kolejnego bardzo ważnego dla mnie punktu a mianowicie rękawic. Marznące dłonie to mój odwieczny problem z których z czasem po wypróbowaniu wielu rozwiązań sobie poradziłem. Z rękawiczek z reguły korzystałem w temperaturach poniżej 20 stopni. Wraz ze spadkiem temperatury zmieniam rękawiczki na cieplejsze dochodząc do typowych rękawic narciarskich.
E. GŁOWA:
Ostatnim punktem jest zabezpieczenie głowy. Poza obowiązkowym kaskiem który w określonych warunkach uzupełnia nakładka korzystam także z czapeczki pod kask lub bandany a w chłodniejszych warunkach z husty buff, opaski oraz kominiarki w typowo zimowe dni.
F. ZESTAWY CIUCHÓW:
Przy pomocy tych wszystkich rzeczy na bazie doświadczeń i wielu błędów jakie popełniłem przy doborze ciuchów udało mi się stworzyć kilka zestawów idealnych na określone warunki. Przy określaniu temperatury wzięta została pod uwagę średnia prognozowana odczuwalna temperatura podczas jazdy a w przypadku dłuższych niż 3 godziny średnia temperatura z 2/3 trasy.
Pierwszy zestaw ubrań bardzo rzadko przeze mnie stosowany jest odpowiedni na temperatury poniżej –5 stopni Celsjusza. W takich warunkach starałem się nie jeździć. Kiedy jednak wyjeżdżałem to jazda trwała nie więcej niż 2 godziny. Nie miałem odpowiednich butów rowerowych tzn. Ubranie grubszych skarpet było niemożliwe więc stosowałem zwykle obuwie sportowe, grube wełniane skarpetki i neoprenowe ochraniacze na buty. W takim zestawie moje stopy czuły się komfortowo. Kolejnym elementem są spodnie. Swego czasu kupiłem ciepłe spodnie z geoatexowymi wkładkami ochraniającymi biodra oraz kolana. Po kilku latach użytkowania materiał stracił już swoje właściwości a spodnie zrobiły się już ciasne. W podobnej cenie kupiłem spodnie Vitesse i myślę że mają zbliżone właściwości. Kolejna rzecz to zabezpieczenie górnych partii ciała przed zimnem. Niezawodna w tym zakresie jest koszulka termoaktywna, mam kilka tańszych modeli i każda z nich nadaje się na takie warunki. Na koszulkę termoaktywną ubieram zwykłą koszulkę rowerową i ciepłą kurtkę zimową. Kurta również posiada wstawki geoatexowe ale jest ciężka i niewygodna. Moim największym problemem są dłonie. Rękawiczki narciarskie warte kilkadziesiąt złotych nie wystarczają i dodatkowo zakładam cienkie gumowe rękawiczki diagnostyczne i to załatwia sprawę. Na głowę zakładam grubą wełnianą kominiarkę i większy kask . Obecnie jeżdżę w kasku z większym obwodem i jest on wystarczający. Z pomocą przychodzi także nakładka na kask ograniczająca napływ chłodu do głowy. Dodatkowo zakładam jeszcze okulary z wymiennymi szkłami. W takim zestawie każda część ciała jest zabezpieczona przed zimnem i da się jeździć. Nigdy nie jeździłem w takich warunkach dłużej niż 2 godziny. Przyjemności z jazdy w takich warunkach nie ma i zdecydowanie wolę wtedy trenażer.
Drugi zestaw ciuchów stosuję przy temperaturach -5 – 0 stopni Celsjusza. Nie różni się on wiele od pierwszego. Zastosowanie normalnych butów rowerowych wymaga dwóch par skarpet a także neoprenowych ocieplaczy na buty. W kieszonce lądują także dodatkowe krótkie ochraniacze na palce jakby stopy zaczęły marznąć. Spodnie są dokładnie takie same jak wcześniej a kolejną różnicą jest bardziej wygodna kurtka z Windstoperem. Mam dwie takie kurtki z nieco innego materiału ale obie dobrze się sprawdzają w takich warunkach. Koszulka rowerowa służy głównie do przechowywania jedzenia i bidonu z wodą. Dłonie nie wymagającą już dodatkowych rękawiczek a zwykłe narciarskie w zupełności zapewniają komfort nawet po 3 godzinach jazdy. Głowa zabezpieczenia jest przy pomocy tych samych rzeczy co wcześniej.
Kolejne zestawy różnią się od siebie niewiele. Trzeci stosowany w temperaturach powyżej 0 zawiera inne rękawiczki a także kominiarkę oraz tylko jedną parę skarpet. Kolejny który zdaje egzamin w temperaturach około 5 stopni Celsjusza ma już więcej różnic. Stopy zabezpieczone są przez wiosenno-jesienne ochraniacze na buty oraz jedną parę skarpet. Spodnie nie zawierają wkładek zabezpieczających kolana czy biodra. Kurtka jest cieńsza i nie ma pod spodem koszulki rowerowej. Rękawiczki wełniane są identyczne jak przy poprzednim zestawie. Kominiarka i nakładka na kask zabezpieczają głowę.
Gdy temperatura przekracza 5 stopni to stosuję już letnie ochraniacze na buty, spodnie lub spodenki i ocieplane nogawki. Koszulka termoaktywna zamienia się w potówkę z krótkim rękawem a kurtka w bluzę i ciepłą kamizelkę. Podczas wietrznych dni kamizelka zastąpiona jest przez cienką kurtkę. Rękawiczki również są inne, wciąż dosyć grube a na głowie pojawia się opaska i husta buff zabezpieczająca twarz. W dalszym ciągu stosuję nakładkę na kask.
Powyżej 8 stopni nadal jeżdżę w letnich ochraniaczach na buty. Spodnie już lądują w szafie i wykorzystuję tylko ocieplane nogawki. Potówka i bluza zostają ale kamizelka jest cieńsza. Rękawiczki już są cienkie ale wciąż z długimi palcami. Pod kask zakładam już cienką bandanę wciąż stosując chustę buff i nakładkę na kask.
Kolejną graniczną temperaturą jest 12 stopni Celsjusza. Wtedy w bezwietrzne dni rezygnuję z ochraniaczy na buty. Ocieplane nogawki zastępuję letnimi, w bezwietrzne dni bluza ląduje w szafie i wyciągam rękawki a także letnią kamizelkę i rękawiczki z krótkimi palcami. Nakładka na kask również już się nie przydaje, chyba że mocno wieje.
Przedostatni zestaw stosuję w temperaturach powyżej 16 stopni Celsjusza. Wtedy zupełnie rezygnuję z ochraniaczy na buty, nogawek i kamizelki. Zamiast bandany stosuję często czapeczkę pod kask.
Gdy temperatura przekracza 20 stopni tworząc optymalne dla mojego organizmu warunki wyjeżdżam już w typowo letnim stroju. Jest to albo kombinezon albo koszulka i spodenki. Rękawki i potówka się nie przydają a często jeżdżę nawet bez rękawiczek.
Inaczej wyglądają zestawy ubrań jakie stosuje podczas startów w wyścigach czy czasówkach.
Odrębnym tematem jest ubiór na deszcz. Nie lubię takich warunków i często ich unikam. Mam aż trzy różne kurtki, dwie zabezpieczają przed kilkudziesięciominutowym deszczem a jedna nawet dłużej. Jej zaletą jest także rozmiar bo idealnie mieści się pod nią plecak. Spodnie przeciwdeszczowe nie chronią tak dobrze przed deszczem ale ich zaletą jest to że w kilka minut po deszczu są już suche. Chronić przed deszczem miały także zimowe ciuchy ale działa to tylko na niewielki deszcz i lekki opad śniegu. Kilka lat temu testowałem ciuchy z wkładkami z włókna węglowego, lepiej chroniły przed deszczem ale to typowych ciuchów przeciwdeszczowych im brakowało. Najgorzej zabezpieczyć stopy i jeszcze nie trafiłem na takie rozwiązanie które wytrzymałoby więcej niż kilkanaście minut w deszczu.
Zestawy treningowe i startowe przedstawiają się następująco:
Dzięki dobraniu odpowiednich ciuchów nie tracę czasu na wybieranie i szukanie ubrań przed każdą jazdą a także na szukanie innych rozwiązań które w danej sytuacji sprawdziłyby się lepiej. Pozostaje więcej czasu na inne rzeczy z czym często jest kiepsko.
Kwestia doboru ciuchów zależy od warunków zwłaszcza temperaturowych. Głównym czynnikiem jest prognozowana temperatura odczuwalna podczas jazdy, jak planuje np. jeździć od 11 do 13 to sprawdzam prognozowaną temperaturę dla danego obszaru, pod uwagę biorę ważniejsze miejscowości na trasie a także lokalne miejsca bieguny zimna i ciepła. To jest główny czynnik decydujący o wyborze odpowiednich ciuchów. Odzież podzieliłem na kilka kategorii ułatwiających znacznie wybór odpowiednich elementów:
A. STOPY:
Pierwszą rzeczą od której zaczynam tworzyć optymalny do warunków zestaw ciuchów są skarpetki. Niewielka ale bardzo znacząca zwłaszcza w niskich temperaturach rzecz. Podczas jazdy na rowerze czy innej aktywności używam najczęściej rowerowych skarpet a w niskich temperaturach także wełnianych skarpet turystycznych. W garderobie mam kilkanaście par skarpet które nabyłem głównie dzięki startom w wyścigach. Skarpety po każdej jeździe czy innej aktywności lądują w koszu na pranie i raz w tygodniu je piorę. Jedna para skarpet przeciętnie służy mi rok ale są też takie które mam już 4 lata.
Mając już dobrane skarpety przechodzę do obuwia. W tym zakresie podobnie jak przy skarpetach nie mam dużego pola manewru. Z reguły jeżdżę w obuwiu rowerowym. Przed 2010 rokiem korzystałem z nosków i zwykłego obuwia. Pierwsze buty rowerowe i pedały przystosowane do systemu SPD-SL kupiłem przed sezonem 2010. Pierwszy model jaki miałem to Shimano Rh-086. Przez lata mi to wystarczało i dopiero w 2016 roku zdecydowałem się na zakup nowych butów. Zużyte już obuwie zastąpiłem nowszym modelem podobnej klasy. Przez ponad 2 lata buty służyły niezawodnie. Nawet kraksa i uszkodzenie zatrzasku nie przeszkodziło i wykorzystując zatrzask z poprzednich butów rowerowych dokończyłem sezon. Głównym powodem zakupu nowych było ułożenie stopy. Buty Shimano miałem idealnie dopasowane bez luzu który pozwalał na zastosowanie grubszych skarpet. Dobrany rozmiar butów okazał się idealny i zastosowanie ma zarówno wtedy gdy potrzeba ubrać grubszą skarpetę jak i podczas czasówek gdy stopa musi sztywno leżeć w bucie. Obuwie jest wygodne, sztywne i dobrze komponuje się z rowerem i resztą ciuchów zwłaszcza letnich. Jedyną wadą jest dosyć słaba żyłka regulująca docisk stopy. Przed zakupem tych butów w temperaturach poniżej 0 musiałem korzystać ze zwykłych butów i nosków.
Po butach przechodzimy do ochraniaczy. W tym przypadku mam dosyć szeroki wybór produktów. Na najzimniejsze dni wybieram neoprenowe dwuwarstwowe ochraniacze firmy Sidi. Przy odpowiednich skarpetach i butach nie ma problemu z marznącymi stopami. Na nieco cieplejsze warunki czyli temperatury około 0 wybieram również dwuwarstwowe ochraniacze dopasowane do butów Shimano i nie mieszczące się na obuwie Ekoi. Mam dwie pary ochraniaczy, jedne złożone są z dwóch warstw, skórzanej i wełnianej a drugie z jednej trochę grubszej warstwy neoprenu. Wykorzystując je korzystam z obuwia Shimano. Idąc dalej mogę wykorzystać także ochraniacze osłaniające tylko palce u stóp. Na cieplejsze dni mam do dyspozycji dobrze osłaniające przed wiatrem i lekkim deszczem ochraniacze wiosenno-jesienne. Z letnich ochraniaczy korzystam w temperaturach około 8-12 stopni a także na czasówkach. Nie chronią tak dobrze przed wiatrem jak jesienne a przed deszczem wcale więc mają ograniczone zastosowanie.
B.NOGI:
Mając już zapewnione zabezpieczenie stóp przed zimnem kolejnym krokiem są nogi. Duży wzrost komfortu w tym elemencie zapewniło ogolenie nóg przed którym przez lata się broniłem a w 2019 roku przeprowadziłem dwa zabiegi depilacyjne: w czerwcu i sierpniu. Najmniej komfortowo jest zawsze zimą. Spodnie na takie warunki są zarówno niekomfortowe jak i bardzo drogie. Pierwsze profesjonalne spodnie zimowe kupiłem w 2011 roku, wtedy były odrobinę za duże ale dało się w tym jeździć. Idealne zastosowanie spodnie mają w temperaturach poniżej 0, stosowałem je też w wyższych ale było już za ciepło. Przez 6 lat spodnie sprawdzały się w miarę dobrze, później zrobiły się ciasne, zużyły się wkładki geoatexowe i popsuły zamki. W następnym roku wykorzystywałem je w temperaturach około 5 stopni i później poszły w odstawkę. Następnej zimy nie jeździłem prawie wcale i dopiero w sezonie kupiłem nowe tym razem firmy Vitesse o teoretycznie podobnych właściwościach termicznych jak poprzednie. Kupując spodnie zimowe w pierwszym lepszym sklepie kupujemy produkt który nie nadaje się na mróz przez brak wkładek zabezpieczających kolana czy biodra. Takie spodnie kupiłem w 2013 roku w Lidlu. W temperaturach około 5 stopni Celsjusza były idealnym rozwiązaniem. Jakość tych spodni była bardzo wątpliwa, słaba i niewygodna wkładka, przecierające się na szwach nogawki czy szybko psujące się zamki to na pewno wady spodni które niezbyt intensywnie użytkowałem przez 3 lata. Później w Decathlonie kupiłem bardzo podobne ale lepszej jakości spodnie które już mają prawie trzy lata i jak dotąd nie wykazały śladu zużycia. Poniżej 8 stopni spełniają swoje zadanie.
Gdy robi się cieplej to sięgam po spodnie jesienne lub ocieplane nogawki. Pierwsze spodnie rowerowe kupiłem w 2010 roku w Lidlu. Dużo lepsza jakość wykonania i trwalsza wkładka pozwoliły z nich korzystać przez 6 lat. Później kupiłem pierwsze ocieplane nogawki które jednak zniszczyłem w kraksie na początku 2017 roku więc na jakiś czas wróciłem do zużytych już spodni które obecnie służą do biegania. Drugie nogawki mam od 2018 roku, są bardzo niewygodne i źle mi się w nich jeździ. Letnie nogawki wchodzą w grę przy temperaturach około 12 stopni Celsjusza. Przez 8 lat użytkowałem tylko jedne które już się zużyły i rozglądam się za nowymi. Na temat letnich spodenek mógłbym pisać bardzo dużo. Przez lata korzystałem z kilkunastu produktów przeróżnych firm, ciężko stwierdzić które były najlepsze i najwygodniejsze. Sprawdzałem spodenki z wielu półek cenowych od 30 do 300 złotych. Spodenki to najczęściej eksploatowana część rowerowej garderoby i dlatego po każdej jeździe idą do prania.
C. GÓRNE PARTIE:
Następnym obszernym zagadnieniem jest dobór ubioru zabezpieczającego górne partie ciała. W tym zakresie korzystam z różnej ilości warstw zależnych od warunków atmosferycznych. W zimne dni gdy temperatura nie przekracza 5 stopni niezawodna jest koszulka termoaktywna. W szafie mam aż 4 takie z różną długością rękawów, od bezrękawnik przez krótki do długiego. Nie są to topowe produkty ale w zupełności spełniają moje oczekiwania. Gdy robi się cieplej to sięgam po potówkę. W garderobie znajdują się trzy rodzaje tego typu koszulek. Pod względem materiału mogę wyróżnić aż 5 typów. Najczęściej korzystam z koszulki bez rękawów lub z krótkim rękawem. Powyżej 20 stopni zupełnie rezygnuję z potówki.
Kolejnym podstawowym elementem ubioru jest koszulka. Nie sprawdziłem tylu produktów jak w przypadku spodenek i dopiero w 2011 roku przekonałem się do idealnie przylegających ciuchów. Koszulki u mnie wytrzymują dłużej niż spodenki , nie wiem jaki wpływ na to ma rzadsze pranie. Koszulki zmieniam średnio co 2 - 3 jazdy. Materiał i krój nigdy nie miały dla mnie większego znaczenia. Jak temperatura spada poniżej 20 stopni to bardzo często sięgam po rękawki. Korzystam wyłącznie z letnich których mam do wyboru aż 4 z różnych materiałów. Nie zauważyłem aby materiał miał jakiś wpływ na komfort, wszystkie rękawki jakich do tej pory używałem spisywały się podobnie.
Gdy robi się chłodniej to sięgam po bluzę których również mam kilka. Materiał z którego jest wykonana bluza jest ciepły i przyjemny. Bluza nie brudzi się tak szybko jak koszulka i zmieniam ją co 3 – 4 jazdy. Wspaniałym dodatkiem na chłodniejsze dni a także zjazdy jest kamizelka.
Trzy kamizelki jakie mam różnią się od siebie przede wszystkim materiałem z jakiego są wykonane. Jedna z nich jest z cienkiej Lycry która doskonale chroni przed wiatrem a zwinięta zajmuje bardzo mało miejsca. Druga z nich jest grubsza i wspaniale zabezpiecza przed chłodem. Trzecia jest mieszanką różnych materiałów, z przodu chroni przed wiatrem a z tyłu odprowadza gromadzący się pot chroniąc przed zawilgoceniem warstw znajdujących się pod spodem. Kamizelka to ważny element garderoby który już nie raz uratował mi skórę. Gdy robi się już naprawdę zimno to trzeba sięgnąć głębiej do szafy po jedną z kurtek. W sumie to dwa rodzaje kurtek używam, jedne do jazdy w deszczu lub na dłuższych zjazdach a drugie do jazdy w niższych temperaturach. Kurtek także mam kilka. Jedne lepsze, drugie gorsze ale wszystkie w określonych warunkach spełniają moje oczekiwania.
D. DŁONIE:
Mając już dobrane ciuchy przechodzę do kolejnego bardzo ważnego dla mnie punktu a mianowicie rękawic. Marznące dłonie to mój odwieczny problem z których z czasem po wypróbowaniu wielu rozwiązań sobie poradziłem. Z rękawiczek z reguły korzystałem w temperaturach poniżej 20 stopni. Wraz ze spadkiem temperatury zmieniam rękawiczki na cieplejsze dochodząc do typowych rękawic narciarskich.
E. GŁOWA:
Ostatnim punktem jest zabezpieczenie głowy. Poza obowiązkowym kaskiem który w określonych warunkach uzupełnia nakładka korzystam także z czapeczki pod kask lub bandany a w chłodniejszych warunkach z husty buff, opaski oraz kominiarki w typowo zimowe dni.
F. ZESTAWY CIUCHÓW:
Przy pomocy tych wszystkich rzeczy na bazie doświadczeń i wielu błędów jakie popełniłem przy doborze ciuchów udało mi się stworzyć kilka zestawów idealnych na określone warunki. Przy określaniu temperatury wzięta została pod uwagę średnia prognozowana odczuwalna temperatura podczas jazdy a w przypadku dłuższych niż 3 godziny średnia temperatura z 2/3 trasy.
Pierwszy zestaw ubrań bardzo rzadko przeze mnie stosowany jest odpowiedni na temperatury poniżej –5 stopni Celsjusza. W takich warunkach starałem się nie jeździć. Kiedy jednak wyjeżdżałem to jazda trwała nie więcej niż 2 godziny. Nie miałem odpowiednich butów rowerowych tzn. Ubranie grubszych skarpet było niemożliwe więc stosowałem zwykle obuwie sportowe, grube wełniane skarpetki i neoprenowe ochraniacze na buty. W takim zestawie moje stopy czuły się komfortowo. Kolejnym elementem są spodnie. Swego czasu kupiłem ciepłe spodnie z geoatexowymi wkładkami ochraniającymi biodra oraz kolana. Po kilku latach użytkowania materiał stracił już swoje właściwości a spodnie zrobiły się już ciasne. W podobnej cenie kupiłem spodnie Vitesse i myślę że mają zbliżone właściwości. Kolejna rzecz to zabezpieczenie górnych partii ciała przed zimnem. Niezawodna w tym zakresie jest koszulka termoaktywna, mam kilka tańszych modeli i każda z nich nadaje się na takie warunki. Na koszulkę termoaktywną ubieram zwykłą koszulkę rowerową i ciepłą kurtkę zimową. Kurta również posiada wstawki geoatexowe ale jest ciężka i niewygodna. Moim największym problemem są dłonie. Rękawiczki narciarskie warte kilkadziesiąt złotych nie wystarczają i dodatkowo zakładam cienkie gumowe rękawiczki diagnostyczne i to załatwia sprawę. Na głowę zakładam grubą wełnianą kominiarkę i większy kask . Obecnie jeżdżę w kasku z większym obwodem i jest on wystarczający. Z pomocą przychodzi także nakładka na kask ograniczająca napływ chłodu do głowy. Dodatkowo zakładam jeszcze okulary z wymiennymi szkłami. W takim zestawie każda część ciała jest zabezpieczona przed zimnem i da się jeździć. Nigdy nie jeździłem w takich warunkach dłużej niż 2 godziny. Przyjemności z jazdy w takich warunkach nie ma i zdecydowanie wolę wtedy trenażer.
Drugi zestaw ciuchów stosuję przy temperaturach -5 – 0 stopni Celsjusza. Nie różni się on wiele od pierwszego. Zastosowanie normalnych butów rowerowych wymaga dwóch par skarpet a także neoprenowych ocieplaczy na buty. W kieszonce lądują także dodatkowe krótkie ochraniacze na palce jakby stopy zaczęły marznąć. Spodnie są dokładnie takie same jak wcześniej a kolejną różnicą jest bardziej wygodna kurtka z Windstoperem. Mam dwie takie kurtki z nieco innego materiału ale obie dobrze się sprawdzają w takich warunkach. Koszulka rowerowa służy głównie do przechowywania jedzenia i bidonu z wodą. Dłonie nie wymagającą już dodatkowych rękawiczek a zwykłe narciarskie w zupełności zapewniają komfort nawet po 3 godzinach jazdy. Głowa zabezpieczenia jest przy pomocy tych samych rzeczy co wcześniej.
Kolejne zestawy różnią się od siebie niewiele. Trzeci stosowany w temperaturach powyżej 0 zawiera inne rękawiczki a także kominiarkę oraz tylko jedną parę skarpet. Kolejny który zdaje egzamin w temperaturach około 5 stopni Celsjusza ma już więcej różnic. Stopy zabezpieczone są przez wiosenno-jesienne ochraniacze na buty oraz jedną parę skarpet. Spodnie nie zawierają wkładek zabezpieczających kolana czy biodra. Kurtka jest cieńsza i nie ma pod spodem koszulki rowerowej. Rękawiczki wełniane są identyczne jak przy poprzednim zestawie. Kominiarka i nakładka na kask zabezpieczają głowę.
Gdy temperatura przekracza 5 stopni to stosuję już letnie ochraniacze na buty, spodnie lub spodenki i ocieplane nogawki. Koszulka termoaktywna zamienia się w potówkę z krótkim rękawem a kurtka w bluzę i ciepłą kamizelkę. Podczas wietrznych dni kamizelka zastąpiona jest przez cienką kurtkę. Rękawiczki również są inne, wciąż dosyć grube a na głowie pojawia się opaska i husta buff zabezpieczająca twarz. W dalszym ciągu stosuję nakładkę na kask.
Powyżej 8 stopni nadal jeżdżę w letnich ochraniaczach na buty. Spodnie już lądują w szafie i wykorzystuję tylko ocieplane nogawki. Potówka i bluza zostają ale kamizelka jest cieńsza. Rękawiczki już są cienkie ale wciąż z długimi palcami. Pod kask zakładam już cienką bandanę wciąż stosując chustę buff i nakładkę na kask.
Kolejną graniczną temperaturą jest 12 stopni Celsjusza. Wtedy w bezwietrzne dni rezygnuję z ochraniaczy na buty. Ocieplane nogawki zastępuję letnimi, w bezwietrzne dni bluza ląduje w szafie i wyciągam rękawki a także letnią kamizelkę i rękawiczki z krótkimi palcami. Nakładka na kask również już się nie przydaje, chyba że mocno wieje.
Przedostatni zestaw stosuję w temperaturach powyżej 16 stopni Celsjusza. Wtedy zupełnie rezygnuję z ochraniaczy na buty, nogawek i kamizelki. Zamiast bandany stosuję często czapeczkę pod kask.
Gdy temperatura przekracza 20 stopni tworząc optymalne dla mojego organizmu warunki wyjeżdżam już w typowo letnim stroju. Jest to albo kombinezon albo koszulka i spodenki. Rękawki i potówka się nie przydają a często jeżdżę nawet bez rękawiczek.
Inaczej wyglądają zestawy ubrań jakie stosuje podczas startów w wyścigach czy czasówkach.
Odrębnym tematem jest ubiór na deszcz. Nie lubię takich warunków i często ich unikam. Mam aż trzy różne kurtki, dwie zabezpieczają przed kilkudziesięciominutowym deszczem a jedna nawet dłużej. Jej zaletą jest także rozmiar bo idealnie mieści się pod nią plecak. Spodnie przeciwdeszczowe nie chronią tak dobrze przed deszczem ale ich zaletą jest to że w kilka minut po deszczu są już suche. Chronić przed deszczem miały także zimowe ciuchy ale działa to tylko na niewielki deszcz i lekki opad śniegu. Kilka lat temu testowałem ciuchy z wkładkami z włókna węglowego, lepiej chroniły przed deszczem ale to typowych ciuchów przeciwdeszczowych im brakowało. Najgorzej zabezpieczyć stopy i jeszcze nie trafiłem na takie rozwiązanie które wytrzymałoby więcej niż kilkanaście minut w deszczu.
Zestawy treningowe i startowe przedstawiają się następująco:
Dzięki dobraniu odpowiednich ciuchów nie tracę czasu na wybieranie i szukanie ubrań przed każdą jazdą a także na szukanie innych rozwiązań które w danej sytuacji sprawdziłyby się lepiej. Pozostaje więcej czasu na inne rzeczy z czym często jest kiepsko.
Siłownia 4
Czwartek, 7 listopada 2019 Kategoria Inne, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 115115 ( 58%) | HRavg | 86( 44%) | |
Kalorie: | 141kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Ciężary |
Wieczorem po raz kolejny
ćwiczyłem z ciężarami. Czułem się nieźle ale nie zwiększyłem jeszcze obciążenia.
Wprowadziłem nowe ćwiczenia na różne partie mięśni. Pracowałem dzisiaj
tradycyjnie nad tricepsami a także barkami i plecami. Czas szybko przeleciał
ale nie chciałem wydłużać treningu.
Marszobieg 5
Środa, 6 listopada 2019 Kategoria Inne, Zima, Zima 2020
Km: | 12.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | min/km: | 7:30 |
Pr. maks.: | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | 520kcal | Podjazdy: | 270m | Aktywność: Bieganie |
Pierwszy wieczorny marszobieg.
Nie byłem do końca przekonany czy dam rade dzisiaj pokonać taki dystans ale
zostając w domu nie sprawdziłbym tego. Wyruszyłem przed 16 zaopatrzony w
plecak, multum odblasków i lampkę rowerową służącą jako czołowa. Wybrałem dosyć
łatwą i znaną trasę aby gdzieś po ciemku się nie zgubić. Początek był ciężki
ale z każdą minutą czułem się lepiej i już trzecia wstawka biegowa wyglądała
nieźle. Po opadach deszczu w lesie było mokro i miejscami ślisko. Kilka razy
musiałem się zatrzymać lub mocno zwolnić. Skróciłem czas marszu w odniesieniu
do ostatniego treningu. Już następnym razem czas biegu będzie taki sam jak
marszu i zobaczę jak na to zareaguje organizm. Połowę trasy przebiegłem bez
oświetlenia ale gdy droga zaczęła opadać w dół już włączyłem światło aby minąć
wszystkie kałuże. Ostatnie 3 kilometry prowadziły po asfalcie z którym poradziłem
sobie całkiem dobrze. Coraz lepiej czuje się podczas tej aktywności ale już niedługo
w tygodniowej rozpisce będzie miejsce tylko na jeden marszobieg.
Przegląd sprzętu cz.2
Wtorek, 5 listopada 2019 Kategoria Inne
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Drugim rowerem jaki użytkuję już od dłuższego czasu jest B’Twin Triban 5. Do tego sprzętu mam duży sentyment i dlatego nie chcę się go pozbywać. W 2013 roku gdy swój żywot zakończył mój poprzedni, pierwszy nowszej generacji rower szosowy szukałem roweru dosyć długo. Był środek sezonu i znalezienie odpowiedniego roweru było piekielnie trudne. Do zakupu tego roweru przekonała mnie rama z dwoma karbonowymi widelcami. Po przesiadce z aluminiowej ramy i stalowego widelca odczułem wyraźną poprawę komfortu jazdy. Przez lata rower miał różne przeznaczenie, najpierw był rowerem podstawowym, następnie służył jako treningowy a obecnie jest zapasowym rowerem w przypadku poważniejszej awarii Cube. W 2019 rower przeszedł mały lifting, osprzęt Sora został zastąpiony przez wysłużone już komponenty z Cube czyli otrzymał korbę FSA GOSAMMER z tarczami 50x34, klamkomanetki i przerzutki Ultegra i hamulce 105. Taki zestaw będzie służył do treningów jesienno-zimowo-wiosennych a także będzie użytkowany w połączeniu z trenażerem.
Fabryczna specyfikacja roweru z 2013 roku:
1.RAMA: Jedna z niewielu dostępnych na rynku ram aluminiowo-karbonowych. Nie była to jedyna dla mnie nowość, po raz pierwszy miałem styczność z zewnętrznymi łożyskami suportowymi. Fabrycznie zamontowane łożyska dedykowane do szosowych korb Sora wytrzymały kilka miesięcy. Kupiłem takie same ale nie wytrzymały długo, mniej więcej połowę czasu użytkowania wcześniejszych łożysk. Kolejne łożyska wyglądały tak samo ale były dedykowane do MTB. To znacznie wpłynęło na żywotność, przez niemal dwa lata miałem spokój z wymianą suportu. Później znowu spróbowałem wersji dedykowanej do korb szosowych tym razem wyższy model Tiagra na którym przejeździłem trochę więcej niż rok. Następnie stwierdziłem, że nie warto dopłacać i kupiłem znów łożyska przeznaczone do MTB. Po kilku miesiącach nienagannej pracy jedno z łożysk padło i zmuszony byłem do zakupu kolejnego szóstego już suportu. Wróciłem do modelu jaki był na początku i wytrzymał na razie ponad rok mniej intensywnej niż w poprzednich latach jazdy. Nie wiem od czego konkretnie zależała żywotność poszczególnych łożysk, jeździłem podobnie i w zbliżonych warunkach, z roku na rok byłem silniejszy ale chyba aż tak dużego wpływu to nie miało. Z łożyskami miałem największe przygody, rama przez cały okres intensywnej pracy nie stworzyła żadnych problemów. Kupując ten rower byłem pewny że mogę mieć problem z dopasowaniem się do rozmiaru ramy który był mniejszy niż odpowiadający moim wymiarem. Szybko jednak dopasowałem się i przez te kilka lat nie miałem większych i dłużej trwających problemów z kręgosłupem, plecami czy kolanami . Bardzo dobrze mi się jeździło na tej ramie. Jedynym minusem jaki się pojawił były mikropęknięcia na widelcu. Pojawiły się niedługo po zakupie ale nie powiększały się i nie zauważyłem spadku komfortu czy tłumienia drgań, przez kilka następnych lat nic się z tym nie działo i po czasie zapomniałem o tym.
2.KOŁA: Fabrycznie zamontowany zestaw kół na dłuższą metę nie nadawał się do jazdy treningowej czy wyścigowej. Po kilku jazdach i zaliczeniu kilku dziurawych i nierównych odcinków koła nadawały się do centrowania. Szprychy były słabe i tylko ich duża liczba powodowała, że dało się jako tako jeździć. Obręcze też były dosyć liche chociaż swoje ważyły
W deszczu był duży problem z hamowaniem a gdy było ciepło to koła toczyły się nieco ciężej. Miały także swoje plusy, jednym z nich solidna, trudna do zerwania i uszkodzenia opaską. Ponadto dziecinnie łatwo ściągało się opony, nie wymagało to łyżek ani użycia dużej siły. Tylne koło posiadało solidny, niewymagający serwisu przez dłuższy czas bębenek. Na początku 2014 roku podjąłem decyzję o wykorzystaniu kół zakupionych w 2012 roku do poprzedniego roweru. Koła miały mieć charakter wyścigowy i tak też się stało. Nie były to topowe koła, jeden z najniższych modeli Shimano – Whr 500. Koła spisywały się dużo lepiej i spełniały moje oczekiwania, regularnie serwisowane wytrzymały do końca 2016 roku gdy w tylnym kole wymiany wymagał bębenek a w przednim piasta. To były główne powody odstawienia tych kół. Serwis był już nieopłacalny i dlatego przez jakiś czas jeździłem na różnych kołach eksploatując je do reszty i pod koniec 2017 roku zdecydowałem się na zakup nowego kompletu. Model Whr 500 nie był już produkowany i nabyłem następcę tych kół – Whr 501. Koła w zasadzie nie różnią się od siebie. Jedyne do zauważenie różnice to wygląd obręczy i kompatybilny z większą ilością koronek na kasecie bębenek. Jak na razie nie miałem problemów z nimi, poza kilkukrotnym serwisem piast i bębenka nic z nimi nie było robione. Wszystkie szprychy są oryginalne i nigdy nie były centrowane. Reasumując są to idealne koła do jazdy treningowej nawet dla nieco cięższych osób.
3.OSPRZĘT: Od początku w tym rowerze zamontowany był osprzęt Shimano Sora, po przesiadce z Shimano 5600 czułem różnicę w jakości zmiany przełożeń czy ogólnej pracy napędu. Poza szybko zużywającymi się częściami takimi jak np. Łańcuch czy linki wymieniona została tylna przerzutka w 2018 roku. W 2019 osprzęt został wymieniony ze względu na wysoki stan zużycia poszczególnych komponentów.
A.MECHANIZM KORBOWY – Shimano Sora 3400 172,5 50x39x30: Fabrycznie zamontowana korba posiadała trzy tarcze. Na tej korbie jeździłem przez 6 lat. W 2015 roku zmieniłem największą tarczę z 50 zębowej na 53 zębową. Wpłynęło to przede wszystkim na zjazdy gdzie wcześniej brakowało przełożeń ale głównie z powodu zbyt niskiej kadencji na jakiej wówczas jeździłem. Zmiana wpłynęła także na estetykę, czarny blat niezbyt dobrze komponował się z białą ramą i srebrnym osprzętem. W 2018 roku wróciłem do tarczy 50. Korba po kilku latach użytkowania jest dosyć mocno zużyta, tarcza 30 prawie nie była używana. Na pozostałych widać już zmiany ale łańcuch jeszcze nie przeskakuje. Głównym powodem zmiany jest kwestia ilości tarcz, zupełnie nie potrzebuję 3 tarcz i kompaktowa korba w zupełności wystarczy.
B.ŁAŃCUCH – napędy 9 rzędowe są dosyć tanie w utrzymaniu a także trwałe. Przez lata miałem okazję korzystać z łańcuchów wielu producentów, najmniej problemów sprawiały produkty Shimano z których korzystałem najczęściej. Pierwszy łańcuch jaki miałem okazję użytkować w tym rowerze to podstawowa wersja Shimano CN-HG53. Był to łańcuch bezspinkowy i na początku miałem problem z czyszczeniem. Do końca roku jeździłem na tym jednym łańcuchu. Kolejny sezon jeździłem na łańcuchu KMC w wersji ze spinką. Przez rok zużyłem 2 łańcuchy, gdybym nie kupił od razu dwóch to szybciej skorzystałbym z innego. Łańcuch dosyć szybko się brudził, regularnie go czyściłem i smarowałem a i tak zużył się szybciej niż poprzedni model Shimano. W 2015 roku wróciłem do Shimano. Pierwszy łańcuch to był najtańszy model 9 rzędowy w ofercie. Wersja z pinem tym razem okazała się ferelna. Łańcuch skakał na wszystkich zębatkach a wymiana pinu nie pomogła, dopiero założenie spinki rozwiązało problem. Po kilku miesiącach jazdy łańcuch nadawał się do wymiany, pozostałem przy Shimano tylko kupiłem nieco droższy model. Wtedy też założyłem nową kasetę. Po raz kolejny w ciągu roku zużyłem dwa łańcuchy. Na sezon zimowy kupiłem droższy łańcuch Connex. Podczas ćwiczenia na trenażerze aż dwa razy go zerwałem i na kolejny sezon kupiłem łańcuch Shimano. Wytrzymał podobnie długo jak poprzednie łańcuchy Shimano. Następnie nabyłem po raz pierwszy łańcuch firmy Sram. Działał bez zarzutu a jego żywotność nie różniła się zbytnio od Shimano. Pierwsza wersja jaką miałem posiadała spinkę. Nie wiem co skłoniło mnie do zakupu kolejnego łańcucha na pin. Z tym łańcuchem miałem problemy i dwa razy go zerwałem. Następny również nie był trafiony, po raz pierwszy zdarzyło mi się pęknięcie spinki. Tak więc znowu wróciłem do Shimano i wszystkie kolejne łańcuchy były z tej firmy. Sukcesywnie wymieniałem zużyte już łańcuchy i nie miałem w tym zakresie żadnych problemów. Dopiero w 2019 roku zmieniłem napęd na 11 rzędowy.
C.KASETA – Ponad 6 sezonów przejechałem na 4 kasetach. Każda miała inne stopniowanie ale wszystkie pochodziły od Shimano. Nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń, żadnej kasety nie zużyłem do końca i nawet na ulubionych, najczęściej używanych koronkach łańcuch nie przeskakiwał. Pierwsza kaseta zakupiona wraz z rowerem miała koronki w zakresie 12-25. Na podjazdach nie brakowało przełożeń z powodu dodatkowej tarczy w korbie ale na zjazdach ten jeden ząbek więcej był odczuwalny i dlatego przy pierwszej wymianie kasety wybrałem taką której najmniejsza koronka miała 11 zębów, zostałem przy największej 25 zębów aby na płaskich odcinkach gdzie każdy ząbek robi różnicę mieć większy wachlarz przełożeń.
Kolejna wymiana miała miejsce na początku 2017 roku po felernym upadku na treningu. Wtedy już przywiązywałem większą wagę do kadencji i zamontowałem kasetę z 28 zębami na największej koronce. Po ponad roku intensywnej pracy napędu po raz kolejny wymieniłem kasetę tym razem na 11-32. Zrezygnowałem z korzystnego przy jeździe po płaskim stopniowania bo bardziej zależało mi na górskim przełożeniu. Taką kasetę użytkowałem do momentu zmiany większości osprzętu. Po zmianie napędu na 11 rzędowy kaseta również ma zakres 11-32 tylko w bardziej korzystnym stopniowaniu.
D.PRZERZUTKA TYLNA - jeden z tych elementów w tym rowerze który musiałem wymienić w trakcie użytkowania. Fabrycznie zamontowaną przerzutkę Shimano Sora 3400 w kolorze srebrnym zastąpiłem przerzutką Shimano Sora 3500 w kolorze czarnym. Obie przerzutki miały średniej długości wózek dzięki czemu mogłem zastosować kasetę z 32 rzędami ale musiałem zmienić tarczę w korbie z 53 na 50. Po dwóch miesiącach pojawił się problem z kółkami przerzutki który wyeliminowałem założeniem lepszych łożyskowanych kółeczek dedykowanych do przerzutek Ultegra w miejsce bezłożyskowych łatwo łapiących zabrudzenia kółek kupionych wraz z przerzutką. Po zamontowaniu przerzutki Ultegra 6800 dużo łatwiej się ją reguluje niż w rowerze w którym wcześniej się znajdowała.
E. PRZERZUTKA PRZEDNIA – bardzo trwały ale z czasem coraz gorzej działający komponent. Nie miałem większych zastrzeżeń do tej przerzutki. Po jakimś czasie pojawił się problem z regulacją. Wyregulowanie przerzutki tak aby płynnie obsługiwała wszystkie 3 przełożenia było niemożliwe. Zrzucenie na małą tarczę udawało się tylko z blatu. Najmniejszej tarczy używałem bardzo rzadko więc nie zwracałem na to dużej uwagi. Starałem się nie jeździć na dużych przekosach co też wpłynęło na żywotność przerzutki. Przerzutkę wymieniłem przy okazji modernizacji roweru w 2019 roku.
F.KLAMKOMANETKI -po przesiadce z roweru w którym osobno były klamki hamulca i osobno manetki przerzutek długo nie mogłem się przestawić na ten rodzaj manetek. Jedynym problemem jaki się pojawił było pęknięcie mocowania dźwigni powodujące luzy i wymagające rozebrania klamki. Rozwiązałem to w inny sposób, autorski i wytrzymało to ponad 3 lata. Po prawie 6 latach intensywnej pracy mechanizm zmiany biegów wyrobił się a i skuteczność hamowania się pogorszyła. Klamki były wygodne w chwycie, czasami problem stwarzało zrzucanie łańcucha na niższe koronki które można przeprowadzić tylko jadąc w górnym chwycie ale i do tego można się przyzwyczaić. W momencie gdy zacząłem równolegle korzystać z drugiego roweru i klamkomanetek Ultegra często myliłem się przy zmianie biegów. Wymiana klamkomanetek powinna wyeliminować ten problem.
G.HAMULCE – w rowerze od początku miałem hamulce Tektro odpowiadające Shimano Tiagra czyli grupie wyższej niż reszta osprzętu. Z tym elementem roweru nie miałem żadnych problemów. Sukcesywnie wymieniałem okładziny hamulcowe stosując produkty wielu producentów. Od 2016 roku używam okładzin dedykowanych di grup 105, Ultegra, Dura Ace i na moje potrzeby są one wystarczające.
H.LINKI I PANCERZE w rowerze stosuję linki wykonane ze stali nierdzewnej, zdarzyło się założyć zwykłą galwanizowaną ale tylko w nagłych przypadkach. Kilka razy nie trafiłem z wymianą linek i przez to np. Urwałem linkę podczas Road Trophy. Średnio dwa razy w roku wymieniam linki.
4.KIEROWNICA – Od początku w tym rowerze miałem dobrze dobraną kierownicę. Bardzo pewnie jeździ mi się zarówno w górnym jak i dolnym chwycie. Długi mostek na początku był problemem ale z czasem przywykłem. Na dłuższych dystansach pojawił się problem z plecami ale przez kilka lat nie zrobiłem nic z tym problemem. Przy treningowej jeździe mostek nie miał dużego wpływu na komfort.
5.SZTYCA – Trwały komponent z którym także nie miałem żadnych problemów. Dosyć lekka wykonana z aluminium sztyca wytrzymała sześć lat. W międzyczasie przy wymianie siodła zmieniłem także śrubę mocującą siodełko do jarzma.
6.SIODEŁKO – fabryczne zamontowane siodło bardzo mi odpowiadało. Na początku gdy dużo jeździłem na stojąco nie zwracałem uwagi na komfort. Z czasem pojawił się dyskomfort na który wpływ miał zarówno kształt siodła jak i stopień zużycia. Podobnie jak w przypadku innych elementów roweru siodełko także kupiłem w Decathlonie. Po roku użytkowania nie mam żadnych zastrzeżeń. Siodełko jest wygodne, trwałe i solidnie wykonane i wątpię aby lepszy produkt w większym stopniu spełnił moje wymagania.
7.OPONY – W czasie użytkowania tego sprzętu wypróbowałam produktów różnych producentów. Na początku jeździłem na oponach które kupiłem wraz z rowerem. Były to drutowe B’Twin Racing 1 w rozmiarze 23 mm. Opony wyglądały solidnie, nie było z nimi większych problemów, dawały sobie radę zarówno w suchych jak i mokrych warunkach. W różnych okolicznościach złapałem 3 kapcie a opony służyły tak długo jak pierwsze koła. Po kilku miesiącach leżenia guma stwardniała i opony nadawały się tylko na trenażer. Całkowite zużycie tych opon nie było wcale takie łatwe i przez dwie zimy katowałem je na trenażerze. Po zmianie kół zainwestowałem w nowe opony. Nie wybrałem niczego szczególnego tylko sprawdzone i odpowiadające moim wymaganiom opony Schwalbe Lugano w wersji drutowej i szerokości 23 milimetry. Nie zwracałem uwagi na drogi jakimi jeździłem i dosyć często łapałem kapcie i uszkodziłem jedną z opon. Po około roku użytkowania postanowiłem zainwestować w lepsze gumy Pierwsze zwijanie opony kupiłem z myślą o wyścigach. Wybór padł na Hutchison Equinoxx. Nie potrzebowałem wtedy szerszych gum więc pozostałem przy 23 mm. Opony wykorzystywałem głównie do jazdy wyścigowej i w terenie górskim. Wadą lżejszych opon była niższa jakość i po około 2000 kilometrów uszkodziłem jedną z opon. Kilka razy złapałem kapcia m.in. z powodu zbyt niskiego ciśnienia w momencie kontaktu z dziurą. Równolegle do tych opon korzystałem także z opon Maxxis. Opony z najniższej półki zarówno cenowej jak i jakościowej. Bieżnik dosyć szybko się wytarł a w pewnym momencie zaczął wychodzić drut i opony wylądowały w koszu po zaledwie 1500 kilometrach. Następnie przez kilka miesięcy jeździłem na oponach które leżały gdzieś w garażu. Na następny sezon zmuszony byłem kupić kolejny komplet opon. Jako opony wyścigowe służyć miały Michelin Pro 3 a na treningi kupiłem Vittoria Zafiro. Oba komplety miały szerokość 23 mm. Wyścigowe gumy na pierwszego kapcia czekały prawie 2000 kilometrów, wcześniej stało się to w przypadku drugich opon. Jedna z nich była felerna, nie dało się jej odpowiednio ułożyć i po kilku jazdach uległa uszkodzeniu i wtedy zastosowałem kolejny autorski sposób naprawy. Odkryty drut i starty rant zakleiłem taśmą izolacyjną i jeździłem na tej gumie ponad rok. Opony z czasem się zużyły, bieżnik się starł, guma stwardniała i zrobiła się kwadratowa. Mniej zużytą ale uszkodzoną wcześniej oponę założyłem na tył a w przodzie wylądowała niezużyta jeszcze Hutchison Equinoxx. Na tym zestawie jednak nie pojeździłem długo, bezpieczna i efektywna jazda nie była już możliwa i zmuszony byłem zaopatrzyć się w kolejny zestaw opon. Trafiłem na niezłą okazję i kupiłem opony nieznanej firmy Deli. Model Delitire w wersji zwijanej nabyłem w cenie niskiej jakości opon drutowych. Jakość ogumienia wcale nie była taka zła i opony sprawdzały się zarówno w suchych jak i mokrych warunkach. Jak na razie złapałem tylko dwa kapcie. Jeden przez dobicie na dziurze a drugi poprzez urwany wentyl. Opony mają już spory przebieg i nadają się do wymiany. Po zmianie osprzętu zakupiłem opony z najniższej półki w wersji drutowej B;Twin Resist 1 w rozmiarze 25.
W przypadku tego roweru nigdy nie przywiązywałem dużej wagi do jakości dętek i kupowałem zawsze najtańsze. Być może używanie lepszych dętek ograniczyłoby ilość złapanych gum.
8. PEDAŁY – identycznie jak w przypadku CUBE korzystałem z dwóch rodzajów systemów. Najpierw Shimano a następnie Garmin Vector.
9.DODATKI: Nie będę się rozpisywał na ten temat, korzystałem z tych samych dodatków co w przypadku drugiego roweru.
Specyfikacja roweru (stan na październik 2019:
Mam duży sentyment do tego roweru i dlatego zdecydowałem się na wymianę osprzętu by dać rowerowi drugie życie. Przez lata nie przywiązywałem odpowiedniej wagi do stanu technicznego roweru, zużyte części wymieniałem dopiero wtedy gdy nie nadawały się do użytku. Przez to miałem kilka niepotrzebnych ale mających duży wpływ na przebieg wydarzeń defektów. Rower w najbliższym czasie będzie służył do treningów zarówno na trenażerze jak i na szosie. W 2020 roku być może będzie wykorzystywany również do treningów lub jazdy na czas. Na typowo zimowe warunki, czyli drogi posypywane solą będę miał jeszcze jeden rower z częściami których mi nie szkoda a nadają się jeszcze do użytku. Zrezygnowałem z podawania przebiegu każdej opony, kasety czy łańcucha. Może to kiedyś uzupełnie.
Fabryczna specyfikacja roweru z 2013 roku:
1.RAMA: Jedna z niewielu dostępnych na rynku ram aluminiowo-karbonowych. Nie była to jedyna dla mnie nowość, po raz pierwszy miałem styczność z zewnętrznymi łożyskami suportowymi. Fabrycznie zamontowane łożyska dedykowane do szosowych korb Sora wytrzymały kilka miesięcy. Kupiłem takie same ale nie wytrzymały długo, mniej więcej połowę czasu użytkowania wcześniejszych łożysk. Kolejne łożyska wyglądały tak samo ale były dedykowane do MTB. To znacznie wpłynęło na żywotność, przez niemal dwa lata miałem spokój z wymianą suportu. Później znowu spróbowałem wersji dedykowanej do korb szosowych tym razem wyższy model Tiagra na którym przejeździłem trochę więcej niż rok. Następnie stwierdziłem, że nie warto dopłacać i kupiłem znów łożyska przeznaczone do MTB. Po kilku miesiącach nienagannej pracy jedno z łożysk padło i zmuszony byłem do zakupu kolejnego szóstego już suportu. Wróciłem do modelu jaki był na początku i wytrzymał na razie ponad rok mniej intensywnej niż w poprzednich latach jazdy. Nie wiem od czego konkretnie zależała żywotność poszczególnych łożysk, jeździłem podobnie i w zbliżonych warunkach, z roku na rok byłem silniejszy ale chyba aż tak dużego wpływu to nie miało. Z łożyskami miałem największe przygody, rama przez cały okres intensywnej pracy nie stworzyła żadnych problemów. Kupując ten rower byłem pewny że mogę mieć problem z dopasowaniem się do rozmiaru ramy który był mniejszy niż odpowiadający moim wymiarem. Szybko jednak dopasowałem się i przez te kilka lat nie miałem większych i dłużej trwających problemów z kręgosłupem, plecami czy kolanami . Bardzo dobrze mi się jeździło na tej ramie. Jedynym minusem jaki się pojawił były mikropęknięcia na widelcu. Pojawiły się niedługo po zakupie ale nie powiększały się i nie zauważyłem spadku komfortu czy tłumienia drgań, przez kilka następnych lat nic się z tym nie działo i po czasie zapomniałem o tym.
2.KOŁA: Fabrycznie zamontowany zestaw kół na dłuższą metę nie nadawał się do jazdy treningowej czy wyścigowej. Po kilku jazdach i zaliczeniu kilku dziurawych i nierównych odcinków koła nadawały się do centrowania. Szprychy były słabe i tylko ich duża liczba powodowała, że dało się jako tako jeździć. Obręcze też były dosyć liche chociaż swoje ważyły
W deszczu był duży problem z hamowaniem a gdy było ciepło to koła toczyły się nieco ciężej. Miały także swoje plusy, jednym z nich solidna, trudna do zerwania i uszkodzenia opaską. Ponadto dziecinnie łatwo ściągało się opony, nie wymagało to łyżek ani użycia dużej siły. Tylne koło posiadało solidny, niewymagający serwisu przez dłuższy czas bębenek. Na początku 2014 roku podjąłem decyzję o wykorzystaniu kół zakupionych w 2012 roku do poprzedniego roweru. Koła miały mieć charakter wyścigowy i tak też się stało. Nie były to topowe koła, jeden z najniższych modeli Shimano – Whr 500. Koła spisywały się dużo lepiej i spełniały moje oczekiwania, regularnie serwisowane wytrzymały do końca 2016 roku gdy w tylnym kole wymiany wymagał bębenek a w przednim piasta. To były główne powody odstawienia tych kół. Serwis był już nieopłacalny i dlatego przez jakiś czas jeździłem na różnych kołach eksploatując je do reszty i pod koniec 2017 roku zdecydowałem się na zakup nowego kompletu. Model Whr 500 nie był już produkowany i nabyłem następcę tych kół – Whr 501. Koła w zasadzie nie różnią się od siebie. Jedyne do zauważenie różnice to wygląd obręczy i kompatybilny z większą ilością koronek na kasecie bębenek. Jak na razie nie miałem problemów z nimi, poza kilkukrotnym serwisem piast i bębenka nic z nimi nie było robione. Wszystkie szprychy są oryginalne i nigdy nie były centrowane. Reasumując są to idealne koła do jazdy treningowej nawet dla nieco cięższych osób.
3.OSPRZĘT: Od początku w tym rowerze zamontowany był osprzęt Shimano Sora, po przesiadce z Shimano 5600 czułem różnicę w jakości zmiany przełożeń czy ogólnej pracy napędu. Poza szybko zużywającymi się częściami takimi jak np. Łańcuch czy linki wymieniona została tylna przerzutka w 2018 roku. W 2019 osprzęt został wymieniony ze względu na wysoki stan zużycia poszczególnych komponentów.
A.MECHANIZM KORBOWY – Shimano Sora 3400 172,5 50x39x30: Fabrycznie zamontowana korba posiadała trzy tarcze. Na tej korbie jeździłem przez 6 lat. W 2015 roku zmieniłem największą tarczę z 50 zębowej na 53 zębową. Wpłynęło to przede wszystkim na zjazdy gdzie wcześniej brakowało przełożeń ale głównie z powodu zbyt niskiej kadencji na jakiej wówczas jeździłem. Zmiana wpłynęła także na estetykę, czarny blat niezbyt dobrze komponował się z białą ramą i srebrnym osprzętem. W 2018 roku wróciłem do tarczy 50. Korba po kilku latach użytkowania jest dosyć mocno zużyta, tarcza 30 prawie nie była używana. Na pozostałych widać już zmiany ale łańcuch jeszcze nie przeskakuje. Głównym powodem zmiany jest kwestia ilości tarcz, zupełnie nie potrzebuję 3 tarcz i kompaktowa korba w zupełności wystarczy.
B.ŁAŃCUCH – napędy 9 rzędowe są dosyć tanie w utrzymaniu a także trwałe. Przez lata miałem okazję korzystać z łańcuchów wielu producentów, najmniej problemów sprawiały produkty Shimano z których korzystałem najczęściej. Pierwszy łańcuch jaki miałem okazję użytkować w tym rowerze to podstawowa wersja Shimano CN-HG53. Był to łańcuch bezspinkowy i na początku miałem problem z czyszczeniem. Do końca roku jeździłem na tym jednym łańcuchu. Kolejny sezon jeździłem na łańcuchu KMC w wersji ze spinką. Przez rok zużyłem 2 łańcuchy, gdybym nie kupił od razu dwóch to szybciej skorzystałbym z innego. Łańcuch dosyć szybko się brudził, regularnie go czyściłem i smarowałem a i tak zużył się szybciej niż poprzedni model Shimano. W 2015 roku wróciłem do Shimano. Pierwszy łańcuch to był najtańszy model 9 rzędowy w ofercie. Wersja z pinem tym razem okazała się ferelna. Łańcuch skakał na wszystkich zębatkach a wymiana pinu nie pomogła, dopiero założenie spinki rozwiązało problem. Po kilku miesiącach jazdy łańcuch nadawał się do wymiany, pozostałem przy Shimano tylko kupiłem nieco droższy model. Wtedy też założyłem nową kasetę. Po raz kolejny w ciągu roku zużyłem dwa łańcuchy. Na sezon zimowy kupiłem droższy łańcuch Connex. Podczas ćwiczenia na trenażerze aż dwa razy go zerwałem i na kolejny sezon kupiłem łańcuch Shimano. Wytrzymał podobnie długo jak poprzednie łańcuchy Shimano. Następnie nabyłem po raz pierwszy łańcuch firmy Sram. Działał bez zarzutu a jego żywotność nie różniła się zbytnio od Shimano. Pierwsza wersja jaką miałem posiadała spinkę. Nie wiem co skłoniło mnie do zakupu kolejnego łańcucha na pin. Z tym łańcuchem miałem problemy i dwa razy go zerwałem. Następny również nie był trafiony, po raz pierwszy zdarzyło mi się pęknięcie spinki. Tak więc znowu wróciłem do Shimano i wszystkie kolejne łańcuchy były z tej firmy. Sukcesywnie wymieniałem zużyte już łańcuchy i nie miałem w tym zakresie żadnych problemów. Dopiero w 2019 roku zmieniłem napęd na 11 rzędowy.
C.KASETA – Ponad 6 sezonów przejechałem na 4 kasetach. Każda miała inne stopniowanie ale wszystkie pochodziły od Shimano. Nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń, żadnej kasety nie zużyłem do końca i nawet na ulubionych, najczęściej używanych koronkach łańcuch nie przeskakiwał. Pierwsza kaseta zakupiona wraz z rowerem miała koronki w zakresie 12-25. Na podjazdach nie brakowało przełożeń z powodu dodatkowej tarczy w korbie ale na zjazdach ten jeden ząbek więcej był odczuwalny i dlatego przy pierwszej wymianie kasety wybrałem taką której najmniejsza koronka miała 11 zębów, zostałem przy największej 25 zębów aby na płaskich odcinkach gdzie każdy ząbek robi różnicę mieć większy wachlarz przełożeń.
Kolejna wymiana miała miejsce na początku 2017 roku po felernym upadku na treningu. Wtedy już przywiązywałem większą wagę do kadencji i zamontowałem kasetę z 28 zębami na największej koronce. Po ponad roku intensywnej pracy napędu po raz kolejny wymieniłem kasetę tym razem na 11-32. Zrezygnowałem z korzystnego przy jeździe po płaskim stopniowania bo bardziej zależało mi na górskim przełożeniu. Taką kasetę użytkowałem do momentu zmiany większości osprzętu. Po zmianie napędu na 11 rzędowy kaseta również ma zakres 11-32 tylko w bardziej korzystnym stopniowaniu.
D.PRZERZUTKA TYLNA - jeden z tych elementów w tym rowerze który musiałem wymienić w trakcie użytkowania. Fabrycznie zamontowaną przerzutkę Shimano Sora 3400 w kolorze srebrnym zastąpiłem przerzutką Shimano Sora 3500 w kolorze czarnym. Obie przerzutki miały średniej długości wózek dzięki czemu mogłem zastosować kasetę z 32 rzędami ale musiałem zmienić tarczę w korbie z 53 na 50. Po dwóch miesiącach pojawił się problem z kółkami przerzutki który wyeliminowałem założeniem lepszych łożyskowanych kółeczek dedykowanych do przerzutek Ultegra w miejsce bezłożyskowych łatwo łapiących zabrudzenia kółek kupionych wraz z przerzutką. Po zamontowaniu przerzutki Ultegra 6800 dużo łatwiej się ją reguluje niż w rowerze w którym wcześniej się znajdowała.
E. PRZERZUTKA PRZEDNIA – bardzo trwały ale z czasem coraz gorzej działający komponent. Nie miałem większych zastrzeżeń do tej przerzutki. Po jakimś czasie pojawił się problem z regulacją. Wyregulowanie przerzutki tak aby płynnie obsługiwała wszystkie 3 przełożenia było niemożliwe. Zrzucenie na małą tarczę udawało się tylko z blatu. Najmniejszej tarczy używałem bardzo rzadko więc nie zwracałem na to dużej uwagi. Starałem się nie jeździć na dużych przekosach co też wpłynęło na żywotność przerzutki. Przerzutkę wymieniłem przy okazji modernizacji roweru w 2019 roku.
F.KLAMKOMANETKI -po przesiadce z roweru w którym osobno były klamki hamulca i osobno manetki przerzutek długo nie mogłem się przestawić na ten rodzaj manetek. Jedynym problemem jaki się pojawił było pęknięcie mocowania dźwigni powodujące luzy i wymagające rozebrania klamki. Rozwiązałem to w inny sposób, autorski i wytrzymało to ponad 3 lata. Po prawie 6 latach intensywnej pracy mechanizm zmiany biegów wyrobił się a i skuteczność hamowania się pogorszyła. Klamki były wygodne w chwycie, czasami problem stwarzało zrzucanie łańcucha na niższe koronki które można przeprowadzić tylko jadąc w górnym chwycie ale i do tego można się przyzwyczaić. W momencie gdy zacząłem równolegle korzystać z drugiego roweru i klamkomanetek Ultegra często myliłem się przy zmianie biegów. Wymiana klamkomanetek powinna wyeliminować ten problem.
G.HAMULCE – w rowerze od początku miałem hamulce Tektro odpowiadające Shimano Tiagra czyli grupie wyższej niż reszta osprzętu. Z tym elementem roweru nie miałem żadnych problemów. Sukcesywnie wymieniałem okładziny hamulcowe stosując produkty wielu producentów. Od 2016 roku używam okładzin dedykowanych di grup 105, Ultegra, Dura Ace i na moje potrzeby są one wystarczające.
H.LINKI I PANCERZE w rowerze stosuję linki wykonane ze stali nierdzewnej, zdarzyło się założyć zwykłą galwanizowaną ale tylko w nagłych przypadkach. Kilka razy nie trafiłem z wymianą linek i przez to np. Urwałem linkę podczas Road Trophy. Średnio dwa razy w roku wymieniam linki.
4.KIEROWNICA – Od początku w tym rowerze miałem dobrze dobraną kierownicę. Bardzo pewnie jeździ mi się zarówno w górnym jak i dolnym chwycie. Długi mostek na początku był problemem ale z czasem przywykłem. Na dłuższych dystansach pojawił się problem z plecami ale przez kilka lat nie zrobiłem nic z tym problemem. Przy treningowej jeździe mostek nie miał dużego wpływu na komfort.
5.SZTYCA – Trwały komponent z którym także nie miałem żadnych problemów. Dosyć lekka wykonana z aluminium sztyca wytrzymała sześć lat. W międzyczasie przy wymianie siodła zmieniłem także śrubę mocującą siodełko do jarzma.
6.SIODEŁKO – fabryczne zamontowane siodło bardzo mi odpowiadało. Na początku gdy dużo jeździłem na stojąco nie zwracałem uwagi na komfort. Z czasem pojawił się dyskomfort na który wpływ miał zarówno kształt siodła jak i stopień zużycia. Podobnie jak w przypadku innych elementów roweru siodełko także kupiłem w Decathlonie. Po roku użytkowania nie mam żadnych zastrzeżeń. Siodełko jest wygodne, trwałe i solidnie wykonane i wątpię aby lepszy produkt w większym stopniu spełnił moje wymagania.
7.OPONY – W czasie użytkowania tego sprzętu wypróbowałam produktów różnych producentów. Na początku jeździłem na oponach które kupiłem wraz z rowerem. Były to drutowe B’Twin Racing 1 w rozmiarze 23 mm. Opony wyglądały solidnie, nie było z nimi większych problemów, dawały sobie radę zarówno w suchych jak i mokrych warunkach. W różnych okolicznościach złapałem 3 kapcie a opony służyły tak długo jak pierwsze koła. Po kilku miesiącach leżenia guma stwardniała i opony nadawały się tylko na trenażer. Całkowite zużycie tych opon nie było wcale takie łatwe i przez dwie zimy katowałem je na trenażerze. Po zmianie kół zainwestowałem w nowe opony. Nie wybrałem niczego szczególnego tylko sprawdzone i odpowiadające moim wymaganiom opony Schwalbe Lugano w wersji drutowej i szerokości 23 milimetry. Nie zwracałem uwagi na drogi jakimi jeździłem i dosyć często łapałem kapcie i uszkodziłem jedną z opon. Po około roku użytkowania postanowiłem zainwestować w lepsze gumy Pierwsze zwijanie opony kupiłem z myślą o wyścigach. Wybór padł na Hutchison Equinoxx. Nie potrzebowałem wtedy szerszych gum więc pozostałem przy 23 mm. Opony wykorzystywałem głównie do jazdy wyścigowej i w terenie górskim. Wadą lżejszych opon była niższa jakość i po około 2000 kilometrów uszkodziłem jedną z opon. Kilka razy złapałem kapcia m.in. z powodu zbyt niskiego ciśnienia w momencie kontaktu z dziurą. Równolegle do tych opon korzystałem także z opon Maxxis. Opony z najniższej półki zarówno cenowej jak i jakościowej. Bieżnik dosyć szybko się wytarł a w pewnym momencie zaczął wychodzić drut i opony wylądowały w koszu po zaledwie 1500 kilometrach. Następnie przez kilka miesięcy jeździłem na oponach które leżały gdzieś w garażu. Na następny sezon zmuszony byłem kupić kolejny komplet opon. Jako opony wyścigowe służyć miały Michelin Pro 3 a na treningi kupiłem Vittoria Zafiro. Oba komplety miały szerokość 23 mm. Wyścigowe gumy na pierwszego kapcia czekały prawie 2000 kilometrów, wcześniej stało się to w przypadku drugich opon. Jedna z nich była felerna, nie dało się jej odpowiednio ułożyć i po kilku jazdach uległa uszkodzeniu i wtedy zastosowałem kolejny autorski sposób naprawy. Odkryty drut i starty rant zakleiłem taśmą izolacyjną i jeździłem na tej gumie ponad rok. Opony z czasem się zużyły, bieżnik się starł, guma stwardniała i zrobiła się kwadratowa. Mniej zużytą ale uszkodzoną wcześniej oponę założyłem na tył a w przodzie wylądowała niezużyta jeszcze Hutchison Equinoxx. Na tym zestawie jednak nie pojeździłem długo, bezpieczna i efektywna jazda nie była już możliwa i zmuszony byłem zaopatrzyć się w kolejny zestaw opon. Trafiłem na niezłą okazję i kupiłem opony nieznanej firmy Deli. Model Delitire w wersji zwijanej nabyłem w cenie niskiej jakości opon drutowych. Jakość ogumienia wcale nie była taka zła i opony sprawdzały się zarówno w suchych jak i mokrych warunkach. Jak na razie złapałem tylko dwa kapcie. Jeden przez dobicie na dziurze a drugi poprzez urwany wentyl. Opony mają już spory przebieg i nadają się do wymiany. Po zmianie osprzętu zakupiłem opony z najniższej półki w wersji drutowej B;Twin Resist 1 w rozmiarze 25.
W przypadku tego roweru nigdy nie przywiązywałem dużej wagi do jakości dętek i kupowałem zawsze najtańsze. Być może używanie lepszych dętek ograniczyłoby ilość złapanych gum.
8. PEDAŁY – identycznie jak w przypadku CUBE korzystałem z dwóch rodzajów systemów. Najpierw Shimano a następnie Garmin Vector.
9.DODATKI: Nie będę się rozpisywał na ten temat, korzystałem z tych samych dodatków co w przypadku drugiego roweru.
Specyfikacja roweru (stan na październik 2019:
Mam duży sentyment do tego roweru i dlatego zdecydowałem się na wymianę osprzętu by dać rowerowi drugie życie. Przez lata nie przywiązywałem odpowiedniej wagi do stanu technicznego roweru, zużyte części wymieniałem dopiero wtedy gdy nie nadawały się do użytku. Przez to miałem kilka niepotrzebnych ale mających duży wpływ na przebieg wydarzeń defektów. Rower w najbliższym czasie będzie służył do treningów zarówno na trenażerze jak i na szosie. W 2020 roku być może będzie wykorzystywany również do treningów lub jazdy na czas. Na typowo zimowe warunki, czyli drogi posypywane solą będę miał jeszcze jeden rower z częściami których mi nie szkoda a nadają się jeszcze do użytku. Zrezygnowałem z podawania przebiegu każdej opony, kasety czy łańcucha. Może to kiedyś uzupełnie.
Siłownia 3
Wtorek, 5 listopada 2019 Kategoria Inne, Zima, Zima2019
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | 155155 ( 79%) | HRavg | 75( 38%) | |
Kalorie: | 184kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Ciężary |
Kolejny trening siłowy w domu.
Nie zwiększyłem obciążeń, ilości serii i powtórzeń, zmieniłem jedno ćwiczenie
na tricepsy a dodatkowo pracowałem nad klatką piersiową i plecami. Po treningu
tradycyjne zabiegi regeneracyjne.
Marszobieg 4
Niedziela, 3 listopada 2019 Kategoria Inne, Zima 2020, Zima2019
Km: | 15.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | min/km: | 8:08 |
Pr. maks.: | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 142( 72%) | |
Kalorie: | 906kcal | Podjazdy: | 690m | Aktywność: Bieganie |
Dzień pod znakiem silnego wiatru.
Po ostatnim marszobiegu miałem drobny problem ze stopami, źle dobrałem
skarpetki do butów i to spowodowało niewielkie przeciążenie stawów skokowych,
oba już miałem kontuzjowane i bałem się, że nabawię się kolejnego urazu.
Zaplanowałem dzisiaj trudniejszą trasę i po raz pierwszy postanowiłem zabrać
plecak aby nie męczyć się z wyciąganiem butelki wody z kieszonki. Trochę długo
zbierałem się do wyjścia i o 9:30 byłem gotowy. Wydłużyłem znowu czas biegu ale
i marszu wiec wciąż więcej chodzę niż biegam. Szybka rozgrzewka i w trasę.
Początek już standardowy, głównie terenem w stronę rzeki i wzdłuż koryta na
południe. Czułem, że w nogach nie ma tyle energii jak ostatnim razem wiec
musiałem oszczędzać siły. W lesie wiatr nie był tak odczuwalny i w miarę równym
tempem byłem w stanie podążać do przodu. Jedynym utrudnieniem była masa
pieszych z którymi czasami ciężko było się minąć. Właściwa zabawa zaczęła się po
5 kilometrach gdy zaczął się podbieg w kierunku szlaku na Szyndzielnie. Bałem się,
że po wczorajszych opadach będzie mokro i ślisko ale nie było tak źle. Szybko
znalazłem się na szlaku ale wpadłem na kolejny niezbyt trafny pomysł z odbiciem
w lewo. Początek był przyjemny aż w końcu przede mną pojawiła się ściana. Nie
chciało mi się wracać wiec nie miałem wyjścia i ruszyłem w górę. Tutaj już momentami
nogi podjeżdżały. Tętno szybko doszło do 170 i nie chciało spaść. Gdy przyszła
pora biegu to niewiele szybciej przemieszczałem się z maksymalnym już tętnem. Byłem
pewny, że za chwile wrócę na szlak i tak się stało. Droga w górę nie była przyjemna,
nie byłem w stanie uspokoić tętna a moje tempo było bardzo umiarkowane. Z ulgą skręciłem
w lewo na szlak prowadzący na Dębowiec. O dziwo nie miałem żadnych problemów z
biegiem w dół i moje tempo zarówno podczas marszu jak i biegu było w miarę
równe. Momentami wiatr wiejący w plecy był tak silny, że musiałem mocno się pilnować
aby nie wyłożyć się na ścieżce. Pod koniec biegło mi się nieco lepiej ale nogi
dostały nieźle w kość i w domu musiałem więcej czasu poświęcić na regeneracje.
Orbitrek + Gimnastyka 2
Sobota, 2 listopada 2019 Kategoria Inne, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:15 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 122122 ( 62%) | HRavg | 92( 47%) | |
Kalorie: | 213kcal | Podjazdy: | m |
Pogoda nie zachęciła mnie do
powrotu na rower wiec zostałem w domu i o ulubionej w ostatnim czasie porze
dnia zrobiłem kolejny trening ogólnorozwojowy. Tym razem było to połączenie orbitreka
i ćwiczeń bez sprzętu. Po kilkunastu minutach czułem już zmęczenie i im bliżej
końca treningu tym było ciężej. Nie zwiększyłem intensywności ćwiczeń i być
może to pomogło na przetrwanie całego treningu i w miarę udaną regeneracje.
Siłownia 1
Środa, 30 października 2019 Kategoria Inne, Zima, Zima 2020
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | 111111 ( 56%) | HRavg | 86( 44%) | |
Kalorie: | 320kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Ciężary |
Pierwsze spotkanie z ciężarami tej jesieni. Na początek
zastosowałem ćwiczenia na biceps, triceps i plecy. Na każdą partie przypadły
trzy ćwiczenia. Wykonałem trzy serie po 5-10 powtórzeń z odpowiednimi
przerwami. Do tego doszły ćwiczenia rozgrzewające, rozciągające i tradycyjne
rolowanie. W sumie uzbierało się aż 60
minut.