Mocne wejście
w kolejny tydzień treningowy, kilkanaście ćwiczeń na górne partie mięśni.
Podobnie jak poprzednim razem rozpocząłem od dokładnie tych samych ćwiczeń bez ciężarów.
Zrobiłem po 5 serii i dopiero wtedy przeszedłem do trudniejszych ćwiczeń.
Pierwsze zająłem się tricepsami, później kolejno bicepsami, barkami i na koniec
wykonałem jedno proste ćwiczenie wzmacniające plecy. Obciążenie było dokładnie
takie same jak ostatnim razem ale bardziej się zmęczyłem przy podobnej ilości
serii i powtórzeń.
Po ćwiczeniach
siłowych przeszedłem do drugiej części treningu. Tym razem po raz pierwszy w tym
roku zaplanowałem dłuższy odcinek w strefie 2. Na razie pomijałem takie
treningi w planie ale im bliżej wiosny tym więcej tlenówek w rozpisce
treningowej się znajdzie. Na razie z kilku powodów nie decyduje się na treningi
na zewnątrz i po raz kolejny skorzystałem z trenażera. Po krótkim rozkręceniu w
S1 wskoczyłem do 2 strefy i ze zmienną kadencją zrobiłem 40 minut i na koniec
kolejne 10 minut w 1 strefie. Po treningu tradycyjne już rozciąganie i
rolowanie mięśni.
Regeneracyjny początek tygodnia. Długo biłem się z myślami czy wybrać szosę czy trenażer, ostatecznie więcej argumentów znalazłem za tym aby wybrać trenażer. Przystąpiłem do drugiej jazdy w której chciałem wprowadzić wstawki kręcenia jedną nogą. Odrobiłem lekcje z ostatniego nieudanego podejścia i tym razem co 5 minut kręciłem po 20 sekund jedną nogą. Pierwszy raz był najcięższy, później już szło łatwiej. Aby było trudniej zwiększałem nieco obciążenie w trakcie treningu. Pierwsze powtórzenia udało się zrobić na kadencji ponad 80 a kolejne już poniżej tej wartości. Po kilku wstawkach już wiedziałem, ze prawa noga na ten moment jest ciut mocniejsza i dlatego kreci się nią łatwiej niż lewą. Nogi dzisiaj nie były takie złe i jestem gotowy na kolejne treningi jakie czekają mnie już w najbliższych dniach. W dalszym ciągu używam aplikacji z wirtualnymi trasami Rouvy. Na razie sprawdzam zagraniczne trasy, polskich jest mało a jak już to głównie płaskie. Mam kolejny cel na druga połowę najbliższego sezonu, jest to zakup kamery i nagranie kilku tras w pobliskich górach na zimowe treningi. Wyszukałem podjazd na Salmopol i już jutro go sprawdzę.
Przez noc spadło trochę śniegu.
Nie bardzo mi się chciało wychodzić z domu i dosyć późno wybrałem się w teren.
Warunki fatalne, błoto przykryte śniegiem, na drogach i chodnikach oblodzenia,
bardzo źle się po tym biegło. Ostatnio również warunki nie były dobre a lepiej
było w górach wiec wybrałem się w wyższe partie. Było nieco lepiej ale nie na
tyle aby czerpać przyjemność. Godzina w której wyruszyłem była najgorsza z
możliwych i na szlaku pełno ludzi. Dobrze, ze wybrałem łatwiejszy wariant i nie
zdecydowałem się atakować Szyndzielni bo raczej z tego by nic nie wyszło.
Czułem się dobrze i było to widać w czasie, nawet pod górę biegłem dosyć
szybko. Zbliżając się do Dębowca nie przypuszczałem, że później będzie gorzej. Śniegu
niby więcej ale cały szlak rozdeptany przez całą masę ludzi zmierzających w
kierunku Szyndzielni. Planowałem zawrócić po 10 kilometrach ale jak znalazłem się
w momencie, że nawet poruszanie się w satysfakcjonującym tempie slalomem miedzy
ludźmi było niemożliwe, zdecydowałem się zawrócić. Wróciłem tą samą drogą,
ludzi jeszcze więcej, całą drogę w dół walczyłem z złej jakości podłożem i
pieszymi których musiałem mijać slalomem. Dopiero ostatnie 3 kilometry były
spokojne ale głównie w błocie. Całkiem niezła dyspozycja i kolejny krok w
kierunku półmaratonu który zakończy moją przygodę z bieganiem tej zimy.
Na koniec tygodnia zafundowałem sobie nowy dla mnie trening. Przed treningiem pojawił się problem, ani telefon, ani licznik nie chciał łączyć się z czujnikami i blisko pół godziny bawiłem się z konfiguracją. Ruszyłem z opóźnieniem ale nie chciałem rezygnować z całości treningu a czas miałem ograniczony. Jednym z założeń było trzymanie stałej kadencji w okolicy 95, drugim trzy powtórzenia na 90-94 % FTP. Nigdy nie robiłem takich powtórzeń, zwykle były to dłuższe w S3 lub nieco krótsze na FTP. Zanim przejdę do powtórzeń na FTP chciałbym zaliczyć trzy podobne treningi. Na rozgrzewce ciężko było się rozkręcić i pierwsze powtórzenie zaczynałem w nie najlepszej kondycji. Chyba nigdy tak ciężko nie było, trening niby nie ekstremalny dla nóg ale wymęczający dla głowy. Pierwsze 12 minut jakoś przemęczyłem. Czas przeznaczony na odpoczynek szybko minął i drugi raz ciągnął się w nieskończoność. Dotrwałem do końca i znowu po chyba za krótkim odpoczynku ruszyłem mocniej. Było lepiej niż przy 2 pierwszych tempówkach. Nie odliczałem czasu do końca i przy niezłej nodze kończyłem trzecie powtórzenie. Trening mocno wszedł w nogi, nawet dosyć długi czas spędzony w pierwszej strefie nie zregenerował całkiem nóg po treningu. Ciężki to był dzień i było to odczuwalne podczas treningu. Dyspozycja niby dobra ale brakowało czegoś abym mógł być w 100 % zadowolony z wykonanej pracy.
Pierwszy raz na basenie w nowym
roku. Ludzi jak mrówek, pewnie wiele z nich to typowe osoby mające postanowienia
noworoczne i za kilka tygodni im się znudzi i wszystko wróci do normy. Innym
powodem jest pewnie fakt, ze dużo osób ma wolne w pracy i wykorzystuje aktywnie
czas. W gruncie rzeczy mi to nie przeszkadza, dobrze, ze coraz więcej osób spędza
aktywnie czas, lepsze to niż siedzenie przed telewizorem z butelką lub
kieliszkiem.
Lekka jazda na trenażerze. Po raz
pierwszy spróbowałem kręcenia jedną noga ale źle się do tego zabrałem i nie
wyglądało to dobrze. Cały czas trzymałem się w pierwszej strefie i kadencji
około 95. Cztery wstawki kręcenie jedną nogą nie wyszły tak jak powinny. Zamiast
na zmianę kręcić prawą i lewą nogą przy każdym powtórzeniu zmieniałem nogę, na
moment musiałem przestać kręcić i za każdym razem miałem problem z wpięciem się
spowrotem. Musze nad tym popracować i następnym razem lepiej wykonać to
ćwiczenie. Po treningu kolejna część regeneracji, rozciąganie i rolowanie
wszystkich mięśni nad którymi pracowałem wcześniej.
Bardzo solidny trening mam za
sobą. Chyba nigdy tak mocno nie wchodziłem w nowy rok. Zwiększyłem obciążenie
lub ilość powtórzeń w każdym ćwiczeniu i zafundowałem sobie konkretny wycisk.
Bardzo starannie przeprowadziłem rozgrzewkę, przygotowałem wszystkie potrzebne narzędzia
treningowe i ruszyłem do dzieła. Na początek kilka ćwiczeń bez ciężarów, dawno
ich nie robiłem i chciałem sprawdzić jak mój organizm reaguje i czy meczy się tak
jak przy ostatnich ćwiczeniach. Na pierwszy rzut pompki, pięć serii po 10
powtórzeń. W zeszłym roku kończyłem na 8 powtórzeniach i dwa ostatnie już były
na oparach. Tym razem było jednak inaczej, 10 powtórzeń weszło lekko i nawet
piec zamiast 3-4 serii nie sprawiło żadnych problemów. Do drugiego ćwiczenia wykorzystałem
już ławeczkę. Ćwiczenie było bardzo podobne do pierwszego tylko robione tyłem.
Wyprostowane ręce na ławce zginałem do kąta prostego nie dotykając tyłkiem ziemi
i wyprostowywałem. Nowe ćwiczenie w moim planie treningowym idealnie nadaje się
do wzmocnienia tricepsów. Pięć serii po 10 powtórzeń weszło idealnie i
zdecydowałem się skrócić przerwę przed kolejnym ćwiczeniem. Ostatnie ćwiczenie
bez ciężarów było już trudniejsze. Z pozycji jak do pompek musiałem nogę
ustawić równolegle do rąk i tak na przemian po 5 razy na każdą nogę. Piec serii
już było odczuwalne ale nie na tyle abym musiał weryfikować dalszą część
treningu. Po tych trzech ćwiczeniach pozostałe już były z obciążeniem. Pierwsze
dwa ćwiczenia służyły wzmocnieniu tricepsów. Były one bardzo podobne, różniły się
tylko pozycją. Podczas pierwszym ćwiczeniu siedziałem a przy drugim leżałem na
ławeczce. Nie zastosowałem zbyt dużego obciążenia, ostatnio było to 5
kilogramów, teraz 6,25 kg. W tej pozycji i przy tych ruchach większy ciężar jest
po prostu nie możliwy do utrzymania. Najważniejsze, że jakość tych ćwiczeń była
dobra i wszystkie powtórzenia były poprawne. Po tych dwóch ćwiczeniach zrobiłem
trochę dłuższą przerwę, m.in. na przygotowanie hantli i sztangi do kolejnych ćwiczeń.
Kolejne trzy ćwiczenia były łatwe i dlatego mogłem zastosować większe obciążenie.
Po kilkunastu seriach ćwiczeń przeznaczonych na bicepsy znowu pozwoliłem sobie
na krótką przerwę. Musiałem użyć ręcznika bo zrobiło się gorąco. Czas szybko
biegł i godzina ćwiczeń już była za mną. Ostatnią partią jaka mnie interesowała
to klatka piersiowa. Ćwiczenia były dwa. Pierwsze z użyciem hantli i ławeczki a
drugie to tradycyjne ćwiczenie ze sztangą. Podczas pierwszego zastosowałem dwie
hantle po 10 kilogramów. Czułem już lekkie zmęczenie treningiem. Po kilku
seriach ćwiczenia z hantlami znowu musiałem zrobić przerwę i przestawić ławkę w
miejsce gdzie czekała już 40 kilogramowa sztanga. Cztery serie po 12 powtórzeń
były idealne. To jedyne ćwiczenie z obciążeniem w którym nie dołożyłem ciężaru.
Ostatni raz wykonywałem je dwa tygodnie temu z tym samym obciążeniem ale 10
powtórzeniami w 3 seriach. Po treningu czekało mnie sprzątanie pokoju bo na
razie nie mam miejsca w którym mogę trzymać urządzenia do treningu i wszystko
muszę trzymać w szafie i rozstawiać przed każdym treningiem. Zajęło to kilka
minut i szybko ogarnąłem się przed regeneracyjną częścią treningu.
Pierwszy trening w nowym roku.
Dobrze się zregenerowałem i po 24 godzinach od końca ostatniego treningu byłem
gotowy do wysiłku. Na rozgrzewce noga nie była tak dobra jak się spodziewałem,
dopiero po kilkunastu minutach jazdy puściło i zaczynając właściwą cześć
treningu czułem się już dużo lepiej. Pierwsze powtórzenie w 5 strefie chciałem
zrobić na kadencji około 105, wyszło odrobinę za twardo. Drugie z kolei było na
kadencji 80 i tak na przemian. Po pierwszym już nie miałem żadnych problemów i wszystkie
cztery pozostałe zrobiłem już tak jak zaplanowałem. Później jeszcze rozkręciłem
nogę. Nogi po treningu szybko doszły do siebie, nawet dłuższa regeneracja nie
była konieczna.