Wpisy archiwalne w kategorii
Zima 2021
Dystans całkowity: | 1652.00 km (w terenie 169.00 km; 10.23%) |
Czas w ruchu: | 148:56 |
Średnia prędkość: | 24.10 km/h |
Maksymalna prędkość: | 122.00 km/h |
Suma podjazdów: | 16660 m |
Maks. tętno maksymalne: | 189 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 175 (89 %) |
Suma kalorii: | 85038 kcal |
Liczba aktywności: | 91 |
Średnio na aktywność: | 59.00 km i 1h 38m |
Więcej statystyk |
Trening 13
Sobota, 13 marca 2021 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2021, Zima, Zima 2021
Km: | 143.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:10 | km/h: | 27.68 |
Pr. maks.: | 56.00 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 3850kcal | Podjazdy: | 1000m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jedna z ciekawszych tras w ostatnim czasie. Taki rok, że dopiero w połowie marca udało się zaliczyć 5 godzinną jazdę. Celem tego treningu oprócz godzin w tlenie była także redukcja wagi która od listopada gdy miałem przymusową przerwę nie spadła nawet o 0,5 kilograma i jest 2 kilo wyższa niż rok temu na wiosnę, źle mi się jeździ z tym balastem i chciałbym się go szybko pozbyć. Warunki pogodowe miały być trudne, silny wiatr z południowego zachodu, normalnie w takiej sytuacji pojechałbym na Czechy ale obecnie jest to bardzo kłopotliwe więc musiałem sobie radzić inaczej. Przynajmniej raz w sezonie wybieram się w okolice Raciborza i dzisiaj był idealny dzień na ten kierunek. Zaplanowałem ciekawą trasę ale wyrysowanie jej w aplikacji umożliwiającej wgranie na licznik trwało bardzo długo, gdyby nie wiało to miałem wariant 10 kilometrów dłuższy i pewnie w podobnym czasie bym go przejechał. Po walce z aplikacją udało się stworzyć ślad który kończył się w Świerklanach, dalszy ciąg trasy znam i nawigacja nie była mi potrzebna. Zbierałem się długo i wyjechałem około 10 minut później niż zamierzałem. Już na starcie czujnik tętna nie złapał sygnału, pojawiła się informacja o słabej baterii, nie był to dla mnie problem bo tętno służy mi wyłącznie do tworzenia danych statystycznych i nie ma żadnego wymiaru treningowego. Ruszyłem więc bez danych o tętnie, początkowo nie umiałem się zorganizować ale gdy tylko wyjechałem na otwarty teren gdzie wiatr hulał niemiłosiernie to skończyła się zabawa a zaczęła ciężka praca, zrezygnowałem z dłuższej jazdy w 1 strefie bo wymagałoby to trzymania niskiej kadencji i utrzymywałem moc na poziomie 160-180 W pod wiatr, ustawiłem sobie mapę na ekranie i widziałem tylko dwa parametry które były mi potrzebne, moc i kadencję. Po 4 kilometrach walki z czołowymi podmuchami mogłem nieco odpocząć, nawet podjazdy jechałem lżej niż zwykle trzymając tylko określoną kadencję na najlżejszym przełożeniu. Pierwszy zjazd na trasie odpuściłem, przyjąłem możliwie aerodynamiczną pozycję ale nie kręciłem wcale, złapanie rytmu po zjeździe chwilę trwało ale jakoś się udało i już po chwili kręciłem z kadencją 95-100. Taki pułap utrzymywałem przez większość trasy, wiatr nie był stały i raz wiał mocniej, raz słabiej i delikatnie zmieniał kierunek, co jakiś czas mijałem wolniej jadących kolarzy i nawet jak złapali na moment koło to szybko zostawali z tyłu, nie urywałem ich siłą czy mocą ale kadencją której poziom pozwalał na dynamiczną jazdę bez nadmiernej utraty prędkości. Nie widząc prędkości czerpałem nawet przyjemność z jazdy, dobierałem przełożenie do warunków a moc i kadencja była względnie stała. Po 50 kilometrach wjechałem w zupełnie nieznaną mi drogę, jej stan pozostawiał do życzenia ale minąłem dzięki temu dwa duże skrzyżowania i odcinek drogi krajowej. Nieznane drogi towarzyszyły mi przez ponad 30 kilometrów, część z nich była ruchliwa a część pusta ale nawierzchnia na niektórych odcinkach była fatalna. Dokładnie w połowie drogi zatrzymałem się aby przepakować kieszonki, rozprostować kości i ruszyłem w dalszą drogę, jechałem już w większości z wiatrem lub bocznym który nieco przeszkadzał ale spodziewałem się, że będzie dużo ciężej. Przy wysokiej kadencji nawet silny wiatr nie jest taki straszny, mimo przejazdu przez kilka mniejszych miast nie musiałem się co chwilę zatrzymywać na skrzyżowaniach. Dopiero przed Rybnikiem gdy musiałem wjechać na drogę krajową pojawiły się problemy na drodze. Szybko jednak opuściłem główną drogę i w niewielkim ruchu dojechałem do Jankowic, gdzie trafiłem na ciekawy skrót i już wiedziałem gdzie jestem, chwilę później byłem już w Żorach. Wtedy też skończył się ślad w liczniku który zawiesił się na ekranie mapy. Zatrzymałem się na moment, sygnał dźwiękowy w liczniku działał ale nic nie dało się zrobić, nawet wyłączyć licznika. Postanowiłem dalej jechać na oko licząc na to, że dane których nie widzę są zapisywane. Motywacja nieco spadła, brakowało mi m.in. podglądu na godzinę według której przyjmowałem kolejne dawki jedzenia. Drogę z Żor na Pszczynę i dalej na Bielsko znam na pamięć i na oko wiedziałem kiedy mam jeść. Gorzej było z trzymaniem odpowiedniej kadencji i mocy, na to już wpływu nie miałem, starałem się jechać z wysoką kadencją ale moc skakała strasznie. Bez postojów przejechałem przez Pszczynę i Goczałkowice, na zaporze był istny slalom między pieszymi i rowerzystami. Krótki przerywnik nastąpił na wahadle w Zabrzegu gdzie na moment wyjąłem telefon i wiedziałem na czym stoję. W tym czasie dojechało do mnie trzech kolarzy, jechali w moim kierunku więc podpiąłem się pod nich. Jazda w grupce z bocznym wiatrem była przyjemniejsza, fajnie się jechało i postanowiłem wydłużyć trasę o 2 kilometry jadąc przez Mazańcowice. Dopiero ostatnie 5 kilometrów pokonałem samotnie walcząc już z przeciwnym wiatrem. Wybrałem taką drogę aby maksymalnie była osłonięta od wiatru, nawet się to udało i w domu byłem dokładnie o takiej porze jaką szacowałem na postoju w połowie trasy. Był to jeden z lepszych treningów w tym roku, noga cały czas podawała, regularnie jadłem i piłem, poćwiczyłem jazdę pod wiatr, dobór przełożeń do warunków oraz osłanianie się przed wiatrem podczas jazdy w grupie. Przy takich warunkach wyższa waga była sprzyjająca ale przy nieco niższej mocy przejechałem tą trasę w dłuższym czasie niż zakładałem. Chyba trzeba w końcu przesiąść się na karbonowy rower gdzie starty mocy są znacznie niższe a jazda mniej „toporna”. Przed jazdą miałem spore obawy, czy sobota jest dobrym wyborem na dłuższą „przelotową” rundę ale w trakcie okazało się, że nie było tak źle i w zasadzie żadna to różnica czy sobota czy niedziela. W inne dni nie mam szans na takie harce a jedna trasa kilkugodzinna na tydzień wystarczy. Sezon coraz bliżej i od najbliższych tygodni zależy jaki będzie. Po jeździe udało się odzyskać plik z aktywności ale zapis wysokości i śladu GPS zakończył się w Żorach gdy licznik się zawiesił. Po analizie okazało się, że jechałem z niższą kadencją ale nieco wyższą mocą, nie było jednak zbyt dużych skoków ani spadków kadencji więc egzamin polegający na jeździe bez patrzenia na dane zdałem bardzo dobrze. Na tym treningu skończył się kolejny cykl treningowy. Kolejny rozpocznę od 3 testów mocy, pierwszych na szosie, może uda się wpasować w okna pogodowe które mają się pojawić w prognozowanym nienajlepszym pogodowo tygodniu.
Trening 12
Piątek, 12 marca 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa, Trening 2021, Zima, Zima 2021
Km: | 48.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:01 | km/h: | 23.80 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 173173 ( 88%) | HRavg | 134( 68%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1060m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj gdy szykowałem się na trening spojrzałem za okno i nic nie zapowiadało tego, co zobaczyłem minutę później gdy chciałem już się przebrać w ciuchy rowerowe. Od rana mocno wiało ale zaczął sypać śnieg więc miałem dwie opcje, albo wybrać trenażer albo przełożyć trening na piątek gdy warunki mają być bardziej znośne. Wybrałem drugą opcję traktując trenażer jako ostateczność. Wyjechałem dosyć późno ale mimo wszystko zdecydowałem się na trzykrotne zaliczenie Przegibka. Warunki do tego nie zachęcały ale to jedyny podjazd w najbliższej okolicy nadający się na dłuższe powtórzenia na FTP. Miałem do wyboru także 5 powtórzeń 5 minutowych w 5 strefie mocy ale nie chciałem się katować takimi mocami przed weekendem. Ostatnio nie byłem zadowolony z podjazdów i chciałem zrobić jakiś krok naprzód w tym aspekcie. Zanim jednak dojechałem na Przegibek musiałem przejechać całe miasto. Mimo dosyć niesprzyjającej pory nie było tak źle na drogach. Dzięki wiatrowi wiejącemu w plecy szybko się przedostałem do Straconki. Udało się bardziej dokładnie zrobić rozgrzewkę ale na zbyt wiele to nie pozwoliło. Na podjazdach trzymałem tym razem kadencję wyższą niż 90. Pierwszy podjazd poszedł tak sobie, był zbyt szarpany i nierówny abym mógł być z niego zadowolony. Przed zjazdem musiałem ubrać kurtkę, było naprawdę zimno. Zjazd sobie odpuściłem m.in. z powodu mokrej drogi na całym odcinku do Międzybrodzia. Zjechałem nieco dalej niż zwykle i zakładałem, że od tego momentu pojadę 13 minut do przełęczy. Nie pomyliłem się, dokładnie po 13 minutach pojawiłem się na szczycie, podjazd był równiejszy, zwiększyłem kadencję w porównaniu do pierwszego wjazdu a średnia moc wyszła kilka Wat wyższa. Nie zastanawiałem się długo i po kolejnym postoju zjechałem do Bielska gdyż droga w większości była sucha a tylko w kilku miejscach mokra. Trzeci podjazd zrobiłem na jeszcze wyższej kadencji i podobnej mocy jak drugi. Ostatecznie po trzech dobrych podjazdach nie stwierdziłem żadnego progresu w porównaniu do poprzedniego tygodnia. Złote środki na poprawę czasów na podjazdach to zrzucenie zbędnych kilogramów, przesiadka na lepszy sprzęt który czeka w garażu i poprawa warunków a przede wszystkim temperatury pozwalającej na zrzucenie ciążących warstw ciuchów. Niby nie dużo do poprawy ale nie wszystko jest możliwe w krótkim czasie. Podjeżdżam w tym roku przynajmniej klasę gorzej niż w ubiegłym ale do lata daleko i już z głębszego dna byłem w stanie dostać się na wyżyny możliwości więc nie widzę powodów do zmartwień. Ostatni zjazd z przełęczy do Bielska odpuściłem, jechałem wolno a i tak zmarzłem i do domu dojechałem w kurtce i czterech innych warstwach ubrań pod spodem. Spory odcinek pokonałem ścieżką, bo nie robiło mi różnicy czy jadę 15 km/h pod wiatr drogą czy ścieżką a na drodze zdecydowanie mniej bezpiecznie. Po takim treningu powinienem być ujechany a czułem się całkiem nieźle.
Rozjazd 1
Środa, 10 marca 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2021, Cube '21
Km: | 25.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:06 | km/h: | 22.73 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 3.0°C | HRmax: | 131131 ( 67%) | HRavg | 108( 55%) |
Kalorie: | 419kcal | Podjazdy: | 270m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy wyjazd na lepszym sprzęcie w tym roku. Nie chciało mi się montować miernika mocy który podczas jazdy regeneracyjnej nie jest do niczego potrzebny. Zamontowałem uchwyt na licznik i lampki bez których się nie ruszam ale zapomniałem o torebce podsiodłowej z zapasową dętką i narzędziami. Nie chciałem odjeżdżać zbyt daleko od domu wiec pojechałem na standardowy objazd wiosek. Drogi którymi jechałem były niesamowicie zanieczyszczone piaskiem który strasznie mnie drażnił. Już po chwili stwierdziłem, że rower jest niesamowicie sztywny, po wymianie korby, mostka czy kierownicy przyśpiesza jeszcze lepiej. Nie miałem za bardzo okazji sprawdzić go na wysokich mocach, gwałtownych przyśpieszeniach czy dłuższym podjeździe ale wrażenia jak najbardziej pozytywne. Po raz pierwszy w tym roku czułem, że moc faktycznie idzie w korby a nie w powietrze. Czerpałem maksymalnie przyjemność z jazdy ale warunki były trudne, kilka razy cudem uniknąłem bliskiego spotkania z samochodem mimo tego, że nie złamałem żadnego przepisu ruchu drogowego po drodze. Po godzinie wróciłem do domu ale przynajmniej pierwsza jazda na topowym sprzęcie zaliczona. Może w weekend uda się go zabrać na dłuższą trasę zanim zacznę na nim robić bardziej intensywne treningi.
Siłownia 28
Środa, 10 marca 2021 Kategoria Zima, Zima 2021
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:05 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 144144 ( 73%) | HRavg | 78( 40%) | |
Kalorie: | 163kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Ciężary |
Intensywny trening siłowy z bardziej zbilansowaną rozgrzewką i najwyższym w tym roku ciężarze na hantlach. Zrezygnowałem z wykorzystania orbitreka podczas rozgrzewki i dokładniej wykonałem pozostałe ćwiczenia imitacyjne i rozgrzewające. Podczas ćwiczeń ogólnorozwojowych dołożyłem po jednym powtórzeniu do każdej serii a podczas ćwiczeń z hantlami dodatkowe talerze od 2,5 do 5 kilogramów. Ćwiczenia wykonałem dużo dokładniej i lepiej niż ostatnim razem. Tradycyjnie największy wycisk dostałem przy wykrokach z hantlami, 50 kilogramów było już odczuwalne dla nóg a ilość powtórzeń tylko o 2 mniejsza niż wcześniej przy niższym ciężarze. Stosując większe ciężary musiałem wydłużyć przerwy między ćwiczeniami i seriami. Na regenerację po treningu też poświeciłem więcej czasu i uwagi.
Trening 11
Wtorek, 9 marca 2021 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2021, Zima, Zima 2021
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:35 | km/h: | 27.91 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 2.0°C | HRmax: | 160160 ( 82%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 2404kcal | Podjazdy: | 720m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miałem okazję wyjechać nieco wcześniej i zaliczyć dłuższy trening i ją wykorzystałem. Myślałem, że uda się wyjechać nieco wcześniej ale wyjechałem dopiero po 13. Dosyć szybko się zebrałem, ale czas jaki zaoszczędziłem straciłem na przejeździe przez miasto. Nie miałem ochoty kolejny raz jechać tymi samymi drogami i wybrałem inny kierunek ale w obecnej sytuacji to był błąd. W Bielsku straciłem kilka minut, momentami było naprawdę nerwowo i z treningowego punktu widzenia był to czas stracony. Dopiero po wyjeździe z Bielska wskoczyłem na właściwe obroty. Warunki na trasie były co najmniej dziwne, wiało z różnych kierunków, niezbyt mocno ale jednak, samochodów było cały czas dużo a okresami nawet się korkowało. Wybrałem prosty wariant dojazdu do Oświęcimia aby nie wjeżdżać do miasta i uniknąć zwężeń na trasie. W pewnym momencie trafiłem na zupełnie nieznaną mi drogę, wyglądała ciekawie ale ruch na tym odcinku był spory i być może na innej drodze byłoby spokojniej. W Oświęcimiu na teoretycznie najgłówniejszej drodze na trasie było całkiem spokojnie, później wjechałem na ścieżkę rowerową. To spowodowało tylko wybicie z rytmu i kolejne straty czasowe. Za Oświęcimiem znów na moment zrobiło się spokojniej. Po 2 godzinach jazdy już tradycyjnie tętno skoczyło do góry i utrzymywało się na poziomie około 145. Nie jest to jeszcze krytyczny poziom ale wyższy niż być powinien. Wjeżdżając znów do Oświęcimia liczyłem, ze uda się sprawnie przejechać, poza kilkoma idiotami trąbiącymi bez powodu i utrudniającymi później jazdę było całkiem znośnie. Na trasie zatrzymałem się tylko raz bez przymusu i postój trwał kilka minut. Od tego momentu jechałem równym tempem na założonej kadencji. Wiatr cały czas mieszał szyki ale radziłem sobie z tym całkiem nieźle. Kolejne utrudnienia pojawiły się w Czechowicach, najpierw skrzyżowania a później przejazd kolejowy. To jednak nie ostatni postój na trasie. Musiałem się znów zatrzymać na kolejnym wahadle w Zabrzegu. Później już jechałem prosto do domu. Noga cały czas podawała i po raz kolejny jedyny czynnik który nie pasował do reszty to tętno. Mimo przeciwnego wiatru jechałem równym tempem z założoną kadencją. Pod względem treningowym to był kolejny dobry dzień, ogólnie niezbyt dobrze radzę sobie w niskich temperaturach, tym razem wracając do domu temperatura była najniższa. Wyjeżdżając w 5 stopniach było przyjemnie a wracając w okolicy 0 już marzłem. Na szczęście cieplejsze dni nadchodzą i wówczas problemy z regulacją temperatury znikną, najlepiej czuję się w temperaturach powyżej 15 stopni.
Miasto 10
Poniedziałek, 8 marca 2021 Kategoria 50-100, Miasto, Zima, Zima 2021
Km: | 67.00 | Km teren: | 19.00 | Czas: | 03:29 | km/h: | 19.23 |
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 0.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1355kcal | Podjazdy: | 570m | Sprzęt: Hercules | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 10
Niedziela, 7 marca 2021 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2021, Zima, Zima 2021
Km: | 112.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:10 | km/h: | 26.88 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 159159 ( 81%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 2800kcal | Podjazdy: | 900m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Standardowo w niedzielę wybrałem się na dłuższy trening wytrzymałościowy. Rano temperatura była mało zachęcająca, do tego mocno wiało ale bezchmurne niebo i piękne słońce spowodowało, że chciało się wyjść z domu. Postanowiłem jechać na szosie, po ostatniej jeździe gdy cudem uniknąłem gleby na zjeździe zmieniłem koła na lepsze i miałem do dyspozycji dwie większe koronki. Dosyć długo się zbierałem z domu, zabrałem spory zapas jedzenia jakby jazda się przedłużyła i postanowiłem jechać w masce ze specjalnym filtrem. Wyjechałem kilka minut po 9 i już wiedziałem, że łatwo nie będzie, przez pierwsze 40 kilometrów miałem jechać pod silny wiatr. Spodziewałem się dużego dyskomfortu wywołanego przez maskę ale było całkiem przyjemnie, dużo lepiej niż w tradycyjnych maskach jednorazowych. Jechało się ciężko, trzymałem założoną moc i kadencję ale szybkości nie było, wlekłem się. Momentami szło lżej ale zatrzymywały mnie wszystkie możliwe miejsca, sygnalizacje świetlne czy przejazdy kolejowe. Warunki skutecznie zweryfikowały moje zapędy i zamiast jechać przez Pruchną jechałem najkrótszą drogą przez Zbytków do Golasowic. Miałem jednak zapas czasowy i dołożyłem kilka kilometrów przez Libowiec i Ruptawę. Mimo walki z wiatrem nie czułem zmęczenia ale mogło pojawić się później gdyż miałem za sobą dopiero 40 % trasy. Po raz pierwszy miałem w tym roku jechać w grupie więc odrobina adrenaliny się pojawiła, brakowało mi tego bardzo. Nie pojawiło się dużo osób ale był czas na pogawędki, poznanie nowych dróg i jazdę po zmianach. W większym gronie przejechaliśmy około 20 kilometrów a następnie zostaliśmy we dwóch. Nasz poziom był wyrównany i po równych zmianach przejechaliśmy kolejne 30 kilometrów. Ostatnie 12 przejechałem już sam na narastającym zmęczeniu. Tętno prawie cały dystans było wysokie więc nie może być mowy o kryzysie. Noga po wczorajszym dniu nie podawała najlepiej ale wystarczająco aby być zadowolonym. Nie miałem problemów z utrzymaniem kadencji około 95 już podczas kolejnego treningu, to dobry znak.
Trenażer 43
Sobota, 6 marca 2021 Kategoria Trenażer, Zima, Zima 2021
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:25 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 174174 ( 89%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 976kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przed treningiem wahałem się czy wybrać trenażer czy szosę. Ostatecznie zdecydowały dwie rzeczy, temperatura wymagająca dłuższego czasu potrzebnego na przygotowanie do jazdy oraz kończąca się subskrypcja Zwifta. Te argumenty zadecydowały o tym, że zostałem w domu na trenażerze. Zaplanowałem naprawdę wymagający trening w którym znalazły się te elementy których nie lubię najbardziej czyli akcenty siłowe i sprinty w 6 strefie mocy. Długo się zbierałem na trening al.e w końcu udało się go rozpocząć. Rozgrzewka mówiła, że nic z tego nie będzie ale nie byłbym sobą gdybym mimo przeciwności nie podjął próby rozpoczęcia treningu. W momencie gdy w grę weszły wyższe obciążenia poczułem się lepiej, tradycyjnie miałem problem z doborem przełożenia. Bez problemu utrzymałem moc i niską kadencję. Przy kolejnych powtórzeniach problemy się powtarzały, dwa razy nawet wypięła mi się prawa noga. Względnie szybko regenerowałem się po powtórzeniach siłowych. Pierwsza część treningu poszła całkiem nieźle, bardziej bałem się o tą drugą polegającą na częstej zmianie przełożeń i kadencji. Zanim jednak do niej doszedłem miałem 10 minut na rozluźnienie i rozkręcenie nóg po twardej, siłowej jeździe. Moje obawy były bezpodstawne, bardzo łatwo wskoczyłem na wysoką moc. Przez chwilę jechałem nawet za mocno ale z każdym kolejnym sprintem z większym wyczuciem utrzymywałem założoną moc i wysoką kadencję. Trzy serie powtórzeń weszły jak w masło, czułem jeszcze rezerwy ale nie dokładałem kolejnych sprintów. Po takim wymagającym treningu 10 minut spokojnej jazdy to chyba za mało ale nie wydłużałem specjalnie jazdy. Po treningu jednak czułem nogi co oznacza, że formy jeszcze nie ma bo organizm regeneruje się dosyć długo.
Trening 9
Czwartek, 4 marca 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa, Trening 2021, Zima 2021
Km: | 49.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 23.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 167167 ( 85%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 1325kcal | Podjazdy: | 1080m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogoda już nico gorsza niż dzień wcześniej ale wciąż zachęcała do jazdy na zewnątrz. Wyjechałem o podobnej porze ale obrałem zupełnie inny kierunek. Po raz pierwszy wybrałem się na Przegibek w celu zrobienia konkretnego treningu. Przejazd przez miasto oczywiście z problemami i stratą czasu na skrzyżowaniach. Próbowałem się odpowiednio rozgrzać ale nie wyszło to najlepiej. Wybrałem trudniejszy wariant dojazdu do Straconki. Dodatkowy podjazd pokonałem w dobrym tempie ale na zjeździe musiałem hamować ponieważ trafił się wolno jadący samochód a nawierzchnia bardziej przypominała ser szwajcarski niż cokolwiek innego. Byłem ciekawy jak pójdą mi podjazdy, zwykle w górach pojawiałem się nieco później, mając więcej kilometrów w nogach. Pierwszy podjazd zacząłem zbyt mocno, później zredukowałem przełożenie i jechałem za lekko, dopiero po kilku minutach ustabilizowałem moc na założonym poziomie. Chciałem trzymać się kadencji 80-90 i momentami brakowało przełożenia. Nie byłem zadowolony z podjazdu, jednak ze względu na okoliczności mogło być nawet gorzej i trzeba cieszyć się z tego co jest. Przed zjazdem nie chciało mi się ubierać kurtki, zjechałem jednak szybciej niż myślałem i trochę zmarzłem. Podjazd od Międzybrodzia poszedł mi lepiej ale jechałem odrobinę za mocno. Przed zjazdem do straconki zatrzymałem się i ubrałem kurtkę aby się nie wychłodzić po raz kolejny. Przy okazji coś zjadłem i postój był dłuższy niż planowałem. Zjazd był wolny i asekuracyjny co było najlepszym rozwiązaniem o czym później się przekonałem. Po zjeździe znów musiałem się zatrzymać, rozebrałem kurtkę i ruszyłem po raz kolejny na Przegibek. Tym razem jechałem już równiejszym tempem niż wcześniej i urwałem kilkanaście sekund z pierwszego wjazdu. Zjeżdżając postanowiłem puścić się odważniej w dół, od strony technicznej zjazd wyglądał całkiem nieźle, wiało dosyć mocno, nie dokręcałem szczególnie na prostych ale nie wytracałem prędkości na łukach. Dopiero ostatni łuk wyjaśnił moje zapędy, uślizg koła napędził mi stracha, mam już duże doświadczenie i udało się wyratować, wyprostowałem w momencie rower, miałem sporo miejsca po prawej stronie i utrzymałem się na szosie. Oczywiście się od razu zatrzymałem i odruchowo sprawdziłem zaciski kół ale wszystko było w porządku. Droga w tym miejscu była mokra i widocznie śliska i dlatego tak się stało, stwierdziłem, że nie ma co ryzykować i spokojnie pokonałem ostatni fragment zjazdu. Do domu wróciłem już spokojnym tempem i szybko zapomniałem o tej przygodzie. Moja dyspozycja na podjazdach może niepokoić ale jest sporo przyczyn które wyjaśniają ten stan. W poprzednim roku pierwsze podjazdy nie wyglądały wiele lepiej, w sezonie wraz z rowerem ważyłem 73-74 kilogramy a teraz prawie 82, grube ciuchy, ekwipunek i wyższa masa ciała zrobiły swoje, rower też nie działa jak należy i kilka Wat idzie w powietrze. Kolejne wyjazdy w góry już na pewno będą łatwiejsze, moc pod nogą jest a inne elementy powoli poskładam do kupy aby maszyna działała jak należy.
Trening 8
Środa, 3 marca 2021 Kategoria Samotnie, Szosa, Trening 2021, Zima 2021, 50-100
Km: | 76.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:38 | km/h: | 28.86 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 1783kcal | Podjazdy: | 510m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po bardzo chłodnym poranku
temperatura szybko zaczęła rosnąć i wyjechałem już po 9 bo miałem wyraźnie
ograniczony czas. Ubrałem się tak, że na początku trochę marzłem ale na koniec
było mi za ciepło. Ciężko wybrać odpowiedni strój na dzień w którym występuje
duża amplituda temperatury, zwłaszcza jak można jeździć tylko w konkretnych
godzinach nie mając żadnego marginesu. Mimo tego, że miałem wszystko
przygotowane wcześniej dosyć długo zbierałem się do jazdy. Stwierdziłem, że
pogoda jest idealna na test nowych okularów które nabyłem już jakiś czas temu. W
poprzednich pękła mi soczewka której nie da się już dokupić więc jedynym
rozwiązaniem był zakup nowych. Jedyna opcja jaką brałem pod uwagę to fotochromy
które najlepiej spełniały moje oczekiwania. Okulary świetnie leżą na twarzy i
co najważniejsze pasują do kasku. Wszystkie czynniki jakie brałem pod uwagę
spełniały Ekoi PersoEvo 7. Postanowiłem nie brać bidonów i zabrałem plecak z
bukłakiem dzięki czemu miałem picie cały czas pod ręką i w zasadzie nie
musiałem odrywać rąk od kierownicy. Przed jazdą przyjąłem większą ilość
węglowodanów aby po 2 godzinach nie pojawiły się pierwsze oznaki kryzysu. Jednak
nic to nie dało i znów po 2 godzinach równej jazdy tętno poszło wyraźnie do
góry, szczególnie na podjazdach. Trasę wybrałem niezbyt dobrą i szybką, po
drodze 7 miejsc z ruchem wahadłowym. Na każdym musiałem się zatrzymać i nie
tylko traciłem czas ale i wypadałem z rytmu. Na całej trasie niewiele było
odcinaków z wiatrem w plecy, z reguły wiało w twarz lub z boku. Próbując
utrzymać stałą moc i założoną kadencję musiałem często zmieniać przełożenia ale
jakoś dawałem sobie z tym radę. W pewnym momencie musiałem zmienić trasę z
powodu zamknięcia kolejnej drogi w okolicy Międzyrzecza. Musiałem zaliczyć
trudniejszy podjazd na którym brakowało mi przełożenia, 36x25 to jednak za mało
nawet na krótkie podjazdy w okolicy. Nie chciało mi się wracać ścieżką rowerową
i pojechałem inną drogą. Na koniec rozładował mi się licznik. Noga całkiem
nieźle podawała ale czegoś brakowało abym był w stu procentach zadowolony.