Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Cube '21

Dystans całkowity:7447.00 km (w terenie 3.00 km; 0.04%)
Czas w ruchu:282:11
Średnia prędkość:26.39 km/h
Maksymalna prędkość:81.00 km/h
Suma podjazdów:116490 m
Maks. tętno maksymalne:189 (179 %)
Maks. tętno średnie:178 (91 %)
Suma kalorii:184790 kcal
Liczba aktywności:110
Średnio na aktywność:67.70 km i 2h 33m
Więcej statystyk
  • DST 31.00km
  • Czas 01:12
  • VAVG 25.83km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 142 ( 72%)
  • HRavg 119 ( 61%)
  • Kalorie 656kcal
  • Podjazdy 330m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 17

Wtorek, 29 czerwca 2021 · dodano: 08.07.2021 | Komentarze 0

Dwa tygodnie temu postanowiłem, że popołudniami nie będę zapuszczał się w kierunku Przegibka więc ruszyłem w kierunku Skoczowa. Przed jazdą zamontowałem jeszcze nowy suport, Ultegrę zastąpił świeży egzemplarz Token Ninja, chyba nie ma lepszego w opiniach użytkowników suportu dedykowanego dla rowerów działających w standardzie Press-Fit. Na razie nie chce iść w ceramikę bo później już powrót do zwykłych byłby trudny a zawsze warto mieć jeszcze furtkę aby zyskać kolejne pojedyncze Waty na zmianie sprzętu. Po montażu suportu stwierdziłem, że korba nigdy nie obracała się tak lekko, zmieniłem też koła na karbonowe i łańcuch na czysty więc wyjazd miał charakter testowy. Przejechałem trasę którą kiedyś często jeździłem do momentu zamknięcia drogi w Skoczowie. Dzisiaj nie była to przyjemna jazda, zazwyczaj jeżdżę w takim kierunku aby wracać z wiatrem a teraz wiatr wiał ze wschodu wiec na powrocie miałem go przeciwko sobie. Coś mi w rowerze nie pasowało, co jakiś czas ocierało i w efekcie denerwowało. Nie zlokalizowałem tego problemu, ale nie miał on dużego wpływu na jazdę. Po wielu godzinach pracy nie chciało się bardzo jechać ale dwa dni przerwy wydawało mi się za dużo i taka przejażdżka dobrze mi zrobiła.


Kategoria 0-50, Cube '21, Samotnie, Szosa


  • DST 141.00km
  • Czas 05:22
  • VAVG 26.27km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Kalorie 3739kcal
  • Podjazdy 2460m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 64

Niedziela, 27 czerwca 2021 · dodano: 05.07.2021 | Komentarze 0

Mocny trening na koniec tygodnia. Zaplanowałem ciekawą trasę będącą jednocześnie treningiem Jas-Kółek. Liczyłem na większe zainteresowanie i w składzie jaki się pojawił byłem jednym ze słabszych o czym przekonałem się już na pierwszych wspólnych podjazdach. Na jednym z nich zostałem na szarym końcu ale zdołałem szybko dojechać, przejazd przez pogórze cieszyńskie wyglądał w zasadzie cały czas tak samo, każdy podjazd minimalnie dzielił grupę, później znowu się łączyło i tak w kółko. Dopiero po przekroczeniu granicy jechaliśmy zwartym peletonem i wjechaliśmy na niektórym nieznane drogi. Jednego odcinka też nie znałem i dlatego na rondzie w Wędryni zrobiło się nerwowo, ostatecznie wybrany trakt okazał się lepszy bo całkowicie omijał główną drogę na Jabłonków. W Bystrzycy byliśmy tak szybko, że z rozpędu zaczęliśmy podjazd pod Loukcę, z 5 osobowej grupki tylko 2 osoby znały ten podjazd wcześniej. Początkowo jechaliśmy spokojnie, nie czułem się na tyle pewnie i mocno aby mocne tempo dyktować od podnóża. Dopiero gdy ładna, szeroka droga się skończyła ruszyłem mocniej ale wymagało tego nachylenie które przez około 300 metrów nie spadało poniżej 20 % a momentami pokazywało nawet 27 %. Ujechałem się na tej ściance i później próbowałem złapać rytm i oddech, jechałem równo i mocno, na tyle ile było mnie stać. Brakło mnie dopiero w końcówce ale i tak byłem zaskoczony, nie zakładałem, że spróbuję nawiązać do poprzednich czasów na tym podjeździe. Do najlepszego brakło ponad 30 sekund ale do drugiego już tylko 12 więc biorąc pod uwagę wszystkie czynniki jest to dobry prognostyk na kolejne tygodnie. Po podjeździe, gdy wszyscy dotarli na górę ustaliliśmy, że jedziemy jeszcze na Koziniec. Znowu wybraliśmy drogę której większość osób nie znała. Do pokonania był kolejny, ciekawy podjazd po którym jednak nastąpiło wypłaszczenie. Podjazd na Koziniec wjechałem już spokojniejszym tempem, nie miałem motywacji do mocnej jazdy, jechałem równym tempem, lubię ten podjazd i zwykle dobrze mi się go podjeżdża. Tym razem nie byłem pierwszy na szczycie, w tym momencie widoczny był progres jaki zrobili inni, wystarczy, ze jaz jestem w słabszej dyspozycji, nie daję z siebie 100 % a inni jadą na maksa i potrafią być szybcy pod górę, w zeszłym roku tak nie było. Na Kozińcu nastąpiło to o czym marzyłem już od kilkunastu minut czyli postój w bufecie na uzupełnienie płynów, kofola na szczycie góry zawsze smakuje lepiej. Po postoju nastąpiło przypadkowe ale miłe spotkanie z Patrykiem i Amadeuszem a później już walka o przetrwanie na trasie. Nie było na tyle słabszych ogniw w grupie aby nastąpiła zmiana trasy i jechaliśmy to co było zaplanowane, na trasie hopka goniła hopkę, tempo na większości było mocne, raz mi się udało odjechać ale nie mogłem cisnąć do woli tylko musiałem czekać na resztę aby nikt nie pomylił drogi. Po drodze trafiła się też niemiła niespodzianka a był nią brak asfaltu na kilkuset metrowym odcinku. Dwa kolejne podjazdy pokazały, że tego dnia nie jestem w stanie rywalizować z lepiej dysponowanymi zawodnikami. Sporo straciłem ale ostatni wspólny podjazd poszedłem już na całość i mimo, że straciłem to już nie tak dużo. Nie czułem się dobrze a w Cieszynie odezwały się znowu plecy ale wszystkie przyczyny od razu zlokalizowałem, jedną z nich są ostatnie kombinacje z ustawieniem bloków i szukaniem rozwiązania związanego z dużymi wahaniami wskazań mocy. Przez to ostatnie 25 kilometrów było męczące, podjazdy pokonywałem mocnym tempem często wstając z siodełka, jakoś doturlałem się do Skoczowa skąd już było łatwiej dostać się do Bielska. Idealnie wystarczyło picia i jedzenia bo do domu wróciłem już z pustym bakiem ale odciąć prądu nie zdążyło. Po tym treningu znowu jestem krok bliżej poziomu na jaki mnie stać, na razie jestem w stanie zmobilizować się na jeden podjazd, na długich radzę sobie całkiem nieźle ale im krótszy, wymagający większej mocy tym idzie mi gorzej. Po tym treningu łożysko suportu już nie nadawało się do użytkowania, po ostatnich kombinacjach z korbami, nie sprawdziłem dokładnie uszczelnienia łożysk, po jazdach w deszczu czy wodzie za dużo brudu dostało się do środka i zniszczyło łożysko. Zabawa w serwis nie ma sensu i czas kupić nowy suport. Gdyby nie to jazda na pewno byłaby bardziej przyjemna a czasy pod górę również kilka sekund lepsze. Na razie musi mi wystarczyć taka jazda, raczej nic się nie zmieni i tylko w niedzielę będę mógł jeździć dłuższe trasy.




  • DST 55.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 28.95km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 154 ( 78%)
  • HRavg 126 ( 64%)
  • Kalorie 1358kcal
  • Podjazdy 650m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 63

Sobota, 26 czerwca 2021 · dodano: 05.07.2021 | Komentarze 0

Mimo wolnej od pracy soboty miałem dużo obowiązków i na rower czas znalazł się dopiero późnym popołudniem. Nie miałem jakoś ochoty na kolejny Przegibek i wybrałem się w kierunku Skoczowa gdzie ostatnio zaglądałem raczej rzadko. Rower po serwisie i czyszczeniu działał dobrze poza suportem który ostatnio zaczął stukać, wolałem tam nie zaglądać bo nie miałem jeszcze nowego na wymianę i bałem się, że jak go rozbiorę to nie uda się go złożyć spowrotem. Wahałem się czy nie założyć lżejszych kół ale mając w perspektywie zaliczenie podjazdów o sporym nachyleniu zostałem przy aluminiowych z kasetą 11-32. Warunki tym razem przypominały te z piątku gdy było pochmurno, chłodniej o kilka stopni, ostatnio jednak nie ma to dla mnie znaczenia i przy tym, że noga coraz lepiej kręci nawet przy 20 stopniach i braku słońca jechało mi się całkiem nieźle. Musiałem jednak zweryfikować swoje plany i zmienić trasę, w Skoczowie zamiast na Dębowiec gdzie wciąż remontowany jest kilkusetmetrowy odcinek drogi, ostatnio nadzoruję dużo większą inwestycję i wiem ile trwa remont krótkiego odcinka drogi. Ruszyłem więc na Goleszów mając przed sobą kilka mniejszych podjazdów niż na pierwotnej trasie, już odruchowo biorę dwa duże bidony i na 2 godziny to starcza więc na postoje nie liczyłem. Pojechałem trochę na pamięć i zaliczyłem dobrze mi znaną rundę zahaczając o Ustroń i Brenną, trzymałem się planu który zakładał spokojną jazdę. Miernik tym razem pokazywał nieco więcej Wat ale i tak mniej niż powinien na tej trasie. Różnice 20 Wat na podjazdach przy podobnej wadze były zauważalne ale jakoś mi to już nie przeszkadza. Nie spodziewałem się, że na trasie znów wezmę kąpiel. Jak tylko wjechałem do Jasienicy na drodze pojawiła się rzeka, w momencie byłem cały mokry i brudny, nie wspominając o rowerze. W Jaworzu dodatkowo zaczęło padać, szukając plusów tej sytuacji zaoszczędziłem trochę na wodzie, zamiast brać 2 pryszniców w domu wystarczył tylko jeden, schłodziłem się już na trasie i później tylko musiałem zmyć ten cały syf nagromadzony na drogach i oczywiście wyczyścić rower. Ta pogoda jednak w tym roku jest bardzo kapryśna, długo czekałem na lato które przyszło później niż zazwyczaj a i tak zdarzają się załamania pogody i deszcze, szkoda, że łapią mnie wtedy gdy jestem na trasie i wymuszają niemal codzienne czyszczenie roweru.




  • DST 34.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 22.17km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 796kcal
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 16

Piątek, 25 czerwca 2021 · dodano: 05.07.2021 | Komentarze 0

Huśtawki pogodowej ciąg dalszy. Pogoda znów gorsza jak dzień wcześniej i w zasadzie można tą jazdę nazwać czekaniem na deszcz. Po pracy i małej ilości snu byłem zmęczony wiec noga podawała nieco gorzej niż wcześniejszego dnia, znowu zapomniałem czujnika tętna więc jeden problem miałem z głowy i nie musiałem pilnować tętna. Zaliczyłem po raz 50 w tym roku Przegibek, mimo gorszego samopoczucia wjechałem w całkiem niezłym czasie i w 80 % w 1 strefie mocy, waga poszła w dół ale i miernik zaniża dane o jakieś 10 % co zaobserwowałem przez ostatni tydzień. Jadąc przez Bielsko zastanawiałem się czy faktycznie jestem taki słaby, na tej trasie nigdy nie miałem takich Watów a w podobnym tempie i czasie potrzebowałem średnio 10 Wat więcej co daje około 8 ?łości. Powoli te rozbieżności się stabilizują i już wiem o ile mogę skorygować FTP. Gdyby czas pozwolił to chętnie dodałbym pętelkę wokół lotniska i dłuższy wariant powrotu ale już na zjeździe z Przegibka dopadł mnie deszcz i towarzyszył do końca jazdy. Miałem darmową kąpiel a i zakurzony rower trochę się odświeżył przed właściwym myciem.




  • DST 57.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 25.33km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 160 ( 82%)
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 1514kcal
  • Podjazdy 1070m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 62

Czwartek, 24 czerwca 2021 · dodano: 03.07.2021 | Komentarze 0

Po dniu gorszej pogody znowu wróciło słońce i wysoka temperatura. Nie miałem możliwości wyjechania wcześniej i kręciłem w największym upale. Postanowiłem w końcu zaliczyć podjazd pod Żarnówkę, większość dolinek w rejonie Soły już znam a ta była plamą na mojej mapie. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zaliczył dodatkowo przynajmniej jednego podjazdu na Przegibek. Pojechałem tradycyjną drogą do Straconki i zaliczyłem jeden z lepszych podjazdów w ostatnim czasie. Noga szła całkiem dobrze i musiałem się nawet pilnować aby nie przesadzić z tempem. W tym cieple szybko ubywało picia w bidonach i dobrze, że zabrałem dwa duże. Zjazd do Międzybrodzia początkowo dobry technicznie ale dwa ostatnie zakręty spaliłem a później nie umiałem jechać na tyle szybko aby zaliczyć ten zjazd do udanych. Cały czas byłem jakoś zamyślony i jadąc w kierunku Porąbki przegapiłem skręt w lewo, mijając drogę na Hrobaczą nie kapnąłem się i pomyłkę stwierdziłem dopiero przy Zaporze, przejechałem dodatkowo jakieś 3 kilometry zanim wjechałem na właściwą drogę. Podjazd okazał się nudny i po nierównej nawierzchni, do tego jechałem pod wiatr który wykorzystałem natomiast na zjeździe. Powrót pod Przegibek był jak zwykle męczący ale mimo ciepła czułem się całkiem nieźle, w końcówce rozpiąłem koszulkę aby ograniczyć pot ale zapomniałem o tym przed zjazdem i już wiem czemu dobry zjazd był tak wolny, dobre kilka sekund straciłem na aerodynamice która miała kluczowe znaczenie na tym zjeździe. Powoli kończył mi się czas więc ruszyłem najkrótszą drogą do domu. Wygląda na to, że naprawdę wróciłem do lat kiedy najlepiej czułem się w wysokich temperaturach. Nawet moc za bardzo przypomina tamte czasy.




  • DST 51.00km
  • Czas 01:58
  • VAVG 25.93km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 1339kcal
  • Podjazdy 1040m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 61

Środa, 23 czerwca 2021 · dodano: 03.07.2021 | Komentarze 0

Pierwszy zaplanowany trening po przerwie, nie ukrywam, że bałem się go bardzo biorąc pod uwagę fakt, że ostatnio miernik mocy nie działa jak należy i podaje chyba niższe wartości co potwierdziło kilka wyjazdów z rzędu. Już na starcie skorygowałem swoje FTP obniżając je o 10 Wat co wydawało mi się słusznym i dosyć dokładnym zabiegiem. Ten trening właśnie oparty był na powtórzeniach FTP z krótką wstawką wyższej mocy i niższej kadencji. Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie popełnił kilku głupich błędów, pierwszym z nich było zbyt luźne podejście do rozgrzewki która ostatecznie była zbyt lekka. Jednym z powodów był znowu szwankujący miernik mocy, przez to pierwszy podjazd na papierze był za mocny a w rzeczywistości poszedł słabiej niż dwa kolejne. Miałem wyraźny problem z przejściem z wyższej kadencji na niższą, nie wstawałem z siodełka, wówczas byłoby łatwej. Po raz kolejny przekonałem się, że jakaś rozbieżność mocy występuje bo przy podobnej jeździe czasy jakie miałem były gorsze i analogicznie teraz potrzebowałem prawie 20 Wat mniej aby uzyskać wynik. Jakoś to po mnie spłynęło, zrobiłem swoje podczas 3 podjazdów. Warunki były trudne więc obrałem kierunek dom. Zjazdy tego dnia sobie podarowałem, na ten moment nie jestem w stanie skupić się jednocześnie na zjazdach i podjazdach. Najważniejsze, że po tym treningu czułem się nieźle bo ostatnie intensywne treningi były bardziej odczuwalne dla organizmu i znacznie dłużej się regenerowałem.




  • DST 26.00km
  • Czas 01:00
  • VAVG 26.00km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 138 ( 70%)
  • HRavg 115 ( 58%)
  • Kalorie 536kcal
  • Podjazdy 190m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 15

Poniedziałek, 21 czerwca 2021 · dodano: 03.07.2021 | Komentarze 0

Pierwszy po weekendowy wyjazd to tradycyjna ostatnio jazda regeneracyjna, okoliczności sprawiły, że kręciłem wyłącznie po ścieżce rowerowej wzdłuż lotniska. Noga kręciła całkiem nieźle, tętno było nieco wyższe niż zazwyczaj ale to jedyna rzecz do której można mieć zastrzeżenia, na zjazdach sobie nie poszalałem ale nie zawsze się da. Powoli przyzwyczajam się do wysokich temperatur, kiedyś dobrze mi się jeździło w upałach i nie mam nic przeciwko aby znowu tak było. Oczywiście muszę pilnować aby regularnie się nawadniać bo bez tego nawet najlepiej znoszący upał człowiek po jakimś czasie wymięknie. Ostatnio kręcę wyłącznie na lepszym sprzęcie, rezerwowy rower udostępniłem znajomemu który przyjechał na jakiś czas do Bielska i nie ma na czym jeździć bo na stałe mieszka za granicą i nie przywiózł ze sobą roweru. On jest zadowolony a ja nie mam wyboru i muszę korzystać z najlepszego roweru z różnym zestawem kół.




  • DST 128.00km
  • Czas 04:54
  • VAVG 26.12km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 184 ( 94%)
  • HRavg 138 ( 70%)
  • Kalorie 2977kcal
  • Podjazdy 2070m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 60

Niedziela, 20 czerwca 2021 · dodano: 29.06.2021 | Komentarze 0

Czekałem cierpliwie na ten dzień w którym mój organizm będzie na tyle mocny, że będę mógł wrócić do bardziej intensywnej jazdy. W zasadzie już tydzień temu mógłbym spróbować mocniejszej jazdy ale wolałem dać sobie jeszcze kilka dni niż za szybko zacząć i przedobrzyć. Po raz pierwszy w tym roku miałem okazję wjechać do Czech i również ją wykorzystałem, kolejna rzecz która zdarzyła się pierwszy raz w tym roku to wspólna jazda z Jas-Kółkami. Sporo rzeczy złożyło się do kupy i nawet jak bardzo nie chciało mi się wcześnie wstawać miałem odpowiednią motywację. Wyjechałem z domu kilka minut później niż zakładałem ale warunki wietrzne były sprzyjające i już w Skoczowie byłem o założonej wcześniej godzinie. Ruch na drogach zerowy więc mogłem cieszyć się jazdą, pierwsze podjazdy na trasie pojechałem spokojnie ale na jednym przed Cieszynem postanowiłem przepalić nieco nogę, coś było nie tak, jechałem bardzo mocno, bardzo szybko pokonałem podjazd ale nie byłem w stanie generować więcej niż 320 Wat a zwykle takie hopki wchodziły w okolicy 400 Wat a wcale szybciej ich nie pokonywałem, będę musiał rozwikłać ten problem w wolniej chwili ale chyba jest coś nie tak z miernikiem. W Cieszynie nieco się zagapiłem i niepotrzebnie wjechałem na chodnik z którego później nie umiałem zjechać. Miałem spory zapas czasowy i zamiast czekać w bliżej nieokreślonym miejscu wyjechałem naprzeciw Jas-Kółkom, akurat gdy postanowiłem się zatrzymać za potrzebą i miałem ruszać dalej nadjechali z przeciwka więc podpiąłem się pod peletonik. W stronę gór dojechaliśmy drogami z których większości nie znałem, były ciekawe podjazdy ale i miejsca gdzie panował przyjemny chłodek w tym skwarze jaki w międzyczasie się zrobił. Tempo nie było równe, zwłaszcza na podjazdach grupka się rozrywała, ale jakiś ataków nie zaobserwowałem. Głównym daniem dnia miała być Godula, planowałem zaliczyć jeszcze dwa inne podjazdy ale tak naprawdę wszystko uzależniałem od tego jaki pójdzie mi ten pierwszy. Przed Godulą na szybko jeszcze skalibrowałem miernik i ruszyłem kilka sekund za innymi. Byłem ciekawy jak wypadnę po miesiącu bez intensywnych treningów na tle osób które regularnie trenowały. Gdzieś tam na horyzoncie widziałem swój najlepszy czas sprzed 2 lat gdy odkrywałem ten podjazd i chciałem do niego nawiązać lub możliwie jak najmniej stracić. Ruszyłem dosyć mocno ale nie było tego widać w Watach, ciąłem równo pierwsze kilkaset metrów zbliżając się do Otfina, po kilometrze jechaliśmy już razem ale chyba nie za długo bo nie bardzo wiedziałem co dzieje się za moimi plecami. Z rytmu wybijały mnie rynny na wodę a także piesi którzy pojawiali się w najmniej spodziewanych momentach. Podjazd zaczął mi się dłużyć, pot lał się ze mnie strumieniami, w nogach przyjemny ból, pojawiały się chwile zwątpienia ale motywowała mnie myśl, że sztajfa którą widzę przed sobą jest już tą ostatnią i tak też było. Przed wypłaszczeniem pierwszy raz spojrzałem na stoper, jechałem na czas około 1:30 lepszy niż poprzednim razem. Nie było sił już dokręcić i niewiele brakło aby złamać 12 minut na segmencie. Z miernikiem chyba jest coś nie tak bo zwykle potrzebowałem 20 – 30 Wat więcej na to aby walczyć o czołowe pozycje na segmencie, trochę Watów zabrały warunki, trochę niższa waga ale wciąż brakuje jakiś 15, gdyby czas był słabszy a odczucia inne to mógłbym powiedzieć, że przerwa w treningach zabrała Waty ale czułem się dobrze, jechałem cały czas równo i mocno, poprawiłem swój o 90 sekund wcale nie generując wyraźnie wyższej mocy. Nie miała to zagadka z tą mocą ale czy ma duże znaczenie, dla mnie nie ma a porównania z innymi nie mają sensu, aby tylko miernik zawsze działał tak samo i pokazywał podobne różnice to niewielka korekta stref i można trenować dalej. Po podjeździe czekałem znowu na resztę, może trochę krócej niż wówczas jak byłem w formie ale niewiele się zmieniło. Na Goduli kofola okazała się idealnym wyborem i jej smak wynagrodził pot i trud włożony w podjazd. Niestety mniej przyjemną nagrodą był zjazd gdzie nie szło mi totalnie i odpuściłem. Na powrocie miałem zaliczyć jeszcze przynajmniej jeden podjazd i sporo hopek. Wahałem się czy jechać Javorovy, Koziniec, Loukcę czy Nydek. Po drodze jednak chciałem znowu nieco przepalić nogę, pokonałem mocno kilka hopek ale bez rezultatów, z trudem przekroczyłem 300 Wat które zwykle wchodziło bez większego wysiłku. W międzyczasie zabrakło mi wody i musiałem zatrzymać się w sklepie. Zrezygnowałem z dodatkowego podjazdu z którego trzeba zjechać tą samą drogą i postanowiłem wjechać na Budzin od Nydka gdzie rok temu zabłądziłem i pomyliłem drogi. Droga w tym kierunku dłużyła mi się strasznie ale w końcu dojechałem do momentu, że pojawiło się trochę cienia ale i nachylenie wzrosło. Teraz już miałem problem z utrzymaniem 300 Wat mimo tego, że jechałem pod wiatr i mocnym tempem, dopiero na końcowym odcinku gdzie przez dłuższy czas nachylenie nie spada poniżej 10 % utrzymywałem 300 Wat. Równo jechać się już nie dało, stan drogi na to nie pozwalał, bezpiecznie dojechałem do granicy a następnie na Budzin gdzie zatrzymałem się na moment. Zjazd w dół był bardzo dziurawy i na jednej z wyrw uszkodziłem koszyk na bidon, na szczęście bidon oparł się na ramie, nie ruszał się i nie musiałem go chować do kieszeni. Trochę żałowałem, że nie pojechałem na Leszną i później w kierunku Skoczowa. Po bardzo słabym zjeździe do Cisownicy ogólnie moja jazda wyglądała mizernie, próba sprintu na hopce potwierdziła to, że jestem słaby, przez 30 sekund utrzymałem ledwo 380 Wat a powinienem znacznie więcej. Nie bardzo oszczędzałem się także później i na podjazdach trzymałem mocne tempo. Na ostatnie 3 kilometry brakło wody ale jakoś dojechałem. Ten wyjazd dał odpowiedzi na wiele pytań ale też pojawiły się kolejne pytania. Najważniejsze z nich jest takie, czy osiągnąłem tak ogromny regres formy, że moje moce spadły o co najmniej 10 % w krótkim czasie czy coś jest nie tak ze sprzętem, że wkładając tyle samo siły wskazania mocy są niższe. Rozwiązań problemu muszę szukać przede wszystkim w ustawieniu bloków i butach, musiałem skorzystać z zapasowej pary gdzie mam inne bloki i nieco inne ustawienia. Jeżeli to nie pomoże to będzie trzeba zrobić sprawdzian i skorygować FTP. Wtedy z czystym sumieniem będę mógł zacząć wszystko od początku bo od kiedy korzystam z miernika mocy zawsze w czerwcu miałem najwyższe moce w sezonie a takie jak teraz się pojawiają generowałem w styczniu czy lutym. Po raz pierwszy znalazłem się w sytuacji, że moce jakie jestem w stanie generować są znacznie niższe niż te jakie powinny przy mojej wadze dawać takie czasy na podjazdach jakie jestem w stanie osiągać. Jeżeli jednak problemu nie uda się rozwiązać nie będę patrzył na to co było, porównywał mocy z życiowymi z poprzednich lat ponieważ zawsze wyjdzie regres. Mimo tego moje odczucia z jazdy są dobre, wciąż towarzyszy mi wysokie tętno ale na to nie mam na razie wpływu, jeszcze jakiś czas temu po jednym mocnym podjeździe byłem ujechany na maksa, obecnie już tak nie jest, po Goduli byłem w stanie mocno pokonać kilka hopek a następnie kolejny wymagający podjazd. Nie jest to jeszcze to co być powinno i do czego jestem przyzwyczajony ale wszystko jest na najlepszej drodze. Powtarzalność jest mi bardzo potrzebna bo już za miesiąc jadę najtrudniejszą trasę życia z kilkunastoma podjazdami gdzie liczyć się nie będzie tylko siła i moc ale też umiejętność rozłożenia sił.




  • DST 49.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 25.34km/h
  • VMAX 69.00km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • HRmax 169 ( 86%)
  • HRavg 139 ( 71%)
  • Kalorie 1310kcal
  • Podjazdy 940m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 59

Sobota, 19 czerwca 2021 · dodano: 28.06.2021 | Komentarze 0

Pracę skończyłem o 2 godziny szybciej niż zakładałem ale i tak w całym tygodniu nazbierało się 50 godzin co jest niezłym wynikiem biorąc pod uwagę, że jest to i tak o 100 % więcej niż w przypadku wielu „kolarzy”. Dzięki temu mogłem ruszyć szybciej na trening. Nie odmówiłem sobie kolejnej okazji do odwiedzenia Międzybrodzia gdzie postanowiłem zrobić sobie bufet kawowy. Już po kilku minutach jazdy stwierdziłem, że znowu pojawił się trend jaki w ostatnich dniach mi towarzyszył. Podczas jazdy moc była w założonych strefach, odczucia do tego pasowały a tętno minimum strefę wyżej. Czas wywalić chyba opaski bo wprowadzają one tylko zamęt i jeszcze większy mentlik w głowie. Przejechałem przez miasto bez zbędnych postojów i dojazd na Przegibek zajął mi kilka minut mniej niż ostatnim razem. Na zjeździe znowu trochę poszalałem, próbowałem dokręcać na prostych ale wpływało to znów na to, że wolniej wchodziłem w zakręty musząc przed nimi hamować więc czasowo wyszło na to samo a w zjazd włożyłem więcej wysiłku. Druga część zjazdu wolna ze względu na przeciwny wiatr ale cały czas kręciłem, w ten sposób zapracowałem sobie na ten postój. Dojeżdżając do Międzybrodzia jeden bidon był już pusty a w drugim resztki więc zrobiłem wszystko aby się nie odwodnić. Mając dużo czasu pozwoliłem sobie na dłuższy postój, uzupełniłem kalorie, poziom płynów i bidony i ruszyłem w powrotną drogę. Upał robił swoje, lało się ze mnie jak z fontanny, przez ponad 20 minut podjazdu opróżniłem trzeci już bidon i w ciągu ledwie 100 minut wypiłem prawie 2500 ml płynów. Podjazd na Przegibek szedł mi całkiem nieźle, jedynie tętno nie pasowało do reszty danych i odczuć. Chyba jednak odzwyczaiłem się od upałów i mój organizm tak reaguje a może to skutek niedawnych problemów zdrowotnych. Nie zastanawiałem się jednak nad tym i postanowiłem znowu poszaleć na zjeździe. Tym razem zyskałem kilka sekund ale mogłem bardziej dokręcać na prostych i uniknąć błędu w jednym zakręcie. Miałem jeszcze do załatwienia sprawy w centrum więc skręciłem w ul. Brzóski tam zatrzymałem się by pomóc kolarzowi który stał na poboczu. Problem jednak nie był do rozwiązania na drodze więc po kilku minutach ruszyłem dalej. W mieście dosyć mały ruch jak na pogodę i porę. Trochę pokombinowałem z wyborem drogi powrotnej i nie wybrałem najbardziej optymalnego wariantu. Ostatnie 2 kilometry jechałem już bez wody ale nie zatrzymywałem się po drodze bo w domu płynów było pod dostatkiem. Jeszcze kilka tygodni temu po takiej jeździe w takich warunkach czułbym zmęczenie lub dyskomfort a teraz tego nie było. To chyba oznaka, ze wszystko idzie ku dobremu.




  • DST 10.00km
  • Czas 00:28
  • VAVG 21.43km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 139 ( 71%)
  • HRavg 106 ( 54%)
  • Kalorie 159kcal
  • Podjazdy 90m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 16

Piątek, 18 czerwca 2021 · dodano: 28.06.2021 | Komentarze 0

Po bezskutecznym poszukiwaniu urwanej śruby do korby i kilku próbach modyfikacji napędu które okazały się nieudane postanowiłem stworzyć własne rozwiązanie które przywróci korbę do użytku. Najgorzej było zamontować korbę bo nie chciała ułożyć się tak aby łańcuch nie spadał z małej tarczy i jednocześnie wskakiwał na blat, musiałem wymienić osłonę dystansową łożyska i problem zniknął, dokręciłem korbę maksymalnie jak się dało, oryginalna śruba wymagała 35-40 Nm a w tym przypadku wystarczyło 30 Nm i dobra kontra, luzów nie ma ani na łożyskach ani na ramionach korby. Miernika mocy jeszcze nie montowałem jakby to rozwiązanie się nie sprawdziło. Kolejna rzecz jaką zrobiłem przed jazdą to kolejna zmiana napędu, w tym roku testuję nowe rozwiązanie, przez tydzień będę jeździł na karbonowych kołach, kasecie Shimano Ultegra 11-28 i łańcuchu KMC x11 a przez kolejny na treningowym zestawie kół z chińską kasetą Sunshine 11-32 i łańcuchem SUMS SX11. Właśnie wypadała zmiana na chiński zestaw. Musiałem także korygować ustawienie tylnej przerzutki bo łańcuch przeskakiwał na kilku koronkach, lekka korekta wystarczyła aby przeskakiwanie występowało tylko na 2 koronkach. Wyjechałem dosyć późno i udało się zrobić jedną rundkę wokół lotniska. Korba na razie działa jak należy, nic się nie działo podczas jazdy, nieco czasu musiałem poświęcić aby wyeliminować przeskakiwanie łańcucha na dwóch największych koronkach, ostatecznie odsunięcie górnego kółka od kasety pomogło. Już wcześniej profilaktycznie skróciłem łańcuch o dwa ogniwa mniej niż przy drugim zestawie i teraz obyło się bez kolejnych korekt. Przy lekkiej jeździe ciężko wyłapać wszystkie problemy i dopiero mocniejsze treningi pokażą czy chiński łańcuch nadaje się w ogóle do bardziej intensywnej jazdy.