Wpisy archiwalne w kategorii
Trening 2022
Dystans całkowity: | 5897.00 km (w terenie 512.00 km; 8.68%) |
Czas w ruchu: | 237:04 |
Średnia prędkość: | 24.87 km/h |
Maksymalna prędkość: | 1414.00 km/h |
Suma podjazdów: | 95190 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 147 (75 %) |
Suma kalorii: | 152518 kcal |
Liczba aktywności: | 98 |
Średnio na aktywność: | 60.17 km i 2h 25m |
Więcej statystyk |
Trening 23
Wtorek, 29 marca 2022 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 53.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 25.65 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 127( 65%) |
Kalorie: | 1393kcal | Podjazdy: | 1000m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po raz pierwszy w tym roku wyjechałem na treningowej szosie – Triban 5. Rower ma już swoje lata a dalej dzielnie służy, zimą do treningów na trenażerze a w sezonie do dojazdów w rożne miejsca i zadań specjalnych a takim okazała się awaria Di2 w podstawowym dla mnie sprzęcie. Jakoś nie zauważyłem gorszej pracy roweru czy tego, żeby mi się jechało ciężej. Motywacją do jazdy była dobra kawa serwowana w Międzybrodziu więc tam się wybrałem. Remonty wzdłuż jezior skutecznie demotywują do robienia pętli przez Kobiernice czy Tresną więc idealnym wyborem jest zaliczenie Przegibka z dwóch stron. Warunki na drodze całkiem niezłe ale ten wiatr wiejący z zachodu, robiący robotę na dojeździe do Przegibka, podjeździe na przełęcz czy zjeździe a skutecznie utrudniający jazdę na powrocie. Dzięki warunkom wietrznym szybko dostałem się do Międzybrodzia, kawa smakowała jak zwykle wyśmienicie, w połączeniu z dobrą drożdżówką dała energię na powrotną walkę z wiatrem. Podjazd poszedł całkiem nieźle a zjazd sobie odpuściłem, wracając zaliczyłem jeszcze dwa podjazdy aby nabić przewyższenia. Wciąż brakowało mi do 1000 metrów w pionie więc postanowiłem dokręcić. Niestety nie przewidziałem jednego, że może zacząć padać, stało się to jakiś kilometr przed domem, jechałem bardzo szybko aby nie zmoknąć, przy samym domu przestało padać więc pojechałem dokręcić do kilometra w pionie i przy okazji pozbyć się zapieku który powstał w momencie gdy śpieszyłem się do domu. Jazda na rowerze treningowym, mimo tego, że oporniejsza była całkiem przyjemna. Nie przyjmowałem do siebie myśli, że ta jazda może być ostatnią przed zapowiadanym atakiem zimy. Postanowiłem więc zweryfikować swój plan treningowy i przystąpić do pierwszego od 10 miesięcy pełnego testu mocy, sam jestem ciekaw wyników bo z jednej strony, jestem mocny a z drugiej, moje płuca mnie strasznie ograniczają i nie pozwalają na zbyt mocną jazdę w dłuższym czasie.
Trening 22
Poniedziałek, 28 marca 2022 Kategoria 100-200, Cube '22, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:51 | km/h: | 25.97 |
Pr. maks.: | 72.00 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 186186 ( 95%) | HRavg | 141( 72%) |
Kalorie: | 2551kcal | Podjazdy: | 2040m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Co drugi poniedziałek mam możliwość zaliczyć dłuższy trening więc zdecydowałem się wykorzystać sprzyjające okoliczności. Przed jazdą naładowałem baterię Di2 ale coś mnie zaniepokoiło, bateria ładowała się prawie 4 godziny a zwykle trwało to maksymalnie 120 minut. Zmieniłem też łańcuch na taki który przy próbnych przejażdżkach nie przeskakiwał. Gdy rower był gotowy do jazdy zacząłem kombinować z trasą, miałem kilka opcji do wyboru – objazd Rury na Kocierz, runda przez rozkopany Beskid Mały czy kilka wersji pętli w Beskidzie Śląskim. Postanowiłem odbić sobie te lata gdy przez Wisłę nie dało się normalnie przejechać i zaliczyłem moją tradycyjną pętlę przez Salmopol i Zameczek z przystawką w postaci Orlego Gniazda i Równicą na deser. Przed jazdą jeszcze kilka dylematów ubraniowych oraz konieczność sięgnięcia po rezerwowy licznik, bo Garmina nie naładowałem. Już od wyjazdu z domu zauważyłem, że rower nie działa jak należy, łańcuch sobie ładnie przeskakiwał w okolicy miejsca zamontowania spinki i tak niemal przy każdym zetknięciu z górnym kółkiem przerzutki. Starałem się jechać lekko aby stwierdzić czy da się normalnie jechać z tym przeskakującym łańcuchem. Cały czas walczyłem z jakimiś przeciwnościami, najpierw przejazd przez Bielsko gdzie kilka razy musiałem hamować i traciłem czas na skrzyżowaniach. Później już walka z wiatrem, postanowiłem minąć ścieżkę rowerową w Bystrej i równoległą drogą dotarłem do Mesznej. W Buczkowicach zdecydowałem, że jadę najpierw na Orle Gniazdo ale bez Podmagury. Już po zjeździe z głównej pojawił się znak informujący o tym, ze droga nie nadaje się do ruchu pojazdów. Po 300 metrach już wiedziałem dlaczego, w poprzednim roku był asfalt z wieloma dziurami a obecnie są dziury z plamami asfaltu, nie wiem jakim cudem wpadłem tylko w 2 dziury, bałem się o koła które miały przejść test w górach. Jadąc na tyle aby płuca dawały radę, slalomem miedzy dziurami, z przeskakującym łańcuchem wjechałem w czasie ledwie 40 sekund gorszym od najlepszego, uzyskanego w dużo lepszych warunkach. Zjazd po lepszej drodze był wolny bo samochodowy skutecznie mnie blokowały. Po zjeździe znalazłem rozwiązanie dla przeskakującego łańcucha, jadąc na 52x28 lub 25 dało się normalnie jechać, ale pod wiatr i w górę wiązało się to z niską kadencją. Chwilę się tak męczyłem ale stwierdziłem, że dla kolan i mięśni lepsza jest wyższa kadencja i starty mocy na przeskakującym łańcuchu. Podjazd na Salmopol znowu jechałem z rezerwą, sporo pod wiatr a znowu czas wyszedł bardzo dobry jak na marzec i jako jeden z 10 moich najlepszych. Niestety moje płuca obecnie nie pozwalają nie więcej a w nogach są jeszcze rezerwy. Zjazd z kolei był słaby, wolny i zimny ale jakoś przetrwałem. Po zjeździe postój, rozebranie kurtki i kolejny podjazd – Zameczek. Po tym jak na Salmopol pojawił się nowy asfalt, chociaż po zimie nie wygląda już jak nowy to Zameczek to istna tragedia, sporo dziur i samochodów. które nie pozwalają ich mijać. Tutaj też największe katusze związane z napędem i płucami. Znowu nie byłem zbytnio zadowolony z podjazdu, na więcej mnie nie stać a czas całkiem dobry. W końcu pojawiła się okazja aby sprawdzić koła na zjeździe, momentami było szybko, dobrze technicznie ale też momenty w których musiałem hamować. Warunki na drodze robiły swoje i obecnie ciężko jest puścić rower w dół i skupić się tylko na optymalnym pokonywaniu zakrętów czy patelni. W Wiśle było mi zimno mimo wielu warstw ale widząc trzech kolarzy w krótkim rękawie czy spodenkach stwierdziłem, ze chyba ze mną jest faktycznie coś nie tak, skoro na 4 kolarzy tylko ja byłem naubierany, termometr chyba mi też zaniża bo pokazywał 10 stopni. Planowałem jechać prosto do domu ale jadąc przez Ustroń odruchowo odbiłem w lewo na Równicę. Zdjąłem kurtkę i ruszyłem aby zaliczyć tylko podjazd. Z wiatrem szybko pokonałem pierwszy kilometr, z niedziałającym napędem nawet Równica nie była tak przyjemna jak zwykle, jechałem na granicy możliwości płuc i dopiero jakieś 1500 metrów przed szczytem zauważyłem, że jadę na dobry czas. Nie miałem za bardzo z czego już dołożyć więc cisnąłem podobnym tempem, jakiś kilometr przed szczytem musiałem zwolnić przez prace drogowe, tego co tam straciłem zabrakło aby złamać 17 minut. Nie miałem już czasu więc szybko się ubrałem, zjechałem do Zawodzia i dokładając kilka pagórków ruszyłem w kierunku Bielska. Nie planowałem postoju w sklepie ale brakło mi wody wiec w Brennej zatrzymałem się w sklepie. Pierwszy raz od dana nie założyłem nic na twarz, czułem się co najmniej dziwnie ale pewnie szybko człowiek przywyknie do nowej rzeczywistości. Wracając do domu udało się zyskać nieco czasu, wiatr który rano utrudniał jazdę teraz pomagał. Mimo tego, że sporo rzeczy odbierało przyjemność z jazdy jestem zadowolony, zaliczyłem konkretny trening, w ubiegłym roku takich było jak na lekarstwo a w tym już w marcu jestem w stanie tak skutecznie walczyć z podjazdami a maksymalnego poziomu jeszcze nie udało się uzyskać więc może być pod każdym względem tylko lepiej. Koła zdały kolejny test i podsumowując wszystko jednym zdaniem, są najlepsze jakich kiedykolwiek używałem. Po jeździe stan baterii w Di2 wskazywał 30 % więc coś jest na rzeczy.
Trening 21
Niedziela, 27 marca 2022 Kategoria 50-100, Cube '22, Samotnie, Szosa, Trening 2022, Zawody 2022
Km: | 72.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:04 | km/h: | 23.48 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 192192 ( 98%) | HRavg | 134( 68%) |
Kalorie: | 1662kcal | Podjazdy: | 1070m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po zmianie czasu na letni, ciężko było się zebrać do jazdy. Miałem jeszcze inne obowiązki i z dłuższej jazdy nic nie wyszło. Wyjechałem z domu około 10:30, od samego początku sprzęt nie działał jak należy. Łańcuch przeskakiwał na niemal każdym przełożeniu, Di2 raz zmieniało przełożenie, raz nie chciało, do tego pokazujący głupoty miernik mocy i czujnik tętna. Noga jakoś kręciła ale żadnej przyjemności z jazdy nie miałem. Starałem się jechać jak najtrudniejszą trasą skoro czasu na dłuższą jazdę nie miałem. Wiatr w plecy pozwolił zaliczyć kilka podjazdów i będąc w Skoczowie zatrzymałem się aby sprawdzić czy da się coś zrobić z rowerem. Przednia przerzutka już umarła i zmuszony byłem jechać na małej tarczy, zmiana położenia wózka przerzutki tylnej nie wiele pomogło i łańcuch dalej przeskakiwał. Przyjemności nie było już żadnej, dojechałem jednak na klubowe Rozpoczęcie Sezonu by chociaż zaznaczyć swoją obecność. Nie miałem ochoty na rozgrzewkę więc tylko przez chwilę pokręciłem i stanąłem na starcie. Trasa czasówki bardzo mi pasowała więc gdzieś w głębi serca czułem żal, że mój sprzęt nie działa jak należy. Nie przywiązywałem do tego większej wagi, miałem zamiar dać z siebie wszystko, bez względu na okoliczności tak by być zadowolonym i zmęczonym na mecie. Już na starcie miałem kilka sekund w plecy bo nie umiałem szybko i pewnie ruszyć i wpiąć w pedały. Szybko łańcuch znalazł się na możliwe twardym przełożeniu, patrząc na wskazania mocy mogłem już pomstować bo pomiar wskazywał, że nie przekraczam nawet 3 strefy mocy, po kilkuset metrach trafiłem na wąskie gardło, jadący środkiem rowerzysta na elektryku a z przeciwka motocykl i musiałem jeszcze zwolnić. Później udało się znowu rozpędzić i przyjąć inną taktykę, jadąc w górę rozkręcałem rower do maksymalnie wysokiej kadencji a na zjazdach przyjmowałem pozycję aerodynamiczną i dzięki temu nie traciłem tyle, bardzo odpowiadało mi to, że cały czas jest pod wiatr bo moje straty nie były tak duże. Dużo czasu zajął mi dojazd do Dębowca ale w drugiej części trasy mogłem tylko zyskać ze względu na to, że czekało na mnie więcej podjazdów. Pierwszy z nich nie poszedł mi zbyt dobrze, przeskakujący łańcuch nie sprzyjał utrzymywaniu równej mocy i w ten sposób kilka kolejnych sekund straciłem. Na kolejnym podjeździe już widziałem, że nie jest tak źle jak być mogło bo zobaczyłem przed sobą kolarza. Nie dałem sobie rady z tym podjazdem, starałem się jechać mocno ale niewiele z tego wyszło. Na najtrudniejszym technicznie zjeździe najadłem się sporo strachu bo na niewidocznym łuku w prawo wyskoczył mi samochód a ja jechałem dosyć szybko ale zmieściłem się na drodze, na kolejnym łuku w lewo musiałem uważać na biegającego sobie pieska. Na ostatnim podjeździe już dałem z siebie wszytko, w nogach była jeszcze przerwa a płuca już nie dawały rady. Wyprzedziłem jedną osobę ale w końcówce podjazdu już na tyle mnie brakowało, że musiałem spuścić z tonu, ostatnie 500 metrów nie było już tak dobre, nawet nie wiem jaki osiągnąłem czas ale moc była dosyć słaba więc nie mam żadnego punktu zaczepienia. Mogę z siebie być zadowolony, noga podaje całkiem nieźle, po raz kolejny moją słabością był sprzęt który miał bezpośredni wpływ na to jak wyglądała moja jazda. Ta wyglądała bardzo słabo zarówno technicznie jak i pod względem wykorzystania możliwości mojego organizmu. Stać mnie było na dużo lepszy czas, do sezonu jestem przygotowany bardzo dobrze, ważne starty dopiero przede mną więc nie przykładam żadnej wagi do tych zawodów, potraktowałem je jako trening. Po czasówce pojechałem jeszcze na kawę do Dębowca gdzie był czas m.in. na rozmowy. Wracałem znowu zaliczając sporą ilość hopek. Za Skoczowem Di2 umarło już całkowicie, na moje nieszczęście stało się to na podjeździe i łańcuch został na przełożeniu 36x25 więc powrót był bardzo wolny ale z wysoką kadencją. Tego dnia podjąłem tez kolejną decyzję i większą uwagę muszę przywiązywać do sprzętu ale niekoniecznie brać pod uwagę uwagi innych osób bo nie zawsze przemawia przez nich troska a czasami także zwrócenie na siebie uwagi i potrzeba wpływu na osiągniecia innych osób skoro nasze są przewidywalne bo łatwiej wymagać czegoś od innych niż od siebie samego.
Trening 20
Piątek, 25 marca 2022 Kategoria 50-100, Cube '22, Samotnie, Szosa, Trening 2012, Trening 2022
Km: | 59.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 28.55 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 135135 ( 69%) | HRavg | |
Kalorie: | 1545kcal | Podjazdy: | 730m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wyjazd w sumie spontaniczny. Uświadomiłem sobie, że jeszcze nie testowałem nowych kół i postanowiłem to nadrobić. Trochę czasu zajęło mi zamontowanie kasety, łańcucha i okładzin hamulcowych. Zdecydowałem się na kasetę 11-32 i łańcuch na którym jeździłem całą jesień a nie jest jeszcze wyciągnięty nawet do 0,75. Po wyjeździe z domu czułem, że jedzie się lekko i przyjemnie ale było tak tylko do momentu wjazdu na główną drogę gdzie pojawiły się nieprzyjemne podmuchy wiatru w twarz. Pierwsze wrażenia z jazdy na kołach FFWD F3R oraz szytkach Continental Competition były bardzo pozytywne, koła niosły bardzo dobrze i nieźle radziły sobie na wietrze. Po dojeździe do pagórków kolejny test, tym razem w warunkach interwałowych, pod górę dawały sobie nieźle radę a na zjeździe łatwiej było uzyskać prędkość i ją utrzymać. Przyjemnie się jechało do Skoczowa a nawet dalej. Później zaszła potrzeba aby się zatrzymać, zrobiłem przy okazji zdjęcie kół w rowerze które całkiem nieźle się komponują z ramą i resztą komponentów. Po postoju ciężko się było rozkręcić a dodatkowo musiałem uważać na sporą ilość dziur w drogach. Prawdziwym miodem był zjazd z Zamarsk do Hażlach, mimo bocznego a nawet przeciwnego wiatru nie musiałem mocno kręcić aby utrzymać wysoką prędkość. Dłużej cieszyć się przyjemnością z nowych kół nie mogłem bo zacząłem marznąć, mimo ciepłego ubioru przy spadku temperatury zaczynałem odczuwać duży termiczny dyskomfort. Według pierwotnych prognoz do Bielska miałem jechać przy pomocy zachodniego wiatru, o ile podmuchy nie były w ogóle odczuwalne w Dębowcu czy na podjazdach w Simoradzu tak po zjeździe do zakorkowanego Skoczowa przekonałem się, że łatwo wrócić do domu nie będzie. Zimny wiatr odbierał resztki przyjemności z jazdy a w połączeniu z niską temperaturą powodował, że nie miałem za bardzo czym jechać. W połowie drogi jeszcze zapadł zmrok więc włączyłem oświetlenie. Jakoś doczłapałem do domu. Koła zdały pierwszy test a mój organizm po raz kolejny przegrał z warunkami. Mocne nogi to nie wszystko, muszę walczyć o poprawę dyspozycji w niskich temperaturach bo nie zawsze na trasie będzie przynajmniej 15 stopni a męczarnia w trudnych warunkach odbiera mi całą radość z jazdy na rowerze.
Trening 19
Czwartek, 24 marca 2022 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube '22, Ćwiczenia, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 45.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 25.00 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 128( 65%) |
Kalorie: | 1190kcal | Podjazdy: | 910m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trzeci wyjazd z rzędu. Tym razem szybciej się ogarnąłem po pracy i pojechałem na Przegibek aby w końcu zrobić jakiś konkretniejszy trening. Po ostatnich powtórzeniach w okolicy progu czy siłowych akcentach w 5 strefie mocy zafundowałem sobie coś czego nie lubię czyli sprinty w 6 strefie. Już przed jazdą zauważyłem, że miernik nie działa poprawnie i kalibracja nie wychodzi. Po kilku próbach to olałem i wyjechałem z zamiarem jazdy na wyczucie. Po drodze zrobiłem kilka akcentów na dobrym poziomie ale nogi jakoś specjalnie nie pracowały. Pierwsza seria powtórzeń też nie wyglądała dobrze, może to wina miernika a może jestem taki słaby, udało się zaliczyć aż 12 powtórzeń podczas 1 podjazdu na Przegibek, liczyłem na więcej ale podjazd się skończył, zwykle po 12 minutach jeszcze nie byłem na szczycie a moce wyraźnie lepsze. Nie przejmowałem się tym zbytnio i od razu ruszyłem w dół do Międzybrodzia. Drugi podjazd już był męczący, udało się ponownie zaliczyć 12 powtórzeń, mięsnie były już zmasakrowane więc na trzeci podjazd się nie zdecydowałem. Wracając do domu zaliczyłem jeszcze dodatkowy podjazd w Olszówce i już przy zapadających ciemnościach wróciłem do domu. Coraz gorzej działa mój miernik mocy, przestaję mu ufać i coraz więcej powtórzeń muszę opierać na odczuciach. O nowym na razie nie myślałem ale chyba trzeba będzie zacząć aby miało to jakieś ręce i nogi. Wbrew temu co pokazuje miernik czuję, że na tym etapie sezonu jestem w niezłej dyspozycji ale ze sporymi rezerwami które mam nadzieję wykorzystać.
Trening 18
Środa, 23 marca 2022 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2022, Cube '22
Km: | 55.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 30.00 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 152152 ( 77%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 1334kcal | Podjazdy: | 580m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny szybki wyjazd po pracy. Szybko robi się ciemno a za bardzo nie miałem opcji aby wyjść wcześniej do domu więc musiałem zadowolić się niespełna 2 godzinną jazdą. Nie chciało mi się znowu jechać na Przegibek, wówczas musiałbym aż dwukrotnie przejechać przez Bielsko więc pojechałem już dosyć oklepaną rundę przez Skoczów, Goleszów i Ustroń. Chciałem uniknąć skrzyżowania z Wiślanką w Skoczowie gdzie zwykle tworzą się korki więc przejechałem przez ścisłe centrum i zaoszczędziłem w ten sposób kilka minut. Wyjeżdżając było ciepło a im bliżej wieczora, tym chłodniej. Za Skoczowem dodatkowo upierdliwy stał się wiatr który wiał z południowego - zachodu. Walcząc z żywiołem dojechałem do Goleszowa gdzie przekonałem się jak mocno wieje. Po 55 minutach byłem w centrum Goleszowa a do domu miałem całe 3 kilometry więcej niż na dojeździe. Niemal nie pedałując poruszałem się z zawrotną prędkością w kierunku Ustronia. Tam zatrzymały mnie światła po których nie umiałem złapać rytmu, gdy tak się już stało na przemian walczyłem z bocznymi podmuchami wiatru jak i korzystałem z jego pomocy. Zaskoczył mnie trochę znak informujący o remoncie drogi w Lipowcu ale jakoś udało się przejechać, wiatr w dalszym ciągu robił dobrą robotę i dystansu ubywało w szybkim tempie. W Świętoszówce zorientowałem się, że lampki zostały w domu a widoczność już bardzo słaba, ratowało mnie to, że miałem jasny i widoczny z daleka strój więc bezpiecznie dojechałem do domu. Przejechanie tej trasy zajęło mi mniej czasu niż zwykle a nie czułem, że jadę jakoś mocniej a zmęczony już byłem przed jazdą więc taki trening nie zrobił na moim organizmie żadnego wrażenia. Dobrze, że wiosna nadchodzi a z nią zmiana czasu i dłuższe wieczory więc nawet 3 – 4 godzinne jazdy po pracy już wkrótce być może staną się możliwe.
Trening 17
Wtorek, 22 marca 2022 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, teren, Trening 2022
Km: | 14.00 | Km teren: | 11.00 | Czas: | 01:11 | km/h: | 11.83 |
Pr. maks.: | 43.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 164164 ( 84%) | HRavg | 129( 66%) |
Kalorie: | 628kcal | Podjazdy: | 510m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po kilku wymagających treningach na szosie dałem organizmowi nieco odpocząć i na kolejny trening wybrałem się w teren. Zakładałem zaliczenie dwóch podjazdów i zjazdów ale w trakcie oczywiście mi się odwidziało. Warunki do jazdy były zupełnie różne, na początek sporo suchego terenu, następnie kałuże i małe błotne ogniska a po wjeździe w las i rozpoczęciu podjazdu na Dębowiec także głębokie błoto, lód i śnieg. Dosyć dobrze sobie poradziłem z tym i postanowiłem jechać dalej aż na Cyberniok. Za Dębowcem już było znacznie trudniej, po suchym jakoś szło a w najbardziej trudnych momentach musiałem walczyć dodatkowo z pieszymi i innymi rowerzystami i z dobrego tempa jakim jechałem już dłuższy czas musiałem zrezygnować. Przed Cyberniokiem już nie było warunków do jazdy więc zszedłem z roweru. Na szczycie nie było widoków, poza zamglonym Bielskiem więc nie zatrzymywałem się i ruszyłem trudniejszą drogą w dół, tylko dwa razy zatrzymałem się nie mogąc złapać przyczepności w błocie, jest nieco lepiej niż jesienią ale wciąż muszę pracować nad jazdą w dół. Drugi podjazd pokonałem mocno ale momentami musiałem niemal się zatrzymywać przez błoto czy pieszych. Robiło się już ciemno więc technicznym zjazdem gdzie znowu miałem trochę problemów dostałem się do Jaworza i po kilku minutach byłem w domu. Na nic więcej nie mogłem sobie pozwolić, jednak godzina mocniej jazdy w terenie wystarczyła aby się zmęczyć. Trochę mi tego brakowało przez zimę.
Trening 16
Niedziela, 20 marca 2022 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 157.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:26 | km/h: | 28.90 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 168168 ( 86%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 3931kcal | Podjazdy: | 1900m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Od kliku lat wiosną wybieram się na kawę do Lanckorony. Po raz pierwszy pojechałem tam w 2019 roku, w 2020 przez awarię roweru na trasie nie dojechałem do punktu docelowego co udało się w 2021 roku. Warunki wietrzne na trasie i czas sprzyjały temu aby znowu się tam wybrać. Naprzemiennie do Lanckorony jadę raz przez Wadowice a wracam przez Żywiec a w kolejnym roku odwrotnie. W tym roku wybrałem bardziej górzysty dojazd do Lanckorony, ale ze względu na wzmożone remonty w rejonie Międzybrodzia czy Tresnej zrezygnowałem z przejazdu przez Przegibek i jechałem tradycyjną drogą. Wyjeżdżając z domu były ledwie 3 stopnie na termometrze, zapowiadano 10 więcej wiec ubrałem się na około 10 stopni co wiązało się z tym, że na początku marzłem. Już w Bielsku czułem, że nie będzie to przyjemna przejażdżka, ze względu na ilość samochodów których w niedzielę o podobnej porze było zazwyczaj znacznie mniej. Jadąc spokojnie przez miasto musiałem zatrzymywać się na wszystkich skrzyżowaniach ze światłami co skutecznie wybijało mnie z rytmu którego i tak nie umiałem złapać. Dopiero za Bielskiem jechało mi się lepiej ale odczuwałem duży ból nóg a konkretnie stawów znacznie obciążonych powtórzeniami na niskiej kadencji zafundowanymi sobie dzień wcześniej. Do Żywca gdy wiatr nie przeszkadzał i nie było trudnych podjazdów dojechałem całkiem sprawnie, za miastem już było gorzej i strasznie męczyłem się na hopkach. Tętno było wysokie a ja nie umiałem dostarczyć wymaganej ilości tlenu do pracujących mięśni. Był to prawdziwy test dla głowy, gdyby była słaba nie jechałbym dalej tylko wrócił się do domu. Pracowałem wyłącznie głową i sercem i dlatego poruszałem się dalej. Aby problemów na trasie było mało cały czas byłem głodny, tak stan często się u mnie pojawia i w kolarskim słowniku nosi nazwę bomby głodowej. Na jednej z hopek miałem problem ze znalezieniem proteinowego batona który na pewno był w kieszeni i zatrzymałem się na moment. Udało się znaleźć zgubę ale przyjęcie tej dawki energii w niczym mi nie pomogło. Myślałem, że na płaskim i zjeździe pod wiatr coś uda się zyskać, może i tak było bo w Suchej Beskidzkiej byłem mniej więcej o tej godzinie co zakładałem. Na drugą stronę drogi krajowej też dostałem się szybko i sprawnie więc mogłem sobie pozwolić na krótki postój jeszcze przed przełęczą Sanguszki, był jakiś podjazd ale bardzo krótki i łagodny i nawet nie wiedziałem, że to jest ta przełęcz. Po zjeździe do Harbutowic natrafiłem na pożar traw i musiałem się zatrzymać na moment aby umożliwić dojazd strażakom, mimo zjazdu na pobocze pojazd musiał zwolnić bo kierowcy jadący z przeciwka nie zrobili mu miejsca a mieli na to warunki. Po płaskim dojeździe do Sułkowic czekał mnie jeszcze kilkukilometrowy podjazd do Lanckorony, tą drogą jeszcze nie jechałem i podjazd dał mi nieźle w tyłek mimo tego, że po raz pierwszy tego dnia jechałem z wiatrem. Podjazd wycisnął ze mnie wszelkie poty ale mogłem powiedzieć, że zasłużyłem na odpoczynek bo mając już w nogach 90 kilometrów ciężkiej trasy które pokonałem w całkiem niezłym tempie i będąc w słabej dyspozycji było naprawdę wymagające. Trafiłem w idealnym momencie bo udało się kupić kawę i gofra zanim pojawiła się spora kolejka, w innych punktach gastronomicznych już wcześniej były duże kolejki. Po około 20 minutach odpoczynku ruszyłem w powrotną drogę. Miałem jeszcze zapas jedzenia jakby stan wiecznego głodu towarzyszył przez niemal całą drogę do Lanckorony. Po kilku minutach jazdy stwierdziłem, że nic się nie zmieniło. Mając już mocno ograniczone możliwości czasowe postanowiłem wracać główną drogą aż do Bielska. Mimo sporej ilości hopek na trasie wiatr w plecy pozwolił szybko przejechać cały odcinek, dopiero w Kozach złapał mnie kryzys, zabrakło wody i jedzenia więc zatrzymałem się w sklepie. To był błąd bo później nie mogłem włączyć się do ruchu a gdybym przetrwał jeszcze kilka minut to szybciej włączyłbym się później do ruchu. Jadąc przez Bielsko znowu udało się zyskać nieco czasu, mimo tego, że jechałem dosyć spokojnie. Mimo nieplanowanego postoju w sklepie byłem w domu kilka minut przed planowanym powrotem. Z tej jazdy nie mam prawa być zadowolony ale jestem, mimo wielu przeciwności i problemów czułem przyjemność z jazdy, zwłaszcza z tego, że mogłem sobie pojeździć kilka godzin co u mnie nie jest codziennością. Patrząc na to z innej perspektywy, mimo niedyspozycji sportowej pokonałem tą trasę szybciej niż zazwyczaj a warunki były bardzo trudne, takie w jakich zupełnie sobie nie radzę. Mimo ciągłych problemów w tym roku radzę sobie lepiej niż w poprzednich latach i być może coś z tego w tym roku będzie.
Trening 15
Sobota, 19 marca 2022 Kategoria 50-100, Cube '22, Ćwiczenia, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 51.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | min/km: | 2:21 |
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Litening C:62 Pro |
Ciężki to był trening. Po raz kolejny wybrałem się na Przegibek gdzie najlepiej wchodzą różnego typu powtórzenia. Już na rozgrzewce czułem, że coś jest nie tak. Walczyłem głównie z przeciwnościami losu, takimi, jak zimny, schodzi wiatr czy niska temperatura a w takich warunkach stoję na przegranej pozycji. Nie wiem co podkusiło mnie aby zdecydować się na intensywny trening. Według planu dojechałem do Straconki gdzie zaczęły się schody. Po raz pierwszy od dawna wystąpił problem z Di2 i dopiero po kilku próbach łańcuch zszedł z blatu na małą tarczę w korbie. Zamiast trzymać się schematu jaki obrałem już zimą czyli jak najmniej niskiej kadencji zafundowałem organizmowi prawdziwy wycisk którego skutki okazały się nieprzewidywalne. Podjazd potraktowałem interwałowo zaczynając od 2 minut spokojnej jazdy na kadencji około 90, później przez minutę jechałem twardo z mocą na poziomie strefy 5 a momentami nawet 6. Pierwszy podjazd poszedł w miarę sprawnie ale czułem jak spora ilość pary idzie w gwizdek. Drugi podjazd był już oporniejszy a o trzecim chciałbym szybko zapomnieć, w końcówce miałem już serdecznie dosyć i powiedziałem sobie, że w najbliższym czasie nie zdecyduję się na trening siłowy. Powrót do domu nie był przyjemnym przeżyciem ale na koniec z silnym wiatrem na zjeździe dokręciłem na maksa i wyrwałem „KOMa” czyli po raz kolejny wyrwałem się ze schematu bo nigdy nie walczę o czasy na segmentach a szczególnie te prowadzące w dół. W domu niedługo po powrocie z treningu zaczęły mnie boleć stawy, przesadziłem trochę podczas treningu. W Hiszpanii nie było takich niespodzianek i po raz kolejny pochyliłem się nad własnym zdrowiem, prześledziłem wszystkie pozycje w rubryce, witaminy, suplementy i żywienie ale odpowiedzi nie znalazłem. Chyba teraz wychodzi obciążenie jakie zadałem sobie w Hiszpani i po prostu muszę przez to przejść aby w sezonie było już dobrze i bez problemów z układem kostno-stawowym.
Trening 14
Czwartek, 17 marca 2022 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube '22, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 53.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 25.65 |
Pr. maks.: | 61.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | HRavg | 130( 66%) | |
Kalorie: | 1416kcal | Podjazdy: | 1140m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po trzech treningach z rzędu dałem organizmowi nieco czasu na odpoczynek ale po nim przystąpiłem już do bardziej wymagającego treningu z powtórzeniami na progu FTP. Taki trening najlepiej wychodzi mi na podjazdach więc na początek wybrałem Przegibek. Byłem bardzo ciekawy jak będzie wyglądał ten trening bo po raz ostatni w terenie podobne założenia realizowałem niemal pół roku temu a w podobnych warunkach pogodowych dobre 11 miesięcy temu, od tego czasu dużo się wydarzyło i mój organizm zupełnie inaczej reaguje na różnego rodzaju bodźce. Wyjechałem wiec ubrany nieco lżej ale z dodatkowymi warstwami w kieszeni. Zabrałem jeden bidon z napojem izotonicznym, banana i żela więc na 2 godziny powinno wystarczyć mi energii. Przed treningiem nie bardzo miałem czas zjeść konkretne śniadanie wzorem tych serwowanych w Hiszpanii więc mogłem spodziewać się wszystkiego. Dwa dni wcześniej przetarłem sobie szlak jadąc dokładnie tą samą trasą do Międzybrodzia więc wiedziałem czego się spodziewać. Pierwsze kilometry poświeciłem na rozgrzanie i rozkręcenie nogi i dopiero na ostatnim wzniesieniu przed Przegibkiem solidnie przepaliłem nogę. Już wtedy czułem, że coś jest nie tak, nogi chciały kręcić mocno, głowa również ale płuca nie dawały rady, oddech był bardzo płytki, liczyłem na to, że jest to chwilowa niedyspozycja i przy kolejnym mocnym zrywie wszystko wróci do normy. Nic takiego jednak miejsca niestety nie miało. Pierwszy podjazd poszedł jako tako, bo nogi były jeszcze świeże, bez odpowiedniej ilości tlenu jednak szybko się zakwasiły i już końcówka podjazdu wyglądała gorzej, mimo to do zaplanowanych 12 minut brakło mi podjazdu. Zjazd musiałem z wielu względów odpuścić i sporo czasu straciłem także na postoju. Drugi podjazd to znowu praca nóg i głowy i bardzo podobne odczucia po 12 minutach wysiłku. Już wtedy czułem, że trzeci podjazd będzie już na dobicie i tak też było. Od połowy pracowałem już wyłącznie głową, nogi odmawiały współpracy a płuca dalej były w swoim świecie. Odkąd pamiętam w niskich temperaturach miałem problemy z wydolnością ale takie problemy pojawiły się dopiero rok temu, myślałem, że diagnozy lekarzy o obniżonej sprawności mojego układu oddechowego to tylko bajki a jak widać nie do końca. Średnio co 3 miesiące przechodzę badania, robię RTG klatki piersiowej i od maja ubiegłego roku nie ma żadnych zmian, wtedy były spore ale wiem, że miałem wcześniej Covida i to są powikłania po tym cholerstwie. W najlepszym momencie poprzedniego sezonu gdy organizm pracował na właściwych obrotach, problemy z oddychaniem zeszły na dalszy tor a obecnie znów to wraca. Zastanawiam się czy kiedyś wrócę do wydolności która pozwalała wykorzystać 100 % możliwości mojego organizmu. Mimo tego, że jest lepiej jak w tamtym roku to wciąż mam problemy które zabierają mi sporo, w tym radość z uprawiania tego sportu, staram się z tym walczyć ale ciężko pogodzić się z faktem, że nie jestem w stanie dawać z siebie 100 % w każdej sytuacji. Na powrocie do domu próbowałem zaatakować jeden podjazd i poprawić swój czas na segmencie Stravy, segment jednak był dłuższy i zawierał niebezpieczne bardzo rondo na którym musiałem zwolnić, podjazd pokonałem możliwie mocno ale na końcówce straciłem. Czas poprawiłem ledwie o 2 sekundy a stać mnie było na więcej, nawet przy słabej wydajności płuc. Drugi atak przeprowadziłem na kolejnym podjeździe ale tutaj już mnie brakło, dusiłem się nie mogąc doprowadzić tlenu do mięśni i odpuściłem całkowicie. Powrót do domu to z kolei ciekawa historia i po raz kolejny pokaz głupoty kierowców, na wąskiej, remontowanej drodze nie potrafili rozsądzić między sobą kto ma właściwie pierwszeństwo i droga była zablokowana. Cały paradoks polega na tym, że niedawno otwarto nową, szeroką drogę którą nawet jak ma się dalej to jedzie się znacznie szybciej niż bocznymi drogami ale kierowcy tego nie rozumieją, nic nie zyskują w ten sposób a okazja do uszkodzenia samochodu jest idealna. Udało mi się poboczem minąć zator i spokojnie wrócić do domu. Trening dał mi wiele odpowiedzi na pytania. Mogę stwierdzić jednoznacznie, że od formy jestem bardzo daleki, brakuje współpracy miedzy poszczególnymi układami w organizmie i to jest w tym momencie największy problem. Chyba się już starzeję i nie stać mnie już na to na co mogłem sobie pozwolić kilka lat temu, jest silny mentalnie więc akceptuję sytuację jaka jest i zamierzam pracować nad tym aby mój organizm chciał współpracować w 100 % a wtedy stać mnie na wiele.