Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Cube '22

Dystans całkowity:3042.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:113:13
Średnia prędkość:26.87 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:47830 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:177 (90 %)
Suma kalorii:75226 kcal
Liczba aktywności:48
Średnio na aktywność:63.38 km i 2h 21m
Więcej statystyk
  • DST 105.00km
  • Czas 03:54
  • VAVG 26.92km/h
  • VMAX 71.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 163 ( 83%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 2580kcal
  • Podjazdy 1680m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 34

Czwartek, 21 kwietnia 2022 · dodano: 27.04.2022 | Komentarze 0

Udało się szybciej skończyć pracę i miałem więcej czasu na rower wiec postanowiłem przejechać po raz pierwszy w tym roku Pętlę Beskidzką. . Innych opcji miałem do wyboru kilka ale PB jakoś najbardziej mnie przekonywała. Już początek jazdy nie wyglądał dobrze, noga dosyć słaba i bez mocy ale liczyłem na to, że się rozkręci. Udało się za to poprawić jeden z rekordów jakim była najdłuższa przeprawa przez Bielsko, nie pamiętam kiedy dojazd do Bystrej zajął mi prawie 40 minut. To dopiero w tym miejscu mogłem zacząć trening, do Szczyrku jechałem najkrótszą drogą z wiatrem w plecy wiec udało się zyskać nieco czasu, przejazd przez Szczyrk też bardzo sprawny i niezły podjazd na Salmopol. Po raz kolejny byłem zdziwiony tym, że nawet jak nie idzie to na podjazdach jest dużo lepiej. Na Białym Krzyżu nawet się nie zatrzymywałem i po słabym początku zaliczyłem niezły zjazd w dół. Nie pamiętam kiedy tak dobrze technicznie było chociaż nie rozwijałem zawrotnych prędkości. Po zjeździe do Malinki od razu ruszyłem na Stecówkę, ten podjazd już tak dobrze mi się nie jechało. W końcówce miałem nawet lekki kryzys i w głowie pojawiła się myśl aby wrócić przez Ustroń ale nie poddałem się łatwo i ruszyłem do Istebnej. Tam niestety nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa i tak było już do końca. Koczy Zamek dał mi niemiłosiernie w dupę ale jazda ze śniegiem na poboczu miała jakiś swój urok, bałem się puścić klamki na zjeździe i słusznie bo najpierw pojawiły się psy, następnie samochody i asekuracyjnie jadąc byłem bezpieczny. Od Kamesznicy jechałem już tylko po to aby dojechać do domu, gdy brakło wody zatrzymałem się w sklepie. Po postoju było odrobinę lepiej ale męczyłem się w dalszym ciągu, do tego stopnia, że nie poznałem dwóch znajomych mi osób a o tym, że ich wyprzedzałem dowiedziałem się później ze Stravy. Mimo słabej dyspozycji wróciłem najtrudniejszą trasą z zaliczeniem hopek w okolicy Lipowej. Miałem już mało czasu więc nieco skróciłem sobie drogę w końcówce. Mimo walki z własnymi słabościami mogę być zadowolony z jazdy bo tempo jakim jechałem było całkiem niezłe i znowu pokonałem Pętlę w czasie poniżej 4 godzin plus postoje których nie brakowało. Formy i mocy nadal brakuje ale wciąż jest nadzieja, że niemoc zostanie przełamana.




  • DST 61.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 31.28km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 180 ( 92%)
  • HRavg 146 ( 74%)
  • Kalorie 1494kcal
  • Podjazdy 630m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 33

Środa, 20 kwietnia 2022 · dodano: 27.04.2022 | Komentarze 0

Po powrocie z pracy znowu brakowało mi motywacji do wyjazdu na trening. Miałem w głowie kilka opcji, po raz kolejny Przegibek i ćwiczenia w 5 strefie mocy, podjazdy w okolicy Rudzicy lub Jaworza w zmiennym tempie lub sprawdzenie nogi na środzie z TwomarkSport. Ostatnia opcja okazała się najbardziej sensowna więc ruszyłem na pierwszy od dawna trening w grupie. Wiedziałem, że noga jest słaba, że technicznie też odstaję od większości kolarzy ale na takie treningi jeździ się też po to by coś poprawić. Nie chciało mi się jechać pod sklep, czekać aż ruszymy i w dużym ruchu jechać do Międzyrzecza więc pojechałem sam przez Jaworze. Przepaliłem nieco nogę na hopkach ale też zauważyłem problemy z przednią przerzutką. Reset systemu nie pomógł a nawet pogorszył sprawę bo już nie mogłem korzystać z 2 najmniejszych zębatek z tyłu. Dojechałem kilka minut przed grupą ale sporo osób już czekało przed rondem. Kilka minut postoju wystarczyło aby zacząć marznąć, byłem naubierany podczas gdy pojawiły się osoby w krótkich spodniach. To już wyjaśniało całą sytuację i dawało do myślenia. Gdy ruszyliśmy na rundy, początkowo było spokojnie ale gdy pociąg ruszył miałem coraz większe problemy by się utrzymać, przed rondem niestety puściłem koło, zrobiło mi się słabo, po prostu mnie przytkało, często się to ostatnio zdarza. Za rondem starałem się niwelować straty ale nic to nie dawało, ktokolwiek łapał moje koło długo się na nim nie utrzymywał. Nawet na podjeździe nie byłem w stanie przeskoczyć wyżej a dodatkowo pojawiły się problemy z rowerem. Udało się na podjeździe dojechać do Wojtka z którym całą drugą rundę próbowaliśmy złapać grupę która była niedaleko przed nami. Współpraca była dobra ale brakowało jeszcze jednej osoby aby zniwelować malejącą różnicę, już po wjeździe na 3 rundę postanowiłem mocniej depnąć i dojechaliśmy. Na gonitwie straciłem sporo sił i przez kilka minut dochodziłem do siebie na tyle grupy a później już dawałem zmiany. N podjeździe się oderwałem by na finałową rundę wjechać przed 3 kolarzy z którymi współpracowałem do podnóża ostatniego podjazdu. Tam przednia przerzutka zrzuciła mi łańcuch poza korbę i szarpałem się dłuższą chwilę by go nałożyć. Już bez spiny dojechałem do ronda i dołączyłem do reszty osób która już dłuższą lub chwilę czekała na takich słabeuszy jak ja. W drodze do Bielska był czas na pogaduchy i kolejną zwiechę przedniej przerzutki. Zostałem sam z tyłu i już swoim tempem dojechałem do domu. Ten trening był mi potrzebny aby wiedzieć gdzie jestem, nie jestem ze mną dobrze i chyba pora bardziej przyłożyć się do treningu bo obecnie sporo mi brakuje także pod względem mocy a w tym elemencie jeszcze jakiś czas temu miałem przewagę nad innymi ale wszystko się zmienia jak pojawiają się problemy i brak regularności w treningach. Już zbyt długo trwa ten stan w jaki wpadłem kilka tygodni temu i pora z niego wyjść.




  • DST 38.00km
  • Czas 01:26
  • VAVG 26.51km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 956kcal
  • Podjazdy 750m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 32

Poniedziałek, 18 kwietnia 2022 · dodano: 25.04.2022 | Komentarze 0

Po świątecznym obżarstwie i wykonaniu wszystkich obowiązków miałem około 2 godziny czasu na trening. Postawiłem na spokojny wyjazd szosą na Przegibek który zaliczyłem dwukrotnie. Noga całkiem nieźle podawała, ruch na drogach był niewielki a warunki do jazdy całkiem dobre, mimo strasznego chłodu. Udało się zarówno nieźle podjechać dwa razy na Przegibek jak i zjechać w dół. Rower znowu zaczął szwankować w drodze powrotnej więc postanowiłem, że już następnego dnia oba rowery idą na serwis.




  • DST 59.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 31.05km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 158 ( 81%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 1429kcal
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 30

Sobota, 16 kwietnia 2022 · dodano: 24.04.2022 | Komentarze 0

Po dniu przerwy i fatalnej pogody ruszyłem na kolejną rundkę. Pogoda w żadnym stopniu nie przypominała tej która cieszyła oko dwa dni wcześniej, było zimno, wietrznie i pochmurno. Wyjechałem późnym popołudniem z zamiarem zaliczeniu kilku podjazdów w okolicy Rudzicy. Już po pierwszym odcinku w dół stwierdziłem, że nie ma to sensu i podjąłem jeszcze bardziej bezsensowna decyzję o zupełnie płaskiej trasie wokół zbiornika w Goczałkowicach. Już po zjeździe z Międzyrzecza przeżywałem prawdziwe katusze, silny wiatr w twarz oraz niska temperatura nie pozwoliły rozwinąć wyższej prędkości niż 25 km/h a moc już dochodziła do 3 strefy. Męczyłem się z wiatrem aż do Goczałkowic, po drodze pokonując masę innych przeszkód. W Łące wiatr już teoretycznie pomagał a rzeczywistości wiał bardziej z boku i wciąż nie dawał uczucia komfortu. Po godzinie już byłem tak zmarznięty, że zacząłem tracić czucie w dłoniach. Walczyłem z zimnem przez kolejne minuty, udało się jechać baz zatrzymywania, nawet w Strumieniu czy Chybiu gdzie zwykle jeden postój jest codziennością. Podjazd pod Rudzicę to kolejna walka, nieco mocniejsze tempo pozwoliło nieco się rozgrzać, spadająca jeszcze temperatura nie miała już czego odbierać, byłem tak skostniały i zziębnięty, że modliłem się o to by bezpiecznie dojechać do domu. Jakoś mi się to udało, powoli ma już dość tej pogody i temperatury. Mój organizm totalnie nie trawi zimna i następnym razem dwa razy się zastanowię czy lepsze będzie marznięcie na dworze czy trenażer.




  • DST 86.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 28.99km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 191 ( 97%)
  • HRavg 147 ( 75%)
  • Kalorie 2083kcal
  • Podjazdy 1340m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 29

Czwartek, 14 kwietnia 2022 · dodano: 22.04.2022 | Komentarze 0

Bardzo dobrą pogodę jaka się trafiła chciałem jak najlepiej wykorzystać. W planie treningowym miałem powtórzenia na progu FTP ale postanowiłem zmienić nieco założenia. Wyjeżdżając z domu myślałem nad tym aby pojechać albo pętlę z dwoma podjazdami albo hopki z dojazdem do Terlicka. Pierwsza opcja wydawała mi się bardziej sensowna więc ruszyłem w kierunku Kubalonki i Salmopolu. Jechało się ciężko, tętno było kosmicznie wysokie, miernik skalibrowałem więc pokazywał raczej dobre wartości, organizm po prostu tak reagował na obciążenie treningowe. Stawy i mięśnie wciąż mnie bolały więc z tyłu głowy wciąż miałem jakieś ograniczenia. W Ustroniu stwierdziłem, że zamiast na Kubalonkę wjadę na Równicę odpuszczając przez to niewygodny zjazd Zameczkiem lub długi i nudny przejazd przez Stecówkę bądź łącznik przez Groń w Wiśle. Nie zrobiłem postoju przed podjazdem ani nawet nic nie zjadłem, był to czysty spontan i podjazd wzięty z marszu, nie monitorowałem czasu tylko pilnowałem Watów, jechało się nieźle ale nie na tyle aby było to całkiem przyjemne, temperatura w końcu mi odpowiadała więc liczyłem na naprawdę efektywny podjazd. Dopiero kilometr przed szczytem sprawdziłem swój czas i w tym momencie miałem 13 minut, to bardzo dobry wynik więc złamanie 17 minut było formalnością. Nie jechałem na maksa, utrzymałem tylko moc z pierwszej części podjazdu i po minięciu linii oznaczającej koniec odcinka ubrałem kurtkę i zjechałem mocno asekuracyjnie w dół do Jaszowca. Tam w końcu coś zjadłem i rozebrałem kurtkę, mocno wiało z południa więc i mocno jechałem aż do Malinki, tam wsunąłem żela który pozwolił mi na równie mocną jazdę pod Salmopol. Tutaj znowu miałem problemy z przerzutką, przód nie chciał mi wrzucić na blat więc tam gdzie mogłem zyskać dosyć dużo straciłem. W trzecim sezonie użytkowania Di2 zaczynają pojawiać się coraz większe problemy, już nie tylko tylna przerzutka szwankuje ale i przednia i bateria z którą już też trochę nerwów zjadłem. Mimo problemów z napędem jechałem swoje pod górę, wiatr wyraźnie mi pomagał co pozwoliło wykręcić bardzo dobry czas na podjeździe. To naprawdę jest ciekawe, mimo problemów zdrowotnych i w ostatnim czasie mniejszej ilości treningu wykręcam czasy jakie dotychczas byłem w stanie osiągać w szczycie sezonu i letniej pogodzie.




  • DST 66.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 25.38km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 168 ( 86%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Kalorie 1721kcal
  • Podjazdy 1370m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 27

Wtorek, 12 kwietnia 2022 · dodano: 21.04.2022 | Komentarze 0

Plan na ten dzień zakładał spokojny trening. Nie miałem dokładnego planu na trasę czy nawet założeń treningowych, na początek jednak postanowiłem jechać na Przegibek a później się zobaczy. Nie chciało mi się jechać bocznymi dróżkami więc pojechałem główną szosą z wykorzystaniem ścieżek rowerowych, nie był to zły ruch bo szybciej byłem w Straconce. Podjazd na Przegibek kosztował mnie sporo wysiłku ale w dobrym tempie wkulałem się na przełęcz. Na zjeździe skupiłem się na technice i pod tym względem było dobrze, już w Międzybrodziu musiałem hamować i wtedy stwierdziłem, że jadę dalej, w grę wchodziło katowanie Przegibka w celu ćwiczenia techniki zjazdu ale jakoś mi przeszło. Walka z wiatrem na drugiej części zjazdu nie była niczym przyjemnym, podobnie jak stanie w korku na wahadle w Międzybrodziu, jazda tym odcinkiem w tym momencie mija się z celem, starta czasu na wahadle i jazda dziurawą drogą wśród samochodów nie jest dla mnie niczym przyjemnym więc następnym razem kilka razy się zastanowię nim po raz kolejny tam pojadę. Kolejną szybką decyzję podjąłem w Czernichowie i odbiłem na Górę Żar. Podjazd prawie 30 minutowy był straszną męczarnią, zwykle na tym podjeździe walczę z kryzysami ale ten był wyjątkowo uciążliwy. Nie mogłem uspokoić tętna, przy wolnej i wydawało się spokojnej jeździe tętno dochodziło do 4 strefy. Na szczycie sporo ludzi więc niedługo tam zabawiłem i ruszyłem w powrotną drogę a czas już mnie zaczynał gonić. Na zjeździe znowu dwa razy musiałem mocno hamować, raz z prawie 60 do 0, w końcówce jednak powetowałem sobie i pozwoliłem na bardziej odważną jazdę. Powrót już dosyć szybki, znowu przez miasto, noga jakby nieco lepsza niż na początku ale płuca dalej nie pracują a nogi wciąż bolą, mocy brakuje ale to tylko pokłosie problemów z układem oddechowym.




  • DST 94.00km
  • Czas 03:35
  • VAVG 26.23km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Kalorie 2045kcal
  • Podjazdy 900m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 26

Niedziela, 10 kwietnia 2022 · dodano: 16.04.2022 | Komentarze 0

Z powodu fatalnej pogody i złego samopoczucia zrezygnowałem ze startu w pierwszym etapie Rury na Kocierz. Trasa i formuła drugiego były bardziej dla mnie sprzyjające wiec nie odmówiłem sobie okazji na spróbowanie sił w mojej koronnej konkurencji czyli jeździe indywidualnej na czas pod górę. Wiedziałem, że nie mogę po sobie spodziewać się fajerwerków, warunki pogodowe to zupełnie nie moja bajka, problemy mięśniowo-stawowe dalej towarzyszyły mi na starcie więc walczyłem przede wszystkim z własnymi słabościami.
Po czasówce miałem więcej czasu i mogłem czekać nawet na dekorację ale gdy stwierdziłem, że ciekawie zapowiada się końcówka wyścigu Amstel Gold Race gdzie w czołówce aktywnie jechał Michał Kwiatkowski miałem motywację aby wrócić do domu przed finiszem. Zebrałem się więc szybko, w telefonie ustawiłem powiadomienia i dlatego na bieżąco na liczniku obserwowałem przebieg wyścigu. Po zjeździe gdzie jeszcze wiało w plecy zaczęły się schody, ciężko było złapać odpowiedni rytm. Czujnik tętna rozładował się już podczas rozgrzewki więc sugerowałem się tylko wskazaniami mocy. Warunki były trudne, cały czas wiał zimny wiatr w twarz więc cały czas musiałem się kontrolować. Nie szukałem już najbardziej optymalnej trasy tylko wróciłem najszybszą drogą, zaskoczony byłem, że z Kocierza do domu wyszło niecałe 40 kilometrów. Przy remontach w Międzybrodziu jedyną sensowną opcją będzie dojazd do Targanic przez Czaniec lub ewentualnie Bukowiec i Wielką Puszczę. W domu finisz wyścigu był bardzo emocjonujący. Powrót Kwiato na szczyt ucieszył mnie bardzo bo byłem jedną z osób które sądziły, że Michał w Klasykach będzie już walczył jedynie o miejsca w TOP 10. Dzięki temu, że wygrał stał się dla mnie inspiracją, że mimo problemów zdrowotnych da się wrócić na szczyt.




  • DST 11.00km
  • Czas 00:25
  • VAVG 26.40km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Kalorie 485kcal
  • Podjazdy 360m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rura na Kocierz 2022

Niedziela, 10 kwietnia 2022 · dodano: 16.04.2022 | Komentarze 0

Pierwszy start sezonu 2022 okazał się dla mnie totalnym niewypałem. Zanotowałem falstart jakiego nie spodziewałem się nawet w najgorszych snach. Moje ponad 10 letnie doświadczenie nie zaprocentowało i popełniłem masę błędów. Przez ostatnie lata świetnie sobie radziłem w jeździe indywidualnej na czas więc trasa Rury na Kocierz powinna mi odpowiadać, ale sobie z nią nie poradziłem.

Przyczyny słabej dyspozycji to przede wszystkim problemy zdrowotne oraz temperatura. Już sam fakt, że będąc naubierany i cały czas jeżdżąc nie byłem w stanie się rozgrzać i mimo jazdy w grubych ciuchach marzłem. Ostatnie dni przed startem były walką z bólem mięśni i stawów i ogólnym osłabieniem co miało swój udział w słabej jeździe. Już na płaskim straciłem do najlepszych 2 minuty i miałem problemy by utrzymać 300 Wat a jeszcze tydzień wcześniej byłem w stanie utrzymać 330 Wat przez 30 minut.

Podjazd na Widokową to już prawdziwy dramat i seria nieszczęść, najpierw wypadł mi drogi telefon z kieszeni i nawet nagroda za zwycięstwo nie miała dla mnie takiej wartości więc się zatrzymałem by go podnieść z drogi, następnie musiałem minąć się z samochodem a po żałosnej walce ze ścianą i brakiem przełożeń przytkało mnie na tyle, że stanąłem i cudem uniknąłem gleby, byłem już tak zrezygnowany, że nie chciało mi się nawet szybko iść pod górę, gdy się tylko dało a organizm przyjął już nieco tlenu siadłem na rower i dojechałem do mety. To nie jest normalne aby taki zawodnik jak ja nie poradził sobie z podjazdem. Mogę powiedzieć, że była to jedna z moich najgorszych czasówek w życiu, przytrafiła się akurat na początek sezonu, przy pierwszych zawodach w poważnej kategorii wiekowej.

Zawsze staram się szukać pozytywów więc i tym razem taki znalazłem, udało się rozpocząć sezon najwcześniej od 2016 roku i w końcu wystartować w zawodach bo 2 wcześniejsze starty z powodów zdrowotnych postanowiłem odpuścić. Jak tylko zdrowie i czas pozwolą na treningi to będą kolejne starty w zawodach. Na razie mam inne priorytety a męczarnia na rowerze zamiast czerpania z tego przyjemności mija się dla mnie z celem. Z czysto statystycznego punktu widzenia, liczby z czasówki prezentują się następująco:
Dystans: 10,7 km
Czas: 0:25:44 ( 40 sekund postoju i jakieś 50 sekund z buta )
Moc: 300 Wat ( 4,63 W/kg )
Wynik : 21/80 Open 11/23 M30 ( normalny poziom to TOP 10 Open )




  • DST 43.00km
  • Czas 01:40
  • VAVG 25.80km/h
  • VMAX 71.00km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 136 ( 69%)
  • Kalorie 1107kcal
  • Podjazdy 890m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 25

Środa, 6 kwietnia 2022 · dodano: 16.04.2022 | Komentarze 0

Po dniu przerwy gdy nie miałem ani czasu ani głowy do tego by nawet spojrzeć na rower ruszyłem na mocniejszy trening na podjeździe pod Przegibek. Jechało się całkiem nieźle ale ogólnie czułem się zmęczony, przede wszystkim tą zmienną pogodą która tym razem pozwoliła założyć nieco lżejszy strój. Jadąc spokojnie przez Bielsko dwa razy byłem bliski zderzenia z samochodem, za każdym razem jechałem drogą z pierwszeństwem a kierowca nie zachował ostrożności. Na szczęście zachowałem zimną krew i za każdym razem udało mi się zmniejszać prędkość. Rozgrzałem się odpowiednio ale przy mocniejszej jeździe czułem jak brakuje mi tlenu. Nie przejmowałem się tym zbytnio bo taki stan towarzyszy mi już dłuższy czas i da się z tym trenować. Pierwszy podjazd na Przegibek, z wiatrem zacząłem zbyt mocno, przez 3 minuty starałem się ustabilizować kadencję i oddech ale nie wyszło to zupełnie, po sprincie jaki nastąpił po 3 minutach mocnej jazdy już bliżej było do stabilizacji kadencji ale wciąż nie wyglądało to jak należy, podjazd znowu okazał się za krótki i trzeci z planowanych sprintów rozpocząłem już po 2 minutach równej jazdy. Byłem nieco zmęczony tym podjazdem i zapomniałem o tym by przyjąć dawkę węglowodanów i dopiero po kilku minutach zjazdu kapnąłem się i nadrobiłem zaległości. Było już na to za późno co odbiło się zadyszką na początku drugiego podjazdu, czułem się znacznie gorzej i tylko siłą woli dojechałem w założonym tempie do przełęczy. Miałem problem ze stabilizacją i doborem obciążenia więc podjazdy wyszły za mocne. Płuca nie pozwalają obecnie na więcej a nogi coraz częściej idą z nimi w parze. Pora zacząć coś robić w kierunku poprawy wydolności układu oddechowego zanim będzie na to za późno. Po mocnych podjazdach już spokojnym tempem wróciłem do domu. Robiło się chłodniej więc nie traciłem czasu na dodatkowe postoje. Trening udało się zaliczyć i to jest zjawisko jak najbardziej pozytywne. Napęd po raz pierwszy od jakiegoś czasu działał płynnie a bateria od Di2 trzyma na razie bez dziwnych spadków energii. Muszę popracować nad wydolnością bo podczas zawodów nie będzie miejsca na żadne kalkulacje.




  • DST 61.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 28.15km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Kalorie 1668kcal
  • Podjazdy 830m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 24

Poniedziałek, 4 kwietnia 2022 · dodano: 14.04.2022 | Komentarze 0

Krótki trening po pracy, w obliczu braku czasu i kapryśnie pogody to wszystko na co mogłem sobie pozwolić. Po weekendzie gdy mało kręciłem nie jechało mi się zbyt dobrze już od samego początku. Już na starcie walczyłem z kalibracją pomiaru mocy. W końcu się udało i mogłem ruszyć w dróg, było już dosyć późno i musiałem się liczyć z tym , że mogę wrócić po ciemku. Przez pierwsze 30 kilometrów walczyłem z dokuczliwym i zimnym wiatrem, trzymałem się odpowiednich Watów i nawet udawało się jechać równo cały czas. Postanowiłem minąć takie miasta jak Skoczów czy Ustroń więc liczyłem się z tym, że muszę jechać główną drogą, ruch nie był na tyle duży, że bezpiecznie dało się jechać. Po zjeździe z Wiślanki na Goleszów nie umiałem złapać rytmu a raczej odezwały się moje problemy z układem oddechowym i robiłem wszystko aby nie złapać zadyszki, wiązało się to z tym, że momentami strasznie się wlekłem ale jakoś udało się dojechać do Cieszyna gdzie zadzwonił telefon. Był na tyle ważny, że musiałem go odebrać. Po postoju ciężko było ruszyć i nawet wiatr w plecy nie pomagał na tyle aby nadrobić stracony czas. Parłem już najkrótszą drogą do domu, sprawnie pokonałem wszystkie podjazdy i Skoczów a później znowu zaczęły się schody. Spadek temperatury miał wyraźny wpływ na moją dyspozycję, jechało się coraz ciężej. Mimo to w Jaworzu dołożyłem dwa podjazdy w tym jeden wymagający. Ostatnie ciężkie dni mają duży wpływ na dyspozycję na rowerze, już jeździło się naprawdę przyjemnie by znowu złapać zadyszkę. Bez sprawnego układu oddechowego nie da się czerpać przyjemności z jazdy bo każdy mocniejszy podjazd wywołuje szybkie zakwaszenie mięśni, im zimniej tym szybciej się tak dzieje. Mimo tego, że jestem w najlepszym wieku dla uprawiania sportu problemy zdrowotne odbierają mi wszelkie szanse na wykorzystanie możliwości jakie rzeczywiście posiadam. W tym roku jest to bardziej denerwujące bo solidnie przepracowałem zimę i jestem mocniejszy niż zazwyczaj o tej porze roku.