Wpisy archiwalne w kategorii
Góry
Dystans całkowity: | 9915.00 km (w terenie 338.00 km; 3.41%) |
Czas w ruchu: | 394:39 |
Średnia prędkość: | 25.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 1414.00 km/h |
Suma podjazdów: | 190737 m |
Maks. tętno maksymalne: | 188 (96 %) |
Maks. tętno średnie: | 174 (89 %) |
Suma kalorii: | 275662 kcal |
Liczba aktywności: | 118 |
Średnio na aktywność: | 84.03 km i 3h 20m |
Więcej statystyk |
Trening 58
Czwartek, 16 czerwca 2022 Kategoria teren, Samotnie, Romet '22, Góry, 0-50, Trening 2022
Km: | 43.00 | Km teren: | 29.00 | Czas: | 02:42 | km/h: | 15.93 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 143( 73%) |
Kalorie: | 1278kcal | Podjazdy: | 1590m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Długi czerwcowy weekend jest dla mnie wolny od startów więc wykorzystałem ten czas na ostatnią próbę poszukiwań formy przed sezonem uphillowym. Na początek w szczytnym dla mnie celu wybrałem się na Równicę na leśne nabożeństwo które co roku w dzień Bożego Ciała odprawiane jest w miejscu gdzie w XVI i XVII wieku modlili się wyznawcy mojej wiary. Planowałem jechać przez Błatnią i zjechać przez Czupel do Brennej ale wstałem trochę zbyt późno i zaliczyłem jedynie kilka podjazdów w Jaworzu i terenowy przesmyk z Górek Wielkich do Brennej, w jednym miejscu pomyliłem drogi i zamiast jechać dalej terenem na Łazek zjechałem asfaltem na Barujec, miałem więc dłuższy odcinek szosowy niż planowałem. Przed czasem byłem na skrzyżowaniu z drogą na Lipowski Groń więc zatrzymałem się w Żabce po zapas wody na kolejne godziny. Po postoju jechało mi się ciężko, trawersem Lipowskiego Gronia dojechałem do Ustronia, mogłem wjechać na żółty szlak na Równicę by później zejść od schroniska do kamienia stromym zboczem wśród ludzi a wybrałem stromy podjazd czerwonym szlakiem do kamienia. Podjazd był bardzo trudny a przy mokrym podłożu w zasadzie nie do podjechania. Wjechałem pierwszy trudny fragment, z problemami ale się udało a później już wśród wielu ludzi męczyłem się z naprawdę sztywnym odcinkiem w górę. Już widziałem przed sobą łuk w prawo i słyszałem akompaniament orkiestry z polany od której dzieliło mnie jakieś 200 metrów i nie dałem rady jechać dalej, koła zatopiły się w błocie, licznik pokazywał 26 % nachylenia a przełożeń już brakowało więc bezpieczniej było zejść z roweru. Zlany potem dotarłem do Kościoła jakieś 15 minut przed nabożeństwem. Było mi to bardzo potrzebne bo gdy 90 minut później ruszyłem w drogę powrotną czułem się dużo silniejszy. Powrót nie był usłany różami, najpierw pchanie roweru do schroniska na Równicy, następnie slalom wśród ludzi zielonym szlakiem w kierunku szczytu Równicy a następnie powolny i kamienisty szlak do Brennej. Znowu gdzie pomyliłem drogi i wyjechałem w Spalonej zamiast Leśnicy i musiałem się wracać do zielonego szlaku. Jazda zielonym szlakiem mimo że była wolna i męcząca dała mi nieco przyjemności, w pewnym momencie straciłem przyczepność, musiałem się wypiąć i podjeść jakieś 50 metrów. Trzymając się zielonego szlaku dojechałem do schroniska na Błatniej, ludzi było sporo więc nie zatrzymywałem się nawet na moment. Zjazd mniej popularnym szlakiem wydawał mi się najbardziej rozsądny więc zjechałem przez Przykrą gdzie dobiłem oponę na kamieniu i musiałem się zatrzymać. Miałem tylko jeden nabój do pompki i coś poszło nie tak. Dziura zalepiła się mlekiem ale ciśnienie było zbyt niskie więc bez pompki pozostał mi tylko spacer, napotkany rowerzysta poratował mnie pompką, po zwiększeniu ciśnienia w oponie ruszyłem asekuracyjnie w dół, zaliczyłem jeszcze jeden podjazd i szybki zjazd singlem który znajduje się najbliżej domu, ma w sobie wszystko co może się znaleźć na zjeździe czyli stromy łuk, trochę luźnych kamieni, trochę korzeni, rynnę z wodą, trawiasty fragment i asfalt. Poczułem się bardzo pewnie na tym odcinku i chyba był to mój najlepszy zjazd w terenie. Po takiej jeździe mogłem skupić się wyłącznie na regeneracji.
Trening 57
Wtorek, 14 czerwca 2022 Kategoria Trening 2022, Tlen, Szosa, Samotnie, Góry, 50-100
Km: | 79.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:49 | km/h: | 28.05 |
Pr. maks.: | 76.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 147147 ( 75%) | HRavg | 118( 60%) |
Kalorie: | 2243kcal | Podjazdy: | 930m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trzydzieści lat minęło jak jeden dzień. Nie wiem kiedy ale zestarzałem się i osiągnąłem wiek 30 lat. Nie wiem czy to dobry czas na jakieś podsumowania czy snucie planów na przyszłość ale na pewno jest to dobry moment na powrót do tego co funkcjonowało w ostatnich latach czyli regularnych i zróżnicowanych treningów co w tym roku gdzieś się zgubiło. Stwierdziłem, że na świętowanie urodzin przyjdzie czas później i ruszyłem na spokojny trening w tlenie. Wyjechałem dosyć odważnie rowerem z poklejoną mufą suportu. Po remoncie drogi do Wisły częściej zaglądam w te rejony zamiast oklepanego w poprzednich latach a obecnie rozkopanego doszczętnie Międzybrodzia. Pojechałem więc po raz kolejny pętlę przez Salmopol ale od strony Wisły. Walcząc z wiatrem i dużym ruchem na trasie nie czułem przyjemności z jazdy, ta pojawiła się dopiero w Ustroniu gdy pojawił się kolarz z którym dało się współpracować aż do Wisły. Jak się okazało był nim Jarek z In Mogilany czyli mocny na zmianach zawodnik, bez problemu dotrzymywałem mu tempa i dawałem równie dobre zmiany. Przed Salmopolem zostałem sam i stwierdziłem, że na podjeździe ten rower spisuje się znacznie gorzej niż przed wymianą ramion korby i klejeniem ramy, nie wiem czym to było spowodowane ale nie podjeżdżało mi się przyjemnie. Nieco przyjemności dał mi zjazd, mimo, że w wielu momentach asekuracyjny to szybki i bez zbędnego hamowania, w Szczyrku poza kilkoma samochodami było bardzo spokojnie ale musiałem często hamować. Mimo to poprawiłem czas na segmencie z Białego Krzyża do Buczkowic. Nie chciało mi się wracać przez Bystrą i ścieżką rowerową do Olszówki więc wjechałem na obwodnicę Buczkowic i wróciłem przez Wilkowice. Pokrążyłem nieco po Bielsku i wróciłem do domu. Tak minęły moje urodziny, znalazł się czas na pracę, trening a także mały wieczorny toast.
Trening 54
Poniedziałek, 6 czerwca 2022 Kategoria 100-200, Cube '22, Góry, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 118.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:47 | km/h: | 24.67 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 3602kcal | Podjazdy: | 2660m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Długo czekałem na dzień w którym uda się zaliczyć kilka podjazdów w mocniejszym tempie. Korbę po ostatniej awarii udało się pokleić i liczyłem na to, że sprawa zostanie szybko rozwiązana. Miałem cały dzień do dyspozycji więc wyjechałem dopiero po 10. Po rozgrzewkowym przejeździe przez Bielsko gdzie tradycyjnie straciłem czas i nerwy ruszyłem na Magurkę. Wydawało mi się, że dobrze podjeżdżam ale sił brakło i łańcuch szybko wylądował na największej koronce kasety, utrzymując założoną moc doczłapałem do szczytu gdzie w momencie obleciało mnie stado much więc szybko ruszyłem w dół. Przy doświadczeniu zdobytym w MTB dużo łatwiej zjeżdżało się stromą i krętą szosą do Wilkowic. Przed drugim podjazdem miałem trochę czasu na regenerację, jakoś nie chciało mi się jechać na Żar czy jeszcze bardziej oddaloną Łysinę więc ruszyłem w kierunku Szczyrku gdzie zaliczyłem równie trudny ale nieco krótszy podjazd – Osiedle Podmagura od Biłej. Tak się złożyło, że generowałem dokładnie taką samą moc jak na Magurce ale w czasie 5 minut krótszym. Po tym podjeździe już czułem się ujechany więc kolejny podjazd na Trasie – Salmopol wjechałem już znacznie spokojniejszym tempem. Planowałem jeszcze jechać Zameczek i Równicę ale zmieniłem zdanie i po zjeździe do Wisły nawróciłem i zaliczyłem drugi raz Salmopol, tym razem ze sporą niespodzianką w postaci spadniętego łańcucha w trakcie jazdy. Musiałem się zatrzymać i już motywacja do dalszej jazdy spadła znacznie. Doczołgałem się do końca podjazdu i od razu ruszyłem w dół do Szczyrku gdzie musiałem odwiedzić sklep. Na postoju stwierdziłem, że korba znowu dostała luz i konieczna będzie wymiana ramion i być może osi na nową. Czasu miałem jeszcze sporo więc postanowiłem zaliczyć jeszcze Przegibek, tradycyjnie z dwóch stron. Jadąc do Bielska biłem się jeszcze z myślami czy jednak nie odpuścić ale pojechałem i nie żałuję bo całkiem nieźle się podjeżdżało chociaż tempo było spokojne. Mając w nogach ponad 100 kilometrów i 2500 metrów w pionie wróciłem do domu. Co prawda liczyłem na więcej ale plan minimum jaki założyłem przed jazdą został wykonany.
Trening 50
Niedziela, 29 maja 2022 Kategoria 50-100, Góry, Romet '22, Samotnie, teren, Trening 2022
Km: | 56.00 | Km teren: | 42.00 | Czas: | 04:20 | km/h: | 12.92 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 172172 ( 88%) | HRavg | 144( 73%) |
Kalorie: | 2387kcal | Podjazdy: | 2130m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na koniec tygodnia wybrałem się
na pierwszy naprawdę porządny trening w terenie w tym roku. Na początek
zaliczyłem Klimczok od strony Szyndzielni więc w zasadzie od domu miałem cały
czas pod górę, na 12 kilometrach do pokonania było 800 metrów w pionie, na
szosie jakbym chciał to chyba bym nie znalazł podjazdu o podobnej trudności i
długości w bezpośredniej okolicy a Klimczok mam zaraz pod domem. W równym
tempie jechałem w kierunku szlaku a po wjechaniu w las walczyłem o stabilizację
tempa ale było zbyt szarpane i dopiero na Dębowcu złapałem dobry rytm i pod
Szyndzielnię wjechałem w niezłej kondycji ale z rezerwami mocy, w końcówce
trochę mnie brakło ale to raczej kwestia głowy niż słabej nogi. Podobna
sytuacja miała miejsce przed samym Klimczokiem gdzie znów podchodziłem około
100 metrowy odcinek. Ze szczytu bardzo słabe widoki więc długo tam nie
zabawiłem, jakoś strasznie szybko minęła mi droga w kierunku Stołowa, jedno
miejsce znowu okazało się nie do przejechania na rowerze więc znowu dreptałem a
następnie popełniłem błąd a raczej wpuściłem się w maliny wybierając kamienisty
i stromy zjazd na Karkoszczonkę, lepszego szlaku chyba nie ma a moje słabe umiejętności
techniczne będą mi ciążyć na każdej górskiej ścieżce. Z Karkoszczonki od razu
ruszyłem czerwonym szlakiem na południe, miejsc w których zmuszony byłem do
zejścia z roweru było naprawdę mało, w jednym nawet samemu sobie zaszkodziłem zbaczając
ze szlaku w drogę która ciągła mnie w dół do Szczyrku, dojeżdżając do Grabowej stwierdziłem,
że mam już mało czasu i zdecydowałem się na skrócenie trasy i ominiecie Trzech Kopców
Wiślańskich, zjechałem więc płytami do Brennej i ruszyłem stromym asfaltem na
Świniorkę. Po wjeździe na niebieski szlak czułem już zmęczenie, na liczniku
było dopiero 27 kilometrów ale ponad 1400 metrów w pionie. Jadąc w kierunku
Równicy trzymałem się niebieskiego szlaku, w jednym miejscu znowu brakło mi pary
i podprowadzałem znowu krótki odcinek. Po bitych 3 godzinach od wyjazdu z domu
zdobyłem ostatni punkt na trasie na którym mi zależało – szczyt Równicy. Zjazd
nie wyglądał tak źle jak się spodziewałem, większy problem sprawiał brak wody
niż nawierzchnia i nachylenie. Z ulgą więc zatrzymałem się w Brennej w Żabce.
Po postoju który się nieco przedłużył w głowie pojawił się szalony pomysł aby
zaliczyć jeszcze Błatnią. Gdybym miał na to czas to może i bym tak zrobił ale
popołudnie już miałem zaplanowane więc ruszyłem znanymi ścieżkami do Jaworza
gdzie zaliczyłem jeszcze jedne podjazd i chyba najlepszy od lat zjazd w
terenie. Czułem satysfakcję, że stało się to po ponad 4 godzinach jazdy w
trudnym terenie. Czułem zmęczenie po jeździe ale zaliczyłem najtrudniejszą
trasę MTB w życiu wiec nie ma się co dziwić, w takim tempie mogę jeździć, na
maraton na dłuższym dystansie jestem jeszcze za słaby więc zostanę przy Mini
gdzie stać mnie na walkę o najwyższe cele.
Trening 47
Wtorek, 24 maja 2022 Kategoria 50-100, Cube '22, Ćwiczenia, Góry, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 52.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 26.00 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 180180 ( 92%) | HRavg | 145( 74%) |
Kalorie: | 1667kcal | Podjazdy: | 1480m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zaplanowany na ten dzień miałem trening z kilkunastominutowymi powtórzeniami na podjazdach z względnie stałą mocą. Czasu jak zazwyczaj nie miałem zbyt dużo więc zamiast Przegibka postanowiłem trenować na innym podjeździe. Z szerokiej gamy wybrałem Kocierz gdzie w tym roku jeszcze mnie nie było. Już po 7 wyjechałem samochodem w kierunku Porąbki gdzie ruszyłem na trasę. Na początek dosyć mocny przejazd przez Wielką Puszczę zakończony atakiem na ostatnich 500 metrach. Nie był to zły pomysł bo w niskiej temperaturze od razu zrobiło mi się cieplej. Na początku podjazdu na Kocierz zaczął padać deszcz, nie zatrzymałem się jednak i moknąc mknąłem w kierunku przełęczy. Nie byłem zadowolony z tego podjazdu ale dosyć szybko byłem na szczycie więc jednak tak źle nie było. Kolejne podjazdy wyglądały już tylko lepiej ale czułem narastające zmęczenie, pogoda była zmienna więc złapanie jakiegoś rytmu pedałowania czy komfortu cieplnego nie było możliwe. Równie kapryśna pogoda towarzyszyła mi również podczas powrotu do Porąbki. Nie trafiłem idealnie z pogodą ale trening został zaliczony.
Trening 42
Środa, 11 maja 2022 Kategoria 50-100, Cube '22, Ćwiczenia, Góry, Samotnie, Szosa, Trening 2022
Km: | 86.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:03 | km/h: | 28.20 |
Pr. maks.: | 76.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 140( 71%) |
Kalorie: | 1444kcal | Podjazdy: | 1470m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Drugi intensywny trening zadaniowy w ciągu dosłownie 3 dni. Od jakiegoś czasu chciałem wybrać się na Równicę by kilka razy wjechać pod gorę. Plan minimum zakładał dojazd do Ustronia samochodem i trening na podjeździe. Znalazłem jednak więcej wolnego czasu i mogłem ruszyć z domu. Nie wiem dlaczego ale nogi same niosły mnie do Skoczowa, zwykle na Ustroń jadę innymi drogami. Na dojeździe do Równicy solidnie przepaliłem i rozgrzałem nogę więc nie bałem się o to, że coś pójdzie nie tak. Ostatnio łapię się na tym, że jeżdżę za mocno i postanowiłem bardziej pilnować Watów aby uniknąć takich bądź podobnych sytuacji. Przed podjazdem zrzuciłem niepotrzebne ciuchy i żwawo ruszyłem od Jaszowca na Równicę. Od zakrętu wrzuciłem już właściwe tempo i Waty i cisnąłem przez 15 minut. Szło opornie ale wydaje się, że mieściłem się w widełkach mocy, zjazd z Równicy odpuściłem skupiając się na regeneracji przed kolejnym podjazdem. Ten wyszedł mi najlepiej, moc trochę za wysoka ale jechałem równo i z dobrą kadencją. Trzeci wjazd z narastającym zmęczeniem już nie wyglądał tak dobrze ale dojechałem do końca podjazdu. Powrót do domu wykorzystałem na kolejne mocne akcenty i walkę ze zmiennymi podmuchami wiatru. Po raz kolejny wyraźnie czułem nogi po treningu, mam wrażenie, że bolą nie tylko z wysiłku treningowego ale i innych przypadłości jakie mnie ostatnio trapią.
Majówka Camp 4
Wtorek, 3 maja 2022 Kategoria 100-200, Cube '22, Góry, Majówka Camp 2022, Samotnie, Szosa
Km: | 111.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:46 | km/h: | 23.29 |
Pr. maks.: | 71.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 3371kcal | Podjazdy: | 3100m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni dzień majówkowego obozu treningowego wykorzystałem na prawdziwy górski trening. Z domu wyjeżdżałem dosłownie trzy razy, pierwszy raz bez telefonu i dokumentów, drugi kiedy po kilkudziesięciu metrach zawróciłem gdy nastąpiło oberwanie chmury i trzeci gdy w końcu udało się wyjechać na trening. Planowałem zaliczyć wszystkie podjazdy w Ustroniu, w tym 4 razy Równicę różnymi wariantami początkowego odcinka ale gdy wyjechałem już 2 godziny później niż chciałem to zmieniłem zdanie i kręciłem się w okolicy Bielska by w razie deszczu szybko wrócić do domu. Na początek pojechałem pierwszy raz w tym roku na Magurkę, podjazd ten zawsze daje mi w dupę i tym razem było tak samo. W momencie dojazdu do Wilkowic na Magurkę skręcił zawodnik JBG2, nie zastanawiałem się długo i ruszyłem za nim, pilnowałem jego koła bardzo długo, nie wiedząc co się wokół dzieje, noga kręciła nieźle ale organizm był zupełnie nieprzygotowany do takiego wysiłku. Moja walka na tym podjeździe była bardzo spontaniczna i chaotyczna, nie miałem odniesienia co do czasu, wysiłku z jakim jadę, Waty wydawały mi się słabe, tętno było dosyć niskie jak na ten podjazd a kadencja umiarkowana. Gdy straciłem kontakt z kolarzem JBG2 włączyłem funkcję Lic=ve Segments of Strava i zorientowałem się, że do szczytu mam ledwie 500 metrów a czas lepszy o 50 sekund w odniesieniu do mojego najlepszego czasu. To jest dla mnie kosmos w jakim tempie pokonałem najtrudniejszy fragment podjazdu, końcówkę pojechałem już na maksa, tętno nie chciało wskoczyć na 180 bpm mimo maksymalnego już wysiłku, ostatecznie wjechałem 50 sekund szybciej niż dotychczasowy najlepszy czas. Po podjeździe niezbyt długo dochodziłem do siebie i zanim zdążyłem się wychłodzić rozpocząłem zjazd w dół. Ten nie był tak tragiczny jak zazwyczaj ale było w nim dużo asekuracji. Po zjeździe podjąłem decyzję o tym, że jadę drugi raz pod górę. Generowanie podobnej mocy jak za pierwszym razem okazało się niemożliwe więc jechałem wolniej ale na wyższym tętnie. Po drodze kilka razy musiałem zwracać uwagę pieszym na to, że idą całą szerokością drogi. W drugiej połowie podjazdu miałem lekki kryzys ale szybko minął i w niezłym tempie dojechałem do końca podjazdu. Wjazd zajął mi ponad 2 minuty więcej z 10 % niższą mocą ale i tak jestem zadowolony bo nigdy nie odważyłem się zaliczyć dwa razy Magurki tego samego dnia a tym bardziej pod rząd. Na zjeździe też było lepiej niż za pierwszym razem ale nie potrafię dobrze zjechać z tej góry, chyba będę musiał próbować na MTB lub dopiero wtedy jak będę miał rower z hamulcami tarczowymi. Po Magurce myślałem nad tym aby dwukrotnie wjechać na Górę Żar ale z kilku powodów zrezygnowałem i pojechałem w kierunku Przegibka by zaliczyć go więcej niż kilka razy. Na dojeździe do Bielska przestał mi działać prawy czujnik mocy i miernik podawał wysokie jak na warunki i tempo wartości mocy. Na podjeździe pod Przegibek pokazał 320 Wat a odczucia i inne czynniki wskazywały na to, że jechałem co najwyżej na FTP czyli w okolicy 305 Wat. Na przełęczy nie było się jak zatrzymać więc ruszyłem w dół, po trzech nieudanych próbach zawrócenia na kolejny Przegibek zrezygnowałem i zjechałem prawie do skrzyżowania. Tam szybka kalibracja miernika mocy i ogień na Nowy Świat. Do najlepszego czasu brakło kilka sekund ale podjeżdżało się całkiem fajnie, biorąc pod uwagę oczywiście fakt, jak nie lubię takich ścian gdzie nie da się jechać inaczej niż przepychając korby. Z góry fajny widok na jeziora i otaczające je góry, ze względu na to, że bateria w telefonie była już na wyczerpaniu nie zrobiłem żadnego zdjęcia. Zjazd ze ściany jak zwykle był katorgą i walką o to by nie przegrzać obręczy i zarazem bezpiecznie zjechać. Po zjeździe złapał mnie już kryzys, trzy mocne podjazdy pokonane z niską kadencją to za dużo jak na jeden raz dla mojego organizmu. Mimo kryzysu do oporu jeździłem na Przegibek na przemian z jednej i drugiej strony. Po 5 wjazdach stwierdziłem, ze wystarczy i ruszyłem do domu. Bardzo mi brakowało takich treningów, mocnych podjazdów i ponad 300 TSS w ciągu 5 godzin na rowerze. Lepszego zakończenia majówki nie mogłem oczekiwać, osiągnąłem to co chciałem czyli zgruzowałem nogi które potrzebują teraz kilku dni na regenerację.
Trening 31
Niedziela, 17 kwietnia 2022 Kategoria 0-50, blisko domu, Góry, Samotnie, teren, Trening 2022
Km: | 15.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:11 | km/h: | 12.68 |
Pr. maks.: | 44.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 134( 68%) |
Kalorie: | 636kcal | Podjazdy: | 530m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
W poprzednich
latach często po śniadaniu wielkanocnym jechałem na Równicę. W tym roku jest
inaczej i nie było czasu i ochoty na tak długą jazdę, chciałem zapoczątkować
nową tradycję i zaliczyć inną górę, gdyby nie problemy z napędem w szosie
pojechałbym na Magurkę, nie chciałem się jednak męczyć na przełożeniu 28 i
zaliczyć powtórki z Rury na Kocierz, Trasa jak na rower MTB była trochę za
długa więc ruszyłem w kierunku Błatniej. Wybrałem bardzo trudny wariant
podjazdu który w wielu miejscach był nie do podjechania. W końcówce walki z
trudnym podjazdem zauważyłem spadek ciśnienia w przednim kole więc nie wjeżdżając
na Błatnią ruszyłem najszybszą trasą do domu. Zjazd okazał się dryftem, w kilku
momentach bardzo ekstremalnym. Przyjmując dobrą zjazdową pozycję i obciążając bardziej
tylne koło dojechałem bezpiecznie do domu mimo zaledwie 0,5 bara w oponie. Tego
dnia nic nie zagrało, od chęci, przez warunki, słabą nogę na defekcie roweru
kończąc, brakowało tylko gleby która w tej sytuacji nie byłaby niczym dziwnym.