Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Miasto 3

Środa, 9 marca 2022 Kategoria Miasto
Km: 23.00 Km teren: 2.00 Czas: 01:07 km/h: 20.60
Pr. maks.: 44.00 Temperatura: 3.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 717kcal Podjazdy: 280m Sprzęt: Hercules Aktywność: Jazda na rowerze

Rozjazd 4

Wtorek, 8 marca 2022 Kategoria blisko domu, Samotnie, teren, Zima, Zima 2022, Regeneracja
Km: 23.00 Km teren: 2.00 Czas: 01:18 km/h: 17.69
Pr. maks.: 38.00 Temperatura: 1.0°C HRmax: 130130 ( 66%) HRavg 105( 53%)
Kalorie: 461kcal Podjazdy: 210m Sprzęt: Evo 2 Aktywność: Jazda na rowerze
W dalszym ciągu pogoda jest kapryśna więc po raz kolejny skorzystałem z roweru MTB i pojechałem na luźną przejażdżkę po bezpośredniej okolicy. Podobnie jak 2 dni wcześniej pokręciłem spokojnie do bezpośredniej okolicy szukając poprawy techniki jazdy. Muszę powiedzieć, że coś udało się zrobić, bo jeden ciasny zakręt przed którym zawsze panikowałem udało się wreszcie przejechać a na jednej z kilku niewygodnych dla mnie kładek dla pieszych również utrzymałem dobrą prędkość a zdarzało mi się, że przed wjazdem na nią schodziłem z roweru. Wyjazd miał charakter regeneracyjny więc poza akcentami technicznymi nie kombinowałem z tempem czy innymi aspektami.

Podsumowanie 10 tygodnia 2022

Niedziela, 6 marca 2022 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Po powrocie z Hiszpani wróciły stare obowiązki i problemy ale po solidnej pracy wykonanej w Hiszpani i odpoczynku psychicznym nie było to dla mnie takim wyzwaniem jakim zwykle. Podczas pobytu w Hiszpani znalazłem wiele swoich słabych stron nad którymi chciałbym popracować w najbliższym czasie. Kilka z nich już w Calpe udało się poprawić i miało to bardzo duży wpływ na dyspozycję podczas treningów, muszę na nowo wyrobić sobie nawyki, zarówno żywieniowe jak i treningowe co zaniedbałem bardzo w poprzednim roku. Wróciłem cały do domu i z tego mogę być zadowolony. Co prawda zastałem tutaj inną rzeczywistość i trochę przypomina to 2020 rok gdy też wiosną doszło do wyraźnych zmian ale wówczas byłem w niezłej dyspozycji sportowej, podobnie jak teraz. Oczywiście wyjazd do Hiszpani ma na to pośredni wpływ, równie dobrze mógłbym wziąć wolne w pracy i próbować trenować w kraju ale nie byłoby takiego samego efektu, zmiana otoczenia ma wyraźny wpływ na to, jak reaguje organizm na bodźce i obciążenia treningowe. Tak intensywnych 10 dni jak w Hiszpanii nie miałem nigdy a nieraz odczuwałem znacznie większe zmęczenie. Wśród wielu czynników kluczowe dla mnie znaczenia ma fakt, że muszę mieć czas aby poświecić go tylko pasji i nie myśleć o problemach życia codziennego, w obecnej sytuacji w jakiej się znajduję takich chwil jest bardzo mało i wyjeżdżając z kraju zapewniłem sobie znacznie więcej czasu na realizację tej pasji, Czy będę startował w wyścigach i walczył o jakieś cele jest to już sprawa drugorzędna, czerpałem z jazdy przyjemność i nawet teraz, gdy czasu mam mało i wiele spraw na głowie w ten sposób spoglądam na jazdę na rowerze. Może nie mogę nazywać się kolarzem, nie walczę o KOMY na Stravie, jeżdżę znacznie wolniej od innych, jestem słaby technicznie i bardzo chimeryczny. Daję z siebie wszystko tylko wtedy kiedy trzeba, większość czasu jeżdżąc spokojnie, mam swoje mocne ki słabe strony, jak każdy kolarz i momenty w których ciężko mnie pokonać ale przede wszystkim liczy się przyjemność jaką daje mi jazda na rowerze. Będąc w Hiszpani jeszcze bardziej to zrozumiałem, tam byłem przy innych turystą, mimo mocnej jazdy na podjazdach nie mieściłem się nawet w 1/3 stawki na segmentach, jeździłem bardzo wolno, wszyscy mnie wyprzedzali a mimo to czerpałem z tego przyjemność. Ktoś powie, że jestem nienormalny i mam niezdrowe podejście ale lepsze to, niż podporządkowanie wszystkiego rowerowi, jazda na wynik i frustracja po zajęciu 4 czy 5 miejsca w wyścigu. Ja już swoje udowodniłem, pokazałem, ze potrafię wygrać zawody czy plasować się regularnie w czołówce a wiele osób którzy nastawiają się na wynik nie mają takich osiągnieć w sporcie. W ostatnim czasie jeszcze bardziej zrozumiałem jak ważna jest praca nad sfera mentalną. Z roku na rok coraz więcej poświęcam na to czasu, coraz mniej przejmuję się gwiazdami, hejetrami i tymi co przyczyn swoich słabych wyników szukają u innych osób. Wraz z tym moje wyniki na rowerze, mimo braku formy i ciągłych problemów zdrowotnych wciąż są dobre a ja potrafię cieszyć się drobnostkami nie nastawiając na duże rzeczy. Jeszcze 2 lata temu miałem zupełnie innej podejście do sportu i treningów czego efektem był fakt, że przestało mnie to cieszyć. Nawet jakbym był hegemonem, wygrywał wszystkie wyścigi to i tak nie dałoby to pożądanego efektu, kolarstwo i sport mogą dla człowieka być tylko zabawą, pasją, odskocznią od problemów i nie da się z nich żyć. Przez całe życie goniłem za wykształceniem by teraz pozwolić sobie na różnego typu zabawy i wydatki które sprawiają mi przyjemność ale nie dają po kieszeni. Praca w budownictwie jest dla mnie taką samą pasją jak kolarstwo a daje mi dużo więcej niż jazda na rowerze. Cały czas zamierzam robić swoje, bazuję na własnym doświadczeniu które w mniejszym lub większym stopniu procentuje.
1. Dane o parametrach ciała:

Solidne treningi wpłynęły także na duże wahania parametrów ciała które jednak nie wyszły poza przyjęte normy.
2. Analiza obciążenia treningowego:
Najbardziej intensywny okres treningowy w moim życiu poskutkował wysokimi wskaźnikami ATL i CTL oraz rekordowo niskim TSB. Treningi przeprowadzone teraz zaczną przynosić efekty za kilka tygodni i mogą być solidną podstawą pod kolejne treningi. Pierwszy raz jestem w takiej sytuacji i muszę nieco zluzować aby organizm mógł nieco odpocząć co zmienjszy ryzyko przetrenowania. 

Rozjazd 3

Niedziela, 6 marca 2022 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa, teren, Regeneracja
Km: 23.00 Km teren: 4.00 Czas: 01:18 km/h: 17.69
Pr. maks.: 45.00 Temperatura: 1.0°C HRmax: 139139 ( 71%) HRavg 111( 56%)
Kalorie: 529kcal Podjazdy: 220m Sprzęt: Evo 2 Aktywność: Jazda na rowerze
Po powrocie z Hiszpani postawiłem na tygodniowy odpoczynek od treningów. Aby nogi nie zapomniały jak się kręci pojechałem na spokojną rundkę wokół domu na rowerze MTB. Duży szok przeżyłem próbując na nowo zaadaptować się do warunków zimowych. Mimo grubych ciuchów i wielu warstw marzłem i po kilkudziesięciu minutach stwierdziłem, że dalsza jazda nie ma sensu wiec wróciłem do domu.

Calpe Trening Camp - Podsumowanie wyjazdu

Sobota, 5 marca 2022 Kategoria Calpe Trening Camp 2022
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Podsumowując wyjazd do Calpe nie mam czego żałować. Spędziłem bardzo miło czas, odpocząłem od obowiązków i miałem okazję sporo pojeździć na rowerze i przede wszystkim jeść o regularnych porach z czym był ostatnio wyraźny problem. Zdrowie podczas wyjazdu próbowało wtrącić swoje trzy grosze ale nie dałem się chorobie. Z wyjazdu mam zarówno dobre jak i złe wspomnienia, te pierwsze postaram się jak najdłużej zachować w pamięci a drugie jak najszybciej wyrzucić. Wyjazd do Calpe dał mi sporo odpowiedzi na pytania a także sprawił, że już teraz myślę o powtórce za rok. Warunki do jazdy były bardzo dobre, najczęściej suche drogi, słońce i wiatr jak to na wybrzeżu. Temperatura przyjemna, od 10 do ponad 20 stopni, tylko nieco niższa od tej przy której zaczynam funkcjonować normalnie a moja dyspozycja na rowerze rośne.
Kilka statystyk z wyjazdu:

Przez 8 dni przejechałem ponad 1000 kilometrów z przewyższeniem ponad 17 kilometrów. Ponad 40 godzin treningowych w 8 dni to było chyba trochę za dużo ale wiem jak będą wyglądać u mnie kolejne tygodnie i solidna zaliczka jest mi potrzebna.
Zestawienie podjazdów zaliczonych w kolejności chronologicznej:
Zaliczyłem sporo podjazdów, w tym kilka takich jakich u nas nie ma czyli dłuższych niż 8 kilometrów. Wiele z nich pokonałem spokojnym tempem ale znalazły się też takie na których nieco przepaliłem nogę.
Zestawienie podjazdów uszeregowanych pod względem miejsca w rankingu:
W sumie udało się zaliczyć ponad 40 różnych podjazdów, z czego jednak tylko 17 można uznać za podjazdy górskie. Wśród nich wyróżnić należy Porty de Tudons. Coll de Rates czy bardzo wymagający i sztywny Subida Candi.
Wnioski z wyjazdu:
O swojej formie i dyspozycji dowiedziałem się wiele i mogę jednoznacznie stwierdzić, że od formy sportowej jestem daleki. Jakaś moc w nogach drzemie, dobrze sobie radzę pod górę i na dłuższych dystansach a także w miarę szybki proces regeneracji po treningach ale na tym koniec pozytywnych wniosków.
Źle wyglądała moja jazda w grupie, miałem spore problemy by utrzymać tempo towarzyszy i dopiero ostatniego dnia udało się nieco poprawić ten element.
Zły rozmiar ramy roweru nie pozwalał na przyjęcie odpowiedniej pozycji aerodynamicznej na zjazdach przez co traciłem sporo i od strony technicznej prezentowałem się fatalnie.
Nie umiałem złapać swojego rytmu i jeździłem ze zbyt niską kadencją co dopiero odbiło się po powrocie do Polski gdy zaczął mi doskwierać ból kości i stawów co oznacza, że przeszarżowałem i zbyt mocno obciążyłem swój organizm.
Wyciągnąłem też wiele wniosków organizacyjnych z tego wyjazdu:
Po pierwsze, następnym razem jak będę się wybierał do Calpe lub w inne miejsce jadę już z własnym rowerem, cenowo wyjdzie na to samo a odpada wiele problemów takich jak przystosowywanie się do innego sprzętu, siodełka, itd.
Po drugie, zbyt mocno przyzwyczaiłem się do transakcji bezgotówkowych a nie zawsze były warunki aby płacić kartą czy wypłacać pieniądze z bankomatu mimo tego, że na karcie walutowej miałem wystarczającą ilość środków pieniężnych.
Po trzecie, dowiedziałem się jakich potrzebnych rzeczy nie zabrałem a które okazały się zbędne.
Po czwarte już wiem jak przygotowywać się do lotu samolotem. Ostatni raz leciałem jeszcze w czasach przed pandemicznych i wiele procedur odpadło i podczas kolejnych formalności byłem nieco zestresowany szukając dokumentów które były konieczne a nie miałem ich pod ręką.
Po piąte, wyjazd okazał się dla mnie zbawienny pod wieloma względami. Zwykle na przełomie zimy i wiosny łapie mnie zniechęcenie, czekam na poprawę pogody i dłuższe dni. W Hiszpanii dostałem to na co w Polsce czekałbym jeszcze kilka tygodni, naładowałem akumulatory energią, odpocząłem przed kolejnymi 4 ciężkimi miesiącami jakie mnie czekają. Niegdyś kuchnia śródziemnomorska była dla mnie obca, nie byłem skłonny aby jej skosztować a rzeczywistość okazała się jednak inna, jedzenie było zarówno smaczne jak i dawało potrzebną energię.
Aby jednak nie rozpieszczać siebie zbyt bardzo na następny wyjazd treningowy na południe poczekam przynajmniej rok. Latem wybiorę albo inny kierunek zagraniczny albo polskie góry gdzie będą warunki zarówno do spacerów jak i treningów rowerowych.
Z wyjazdu zachowuję wyłącznie dobre wspomnienia, fotografie nawet w połowie nie oddają tego, co można zobaczyć i przeżyć na miejscu. Każdemu polecam taki wyjazd, w dzisiejszych czasach jest to spory wydatek ale moim zdaniem wart tych pieniędzy. Przez ostatnie kilka lat przymierzałem się do takiego wyjazdu ale zwykle coś stawało na przeszkodzie. Uważałem, że nie jest mi to do szczęścia potrzebne ale gdy zasmakowałem tego miodu niewątpliwie zmieniłem zdanie na ten temat i mój stosunek do wyjazdów w ciepłe kraje początkiem roku zmienił się o 180 stopni. Do pełni szczęścia zabrakło mi własnego roweru na miejscu i doświadczeń z poprzednich wyjazdów. Teraz już takie mam i następnym razem będzie łatwiej zorganizować wszystkie kwestie.

Calpe Trening Camp 10

Piątek, 4 marca 2022 Kategoria Calpe Trening Camp 2022
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Ostatni dzień w Calpe był deszczowy i chłodny więc mniejszy żal nam towarzyszył w drodze na dworzec autobusowy skąd mieliśmy jechać wprost na lotnisko w Alicante. Z wnętrza autobusu mogłem po raz ostatni podziwiać okolicę co z przyjemnością czyniłem.

Po dojeździe na lotnisko przestało padać ale wciąż było pochmurno. Formalności na lotnisku związane z nadaniem bagażu nie trwały zbyt długo i miałem czas na ostatnie zakupy w Hiszpani i na pokładzie samolotu zameldowałem się jakieś 15 minut przed odlotem. Mając już doświadczenia z poprzedniego lotu byłem lepiej przygotowany na podróż która minęła spokojnie i bezpiecznie ale w Krakowie pojawiły się niespodziewane komplikacje. Warunki pogodowe były trudne i czekaliśmy na autobus który miał nas przetransportować jakieś 200 metrów. Moim zdaniem to trochę absurdalna sytuacja ale może takie są standardy. Na lotnisku swoje musiałem odstać czekając na bagaż ale w końcu go odebrałem i mogłem ruszyć w kierunku Bielska. Po drodze zabrałem jeszcze jedną osobę, gdybym miał większy samochód to być może zabrałbym także ukraińską rodzinę szukającą transportu ale miejsca dla wszystkich nie było. O godzinie 18 byłem w domu, równo 10 godzin od momentu w którym opuściłem kwaterę w Calpe.

Calpe Trening Camp 9

Czwartek, 3 marca 2022 Kategoria 100-200, Calpe Trening Camp 2022, Szosa, w grupie
Km: 127.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:58 km/h: 25.57
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 19.0°C HRmax: 175175 ( 89%) HRavg 117( 60%)
Kalorie: 3539kcal Podjazdy: 2100m Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni wyjazd w Calpe. Prognozy pogody mówiły o możliwym załamaniu aury późnym popołudniem więc chcieliśmy wrócić wcześniej do Calpe. Wyjechaliśmy po 10 w kierunku Altei. Początkowo miałem problemy by się utrzymać w grupie ale jakoś się to udawało do momentu aż nastąpiły pierwsze zrywy mające na celu m.in. wyprzedzenie dużej grupy. Mnie na razie nie stać na charce,, nogi może by chciały ale płuca nie dają rady i obserwowałem jak różnica między mną a grupką się powiększa aż w końcu zniknęli w oddali. Wiedziałem jak mam jechać więc jechałem swoim tempem. Na pierwszym podjeździe zrobiłem małe przepalenie składające się z trzech minutowych akcentów. Następny podjazd poszedł mi już lepiej i na końcu spotkałem się z resztą. Z głównej drogi zjechaliśmy w boczną nad urokliwe jeziorko położone między wzniesieniami.

Jadąc wzdłuż akwenu stopniowo wspinaliśmy się w górę, ale najcięższy podjazd był dopiero przed nami. Na rozwidleniu dróg odbiliśmy w prawo i w momencie nachylenie wzrosło do 10 % a po kilkudziesięciu metrach już zrobiło się 15 ?sfalt zamienił w betonowe płyty. Na wąskiej drodze ciężko było jechać zakosami a podjazd w dalszej części był jeszcze bardziej wymagający, na ponad 500 metrowym odcinku nachylenie nie spadało poniżej 20 % a trudności podjazdowy dodawał fakt, że przez ponad 300 metrów droga prowadziła prosto w górę i przed sobą widziałem tylko ścianę, taki podjazd początkiem marca jest bardzo wymagający i trudny, w końcówce już ciężko się jechało, po 7 dniach wymagających treningów czułem w nogach już zmęczenie ale jakoś przemęczyłem cały podjazd.

Moc ze wspinaczki wyszła niezła a nachylenie nie sprzyjało mocnej i równej jeździe więc mogę być z siebie zadowolony. Na szczycie odpocząłem nieco w słońcu przed jak się okazało przełajowym zjazdem w dół. Na tym zjeździe nie czułem się pewnie, nawet na tarczowych hamulcach, w połowie zjazdu jeszcze zadzwonił telefon co było pretekstem aby się zatrzymać na moment i dać odpocząć dłoniom. Niewiele jednak na tym straciłem a zjazd nie był na tyle długi aby musieć robić dodatkowe postoje. Po zjeździe ruszyliśmy w kierunku centrum Castel de Castilas gdzie wypiliśmy kawę i gdy tylko ruszyliśmy po przerwie to zaczęła się zabawa czyli popularne w tym sporcie zrywy. Pierwszy niestety przespałem a dodatkowo nastąpił na zjeździe, nie tarciłem wiele wiec gdy tylko zaczął się kolejny podjazd doścignąłem grupę i ruszyłem do przodu, z tyłu była gonitwa ale przed zjazdem do Val de Ebo nie dałem się doścignąć. Na zjeździe już nie walczyłem bo czego bym nie zrobił, byłem bez szans. Swojej przewagi upatrywałem na kolejnym podjeździe pod Col deVal de Ebo. Podjazd niezbyt długi i wymagający ale z podmuchami wiatru które próbowały mnie wytracić z równowagi. Wykrzesałem z siebie bardzo dużo mocy i wjechałem w niezłym czasie który jednak odbiegał od czołówki o ponad 2 minuty, to mówi wszystko o poziomie kolarstwa na świecie i moich miejscu w szeregu a jednak nie prezentuję na podjazdach poziomu przeciętnego ale nieco wyższy. Na przełęczy zatrzymałem się na moment i spokojnie zjechałem w dół do Pego na obiad.

Po drodze straciłem trochę czasu na nawigację ale trafiłem tam gdzie trzeba i miałem okazję rozkoszować się daniem regionalnym na zakończenie mojego pobytu w Calpe. Po postoju trzeba było jeszcze dojechać do Calpe, postanowiłem wracać z grupą i próbować utrzymać się na kole. Jechało się jednak na tyle dobrze, że dawałem nawet zmiany i dopiero przed Calpe odpuściłem luźno kręcąc przez ostatnie 15 minut. Wiązało się to z tym, że zostałem za grupą ale wszystko było kontrolowane, wolałem jechać w swoim tempie i skupić się an bezpiecznym przejeździe przez Calpe niż pilnować koła grupy i mając ograniczoną uwagę i kontrolę nad obserwacją otoczenia. Bezpiecznie dojechałem na kwaterę i miałem jedynie godzinę na to by zdać rower.

Calpe Trening Camp 8

Środa, 2 marca 2022 Kategoria 50-100, Calpe Trening Camp 2022, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 88.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:40 km/h: 24.00
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 20.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 2067kcal Podjazdy: 1140m Aktywność: Jazda na rowerze
Po wymagającym dniu należał się odpoczynek więc zdecydowałem się na zupełnie luźną jazdę. Inni mieli różne plany więc w trójkę wyjechaliśmy z Calpe dobrze znaną drogą w kierunku Morajry. Przez ostatnie dni zauważyłem, że mam problemy z równą jazdą i utrzymywaniem wysokiej kadencji więc postanowiłem nad tym nieco popracować. Wyjeżdżając z Calpe ani razu nie wrzuciłem na dużą tarczę z przodu i starałem się jechać bardzo miękko. Nie zawsze to wychodziło i gdy tylko nie było mocno pod górę to kręciłem z kadencją ponad 90. Momentami odstawałem od grupki ale starałem się dotrzymać koła, jechaliśmy w nieznane mi jeszcze miejsce nad morzem. Po drodze zaliczyliśmy kilka podjazdów i wjechaliśmy na wysokość około 100 m. n. p. m. i by dojechać na przystań czekało nas sporo zjazdu. Do miejsca w które jechaliśmy prowadzi tylko jedna droga więc trzeba było później wrócić tą samą trasą do głównej drogi do Pego.

Po dojeździe nad morze i krótkim postoju jechaliśmy spowrotem i później się rozdzieliliśmy. Wraz z Darkiem ruszyłem w kierunku Xalo zaliczając po drodze po raz kolejny przejazd przez wąwóz między górami. Ta droga chyba nigdy mi się nie znudzi, w ciągu 8 dni jechałem nią aż trzy razy. Po dojeździe do Xalo odwiedziliśmy belgijską, kolarską knajpkę.
Po dobrych naleśnikach i kawie przyjemnie wracało się do Calpe, dalej jechałem spokojnie, kilka razy zostając z tyłu. Przed powrotem na kwaterę pokręciłem się jeszcze po Calpe. Uzbierało się ponad 80 kilometrów i 1000 metrów przewyższenia co jest takim minimum jakie założyłem sobie przed wyjazdem. Odpocząłem po wtorkowej jeździe i nabrałem sił na pożegnanie z Calpe i wymagający trening zaplanowany na czwartek.

Calpe Trening Camp 7

Wtorek, 1 marca 2022 Kategoria 200-300, Calpe Trening Camp 2022, Samotnie, Szosa
Km: 202.00 Km teren: 2.00 Czas: 08:34 km/h: 23.58
Pr. maks.: 75.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: 164164 ( 84%) HRavg 122( 62%)
Kalorie: 5832kcal Podjazdy: 4370m Aktywność: Jazda na rowerze
Na wtorek zapowiadano naprawdę dobrą pogodę w rejonie Costa Blanca. Postawiłem to wykorzystać i zaliczyć całodzienną wycieczkę krajoznawczą. Miałem problem aby wgrać kurs do Garmina więc na szybko stworzyłem trasę przy pomocy licznika. Na mapie brakowało kilku dróg i stąd wszystkie problemy. Mogłem wyznaczyć nieco inaczej trasę oddalając się dalej od Calpe ale wówczas nie miałbym okazji zaliczyć 2 ciekawych i trudnych podjazdów. Poranek był chłodny więc ubrałem się ciepło ale nie przemyślałem jednej kwestii, gdzie schowam ciuchy gdy zrobi się ciepło. Kieszonki miałem wypełnione żelami, bananami i batonami i na razie miejsca w nich nie było.
O godzinie 9 ruszyłem w trasę, z Calpe wjechałem drogą którą dotychczas tylko zjeżdżałem, do pokonania były m.in. trzy odcinki z nachyleniem ponad 10 %. Przed zjazdem było już mi
zbyt ciepło ale moment rozebrania wiatrówki przeciągnąłem aż do drugiego zjazdu na trasie, za Bennisą.
Dotychczas tempo mojej jazdy było zabójcze, niecałe 15 kilometrów jechałem 45 minut. Niby na trasie nie było dużych podjazdów a 400 metrów w pionie już się uzbierało. Kontynuując jazdę przez wioski wypatrywałem jakiegoś podjazdu. Dojechałem aż do Pego gdzie byłem po 90 minutach jazdy. Przez blisko 30 minut wspinałam się na Cal deVal de Ebo.
Widoki z podjazdu i przełęczy wynagradzały wszelki wysiłek jaki musiałem włożyć aby wdrapać się na szczyt, po kilku dniach nogi już były zmęczone. Na wysokości 520 m.n.p.m. było na tyle ciepło, że na zjazd nie musiałem naciągać rękawków. Krótko zjeżdżałem w dół do Val de Ebo skąd znowu wspinałam się w nieznanym mi kierunku. Do pokonania miałem kilka fragmentów z nachyleniem ponad 10 %. Dosyć dobrze sobie z tym radziłem ale zacząłem się nieco denerwować bo GPS wskazywał że za chwilę będę miał skręcić w prawo a widziałem tam jedynie przepaść. Bliżej skrzyżowania jednak widziałem wijącą się zboczem drogę, kontrolnie zatrzymałem się na skrzyżowaniu dróg i upewniłem że jadę we właściwym kierunku. Na początek zaliczyłem kilka hopek a następnie stromy i bardzo techniczny zjazd, nierówną drogą.

Cieszyłem się że mój rower został w domu, nie wyobrażałem sobie tego zjazdu na tradycyjnych hamulcach. W końcu dostałem się do jakiejś wioski skąd Garmin ciągnął mnie w kierunku Pego. Chciałem jechać w przeciwnym kierunku i tak też zrobiłem. Po krótkim płaskim odcinku wspinałem się w kierunku Al Petro łagodnym podjazdem. Tam znowu zagwozdka lokalizacyjna i skręt w kolejną boczną drogę, najpierw króciutki zjazd a następnie kilka kilometrów podjazdu równą drogą ale z fragmentami o ponad 10 % nachyleniu. Zbyt dużego wrażenia na mnie to nie zrobiło, większe już pojawiło się w momencie gdy zobaczył wierzchołki szczytów które dotychczas były zasłonięte górkami na które się wspinałem.
Zatrzymałem się więc na moment na kolejne zdjęcia i myślałem, że nieco odpocznę na zjeździe. Zanim tak się stało musiałem pokonać jeszcze blisko 3 kilometry miejscami wymagającego podjazdu. Nie zjeżdżałem na wariata tylko znowu kontrolowałem przebieg trasy w Garminie.

Już bez problemów kurs prowadził mnie wyznaczonymi drogami do Calpe. Miałem już połowę zaplanowanego przewyższenia na 40 % dystansu, nie wiedząc, że najtrudniejszy podjazd jeszcze przede mną. Profilaktycznie wsunąłem żela i ruszyłem na podjazd, znów boczną drogą. Czekało na mnie kilka ścian z nachyleniem dochodzącym do 20% z wypłaszczeniami i odcinkami szutrowymi. Zmęczył mnie ten podjazd, wjechałem bez postojów w całkiem niezłym tempie pokonując 500 metrów przewyższenia na 7 kilometrach podjazdu.
Że szczytu znów piękne widoki więc porobiłem fotki I ruszyłem na zjazd. Początkowo puściłem hamulce i rozpędziłam się do niemal 70 km/h. W drugiej części zjazdu już tak szybko nie jechałem, wysokie nachylenie, zakręty oraz wąska droga skutecznie zahamowały moje zapędy. W końcu dojechałem do głównej drogi i powoli zaczynałem rozglądać się za bufetem. Długo nic nie było, najpierw jadąc płaskim odcinkiem z bocznym wiatrem trochę zacząłem się nudzić, w końcu wyszukałem w liczniku restauracji i najbliższa była dopiero za jakieś 10 kilometrów. Przerywnikiem na trasie był krótki podjazd do miejscowości Benniares a później znowu nieco płaskiego i okazało się, żeby coś zjeść musze zjechać z trasy do miejscowości Muro de Alcoy. Tam wreszcie zjadłem konkretny posiłek – spaghetti Carbonara, wypiłem kawę i Colę z pomarańczą, która bardzo mi przypadła do gustu. Po przerwie ciężko było ruszyć w dalszą drogę więc szybko zatrzymałem się by uzupełnić bidony. Po tym postoju stopniowo się rozkręcałem w pagórkowatym terenie, ruch na drogach był znikomy a krajobraz za bardzo stabilny więc zrobiłem się senny, przerywnikiem były nieco trudniejsze fragmenty podjazdu i krótkie postoje wybijały mnie z tej monotonii.

W pewnym momencie GPS też zaczął dokładać swoje trzy grosze. Ciągnął mnie jakimiś opłotkami i przestałem się tym kierować. W końcu na trasie pojawił się podjazd który poczułem w nogach – Puerto de San Creuta. Zmęczyłem się nieco na podjeździe i musiałem się ubrać aby nie zmarznąć na zjeździe. Nie szalałem już czując zmęczenie i rozkojarzenie po niemal 170 kilometrach trasy i ponad 4000 metrów w pionie. Spokojnie zjechałem w dół w kierunku Callosa d’en Sarria. Lekki podjazd na trasie nie zrobił na mnie wrażenia i dojazd od Altei znowu mi się dłużył. Przed Calpe dostałem kolejnego kopa i w dobrym tempie pokonałem ostatnie kilometry, wyprzedzając wszystkich jak leci. Poza czterema literami nie czułem żadnego bólu i tylko minimalne zmęczenie. Sam jestem zaskoczony jak wytrzymały jest mój organizm, brakuje nieco lepszego tempa i innych elementów ale podstawy zbudowałem solidne więc jest na czym oprzeć przyszłą formę pozwalającą na starty w zawodach.

Podsumowanie lutego

Poniedziałek, 28 lutego 2022 Kategoria Podsumowanie Miesiąca
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Początek lutego był dla mnie bardzo trudnym czasem. Z powodu problemów z nadgarstkiem musiałem zrezygnować z treningów siłowych i ogólnorozwojowych a treningi na trenażerze były w pewnym stopniu utrudnione. Biorąc pod uwagę to co działo się ze mną w ostatnim roku jest to tylko drobna niedyspozycja zdrowotna. Pogoda była mniej stabilna niż w styczniu ale za to pozwoliła na kilka treningów w terenie. Bardzo ciężko jednak mi się jeździło ale nie znam przyczyny tego stanu i nie zamierzam jej szukać. Uświadomiłem sobie nagle, że do sezonu zostało już tylko kilka tygodni i zacząłem zastanawiać się w jakim właściwie jestem miejscu pod względem sportowym i treningowym. Ostatnie miesiące były dla mnie intensywne treningowo, trenowałem sporo, robiłem masę nowych ćwiczeń nie tracąc motywacji. Wszystko było podporządkowane wyjazdowi treningowemu do Hiszpani. Planowałem jechać dwa tygodnie szybciej ale problemy z nadgarstkiem przesunęły wyjazd o kilkanaście dni. Patrząc z perspektywy kilku tygodni wiem, że była to dobra decyzja bo miałem więcej czasu na przygotowanie organizmu do wysiłku jaki czekał mnie na południu Europy. Przed 20 lutego odpuściłem treningi na kilka dni i z grubej rury ruszyłem już w Hiszpani. Ciężko było mi dopasować się do roweru na jakim miałem okazję jeździć i z perspektywy czasu już wiem, że następny wyjazd już tylko z własnym sprzętem. Stan zdrowia w lutym był sinusoidą, najpierw wspomniany nadgarstek, później drobna infekcja którą szybko wyeliminowałem ale skutki odczuwałem jeszcze w pierwszych dniach pobytu na Półwyspie Iberyjskim.
1. Dane o parametrach ciała:
Przez cały miesiąc utrzymywałem stałą wagę a inne parametry mieściły się w ramach przyjętej wcześniej normy.
2. Analiza obciążenia treningowego:

Przez trzy pierwsze tygodnie lutego trenowałem na zbliżonym poziomie a w ostatnim znacznie zwiększyłem obciążenie.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum