Trening 33
Niedziela, 25 kwietnia 2021 Kategoria Trening 2021, Szosa, Samotnie, Cube '21, 100-200
Km: | 134.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:11 | km/h: | 25.85 |
Pr. maks.: | 72.00 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | 158158 ( 81%) | HRavg | 135( 69%) |
Kalorie: | 3483kcal | Podjazdy: | 2140m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tradycyjnie na koniec tygodnia wybrałem się na dłuższy trening tlenowy, tym razem mimo niemal zimowych warunków pojechałem w góry podnosząc sobie poprzeczkę trudności trasy minimum poziom wyżej. Wyjechałem dosyć wcześnie w niskiej temperaturze, wczoraj wyczyściłem napęd w rowerze i zamontowałem błotniki w lepszym rowerze. Ciągnęło mnie bardzo w góry i skierowałem się na Salmopol. W nowym liczniku jest funkcja mówiąca o całkowitym dystansie pokonanym na podjazdach. Byłem ciekaw ile właściwie podjazdu jest na Salmopol z Bielska. Przejazd przez miasto był trudny, wybrałem najłatwiejszy wariant ale na wielu odcinkach asfalt pozostawiał do życzenia. Już po kilku kilometrach coś dziwnego zaczęło się dziać z rowerem. Okazało się, że kaseta nie była dostatecznie dokręcona i się odkręciła, od tego momentu na każdej nierówności rower dzwonił na każdej nierówności, z czasem przestało mi to przeszkadzać. Jakoś dziwnie lekko się jechało w kierunku Szczyrku, mimo małego ruchu skorzystałem ze ścieżki rowerowej która w pewnym momencie się zwężyła i musiałem zjechać na chodnik a później pokonać wysoki krawężnik. Na szczęście ścieżka wkrótce się skończyła i musiałem jechać drogą. Na rondzie w Buczkowicach byłem szybciej niż zakładałem, przejazd przez Szczyrk równie szybki a schody zaczęły się w momencie gdy zaczął się podjazd na Salmopol, wtedy też droga skręciła bardziej na zachód i poczułem boczny wiatr który dotąd wiał w plecy. To cała tajemnica względnie szybkiej dotychczasowej jazdy. Podjazd poszedł mi słabo ale więcej się po sobie nie spodziewałem. Przed zjazdem zdecydowałem się założyć kurtkę bo czekał mnie długi zjazd. Na 30 kilometrów jakie już pokonałem tylko 23 prowadziły pod górę, w tym czasie pokonałem już ponad 700 metrów przewyższenia. Zjazd do Wisły był zimny i w większości mokry, momentami jechałem całkiem nieźle technicznie i szybko a były fragmenty gdzie wyglądało to fatalnie. Chwila grozy miała miejsce w tunelu pod skocznią, wpadłem w dużą, niewidoczną dziurę i cudem uniknąłem gleby, na szczęście nie poważnego się nie stało i po chwili postoju ruszyłem dalej na walkę z wiatrem. Dmuchało nieźle w twarz, dzięki temu jednak lepiej było trzymać założoną moc ale kadencji nie byłem w stanie utrzymać. W Wiśle postanowiłem pojechać tak jak wskazują znaki, może gdyby ruch był mniejszy przejechałbym przez stację i zyskał prawie kilometr i kilka minut czasu. Za rondem zatrzymałem się rozebrać kurtkę, postój nie był jednak długi i szybko nadrobiłem stracony czas jadąc z wiatrem w plecy. Ostatnie 3500 metrów podjazdu na Kubalonkę przejechałem w równym tempie, jak na te warunki podjazd poszedł nie najgorzej, miałem w dodatku towarzystwo i podjeżdżało się łatwiej. Zjazd do Istebnej jednak znowu słabi i wolny a na końcu spadł łańcuch i kolejna przerwa. Nie rozebrałem jednak kurtki bo czekał mnie jeszcze jeden szybki zjazd a temperatura nie przekraczała 5 stopni. Podjazdy w Istebnej pokonałem bardzo spokojnie, przy okazji przyjąłem określoną porcję węglowodanów i sprawdziłem jaki mam czas. Miałem wciąż delikatny zapas ale nie przewidziałem tego, że ostanie 50 kilometrów będzie pod wiatr. Zjazd z Istebnej wcale taki szybki nie był ze względu na bardzo nierówną nawierzchnię i spory ruch. Ostatni dłuższy postój zrobiłem na rondzie w Jaworzynce, rozebrałem kurtkę, sprawdziłem, czy znów coś się nie stało z rowerem i ruszyłem w dalszą drogę. Wybranie trasy biegnącej przez Krężelkę miało swoje plusy i minusy. Momentami nawierzchnia była słabej jakości lub bardzo zanieczyszczona ale ruch samochodowy był niemal zerowy. Krótki postój znów musiałem zrobić w Lalikach gdzie nie byłem w stanie wrzucić na blat, byłem pewny, że bateria jest już słaba ale poziom naładowania wskazywał na 40 % więc problem leżał gdzie indziej. Jak się zatrzymałem to już bez problemu wrzuciłem na blat ale niepotrzebnie bo za chwilę czekał mnie kolejny podjazd. Jeszcze 30 minut mogłem cieszyć się jazdą z wiatrem w plecy, nawet podjazd na trasie do Rajczy dosyć lekko mi poszły. Od Rajczy już walka z wiatrem do samego Bielska, mimo to wybrałem trudniejszy wariant powrotu. Walka z wiatrem na płaskim była uciążliwa a podjazdy dały mi mocno w kość, w Lipowej skręciłem w drogę którą nie jechałem chyba 10 lat i zaliczyłem ciekawy podjazd. Momentami nie byłem w stanie jechać 30 km/h na zjeździe co mówiło wszystko o warunkach. W Bielsku kolejne postoje na skrzyżowanych czy przejściach do pieszych. Nazbierało się już ponad 2000 metrów w pionie więc wróciłem do domu najbardziej optymalną dla mnie drogą. Z dyspozycji na treningu jestem zadowolony, w tych warunkach nie byłem w stanie dać z siebie więcej. Rok temu już atakowałem podjazdy na czas a teraz nie ma na to szans i warunki nie mają z tym wiele wspólnego.


Trening 32
Sobota, 24 kwietnia 2021 Kategoria Trening 2021, Szosa, Samotnie, Cube '21, 50-100
Km: | 89.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:34 | km/h: | 24.95 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 178178 ( 91%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 2424kcal | Podjazdy: | 1900m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po ostatnim treningu zmieniłem kilka rzeczy w przygotowaniu do jazdy i chciałem je sprawdzić. Miałem jechać z samego rana ale miałem jeszcze trochę rzeczy do zrobienia i wolałem nie odkładać ich na później, trening mógł poczekać. Wyjechałem więc około 10 na lepszym sprzęcie który prawie dwa tygodnie stał i się kurzył. Na tapecie miałem jeden z ulubionych treningów czyli powtórzenia na FTP, w tym celu pojechałem do Ustronia, na Równicę. Nie mogłem zapomnieć o rozgrzewce więc po drodze zrobiłem kilka przepaleń, zacząłem od 30 sekundowych i minutowych a na koniec 5 minutowy na podjeździe pod Jelenicę. Mimo, że prawie połowę podjazdu przejechałem już spokojniej poprawiłem swój najlepszy czas na tym podjeździe, co jest jednym z niewielu pozytywnych akcentów w tym dniu. Na zjeździe też sobie trochę poszalałem, na więcej nie pozwoliły warunki. Przed podjazdem na Równicę zatrzymałem się na moment. Roboty drogowe w Jaszowcu dalej trwają i droga jest nieco zanieczyszczona, początek podjazdu jechałem spokojnie wiec mogłem skupić się na omijaniu przeszkód. Na łuku w lewo ruszyłem mocniej, pilnowałem się aby nie jechać za mocno, do końca ulicy Wczasowej wydawało mi się, że jadę dobrze i równo, później jednak coś nie grało, jechałem równo z dobrą, założoną mocą ale jechałem jakoś strasznie wolno, w tym tempie powinienem dojechać do kreski przed upływem 15 minut a potrzebowałem 15:40 od Jaszowca. Nie miałem jednak czasu na zastanawianie się, ubrałem się na zjazd i ruszyłem w dół. Gdyby nie samochody to byłbym zadowolony ze zjazdu ale kilka razy musiałem hamować, raz prawie do zera. Po zjeździe znowu postój, rozbieranie się i nawrót. Tym razem ruszyłem nieco później ale przełożyło się to jeszcze na gorszy czas. Moc z powtórzenia wyszła nieco lepsza ale nic to nie dało. Znowu musiałem się zatrzymać na szczycie, ubrałem się i tym razem nieco lepiej zjechałem. Ostatni wjazd najlepszy ze wszystkich ale tylko nieco lepszy niż poprzednie a moc znowu kilka Wat lepsza. Ten podjazd dał mi się już jednak bardziej we znaki. Przed zjazdem postanowiłem wjechać jeszcze Skibówkę, zaskoczył mnie śnieg i musiałem zawrócić i wjechać od Zbójnickiej chaty. Bez rozpędu ruszyłem mocno, nie dałem z siebie wszystkiego ale ponad 500 Wat byłem w stanie generować przez blisko 30 sekund co po trzech wymagających podjazdach nie jest takie oczywiste. Trzeci zjazd najlepszy ze wszystkich ale samochody i tak wtrąciły swoje trzy grosze. Wracając do domu zaliczyłem jeszcze kilak podjazdów w dobrym tempie. Noga cały czas była dobra. Coś jakby drgnęło ale pojawiły się dodatkowe zagadnienia do wyjaśnienia. Słabe czasy na podjazdach rzucam na barki warunków, ostatnio jak pokonywałem Równicę trzy razy było 10 stopni cieplej i nie wiało, to ma jednaj znaczenie. Pojechałem szukać wiosny, formy i odpowiedzi na pytanie co dzieje się z moim organizmem, formy wciąż nie ma, organizm powoli wraca na właściwe tory a wiosna nie chce wkroczyć na stałe i trzeba na nią czekać. Może już w maju będzie na tyle dobrze, że zacznę myśleć o wyścigach lub przynajmniej jakiś zrywach na podjazdach, na razie jestem jeszcze zbyt słaby i nie radzę sobie w trudnych warunkach.





Trening 31
Czwartek, 22 kwietnia 2021 Kategoria Trening 2021, Szosa, Samotnie, 50-100
Km: | 64.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:28 | km/h: | 25.95 |
Pr. maks.: | 59.00 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | 177177 ( 90%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 1619kcal | Podjazdy: | 1130m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Co roku w kwietniu wybieram się do Rudzicy gdzie na okolicznych podjazdach sprawdzam nogę. Od 2015 roku jeździłem na tej samej pętli którą pokonywałem 2-4 razy. Ta trasa już mi się trochę znudziła a na jednym zjeździe jest tak fatalna nawierzchnia, że jazda jest zbyt niebezpieczna. Wymyśliłem więc nową, trudniejszą trasę z dużo mniejszą ilością płaskich odcinków. Gdybym przed planowaniem rundy wiedział jak wygląda nawierzchnia na wszystkich odcinkach trasa uległaby zmodyfikowaniu. Planowałem jechać na najlepszym sprzęcie, ale pogodowy Armagedon jaki znów się pojawił spowodował, że wybrałem ciężki rower z błotnikami co było chyba lepszym rozwiązaniem. Wyjechałem na dużym zmęczeniu, bez większej motywacji do jazdy. Ciężko znaleźć chęci jak na termometrze ledwie kilka stopni a moje warunki przy których zaczynam sobie lepiej radzić to minimum 15 stopni. Pora do jazdy również nie była najlepsza, musiałem wybrać taki wariant dojazdu do Rudzicy aby nie stać w korkach i nie tracić czasu na światłach czy skrzyżowaniach. Najlepszy wariant to boczne drogi i wyjazd na główną w Jasienicy. Chciałem jednak ominąć największe dziury i nierówności i wybrałem wariant pośredni omijający dwa ważne skrzyżowania w Jasienicy. Strasznie szarpana była to jazda ale nie myślałem o tym, pierwsze podjazdy na trasie powiedziały mi, ze nie jest ze mną najlepiej. Dopiero w Rudzicy wpadłem na pomysł aby przepalić nogę, krótki sprint ponad 600 Wat nie był szczytem moich możliwości ale noga zapiekła a o to chodziło. W centrum Rudzicy zatrzymałem się na moment, sprawdziłem jeszcze raz sprzęt, ustawiłem licznik na ekranie który dawał mi podstawowe informacje i ruszyłem. Podobnie jak poprzednia runda na początek był zjazd ale nie tak długi i stromy i już po 2 minutach czekała mnie krótka ścianka którą jednak odpuściłem tym razem. Na główną drogę na Wieszczęta wyjechałem w miejscu gdzie zaczyna się odcinek z nowym asfaltem, zjazd pod wiatr mogłem jechać mocniej i mieć wyższą prędkość na starcie pierwszego mocnego podjazdu. To jeden z najtrudniejszych podjazdów na trasie ale miał po drodze niebezpieczne skrzyżowanie na którym musiałem skręcić w lewo. Początek pokonałem bardzo mocno, na skrzyżowaniu wytraciłem dużo prędkości ale szybko rozkręciłem ponownie rower, na tym sprzęcie przyśpieszenia idą bardzo topornie i myślałem, że nic z tego nie będzie, miałem podgląd na moc wyrażoną w W/kg i cały czas cisnąłem 5,5 – 6,5 W/kg. Długi odcinek pod wiatr pokonałem równym tempem, po łuku w lewo wytraciłem dużo ale jechałem już z wiatrem, byłem w stanie ponownie dołożyć do pieca i cisnąłem już równym tempem nie spadając poniżej 5,8 W/kg. Około 3 i pół minutowy odcinek pokonałem z mocą 5,9 W/kg, jak na mnie nieźle ale chciałem potwierdzić ten poziom na kolejnych podjazdach. Trasa prowadziła okrężną drogą z dodatkowym podjazdem którego jednak nie atakowałem, po podjeździe zaczęły się schody, najpierw sporo samochodów, później dziurawy zjazd i brak nawierzchni po skręcie w prawo. Obecność stawów i ogólnie położona w dolinie droga została całkowicie zniszczona zapewne przez naturę, błotny odcinek był walką o przyczepność ale po 200 metrach męczarnia się skończyła. Druga część podjazdu do Grodźca miała już asfalt ale bardzo zanieczyszczony, później postanowiłem doładować energii i nieco spuściłem z tonu. Po zjeździe boczną drogą znalazłem się znów w Wieszczętach gdzie czekał mnie w sumie dosyć łatwy podjazd ale pod silny wiatr. Atakować go miałem na drugiej rundzie więc teraz jechałem spokojnie, dochodząc do 4 W/kg. Na zjeździe nie szalałem bo często jest tam spory ruch i ciężko później wyhamować na dole gdzie jest zakręt 90 stopni. Po tym zakręcie musiałem się zatrzymać, zmuszony byłem odkręcić przednie koło, wydłubać błoto z hamulców co zrobiłem niezbyt dokładnie i ruszyłem mocno na kolejny podjazd. Początek był bardzo mocny a później miałem problem z utrzymaniem mocy, nie umiałem dobrać przełożenia w momencie gdy nachylenie nie przekraczało 3 % przez kilkaset metrów. W momencie gdy zaczął się lekki zjazd odpuściłem, do tego momentu utrzymałem 5,9 W/kg przez około 3 i pół minuty czyli w zasadzie powtórka z pierwszego podjazdu. Do końca rundy czekał mnie jeszcze techniczny zjazd na którym sobie jednak nie poszalałem, na płaskim nie dałem z siebie zbyt wiele a ostatni chyba najtrudniejszy podjazd na rundzie pokonałem dużo spokojniej niż poprzedni. Do końca rundy czekał mnie jeszcze odcinek ze zmiennym nachyleniem prowadzący głównie w dół. Przed wjazdem na drugą rundę znowu doładowałem węglowodanów i dużo szybciej pokonałem pierwszy zjazd na pętli. Tym razem mocno pokonałem ściankę ale źle dobrałem przełożenie i była to straszna szarpanina na niskiej kadencji. Przez około 30 sekund utrzymałem ponad 500 Wat co nie jest złym wynikiem dla mnie. Podjazd który cisnąłem na pierwszej rundzie pokonałem spokojniej, zjazd też musiałem odpuścić, na błotnym odcinku dobrałem inny tor jazdy i mniej błota dostało się do hamulców. Bielowicki odcinek pokonałem dosyć spokojnie a podjazd który miałem cisnąć mocno nieco skopałem. Ruszyłem zbyt późno, gdy nachylenie było odczuwalne cisnąłem ponad 6 W/kg, na wypłaszczeniach się nie dało i odpuszczałem, druga równiejsza część podjazdu z czołowym wiatrem była szarpana, miałem cisnąć do końca podjazdu ale ze względów ode mnie niezależnych musiałem odpuścić końcówkę, do tego momentu utrzymywałem 5,8 W/kg przez niecałe 3 minuty, ostatecznie spadło do 5,7 W/kg. Zjazd tym razem bez zatrzymania, był nieco szybszy, podjazd z kolei odpuściłem. Techniczny zjazd będący ostatnim na trasie nie poszedł mi zbyt dobrze, koncentrowałem się już na ostatnim podjeździe na rundzie. Na początku z rytmu wybił mnie samochód, nie byłem w stanie efektywnie ruszyć, cisnąłem mocno cały czas ponad 6 W/kg, na łatwiejszych fragmentach moc była niższa, w końcówce już zaczynało mnie brakować, strasznie szarpałem i utrzymałem 6 W/kg przez 3 minuty a ostatnie kilkanaście sekund było już słabsze. Do końca rundy dojechałem już spokojniej i całą ponad 20 kilometrową pętlę pokonałem kilkadziesiąt sekund szybciej. Czułem te mocne zrywy w nogach, moja jazda była jednak zbyt szarpana i chimeryczna. Moc bezwzględna jaką byłem w stanie generować jest bardzo dobra ale nie przekłada się to na spektakularne rezultaty. Nie liczyłem jednak na więcej i jestem zadowolony z treningu. Powrót do domu to już walka ze zmęczeniem, znowu zdecydowałem się ominąć zakorkowane skrzyżowania w Jasienicy. Liczyłem, że uda się być w domu o 18 i tak się stało. Po tym treningu długo dochodziłem do siebie i jeszcze przed kolejnym odczuwałem zmęczenia. Regeneracja w dalszym ciągu trwa zbyt długo, coś z tym będę musiał zrobić.

Siłownia 35
Środa, 21 kwietnia 2021
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:02 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 149149 ( 76%) | HRavg | 83( 42%) | |
Kalorie: | 313kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Ciężary |
Wymagający trening siłowy po ciężkim dniu w pracy i dobrej rozgrzewce przy pracach w ogrodzie. Zastosowałem najwyższe obciążenia jakie stosowałem na wcześniejszych treningach modyfikując przy tym ilość powtórzeń w seriach oraz czas odpoczynku między seriami. Po godzinnym treningu byłem wypompowany na maksa, blisko 30 minut dochodziłem do siebie kontynuując w tym czasie rolowanie mięśni. Na razie trzymam się założeń i w każdym tygodniu realizuję jeden trening siłowy kosztem roweru ale pozwala to zachować czas na obowiązki których mam całkiem sporo. Z mojego punktu widzenia jest to rozwiązanie korzystne, może trenuję mniej na rowerze ale tym samym ryzyko przetrenowania i wypalenia sportowego w trakcie sezonu spada.



Trening 30
Wtorek, 20 kwietnia 2021 Kategoria Samotnie, 50-100, Trening 2021, Szosa
Km: | 61.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:21 | km/h: | 25.96 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 153153 ( 78%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 1632kcal | Podjazdy: | 850m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogoda w dalszym ciągu mało wiosenna ale nie zniechęciła mnie do wyjazdu na trening. Po raz kolejny wybrałem rower treningowy z błotnikami bo na trasie znajdował się jeden odcinek bardzo mokrej i zanieczyszczonej drogi. Przed wyjazdem na trening odebrałem nowy licznik i nie miałem czasu by go ustawić pod siebie, miałem wiec podgląd tylko na aktualne dane o prędkości, czasie, dystansie, tętnie, mocy czy kadencji. Nie mogłem kontrolować ilości TSS, przewyższenia czy aktualnego nachylenia. Nie patrząc na kierunek wiatru skierowałem się na Przegibek. Na starcie wydawało mi się, że noga lepiej kręci niż ostatnio ale podjazdy szybko zweryfikowały odczucia. Przejazd przez miasto jak zwykle o tej porze nie należał do przyjemnych i szybkich. Podjazd na Przegibek zacząłem spokojnie ale tętno szybko poszło do góry mimo utrzymywania mocy na podobnym poziomie. Oczywiście gdy tylko wjechałem w bardziej zalesiony teren droga była bardzo mokra. Z podjazdu absolutnie zadowolony być nie mogłem, nie byłem w stanie utrzymać nawet kadencji na równym i założonym poziomie. Przed zjazdem zatrzymałem się i ubrałem kamizelkę by móc zjeżdżać nieco szybciej. O tym jednak mogłem zapomnieć, droga była w fatalnym stanie, nie dość, że mokra to pełna żwiru, zjechałem dobrze technicznie ale wolno, w drugiej części zjazdu wiatr rozdawał karty, raz wiało bardziej w twarz, raz w plecy ale przeważał wiatr boczny. Po zjeździe już walczyłem z wiatrem na odcinku do Kobiernic. Tam musiałem się zatrzymać, zdjąłem nie potrzebną już kamizelkę i wydłubałem błoto z hamulców i błotników i mogłem jechać dalej. Znowu nie poszedłem na łatwiznę i dołożyłem kilka podjazdów w końcówce objeżdżając miasto od północnej strony. Noga była całkiem dobra ale do poziomu jaki prezentowałem już w tym roku jeszcze brakuje. Sporo czasu straciłem na skrzyżowaniach w mieście oraz zjazdach gdzie jechałem dużo wolniej niż byłbym w stanie przy lepszej jakości drodze czy mniejszej ilości samochodów. W końcu udało się pojeździć dłużej niż 2 godziny w tygodniu ale nie wiem czy to pojedynczy wyskok czy takie jazdy będą zdarzać się częściej.

Miasto 15
Poniedziałek, 19 kwietnia 2021 Kategoria Miasto
Km: | 58.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 20.47 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1150kcal | Podjazdy: | 870m | Sprzęt: Hercules | Aktywność: Jazda na rowerze |
Podsumowanie 16 tygodnia 2021
Niedziela, 18 kwietnia 2021 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | min/km: | ||
Pr. maks.: | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | |||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m |
Po kolejnych 3 bogatych w treningi tygodniach dałem nogom nieco odpocząć. Pogoda wciąż bardziej jesienna niż wiosenna nie zachęcająca do jazdy oraz kilkudniowy wyjazd na północ Polski idealnie wpasowały się w ten tydzień. Niestety mój organizm dalej nie wrócił do siebie, jestem w stanie generować dobre moce ale bardzo szybko się męczę, na każdym treningu coś nie grało ale za każdym razem był to inny element i nie jestem w stanie stwierdzić w czym są większe braki i rezerwy. Po kilku tygodniach ujeżdżania najlepszego sprzętu przesiadłem się na cięższy rower treningowy. Odczucia od razu dużo gorsze, mimo nowych części czuć wyraźną różnicę na niekorzyść. Warunki atmosferyczne już przestały na mnie działać i wolę pomęczyć się w deszczu niż katować trenażer, w tym tygodniu byłem zmuszony raz skorzystać z tego urządzenia i mam dość na długie tygodnie. Ostatnio zakupiłem jedne z ostatnich komponentów do roweru, m.in. błotniki do szosy, koszyki na bidon, obejmę sztycy czy miniaturową pompkę na naboje CO2. Początkiem tygodnia użytkowany od ponad roku licznik Bryton Aero 60 wyzionął ducha, przestał zapisywać dane, nie dało się ich zgrać ani przez WiFi ani przez USB. Bardzo pasował mi ten komputerek ale nie jest już produkowany i wspierany więc musiałem albo wsiąść inny albo odebrać pieniądze bo licznik był jeszcze na gwarancji. Z modeli Brytona nic mi nie spasowało, 420 nie posiada wszystkich funkcji a 750 to trochę za duży jak dla mnie kombajn więc szukałem w ofercie innych producentów. W tej półce cenowej nie było dużego wyboru i wszystkie moje wymagania spełniał jedynie IGPSPORT IGS 620, bez dobrego licznika nie jestem w stanie trenować ani jeździć długich tras które ostatnio bardzo mi podchodzą. Mam nadzieję, że ten licznik wytrzyma dłużej niż poprzednik ale nie oczekuję cudów, Garminy cz Wahoo o podobnych interfejsach kosztują co najmniej dwa razy tyle. Liczę, że w następnych tygodniach przyjdzie przełamanie i w końcu będę się mógł cieszyć jazdą a nie walczyć o przetrwanie bo tak właśnie wyglądają ostatnio treningi, w tej sytuacji nie mogę myśleć o ściganiu i jak się nic nie poprawi to obniżę poprzeczkę i wystartuję w zawodach których jakiś czas temu jeszcze nie brałem pod uwagę.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

Tydzień z mniejszą ilością treningów przyniósł wzrost wagi.
2.Obciążenie treningowe:

Mała ilość treningu wpłynęła również na duże wahania wskaźników CTL oraz TSB.
3.Najlepsze wartości mocy:

W tym aspekcie nie wydarzyło się nic spektakularnego. Generowałem mocno średnie lub słabe moce.
4.Dane liczbowe:

5.Informacje o podjazdach:

Udało się podtrzymać trend przynajmniej jednego podjazdu w tygodniu. Przy okazji zaliczyłem nowy odcinek. Jednego czasu przez problem z GPS nie udało się określić.
1.Waga w ostatnim tygodniu:

Tydzień z mniejszą ilością treningów przyniósł wzrost wagi.
2.Obciążenie treningowe:

Mała ilość treningu wpłynęła również na duże wahania wskaźników CTL oraz TSB.
3.Najlepsze wartości mocy:

W tym aspekcie nie wydarzyło się nic spektakularnego. Generowałem mocno średnie lub słabe moce.
4.Dane liczbowe:

5.Informacje o podjazdach:

Udało się podtrzymać trend przynajmniej jednego podjazdu w tygodniu. Przy okazji zaliczyłem nowy odcinek. Jednego czasu przez problem z GPS nie udało się określić.
Trenażer 39
Sobota, 17 kwietnia 2021 Kategoria Trenażer
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 0.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 3.0°C | HRmax: | 174174 ( 89%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 1574kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przymusowy trening na trenażerze. Pogoda od rana mocno w kratkę i nie udało się wstrzelić w żadne okno pogodowe więc wystawiłem trenażer przed garaż i zrealizowałem naprawdę wymagający i mocny trening oparty na powtórzeniach na niskiej kadencji. Noga podawała całkiem nieźle ale nie byłem zadowolony z rozgrzewki która okazała się zbyt krótka i szarpana. Sam trening wypadł już znacznie lepiej ale sam nie wiem dlaczego zamiast 2 minutowych powtórzeń zrobiłem 3 minutowe. W połowie treningu się zorientowałem, że coś jest nie tak i druga część już wyglądała tak jak powinna. Zmęczenie po treningu było odczuwalne bardziej zmęczyła mnie niska kadencja niż wysoka moc. Regeneracja tez nie przebiegała jak powinna i następnego dnia nie byłem tak wypoczęty jak się spodziewałem co oczywiście odbiło się na jakości treningu.



Siłownia 34
Piątek, 16 kwietnia 2021
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | min/km: | |
Pr. maks.: | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 113113 ( 57%) | HRavg | 80( 41%) | |
Kalorie: | 177kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Ciężary |
Niestety pogoda zrobiła się znów kapryśna i nie byłem w stanie wyjechać na godzinkę więc zrealizowałem drugi trening siłowy. Skupiłem się na innych partiach mięśni niż ostatnio i jedyna partia którą odpuściłem w tym tygodniu to nogi. Trening równie szybko przeleciał jak poprzedni ale był bardziej odczuwalny i regeneracja przebiegała wolniej.
Trening 28
Środa, 14 kwietnia 2021 Kategoria Trening 2021, Szosa, Samotnie, 50-100
Km: | 59.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:02 | km/h: | 29.02 |
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 154154 ( 78%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 1636kcal | Podjazdy: | 480m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trafiło się okno pogodowe więc wyjechałem na przejażdżkę po zupełnie mi nieznanych terenach. Po ostatniej jeździe mój licznik wyzionął ducha więc skorzystałem z rezerwowego, wysłużonego już Garmina Edge 800. Nakreśliłem jakąś trasę z jak najmniejszą ilością głównych dróg i ruszyłem. Mimo, że nie padało to mocno wiało a ruch na drogach spory. Nie czułem się pewnie na drodze, miałem do dyspozycji rower treningowy którego mi nie szkoda i w razie czego z czystym sumieniem mogłem uciekać na pobocze. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to spora ilość przejazdów kolejowych i tramwajowych czego w mojej okolicy nie ma. Jazda przez miasto nigdy nie jest przyjemna ale przynajmniej wiatr nie był w terenie zabudowanym tak odczuwalny jak w późniejszej części. Gdy tylko wyjechałem z Gdańska dojechało do mnie trzech kolarzy więc złapałem koło, o dziwo dobrze mi się jechało na kole ale gdy zaczął się podjazd to puściłem bo jazda miała być czysto tlenowa, w tym też momencie bardziej odczuwalny był zmienny wiatr więc cały czas mieszałem przełożeniami ale nie było to tak komfortowe jak w przypadku Di2. Podjazd skończył się w Kielnie gdzie miałem moment zawahania bo pojawił się drogowskaz Koleczkowo, gdzieś już słyszałem o tej miejscowości ale nie mogę sobie przypomnieć gdzie. W Kielnie też wykonałem manewr którego po sobie się nie spodziewałem, nigdy nie brałem pod uwagę jazdy za ciężarówką a tutaj pojawiła się okazja i dzięki dosyć wolno jadącej ciężarówce miałem fajny tunel i przejechałem tak blisko kilometr, później ciężarówka odbiła ale droga lekko opadała i wcale wolniej nie jechałem. Trochę żałowałem, ze wybrałem taką trasę bo momentami droga nie wyglądała ciekawie, jakoś jednak przejechałem wszystkie złej jakości odcinki. Nie zwróciłem uwagi, że trasa prowadzi przez kilkukilometrowy odcinek głównej drogi numer 3. Nie znając okolic wolałem nie szukać alternatyw i dobrze, bo na tej drodze ruch był mniejszy niż na wielu lokalnych drogach. Bez nawigacji na pewno bym się zgubił a i tak prawie przeoczyłem duże skrzyżowanie na którym miałem skręcić w prawo. Po 2 godzinach byłem znów w miejscu startu. Wbrew pozorom teren w tej okolicy nie jest płaski, może nie ma długich i wymagających podjazdów ale prawie 500 metrów przewyższenia się nazbierało. Wiatr jest chyba bardziej odczuwalny niż na południu Polski, okolica sprawia wrażenie ciekawej ale drogi które wybrałem do takich nie należały.


