Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 223570.38 kilometrów w tym 7915.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.35 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2324726 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2022

Dystans całkowity:1587.00 km (w terenie 36.00 km; 2.27%)
Czas w ruchu:64:35
Średnia prędkość:24.57 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:22950 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:142 (72 %)
Suma kalorii:40606 kcal
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:63.48 km i 2h 35m
Więcej statystyk
  • DST 14.00km
  • Teren 11.00km
  • Czas 01:11
  • VAVG 11.83km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 164 ( 84%)
  • HRavg 129 ( 66%)
  • Kalorie 628kcal
  • Podjazdy 510m
  • Sprzęt Evo 2
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 17

Wtorek, 22 marca 2022 · dodano: 30.03.2022 | Komentarze 0

Po kilku wymagających treningach na szosie dałem organizmowi nieco odpocząć i na kolejny trening wybrałem się w teren. Zakładałem zaliczenie dwóch podjazdów i zjazdów ale w trakcie oczywiście mi się odwidziało. Warunki do jazdy były zupełnie różne, na początek sporo suchego terenu, następnie kałuże i małe błotne ogniska a po wjeździe w las i rozpoczęciu podjazdu na Dębowiec także głębokie błoto, lód i śnieg. Dosyć dobrze sobie poradziłem z tym i postanowiłem jechać dalej aż na Cyberniok. Za Dębowcem już było znacznie trudniej, po suchym jakoś szło a w najbardziej trudnych momentach musiałem walczyć dodatkowo z pieszymi i innymi rowerzystami i z dobrego tempa jakim jechałem już dłuższy czas musiałem zrezygnować. Przed Cyberniokiem już nie było warunków do jazdy więc zszedłem z roweru. Na szczycie nie było widoków, poza zamglonym Bielskiem więc nie zatrzymywałem się i ruszyłem trudniejszą drogą w dół, tylko dwa razy zatrzymałem się nie mogąc złapać przyczepności w błocie, jest nieco lepiej niż jesienią ale wciąż muszę pracować nad jazdą w dół. Drugi podjazd pokonałem mocno ale momentami musiałem niemal się zatrzymywać przez błoto czy pieszych. Robiło się już ciemno więc technicznym zjazdem gdzie znowu miałem trochę problemów dostałem się do Jaworza i po kilku minutach byłem w domu. Na nic więcej nie mogłem sobie pozwolić, jednak godzina mocniej jazdy w terenie wystarczyła aby się zmęczyć. Trochę mi tego brakowało przez zimę.




  • DST 44.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:03
  • VAVG 21.46km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 1325kcal
  • Podjazdy 490m
  • Sprzęt Hercules
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 5

Poniedziałek, 21 marca 2022 · dodano: 03.04.2022 | Komentarze 0


Kategoria Miasto


Podsumowanie 13 tygodnia 2022

Niedziela, 20 marca 2022 · dodano: 29.03.2022 | Komentarze 0

Bardzo ważny dla mnie był ten tydzień, oczywiście pod względem treningowym. Miałem okazję sprawdzić swój organizm w różnych warunkach, zarówno pogodowych, ukształtowania terenu jak i intensywności jazdy. Mimo tego iż obawiałem się, że nie będę mógł być zadowolony ze swojej dyspozycji na początku sezonu, moje obawy zostały rozwiane już podczas pierwszego treningu. Dawno nie byłem w górach w warunkach zimowych i w tej sytuacji mój organizm mimo, że bardzo ostatnio podatny na zmiany temperatury poradził sobie bardzo dobrze, przejechałem ponad 100 kilometrów w dobrym tempie i z całkiem niezłymi podjazdami. Następnie poddałem swój organizm kolejnej próbie, tym razem mocnej jazdy na podjazdach i tym samym zaliczyłem trzy podjazdy pod Przegibek. Tutaj trochę zawaliłem sprawę i zbyt asekuracyjnie dobrałem długość odcinka pokonanego w równym tempie i w efekcie za pierwszym razem podjazd skończył się przed upływem 12 minut, warunki mi nie pomagały bo znowu wiał zimny wiatr który skutecznie wychładzał mój organizm który słabnie w tych warunkach niemiłosiernie. Kolejne podjazdy już wyglądały poprawnie ale zauważyłem, że nie oddycham prawidłowo, zbyt mały udział płuc w procesie oddychania bardzo mnie zmartwił, na szczęście kolejnego dnia miałem kontrolną wizytę u lekarza który już na badaniu zauważył coś niepokojącego ale na ostateczną diagnozę muszę poczekać kilka kolejnych dni. Aby wszystko nie wyglądało tak różowo, mój organizm już zupełnie nie trawi siłowej jazdy i przekonałem się o tym na kolejnym wymagającym treningu. Zwykle imponowałem niezłą dyspozycją podczas wysiłków w 5 strefie ale w połączeniu z niską kadencją nie dało to niczego dobrego, ani nie byłem w stanie szybciej jechać pod górę a w efekcie nogi odmówiły posłuszeństwa w końcówce treningu i przez kilka dni nie potrafiły dojść do siebie. Efektem tego treningu była zła dyspozycja następnego dnia na wymagającej trasie którą pokonałem w tlenie. Męczyłem się bardzo, spalanie miałem jak jakiś stary czołg ale mimo to byłem zadowolony. To efekty pracy mentalnej jaką kontynuuje już drugi rok, w każdej jeździe, nawet tej najgorszej szukam pozytywów, rower ma dawać mi przyjemność a nie frustrację i z tej jazdy jestem zadowolony bo ponad 5 godzin w siodle udało się wytrzymać mimo dużych przeciwności losu i nie tylko. Ten tydzień był prawdziwym testem i pozwolił wyciągnąć mnóstwo wniosków. Muszę popracować nad lepszym bilansem energetycznym, trzymać się utartych schematów które działają i nie przejmować się otoczeniem a wtedy będę mógł czerpać maksimum przyjemności z jazdy na rowerze.
1.Analiza parametrów ciała:
Ten tydzień nie odbiegał od poprzednich pod względem parametrów ciała. Udało się utrzymywać wagę na zbliżonym poziomie. Pozostałe parametry mieściły się w granicach normy.
2.Obciążenie treningowe:
Wskaźniki ATL i CTL zaczęły się stabilizować, wpłynęło to na zbliżone już wartości TSB. Duża różnorodność treningów i spore obciążenie treningowe miały wyraźny wpływ na wartości tych parametrów. Kolejne tygodnie będą chyba nieco lżejsze pod tym względem.




  • DST 157.00km
  • Czas 05:26
  • VAVG 28.90km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 168 ( 86%)
  • HRavg 142 ( 72%)
  • Kalorie 3931kcal
  • Podjazdy 1900m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 16

Niedziela, 20 marca 2022 · dodano: 29.03.2022 | Komentarze 0

Od kliku lat wiosną wybieram się na kawę do Lanckorony. Po raz pierwszy pojechałem tam w 2019 roku, w 2020 przez awarię roweru na trasie nie dojechałem do punktu docelowego co udało się w 2021 roku. Warunki wietrzne na trasie i czas sprzyjały temu aby znowu się tam wybrać. Naprzemiennie do Lanckorony jadę raz przez Wadowice a wracam przez Żywiec a w kolejnym roku odwrotnie. W tym roku wybrałem bardziej górzysty dojazd do Lanckorony, ale ze względu na wzmożone remonty w rejonie Międzybrodzia czy Tresnej zrezygnowałem z przejazdu przez Przegibek i jechałem tradycyjną drogą. Wyjeżdżając z domu były ledwie 3 stopnie na termometrze, zapowiadano 10 więcej wiec ubrałem się na około 10 stopni co wiązało się z tym, że na początku marzłem. Już w Bielsku czułem, że nie będzie to przyjemna przejażdżka, ze względu na ilość samochodów których w niedzielę o podobnej porze było zazwyczaj znacznie mniej. Jadąc spokojnie przez miasto musiałem zatrzymywać się na wszystkich skrzyżowaniach ze światłami co skutecznie wybijało mnie z rytmu którego i tak nie umiałem złapać. Dopiero za Bielskiem jechało mi się lepiej ale odczuwałem duży ból nóg a konkretnie stawów znacznie obciążonych powtórzeniami na niskiej kadencji zafundowanymi sobie dzień wcześniej. Do Żywca gdy wiatr nie przeszkadzał i nie było trudnych podjazdów dojechałem całkiem sprawnie, za miastem już było gorzej i strasznie męczyłem się na hopkach. Tętno było wysokie a ja nie umiałem dostarczyć wymaganej ilości tlenu do pracujących mięśni. Był to prawdziwy test dla głowy, gdyby była słaba nie jechałbym dalej tylko wrócił się do domu. Pracowałem wyłącznie głową i sercem i dlatego poruszałem się dalej. Aby problemów na trasie było mało cały czas byłem głodny, tak stan często się u mnie pojawia i w kolarskim słowniku nosi nazwę bomby głodowej. Na jednej z hopek miałem problem ze znalezieniem proteinowego batona który na pewno był w kieszeni i zatrzymałem się na moment. Udało się znaleźć zgubę ale przyjęcie tej dawki energii w niczym mi nie pomogło. Myślałem, że na płaskim i zjeździe pod wiatr coś uda się zyskać, może i tak było bo w Suchej Beskidzkiej byłem mniej więcej o tej godzinie co zakładałem. Na drugą stronę drogi krajowej też dostałem się szybko i sprawnie więc mogłem sobie pozwolić na krótki postój jeszcze przed przełęczą Sanguszki, był jakiś podjazd ale bardzo krótki i łagodny i nawet nie wiedziałem, że to jest ta przełęcz. Po zjeździe do Harbutowic natrafiłem na pożar traw i musiałem się zatrzymać na moment aby umożliwić dojazd strażakom, mimo zjazdu na pobocze pojazd musiał zwolnić bo kierowcy jadący z przeciwka nie zrobili mu miejsca a mieli na to warunki. Po płaskim dojeździe do Sułkowic czekał mnie jeszcze kilkukilometrowy podjazd do Lanckorony, tą drogą jeszcze nie jechałem i podjazd dał mi nieźle w tyłek mimo tego, że po raz pierwszy tego dnia jechałem z wiatrem. Podjazd wycisnął ze mnie wszelkie poty ale mogłem powiedzieć, że zasłużyłem na odpoczynek bo mając już w nogach 90 kilometrów ciężkiej trasy które pokonałem w całkiem niezłym tempie i będąc w słabej dyspozycji było naprawdę wymagające. Trafiłem w idealnym momencie bo udało się kupić kawę i gofra zanim pojawiła się spora kolejka, w innych punktach gastronomicznych już wcześniej były duże kolejki. Po około 20 minutach odpoczynku ruszyłem w powrotną drogę. Miałem jeszcze zapas jedzenia jakby stan wiecznego głodu towarzyszył przez niemal całą drogę do Lanckorony. Po kilku minutach jazdy stwierdziłem, że nic się nie zmieniło. Mając już mocno ograniczone możliwości czasowe postanowiłem wracać główną drogą aż do Bielska. Mimo sporej ilości hopek na trasie wiatr w plecy pozwolił szybko przejechać cały odcinek, dopiero w Kozach złapał mnie kryzys, zabrakło wody i jedzenia więc zatrzymałem się w sklepie. To był błąd bo później nie mogłem włączyć się do ruchu a gdybym przetrwał jeszcze kilka minut to szybciej włączyłbym się później do ruchu. Jadąc przez Bielsko znowu udało się zyskać nieco czasu, mimo tego, że jechałem dosyć spokojnie. Mimo nieplanowanego postoju w sklepie byłem w domu kilka minut przed planowanym powrotem. Z tej jazdy nie mam prawa być zadowolony ale jestem, mimo wielu przeciwności i problemów czułem przyjemność z jazdy, zwłaszcza z tego, że mogłem sobie pojeździć kilka godzin co u mnie nie jest codziennością. Patrząc na to z innej perspektywy, mimo niedyspozycji sportowej pokonałem tą trasę szybciej niż zazwyczaj a warunki były bardzo trudne, takie w jakich zupełnie sobie nie radzę. Mimo ciągłych problemów w tym roku radzę sobie lepiej niż w poprzednich latach i być może coś z tego w tym roku będzie.




Trening 15

Sobota, 19 marca 2022 · dodano: 29.03.2022 | Komentarze 0

Ciężki to był trening. Po raz kolejny wybrałem się na Przegibek gdzie najlepiej wchodzą różnego typu powtórzenia. Już na rozgrzewce czułem, że coś jest nie tak. Walczyłem głównie z przeciwnościami losu, takimi, jak zimny, schodzi wiatr czy niska temperatura a w takich warunkach stoję na przegranej pozycji. Nie wiem co podkusiło mnie aby zdecydować się na intensywny trening. Według planu dojechałem do Straconki gdzie zaczęły się schody. Po raz pierwszy od dawna wystąpił problem z Di2 i dopiero po kilku próbach łańcuch zszedł z blatu na małą tarczę w korbie. Zamiast trzymać się schematu jaki obrałem już zimą czyli jak najmniej niskiej kadencji zafundowałem organizmowi prawdziwy wycisk którego skutki okazały się nieprzewidywalne. Podjazd potraktowałem interwałowo zaczynając od 2 minut spokojnej jazdy na kadencji około 90, później przez minutę jechałem twardo z mocą na poziomie strefy 5 a momentami nawet 6. Pierwszy podjazd poszedł w miarę sprawnie ale czułem jak spora ilość pary idzie w gwizdek. Drugi podjazd był już oporniejszy a o trzecim chciałbym szybko zapomnieć, w końcówce miałem już serdecznie dosyć i powiedziałem sobie, że w najbliższym czasie nie zdecyduję się na trening siłowy. Powrót do domu nie był przyjemnym przeżyciem ale na koniec z silnym wiatrem na zjeździe dokręciłem na maksa i wyrwałem „KOMa” czyli po raz kolejny wyrwałem się ze schematu bo nigdy nie walczę o czasy na segmentach a szczególnie te prowadzące w dół. W domu niedługo po powrocie z treningu zaczęły mnie boleć stawy, przesadziłem trochę podczas treningu. W Hiszpanii nie było takich niespodzianek i po raz kolejny pochyliłem się nad własnym zdrowiem, prześledziłem wszystkie pozycje w rubryce, witaminy, suplementy i żywienie ale odpowiedzi nie znalazłem. Chyba teraz wychodzi obciążenie jakie zadałem sobie w Hiszpani i po prostu muszę przez to przejść aby w sezonie było już dobrze i bez problemów z układem kostno-stawowym.




  • DST 53.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.65km/h
  • VMAX 61.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRavg 130 ( 66%)
  • Kalorie 1416kcal
  • Podjazdy 1140m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 14

Czwartek, 17 marca 2022 · dodano: 25.03.2022 | Komentarze 0

Po trzech treningach z rzędu dałem organizmowi nieco czasu na odpoczynek ale po nim przystąpiłem już do bardziej wymagającego treningu z powtórzeniami na progu FTP. Taki trening najlepiej wychodzi mi na podjazdach więc na początek wybrałem Przegibek. Byłem bardzo ciekawy jak będzie wyglądał ten trening bo po raz ostatni w terenie podobne założenia realizowałem niemal pół roku temu a w podobnych warunkach pogodowych dobre 11 miesięcy temu, od tego czasu dużo się wydarzyło i mój organizm zupełnie inaczej reaguje na różnego rodzaju bodźce. Wyjechałem wiec ubrany nieco lżej ale z dodatkowymi warstwami w kieszeni. Zabrałem jeden bidon z napojem izotonicznym, banana i żela więc na 2 godziny powinno wystarczyć mi energii. Przed treningiem nie bardzo miałem czas zjeść konkretne śniadanie wzorem tych serwowanych w Hiszpanii więc mogłem spodziewać się wszystkiego. Dwa dni wcześniej przetarłem sobie szlak jadąc dokładnie tą samą trasą do Międzybrodzia więc wiedziałem czego się spodziewać. Pierwsze kilometry poświeciłem na rozgrzanie i rozkręcenie nogi i dopiero na ostatnim wzniesieniu przed Przegibkiem solidnie przepaliłem nogę. Już wtedy czułem, że coś jest nie tak, nogi chciały kręcić mocno, głowa również ale płuca nie dawały rady, oddech był bardzo płytki, liczyłem na to, że jest to chwilowa niedyspozycja i przy kolejnym mocnym zrywie wszystko wróci do normy. Nic takiego jednak miejsca niestety nie miało. Pierwszy podjazd poszedł jako tako, bo nogi były jeszcze świeże, bez odpowiedniej ilości tlenu jednak szybko się zakwasiły i już końcówka podjazdu wyglądała gorzej, mimo to do zaplanowanych 12 minut brakło mi podjazdu. Zjazd musiałem z wielu względów odpuścić i sporo czasu straciłem także na postoju. Drugi podjazd to znowu praca nóg i głowy i bardzo podobne odczucia po 12 minutach wysiłku. Już wtedy czułem, że trzeci podjazd będzie już na dobicie i tak też było. Od połowy pracowałem już wyłącznie głową, nogi odmawiały współpracy a płuca dalej były w swoim świecie. Odkąd pamiętam w niskich temperaturach miałem problemy z wydolnością ale takie problemy pojawiły się dopiero rok temu, myślałem, że diagnozy lekarzy o obniżonej sprawności mojego układu oddechowego to tylko bajki a jak widać nie do końca. Średnio co 3 miesiące przechodzę badania, robię RTG klatki piersiowej i od maja ubiegłego roku nie ma żadnych zmian, wtedy były spore ale wiem, że miałem wcześniej Covida i to są powikłania po tym cholerstwie. W najlepszym momencie poprzedniego sezonu gdy organizm pracował na właściwych obrotach, problemy z oddychaniem zeszły na dalszy tor a obecnie znów to wraca. Zastanawiam się czy kiedyś wrócę do wydolności która pozwalała wykorzystać 100 % możliwości mojego organizmu. Mimo tego, że jest lepiej jak w tamtym roku to wciąż mam problemy które zabierają mi sporo, w tym radość z uprawiania tego sportu, staram się z tym walczyć ale ciężko pogodzić się z faktem, że nie jestem w stanie dawać z siebie 100 % w każdej sytuacji. Na powrocie do domu próbowałem zaatakować jeden podjazd i poprawić swój czas na segmencie Stravy, segment jednak był dłuższy i zawierał niebezpieczne bardzo rondo na którym musiałem zwolnić, podjazd pokonałem możliwie mocno ale na końcówce straciłem. Czas poprawiłem ledwie o 2 sekundy a stać mnie było na więcej, nawet przy słabej wydajności płuc. Drugi atak przeprowadziłem na kolejnym podjeździe ale tutaj już mnie brakło, dusiłem się nie mogąc doprowadzić tlenu do mięśni i odpuściłem całkowicie. Powrót do domu to z kolei ciekawa historia i po raz kolejny pokaz głupoty kierowców, na wąskiej, remontowanej drodze nie potrafili rozsądzić między sobą kto ma właściwie pierwszeństwo i droga była zablokowana. Cały paradoks polega na tym, że niedawno otwarto nową, szeroką drogę którą nawet jak ma się dalej to jedzie się znacznie szybciej niż bocznymi drogami ale kierowcy tego nie rozumieją, nic nie zyskują w ten sposób a okazja do uszkodzenia samochodu jest idealna. Udało mi się poboczem minąć zator i spokojnie wrócić do domu. Trening dał mi wiele odpowiedzi na pytania. Mogę stwierdzić jednoznacznie, że od formy jestem bardzo daleki, brakuje współpracy miedzy poszczególnymi układami w organizmie i to jest w tym momencie największy problem. Chyba się już starzeję i nie stać mnie już na to na co mogłem sobie pozwolić kilka lat temu, jest silny mentalnie więc akceptuję sytuację jaka jest i zamierzam pracować nad tym aby mój organizm chciał współpracować w 100 % a wtedy stać mnie na wiele.




  • DST 52.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 25.16km/h
  • VMAX 74.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Kalorie 1453kcal
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 13

Wtorek, 15 marca 2022 · dodano: 21.03.2022 | Komentarze 0

Trzeci trening tlenowy z rzędu. Tym razem nie odmówiłem sobie przyjemności i zaliczyłem po raz pierwszy w tym roku podjazd na Przegibek. Na starcie znowu dylemat, jak się ubrać ale szybko rozwiałem wszelkie wątpliwości i ubrałem się nieco lżej jak dzień wcześniej, na termometrze nieco więcej stopni a teren też na ogół cieplejszy niż rejon Istebnej więc z jednej warstwy mogłem zrezygnować ale kurtka w kieszeni się znalazła. Do Straconki dojechałem oczywiście bocznymi dróżkami z zaliczeniem kilku okolicznych hopek. Sam podjazd na Przegibek poszedł mi znowu zaskakująco dobrze, udało się jechać równym, nie za mocnym tempem z odpowiednią kadencją i dosyć szybko znaleźć się na szczycie, było na tyle ciepło, że nie ubierałem wiatrówki. Niestety na samej przełęczy wyprzedził mnie samochód i musiałem jechać jego tempem, skupiłem się wyłącznie na technicznym aspekcie i pod tym względem zjazd wyglądał nieźle, szybkość również była jak na warunki dobra. W drugiej części ćwiczyłem równą jazdę w dół bo na takich odcinkach dużo tracę a już za niecałe 4 tygodnie wyścig na którym znajdują się aż 2 takie odcinki na każdej z 4 pętli więc miałem motywację aby dokręcać na prostej w dół. Początkowo myślałem wracać przez Kozy lub Zarzecze ale postanowiłem zawrócić, zaliczyć jeszcze raz Przegibek i po raz drugi poćwiczyć zjazd. Podjazd poszedł znowu nieźle, mimo walki z wiatrem a zjazd już niestety gorzej. W pierwszej części brakowało szybkości, ze względu na ukształtowanie terenu i konieczność ciągłego dokręcania a w drugiej części stan drogi nie pozwalał na szaleństwa, technicznie też było gorzej ale nie tak tragicznie by nie wyciągać żadnych pozytywów z tego zjazdu. Patrząc na segmenty na Stravie to wyższe miejsca zajmuję w tegorocznym zestawieniu na zjazdach niż podjazdach. Nie chciało mi się wracać tą samą drogą wiec wróciłem przez Lipnik i centrum. Trochę czasu straciłem na skrzyżowaniach czy w ciasnych miejscach a także na walce z wiatrem na ostatnich kilometrach. Koło domu nieco dokręciłem aby uzbierało się 1000 metrów w pionie. Trening całkiem niezły i chyba optymalny dla czasu jaki mogę przeznaczać na jazdę w tygodniu i remontach drogi w okolicy Międzybrodzia. Może liczby nie oddają dobrze tego stanu ale w tym roku jeździ mi się naprawdę lekko i przyjemnie ale niewiadomą pozostaje wciąż dyspozycja podczas bardziej intensywnych ćwiczeń. Na jej podstawie będę mógł stwierdzić w jakiej jestem właściwie formie i ile mi brakuje do optymalnej dyspozycji pozwalającej na bardziej wymagające treningi w górach czy udział w zawodach.




  • DST 36.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:46
  • VAVG 20.38km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Kalorie 1112kcal
  • Podjazdy 370m
  • Sprzęt Hercules
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 4

Poniedziałek, 14 marca 2022 · dodano: 03.04.2022 | Komentarze 0


Kategoria Miasto


  • DST 105.00km
  • Czas 03:49
  • VAVG 27.51km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Kalorie 2712kcal
  • Podjazdy 1290m
  • Sprzęt Litening C:62 Pro
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 12

Poniedziałek, 14 marca 2022 · dodano: 20.03.2022 | Komentarze 0

Mając nieco więcej czasu postanowiłem go wykorzystać na dłuższy trening tlenowy. Długo się nie zastanawiałem i postanowiłem jechać w kierunku Wisły z jednego ważnego powodu, na tym etapie sezonu nie nawiedzę wracać pod wiatr a mocny ciąg z południa wykluczał inne kierunki jazdy. Wyjechałem kilka minut przed 9 w bardzo przyjemnej temperaturze ale ubrany na warunki jakie panują w górach i z dodatkowymi elementami ubioru w kieszeni. Od początku jechało się bardzo lekko i przyjemnie, do momentu aż zjechałem z głównej drogi przed Skoczowem, tam zaczęły pojawiać się silne podmuchy bocznego wiatru a nawierzchnia wyglądała jak szwajcarski ser, jeden, chyba najbardziej dziurawy odcinek sobie odpuściłem i skorzystałem z równej, asfaltowej =ścieżki nad Wisłą, aby na nią wjechać musiałem pokonać trudniejszy technicznie odcinek i to się udało, na MTB gdzie kierownica jest szersza byłoby znacznie trudniej. Po powrocie na główną drogę w Ustroniu walczyłem już z czołowym wiatrem, wiał raczej ze stałą prędkością więc dobrałem przełożenie i pilnowałem kadencji, równym tempem dojechałem do Wisły. Po weekendzie ruch na drogach był mniejszy i sprawnie przejechałem przez Wisłę. Podjazd na Kubalonkę okazał się zmarszczką, zwykle męczyłem się podczas pierwszych podjazdów w sezonie a po hiszpańskich wojażach gdzie dobrze radziłem sobie z podjazdami nie mam żadnych problemów na własnym podwórku. Na przełęczy jeszcze sporo śniegu i bardziej odczuwalny wiatr więc założyłem co mam i spokojnie zjechałem do Istebnej. Tam popełniłem błąd nie zdejmując kurtki, rozpiąłem ją tylko ale to nic nie dało i trochę się spociłem w słońcu wspinając się na Ochodzitą. Po raz pierwszy odczułem brak 32 zębów z tyłu, na 28 momentami przepychałem ale w miarę równym tempem pokonałem najtrudniejsze fragmenty podjazdu. Były jednak miejsca na drodze, gdzie przez brak słońca znajdował się lód. Udało się ominąć wszystkie tego typu pułapki i podziwiać widoki spod karczmy na Ochodzitej. Widoczność była na tyle dobra, że w oddali dojrzałem Tatry. Chwilę rozkoszowałem się widokami ale czekał mnie zjazd więc ruszyłem zanim moje ciało się całkiem wychłodziło. Dziwnie zjeżdżało się główną drogą bez kostki, ten odcinek bruku miał symboliczne znaczenie dla tej drogi ale to już historia. Na zjeździe nie nastawiłem się na szybkość ale bezpieczeństwo, w drugiej części pojawiło się sporo dziur i miejmy nadzieję, że drogowcy coś z tym zrobią na wiosnę. W Milówce już nie miałem picia więc zatrzymałem się przy sklepie, uzupełniłem bidony i energię, wypiłem ciepłą herbatę i ruszyłem w kierunku Bielska. Czasu już nie miałem zbyt dużo więc zrezygnowałem z górek i jechałem przez Żywiec, po drodze kilka spowolnień ale też moment, że leciałem po 40 km/h na płaskim. Zakładałem, że przejadę tą trasę w 4 godziny netto a udało się urwać z tego ponad 10 minut. Po raz kolejny sam siebie zaskoczyłem, dobrze pamiętam czasy gdy ta trasa była najtrudniejszą w sezonie i po jej przejechaniu byłem zmęczony a przejechanie jej zajęło mi więcej czasu. Tym razem zarówno trasa jak i tempo nie zrobiły na mnie wrażenia, obrany jesienią kierunek przygotowań do sezonu okazał się prawidłowy i już teraz mam dobrą nogę, przynajmniej na dłuższe jazdy tlenowe a nieraz z tym był problem. Nie radzę sobie z niskimi temperaturami i w tym roku odczuwam to bardziej i stosuję jedną warstwę ciuchów więcej niż w poprzednich latach a komfortu termicznego i tak nie odczuwam. Oczywiście czeka mnie sporo pracy nad zjazdami czy innymi elementami kolarskiej układanki ale bazę do rozwoju przygotowałem naprawdę solidną więc z optymizmem patrzę na kolejne treningi i początek sezonu który już coraz bliżej.




Podsumowanie 12 tygodnia 2022

Niedziela, 13 marca 2022 · dodano: 20.03.2022 | Komentarze 0

Tydzień o powrocie z Calpe przeznaczyłem na odpoczynek i adaptację do warunków atmosferycznych jakie panują w Polsce. Z roku na rok coraz trudniej mi przyzwyczaić się do niskich temperatur i mój organizm znosi je fatalnie, nie mówiąc już o tym, że w tych warunkach nie jestem w stanie jeździć tak wydajnie jak w optymalnych dla mnie temperaturach między 15 a 30 stopni. Nie miałem za bardzo czasu by myśleć o treningach czy nawet więcej uwagi poświęcić na stosowanie nawyków żywieniowych jakie wyrobiłem sobie w Hiszpani. Udało się jednak płynnie wrócić do rzeczywistości i z nową energią przystąpić do pracy i nawet domowe i inne obowiązki nie są już tak uciążliwe jak wcześniej, byłem już tym bardzo zmęczony i odskocznia była potrzebna. Znalazłem jednak czas na serwis roweru którym mogłem już wyjechać na szosy a do przygotowania jeszcze zostały mi koła. Ciekaw jestem jak będą spisywać się nowe koła karbonowe na topowych szytkach i stare treningowe na nowych łożyskach i po centrowaniu. Na razie jest to rezerwa jaką mogę później wykorzystać. Warto było zrobić dłuższą przerwę od szosy i teraz przyjemność z jazdy jest jeszcze większa niż wcześniej. Jednak męczenie się na trenażerze przez całą zimę, topornym MTB oraz pożyczonym rowerze w Calpe miało jakiś ukryty sens. Statystycznie jestem w podobnym miejscu jak w poprzednich latach, teraz jednak odczucia są zupełnie inne, czuję, że jest lepiej, jestem mocniejszy, waga jest niższa i już bliska startowej a sprzęt działa chyba sprawniej bo przy podobnych mocach jestem w stanie jeździć szybciej niż wcześniej. Muszę jednak jeszcze dopracować pewne detale aby w sezon wejść bardzo dobrze i utrzymać poziom na jaki pracowałem całą zimę a podkłady pod to budowałem przez całe lata regularnych treningów. Na tym etapie, bez większych przerw utrzymywanie pewnego poziomu jest dużo łatwiejsze ale trudniej jest zrobić wyraźny krok naprzód. Muszę jeszcze się sprawdzić w warunkach wyścigowych aby dowiedzieć się czy zrobiłem postęp w tym nad czym pracowałem. Po Hiszpani już udało się wrócić na właściwe tory w kontekście kadencji, utrzymywanie wysokiej przy stałej mocy nie stanowi dla mnie najmniejszego problemu. Kolejne aspekty pozostają pewną niewiadomą i następny tydzień będzie kluczowym testem dyspozycji przedsezonowej. Czuję jednak, że jeżeli coś nie będzie zgodnie z moimi oczekiwaniami to tylko na plus. Na tym etapie sezonu mogę powiedzieć, że zrobiłem wszystko, jestem przygotowany chyba najlepiej w życiu, mimo tego, że nie raz nie miałem głowy do treningów i pracowałem po kilkanaście godzin dziennie i godziłem pracę jeszcze z innymi obowiązkami którymi przeciętny kolarz nie zaplątuje sobie głowy. Poprzednie dwa lata były dla mnie różne pod wieloma względami a ten zapowiada się do pewnego momentu normalnie i warto rozpocząć go możliwie wcześnie i z grubej „Rury”.
1.Dane o parametrach ciała:
Udało się utrzymać wagę i inne parametry na właściwym poziomie.
2.Analiza obciążenia treningowego:
Obciążenie spadło wiec zmieniły się także wartości ATL, CTL oraz TSB. Na razie czekam na stabilizację wartości na poziomie a później jak ruszą wyścigi to znów pojawią się wahania bo inaczej się nie da.