Trening 87
Sobota, 25 sierpnia 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: | 61.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:17 | km/h: | 26.72 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 172172 ( 88%) | HRavg | 127( 65%) |
Kalorie: | 1278kcal | Podjazdy: | 800m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Chciałem trochę dłużej pojeździć, ale nic z tego nie wyszło.
Do południa dosyć mocno padało i wyjechałem dopiero przed 15. Myślałem nad 4
godzinną jazdą i zaliczeniem podjazdów w okolicy Terllicka. Po wyjeździe już
trochę zmodyfikowałem zamiary i już byłem pewny, że więcej niż 3 godziny nie
będzie trwał trening. Nie czułem się dobrze, chyba jeszcze gorzej niż w
czwartek i dlatego myślałem, czy w ogóle jazda ma jakiś sens. Pierwsze pagórki
w Jasienicy poszły tak sobie. W Łazach chciałem pojechać mocniej. Zakładałem 40
sekundowy sprint, chciałem się dobrze rozpędzić a mało co nie wylądowałem na
czyimś ogrodzeniu. W zakręt wszedłem dobrze a z przeciwka jechał mocno rozpędzony
samochód którego wyrzuciło na lewo i miałem dwie opcje do wyboru, czołówka lub
próba wyminięcia. Odbiłem w prawo a miałem tylko 10 cm asfaltu i około 50
pobocza i płot. Nie wiem jak się z tego uratowałem, ale zjechałem na pobocze i
jakoś udało mi się wrócić na drogę. Byłem blisko zderzenia się z betonowym
murkiem. Zaplanowany sprint zrobiłem ale rozpędzając się prawie od zera nie
wjechałem całego podjazdu. Krótki wysiłek a spowodował, że poczułem się jeszcze
gorzej. Nie byłem w stanie się zregenerować i męczyłem się bardzo. Kolejny
podjazd szedł topornie. Myślałem, że się rozkręcę i będzie lepiej. Po zjeździe
do Pierśćca zaczęło padać i zamiast jechać na Dębowiec skierowałem się na
Rudzicę. Padało cały czas, nie na tyle by zmoknąć, ale było czuć zimno. Drugi
dłuższy sprint zrobiłem na podjeździe z Roztropic. Tutaj już była klapa, słabe
nogi i brak motywacji. Po zaliczeniu kilku podjazdów kolejny wysiłek nie dał
znowu dobrego efektu. Trochę pokrążyłem po okolicy i znalazłem nieznaną mi
drogę. Cały czas padał lekki deszcz, drogi stawały się już mokre. Na kolejnym
stromym podjeździe zrobiłem ostatni tego dnia sprint. Dalej jechałem już siła
woli. Jakoś udało mi się dotrwać do końca treningu. Mam nadzieję, że był to
tylko gorszy dzień i moc wróci szybko.