Trening 6
Czwartek, 25 lutego 2021 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa, Trening 2021, Zima, Zima 2021
Km: | 41.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:27 | km/h: | 28.28 |
Pr. maks.: | 55.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 167167 ( 85%) | HRavg | 138( 70%) |
Kalorie: | 973kcal | Podjazdy: | 530m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy trening zadaniowy na
szosie. Po pracy możliwe szybko się zebrałem ale uznałem, że za wcześnie na
Przegibek, perspektywa przedzierania się przez całe miasto również nie była
kusząca. Wybrałem więc sprawdzoną opcję czyli ulica Cisowa łącząca Jasienicę i
Jaworze. Podjazd niby nie długi, niezbyt trudny ale w warunkach jakie panowały
to wystarczyło aby zrobić efektywny i dobrze wchodzący w nogi trening. Tym
razem wybrałem już typowo letni strój i samo przygotowanie do jazdy nie trwało
już tak długo. Gdy ruszyłem to okazało się, że niezbyt dokładnie oczyściłem
rower z błota po wczorajszej błotnej jeździe. Przekonałem się o tym gdy
musiałem awaryjnie hamować przed skrzyżowaniem, sporo suchego już błota wypadło
z hamulców i opon. Na rozgrzewce męczyłem się i nie umiałem utrzymać założonej
kadencji, gdy dojechałem do Nałęża, przekonałem się jak mocno wieje. Nie
umiałem jechać pod ten wiatr, przez 2 minuty mocnej jazdy oscylującej wokół 5
W/kg przejechałem znacznie mniej niż zazwyczaj, masa czynników na to się
złożyła i początkowo myślałem, że jestem po prostu słaby ale nie do końca tak
było. Gdy zjechałem do skrzyżowania niemałe bez kręcenia musiałem się zatrzymać
i przepuścić cały sznur samochodów. Podobnie w sumie wyglądał cały trening,
ciągłe przedzieranie się przez samochody których na tej drodze było całkiem
sporo. Standardowo na początku treningu a raczej powtórzenia na określonej mocy
szukałem optymalnego przełożenia. Założyłem, że każde kolejne powtórzenie
będzie na innej kadencji. Zacząłem od 80, nie było to łatwe do utrzymania wraz
z mocą więc starałem się nie przekraczać 90. Ciąg z południa był konkretny więc
pilnowałem się by nie jechać za mocno, byłem zaskoczony z jaką lekkością
wchodziły moce ponad 330 Wat. Z każdym kolejnym powtórzeniem szło o dziwo
łatwiej. Problemy z doborem przełożenia powtarzały się, każde kolejne było na
innej kadencji, kolejno 60-70, 90-100 oraz 70-80. Z ostatniego powtórzenia
zrezygnowałem i postanowiłem zastąpić go innym ćwiczeniem. Najpierw jednak
czekało mnie 10 minut spokojnej jazdy. Źle oceniłem warunki, sądziłem, że
południowy wiatr jest słabszy i na skrzyżowaniu gdzie zawracałem byłem po 8
minutach, jedną minutę wykorzystałem na przygotowanie do ćwiczenia i ruszyłem
szybciej. Znowu ruszyłem za mocno i wszedłem w 7 strefę, pierwszy 20 sekundowy
zryw tak właśnie wyglądał. Każdy kolejny był bardziej dokładny i w zasadzie
dopiero 2 ostatnie były w całości w 6 strefie. Po tym ćwiczeniu miałem już
planowaną ilość TSS i mogłem wrócić do domu. Tętno odpadało powoli ale jechałem
odrobinę za mocno więc gdybym nie wychodził poza 1 strefę tętno szybciej by
osiągnęło niskie wartości a tak stało się to dopiero pod domem. Mimo drobnych
problemów z doborem przełożenia i ustabilizowaniem mocy na powtórzeniach był to
całkiem dobry trening. Gdyby taka noga była końcem marca byłbym zadowolony, nigdy
nie myślałem, że już w lutym będę w stanie bez problemu wykręcać takie moce.
Jednak aby nie było tak różowo, na wadze jest za dużo o 2 kilogramy które chciałbym
zgubić do połowy kwietnia kiedy rusza sezon startowy. Innym pozytywnym akcentem
tego treningu jest to, że nie musiałem czyścić roweru po jeździe bo nie miałem
gdzie go zbrudzić. Szkoda, że na weekend zapowiada się załamanie pogody i szosa
chyba zostanie w garażu a w ruch pójdzie rower z błotnikami.