Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2019

Dystans całkowity:1928.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:66:04
Średnia prędkość:26.19 km/h
Maksymalna prędkość:92.00 km/h
Suma podjazdów:29010 m
Maks. tętno maksymalne:188 (96 %)
Maks. tętno średnie:163 (83 %)
Suma kalorii:33331 kcal
Liczba aktywności:32
Średnio na aktywność:60.25 km i 2h 16m
Więcej statystyk

Trening 85

Środa, 7 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 54.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:43 km/h: 31.46
Pr. maks.: 61.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 148148 ( 75%) HRavg 127( 65%)
Kalorie: 756kcal Podjazdy: 340m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Luźny trening przed kibicowaniem na trasie kolejnego etapu TDP. Po ostatnim mocnym treningu czułem dosyć wyraźne nogi i trening w strefie 2 był idealny na ten dzień. Wyjechałem o takiej porze aby spokojnie wrócić i bezstresowo przygotować się do wyjazdu na metę TDP w Bielsku-Białej. Niestety taka pora nie sprzyjała przyjemnej jeździe bo ruch na drogach był spory.
Już na początku miałem problem z jazdą ustalonym tempem. Dopiero gdy ruszyłem mocniej i wyjechałem na bardziej otwarty teren gdzie musiałem zmagać się z silniejszym wiatrem to moja jazda była efektywniejsza. Do Skoczowa dojechałem bez większych problemów ale miałem dylemat gdzie jechać, ostatecznie odbiłem na Ustroń i w dosyć dobrym tempie przejechałem odcinek drogi zasłoniętej ekranami przed wpływem wiatru. Im bliżej ustronia tym silniejszy wiatr i wolniejsza jazda. Trzymałem założoną moc a prędkość nie miała dla mnie znaczenia. Niestety na każdym skrzyżowaniu trafiałem na czerwone światło i stąd aż 3 postoje przed nawrotem w Ustroniu Polanie. Na nawrocie też musiałem stanąć ale za to później wiało w plecy i trochę czasu mogłem nadrobić. Niestety po wjeździe do Ustronia zaczęły się korki, spowolnienia ale trafiłem na moment tuż po przejeździe pociągu i akurat szlaban się otworzył i udało się wjechać na przejazd przed samochodami. Droga do Skoczowa to wielokrotne przyśpieszanie i hamowanie, dobra metoda na ćwiczenie koncentracji. Od Skoczowa już nieco lżejszym tempem ale na podjazdach znów mocniej. Dopiero w Jasienicy trafiłem na pierwsze tego dnia skrzyżowanie na którym nie musiałem czekać na zielone światło i dzięki temu szybko i efektywnie przejechałem ten odcinek ale rondo w Jaworzu znów skutecznie wybiło mnie z rytmu. Ostatnie kilka kilometrów główną drogą zleciało szybko głownie dzięki sprzyjającym podmuchom wiatru. Po zjeździe z głównej drogi odpuściłem w celu rozjechania nóg.



Trening 84

Wtorek, 6 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 87.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:09 km/h: 27.62
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 24.0°C HRmax: 185185 ( 94%) HRavg 140( 71%)
Kalorie: 1671kcal Podjazdy: 1480m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Mocny trening połączony z kibicowaniem na trasie TDP. Niestety poniedziałkowe zdarzenie na trasie z udziałem młodego kolarza z Belgii i jego skutki wpłynęły na skrócenie etapu i jego neutralizacje wic z jednego z najciekawszych etapów tegorocznej edycji TDP stał się smutny przejazd kolarzy z Jaworzna na Kocierz tempem wycieczkowym, z punktu widzenia typowego kibica nie było w tym nic ciekawego.
Przed wyjazdem miałem trochę rzeczy do zrobienia i na trening ruszyłem trochę spóźniony. Wiedziałem, że cześć dróg będzie pozamykana i może być problem z przejazdem i postanowiłem jechać możliwie mocno cały czas aby jak najdalej dojechać przed przejazdem Kolumny Reklamowej. Przez Bielsko przejechałem szybko i sprawnie, w kilku momentach jechałem naprawdę mocno i dobrze rozgrany dotarłem do początku podjazdu na Przegibek. Tempo jakie narzuciłem było mocne, cały czas trzymałem się w 5 strefie, mijałem sporą liczbę kolarzy i rowerzystów, około 500 metrów do szczytu dojechałem do jakiegoś kolarza który natychmiast złapał moje koło i dowiozłem go prawie do szczytu gdzie poszedł dużo mocniej i mnie zostawił. Nie przejąłem się tym tak jak jego nieodpowiedzialnym zachowaniem na początku zjazdu. Nie zatrzymywałem się na szczycie i po dojechaniu do pierwszego zakrętu musiałem mocno hamować, wspomniany kolarz postanowił zawrócić zaraz za zakrętem, ledwo wyhamowałem a tętno skoczyło mi o 20 uderzeń. Nie byłem w stanie jechać normalnie i cały zjazd był słaby, po dojeździe do skrzyżowania w Międzybrodziu zauważyłem, że droga już jest zamknięta. Pozwolono mi jechać, jechałem odrobine za mocno, mój organizm odpowiadał na to bardzo wysokim tętnem. Bez kłopotów dojechałem do zapory w Tresnej gdzie zostałem po raz pierwszy zatrzymany przez Policję. Po kilku minutach czekania puszczono mnie i jechałem dalej zupełnie pustą drogą aż do Łękawicy gdzie musiałem przekonać kierujących ruchem żeby mnie puścili. Dojechałem do szkoły w Kocierz Moszczenickim i na tym koniec. Zatrzymałem się w miejscu w którym stali Strażacy i tam oczekiwałem na przejazd kolarzy. Spora grupa kolarzy zlekceważyła polecenia Policji i Straży Pożarnej i przedostała się dalej w kierunku Kocierza. Mi to nie przeszkadzało, byłem w miejscu z którego bardzo dobrze było widać przejazd peletonu. Spodziewałem się, że będą tam po 15 i się nie pomyliłem. Ich przejazd był bardzo spokojny, jechali zwartą grupą którą prowadzili zawodnicy teamu Lotto. Po przejeździe kolarzy i samochodów zabezpieczających koniec wyścigu można było jechać w kierunku mety na Kocierzu. Odczekałem chwile i ruszyłem z wieloma innymi osobami. Postój nie wpłynął na mnie dobrze, męczyłem się, nie byłem w stanie jechać na wyższej mocy a dodatkowo miałem delikatny problem z tylnym kołem. Gdy dojechałem do początku właściwego podjazdu to ruszyłem mocno. Jechałem bardzo dobrym i równym tempem, mniej więcej w połowie podjazdu gdy nachylenie było już mniejsze to dojechałem do końca wyścigu. Trzymając dobrą moc jechałem dalej, doping stojących wzdłuż drogi ludzi pomógł i zmotywował mnie do mocnej jazdy do końca. W mocnym tempie dojechałem do miejsca z którego do bramy na teren ośrodka na Kocierzy brakowało 100 metrów i musiałem odpuścić bo droga była zablokowana przez samochody i innych kolarzy którzy jechali tak jak ja za peletonem. Ostatnie 400 metrów do mety wjechałem już bardzo wolnym tempem lawirując miedzy pieszymi i innymi przeszkodami. Dałem z siebie bardzo dużo na podjeździe i od razu skierowałem się w stronę bufetu. Kufel złocistego płynu podziałał na mnie bardzo orzeźwiająco i po krótkiej przerwie zacząłem szukać miejsca z którego dobrze będzie widać wjazd kolarzy na metę a także telebim aby monitorować na bieżąco sytuacje na trasie. Po wjeździe kolarzy na metę minuta ciszy i wszyscy naraz zaczęli opuszczać Miasteczko Sportowe. Mi udało się wyjechać w miarę z przodu w niewielkim tłoku. Na zjeździe musiałem uważać na dużą ilość rowerzystów i dopiero w drugiej połowie zjazdu mogłem jechać szybciej i lepiej technicznie. Na dużą liczbę rowerzystów natknąłem się także na podjeździe z Targanic w kierunku Porąbki. Na najtrudniejszym fragmencie dałem z siebie dużo ale podjazd był za krótki aby poczuć zmęczenie. Na zjeździe nie poszalałem, dojazd do Porąbki nie wyglądał źle, nikt mnie nie wyprzedził a mi udało się dojechać do kilkuosobowej grupki która później odbiła na Czaniec a ja w kierunku Międzybrodzia. W bidonach już było pusto, najbliższy sklep dopiero w Międzybrodziu od którego dzieliło mnie jeszcze kilka kilometrów. Po drodze korciło mnie aby skręcić w kierunku Hrobaczej Łąki ale bez wody w bidonie mogłoby się to źle skończyć. W końcu dojechałem do upragnionego wodopoju. Napełniłem bidony, wypiłem dodatkowo małą butelkę wody i puszkę coli i ruszyłem w kierunku Przegibka. Na dojeździe już czułem, że jestem zmęczony a chciałem jeszcze mocno wjechać ostatnie 3 kilometry przed przełęczą. Ruszyłem mocno ale wiedziałem, ze będzie ciężko utrzymać tempo do końca podjazdu. Dawałem z siebie ile mogłem, w nogach zostało jeszcze trochę sił i udało się dojechać w założonym tempie do samego szczytu. Na zjeździe musiałem odpocząć a to nie sprzyjało szybkiej i technicznej jeździe. Przez Bielsko przejechałem sprawnie ale z dużym zmęczeniem które dawało się we znaki. Nie byłem w stanie się zregenerować podczas jazdy i męczyłem się do samego końca.
Bardzo fajny trening zaliczony. Mocne tempo pod górę i co najważniejsze powtarzalność która cieszy bardziej niż poziom jaki prezentowałem podczas podjeżdżania pod górę. Zabrakło weryfikacji formy na podjeździe pod Kocierz przez najlepszych kolarzy ale na to nie miałem żadnego wpływu.


Informacje o podjazdach:

Rozjazd 21

Poniedziałek, 5 sierpnia 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa
Km: 32.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:30 km/h: 21.33
Pr. maks.: 61.00 Temperatura: 24.0°C HRmax: 131131 ( 67%) HRavg 105( 53%)
Kalorie: 432kcal Podjazdy: 480m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Na początek tygodnia tradycyjny rozjazd i Przegibek. Po tygodniu w Zakopanem bębenek w tylnym kole treningowym zaczął domagać się serwisu i zdecydowałem się na zmianę kół na lepsze. Wyjechałem o innej niż zwykle porze i to był duży błąd, ruch na drogach strasznie duży, pieszych na przejściach sporo, ścieżki rowerowe też przyblokowane. Trochę żałowałem, że nie pojechałem wieczorem bo wtedy zazwyczaj jest spokojniej. Przez miasto musiałem jechać bardzo uważnie, lawirowałem miedzy pieszymi, zaparkowanymi na ścieżkach rowerowych samochodami, wolniej jadącymi rowerzystami a także rolkarzami korzystającymi ze ścieżek ze względu na równiejszą nawierzchnie nić chodnik. Na Przegibek jechało się całkiem nieźle mimo dosyć trudnych warunków atmosferycznych w postaci ciepłego powietrza które spowodowało, że piłem więcej niż zwykle. Po wjechaniu na szczyt od razu zawróciłem i zacząłem zjazd który znam już na pamięć. Zjechałem nieźle technicznie, bez zbędnego hamowania, tylko wolno, bez żadnego dokręcania na prostych odcinkach. Przejazd przez miasto w kierunku domu również trochę kłopotliwy a na koniec brakło mi picia w bidonie.

Informacje o podjeździe:

Podsumowanie 31 tygodnia 2019

Niedziela, 4 sierpnia 2019 Kategoria Podsumowanie Tygodnia
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
W ostatnim tygodniu ciężko trenowałem w górach. Wykonałem kawał dobrej roboty której efekty przyjdą za kilka tygodni. Równie dobrze czułem się na krótkich ściankach jak i długich kilkukilometrowych podjazdach. W dalszym ciągu pracowałem nad zjazdami. Na razie dalszych postępów nie widać ale staram się utrwalić to co udało mi się wypracować przez ostatnie kilkanaście tygodni. Starałem się tak dobierać trasy aby było naj najwięcej zjazdów z technicznymi fragmentami a najmniej stromych odcinków prowadzących w dół. Przy takiej charakterystyce terenu jaki jest wokół Zakopanego nie było to trudne. Niestety w ostatnim czasie mój organizm zaczął dawać niepokojące sygnały, problemy pojawiały się przy wyższych temperaturach, dłuższych dystansach czy krótkich mocnych wysiłkach po których okres regeneracji wzrósł znacząco. Nie wiem czy są to chwilowe problemy czy pozostałości po niedawnych problemach zdrowotnych. Podobne momenty kryzysowe miałem w poprzednich latach i nie zawsze sobie z tym radziłem. Na szczęście nie ciągło się to przez kilka dni tylko były to jednodniowe objawy. Może to też być związane ze zbyt dużym obciążeniem treningowym którego mój organizm nie wytrzymał. Musze jeszcze dokładniej obserwować swój organizm i do niego dostosowywać wszystkie obciążenia treningowe a problemy nie powinny się powtarzać.
Postanowiłem wprowadzić małe zmiany graficzne, zmieni się trochę układ i ilość tabel podsumowujących.
  • 1.Informacje o wadze:

Nie miałem możliwości monitorowania wagi przez kilka dni. Ostatniego dnia okazało się, że waga się nie zmieniła w odniesieniu do początku tygodnia. Zrezygnowałem z podawania innych danych niż: waga, % zawartość tłuszczu i temperatura podczas wysiłku.
  • 2.Obciążenie treningowe:

Obciążenie treningowe w ostatnim tygodniu było zdecydowanie największe w dłuższym okresie czasu. Wpłynęło to na niewielki wzrost CTL a także wyraźny spadek TSB który z kolei wpłynął na zmęczenie organizmu.
  • 3.Najlepsze wartości mocy:

Zrezygnowałem z podziału na krótkie i długie odcinki. Do tabeli wrzuciłem wartości mocy na których najczęściej bazuje. Jeżeli będę wykonywał powtórzenia na jakiś konkretnych odcinkach to takie odcinki także pojawią się w tabeli.
W ostatnim tygodniu jeździłem głównie podjazdy. Pojawił się jeden trening z powtórzeniami ale wtedy akurat nie zanotowałem najlepszych wyników. Na krótkich odcinkach najlepsze moce wygenerowałem pierwszego dnia a na dłuższych podczas treningu z długimi podjazdami.
  • 4.Intensywność treningów:

Starałem się podczas wszystkich treningów mieć podobną intensywność. Na 6 sesji treningowych aż 4 miały podobną specyfikę i moc znormalizowana wyszła zbliżona.
  • 5.Podsumowanie liczbowe:
  • 5.1.Podsumowanie z programu Golden Cheetach:
  • 5.1.1.Dane ogólne:

  • 5.1.2.Czas w strefach:

5.1.3. Dane szczegółowe:
  • 5.2.Wstępny rozpis na 32 tydzień 2019:
W najbliższym tygodniu zamierzam kontynuować prace którą zacząłem w tym tygodniu. W dalszym ciągu będę szlifował podjazdy i technikę zjazdów. Nie przewiduje żadnych startów w zawodach a po dobrych treningach przyjdzie czas na odpoczynek w kolejnym tygodniu.
  • 5.3.Informacje o podjazdach:

Udało się zaliczyć całkiem sporo podjazdów, niektóre z nich kilkakrotnie z dobrymi wynikami.






Trening 83

Niedziela, 4 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 56.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:04 km/h: 27.10
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: 151151 ( 77%) HRavg 125( 64%)
Kalorie: 849kcal Podjazdy: 780m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Po dniu wolnym i powrocie z Zakopanego wybrałem się na spokojny trening. Na trasie oczywiście musiał znaleźć się podjazd na Przegibek. Wyjechałem przed 10 i pierwsze co zauważyłem to wiatr który dawał się we znaki. Wiało z zachodu i dlatego przejazd przez miasto był szybki i całkiem przyjemny. Ruch nie był zbyt duży i mogłem skupić się na jak najrówniejszej jeździe. Pod Przegibkiem byłem w bardzo dobrym czasie ale mocną jazdę pod górę odpuściłem. Jechałem cały czas na pograniczu 2 i 3 strefy, na trudniejszych fragmentach mocniej a na łatwiejszych słabiej. W całkiem niezłym tempie wdrapałem się na szczyt i zacząłem zjazd. Początkowo nie czułem się pewnie ale z każdym kolejnym zakrętem było coraz lepiej. Gdy wyjechałem z lasu i pokonałem techniczny fragment zjazdu to postanowiłem wykorzystać wiatr wiejący w plecy i w jak najlepszym tempie zjechać do skrzyżowania w Międzybrodziu. Udało się jechać równo i całkiem szybko co zaowocowało poprawą czasu na odcinku z Przegibka do Międzybrodzia o kilka sekund. Po skręcie w prawo dalej byłem w stanie jechać w dobrym tempie ale im bliżej Tresnej tym większy wpływ niekorzystnych podmuchów wiatru. Po wdrapaniu się na Zaporę i przejechaniu sekcji brukowej zaczęła się walka z wiatrem aż do końca treningu. Często musiałem zmieniać przełożenia aby nie jechać za mocno lub za spokojnie i tak aż do Zarzecza. Przez Łodygowice przejechałem w dosyć ślimaczym tempie, na więcej nie pozwoliły warunki, gdy zaczął się podjazd w Huciskach to postanowiłem pojechać trochę mocniej. Podjazd nie jest trudny i długi wiec szybko się skończył a później kolejny zjazd, tym razem pod silny wiatr. Przybrałem maksymalnie aerodynamiczną pozycje jaką potrafiłem i cały czas dokręcając zjechałem do Wilkowic. Ostatnie kilkanaście kilometrów było szarpanych, na podjazdach dawałem z siebie dużo a na odcinkach prowadzących w dół odpuszczałem. Po pokonaniu ostatniego podjazdu z małym finiszem na końcu odpuściłem zupełnie i na zupełnym luzie dojechałem do domu.
Fajny trening na rozkręcenie nóg po ciężkich dniach.


Informacje o podjazdach:

Zakopane 2019 - podsumowanie

Piątek, 2 sierpnia 2019 Kategoria Inne
Km: 0.00 Km teren: 0.00 Czas: min/km:
Pr. maks.: Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m
Krótkie podsumowanie kilku dni spędzonych w Zakopanem. Jak już wspominałem wcześniej nie był to wyjazd typowo treningowy ale wczasy połączone z odpoczynkiem, treningiem na rowerze i zwiedzaniem Zakopanego. Dużo razy byłem już w tym mieście ale nigdy nie miałem okazji poznać wszystkich atrakcji i zabytków Zakopanego. Tym razem się udało zobaczyć sporo, aby zwiedzić wszystkie miejsca i zobaczyć pozostałe atrakcje zabrakło jednego lub dwóch dni. To co zamierzałem to zobaczyłem i spędziłem bardzo miły czas a przede wszystkim odpocząłem od problemów życia codziennego. Pogoda nie była zbyt dobra, sporą cześć czasu jaki spędziłem w Zakopanem było pochmurno i padało. Najważniejsze, że wróciliśmy z Zakopanego zadowoleni. Nie miałem zbyt dużo czasu jaki mogłem poświęcić na trening. Plan minimum jaki sobie założyłem przed wyjazdem zrealizowałem. Pogoda w dużym stopniu wpłynęła na przebieg poszczególnych dni. Mimo wszystko podczas 6 dniowego pobytu w Zakopanem udało się aż 5 razy wyjść na rower. Tylko jeden trening musiałem skrócić a pozostałe zrealizowałem według założeń. Udało się zaliczyć sporo podjazdów, zabrakło czasu aby zaliczyć np. podjazd pod Ząb od Nowego Bystrego czy Łapszankę od Łapsz. Nie byłem zadowolony z dyspozycji jaką miałem przez większą część pobytu w Zakopanem i najlepiej mi się jechało pod koniec kiedy nogi były już zmęczone. Mimo wszystko rezultaty na podjazdach świadczą o niezłej formie a praca wykonana przez ostatnie dni powinna przynieść rezultaty za dwa tygodnie. Nieźle czułem się zarówno na sztywnych segmentach jak i na dłuższych podjazdach. Gdybym pojechał na tydzień w celach typowo treningowych to na pewno nie wybrałbym Zakopanego tylko zakwaterował się w Bukowinie, Białce lub innej miejscowości gdzie ruch turystyczny jest dużo mniejszy niż w Zakopanem.
Podsumowanie liczbowe:
1.Dane ogólne:

2.Czas w strefach:

3.Dane szczegółowe:

Każda aktywność była intensywna. Najkrótszy trening był jednocześnie najmocniejszym. Podczas każdej aktywności przekraczałem 100 TSS. W sumie udało się nazbierać 750 TSS, zaliczyć 15 godzin treningowych i pokonać około 8000 metrów w pionie. To był plan minimum jaki sobie założyłem na ten wyjazd.
Dane o podjazdach:
1.Wszystkie zaliczone podjazdy:

2.Wszystkie podjazdy z uwzględnieniem rekordów czasowych:

3.Podjazdy z rekordami czasowymi:

Przez 5 dni wielokrotnie poprawiałem najlepsze czasy na podjazdach. W przypadku podjazdu na Gubałówkę z Kościeliska aż pięciokrotnie śrubowałem najlepszy czas, tylko ostatni wjazd pojechałem z maksymalnym wysiłkiem. Drugim podjazdem na którym podczas poprawiania czasu dałem z siebie wszystko był Gliczarów Górny. Na pozostałych segmentach miałem mniejsze lub większe rezerwy. Istotnym faktem jest, że wiele rekordów padło podczas jednej aktywności i niekoniecznie na jej początku. To jest jedna z oznak formy. Sztuka nie jest poprawa jednego czasu na podjeździe i nieudane próby wjazdu podobnym tempem na kolejne podjazdy ale zaliczenie kilku podjazdów tym samym tempem a nawet zaoszczędzenie sił na ostatni podjazd przy równej i mocnej jeździe przez cały czas. Powtarzalność na kolejnych następujących po sobie podjazdach jest najlepszą oznaką formy. Brak powtarzalności nawet przy bardzo dużym wysiłku i dobrym rezultacie na jednym podjeździe nie świadczy o dobrej formie.
4.Podjazdy bez rekordów czasowych:

Znacznie mniej znalazło się podjazdów na których nie poprawiłem swoich najlepszych czasów. Wiele z nich nie jest wyśrubowanych i delikatnie mocniejsza jazda dałaby nowy rekord czasowy na danym segmencie.
5.Nowe podjazdy:

Zaliczyłem kilka nowych, ciekawych podjazdów.

Trening 82

Piątek, 2 sierpnia 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 141.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:14 km/h: 26.94
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: 175175 ( 89%) HRavg 135( 69%)
Kalorie: 2445kcal Podjazdy: 2490m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Zdecydowanie najdłuższy i najbardziej wymagający trening w tym tygodniu. Pogoda zapowiadała się najlepiej od początku tygodnia i postanowiłem to wykorzystać i wybrać się na Śląski Dom, najtrudniejszy podjazd szosowy w Tatrach. Wyjechałem przed 9 i było bardzo przyjemnie, niezbyt ciepło ale słonecznie i dlatego jechało się całkiem fajnie. Pomimo okropnego bólu nóg jaki mi towarzyszył od rana noga podawała całkiem dobrze. Na początek czekał mnie przejazd przez Zakopane. Droga prowadziła cały czas pod górę i dlatego dobrze się rozgrzałem przed pierwszym dłuższym i bardziej wymagającym podjazdem do Cyrchli. Wiedziałem co mnie czeka i dlatego jechałem z dużą rezerwą sił. Pierwszy podjazd szybko zaliczyłem i już wiedziałem, że następne kilkanaście kilometrów będzie pod wiatr. Na zjeździe z Brzezin nie byłem w stanie jechać zbyt szybko, przyjąłem aerodynamiczną pozycje i od czasu do czasu dokręcając dotarłem do początku podjazdu w kierunku ronda pod Głodówką. Na podjeździe też nie narzuciłem mocnego tempa i jadąc bardzo równo znalazłem się w całkiem dobrym czasie na rondzie i skręciłem w prawo a tam zaczęły się problemy. Całe 3500 metrów jakie dzieliły mnie od Łysej Polany przejechałem w korku, na szczęście z przeciwka nie było dużego ruchu i udało się sprawnie minąć utrudnienia. Po wjeździe na Słowacje zaczął się kolejny, niezbyt trudny i krótki podjazd. Po raz kolejny wjechałem go równym, podobnym tempem jak poprzednie podjazdy. Na zjeździe odpuściłem techniczną i szybką jazdę a kolejny podjazd na Siodło pod Przysłopem chciałem pojechać mocniej. Dobrałem idealne przełożenie i starałem się trzymać około 300 Wat. Udało się to bez najmniejszych problemów i już wtedy wiedziałem, że jest to idealne tempo które w ten dzień pozwoli wjechać równo i bez kryzysów pod Śląski Dom. Po wjeździe na szczyt zaczął się długi zjazd przez Zdziar aż do Tatrzańskiej Kotliny. Niestety cały czas towarzyszył mi silny wiatr w twarz, wysiłek wynagrodził nowy asfalt na kilku kilometrach. Nie pamiętam jak wyglądała ta droga przed wymianą nawierzchni ale każdy odcinek równej drogi jest na miarę złota. W końcu dotarłem do skrętu w prawo w kierunku Smokowca. Zatrzymałem się na moment, przy okazji przelałem wodę z butelki do bidonu a przypadkowo napotkani turyści z Polski zabrali pustą butelkę do samochodu, żebym nie musiał jej wieść w kieszonce. Po długim zjeździe czekało na mnie 15 kilometrów drogi prowadzącej prawie cały czas w górę. Wiatr na tym odcinku był w miarę sprzyjający, nie wiał idealnie w plecy ale przynajmniej nie przeszkadzał. Wolnym tempem posuwałem się do przodu. Ruch na drogach był niewielki, więcej samochodów i pieszych było tylko przy wejściach do Dolin, parkingach czy miejscowościach mijanych po drodze. Na niebie zaczęły pojawiać się chmury, prognozy nic nie mówiły o deszczach wiec nie przejąłem się tym faktem i zbliżając się do pierwszego od wielu kilometrów bardziej wymagającego podjazdu przyjąłem większą dawkę energii i na moment zatrzymałem się by sprawdzić gdzie dokładnie mam skręcić. Gdy trafiłem na właściwą drogę i zacząłem podjazd na Hrebienok to na drodze pojawił się szlaban i Policjanci. Okazało się, że wjazd na górę rowerem jest możliwy tylko w godzinach miedzy 17 a 9 rano. Byłem tam przed 11 i wjechać nie mogłem, trudno, mam nadzieje, że niedługo nie stanie się tak jak w przypadku Morskiego Oka i pojawi się całkowity zakaz jazdy rowerem na tym odcinku. Byłem trochę zawiedziony, chciałem się delikatnie przepalić przed podjazdem na Śląski Dom ale się nie udało. Do początku podjazdu dnia musiałem jeszcze przejechać dwa kilometry. Nie miałem ochoty na mocną jazdę i spokojnie dotarłem do początku wzniesienia. Korciło aby zjechać do miejscowości Gerlachów i zaliczyć dodatkowe 3 kilometry podjazdu ale nie zdecydowałem się na ten ruch. Zacząłem podjazd dosyć spokojnie, po chwili przede mną pojawił się zamknięty szlaban. Musiałem zejść z roweru, przejść kawałek piechotą i dopiero wsiąść spowrotem na rower. Na całe szczęście na tym podjeździe żaden zakaz nie obowiązywał i spokojnie mogłem jechać. Nie wiem skąd dokładnie mierzyłem ostatnio czas. Za szlabanem miałem około 1:15 i nie zerowałem stopera. Ruszyłem mocniej ale już po chwili pojawiły się pierwsze przeszkody, bardzo dużo pieszych przemierzało ten odcinek, sporą cześć podjazdu jechałem slalomem lawirując miedzy ludźmi. Starałem się jechać równym tempem bez szarpania ale nie zawsze to wychodziło. Gdzieś w połowie podjazdu dojechałem do jakiegoś kolarza który od razu złapał moje koło, długo próbował się utrzymać ale w końcu został. Myślałem, że w końcówce będzie trochę więcej luzu, niestety do dużej liczby pieszych dołączyła bardzo zła nawierzchnia, na pewno gorsza niż rok temu, momentami nie było kawałka asfaltu na szerokości jezdni co w znacznym stopniu wpływało na moją motywację do jazdy. Wydawało mi się, że jadę dużo słabiej niż w zeszłym roku, czułem rezerwy ale nie chciałem jechać na maksa bo czekało mnie jeszcze ponad 60 kilometrów drogi do Zakopanego. Gdy w końcu zobaczyłem w niedalekiej odległości szczyt to postanowiłem trochę podkręcić tempo. Udało się dojechać na szczyt po 31 minutach podjazdu. Czas wyszedł na pewno lepszy niż w ubiegłym roku chociaż stać mnie było na więcej. Na szczycie również pełno ludzi, nie zabawiłem tam długo, po raz pierwszy zdecydowałem się na ubranie kurtki na zjazd. Zjazd po złej nawierzchni był drogą przez mękę, chciałem zjechać bezpiecznie, bez defektu i przegrzania obręczy. Gdy dotarłem do lepszej nawierzchni w drugiej części zjazdu to odetchnąłem z ulgą. Sama końcówka zjazdu była szybsza i prawie zapomniałem o szlabanie na dole ale na szczęście nie musiałem awaryjnie hamować. Zjazd głównie przez nawierzchnie a także pieszych nie należał do szybkich i udanych w moim wykonaniu. Na dole rozebrałem kurtkę i ruszyłem w kierunku Tatrzańskiej Kotliny. Droga prowadziła prawie cały czas w dół. Musiałem się zmagać z podmuchami wiatru które skutecznie udaremniały, równą, szybką i efektywną jazdę. W kilku miejscach wystąpiły utrudnienia drogowe, łatanie dziur, zamiatanie zanieczyszczonych żwirem dróg, wszystko dla zwiększenia bezpieczeństwa jazdy na tym odcinku. Gdy dotarłem do skrzyżowania z drogą w kierunku Polski to zatrzymałem się na moment a później wjechałem na ścieżkę rowerową która po około 2 kilometrach się skończyła. Droga cały czas pięła się do góry. Nie było zbyt stromo wiec jechałem dosyć szybko. Gdy wjechałem na odcinek z nową nawierzchnią to zauważyłem świeżo namalowane linie których kilka godzin wcześniej nie było. Pasy ruchu były dodatkowo oddzielone pachołkami po to aby nie najeżdżać na linie. Po dojechaniu do Zdziaru zaczął się bardziej wymagający podjazd. W dobrym tempie wjechałem na szczyt i pomimo prawie 100 kilometrów w nogach noga podawała całkiem nieźle. Zjazd niestety musiałem odpuścić i spokojnie zjechać do skrzyżowania na którym pojechałem w lewo za główną drogą. Zaczął się kolejny, niezbyt trudny podjazd. Zorientowałem się, że nie mam już wody, do Polski było niedaleko i postanowiłem dojechać do granicy i tam spróbować kupić wodę. Sprawnie wjechałem na szczyt, na zjeździe znowu nie radziłem sobie najlepiej a gdy wjechałem do Polski to jedyną szansa na zakup wody był dojazd do Parkingu przy drodze prowadzącej do Morskiego Oka. Około kilometrowy odcinek dłużył mi się strasznie i w końcu dotarłem do wodopoju. Z dużej butelki wody połowę wypiłem na miejscu a drugą przelałem do bidonu. Do Zakopanego miałem jeszcze ponad 20 kilometrów z dwoma podjazdami. Postanowiłem pojechać oba mocno, podobnie jak Śląski Dom. Minąłem Łysą Polane i gdy tylko nachylenie wzrosło to podkręciłem znacznie tempo. Jechałem cały czas równo i mocno w tempie prawie wyścigowym. Po drodze minąłem kilka grupek kolarzy ale żaden nie zareagował i nawet nie próbował łapać mojego koła. Bardzo lubię ten podjazd ale jest krótki i szybko się skończył. Na rondzie odbiłem w kierunku Zakopanego, na zjeździe musiałem kilka razy hamować, ale przynajmniej krótkie odcinki przejechałem nieźle technicznie. Ostatnim wymagającym podjazdem były Brzeziny. Ruszyłem mocno i trzymałem założoną moc, pod koniec nogi się już buntowały ale nie poddałem się i w założonym tempie przejechałem cały podjazd. Później już zluzowałem, czułem w nogach cały tydzień wymagających treningów a także sporą ilość kilometrów pokonanych pieszo przez ostatnie dni. Po dobrym technicznie zjeździe do Zakopanego w jako takim tempie pokonałem ostatni odcinek prowadzący w górę i w bardzo rozjazdowym tempie zjechałem do Centrum Zakopanego.
Idealny trening na zakończenie ciężkiego cyklu treningowego. Najbardziej lubię takie treningi, kilkugodzinne z mocnymi akcentami na podjazdach. Bardzo dobrze podjazdy pomimo dużego i narastającego w trakcie jazdy zmęczenia a także próba zjazdów po nieznanych i zapomnianych szosach. Szkoda, że nie udało się wjechać na Hrebienok ale nie było to zależne ode mnie.


Informacje o podjazdach:

Wychodzi na to, że był to dzień rekordów czasowych na podjazdach. Z 9 zaliczonych segmentów, na 7 poprawiłem swoje najlepsze czasy. Wszystkie czasy poprawiłem o więcej niż 20 sekund a na żadnym nie jechałem na 100 % możliwości. To najlepsza wizytówka mojej obecnej formy.

Trening 81

Czwartek, 1 sierpnia 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 52.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:01 km/h: 25.79
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 167167 ( 85%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: 978kcal Podjazdy: 1140m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Początek miesiąca nie przyniósł zmian w pogodzie, w dalszym ciągu pochmurno, niezbyt ciepło a w prognozach deszcze i burze. Ten dzień wyglądał inaczej niż poprzednie ale nie z powodu pogody. Zamiast treningu na rowerze wybraliśmy się na pieszą wędrówkę w Tatry. Gorsza pogoda spowodowała, że nie było tłumów na szlakach i można było ruszyć trochę później. Było dla mnie ważne aby być właśnie tam tego dnia niekoniecznie przy takiej pogodzie. Przynajmniej było mniej świadków. Był to moment który będę pamiętał przez całe życie. Samo wejście nie było długie a trasa wydała się łatwiejsza niż wskazywały na to drogowskazy. Niestety po wejściu na szczyt pogoda się załamała, zrobiło się zimno i szybko trzeba szybko się ewakuować. Podczas zejścia w dół zaczęło padać, z przerwami padało aż do Doliny Strążyska. Na dole zauważyłem, że na butach jest pełno błota a ubrania nie wyglądały lepiej. Zejście było bardzo trudne, na mokrych, wyślizganych kamieniach ciężko było złapać przyczepność. Ciepła herbata po zejściu ze szlaku postawiła Nas na nogi i kolejne 3 kilometry do Zakopanego były przyjemniejsze.
Po południu pogoda poprawiła się znacznie, miałem trochę wolnego czasu wiec wybrałem się na kolejną około 2 godzinną rundkę po okolicznych podjazdach. Nogi po pieszej wędrówce bolały ale żal było marnować pogody i czasu. Wydostanie się z Zakopanego było tradycyjnie kłopotliwe ale jakoś się udało. Na początek szybki ale i nieprzyjemny dojazd do Poronina wśród sporej ilości samochodów, na rondzie tym razem skręciłem w kierunku Bukowiny. Pierwsze kilka kilometrów przez Poronin wiodło lekko w górę, dopiero za skrętem na Murzasichle nachylenie wzrosło ale tak naprawdę ostatnie 2 kilometry były wymagające. Noga podawała całkiem nieźle i z dobrą mocą pokonałem końcowy fragment podjazdu i znalazłem się na rondzie w Bukowinie. Na zjeździe do Białki same spowolnienia, najpierw autobus który w końcu zjechał na pobocze a następnie traktor który udało się wyprzedzić dopiero w połowie zjazdu. Ostatnie 2 kilometry to była walka przede wszystkim z silnym wiatrem wiejącym w twarz. Próbowałem przybrać maksymalnie aerodynamiczną pozycje, zjazd był całkiem szybki jak na warunki. Za sobą miałem najłatwiejszą część trasy, czekało na mnie jeszcze ponad 30 kilometrów z trzema wymagającymi podjazdami. Na pierwszy rzut poszedł Wierch Rusiński. Podjazd którego nigdy jeszcze nie jechałem od początku do końca. Najtrudniejsze sekcje występują w pierwszej części i to tam też pojechałem najmocniej. Udało się dosyć sprawnie dojechać do wypłaszczenia przed drugą łatwiejszą częścią podjazdu. Szybko pokonałem ten odcinek i myślałem, że nie będzie większych trudności przed zjazdem do Białego Dunajca. Na trasie czekały na mnie jeszcze dwie krótkie ścianki ponad 10 procentowe i niespodzianka w postaci zamkniętej drogi w kierunku Białego Dunajca. Chcąc czy nie chcąc musiałem zjechać Ścianą Bukowina. O szybkiej jeździe nie było mowy bo przede mną było sporo samochodów których wyprzedzić się nie dało. Jakoś dotarłem do Białego Dunajca gdzie sprawnie przejechałem dwa zakręty 90 stopni i przedostałem się na drugą stronę Zakopianki gdzie zaczął się kolejny podjazd. Odcinek który pokonywałem wielokrotnie w dół ma nową nawierzchnie wiec jedzie się przyjemniej. Na początek krótka ścianka około 20 % a później zmienne nachylenie, długi odcinek prawie płaski i trochę trudniejsza końcówka. Po wjeździe na główną drogę do Zebu ciągle jest pod górę. Dalej kilka zjazdów i krótkich podjazdów przed dłuższym odcinkiem prowadzącym w dół do Nowego Bystrego. Na zjeździe nie byłem w stanie jechać szybko i dobrze technicznie ale bezpiecznie dostałem się do początku ostatniego już podjazdu pod Butorowy Wiech. Narzuciłem dosyć dobre tempo które udało mi się utrzymać aż do samego szczytu. Zjazd do Kościeliska znów niezbyt szybki i dobry technicznie. Na szczęście dojazd do Zakopanego bez spowolnień i dopiero po przejechaniu pierwszego ronda pojawiły się utrudnienia. Ostatni kilometr potraktowałem jako rozjazd.
Całkiem dobry trening, bardzo fajne podjazdy w dobrym tempie ale słabe zjazdy, jakoś nie umiałem zjeżdżać szybko a i technicznie nie wyglądało to lepiej. Idealna trasa i długość treningu przed królewskim dystansem jaki planowałem na piątek.


Informacje o podjazdach:


kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 7779 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 9586 km
Evo 2 7927 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum