Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi PiotrKukla2 z miasteczka Bielsko-Biała. Mam przejechane 229777.38 kilometrów w tym 8243.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.36 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 2421965 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2019

Dystans całkowity:1623.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:55:20
Średnia prędkość:27.79 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:20560 m
Maks. tętno maksymalne:192 (98 %)
Maks. tętno średnie:180 (92 %)
Suma kalorii:30067 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:64.92 km i 2h 18m
Więcej statystyk
  • DST 80.00km
  • Czas 03:02
  • VAVG 26.37km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 183 ( 93%)
  • HRavg 137 ( 70%)
  • Kalorie 1356kcal
  • Podjazdy 1210m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 103

Środa, 11 września 2019 · dodano: 15.09.2019 | Komentarze 0

Po wczorajszym dniu w pierwszej kolejności wziąłem się za wyeliminowanie problemów z miernikiem mocy. Wygrałem na nowo oprogramowanie i miernik ruszył. Później postanowiłem dokładnie sprawdzić sprzęt i gdy zobaczyłem tylne koło to mi się wszystkiego odechciało. Ten wczorajszy strzał to nie szytka a pękająca obręcz. W dalszym ciągu szczęście nie jest moim sprzymierzeńcem i muszę znowu władować więcej pieniędzy w sprzęt aby chociaż w tym zakresie nie odstawać od najlepszych. Przed jazdą znów miałem problem z miernikiem mocy, olałem to i pojechałem bez danych o mocy i kadencji. Postanowiłem przyjechać trasę którą planowałem na niedzielę z pominięciem podjazdu na Równicę. Godzina wyjazdu nie była najlepsza i przez miasto jechałem w mniejszym lub większym korku. Nie mając danych o mocy zrezygnowałem z rozgrzewki i to był błąd. Noga była chyba lepsza ale jazda na kołach z zużytymi już oponami wcale nie była przyjemna. W średnim tempie dojechałem do Szczyrku gdzie prawie przegapiłem skręt na Orle Gniazdo. Wytraciłem sporo prędkości i mocno ruszyłem dopiero od łuku w lewo. Jechałem chyba za mocno ale równo. Niestety nawierzchnia w dalszym ciągu pozostawia wiele do życzenia i zamiast skupić się na trzymaniu tempa musiałem uważać na dziury aby nie uszkodzić jedynego sprawnego kompletu kół. Równo i mocno pokonałem końcówkę podjazdu i od razu ruszyłem w dół. Zjazd był wolny i asekuracyjny a w połowie pojawił się jakiś zawalidroga i przez to prawie cały zjazd jechałem na klamkach. Po dojeździe do głównej musiałem swoje odstać a na następnym skrzyżowaniu czekałem aż dwie zmiany świateł. Nie wystarczyło to na odpoczynek i cały odcinek dojazdowy do podjazdu na Salmopol męczyłem się strasznie walcząc z wysokim tętnem mimo wiatru w plecy. Na dużym zmęczeniu zaczynałem podjazd na Salmopol, zmobilizowałem się do bardzo mocnej jazdy i nawet dziurawa nawierzchnia i duża liczba samochodów nie miała tak dużego wpływu jak narastające zmęczenie. Z czasem miałem coraz większy problem z utrzymaniem tempa i ostatecznie podjazd kończyłem na rzęsach nie mając już nic w nogach. Na szczycie krótki postój przed bardzo słabym zjazdem, nie czułem się pewnie na tych kołach i zjeżdżałem bardzo asekuracyjnie. Przed skocznią minąłem się z jakimś kolarzem dopiero po chwili zajarzyłem, że był to Patryk. Jechałem dalej w kierunku Centrum walcząc z przeciwnym wiatrem. Jazda była już raczej z nogi na nogę, chciałem oszczędzić jak najwięcej sił na ostatni dłuższy podjazd. Przed rondem kolejna niespodzianka, zablokowany wjazd na most i objazd wzdłuż rzeki. Będąc już z tamtej strony rynku skierowałem się w kierunku skrótu prowadzącego do hotelu Gołębiewskiego. Sprawnie się tam dostałem i na moment się zatrzymałem. Ruszyłem dosyć spokojnie ale tętno szybko szło do góry i męczyłem się. Jak nie ma formy to wszystko zaczyna przeszkadzać, tym razem była to kostka brukowa po której jechałem ale na szczęście po 2 minutach skręciłem w prawo na asfalt. Po około 200 metrach łatwej wspinaczki nachylenie znacznie wzrosło i od tego momentu jechałem już tyle ile mogłem. W połowie podjazdu pojawił się znak o zakazie i drodze jednokierunkowej. Nie chciałem zawracać i na moje szczęście minąłem się tylko z jednym samochodem z przeciwka nie musząc zmieniać toru jazdy. Po dotarciu na szczyt dłuższą chwile dochodziłem do siebie, zrobiło się chłodno wiec jak tylko byłem w stanie to ruszyłem w dół. Na zjeździe minąłem dwa pojazdy, jeden na samym początku a drugi na końcu. Każda próba puszczenia na moment klamek kończyła się gwałtownym rozpędzeniem roweru i po kilku takich próbach gdy zrobiło się już naprawdę niebezpiecznie trzymałem mocno klamki i hamowałem pulsacyjnie. Po zjeździe obrałem kierunek sklep i dojechałem do sklepu w którym najczęściej zaopatruje się w wodę. Tym razem kupiłem także puszkę coli która trochę postawiła mnie na nogi i do pierwszego podjazdu na trasie jechało się lepiej. Do domu wróciłem prawie tą samą drogą co wczoraj zahaczając o ten nieszczęsny odcinek na którym uszkodziłem koło. Na podjazdach już nie szalałem ale mimo to zmęczenie było na tyle duże, że nie byłem w stanie jechać nawet przez moment w 1 strefie. Wróciłem już gdy było zimno i robiło się ciemno. Chyba ostatni taki wyjazd w tygodniu.
Trening był bardzo mocny, wycisnąłem z siebie tyle ile mogłem, niby podjazdy wyszły nieźle ale nie jestem zadowolony ze swojej dyspozycji, jest taka typowo wrześniowa czyli zmęczenie sezonem zaczyna brać górę nad resztką formy jaką jeszcze udaje się utrzymywać. Musze teraz polować na „lepsze” dni w których organizm jest bardziej wypoczęty i wydajny. Ten dzień zdecydowanie do takich nie należał.





  • DST 76.00km
  • Czas 02:45
  • VAVG 27.64km/h
  • VMAX 59.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 181 ( 92%)
  • HRavg 135 ( 69%)
  • Kalorie 1136kcal
  • Podjazdy 910m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 102

Wtorek, 10 września 2019 · dodano: 13.09.2019 | Komentarze 0

Po deszczowym początku tygodnia przyszła poprawa pogody która stała się bardziej sprzyjająca do jazdy. Niestety to jedyna sprzyjająca okoliczność. Po ostatnich ciągłych zmianach pogody przyplątało się do mnie jakieś przeziębienie, na razie jestem osłabiony i szybko się męczę. Na tym etapie sezonu ma to wyraźny wpływ na moją formę a konkretnie jej ucieczkę. Przed wyjazdem na ostatni trening decydujący o moim stracie w GMP popełniłem kilka błędów, m.in. nie zmieniłem kół na treningowe. Nie był to jedyny problem, miałem problem z uruchomieniem licznika i kilka minut walczyłem z tym aż w końcu się udało. Wyjechałem z kilkuminutowym poślizgiem i wtedy się okazało że nie działa miernik mocy a czujnik tętna ciągle gubi sygnał. Nie wróżyło to niczego dobrego a na tym się nie skończyło. Po kilku minutach jazdy czułem, że noga nie podaje jak należy. Do tego doszły problemy z znowu spadającym łańcuchem i blokującą się klamkomanetką. W sumie było dosyć powodów aby wrócić do domu ale miałem nadzieję że coś dobrego tego dnia mnie jeszcze spotka. Starałem się jechać spokojnie ale nie wychodziło to zbyt dobrze bo na start rundy GMP przyjechałem zmęczony. Jechałem podobnym tempem jak poprzednim razem. Moja dyspozycja na pojazdach pozostawiła sporo do życzenia a na zjazdach czułem się fatalnie. Niby poprawiłem czas i kilka sekund ale nie byłem z tego zadowolony. Na dokładkę dołożyłem sobie jeszcze podjazd na Chełm. Początek podjazdu ma fatalną nawierzchnię a dalej z kolei nie ma zbyt dużego nachylenia. Im bliżej końcowego fragmentu podjazdu rosła moja motywacja do mocnej jazdy. Gdy już obrałem optymalny tor jazdy to przede mną pojawił się niedzielny rowerzystka zjeżdżający z góry zakosami aż w końcu wylądował w rowie. Poza tym, że musiałem się zatrzymać i zaczynać podjazd od rozpędzenia roweru to nic się nie stało. Nie mając podglądu na moc nie wiedziałem ile z siebie daję .Podjazd pokonałem równym tempem a na szczycie byłem wykończony. Już wtedy byłem bliski rezygnacji z GMP a to co stało się później ostatecznie pomogło mi podjąć decyzję. Zjazd odpuściłem, chciałem wrócić tą samą drogą do Godziszowa i gdy skręciłem w lewo to zobaczyłem tego samego rowerzystę co miał problem z utrzymaniem prostego toru jazdy leżącego na jezdni . Odbiłem w boczną dróżkę z bardziej złą nawierzchnią i bardzo wolno i ostrożnie dojechałem do głównej. Czułem zmęczenie po podjeździe mimo fakty, że od końca mocnej jazdy minęło już 5 minut. Kolejne kilkanaście minut to walka z słabymi nogami i wysokim tętnem. Na podjeździe w Lipowcu przestałem się tym przejmować a zdecydowanie najgorszy moment dopiero nadchodził. Zamiast jechać w kierunku Brennej skręciłem w lewo na skróty. Po kilkudziesięciu metrach tuż za zakrętem musiałem minąć się z traktorem i zjechałem maksymalnie na prawo i nie zauważyłem kamienia leżącego na jezdni i najechałem na niego tylnym kołem. Coś strzeliło ale nie zatrzymywałem się, nic niepokojącego się nie działo przez kilka minut. Później jechało się coraz ciężej , okazało się że znowu ucieka powietrze z przedniego koła. Doszedłem do wniosku że to jest skutek tego strzału i skupiłem się na bezpiecznym dojeździe do stacji benzynowej w celu dopompowania powietrza. Zupełnie bez chęci dojechałem do domu. Był to zdecydowanie najgorszy i najbardziej pechowy dzień w tym roku. Brakowało jedynie upadku który mógłby przyśpieszyć koniec sezonu. Wszystkie wątpliwości jakie miałem zostały rozwiane, mój start w GMP nie ma najmniejszego sensu. Gdybym nie był kandydatem do ostatnich miejsc, miał sprawny sprzęt oraz dyspozycję pozwalającą na przejechanie 100 kilometrów w dobrym tempie to bym podjął wyzwanie. Już w tym roku zdecydowałem się na jeden start który przyniósł mi prawie same straty i nie chcę powtórki. Do końca sezonu będę próbował sił w czasówkach bo tylko tam stać mnie na pokazanie choćby odrobiny możliwości.





  • DST 75.00km
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 1490kcal
  • Podjazdy 1350m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 23

Poniedziałek, 9 września 2019 · dodano: 20.09.2019 | Komentarze 0




Podsumowanie 37 tygodnia 2019

Niedziela, 8 września 2019 · dodano: 13.09.2019 | Komentarze 0

Zdecydowanie najgorszy od dłuższego czasu tydzień nareszcie się skończył. Głównym powodem była pogoda która skutecznie wpłynęła na układ treningów czego skutkiem jest rozregulowanie organizmu i duże dzienne wahania formy. Udało się trzy razy wyjechać na trening a jeden zdecydowałem się przeprowadzić na trenażerze. Same treningi nie wyglądały źle, zaczynałem jazdę będąc wypoczętym i po lekkim śniadaniu co spowodowało, ze przy niskiej intensywności treningu byłem w stanie w równym tempie przejechać cały dystans bez zmęczenia. Gdy tylko dochodziły mocniejsze akcenty to zaczynały się schody. Przy jednym powtórzeniu jestem w stanie dać z siebie dużo, niewiele mniej niż w szczytowej formie tego roku a przy większej ilości powtórzeń nie jestem w stanie robić powtórzeń na takich mocach jak wcześniej a czas regeneracji znacznie się wydłużył. Przyszedł taki moment w sezonie w którym zacząłem bardziej odczuwać zmęczenie, nie jestem tym faktem zaskoczony ani zbytnio zmartwiony, przyczyn jest wiele zaczynając od nieprzeprowadzonego należycie okresu przygotowawczego przez dużą ilość treningów z wyższym całkowitym obciążeniem niż w poprzednich latach, ogólną wydolność organizmu po przejściach zdrowotnych a kończąc na wszystkich rzeczach obciążających przede wszystkim głowę dużo bardziej niż aktywności rowerowe. Patrząc na poprzednie kilka lat mogę stwierdzić, że co roku wygląda to u mnie podobnie. Możliwe, że to chwilowy objaw i jeszcze w tym roku organizm powoli na więcej. Wniosek jest taki, że konkurencyjny mogę być na ten moment tylko na kilkunastominutowych próbach czasowych a na dłuższych trasach mogę walczyć tylko z samym sobą i zmęczeniem. Z całego tygodnia nie mogę być zadowolony bo spadek obciążenia był zbyt duży. Miałem zamiar spokojnie i powoli zmniejszać obciążenie treningowe i dlatego właściwy okres roztrenowania zacznę dopiero za dwa tygodnie.
1.Informacje o wadze:

Z trudem utrzymałem wagę na zbliżonym poziomie.
2.Obciążenie treningowe:

Pomimo dużego wpływu warunków na trening w tym tygodniu udało się utrzymać obciążenie na poziomie z poprzedniego tygodnia.
3.Najlepsze wartości mocy:

Treningi były różnorodne, nie udało mi się zbliżyć do najlepszych wartości mocy a ogólny poziom jaki prezentuje obecnie jest wysoki i nie zawsze znajduje odzwierciedlenie w generowanej mocy.
4.Intensywność treningów:

Treningi były znowu różne. Najmocniejszy trening przeprowadziłem na trenazerze który sprzyja trzymaniu bardziej równej mocy i nie występują tzw. Zerowe momenty mocy.
5.Dane liczbowe:
5.1.Dane z programu Golden Cheetach:
5.1.1.Dane ogólne:

5.1.2.Czas w strefach:

5.1.3.Dane szczegółowe:

5.2.Wstępny rozpis na 38 tydzień 2019:
Mam nadzieję, że pogoda pozwoli na przeprowadzenie kilku treningów. Zamierzam jeździć według samopoczucia a na koniec tygodnia sprawdzić swoje możliwości na podjeździe na Równicę.
5.3.Informacje o podjazdach:

Mało podjazdów ale jeden konkretny rekord czasowy.




  • Czas 01:50
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 180 ( 92%)
  • HRavg 149 ( 76%)
  • Kalorie 1633kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Letni trenażer

Niedziela, 8 września 2019 · dodano: 13.09.2019 | Komentarze 0

Na początku tygodnia myślałem nad startem w zawodach ale prognozy pogody skutecznie mnie zniechęciły i chciałem zrobić konkretny trening na podjazdach. Przeniesienie tego na trenażer spowodowało, że czekał mnie bardzo wymagający trening. Chciałem zmieścić się w 2 godzinach co wymagało dokładnego rozplanowania obciążeń i długości poszczególnych powtórzeń. Na początek spokojna jazda w 1 strefie a następnie schodki od 2 do 5 strefy. Pierwsza seria była wymagająca a kolejna po przerwie już lepiej weszła w nogi i byłem gotowy do właściwego treningu. Nie chcąc symulować trasy jaką miałem jechać zrobiłem po prostu trzy 15 minutowe tempówki na FTP z 8 minutami przerwy w strefach 1-2. Przy pierwszym razie miałem problem z motywacją a przy kolejnych było już łatwiej. Noga się rozkręciła i podawała dużo lepiej niż bym się spodziewał. Wszystko poszło jak po sznurku, zrobiłem trzy powtórzenia z intensywnością dokładnie 101 % FTP. Myślałem, że na trenażerze będzie z tym problem a wyszło niemal książkowo. Czując jeszcze rezerwy w nogach postanowiłem zrobić dwa akcenty. Jeden na maksymalnej mocy jaką byłem w stanie z siebie wykrzesać. Wyszło trochę piramidalnie i maksymalną moc generowałem w środkowej części sprintu. Po krótkim odpoczynku obserwując finisz etapu Vuelty poczułem się jak zawodnik z peletonu i również zacząłem finiszować. Dałem z siebie absolutnie wszystko co miałem pod nogą i zbliżyłem się do najlepszej wartości minutowej mocy. Czułem się ujechany ale luźna jazda przez kilka minut spowodowała, ze wróciłem do siebie dużo szybciej i łatwiej niż miałoby to miejsce w realnych warunkach treningowych. Mam nadzieje, że w najbliższym czasie nie będę musiał siadać na trenażer.





Kategoria Trenażer


  • DST 66.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 32.46km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 154 ( 78%)
  • HRavg 132 ( 67%)
  • Kalorie 816kcal
  • Podjazdy 300m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 101

Sobota, 7 września 2019 · dodano: 09.09.2019 | Komentarze 0

Weekend nie zapowiadał się najlepiej, sobota praktycznie cała zajęta i jedyna opcja treningu to godziny wczesnodopołudniowe. Po głowie chodził wcześniej m.in. Uphill na Magurkę, miałem okazje pożyczyć profesjonalny rower MTB i sprawdzić się w trochę innych warunkach. Długość treningu zależała wyłącznie od godziny wyjazdu. Nie byłem w stanie położyć się odpowiednio wcześnie a poprzednich nocy spałem mniej niż powinienem i nie byłem w stanie wyjechać szybciej niż o 7 co dawało zaledwie 2 godziny na trening. Byłem niewyspany i bardzo niechętny do jazdy i o mocnym treningu mogłem zapomnieć. Na wyjazd w góry nie liczyłem bo nie miałem tyle czasu, objazd po raz kolejny rundy GMP też odrzuciłem i wybrałem się na prawie płaską trasę wokół Jeziora Goczałkowickiego. Poranek był zimny i chwile straciłem na wyborze odpowiedniego stroju a samo ubieranie także zajęło więcej czasu niż w ostatnich miesiącach. Gdy już wyjechałem to byłem pewny, że ubrałem się idealnie do warunków. Przez miasto szybko przejechałem, zaryzykowałem i nie skorzystałem ze ścieżki rowerowej. Po wyjeździe z Bielska pojawił się pierwszy podjazd. Starałem się wjechać spokojnie a gdy nachylenie spadło to pojawił się wiatr który miał duży wpływ na tempo. Pagórkowaty odcinek to Mazańcowic poszedł jako tako a dalej to już walka z bocznymi podmuchami wiatru. Mimo to udało się jechać całkiem dobrym tempem. Z zapasem czasowym dotarłem do Zabrzega i musiałem się przedostać przez zaporę do Goczałkowic. Na moje szczęście bramki były otwarte a deptak zupełnie pusty i nie musiałem hamować. Gdy skręciłem na zachód to byłem nieco rozczarowany, wiatr znowu wiał bardziej z boku niż w plecy i nie miał zbyt korzystnego wpływu na jazdę. Trzymałem dobry rytm przez całą drogę do Strumienia i dzięki temu byłem w stanie sprawniej walczyć z wiatrem jadąc w kierunku Chybia. Miałem jeszcze prawie godzinę czasu i postanowiłem wrócić dłuższą drogą przez Pierściec. Niestety nie udało się przejechać przez Zaborze bo trafiłem na zamkniętą drogę i musiałem zawrócić, bocznymi drogami dojechałem do głównej i skręciłem w prawo na Jasienicę. Podjazd w Rudzicy wjechałem nieco mocniej ale później wróciłem do 2 strefy i trzymałem ją aż do wjazdu do Bielska gdzie zluzowałem i z nogi na nogę dojechałem do domu. Fajny trening, szkoda, że nie miałem więcej czasu i już wtedy przeczuwałem, ze może to być ostatni wyjazd w tym tygodniu.






  • DST 32.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 21.82km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 131 ( 67%)
  • HRavg 105 ( 53%)
  • Kalorie 723kcal
  • Podjazdy 500m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd 28

Piątek, 6 września 2019 · dodano: 09.09.2019 | Komentarze 0

Krótki wyjazd przy niepewnej pogodzie. Po dwóch bardzo ładnych dniach warunki przypominały bardziej typową jesień i po raz pierwszy od dawna musiałem się nakombinować aby dobrać zestaw ciuchów. W tym tygodniu mało jeździłem a w górach byłem tylko raz wiec obrałem kierunek Przegibek. Noga nie kręciła za specjalnie i jazda przez miasto była mecząca, zarówno psychicznie jak i fizycznie bo nie umiałem dobrać odpowiedniego przełożenia i kadencji. Podjazd też dłużył się strasznie, trzymałem się założonego tempa i tak wjechałem na szczyt. Na przełęczy było chłodno, mglisto i nieprzyjemnie wiec od razu zacząłem zjeżdżać. Po raz kolejny skupiłem się na technice a także pozycji aerodynamicznej. Ciągle nie wygląda to idealnie i muszę kontynuować swoją pracę nad techniką zjazdu. Powrót już z nieco lepszą nogą ale bez większych chęci. Myślami byłem już przy weekendzie i chciałem aby ten tydzień szybko się skończył.






  • DST 65.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 27.86km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 185 ( 94%)
  • HRavg 132 ( 67%)
  • Kalorie 954kcal
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 100

Czwartek, 5 września 2019 · dodano: 07.09.2019 | Komentarze 0

Ogólny plan na ten dzień zakładał mocny trening. Nie wiedziałem dokładnie ile będę miał czasu ale okazało się, że na tyle dużo, że nawet 3 godzinny trening wchodził w grę. Nie chcąc po raz kolejny podjeżdżać kilkakrotnie na Przegibek ruszyłem w kierunku Równicy. Dawno mnie tam nie było a na tym podjeździe zawsze udaje mi się wydobyć wszystkie pokłady mocy. Pogoda była niemal identyczna jak wczoraj, bezchmurne niebo i dosyć niska temperatura skłoniła mnie do schowania do kieszonki kurtki oraz ubranie potówki i rękawiczek. Wiało znowu z południa i dojazd do Ustronia to miała być ciągła walka z wiatrem. Najważniejszą rzeczą dla mnie było przeprowadzenie jak najlepszej rozgrzewki. Rozgrzewka to jedyna rzecz jaką miałem rozpisaną przed treningiem. Wyjeżdżając czułem, że noga nie jest tak dobra jak dzień wcześniej. Wiedziałem, ze będzie ciężko ale o to chodzi w trenowaniu, im jest ciężej tym są lepsze efekty. Rozgrzewkę podzieliłem na kilka części. Pierwsza z nich to 30 minut spokojnej jazdy w strefie 1 ze stopniowym zwiększaniem mocy do strefy 2. Zacząłem spokojnie i na hopkach starałem się jechać mocniej. Noga się rozkręcała i mogłem przystąpić do 2 części rozgrzewki. Zaplanowane dwa minutowe akcenty w 3 strefie z 2 minutowym odpoczynkiem w 1 strefie nie wyszły za dobrze. Podczas pierwszego napotkałem na skrzyżowanie na którym musiałem skręcić w prawo i na moment puścić korby. Drugi sprint już był lepszy a później 10 minut w strefie 1-2 przed najważniejszą częścią rozgrzewki. W ostatnim czasie wprowadziłem do swoich treningów powtórzenia metodą schodkową. W ramach rozgrzewki zwiększam, moc co minutę. Tym razem zaczynałem z 4 strefy a kończyłem w 5. Po dwukrotnym zwiększeniu mocy i 3 minutach wysiłku odpuściłem i spokojnie dojechałem do początku podjazdu na Równice. Już wtedy podjąłem decyzje, że spróbuje utrzymać jak najwyższą moc w czasie 10 minut. Na początku podjazdu powtórzyłem schodki z trzeciej części rozgrzewki. Noga już była dobrze rozgrzana i pierwsze trzy minuty podjazdu poszły gładko. Następnie odpuściłem na 3 minuty, trzymałem się 4 strefy a gdy tylko przejechałem odcinek brukowy to ruszyłem dużo mocniej. Noga podawała jak szalona, dawno tak dobrze się nie czułem i kolejne metry szybko mijały. Po 7 minutach mocnej jazdy miałem jeszcze spore rezerwy mocy a do szczytu pozostał tylko kilometr. Ostatnie 3 minuty były jeszcze mocniejsze ale trochę brakowało do końca podjazdu wiec zagiąłem się jeszcze na 10 sekund i zafiniszowałem. Byłem ujechany ale szybko doszedłem do siebie, na szczycie było chłodno i ubrałem kurtkę, zjazd nie należał do przyjemnych, od strony technicznej był poprawny ale wolny. Po zjeździe musiałem uzupełnić bidon, zabrałem tylko jeden a był już pusty i zatrzymałem się w sklepie, rozebrałem kurtkę, zakupiłem wodę i ruszyłem w dalszą drogę. Wybrałem dłuższą i bardziej pagórkowatą trasę, na podjazdach robiłem jeszcze minutowe akcenty w 6 strefie. Pod koniec brakowało już sił, trening fajnie wszedł w nogi. Po raz kolejny udało się zaliczyć 10 minutowy podjazd z mocą około 5,5 W/kg, coraz częściej się to udaje ale wątpię abym zdołał zrobić dwa takie powtórzenia podczas jednego treningu. Forma na razie się utrzymuje i być może uda się jeszcze ją wykorzystać podczas jesiennych wojaży treningowych czy wyścigowych.



Informacje o podjazdach:




  • DST 61.00km
  • Czas 02:06
  • VAVG 29.05km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 155 ( 79%)
  • HRavg 126 ( 64%)
  • Kalorie 760kcal
  • Podjazdy 610m
  • Sprzęt Agree GTC SL
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening 99

Środa, 4 września 2019 · dodano: 07.09.2019 | Komentarze 0

Po weekendzie przyszło małe załamanie pogody. W poniedziałek przestało padać dopiero w południe gdy wychodziłem do pracy a wtorkowy poranek również był mokry i musiałem zrezygnować z zaplanowanego treningu. W deszczu nie miałem ochoty jechać a na zastępczą aktywność nie byłem przygotowany i wpadł dodatkowy dzień wolnego. Miałem napięty grafik na ten dzień i wtedy kiedy nie było już czasu na jazdę zrobiło się lepiej. Tak wiec miałem dwa dni wolnego z rzędu, nie pamiętam kiedy ostatni raz spotkała mnie taka sytuacja, pogodziłem się z nią ale wiedziałem, że może mieć wpływ na moją formę.
Po dwóch dniach wolnych udało się wyjechać na około 2 godzinny trening. Pogoda była zupełnie inna, ani jednej chmury, słońce i przyjemny chłodek, z czasem robiło się cieplej. Po mocnej niedzieli i braku przynajmniej godzinnej jazdy w poniedziałek lub wtorek żaden mocny trening nie wchodził w grę wiec pojechałem po raz kolejny objechać rundę GMP. Wyjechałem nieco później niż myślałem ale miałem odpowiedni zapas czasu, wiało znowu bardziej z południa i na początek czekała mnie walka z bocznym ale dosyć ciepłym i umiarkowanie silnym wiatrem. Do Skoczowa dojechałem sprawnie i postanowiłem tym razem przejechać przez miasto a nie pchać się na Harbutowice i Nierodzim gdzie ostatnio trafiłem na roboty drogowe. Dawno nie byłem w centrum Skoczowa i zaskoczyło mnie nowe rondo o charakterystycznym kształcie znacznie ułatwiające komunikację. Na moment się zawahałem gdzie mam skręcić ale szybko przypomniałem sobie jak wyglądało skrzyżowanie przed przebudową i znalazłem właściwy zjazd. Bez przygód dojechałem do początku rundy w Kisielowie. Warunki pozwoliły na szybki początek ale później sporo samochodów a zwłaszcza podjazdy ostudziły moje zapędy. Nie chciałem pokonywać rundy maksymalnym możliwym tempem tylko trzymać się właściwych stref mocy i dlatego na podjazdach jechałem wolno z niską kadencją. Pomimo wcześniejszych obaw noga kręciła nieźle, dużo lepiej niż w zeszłym tygodniu gdy męczyłem się strasznie na treningach. Na rundzie wiatr wiał chyba mocniej niż na początku jazdy bo odczuwałem jego wpływ na długiej prostej przed Kostkowicami. Mały kryzys przytrafił mi się na pagórkowatym odcinku poprzedzającym wjazd na główną drogę w kierunku Cieszyna. Przyczyna była jedna – nieodpowiednia ilość jedzenia na trasie, szybko nadrobiłem braki i jeszcze przed końcem rundy siły wróciły. Przy dużo lepszej i spokojniejszej jeździe poprawiłem swój czas na rundzie o około 40 sekund. Po dwukrotnym przejeździe najważniejszy wniosek jaki mi się nasuwa jest taki, że mała tarcza w korbie jest niepotrzebna, podjazdy są krótkie niezbyt strome i przy tempie wyścigowym wszystkie hopki są do pokonania na blacie, nawet ostatni podjazd na Górę Chełm nie jest na tyle trudny aby konieczna była mała tarcza w korbie. Przy takim układzie trasy największe szanse na medale mają osoby lubiące techniczne i pagórkowate trasy a nie typowi górale dobrze czujący się na dłuższych podjazdach lub typowych ściankach preferujących niską wagę zawodnika a nie moc jaką potrafi wygenerować. Nie zdecydowałem się na sprawdzenie odcinka dojazdowego do mety i ruszyłem w kierunku Bielska tą samą drogą którą przyjechałem. Po drodze jeden postój i problemy z parującymi szkłami w okularach, nie przejmowałem się tym, bo akurat miałem jedne najgorszych okularów jakie posiadam ale było to denerwujące. Do domu wróciłem w całkiem niezłym tempie i niezłym czasie dzięki czemu miałem więcej czasu na regenerację.






  • DST 61.00km
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 1210kcal
  • Podjazdy 1190m
  • Sprzęt Triban 5
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miasto 22

Poniedziałek, 2 września 2019 · dodano: 20.09.2019 | Komentarze 0