Dłuższy wyjazd po pracy. Po raz kolejny wybrałem się w okolice Istebnej aby sprawdzić kilka dróg którymi nie jechałem lata lub wcale. Na początek przyjemna jazda z wiatrem w kierunku Ustronia, na drogach spory ruch więc nie byłem w stanie jechać założonym tempem. Gdy dojechałem do wału nad Wisłą w Ustroniu to mogłem na moment odpocząć od samochodów ale znowu musiałem uważać na pieszych którzy nieraz zachowywali się co najmniej niewłaściwie. Cały czas było ciekawie i na moment nie mogłem się rozluźnić i musiałem być cały czas skupiony na drodze. Dopiero podjazd na Kubalonkę pozwolił na więcej luzu. Wjechałem w bardzo dobrym tempie ale już ze zjazdu do Istebnej zadowolony być nie mogę. Nie miałem dokładnego planu trasy więc zatrzymałem się na moment w kawiarni i ruszyłem na Koniaków. Najpierw główną do Istebnej gdzie koło kościoła odbiłem w lewo na Deje, kilka ścianek nie sprawiło mi problemów, do Koniakowa dojechałem zupełnie nieznaną mi drogą, zupełnie bez samochodów. Kolejny nieznany mi podjazd zaliczyłem w Koniakowie, przez moment nachylenie trzymało w okolicy 15 % ale później niemal płasko i znalazłem się na głównej. Zaliczyłem jeszcze Ochodzitą i zjechałem do Rastoki przez Koniakowską. Do domu wróciłem już przez Kubalonkę, po drodze zatrzymując się w sklepie po wodę. Pod wiatr nie jechało się już tak przyjemnie ale wróciłem o zaplanowanej porze. Fajny trening zaliczony, strome podjazdy pozwoliły trochę pobawić się kadencją, na ściankach była ona niska a na bardziej płaskich odcinkach momentami utrzymywałem ponad 100 obrotów na minutę. Noga zaczyna podawać całkiem fajnie.
Pogoda w ostatnim czasie jest bardzo zmienna więc przełożyłem ponownie miernik mocy do roweru MTB I pojechałem na mocny trening do Jaworza Nałęża, dawno nie robiłem sprintów w 7 strefie mocy. Już zapomniałem jak boli ten trening. Cięższy rower i grube opony sprawiły, że nie musiałem rozpędzać roweru do wysokich prędkości. Nogi po tym treningu były zabetonowane i ciężko było wrócić do domu.
Po pracy wyjechałem na krótką przejażdżkę po okolicy. Po przełożeniu miernika mocy do drugiego roweru Garmin nie potrafił się z nim połączyć. Nie chciałem na siłę drążyć tematu bo dane o mocy w tym momencie nie były mi potrzebne. W upalnym dniu i po wielu godzinach pracy nie chciało się kręcić ale na tym rowerze jazda zawsze jest przyjemnością więc po przejażdżce zmieniałem zdanie i byłem zadowolony, że godzinę udało się pokręcić.
Ostatni tydzień był niezły treningowo i w końcu trochę lżejszy w pracy. Już coraz radziej pojawia się ból stawów i dzięki temu kręci się coraz lepiej. Coraz lepiej dogaduje się z nowym rowerem, czasami pojawiają się drobne problemy związane przede wszystkim ze zbyt gwałtowną zmianą przełożeń, Campagnolo jest bardzo delikatnym i czułym osprzętem i każdy zbyt mocny ruch klamkomanetką powoduje zmianę o kilka przełożeń i nie zawsze łańcuch wskakuje na właściwy tryb. W ostatnim czasie nieco zaniedbałem treningi MTB ale nie spowodowało to problemów podczas BAM w Jeleśni gdzie poszło mi bardzo dobrze i zwiększyłem swoje szanse w klasyfikacji generalnie nadrabiając punkty nad wszystkimi sklasyfikowanymi wyżej zawodnikami. 1.Waga w ostatnim tygodniu: Wciąż nie występują większe wahania wagi i innych parametrów ciała. 2.Analiza obciążenia treningowego: Dzięki większej regularności w treningach wskazania ATL i CTL były bardziej stabilne.
Kolejny
start w tym sezonie – Bike Atelier Maraton w Jeleśni. Warunki pogodowe mi
sprzyjały, było ciepło i wietrznie co utrudniało rywalizację na trasie. Oczywiście
po raz kolejny miałem problem z odpowiednią rozgrzewką ale udało się dosyć dużo
pokręcić przed startem. W sektorze musiałem pojawić się szybciej niż zazwyczaj
bo organizator zmienił godziny startu i Mini startowało przed Hobby gdzie
utworzono kilka sektorów. Ustawiłem się blisko faworytów rywalizacji ale gdzieś
w środku sektora. To był błąd bo stojąc z przodu byłbym w stanie w idealnym
momencie złapać koło co mi się nie udało. Pierwsze kilkaset metrów zawsze trzeba
jechać mocno, nie byłem w stanie jechać tempem czołówki ale po pierwszym szaleństwie
które trwało maksymalnie 2 minuty byłem w stanie się urwać od peletonu i zacząłem
gonić czołówkę. Z przodu było 5 osób, następne 4 blisko mnie więc już przed
pierwszym zjazdem miałem tą drugą grupkę. Jechałem jednak swoje i znowu zrobiła
się przerwa, po około 3 kilometrach wjechaliśmy na szutrową ścieżkę i tam
zacząłem zyskiwać więcej, udało się złapać jedną osobę ale na współpracę nie
liczyłem i już po chwili znowu zostałem sam, nawet szybki i nierówny zjazd nie
wystarczył aby ponieść większe straty. Po chwili znowu trasa wjeżdżała na
asfalt, cisnąłem cały czas mocno stopniowo zbliżając się do czołówki, przed
końcem asfaltu na około 9 kilometrów od startu grupka zaczęła się dzielić, na
jej końcu jechał jakiś turysta na rowerze elektrycznym, trochę mnie to
zdenerwowało bo nie lubię się męczyć na zawodach gdy obok ktoś sobie jedzie ze wspomaganiem
a w rzeczywistości jest dużo słabszy o czym wskazywały m.in. gabaryty jego
ciała. Szybko jednak zostawiłem „gwiazdę” za dobą i dojechałem do dwóch zawodników
w momencie wjazdu w teren. Podjazd do bufetu nie był trudny ale udało się odjechać
dosyć wyraźnie i przekonać, że z przodu jedzie jeszcze jeden zawodnik.
Dogoniłem go na końcu podjazdu ale nie zdecydowałem się na odjazd chociaż
rezerwy mocy jeszcze miałem. Na początku zjazdu wyszły wszystkie moje braki w
technice i na ledwie dwukilometrowym odcinku straciłem ponad minutę. Musiałem
się pilnować by z tyłu nikt do mnie nie dojechał, po asfalcie cisnąłem ile się
da, po zjeździe w teren nie wyglądało już tak dobrze i dopiero wówczas
przekonałem się, że czeka mnie jeszcze wymagający podjazd około 300 metrowy. Na
jego końcu zobaczyłem zawodnika który odjechał mi na zjeździe ale to były blisko
2 minuty różnicy. Na podjeździe dałem z siebie wszystko, może nadrobiłem kilka
sekund ale na zjeździe już nic nie zyskałem. Równym i mocnym tempem dojechałem
do asfaltu i później już ile sił w nogach do mety. Trochę mnie już brakowało
ale nie straciłem tempa. Na metę wjechałem jako 2 zawodnik z blisko 2 minutową
startą do zwycięzcy ale i około minutowym zapasem nad kolejnym. Byłem zmęczony
na mecie ale przejechałem swój najlepszy maraton, moja technika nie pozwala na
razie na więcej, tutaj są rezerwy bo pod górę na Mini jestem na tyle mocny, że
mogę odjeżdżać na solo ale w dół tracę wciąż zbyt dużo. Do kolejnego maratonu
chciałbym zrobić chociaż minimalny progres w technice jazdy.