Wpisy archiwalne w kategorii
Samotnie
Dystans całkowity: | 168642.50 km (w terenie 3271.00 km; 1.94%) |
Czas w ruchu: | 6299:29 |
Średnia prędkość: | 26.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 750.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1926964 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (179 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 3577516 kcal |
Liczba aktywności: | 2631 |
Średnio na aktywność: | 64.10 km i 2h 25m |
Więcej statystyk |
Trening 104
Sobota, 25 września 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, teren, Trening 2021
Km: | 18.00 | Km teren: | 14.00 | Czas: | 01:08 | km/h: | 15.88 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 164164 ( 84%) | HRavg | 123( 63%) |
Kalorie: | 560kcal | Podjazdy: | 550m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Czasu na rower nie znalazłem nawet w weekend i musiałem zadowolić się krótką jazdą na MTB. Zaplanowałem trasę z trzema podjazdami i zjazdami i chciałem skupić się na tych drugich więc podjazdy odpuściłem i jechałem wolno. Pierwszy z nich to odcinek który jechałem tylko w dół i nie byłem w stanie go podjechać w całości ale jakieś 80 % pokonałem jadąc więc nie było tak źle. Problemy zaczęły się później i trwały w zasadzie do końca. Na końcu drugiego podjazdu zaczęło uchodzić powietrze z przedniego koła a na początku zjazdu dobiłem tylne i tym sposobem miałem kapcie w obu kołach. Wymiana dętek i pompowanie zajęło sporo czasu, musiałem także nauczyć się odkręcać sztywne osie oraz ustawić pompkę na wentyl samochodowy bo takie dętki miałem w zapasie. Trwało to zbyt długo i zdecydowałem się nieco skrócić trasę, już nawet zapomniałem o defektach i gdy tylko poczułem się pewniej i zacząłem agresywniej jechać znowu dobiłem oba koła i sytuacja się powtórzyła. Ostatnie 1700 metrów do domu musiałem pokonać z buta nie mając już dobrych dętek. Mega pechowy dzień i zero przyjemności z jazdy, czasami tak bywa.
Trening 103
Czwartek, 23 września 2021 Kategoria 0-50, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 53.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:12 | km/h: | 24.09 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 179179 ( 91%) | HRavg | 134( 68%) |
Kalorie: | 1490kcal | Podjazdy: | 1120m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po ostatniej jeździe nie widać było poprawy zdrowia ale nie było też wyraźnie gorzej i postanowiłem spróbować pozbyć się wirusa przez intensywny wysiłek rowerowy. Zdecydowałem się zaatakować jeden z podjazdów którego jeszcze nie jechałem na czas, coraz mniej takich odcinków ale Hrobacza Łąka znajdowała się na tej liście. Zanim dojechałem do Międzybrodzia musiałem zmierzyć się z Przegibkiem który był tym razem wymagającym przeciwnikiem. Zjazd z przełęczy również sobie podarowałem, męczyłem się z katarem i nie chciałem dokładać sobie trudności. Po zjeździe zatrzymałem się wyczyścić nos, później również czekały mnie dodatkowe i nie planowane atrakcje, m.in. kolejny odcinek z ruchem wahadłowym czy sznurek samochodów z przeciwka przed podjazdem pod Hrobaczą co oznaczało, że musiałem zwolnić praktycznie do zera, wykonać skręt prawie 180 stopni i dopiero zaczynać walkę z podjazdem, jechałem jednak równo i mocno do samego końca i ostatecznie licznik pokazał “KoMa” na jednym z segmentów, nie chciało mi się w to wierzyć ale wiedziałem, że poprawiłem najlepszy swój czas prawie o minutę na niespełna 2 kilometrowym odcinku. Powrót do domu to znowu walka z katarem, osłabieniem i ciągnącym się podjazdem na Przegibek. Zjechać też normalnie nie mogłem więc odpuściłem i już spokojnie dojechałem do domu. W domu sprawdziłem, że faktycznie osiągnąłem najlepszy czas na segmencie ale miałem go ledwie kilkadziesiąt godzin bo szybko został poprawiony mój czas. Noga cały czas jest niezła ale organizm znowu odmawia posłuszeństwa i chyba pora kończyć ten dziwny sezon i skupić się na odpoczynku którego bardzo brakuje w ostatnim czasie.
Trening 102
Wtorek, 21 września 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 62.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 29.76 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 157157 ( 80%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 1632kcal | Podjazdy: | 800m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po weekendzie znowu nie miałem czasu na wszystkie obowiązki nie mówiąc już o rowerze. Aby kłopotów było mało znowu złapało mnie jakieś przeziębienie, silny kaszel i katar. Mimo to wyjechałem na krótką przejażdżkę na szosie. Ruszyłem znów na zachód skąd wiało i gdzie jest mniejszy ruch. Jechało się całkiem nieźle mimo dużego zmęczenia i osłabienia z powodu przeziębienia. Miałem okazję przejechać się nowym asfaltem w Skoczowie i przypomnieć sobie dlaczego omijam drogę 938 w kierunku Cieszyna. Warunki na drogach nie były jednak takie złe ale szybko robiło się zimno i ciemno, w pewnym momencie straciłem orientację i nie wiedziałem czy jadę z wiatrem czy walczę z nim. W końcówce już nie czułem się bezpiecznie ale dojechałem do domu szczęśliwie bez żadnych incydentów.
Trening 101
Niedziela, 19 września 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, teren, Trening 2021
Km: | 29.00 | Km teren: | 22.00 | Czas: | 02:12 | km/h: | 13.18 |
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 172172 ( 88%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 1296kcal | Podjazdy: | 1050m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wymagający trening w terenie. Mimo bardzo niepewnej aury pojechałem w teren, mając w głowie kilka wariantów tras. Pierwszy podjazd na trasie, pod Dębowiec poszedł mi całkiem sprawnie i później miałem podjąć decyzję gdzie jechać dalej. Zostałem przy najtrudniejszym wariancie a on zakładał przejazd przez Kozią Górkę, co oznaczało kłopoty. Nawigacja poprowadziła mnie najtrudniejszą z możliwych dróg gdzie już po kilkuset metrach nie dało się jechać, koła grzęzły w błocie a przełożenia brakowało i kapitulacja była jedynym wyjściem. Kilkaset metrów z buta to jeszcze nie tragedia dla początkującego w MTB rowerzysty. Niestety pierwszy błąd pociągnął za sobą kolejne, najpierw zapomniałem się wpiąć przed zjazdem następnie ruszyłem w dół ścieżką Bystry, brak wpiętej nogi dawał o sobie znać na każdym kroku i w zasadzie większość zjazdu to była totalna padaka w moim wykonaniu, dopiero w końcówce wyglądało to nieco lepiej. Po przejechaniu 10 kilometrów byłem już w Bystrej a od kolejnego podjazdu dzieliły mnie tylko 2 kilometry. Jadąc wolno nie czułem zimna i nie chciało mi się wierzyć, że jest ledwie 6 stopni na termometrze. Szybko dojechałem do końca asfaltu i ruszyłem w kierunku Klimczoka jeszcze przy niezłej widoczności. Im wyżej tym było gorzej, już po 5 minutach nie wiedziałem gdzie jadę, trzymałem się szerokiej drogi która z czasem przeszła w bardziej kamienistą której także się trzymałem i ostatecznie pojechałem inaczej niż zamierzałem. Dotarłem jednak na Klimczok pokonując dwa strome odcinki z buta i wtedy podjąłem decyzję o skróceniu trasy do minimum, było tak zimno, że zaczynałem tracić czucie w placach. Widoczność była zerowa więc musiałem sugerować się znakami kierunkowymi. Jak po sznurku dojechałem na Szyndzielnię i następnie w dół przez Dębowiec do Wapienicy, mimo asekuracyjnej jazdy zjechałem minutę szybciej niż ostatnim razem, to jednak wciąż daleko od poziomu jaki pozwala na starty w maratonach i walkę o pozycje w górnej połowie stawki. Mimo tego, że warunki pogodowe po zjeździe z gór były o niebo lepsze nie zdecydowałem się na dalszą jazdę. Po powrocie do domu spędziłem pod kocem wiele czasu zanim doszedłem do siebie.
Trening 100
Sobota, 18 września 2021 Kategoria 100-200, avg>30km\h, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: | 101.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:14 | km/h: | 31.24 |
Pr. maks.: | 63.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 150150 ( 76%) | HRavg | 121( 62%) |
Kalorie: | 2468kcal | Podjazdy: | 750m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Planowałem start w czasówce na Pustevny ale znowu pojawiło się kilka okoliczności które wykluczyły taką możliwość. Patrząc na ten rok jest to zjawisko normalne więc nie rozczulam się nad tym , że znowu ominęły mnie ciekawe zawody. Miałem jednak sporo czasu więc ruszyłem na dłuższy trening tlenowy, byłem bardzo zmęczony po ciężkim tygodniu w pracy i oczywiście niewyspany więc najlepiej było wybrać trudną trasę i trochę się rozruszać ale wybrałem inną opcję. Płaskie trasy zwykle mnie nudzą, przy tym samopoczuciu i zmęczeniu nie wykluczałem nawet zasypiania podczas jazdy ale postanowiłem się przełamać i pojechałem na płaskie czego unikałem w tym roku jak ognia. Nie było tak źle jak się początkowo wydawało, nawet przez Bielsko przejechałem sprawnie wybierając możliwie bezpieczne drogi. Za Bielskiem już noga się rozkręciła a znużenie i senność minęły więc moglem cieszyć się jazdą. Zahaczyłem nawet o mój ulubiony Kaniówek gdzie zwykle jest mały ruch, dobra droga, bardzo lubię tam jeździć. Następnie wybrałem taką opcję aby minąć miasta i zupełnie nieznaną mi drogą dojechałem do Wilczkowic a następnie już wiedząc gdzie jadę skierowałem się na Oświęcim. Również to miasto udało mi się możliwie sprawnie przejechać i dlatego nie pchałem się dalej na północ tylko ruszyłem przez pagórki na Osiek. Miałem ochotę na kawę ale Molo i inne lokale jeszcze były zamknięte więc obeszłem się smakiem. Po drodze znowu odkryłem ciekawą drogę z zerowym ruchem i ładnymi widokami i nawet zapamiętałem gdzie w nią skręcić. Wracając do domu nieco kluczyłem ale byłem świadomy swoich wyborów i dzięki temu przejechałem 100 kilometrów bez dokręcania i w niecałe 3 i pół godziny co nawet na płaskiej trasie było dla mnie barierą nie do przejścia w tym roku. O dziwi w ogóle nie bolaly mnie plecy co się rzadko zdarza podczas jazdy. Mimo wielu przeszkód jestem w stanie wyciągnąć pozytywne wnioski z tej jazdy co jest ważne.
Rozjazd 30
Sobota, 18 września 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, teren
Km: | 19.00 | Km teren: | 9.00 | Czas: | 01:03 | km/h: | 18.10 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 144144 ( 73%) | HRavg | 114( 58%) |
Kalorie: | 504kcal | Podjazdy: | 190m | Sprzęt: Evo 2 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Spokojny wyjazd w celu przetestowania nowych butów rowerowych. Nie mogłem przyzwyczaić się do innego sposobu wpinania buta i długo próbowałem w domu na sucho aż w końcu się udało załapać o co w tym chodzi. Celem tego wyjazdu również było zbieranie kasztanów a najwięcej jest ich w Grodźcu więc tam się udałem. Po porannej jeździe czułem nieco zmęczenie ale szybko minęło. Gdy już nazbierałem odpowiednią ilość kasztanów wróciłem do domu. Po drodze walczyłem z lewym butem i ciągle nie umiałem go wpiąć tak jak trzeba. Muszę nad tym popracować.
Trening 99
Czwartek, 16 września 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: | 72.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:51 | km/h: | 25.26 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 159159 ( 81%) | HRavg | 128( 65%) |
Kalorie: | 1962kcal | Podjazdy: | 1490m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Znalazłem nieco więcej czasu na rower wiec ruszyłem tam gdzie nie było mnie dłuższy czas czyli na Górę Żar. Jakoś specjalnie mi się nie chciało ale pogoda była zachęcająca do jazdy więc żal było tego nie wykorzystać. Jadąc przez Bielsko znowu musiałem walczyć z dużym ruchem pojazdów i kilkoma bezmózgami za kółkiem. Miałem znowu "szczęście" i nie tylko złapały mnie wszystkie światła jak i przejazd kolejowy. Nie wpłynęło to jednak na jakość treningu bo straconego w ten sposób czasu nie musiałem nadrabiać mając odpowiedni zapas czasu. W Straconce już nie było żadnych przeszkód, pierwszy podjazd na trasie poszedł sprawnie, na zjeździe pękł mi kolejny już uchwyt na licznik i dobrze, że miałem zabezpieczony przed upadkiem bo przy rawie 60 km/h z licznika by nic nie zostało. Przed Żarem zatrzymałem się by zabezpieczyć bardziej licznik ale niewiele mogłem zdziałać. Zapomniałem zapiąć torebkę podsiodłową i po chwili zaczęły wypadać rzeczy i musiałem się znów zatrzymać. Straciłem dobre półtorej minuty na postoju ale nie jechałem na żaden dobry czas więc różnicy mi to nie zrobiło. Na Górze mimo środka tygodnia i godziny było sporo ludzi i dlatego długo tam nie byłem. Zjazd miał być szybki i dobry technicznie, starałem się jak mogłem ale nic z tego nie wyszło. Powrót też był niezły ale bez fajerwerków, nie potrafię przełamać słabości na zjazdach i same dobre podjazdy niewiele mi dają. Nie ma co jednak się rozczulać nad tym bo przy obecnych warunkach na drogach szybkie zjazdy są bardzo niebezpieczne, szkoda zdrowia na zbytnie podejmowanie ryzyka i nie będę za wszelką cenę walczył o szybsze zjazdy.
Dojazdy - Małopolska Tatra Road Race 2021
Sobota, 11 września 2021 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 40.00 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 20.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 790kcal | Podjazdy: | 400m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Małopolska Tatra Road Race 2021
Sobota, 11 września 2021 Kategoria Wyścig, w grupie, Szosa, Samotnie, Cube '21, 50-100
Km: | 54.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:53 | km/h: | 28.67 |
Pr. maks.: | 77.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 186186 ( 95%) | HRavg | 164( 84%) |
Kalorie: | 1803kcal | Podjazdy: | 1580m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nadszedł dzień na który czekałem od dłuższego czasu. Już trzeci rok z rzędu najważniejszym wyścigiem w sezonie jest dla mnie Tatra Road Race. W tym roku na skutek wielu okoliczności na które w większości nie miałem w wpływu zdecydowałem się na krótszy wariant trasy. Po raz pierwszy zrobiłem książkowe BPS, bez żadnych błędów, jedynym był chyba zbyt późny wyjazd z Zakopanego i nie miałem już zapasu czasowego który jednak nie był konieczny. Zaskoczył mnie panujący chaos wokół startu, zawodnicy spóźniający się na start, zamieszania z sektorami startowymi, warunki drogowe i logistyczne były jakie były i organizator miał dobre intencje ale coś nie zagrało jak trzeba. Po rozgrzewce odstałem około 15 minut i obserwowałem przejazd dystansu Hell, gdy wyścig przejechał też nie od razu ruszyłem w dół bo należał mi się pierwszy sektor i mogłem zjechać jako ostatni. Ustawiłem się z samego przodu, nie wszyscy którzy stali obok mieli prawo do startu z pierwszego sektora ale przy tym chaosie było to nie do wyłapania. Gdy nastąpił sygnał ruszyłem pierwszy i przez kilka sekund byłem na prowadzeniu ale szybko zaczęli mnie wyprzedzać inni zawodnicy, brakowało mi mocy aby cisnąć w tempie najlepszych pierwszy podjazd, wyprzedziło mnie około 30 osób z czego część to typowi mistrzowie pierwszego podjazdu po którym radzą sobie już gorzej. Jechałem równym tempem ale nie na maksa wiedząc, że jeszcze kilka podjazdów mnie czeka w ciągu kilkunastu minut. Na zjeździe wyprzedziły mnie tylko 2 osoby ale ja wyprzedziłem 3 oraz dwie które zbierały się z pobocza po wypadnięciu z trasy. Drugi podjazd zaskoczył wiele osób i dwie z nich zatrzymały się na początku ścianki z łańcuchem na blacie, jakoś je wyminąłem i mocno cisnąłem do końca podjazdu, nikt nie był w stanie jechać moim tempem, wyprzedziłem kilka osób i do 4 osobowej grupki traciłem niewiele, na zjeździe zachowywałem kontakt wzrokowy i pod Ostrysz widziałem już czołówkę, zbliżyłem się do kolejnych zawodników ale wciąż brakowało kilku metrów, na zjeździe dojechałem do nich a kolejni już byli na widelcu, charakterystyka trasy mi sprzyjała i szybko dojechałem do grupki i pracując na jej czele doprowadziłem do kolejnej selekcji, w pewnym momencie zostało nas 3, przed samą premią nieco mi brakło mocy i odstałem kilka metrów, na zjeździe zaczekałem na grupkę w której dobrze się pracowało i znowu się zjechaliśmy w całość. Nie wiedziałem czy zawodnicy których mijamy jadą Hell czy Hard i grupa w pewnym momencie liczyła ponad 10 osób, tempo było mocne, na ściance pod Budz już trzeba było iść na maska, tam jeszcze się utrzymałem ale później pojawiły się skurcze, nigdy nie miałem ich już po godzinie i nie wiedziałem jak się zachować, na płaskim odstałem kilka metrów, pod Bachledówkę goniłem na siedząco bo jak tylko wstawałem z siodełka skurcze atakowały moje nogi. Wymieniłem bidon na pełny, wziąłem magnez i ogień, zbliżałem się do grupki ale wciąż brakowało kilku metrów, zjazdy musiałem odpuszczać, jak tylko próbowałem kręcić korbą lub przyjąć bardziej agresywną pozycję wracały skurcze, moim jedynym ratunkiem była jazda w trupa na podjazdach, to był dobry wybór bo znowu nadrobiłem stracony czas ale wciąż 10- 15 sekund traciłem do grupy. Ostatni dłuższy zjazd totalnie mnie pogrążył i przekreślił moje szanse w tym wyścigu, jechałem jednak bardzo dobrze i czułem, że skurcze powoli mijają i zamierzałem jechać mocno do końca. Na zjeździe musiałem puścić korby, skurcze były tak silne, że blokowało mi nogi i przez spory czas nie kręciłem tracąc sporo czasu do grupy która cisła tutaj bardzo mocno, straciłem kontakt wzrokowy i nawet dogonił mnie zawodnik jadący z niewielką startą od bufetu. Pod Ostrysz już skurczów nie było ale zachowywałem rezerwy, odezwały się za to plecy o których bólu już zapomniałem, widziałem znowu grupę ale to już były blisko 2 minuty starty, nie do nadrobienia na tak krótkim dystansie, pojechałem jednak dobrze podjazd, zjazd był możliwie bezpieczny ale całkiem szybki. Ostatnie 5 kilometrów prowadziło głównie pod górę po niezłej nawierzchni, jechałem mocno, z przodu ani z tyłu nikogo nie było więc jedynym uatrakcyjnieniem nudnej jazdy było przełączanie ekranów w liczniku, dystans powoli mijał, gdy robiło się stromiej dokręcałem ale nie na maksa, meta coraz bliżej, noga całkiem nieźle podawała i byłem zły na to, że skurcze ustawiły ten wyścig bo mogło być naprawdę dobrze, przed metą postawiłem na jedną kartę i potrafiłem nieźle zafiniszować z samym sobą, po przejeździe przez metę miałem mieszane uczucia, wiedziałem, że pojechałem dobry wyścig ale jakiś niedosyt pozostał. Odebrałem medal za ukończenie i pojechałem do Zakopanego, podobnie jak rano przez Ząb.
Po sprawdzeniu wyników byłem zaskoczony, nigdy tak dobrze nie przejechałem żadnego wyścigu, gdyby nie skurcze byłoby naprawdę dobrze, nie popełniłem żadnego błędu, dobrze się rozgrzałem, ustawiłem z przodu na starcie, idealnie rozłożyłem siły, regularnie jadłem i piłem, wiedziałem kiedy docisnąć a kiedy popuścić, byłem tam gdzie trzeba przez większą część wyścigu i byłem w stanie kontrolować sytuację na trasie, zwykle traciłem szanse już na starcie a teraz wyścig dla mnie trwał do bufetu i zatrzymały go jedynie skurcze a nie jakieś moje błędy czy głupie decyzje. Zupełnie odciąłem głowę i to przyniosło rezultat. Najlepszy dotychczas wynik open to 15 miejsce w wyścigu ze startu wspólnego, teraz niby jest tylko oczko wyżej ale w mocniej obsadzonym i trudniejszym wyścigu na którym naprawdę trzeba być przygotowanym i nic nie dzieje się przez przypadek. Jestem bardzo zadowolony bo ten rok nie układał się po mojej myśli ale ten wyścig przeważył szalę na drugą stronę, już teraz mogę uznać ten sezon za udany. Za rok chciałbym znowu być na tym wyścigu i chyba pozostanę przy dystansie Hard gdzie jestem w stanie dać z siebie wszystko a na dłuższych trasach zwykle prędzej czy później łapie mnie mniejszy lub większy kryzys. Gdzie są osoby które na każdym kroku udowadniają mi, że jestem słaby, walczą o Komy na Stravie czy nie schodzą poniżej 30 km/h podczas treningów, dla mnie jest to poziom nie do przejścia a gdy przychodzi wyścig zwykle jest tak samo, z łatwością objeżdżam wszystkie takie „Gwiazdy”. Nie patrzę jednak na ten wyścig pod kątem wyniku, musiałbym się ścigać w innych kategoriach, ciężko znaleźć wśród tych co szybciej pokonali trasę osobę która pracuje tyle co ja lub więcej, brakuje jej snu, regularności w jedzeniu i cały rok ma jakieś problemy, m.in. zdrowotne. Pod tym względem jestem wygranym, nawet to co inni sądzą o mnie nie ma znaczenia. Nie przejmuję się tym, że na mecie pierwsze co usłyszałem to pytanie, dlaczego nie pojechałem na dłuższy dystans, to jest moja sprawa i mam argumenty za tym, że wybrałem krótki. Mi też nie podoba się wiele rzeczy ale nie mam na nie wpływu dlatego inni też nie powinni za mnie podejmować decyzji, udowodniłem swoje na trasie czym potwierdziłem to, że to była słuszna decyzja. Na tym wyścigu kończę sezon, jeszcze kilka czasówek chciałbym pojechać wykorzystując dobrą formę która pojawiła się na początku września.
Po sprawdzeniu wyników byłem zaskoczony, nigdy tak dobrze nie przejechałem żadnego wyścigu, gdyby nie skurcze byłoby naprawdę dobrze, nie popełniłem żadnego błędu, dobrze się rozgrzałem, ustawiłem z przodu na starcie, idealnie rozłożyłem siły, regularnie jadłem i piłem, wiedziałem kiedy docisnąć a kiedy popuścić, byłem tam gdzie trzeba przez większą część wyścigu i byłem w stanie kontrolować sytuację na trasie, zwykle traciłem szanse już na starcie a teraz wyścig dla mnie trwał do bufetu i zatrzymały go jedynie skurcze a nie jakieś moje błędy czy głupie decyzje. Zupełnie odciąłem głowę i to przyniosło rezultat. Najlepszy dotychczas wynik open to 15 miejsce w wyścigu ze startu wspólnego, teraz niby jest tylko oczko wyżej ale w mocniej obsadzonym i trudniejszym wyścigu na którym naprawdę trzeba być przygotowanym i nic nie dzieje się przez przypadek. Jestem bardzo zadowolony bo ten rok nie układał się po mojej myśli ale ten wyścig przeważył szalę na drugą stronę, już teraz mogę uznać ten sezon za udany. Za rok chciałbym znowu być na tym wyścigu i chyba pozostanę przy dystansie Hard gdzie jestem w stanie dać z siebie wszystko a na dłuższych trasach zwykle prędzej czy później łapie mnie mniejszy lub większy kryzys. Gdzie są osoby które na każdym kroku udowadniają mi, że jestem słaby, walczą o Komy na Stravie czy nie schodzą poniżej 30 km/h podczas treningów, dla mnie jest to poziom nie do przejścia a gdy przychodzi wyścig zwykle jest tak samo, z łatwością objeżdżam wszystkie takie „Gwiazdy”. Nie patrzę jednak na ten wyścig pod kątem wyniku, musiałbym się ścigać w innych kategoriach, ciężko znaleźć wśród tych co szybciej pokonali trasę osobę która pracuje tyle co ja lub więcej, brakuje jej snu, regularności w jedzeniu i cały rok ma jakieś problemy, m.in. zdrowotne. Pod tym względem jestem wygranym, nawet to co inni sądzą o mnie nie ma znaczenia. Nie przejmuję się tym, że na mecie pierwsze co usłyszałem to pytanie, dlaczego nie pojechałem na dłuższy dystans, to jest moja sprawa i mam argumenty za tym, że wybrałem krótki. Mi też nie podoba się wiele rzeczy ale nie mam na nie wpływu dlatego inni też nie powinni za mnie podejmować decyzji, udowodniłem swoje na trasie czym potwierdziłem to, że to była słuszna decyzja. Na tym wyścigu kończę sezon, jeszcze kilka czasówek chciałbym pojechać wykorzystując dobrą formę która pojawiła się na początku września.
Przepalenie nogi
Piątek, 10 września 2021 Kategoria Szosa, Samotnie, Cube '21, 0-50
Km: | 22.00 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:05 | km/h: | 20.31 |
Pr. maks.: | 50.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 556kcal | Podjazdy: | 410m | Sprzęt: Litening C:62 Pro | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nie planowałem dłuższego wyjazdu na Podhale ale miałem do załatwienia kilka spraw w Karkowie i nie opłacało się jechać spowrotem do Bielska i rano znowu ruszać do Zakopanego. Piękna pogoda pod Tatrami zachęcała do jazdy więc ruszyłem na przejażdżkę m.in. po pakiet do biura zawodów. W tym roku baza wyścigu zlokalizowana jest na Gubałówce, aby tam dojechać trzeba pokonać podjazd, nie ważne z której strony jadąc, oczywiście można dostać się tam koleją linową lub szynową ale na taki pomysł nie wpadłem. Pojechałem przy okazji sprawdzić drogę którą chciałem dojechać na start a jej nie znałem. Na początek jednak jechałem w korku z Zakopanego aż do Poronina, na podjeździe pod Ząb przepaliłem nieco nogę, czułem, że jest nieźle a zazwyczaj odczucia były inne. W Zębie skręciłem w lewo w nieznane i byłem zaskoczony dobrej jakości drogą aż na samą Gubałówkę, nie przewidziałem tylko jednego – tłumów pieszych na deptaku. Około kilometrowy odcinek jechałem niewiele krócej niż zajęło by mi go przejście pieszo. W biurze zawodów nie było tłumów więc szybko załatwiłem formalności. Do Zakopanego wróciłem przez Kościelisko, na drodze z Salamandry czekały na mnie różne atrakcje, m.in. prace związane z układaniem nowej nawierzchni więc kawałek musiałem przejść pieszo ale miałem też okazję przejechać się nowym asfaltem który jednak był tylko na krótkim odcinku, ostanie 500 metrów to straszne dziury ale bezpiecznie przejechałem i do Zakopanego dojechałem bez problemów. Czasu miałem jeszcze sporo ale jazda przez zatłoczone miasto nie należy do przyjemności więc po godzinie zjechałem do bazy. Sprzęt działa jak należy, noga podaje, brakuje nieco snu ale była okazja aby to nadrobić.