Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:168642.50 km (w terenie 3271.00 km; 1.94%)
Czas w ruchu:6299:29
Średnia prędkość:26.37 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:1926964 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:3577516 kcal
Liczba aktywności:2631
Średnio na aktywność:64.10 km i 2h 25m
Więcej statystyk

Trening 110

Niedziela, 6 września 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 35.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:22 km/h: 25.61
Pr. maks.: 66.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 183183 ( 93%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: 847kcal Podjazdy: 600m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Jak ciężki był początek tygodnia, taki był jego koniec. Nic się nie układało od rana, zaczynając od małej ilości snu kończąc na pogodzie. W takim układzie nie nadawałam się do niczego i odespałem kilka ostatnich nocy. Później czułem się już lepiej. W drugiej części dnia pogoda się poprawiła i wyjechałem sprawdzić nogę. Planowałem trasę przez wioski i kilka skoków na podjazdach. Już po wyjeździe z domu zmieniłem zdanie i postanowiłem sprawdzić się na podjeździe na Przegibek, słaby wiatr uznałem jako sprzyjające warunki. Przyjąłem, że późnym popołudniem nie bezie dużego ruchu na drogach. Samochodów może nie było ale zatrzymały mnie praktycznie wszystkie sygnalizacje świetlne. Po drodze kilka razy przyśpieszyłem, czułem moc pod nogą. Im bliżej Przegibka tym jakoś słabiej szło. Ruszyłem nieco później niż zaczyna się segment. Mój testowy odcinek zaczyna się 300 metrów dalej. Około 100 metrów szybciej ruszyłem z kopyta. Początek był bardzo mocny, dobrze się jechało do patelni gdzie już miałem spory zapas czasu. Później nieco straciłem ale nie umiałem złapać rytmu, w końcówce jechałem już na maksa, nie było szans nic zyskać i tylko utrzymałem to co wypracowałem na pierwszych 3 kilometrach podjazdu. Wygenerowałem niemal identyczną moc jak w czerwcu ale czas był najmniej kilkanaście sekund lepszy a zarazem poprawiłem swój rekord. Nie spodziewałem się takiej mocy i dyspozycji. Poprawa tego rekordu to zwieńczenie dobrego sezonu z życiową formą i wieloma dobrymi rekordami na różnych podjazdach. Po takim wysiłku powinienem być ujechany na maksa ale szybko do siebie doszedłem i wracając do domu dołożyłem kilka podjazdów. Odpuściłem zjazd do Straconki ale i tak nie wyglądał on tragicznie. Kolejne podjazdy poszły nieźle mimo tego, ze jechałem dużo spokojniej. W drodze powrotnej znowu stałem na wielu skrzyżowaniach a na odcinku brukowym w Centrum nawet w korku. Wracając do domu zatrzymałem się w sklepie po napoje regeneracyjne. Ostatni test przed TRR zaliczony. Jestem dobrze przygotowany do tego wyścigu co potwierdzają moce jakie jestem w stanie generować na podjazdach. W lipcu i na początku sierpnia nie byłem w stanie się do nich zbliżyć a waga była podobna choć niższa niż w maju czy czerwcu gdy generowałem życiowe moce.

Trening 109

Sobota, 5 września 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 41.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:36 km/h: 25.62
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 177177 ( 90%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 967kcal Podjazdy: 760m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Krótki wyjazd na który jakoś wygospodarowałem czas spośród wielu obowiązków. Planowałem równą jazdę w tlenie ale przed samym wyjazdem zmieniłem zdanie i znów wybrałem się na Przegibek. Rok się kończy a do 100 wjazdów jeszcze mi trochę brakuje. Początkowo jechało się ciężko, później stopniowo noga się rozkręcała. Ruch na drogach był spory i postanowiłem ominąć najciaśniejsze punkty na trasie. Wiele dłużej nie jechałem do Straconki. Podjazd na Przegibek zacząłem w dobrym tempie, po chwili jednak musiałem zweryfikować obciążenie bo okazało się za duże. Trzymałem się kadencji 80-90 i na tym się skupiałem, dawno nie trafiłem na dzień w którym podjazd zajmie mi równą ilość minut, bez sekund. Po podjeździe nastąpił zjazd który można podzielić na dwie części, pierwszą, szybką, dobrą technicznie i drugą wolną poświęconą na bezpieczne wymijanie wolniej jadących rowerzystów i kolarzy. Chcąc zawrócić po 3 kilometrach zjazdu musiałem to zrobić w bezpiecznym miejscu dlatego zjechałem około 300 metrów dalej. Drugi wjazd zacząłem podobnie jak pierwszy, tym razem jednak postanowiłem przepalić nogę na najtrudniejszym fragmencie podjazdu. Jechałem równo mocno z dobrą kadencją, trochę brakło aby dojechać do ostatniego łuku w lewo ale nie miało to znaczenia. W konsekwencji postanowiłem nieco odpuścić zjazd, po słabym początku postawiłem na techniczną jazdę w dalszej części zjazdu. Po raz pierwszy od dawna wyprzedziłem samochód na zjeździe, nim to zrobiłem upewniłem się, że jest całkowicie bezpiecznie. W końcówce zjazdu znów więcej utrudnień i odpuściłem wiec ten zjazd był mocno przeciętny. Do domu wróciłem identyczną drogą jak przyjechałem. Trochę się gotowałem ale znów odwykłem od temperatur powyżej 25 stopni, takie będą pojawiać się coraz rzadziej. Trzeba czerpać jak najwięcej z tej pogody nawet jeżeli organizm czasami się buntuje. Fajny trening zaliczyłem, gdyby nie urozmaicenia byłby nudny bo podobnych zrobiłem już kilkanaście w tym roku. Kolejne dwa podjazdy na Przegibek zaliczone, jeszcze 15 i można kończyć sezon.


Rozjazd 31

Piątek, 4 września 2020 Kategoria blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 23.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:01 km/h: 22.62
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 22.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 400kcal Podjazdy: 320m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Spokojna przejażdżka po trzech treningach, nie miałem tyle czasu ile bym chciał i dla odmiany pojechałem w innym kierunku niż zwykle podczas jazd regeneracyjnych. Odpuściłem również ćwiczenie techniki, była to po prostu przejażdżka. Wybrałem niezbyt łatwą orientacyjnie trasę, kręciłem się po okolicznych wioskach. Wystarczyło trochę się rozluźnić i już moja technika wyglądała dużo gorzej. Nie miało to dla mnie znaczenia, cieszyłem się jazdą i dobrą pogodą której w ostatnich dniach brakowało. Żałowałem jak zazwyczaj, że nie miałem większej ilości czasu na jazdę.

Trening 108

Czwartek, 3 września 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 79.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:59 km/h: 26.48
Pr. maks.: 75.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1229kcal Podjazdy: 1790m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy konkretny wrześniowy trening. Wiele wskazywało na to, że nie uda się wyjechać na dłużej niż 2 godziny. Z każdym dniem coraz bardziej daje mi się we znaki mała ilość snu i dlatego wyjazdy przed 8 raczej nie wchodzą w grę. Mając trzy opcje do wyboru zdecydowałem się na Równice, ze względu na trzy różne warianty podjazdu i najszybszy podjazd do podnóża. Remonty w okolicy wciąż trwają i nie chcąc stać w korkach, musiałem na początku dołożyć około kilometr. Dobrze znam ten odcinek, jedyna wada to prawie 1500 metrów podjazdu na start. Nie chciało mi się jechać ale ten tydzień jak na razie wyglądał blado i chciałem przełamać ten niechlubny trend. Gdy dojechałem do głównej drogi wybrałem już najkrótszy wariant dojazdu do Ustronia. Rozgrzałem się dobrze, jechałem chyba z wiatrem bo szybko znalazłem się u podnóża Równicy. Pierwszy raz zwykle wjeżdżam główną drogą i tak też było tym razem. Od razu złapałem właściwy rytm, dobrałem optymalne przełożenie i gdy tylko zrobiło się stromo również dobrałem odpowiednie przełożenie, do kostki jechałem dłużej niż zwykle przy podobnej mocy. Odcinek brukowy poszedł mi nawet nieźle, za kostką podmuch wiatru przesuwał kolorowe liście po drodze. Znowu trafiłem na prace porządkowe przy drodze i musiałem podzielić swoją uwagę i nie byłem w stanie odpowiednio skupić się na jeździe. Po 10 minutach dołożyłem 40 Wat i na takiej mocy jechałem kolejną minutę po czym wróciłem do FTP i z taką mocą dokończyłem podjazd. Nie byłem do końca zadowolony, szczególnie z końcówki podjazdu ale nie było czasu się nad tym zastanawiać, ubrałem się na zjazd i spokojnie zjechałem do Jaszowca. Zmarzłem nieco mimo tego, że specjalnie zimno nie było, nie mogłem się skupić na technice jazdy i dlatego olałem ten temat. Przed drugim podjazdem znów przerwa na rozebranie jednej warstwy ciuchów. Identycznie jak kilka tygodni temu drugi podjazd zaczynał się 1300 metrowym odcinkiem kostki brukowej, początek słabszy ale później złapałem dobry rytm i szło coraz lepiej. Gdy wjechałem na główną szosę, zauważyłem przed sobą kolarza, nie umiałem go dogonić, a wręcz traciłem dystans. Po 10 minutach gdy zwiększyłem moc zbliżyłem się ale gdy zacząłem generować mniej mocy to dystans znów rósł. Gdy dojeżdżałem do końca podjazdu nie dziwiłem się, że nie byłem w stanie dogonić tego kolarza, był to Petr Swaczyna, znacznie lepszy niż ja kolarz. Przed schroniskiem odpuściłem ale udało się poprawić lipcowy czas, co prawda tylko o sekundę ale jednak. Drugi zjazd wyglądał chyba jeszcze gorzej niż pierwszy. Chciałem o tym szybko zapomnieć i skupiłem się na tym co mnie jeszcze czeka czyli trzecim podjeździe na dużym już zmęczeniu. Początek wyglądał słabo, nie umiałem złapać rytmu, dobrać przełożenia i męczyłem się aż do zakrętu. Tam już miałem blisko 15 sekund gorszy czas niż zazwyczaj. Ostatnie 4 kilometry podjazdu bardziej mi odpowiadają i tam jechało mi się już dużo lepiej. Problem pojawił się dopiero w momencie gdy chciałem zwiększyć moc, w tym momencie zwątpiłem w zasadność dalszej walki z podjazdem. Po tej minucie która była słabsza niż w poprzednich podjazdach już męczyłem się do końca z doborem przełożenia, moja jazda była strasznie szarpana. Dojechałem jakoś do końca podjazdu ale rekordu znów nie poprawiłem, tym razem brakło 12 sekund. Byłem zmęczony, nie miałem już czasu i przed parkingiem zawróciłem. Trzeci zjazd wyglądał już dużo lepiej, jedynie w kilku miejscach popełniłem błędy techniczne które zabrały nieco czasu. Ostatecznie był to dosyć szybki zjazd, liczyłem, że uda się w godzinę być w domu. Mimo walki ze zmiennym wiatrem i zmęczonymi nogami udało się dojechać szybciej, po drodze poćwiczyłem nieco technikę. Zwłaszcza zjazdy wyglądały nieźle a na podjazdach już nie miałem problemów z trzymaniem równej i wysokiej kadencji. Temperatura na koniec treningu była już przyjemna i zacząłem się gotować ale do domu było blisko i nie traciłem czasu na rozbieranie się. Dobry to był trening, forma jak na wrzesień jest dobra, mam nadzieje, że uda się wystartować w przynajmniej jednych zawodach i ją potwierdzić.


Podjazdy:

Trening 107

Środa, 2 września 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: 49.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:41 km/h: 29.11
Pr. maks.: 58.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 152152 ( 77%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 1026kcal Podjazdy: 530m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny dzień gorszej pogody. Była jednak nadzieja na poprawę i gdy tylko zaczynało się wypogadzać ruszyłem na trening. Ubrałem się na warunki jakie były ale pod spodem miałem letni strój na wypadek poprawy pogody, zapomniałem jedynie rękawków i rękawiczek z krótkimi palcami. Wyjechałem na treningowym sprzęcie i starych butach. Po chwili było już mi za ciepło a podmuchy wiatru dodatkowo utrudniały jazdę, odzwyczaiłem się od jazdy w obszernych ciuchach. Już żałowałem, że ubrałem te ciuchy, musiałem się chwile pomęczyć. Po kilku minutach jazdy przestało padać, było jeszcze strasznie mokro i nie zatrzymywałem się. Nogi nie kręciły idealnie, nie wiem czy to ta pogoda czy niewygodne ciuchy, czy sprzęt. Przez ponad 30 minut męczyłem się i jak było już za ciepło postanowiłem się zatrzymać. Sporo czasu straciłem na postoju, zrzuciłem niewygodne ciuchy i schowałem do kieszonek koszulki. Były wypchane po brzegi, ale przynajmniej czułem się dużo swobodniej. Było mi trochę zimno ale byłem pewny, że uda się rozgrzać. Od tego momentu jechało mi się dużo lepiej, temperatura zmieniała się podobnie jak wilgotność nawierzchni, miejscami było całkiem mokro a czasami niemal sucho. Początkowo chciałem jak najszybciej wrócić do domu ale później już żałowałem, że nie mam większej ilości czasu. Wydłużyłem nieco trasę ale niewiele to dało. Nie miałem opcji dokręcić do dwóch godzin. Na trasie popełniłem sporo błędów, od strony technicznej jazda nie wyglądała najlepiej, jedynie mogę być zadowolony z kadencji i mocy jaką udało się generować na trasie. Niezbyt dobrze rozpoczął się dla mnie wrzesień.

Trening 106

Niedziela, 30 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, 100-200
Km: 136.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:48 km/h: 23.45
Pr. maks.: 66.00 Temperatura: 3922.0°C HRmax: 178178 ( 91%) HRavg 139( 71%)
Kalorie: 22kcal Podjazdy: 3500m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Bardzo wymagający trening. Tą trasę planowałem już dawno, miałem kilka nieudanych podejść ale w końcu musiało się udać. Nocna burza i deszcz nie były w stanie przeszkodzić i wyjechałem co prawda z opóźnieniem ale zaplanowanym szlakiem. Na trasie znajdowało się 7 podjazdów w tym kilka bardzo trudnych i 3 krótkie ścianki. W sumie prawie 3500 metrów w pionie na około 135 kilometrach, było gdzie dołożyć dystansu i przewyższenia ale nie zdecydowałem się na taki krok. Jak wyjeżdżałem to było chłodno, pochmurno a drogi były mokre, z każdą chwilą miało być ładniej i cieplej wiec nie brałem dodatkowych warstw ubrań i na początku nie było zbyt komfortowo. Po chwili miałem brudny rower, ciuchy, buty itp. Jak na porę dnia to na drogach i chodnikach było tłoczno, zwykle w niedziele lubiłem jeździć wcześnie rano ze względu na puste drogi. Na kilku skrzyżowaniach musiałem swoje odstać ale mimo to sprawnie wyjechałem z Bielska. Remonty w obrębie ulicy Żywieckiej spowodowały, że wolałem jechać przez Bystrą. Dokładnie 30 minut zajął mi dojazd do Wilkowic gdzie zaczynał się pierwszy podjazd dnia. Dojazd do właściwej wspinaczki zajął mi dodatkowe kilka minut. Bałem się tego podjazdu a konkretnie stanu nawierzchni, przy ładnej pogodzie leży na drodze sporo kamieni a liczba dziur stale rośnie. Miał to być też prawdziwy test dla opon. Chcąc trzymać się założeń zdecydowałem się rozpocząć podjazd spokojnym tempem, tak też było, jedynie na trudniejszych fragmentach z nachyleniem ponad 15 ?wałem z siebie więcej. Dużo dało mi przełożenie 34x32, ani na moment nie musiałem wstawać z siodełka. Chciałem wjechać w około 20 minut, udało się około 50 sekund szybciej. Tak spokojnie jeszcze nigdy nie pokonałem Magurki ale dzięki temu zachowałem sporo sił na kolejne podjazdy. Zjazd jak zwykle wolny, momentami robiło się niebezpiecznie, dobrze, że było mało ludzi i mogłem skupić się tylko na sobie. Po zjeździe do Wilkowic złapałem wiatr w żagle i szybko dostałem się do Łodygowic. Odcinek wzdłuż jeziora pokonałem spokojnie, zbliżając się do Góry Żar znów czułem jakby siły odchodziły. Krótki podjazd przed Żarem niewiele mi powiedział. Najdłuższy podjazd na trasie zacząłem znów spokojnie, na trudniejszych fragmentach dociskałem. Nie czułem żadnych oznak kryzysu ale nie byłem zadowolony ze swojej dyspozycji na podjeździe. Na Górze sporo ludzi jak na wczesną porę. Na zjeździe chciałem poćwiczyć technikę, na początku musiałem coś zjeść ale później już skupiłem się na założeniach. Połowa zjazdu wyglądała dobrze a druga dużo słabiej, jest nad czym pracować. Po zjeździe znów zaliczyłem krótką ściankę, na najtrudniejszym fragmencie po raz pierwszy wstałem z siodełka, tylne koło w momencie straciło przyczepność na mokrej i śliskiej nawierzchni. Dalej jechałem już w siodle. Miałem za sobą ponad 50 kilometrów i 1400 metrów w pionie. Czułem się nieźle wiec ruszyłem w kierunku kolejnego podjazdu. Po drodze planowałem uzupełnić prawie puste już bidony. Niestety nie znalazłem otwartego sklepu. Podjazd na Łysinę rozpoczynałem z resztką picia które przyjąłem w końcówce podjazdu. Znowu nie szalałem z tempem ale szczególnie wolno nie podjeżdżałem. Na ostatniej ściance dałem z siebie nieco więcej ale w granicach rozsądku. Nie przypuszczałem, że przez najbliższe 20 minut będę walczył z kryzysem, doga prowadziła głównie w dół ale brak wody doskwierał bardzo. Zjadałem w tym czasie żela i wypiłem magnez czyli zestaw na kryzysowy moment został w momencie wyczerpany. Wiele to nie dało i słabłem do momentu aż trafiłem na otwarty sklep przed podjazdem na Kocierz. Podjąłem decyzje o odpuszczeniu Widokowej i wjeździe główną bo później czekało na mnie jeszcze kilka podjazdów w tym dwa bardzo trudne. Kupiłem dużo wody, sporo wypiłem na poczekaniu, dobrałem też jedzenia i po około 10 minutach ruszyłem w dalszą drogę. Nie umiałem się rozkręcić, męczyłem się cały podjazd próbując złapać swój rytm. Nie udało się i miałem mieszane uczucia po podjeździe. Na Kocierzy sporo samochodów i ludzi, nie zabawiałem tam długo, zjazd znowu w połowie dobry a w połowie słaby technicznie. Złożyło się na to kilka elementów, m.in. przyjmowanie jedzenia czy żwir na niektórych fragmentach zjazdu. Kolejny podjazd był krótki ale następował szybko po zjeździe z Kocierza. Podobnie jak na poprzednich krótkich sztajfach trzymałem na podjeździe moc w okolicy progu FTP. Cały czas czułem rezerwy mocy ale nie zdecydowałem się ich użyć, nie zatrzymując się zjechałem wolnym tempem w stronę Wielkiej Puszczy. Tam męczyłem się szukając żela w kieszeni i ostatecznie postanowiłem się zatrzymać. W końcu wydobyłem żela na absolutnie czarną godzinę i ruszyłem dalej. Na zjeździe do Porąbki jechałem najwolniej jak się da, na tym odcinku zostawiłem dobre 2 minuty ale przynajmniej maksymalnie zregenerowałem siły przed trzema ostatnimi podjazdami. Tam chciałem dać z siebie maksymalnie dużo. Na początek Hrobacza Łąka czyli około 2 kilometrowy ciężki podjazd. Jeżdżę tam niezwykle rzadko ale jeszcze nigdy nie podjeżdżałem mając prawie 100 kilometrów w nogach. Na początku zablokował mnie samochód, mało brakowało abym musiał się zatrzymać. Wybiło mnie to z rytmu, trochę zrezygnowany pokonywałem pierwszy fragment podjazdu, później wrzuciłem 34x32 i na tym przełożeniu jechałem resztę podjazdu, tam gdzie nachylenie spadało malała także moc, ostatecznie wjechałem jednak z dobrą mocą średnią, kadencją oraz w niezłym czasie. Znowu czułem, że nie jechałem na maksa. Tym razem nie zatrzymywałem się przed zjazdem, postanowiłem sprawdzić drogę która dochodzi do podjazdu na pierwszym łuku. Dojechałem do drogi na Żarnówkę i chwile później byłem na głównej. Minąłem niebezpieczne skrzyżowanie z ostrym skrętem w prawo, znowu brakowało wody i ostatnie tankowanie na trasie miało miejsce w Międzybrodziu przed dwoma ostatnimi podjazdami na trasie. Po prawie 110 kilometrach czułem już nogi a Nowy Świat błędów nie wybacza wiec zacząłem zachowawczo, gdy tylko zrobiło się stromo to wrzuciłem 34x32 i jechałem swoje. Bałem się wstawać z siodełka oraz wydobywać z siebie więcej mocy i trzymałem poziom jaki prezentowałem na Hrobaczej Łące. W końcówce pojawiło się więcej pieszych i musiałem kilka razy odpuszczać, jakoś dojechałem do końca w nie najgorszym czasie i od razu szukałem cienia. Zrobiło się gorąco, było południe i temperatura prawie 30 stopni. Zbyt długo jednak nie odpoczywałem i zacząłem zjazd. Ten zjazd olałem totalnie, popełniłem jeden karygodny błąd który mógł zakończyć przedwcześnie trening. Udało się bezpiecznie wyjść z opresji ale trochę strachu miałem. Ostatni podjazd to dobrze znany Przegibek. Nie należy do najtrudniejszych ale po takim wysiłku jaki miałem w nogach wydawał się dużo trudniejszy. Na ostatnich 3 kilometrach chciałem dać z siebie wszystko, oczywiście niewiele z tego wyszło, nie umiałem dobrać przełożenia pozwalającego na równą i efektywną jazdę. Na łukach musiałem zwalniać, miałem dużo szczęścia, że na każdym trafiałem na wolniej jadących rowerzystów lub kolarzy i samochody z przeciwka co nie pozwalało na wyprzedzanie. Liczyłem na czas poniżej 10 minut ale musiałem się zadowolić o 10 sekund gorszym. Mimo to byłem zadowolony, zwykle w takich warunkach, na takim dystansie ostatnie podjazdy jechałem już resztką sił a tym razem było inaczej. Najwięcej dawałem z siebie na 3 ostatnich górach. Nie było czasu na myślenie bo zaczął się zjazd, mijałem sporo kolarzy, czując już zmęczenie po ciężkiej trasie i tak wyglądałem chyba lepiej niż większość mijanych kolarzy. Zjazd znów był dobry technicznie, nie hamowałem przed łukami, dopiero w końcówce gdy pojawiło się więcej samochodów musiałem zwolnić. W mieście sporo samochodów ale jakoś przedostałem się przez newralgiczne miejsca. Na koniec dołożyłem kilka podjazdów aby przewyższenie przekroczyło 3500 metrów. Nogi już odmawiały posłuszeństwa ale nie dziwiłem się, zdecydowanie zbyt rzadko jeżdżę trasy dłuższe niż 5 godzin. Był to kolejny test przed Tatra Road Race i zaliczyłem go na 5. Myślę, że byłbym w stanie dołożyć 10-15 Wat na każdym podjeździe, dużo szybciej i lepiej zjeżdżać i przede wszystkim efektywniej pokonywać odcinki miedzy podjazdami gdzie odpuszczałem najbardziej. W końcu zaliczyłem Koronę Beskidu Małego, zwykle brakowało jednego podjazdu, najdłuższe zrobiłem na początku ale w końcówce były dwa trudne które po 100 kilometrach dały mi nieźle w kość. Takiej trasy nie da się jechać na czas, wystarczy przesadzić na początku i później braknie sił i wiary na ostatnie podjazdy. Być może to ostatni tak trudny trening w tym roku, coraz bliżej ulubiony okres roztrenowania na który czekam cierpliwie.

Trening 105

Sobota, 29 sierpnia 2020 Kategoria Szosa, Samotnie, avg>30km\h, 50-100
Km: 59.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:53 km/h: 31.33
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: 151151 ( 77%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 1150kcal Podjazdy: 500m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po pierwszej roboczej sobocie w tym roku pojechałem nieco rozkręcić nogi przed niedzielą. Wybrałem bardzo łatwą trasę z długim, nudnym, płaskim odcinkiem. Wyjazd na świeżo wyczyszczonym rowerze był bardzo przyjemny, nie chciałem się męczyć ścieżką rowerową i szybko dojechałem do granicy Bielska unikając ścieżki. Udało się bez przygód i dyskusji z kierowcami. Trochę martwił mnie zmienny wiatr który mógł znacznie utrudniać jazdę na tej trasie. Pierwszy podjazd skończył się tak szybko jak zaczął i nawet go nie zauważyłem. Zjazd za to wolny, za kilkoma samochodami, kolejny szybki odcinek pokonałem w podobnym tempie jak samochody, dopiero gdy wiatr zaczął wiać w twarz straciłem dystans. Mimo wiatru jechało mi się dobrze, nie robił on na mnie wrażenia, noga podawała znów lepiej niż w piątek. Żeby było ciekawiej i trudniej zapomniałem drugiego bidonu i zabrałem za mało jedzenia. Zawsze jestem przygotowany na wizytę w sklepie wiec nie zmartwiłem się tym faktem. Wody w bidonie ubywało i z obliczeń wynikało, że zatankować będę musiał po godzinie jazdy. Na drogach nie było zbyt dużo samochodów i jedynym niebezpieczeństwem były dziury w nawierzchni na około 2 kilometrowym odcinku. Później już jazda pod dywanie. Momentami jechałem bardzo szybko, wówczas miałem problem z doborem przełożenia. Założenia treningowe udało się realizować, jechałem równym tempem z założoną mocą i kadencją. Na wjeździe do ustronia zabrakło wody i zatrzymałem się w sklepie. Kupiłem też coś do zjedzenia i ruszyłem w dalszą drogę. Na ostatnich 20 kilometrach było kilka podjazdów i tam czułem się lepiej i pewniej niż na płaskim. Zbliżając się do domu miałem ochotę na dłuższą jazdę ale czas mi nie pozwalał. Mimo wszystko był to dobry trening, może nie ilościowy ale jakościowy.

Rozjazd 30

Piątek, 28 sierpnia 2020 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 34.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:27 km/h: 23.45
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 25.0°C HRmax: 141141 ( 72%) HRavg 117( 60%)
Kalorie: 694kcal Podjazdy: 540m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Lekki wyjazd po trzech dniach treningowych. Trasa ta sama co zwykle i cele również. Warunki na trasie znowu inne niż dzień wcześniej, nogi również pracowały gorzej. Starałem się jechać spokojnie skupiając się na technice pokonywania zakrętów czy zjazdów. Początek jazdy pod tym względem był dobry ale później zbyt dużo rzeczy mnie rozpraszało i z kilku fragmentów trasy zadowolony być nie mogę, zbyt niepewnie wchodziłem w zakręty na ulicy Gościnnej a ta droga nie jest trudna technicznie. Dużo lepiej wyglądała już jazda na kolejnych odcinkach. Dojeżdżając do najbardziej niebezpiecznego odcinka na trasie zdecydowałem się pojechać inną drogą, nigdy w tym miejscu nie widziałem tylu samochodów i na dostanie się na właściwą drogę musiałbym dłuższą chwile poczekać. Nawet sygnalizacja świetlna nie zatrzymała mnie na zbyt długo i nie straciłem za dużo czasu. Później wróciłem na utarty szlak i jechałem swoje. Bardzo sprawnie manewrowałem miedzy pieszymi do momentu jak dostałem się na ścieżkę rowerową. Tam znów sporo ludzi z hulajnogami i pieszych, gdy tylko mogłem zjechałem z traktu i dalej poruszałem się drogą. Na podjeździe nie umiałem złapać rytmu, męczyłem się praktycznie przez całe 4 kilometry. Tym razem nie zapomniałem o jedzeniu i nie musiałem nadrabiać zaległości na zjeździe. Zjazd rozpocząłem wolno ale już w pierwszy zakręt wszedłem pewnie i bez hamowania, kolejne łuki pokonywałem równie dobrze, nie dokręcając na prostych. Pierwszy raz od dawna nie użyłem hamulców i wszystkie zakręty pokonałem szybko i dobrze technicznie, dokręcając na prostych zjechałabym jeszcze szybciej ale źle nie było. Powrót do domu wyglądał podobnie jak dojazd do Przegibka, wróciłem dokładnie tą samą drogą, momentami moja jazda wyglądała dobrze technicznie a momentami słabo. Cały czas mam nad czym pracować.


Trening 104

Czwartek, 27 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 57.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:06 km/h: 27.14
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 155155 ( 79%) HRavg 122( 62%)
Kalorie: 1083kcal Podjazdy: 890m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny grupowy trening, tym razem na bardziej sprzyjającej mi trasie i w spokojniejszym tempie. Znowu czas nie był moim sprzymierzeńcem i nie byłem w stanie wyjechać wcześniej wiec wyjechałem tylko z lekkim zapasem aby w przypadku jakiegoś defektu nie spóźnić się na miejsce zbiórki. Po dwóch mocnych treningach powinienem być ujechany a czułem się naprawdę nieźle, dużo lepiej niż w poprzednich dniach. Na miejsce zbiórki dojechałem w spokojnym tempie. Byłem przed czasem i chwile czekaliśmy aż dojadą wszyscy chętni na trening. Było chłodno ale byłem przygotowany na takie warunki, chmury na niebie pozwoliły twierdzić, że może padać ale żadne prognozy nie mówiły o opadach. Trochę się zastałem i nie mogłem się rozkręcić. Zanim jazda w grupie zaczęła się układać minęło trochę czasu, kilka minut wystarczyło abym złapał swój rytm. Po kilku minutach przeszyła pora na moją zmianę, jechałem podobnym tempem jak inni, w górnej granicy tego co sobie założyłem, po kilku minutach kiedy zauważyłem, że kilka osób oczekuje dużo mocniejszego tempa odpuściłem i trzy osoby swobodnie odjechały. Ja jechałem z pozostałymi, później jeszcze jedna osoba odjechała, jechałem cały czas równo, w końcówce nawet to nie wystarczyło i zostałem sam za grupą. Założenia miałem takie a nie inne i nie chciałem ich zmieniać. Na Przegibku chwila przerwy i zjazd, jechałem na tyłach grupki ale nie traciłem dystansu, zjeżdżałem przynajmniej tak samo dobrze jak inni, brak mocnego tempa na dojeździe do głównej drogi wzdłuż jezior pozwolił swobodnie utrzymać się w grupie. Tego mi brakowało dzień wcześniej. Później współpraca w grupie nie układał się już tak dobrze, próby ataków, odcinki bardzo luźnego tempa i ostatecznie grupka się podzieliła na podjeździe pod Huciska. Powrót do Bielska już w zapadających ciemnościach. Po szybko zapadającym zmierzchu widać, że jesień jest coraz bliżej. Po środowym treningu byłem nieco podłamany swoją słabością ale kolejny dzień podbudował mnie psychicznie i znowu motywacja poszła do góry.

Trening 103

Środa, 26 sierpnia 2020 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: 72.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:20 km/h: 30.86
Pr. maks.: 66.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 181181 ( 92%) HRavg 139( 71%)
Kalorie: 1568kcal Podjazdy: 750m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Drugi tegoroczny trening z grupą TwomarkSport. Na rozgrzewkę wyjechałem później niż zamierzałem o jakieś 20 minut. Wystarczyło to jednak aby dobrze się rozgrzać. Nie obyło się bez problemów, gdy poszedłem sprawdzić rower zauważyłem brak powietrza w tylnym kole. Szybko zmieniłem koła na aluminiowe z oponami. Byłem bardzo zmotywowany do działania i chciałem znów walczyć z własnymi słabościami a konkretnie pracować nad techniką jazdy w grupie. Na treningu zjawiło się nieco więcej osób niż ostatnim razem, warunki wietrzne były zupełnie inne niż 3 tygodnie temu. Wiało z zachodu co oznaczało szybki początek rundy. Na zjeździe zauważyłem, że łańcuch nie współpracuje z dwoma ostatnimi zębatkami na kasecie. To w połączeniu z korbą kompaktową wróżyło tylko kłopoty z utrzymaniem w grupie. Tak też było, na najszybszym fragmencie zjazdu próbowałem przybrać pozycję aero ale nie wyszło to najlepiej, szybko znalazłem się na końcu grupki. Na prostce z trudem się utrzymałem na tyle grupy, w zakręt wszedłem szybko ale później nie miałem w sobie tyle mocy aby rozkręcić rower i doskoczyć do końca grupki, najpierw traciłem metr, dwa później coraz więcej. Zagiąłem się, przez moment odległość jakby się zmniejszała ale aby nadrobić musiałbym generować około 500 Wat przez kilkadziesiąt sekund co było niemożliwe, ponad 45 km/h było sporo wolniejsze niż tempo grupy. Pogodziłem się z faktem, że dzisiaj w grupie nie pojeżdżę i zacząłem realizować założenie numer dwa czyli mocne tempo. Jechałem równo cały czas, łapałem osoby odpadające od peletonu. Przed rondem miałem poważny dylemat czy skręcić w prawo i spróbować dołączyć do peletonu gdzieś przed Rudzicą. Nie miałem w sobie motywacji bo brak przełożeń dyskwalifikował mnie z szybkiej jazdy i pewnie drugi raz bym od grupy opadł na zjeździe. Jechałem wiec dalej przyjętym tempem aż do podjazdu. Tam dawałem z siebie maksimum, po zjeździe złapałem kilka osób z peletonu ale nie czekałem na reakcje tylko jechałem dalej swoje. Drugi podjazd już poszedł mi słabiej a później walka z wiatrem. Pierwsze okrążenie przejechałem blisko 2 minuty wolniej niż w grupie. Czułem już zmęczenie ale chciałem pojechać w podobnym tempie jeszcze jedną rundę. Już zjazd i pierwszy płaski odcinek były sporo wolniejsze. Do podjazdu dojechałem w dobrym tempie i znów dałem z siebie maksimum na wzniesieniu. Po zjeździe już nie zregenerowałem się w pełni i drugi podjazd na rundzie już odpuściłem. Dogoniłem Wojtka który jechał jednak sporo wolniej i najpierw chciałem na niego czekać ale później gdy zauważyłem, że sporo traci podkręciłem tempo i w końcówce dałem z siebie wszystko. Na trzecią rundę nie starczyło już sił i czasu. Spokojnym tempem dojechałem do domu, po drodze myślałem sporo o tym, że znów się nie ułożyło, ostatnio zrobiłem krok do przodu, teraz do tyłu i kolejny znowu powinien być w dobrą stronę. Do przyszłego roku daje sobie czas na poprawę jazdy w grupie. Kiedyś w końcu musi nastąpić przełom, gdybym w to nie wierzył, nie traciłbym czasu na takie treningi i przygotowywał się tylko i wyłącznie do czasówek. Znowu wróciłem do domu ujechany, przynajmniej jeden cel został osiągnięty.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum