Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:181559.50 km (w terenie 620.00 km; 0.34%)
Czas w ruchu:6699:53
Średnia prędkość:26.86 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:2019407 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:3785132 kcal
Liczba aktywności:2673
Średnio na aktywność:67.92 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Trening 91

Sobota, 1 września 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 61.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:02 km/h: 30.00
Pr. maks.: 52.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: 164164 ( 84%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 1400kcal Podjazdy: 350m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Po trzech mocniejszych treningach i dniu przerwy dobrze zrobiła luźniejsza jazda. Nadrobiłem też zaległości w spaniu i od razu lepiej się jechało. Wyjechałem trochę za późno bo ruch na drogach już był całkiem spory. Nie planowałem konkretnej trasy, nie chciałem zbyt dużej ilości podjazdów by jechać w miarę stałym tempem. Po wyjeździe na bardziej odkryty teren zorientowałem się, że całkiem mocno wieje i to w twarz. Kierunek wiatru nieznacznie się zmieniał a jego siła była raczej stała. Do Goczałkowic nic ciekawego się nie działo, po wjeździe na ścieżkę rowerową zwolniłem nieco i dojeżdżając do ostatniego z 3 występujących po sobie skrzyżowań musiałem sporo zwolnić. Z podporządkowanej wyjechał radiowóz, nie ustępując pierwszeństwa pieszym oczekującym na przejściu, wśród nich była osoba na wózku inwalidzkim i kobieta z wózkiem dziecięcym. Świetny przykład dla innych kierowców, później się dziwimy, że są nerwowi jak widzą rowerzystę na drodze. Po krótkiej jeździe ścieżką skręciłem w lewo w boczną drogę do Łąki. Tam kolejna dziwna sytuacja, jakaś kobieta przywiązała sobie grabie do bagażnika roweru w taki sposób, że zajmowały całą szerokość jezdni, dobrze, że nic nie jechało i zdążyła skręcić w pole przed moim przejazdem. Po wjeździe na główną drogę jazda była bardzo przyjemna, wiatr pchał mnie aż do Strumienia. Nie jechałem mocno a przed Strumieniem dojechał do mnie jakiś kolarz i jechaliśmy razem aż do Chybia. Od Strumienia walczyłem z bocznym wiatrem i jechałem trochę mocniej. Do podjazdu przed Rudzicą dojechałem w miarę równo a na samym podjeździe małe przepalenie. Noga podawała całkiem nieźle i dalej mogłem sobie odpuścić i oszczędzić nieco sił. Na koniec trochę krótkich podjazdów w Jaworzu oraz problem ze strzelającą korbą.



Trening 90

Czwartek, 30 sierpnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 61.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:16 km/h: 26.91
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 179179 ( 91%) HRavg 132( 67%)
Kalorie: 1335kcal Podjazdy: 850m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny wartościowy trening zaliczony. Nogi jeszcze nie doszły do siebie po środowej jeździe z Twomarkiem. Mała ilość snu spowodowała, że nie zregenerowałem się na tyle by jeździć dłużej. Niskie tętno było potwierdzeniem tego, że nie był to miarodajny dzień na wyciągnięcie jakiś daleko idących wniosków.
Przy okazji pojawił się problem z niedziałającym w ostatnim czasie pomiarem mocy, najważniejsze, że miałem dane o kadencji. Miałem kilka wariantów do wyboru, dłuższe lub krótsze rundy lub trasa z podjazdami. Widząc ciemne chmury na horyzoncie wybór padł na 8 kilometrowe rundy w okolicy Bielowicka. Już po wyjeździe wiedziałem, że optymalne będzie przejechanie 5 rund. Na dojeździe walczyłem z wiatrem i kierowcami a później także z pieszymi. Pierwsza runda była typowo zapoznawcza, początek pętli dosyć dziurawy i nierówny. Najgorszy fragment czekał na mnie w Kowalach, krety, niebezpieczny zjazd a później podjazd po bardzo złej nawierzchni z nachyleniem dochodzącym do 13%. Na całej trasie jest może 200-300 metrów płaskiego a pozostała część jest bardzo interwałowa. Druga połowa trasy od Wieszcząt prowadzi już po dobrej nawierzchni. Ostatnie 2 kilometry to ciekawa alternatywna droga bez ruchu samochodów z kilkoma trudniejszymi momentami. Po zapoznaniu się z trasą na drugą rundę już wjechałem z myślą o mocnej jeździe na podjazdach. Na pierwszym zjeździe uważałem na żwirek który czekał na dwóch zakrętach a później zdecydowałem się na krótki postój bo później już nie byłoby na to czasu. Na skrzyżowaniu musiałem uważać bo nic nie było widać. Później trochę agresywniejszej jazdy i spokojny zjazd do pierwszego krótkiego podjazdu. Pojechałem tam dosyć mocno ale jak dla mnie podjazd był trochę za krótki. Na niebezpiecznym zjeździe uważałem by nie wjechać w jakąś wyrwę w drodze lub nie wypaść z trasy. Na niebezpiecznym skrzyżowaniu znowu mega uwaga i szczęśliwe ominięcie masy żwiru. Po skręcie w prawo zaczął się podjazd, ruszyłem mocno i trzymałem tempo do końca sztywnego odcinka. Na wypłaszczeniu już gorzej i po szybkim dojeździe do skrzyżowania musiałem się zatrzymać. Po spokojnym zjeździe i skręcie w prawo kolejne podkręcenie tempa. Odcinek ponad 2 kilometrowy z fragmentami dochodzącymi do 10% dał mi ostro w kość ale utrzymałem tempo do końca. Trzecią rundę pojechałem inaczej. Już na pierwszym zjeździe trochę odważniejszej jazdy, przed jednym z zakrętów musiałem ostro hamować bo z przeciwka jechał jakiś wariat i ścinał zakręt. Dalszą część zjazdu już sobie odpuściłem ale na skrzyżowaniu pojechałem bardzo odważnie i szybko a zarazem bezpiecznie skręciłem w prawo. Zjazd miał być znowu szybki, ale wyskoczył samochód i odpuściłem, krótką hopkę pod OSP Kowale wjechałem w umiarkowanym tempie a na zjeździe kolejna próba odważniejszej jazdy. Kolejny samochód mi przeszkodził ale przynajmniej na skrzyżowaniu znalazłem optymalny tor jazdy. Podjazd do Wieszcząt szedł topornie, nie jest to na szczęście długa wspinaczka więc nie męczyłem się strasznie. Tym razem skrzyżowanie miałem zupełnie puste i zjazd mogłem zacząć z dużej prędkości. Bardzo szybka jazda w dół i mało co nie przegapiłem skrętu w prawo. Kierując się w stronę końca rundy zauważyłem przy drodze młodych chłopaków którzy mnie dopingowali. Trochę dodało mi to skrzydeł i z większą motywacją wjechałem na 4 pętlę. Pierwszy zjazd spokojny i niestety zablokowane skrzyżowanie i z próby wejścia w zakręt na prędkości wyszły nici. Podjazd pod OSP pojechałem mocniej ale z jakąś rezerwą którą chciałem wykorzystać na kolejnym wzniesieniu. Bardzo dobrze wszedłem w zakręt i podjazd na Wieszczęta zacząłem mocno, udało mi się utrzymać tempo ale na najstromszym fragmencie pojawił się traktor i musiałem jechać bardzo dziurawą prawą stroną przez co wytraciłem trochę prędkości. Do skrzyżowania już nieco lżej i znowu musiałem się zatrzymać. Dwa razy szybko dojeżdżałem i dwa razy musiałem hamować. Zjazd na luzie i na 2 kilometrowym fragmencie znowu mocniej. Czułem już w nogach wcześniejsze zrywy ale kibicujący mi młodzi chłopcy dodali mi trochę mocy i ostatnie 300 metrów pojechałem już mocno, tak jakby to był finisz wyścigu. Na 5 rundę wjechałem już z myślą o spokojnej jeździe i tak też jechałem, nie szalałem na zjazdach ani na podjazdach. Na koniec został tylko 10 kilometrowy powrót do Bielska i rozjazd. Kolejny trening przed wrześniowymi wyścigami na rundach zaliczony, wiem, że będzie to walka o przetrwanie ale może uda się dojeżdżać z najlepszymi. Po kilkunastu treningach nakierowanych typowo na wyścigi w łatwiejszym terenie, zauważyłem poprawę swojej postawy. Odbija się to trochę na jeździe po górach, ale musi być coś za coś.
Jednym z plusów dzisiejszego dnia jest bark jakichkolwiek problemów żołądkowo-energetycznych które ostatnio mnie trapią systematycznie co 2-3 dni. 

Trening 89

Środa, 29 sierpnia 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018, w grupie
Km: 81.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:29 km/h: 32.62
Pr. maks.: 68.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 183183 ( 93%) HRavg 136( 69%)
Kalorie: 1668kcal Podjazdy: 560m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszych problemach zastanawiałem się, czy warto jechać na grupowy trening. Czułem się lepiej i wyjechałem trochę wcześniej. Zrobiłem dobrą rozgrzewkę, zawsze to było 5-10 minut a tym razem ponad 40 minut. Kilka mocniejszych zrywów, jeden dłuższy podjazd i mały problem ze sprzętem. Przy okazji tego treningu przewietrzyłem swoją najlepszą maszynę. Po drodze przy zmianie przełożenia spadł mi łańcuch a później miałem problem z wrzuceniem dużej tarczy z przodu. Okazało się, że regulacja linki zmienia swoje położenie i linka była całkiem luźna. Wyregulowałem na tyle ile mogłem bez użycia narzędzi i nie miałem już później z tym problemów. 
Po dojeździe na miejsce zbiórki byłem zdumiony, ponad 30 osób a ciągle ktoś dojeżdżał. O 18 ruszyliśmy w około 40 osobowym składzie w stronę Jasienicy. Nasz peletonik był imponujący, ale nie podobało się to kierowcom. Jazda zwartą grupą była bezpieczniejsza niż jazda jeden za drugim bo nie dawała kierowcom możliwości wyprzedzania. Przy takim ruchu jazda na trzeciego była bardzo niebezpieczna a wręcz niemożliwa więc nie było niebezpieczeństwa jakiegoś bliskiego spotkania z samochodem. Po przejechaniu Jasienicy peletonik się rozciągnął i między początkiem a końcem było około 200-300 metrów różnicy. Żeby było ciekawie to po drodze dołączały kolejne osoby. Jedyny podjazd w pierwszej części trasy który mógł trochę podzielić towarzystwo wjechaliśmy wspólnie a na końcu ruch wahadłowy. Do tego momentu jechałem bezpiecznie w środku grupy i dopiero na zjeździe zacząłem tracić, w mojej kategorii wagowej było zaledwie kilka osób i dlatego miałem problem by się utrzymać. Na wypłaszczeniu byłem jako ostatni i przy tempie około 40 km/h,dużej liczbie osób oraz ruchu pojazdów nie byłem w stanie przebić się do przodu. Co jakiś czas pojawiały się luki i wtedy przemieszczałem się do przodu. Już mogłem być zadowolony, rok czy dwa lata temu przy takiej jeździe już byłem odczepiony a tym razem bez problemu trzymałem tempo grupy i nie męczyłem się nawet zbytnio. W Chybiu chwila wytchnienia na zamkniętym przejeździe kolejowym. Za torami od razu podkręcenie tempa i gdy widziałem, ze prędkość niebezpiecznie rośnie to już mogłem przewidzieć skutki tej sytuacji. Krzyki, hamowanie i trzask. Dwie lub trzy osoby leżały na asfalcie, ten trzask oznaczał pęknięcie, na szczęście ramy a nie kości i po około 2 minutowym postoju i zorientowaniu się czy wszyscy są cali jechaliśmy dalej. Nie wiem ile osób musiało zrezygnować z jazdy a peleton i tak był duży, za duży jak dla mnie. Po tej kraksie tempo na moment było umiarkowane ale tylko po skręcie w Strumieniu na Pszczynę poszedł ogień. Dobra robota szła po zmianach, ja nie pchałem się do przodu, tam miał kto pracować. Skupiłem się na całkowitej kontroli sytuacji w grupie i gdy tylko ktoś tracił pozycje w peletonie to szybko reagowałem i dzięki temu utrzymałem się w szyku. Gdy tylko pojawiał się podjazd to przesuwałem się do przodu. Na zjazdach trochę traciłem i ostatecznie do Goczałkowic dojechałem w dużej grupie. Niewiele osób odpadło i było nas ponad 40. Luźna jazda przez wał i postój spowodowała, że większość osób odczepionych od peletonu dojechało i znowu byliśmy wszyscy razem. Od Zabrzega znowu podkręcenie tempa i startując z odległej pozycji musiałem się nieźle namęczyć by najpierw utrzymać tempo a po przyśpieszeniu za rondem w Ligocie dospawać do czołówki dzielącego się peletonu. Udało mi się wywalczyć pozycję pozwalającą wyjść mi na zmianę. Ostatni kilometr to już fajna, mocna jazda na wachlarzu i poczułem ból w mięśniach. Przez większą część treningu się oszczędzałem wiec te ostanie kilka minut mocnej jazdy fajnie weszło w nogi. Zanim dojechali wszyscy to zdążyłem już ostygnąć i później ciężko mi się jechało. Towarzystwo postanowiło się jeszcze sprawdzić na podjeździe, ja sobie odpuściłem i ze startą dojechałem do Jasienicy. Myślałem, że poczekają ale miałem 20 sekund starty które nadrabiałem ponad 3 kilometry. Dopiero 2 ostanie kilometry przejechałem w grupie. Bardzo fajny trening, warunki prawie jak na wyścigu i takiego treningu mi było potrzeba. Kilka wyścigów mnie jeszcze czeka i chcę być do nich jak najlepiej przygotowany. Ten dzień był zupełnie inny niż poprzedni, noga lepsza i brak zmęczenia. Teraz chyba przed każdym treningiem, wyścigiem będę się zastanawiał jak będzie wyglądała moja jazda. Nie mogę być pewny swojej formy i to jest dodatkowy ciężar jaki na mnie obecnie spoczywa. 

Trening 88

Wtorek, 28 sierpnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 81.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:20 km/h: 24.30
Pr. maks.: 68.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 185185 ( 94%) HRavg 141( 72%)
Kalorie: 2287kcal Podjazdy: 1680m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny bardzo trudny dzień. Od rana znowu nie najlepiej się czułem, do tego pomimo ciągłego jedzenia cały czas czułem niedobór energii w organizmie. Jak siadłem na rower to na jakiś czas było lepiej, noga podawała dosyć dobrze ale cały czas musiałem dostarczać energii do pracujących mięśni. Nie była to zbyt komfortowa sytuacja. Pomimo takich dolegliwości jechałem tak jak zamierzałem. Planowałem kilka dłuższych podjazdów i w tym celu udałem się do Ustronia. Dojazd mocno utrudniony przez sporą liczbę samochodów. Jako pierwszy podjazd zaliczyłem Poniwiec. Mając na uwadze jeszcze kolejne podjazdy nie jechałem na maksa. Początek chyba zbyt zachowawczy a po około 500 metrach już złapałem odpowiedni rytm Jedynym utrudnieniem były tabuny pieszych przez które dwa razy musiałem lekko odpuścić. Ostatnie 500 metrów jechałem już bardzo mocno i równo 10 minut zajął mi około 3 kilometrowy podjazd. To był jedyny podjazd jaki pojechałem dobrze i z którego mogę być zadowolony. Na zjeździe bardzo niebezpieczna sytuacja, na króciutkim odcinku płyt podbiło mi kierownicę i na moment straciłem panowanie nad rowerem, na szczęście udało mi się utrzymać na drodze i bezpiecznie zjechać w dół. Kolejne podjazdy to już Równica. Dobrze mi znany i lubiany odcinek dzisiaj nie należał do przyjemnych. Przed pierwszym wjazdem rozpędziłem się mocno by kawałek wjechać z rozpędu, gdy tylko zrobiło się stromiej to mnie przystopowało i tyle było z szybkiej jazdy. Na samym starcie zyskałem kilkanaście sekund w odniesieniu do poprzednich wjazdów ale nic to nie dało. Dalsza część podjazdu szła już topornie, jechałem równo i starałem się trzymać wysoką kadencję. Wydawało mi się, że podjazd zajął mi wieki, 19 minut to co prawda bardzo przeciętny wynik ale przy takiej jeździe na nic więcej liczyć nie mogłem. Po zjeździe do Jaszowca szybki nawrót i od skrętu na ul.Stromą kolejna wspinaczka na szczyt. Po 16 minutach równej jazdy po raz drugi byłem na Równicy. Po zjeździe do Skalicy i krótkim postoju ostatnia tego dnia walka z Równicą. Tempo bardzo podobne jak przy poprzednich wjazdach i niecałe 13 minut wspinaczki. Po zjeździe musiałem zatrzymać się w sklepie, bidony puste, kanapek i bananów już brakło. Wracać miałem już na luzie, ale wcale tak nie było. Przy sklepie zjadłem o jeden batonik za dużo i w efekcie po chwili szukałem już toalety. Nie miałem drobnych a nie chciano mi rozmienić gotówki a 10 złotych za toaletę płacić nie zamierzałem. Ruszyłem więc spokojnie dalej ale przed Lipowcem już nie wytrzymałem i musiałem skręcić do lasu. Od tego momentu czułem się lepiej ale moje nogi nie chciały już współpracować, powoli kulałem się w stronę domu. Jakoś dojechałem ale nie czułem żadnej przyjemności. To nie pierwszy dzień z problemami, wiem, że coś mi dolega i potwierdza to lekarz który stwierdził kompleksowe badania. Dopiero na podstawie tych wyników będę wiedział w czym tkwi problem i poznam ewentualne sposoby jego wyeliminowania

Rozjazd

Poniedziałek, 27 sierpnia 2018 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: 32.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:15 km/h: 25.60
Pr. maks.: 51.00 Temperatura: 19.0°C HRmax: 141141 ( 72%) HRavg 103( 52%)
Kalorie: 469kcal Podjazdy: 200m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Krótka przejażdżka w celu rozruszania nóg po najgorszym rowerowo weekendzie od dłuższego czasu. Noga kręciła zupełnie inaczej niż w sobotę. Dzienne wahania formy są w ostatnim czasie bardzo duże i niestety nic z tym na razie nie mogę zrobić. Dobrze, że do końca sezonu już blisko i muszę jakoś przetrwać ten okres a później doprowadzić swój organizm do normalnego stanu by zimowe treningi zacząć już bez żadnych problemów i wahań.
Jechało się dzisiaj bardzo dobrze i nawet wiatr tak nie przeszkadzał. Na podjazdach tętno szło do góry i musiałem się pilnować. Dzisiejszy wyjazd uspokoił mnie trochę, że z formą jest wszystko w porządku i może uda się jeszcze coś pokazać w tym sezonie. Na razie czekają mnie 3 mocne treningi. Na pierwszy ogień idą podjazdy z sumą przewyższeń dochodzącą do 2000 metrów. 
 

Trening 87

Sobota, 25 sierpnia 2018 Kategoria 50-100, blisko domu, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 61.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:17 km/h: 26.72
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 172172 ( 88%) HRavg 127( 65%)
Kalorie: 1278kcal Podjazdy: 800m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Chciałem trochę dłużej pojeździć, ale nic z tego nie wyszło. Do południa dosyć mocno padało i wyjechałem dopiero przed 15. Myślałem nad 4 godzinną jazdą i zaliczeniem podjazdów w okolicy Terllicka. Po wyjeździe już trochę zmodyfikowałem zamiary i już byłem pewny, że więcej niż 3 godziny nie będzie trwał trening. Nie czułem się dobrze, chyba jeszcze gorzej niż w czwartek i dlatego myślałem, czy w ogóle jazda ma jakiś sens. Pierwsze pagórki w Jasienicy poszły tak sobie. W Łazach chciałem pojechać mocniej. Zakładałem 40 sekundowy sprint, chciałem się dobrze rozpędzić a mało co nie wylądowałem na czyimś ogrodzeniu. W zakręt wszedłem dobrze a z przeciwka jechał mocno rozpędzony samochód którego wyrzuciło na lewo i miałem dwie opcje do wyboru, czołówka lub próba wyminięcia. Odbiłem w prawo a miałem tylko 10 cm asfaltu i około 50 pobocza i płot. Nie wiem jak się z tego uratowałem, ale zjechałem na pobocze i jakoś udało mi się wrócić na drogę. Byłem blisko zderzenia się z betonowym murkiem. Zaplanowany sprint zrobiłem ale rozpędzając się prawie od zera nie wjechałem całego podjazdu. Krótki wysiłek a spowodował, że poczułem się jeszcze gorzej. Nie byłem w stanie się zregenerować i męczyłem się bardzo. Kolejny podjazd szedł topornie. Myślałem, że się rozkręcę i będzie lepiej. Po zjeździe do Pierśćca zaczęło padać i zamiast jechać na Dębowiec skierowałem się na Rudzicę. Padało cały czas, nie na tyle by zmoknąć, ale było czuć zimno. Drugi dłuższy sprint zrobiłem na podjeździe z Roztropic. Tutaj już była klapa, słabe nogi i brak motywacji. Po zaliczeniu kilku podjazdów kolejny wysiłek nie dał znowu dobrego efektu. Trochę pokrążyłem po okolicy i znalazłem nieznaną mi drogę. Cały czas padał lekki deszcz, drogi stawały się już mokre. Na kolejnym stromym podjeździe zrobiłem ostatni tego dnia sprint. Dalej jechałem już siła woli. Jakoś udało mi się dotrwać do końca treningu. Mam nadzieję, że był to tylko gorszy dzień i moc wróci szybko.

Trening 86

Czwartek, 23 sierpnia 2018 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 60.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:59 km/h: 30.25
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 168168 ( 86%) HRavg 132( 67%)
Kalorie: 1229kcal Podjazdy: 310m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny przedpołudniowy trening. Przed wyjazdem dużo cieplej niż w poprzednich dniach ale samopoczucie nienajlepsze. Co prawda spałem dłużej niż w ostatnich dniach ale to nie pomogło i czułem zmęczenie. Po wyjeździe tętno bardzo niskie i to potwierdziło tylko wcześniejsze przypuszczenia. Pomimo tego jechałem tak jak zamierzałem. Chciałem zrobić 5 minutowe tempówki ponad progiem.
Nie chciałem kluczyć gdzieś bocznymi drogami i zaryzykowałem jadąc główną drogą na Strumień. Za Jasienicą droga zablokowana i drogowcy pracują w najlepsze. Nie chciano mnie puścić bo kładziono akurat warstwę ścieralną nawierzchni i dlatego nie kłócąc się ani nie przeszkadzając nikomu w pracy pojechałem przez Łazy. Za Rudzicą już nie było utrudnień i rozpocząłem pierwszą tempówkę. Nie mogłem złapać dobrego rytmu ale przecierpiałem jakoś te 5 minut. Tak się złożyło, że odpoczynek był krótszy niż wysiłek i kolejna tempówka poszła podobnie jak pierwsza. Dopiero gdy zacząłem walczyć z wiatrem w twarz to wyglądało to lepiej. Dwa kolejne 5 minutowe wysiłki były mocniejsze i z nich jestem zadowolony. Niestety ukształtowanie terenu było takie, że kolejną tempówkę musiałem zrobić dopiero po około 20 minutach spokojnej jazdy. Dwie próby jej rozpoczęcia zakończyły się porażką, najpierw z bocznej wyjechał samochód i jechał zbyt wolno a później pojawił się traktor i gdy mogłem zacząć to byłem pewny, że na przeszkodzie stanie mi rondo. Tak też się stało, brakło około 40 sekund. Ruch na rondzie był duży i jedyną opcją utrzymania tempa był skręt w prawo na Landek. Niestety i tam pojawił się zawalidroga i musiałem hamować. Gdybym miał pustą drogę to idealnie skończyłbym przed zamkniętym odcinkiem drogi a tak ostatnia tempówka nie wyszła. Od tego momentu nie chciało mi się już jechać. Spokojnym tempem dojechałem do Międzyrzecza gdzie próbując sprawdzić jedną z dróg którą jeszcze nie jechałem trafiłem na jakiś ślepy zaułek i wróciłem dobrze znaną drogą. Nie był to najlepszy dzień ale trening wyszedł niezły.

Trening 85

Środa, 22 sierpnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 70.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:23 km/h: 29.37
Pr. maks.: 52.00 Temperatura: 19.0°C HRmax: 156156 ( 80%) HRavg 122( 62%)
Kalorie: 1290kcal Podjazdy: 400m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym mocniejszym treningu postanowiłem trochę pokręcić na luzie. Pojawił się silniejszy wiatr i zaplanowałem praktycznie płaską trasę. Wyjechałem nieco później niż dzień wcześniej ale nie było wcale cieplej. Początkowo było mi zimno, ale po chwili już się rozgrzałem. Udało mi się uzyskać dobre tempo i cały czas jechałem równo. W kilku momentach musiałem zwolnić a powrót do tego tempa z wiatrem wiejącym w twarz nie należał do łatwych. Najtrudniejsza była trasa do Brzeszcz, wiało tak, że jadąc w pozycji aerodynamicznej, mocno trzymając kierownicę, kilka razy prawie zostałem zdmuchnięty z drogi przez jadące z przeciwka ciężarówki. Druga część trasy była dużo łatwiejsza, wiatr nie przeszkadzał a ruch tez był niewielki. Przez miasto też przejechałem sprawnie, tylko jeden palant wymusił na mnie pierwszeństwo i wlekł się około 30 km/h na zjeździe.

Trening 84

Wtorek, 21 sierpnia 2018 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2018
Km: 61.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:15 km/h: 27.11
Pr. maks.: 60.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 185185 ( 94%) HRavg 130( 66%)
Kalorie: 1298kcal Podjazdy: 830m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Pora wrócić do mocniejszych treningów, sezon jeszcze się nie skończył i pomimo narastającego zmęczenia chciałbym jeszcze wycisnąć z siebie ile mogę. Nie zregenerowałem się w pełni po GMJ a dodatkowo przed jazdą byłem niewyspany.
Wczesny wyjazd nie zawsze dla mnie jest dobry, często dopiero pod koniec jazdy noga zaczynała podawać odpowiednio. Dawno nie byłem na Równicy i to był cel na ten dzień. Wybrałem się na starym rowerze, wymieniłem linki i chciałem sprawdzić czy wszystko działa jak należy. Po spokojnym dojeździe do Ustronia postanowiłem sprawdzić się na podjeździe na Równicę. Początek tradycyjnie odpuściłem, z każdym metrem się rozkręcałem i na kostkę wjechałem już w dobrym tempie. Od tego momentu już nie kalkulowałem i jechałem ile mogę, ostatnie kilkaset metrów jechałem już na oparach, mimo to udało się utrzymać dobre tempo. Nie był to najlepszy dzień na tego typu próbę i dlatego jestem zadowolony z czasu jaki uzyskałem. Na zjeździe odczułem chłód, widać, że zbliża się jesień i poranki w górach już są zimne. Po zjeździe przez dłuższy czas wracałem do siebie. Nogi wróciły do dobrego stanu dopiero po 40 minutach spokojniejszej jazdy.

GMJ 2018

Niedziela, 19 sierpnia 2018 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: 163.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:56 km/h: 27.47
Pr. maks.: 85.00 Temperatura: 22.0°C HRmax: 188188 ( 96%) HRavg 148( 75%)
Kalorie: 4690kcal Podjazdy: 2420m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Przyszedł dzień kolejnych Górskich Mistrzostw Jas-Kółek. Zawody traktowałem jako dobry trening i z taką myślą wyjechałem z domu. Wyjechałem trochę później niż myślałem i musiałem jechać dosyć mocno by zdążyć. Po drodze zjadłem śniadanie i wypiłem cały bidon wody. W Wiśle spotkałem dwójkę z Jafi Sport i wspólnie zaczęliśmy podjazd pod Kubalonkę. Jechałem średnim tempem i w idealnym czasie byłem na szczycie. Zjazd do Istebnej zacząłem już sam i zapomniałem o remoncie drogi na Zaolzie. Po zjeździe przelałem zabraną butelkę wody do bidonu i przedarłem się na miejsce startu.
Z kilkuminutowym poślizgiem wystartowaliśmy w 20 osobowym platoniku. Na start czekał nas podjazd na Połom, początkowo droga łagodnie wznosiła się w górę by w końcówce zaskoczyć dwucyfrowym nachyleniem. Jechałem swoim tempem które nie było za dobre i trzymałem się z tyłu. Noga nie podawała najlepiej i męczyłem się, jak zrobiło się stromiej to przesunąłem się nieco do przodu i na wzniesieniu byłem około 6 miejsca. Różnice nie były duże i na łatwiejszych fragmentach które nastały zacząłem tracić. Kilka osób pomyliło drogę i zrobiło się małe zamieszanie. Na zjeździe straciłem kontakt z kilkunastoosobowym peletonem i po skręcie w lewo miałem kilkadziesiąt metrów do odrobienia. Odrabiałem stopniowo, jechałem równym tempem i przed skrętem na Stecówkę byłem już na przodzie. Trochę mocniejsze tempo narzucone przez najsilniejszych i zostało nas 5 i tak jechaliśmy do zjazdu z Kubalonki. Na zjeździe nieco odstałem od reszty a z tyłu zaczęli się zbliżać kolejni zawodnicy. Po przejechaniu ronda w Wiśle było nas 10 a tempo nadawało 5-6 osób. Dobra, równa jazda trwała do początku podjazdu na zaporę w Czarnem. Tam znowu mocniejsze pociągnięcie i zaczęło się dzielić, czwórka odjechała a ja miałem kilka metrów starty. Jechałem swoim tempem, gdy zorientowałem się, że jadę cały czas w takiej samej odległości od czołówki to parę razy mocniej nacisnąłem i dojechałem do najlepszych. Z tyłu blisko był Marek ale nie zdołał do nas dołączyć. Pierwsza konkretna selekcja nastąpiła na podjeździe pod Zameczek. Zwycięzca z ubiegłego roku wziął sprawy w swoje ręce i narzucił takie tempo, że nikt nie był w stanie z nim jechać. Ja postanowiłem jechać swoim tempem i z dosyć dużą startą wjechałem jako 4 na szczyt. W zasięgu wzroku miałem Darka a z tyłu blisko był Otfin. Po szybkim zjeździe do Istebnej utworzyła się 4 osobowa grupka pościgowa. Nie wiedzieliśmy ile mamy starty do Patryka i dogonienie go nie było nadrzędnym celem. Podążając za Otfinem wjechaliśmy nieco łatwiejszą drogą przez Olecki. Jadąc swoim tempem zrobiłem niewielką różnicę nad współtowarzyszami i zaczekałem na nich na wypłaszczeniu. Na Kubalonce zauważyliśmy Patryka zmieniającego dętkę. Wyścig zaczął się na nowo. Zjazd zaczęliśmy w 4 i znowu się rozjechaliśmy. Zawodnik z Pressingu został z tyłu a trójka Jas-Kółek w bliskiej odległości od siebie pojawiła się na nawrocie w Wiśle. Za rondem zaczęliśmy współpracować i bardzo dobrym tempem dojechaliśmy do podnóża Kubalonki. Różnice nad pozostałymi uczestnikami były bezpieczne i wiele wskazywało na to, że Górskim Mistrzem zostanie jeden z naszej trójki. Na początku podjazdu na Kubalonkę narzuciłem dobre tempo i trzymałem go do szczytu. Nikt nie odważył się dać mi zmiany i jako pierwszy wjechałem na Przełęcz. Byłem pewny, że koledzy mnie zostawią, bo straciłem dużo sił i jedno mocniejsze pociągnięcie mogło wystarczyć bym został z tyłu. Jechaliśmy dalej razem, pagórkowaty odcinek do Stecówki był ostatnim fragmentem trasy którą przejechaliśmy razem. Na Stecówce nagle Otfin zaatakował. Dobrze zjeżdża i mógł wypracować dużą przewagę, ja nie ruszyłem za nim od razu i przez moment miałem chwilę zawahania. Spory ruch samochodów i pieszych na Stecówce spowodował, że w pewnym momencie jechałem na czołówkę z samochodem ale udało mi się wyratować. Nie patrzyłem do tyłu a Otfin a już nie było widać. Na zjeździe ze Stecówki znowu niebezpieczna sytuacja, jadący wolno rowerzysta na MTB prawie wypchał mnie z drogi. Musiałem przyhamować i straciłem kolejne sekundy. Drugą część zjazdu do Zaolzia przejechałem już bardzo dobrze. Darka nie było widać, nie jechałem na maksa ale chyba różnica była tak duża, że musiałbym całkowicie zwolnić by mnie dogonił. Jechałem więc dalej i jeszcze przed Koczym Zamkiem zobaczyłem znikającą w oddali koszulkę Otfina. Gdy zaczął się podjazd to szybko do niego dojechałem i jadąc już na maksa zacząłem budować przewagę. Przed ostatnimi stromiznami różnica była już na tyle duża, że mogłem zwolnić i spokojniej wjechać na metę. Dałem z siebie ile mogłem, nie wstając z siodełka w dobrym tempie wjechałem na metę. Pojechałem jeszcze kawałek dalej by trochę rozkręcić nogi na niższym tętnie.
Po roku przerwy znowu mogę się cieszyć z tytułu GMJ. Przed startem w ogóle o tym nie myślałem, przyjechałem tylko na trening, ale na ostatnich 20 kilometrach miałem przypływ mocy i to wystarczyło. Gdyby nie ten atak Otfina na zjeździe to rywalizacja na ostatnim podjeździe mogłaby być bardzo ciekawa. Szkoda też defektów innych zawodników bo wtedy byłoby jeszcze ciekawiej. Jestem zadowolony bo to był pierwszy dzień pod Road Trophy w którym jechało mi się dobrze. Jeszcze nie jest to optymalny poziom ale do niego już nie dużo brakuje.
Po około godzinnym postoju ruszyłem w drogę powrotną do domu. Na zjeździe do Kamesznicy musiałem hamować i nie byłem w stanie się rozpędzić do dobrej prędkości. W Kamesznicy dużo samochodów i maksymalne skupienie na każdym łuku, zakręcie by nie zderzyć się czołowo. Nogi zmęczone i ciężko się kręciło, w Milówce doszedł silny wiatr z którym walczyłem aż za Węgierską Górkę. Ruch umiarkowany i nawet przez Węgierską bez większych problemów. Jak skręciłem w prawo na Przybędzę to miałem pustą drogę aż do Lipowej a do Buczkowic wyprzedziło mnie zaledwie kilka samochodów. W Buczkowicach stanąłem nad rzeką i schłodziłem się, po tej kuracji jechało się dużo lepiej. W Bielsku znowu ścieżką rowerową i przedzieranie się przez zatłoczony rejon kąpieliska. Na koniec 10 minut zupełnie luźnej jazdy.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 12550 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 15106 km
Evo 2 8672 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum