Wpisy archiwalne w kategorii
Szosa
Dystans całkowity: | 176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%) |
Czas w ruchu: | 6527:23 |
Średnia prędkość: | 26.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 750.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1954597 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (179 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 3659879 kcal |
Liczba aktywności: | 2604 |
Średnio na aktywność: | 67.88 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
Wieczorne przepalenie
Niedziela, 11 czerwca 2017 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: | 35.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:22 | km/h: | 25.61 |
Pr. maks.: | 62.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 126( 64%) |
Kalorie: | 874kcal | Podjazdy: | 570m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wymieniłem przednią oponę i dopompowałem powietrza. Wyjechałem o 17:30 z zamiarem pojechania Przegibka na czas. Po drodze kilka podjazdów i dwa krótkie przepalenia, sporo ludzi i samochodów na drodze, musiałem bardzo uważać, dosyć szybko dojechałem do Straconki. Mocną jazdę miałem zacząć od mostu z którego zawsze mierzę czas. Zacząłem jednak o 500 metrów wcześniej przy przystanku autobusowym. Ruszyłem bardzo mocno i pierwszy kilometr przejechałem w 2 i pół minuty. Później było już gorzej, jechałem równo mocno do wypłaszczenia na którym musiałem lekko zwolnić i troszkę straciłem, druga część podjazdu zaczyna się trudniejszym fragmentem na którym mnie lekko przytkało ale i tak było ciągle bardzo dobrze, lekkie zmiany biegów były ale ogólnie cały czas na blacie. W pewnym momencie musiałem jechać bardziej siłowo i na chwilę wstałem z siodełka. Ostatnie 700 metrów pojechałem już bardzo mocno i szybko, może odrobinę więcej mógłbym jeszcze z siebie wykrzesać i ostatecznie rekord poprawiony o prawie 30 sekund. Na szczycie chwila odpoczynku i powolny zjazd do Straconki i już luźny powrót do domu trochę inną drogą. Cała złość jaką miałem przed jazdą mi przeszła i myślę, że ten czas jest bardzo dobry, do Przemysława Niemca na tym odcinku straciłem około 1 minuty a on też jechał wtedy na maksa i był w dosyć dobrej formie. Za tydzień na Javorovym spróbuję potwierdzić swoją formę. Jutro jak w każdy poniedziałek dzień wolny od roweru.
Przełęcz Przegibek od Straconki 3,4 km 190 m ( 5,6 % ) 0:08:45(23,31) 175(88%) - puls niski(chyba słaba bateria)
https://www.strava.com/activities/1031956205/overv...
Przełęcz Przegibek od Straconki 3,4 km 190 m ( 5,6 % ) 0:08:45(23,31) 175(88%) - puls niski(chyba słaba bateria)
https://www.strava.com/activities/1031956205/overv...
Bardzo pechowy dzień
Niedziela, 11 czerwca 2017 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa
Km: | 80.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:06 | km/h: | 25.81 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 164164 ( 84%) | HRavg | 123( 63%) |
Kalorie: | 2000kcal | Podjazdy: | 1250m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miały być zawody w Czechach a wyszło wielkie ... nic. Jedyny pozytyw z dzisiejszego dnia jest taki, że nic poważnego mi się nie stało. Wyjechałem planowo o 7 i o 9 miałem być w biurze zawodów. Spokojnie jechałem tak by idealnie być na czas, do zjazdu z Kubalonki. Przed jednym z zakrętów wyskoczył z przeciwka samochód który wyprzedzał na zakręcie, jakiś po...any gościu powinien od razu stracić Prawo Jazdy. Byłem w takiej pozycji, że nie bardzo miałem co zrobić, hamować lub na czołówkę, zdecydowałem się na hamowanie i niestety przez pewien odcinek opona tarła o asfalt do momentu przetarcia. Zatrzymałem się, telefon mi wypadł z kieszeni i wylądował na poboczu. Kierowca wyskoczył z swojego samochodu i zaczął wyjaśniać i jako tłumaczenie mówił, że ja jechałem za szybko. Nie chciałem się z nim kłócić, ja byłem cały, dętkę się wymieni a telefon powinien działać. Gościu szybko odjechał ale mam numery rejestracyjne i już Policja wie o całym zajściu. Wziąłem się za wymianę dętki, oponę z tyłu rzuciłem na przód a na tył założyłem lepszą. Zabezpieczyłem największą dziurę w oponie i założyłem dętkę. Napompowałem szybko oba koła i wziąłem telefon. Straciłem prawie 15 minut. Ruszyłem dalej w dół i po jakiś 2 kilometrach już w Istebnej przy stacji znowu powietrze zeszło, tym razem w obu kołach jednocześnie. O zawodach już mogłem zapomnieć, wziąłem się za łatanie dętek. Miałem tylko 2 łatki i musiały wystarczyć. Okazało się, że w przedniej oponie jest jeszcze jedna dziura w innym miejscu. Nie miałem jej czym załatać więc wziąłem kamień, dziurawą dętkę i z niej zrobiłem łatę. Dętki szybko załatałem, przednią napompowałem na tyle by spokojnie jechać a tylną na tyle ile pozwoliła mi pompka, nie wziąłem pompki na naboje i męczyłem się ręczną. W pośpiechu urwałem wentyl w tylnym kole. Jak skończyłem to była 9:45, biuro zwodów już 15 minut zamknięte a start za 15 minut. Nie mając już chęci ruszyłem bardzo wolno na Kubalonkę i nie dojechałem do szczytu a tył znowu "pływał". Nie miałem już zapasowej dętki i łatek. Zdenerwowałem się, podczas tych wczystkich postojów i napraw wyprzedziły mnie dziesiątki kolarzy i rowerzystów, nikt się nie zatrzymał ani nawet zapytał czy coś potrzeba. Mignęła nawet koszulka Jas-Kółek i nic. Parę razy wołałem ale nikt nie reagował. Byłem już totalnie zniechęcony z różnymi dziwnymi myślami w głowie, telefon nie działał, nie mogłem nawet zadzwonić po pomoc. Postanowiłem dojść do Wisły piechotą i kupić dętkę. Dokładnie 6 kilometrów musiałem iść. Gdyby nie skrót z Kubalonki to byłoby dalej. W Centrum byłem około 12:30 i znalazłem sklep, w którym mnie skierowali do drugiego oddalonego o około 1 kilometr. Jeszcze sobie źle skręciłem i nadrobiłem kolejny kilometr. W końcu znalazłem sklep, kupiłem dętkę i wymieniłem. O 13:15 ruszyłem dalej i bez przygód już wróciłem do domu. Noga była dzisiaj mocna tylko nie mogłem tego pokazać, może wieczorem jeszcze wyskoczę na Magurkę lub Przegibek i pojadę na czas. Dawno nie miałem aż takiego pecha, powoli zastanawiam się czy mnie kiedykolwiek pech opuści, przez ostatnie lata mogę policzyć na jednej ręce zawody w których pecha nie miałem. Po dzisiejszym dniu stwierdzam, że przyjęte motto " Umiesz liczyć to licz na siebie" znowu się sprawdziło. Każdy oczekuje pomocy jak mu się coś stanie a sam takiej pomocy nie udzieli. Straciłem prawie cały weekend a prawie nic nie pojeździłem, bardzo chciałem dzisiaj zaliczyć kolejny start w tym sezonie, nie udało się. Tym samym w czerwcu będę miał chyba tylko 3 starty, jedne zawody przeniesiono na lipiec i za tydzień tylko Javorovy, nie mam tam zbyt dużych szans, niby jest pod górę ale dużo za mocnych zawodników tam startuje. Teraz czekają mnie 2 luźne treningi i czwartkowy ciężki trening w górach. Planuję około 150 km i ponad 3000 m przewyższenia.
Trening 65
Czwartek, 8 czerwca 2017 Kategoria 100-200, Szosa, Trening 2017, w grupie
Km: | 116.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:08 | km/h: | 28.06 |
Pr. maks.: | 56.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 182182 ( 93%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 2433kcal | Podjazdy: | 1020m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny trening, w nogach czułem dwa poprzednie dni i pomimo dobrze kręcącej nogi moc nie była najwyższa. W Jastrzębiu miałem być o 17 i wyjechałem około 15:20. Po drodze jeszcze do załatwienia klika spraw. Miałem jechać przez Centrum Jaworza a odruchowo pojechałem na główną i od razu korek. Zdenerwowałem się lekko i zrobiłem sobie sprint chodnikiem. Po przejechaniu kilku kilometrów wróciłem na drogę. W Świętoszówce postój w kantorze i równym tempem do Skoczowa. Wiało jak zwykle w twarz lub bocznie, pomimo tego udało się jechać równym tempem,, w Skoczowie znowu korek i jakoś się przepchałem pomiędzy samochodami. Po wjeździe na dwupasmówkę równym spokojnym tempem zajechałem do Bąkowa. Po skręcie w lewo zwolniłem, miałem zapas czasu a stać pod McD za długo mi się nie chciało. W Bziu na moment się zatrzymałem i na miejscu byłem o 16:55. Parę minut po 17 ruszyliśmy w kierunku Marklowic Górnych. Nieznajomymi mi drogami z różnego stanu nawierzchnią i spokojnym tempem dojechaliśmy do głównej drogi. Do Petrovic już trochę szybszym tempem i tam 3 podjazdy. Pierwszy długi, o różnym nachyleniu ale nie na tyle trudny by móc się samotnie oderwać. Rozpocząłem z tyłu i już po starcie miałem sporą stratę, kiedy zrobiło się stromiej przyśpieszyłem na tyle by w krótkim czasie znaleźć się z przodu, dałem mocną zmianę ale nie udało się oderwać i później jechałem z tyłu grupy nie wysilając się zbytnio i miałem próbować na kolejnych podjazdach. Po dojechaniu wszystkich i spokojnym zjeździe przyszedł czas na drugi podjazd. Nawet zbytnio nie zauważyłem tego podjazdu, nim się na dobre nie rozpoczął to już się skończył. Odpuściłem sobie szarpaninę i nawet będąc na dobrej pozycji po podjeździe na głównej drodze zostałem wyprzedzony, lubię takie sytuacje jak widzę jak wszyscy się zaginają a ja sobie luźno jadę. Miałem plan by "pójść w trupa" na trzecim podjeździe. Podjazd też był krótki z nerwowym początkiem, sporo zakrętów i niemal płasko nie sprzyjało agresywnej jeździe. Zacząłem z tyłu i trochę straciłem na początku, gdy zrobiło się trudniej przyśpieszyłem na tyle by dogonić resztę ale podjazd się skończył i do końca było niemal płasko i wjechałem tuż za najlepszą czwórką. Fajne podjazdy, ale dla mnie za krótkie, w górach sytuacja wygląda inaczej. Po raz kolejny jestem słabszy od innych na treningu, tak już chyba musi być. W sumie wolę się wykazać na zawodach. Po tych trzech podjazdach pojechaliśmy na kofolę to knajpy. Jednak nim to nastąpiło czekał nas jeszcze jeden podjazd. Krótki i stromy, przed dojazdem do niego oczywiści mi odjechali i wjechałem jako jeden z ostatnich ale bardzo szybko i na blacie. Po półgodzinnej przerwie pojechałem z Adamem w kierunku Zebrzydowic. Po drodze mineliśmy jadącego z przeciwka Pawła. Jazda po zmianach zakończyła się w Kończycach skąd już spokojnym tempem do domu. Jutro wolne lub godzinny rozjazd i w niedzielę Bahenec. Cel to czas poniżej 17 minut.
https://www.strava.com/activities/1027140876
https://www.strava.com/activities/1027140876
Trening 64
Środa, 7 czerwca 2017 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Samotnie, Szosa, Trening 2017, w grupie
Km: | 63.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 34.36 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 183183 ( 93%) | HRavg | 148( 75%) |
Kalorie: | 1217kcal | Podjazdy: | 330m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miał być fajny trening w grupie, po zmianach i nie było tak jak się spodziewałem. Początek o 18 i w planie runda prawie 80 kilometrów. Początkowo było nas 9 osób. Tempo od początku szybkie i średnia rosła z kilometra na kilometr. Właściwa jazda po zmianach rozpoczęła się w Jasienicy. Założenie było takie, że każdy daje minutową zmianę i schodzi na tył. Jeden kolega był pierwszy raz i z racji tego nie dawał zmian. Przy dobrej współpracy i organizacji w grupie nie byłoby żadnych problemów, niestety kilka osób nie potrafiła pokazywać dziur, ostrzegać przed utrudnieniami i hamowała w ostatniej chwili. Tempo też nie było równe, tylko byle szybciej i lepiej. Moja zmiana przypadła na granicy z Rudzicą i na szczęście skończyła się przed podjazdem. Na pierwszej górce nie było przyśpieszenia i udało się utrzymać koło, na drugiej niestety już trochę gorzej i jeden kolega zaczął odstawać i w porę nie przeskoczyłem do grupki i wjechałem parę sekund za resztą. Na zjeździe uparcie goniłem, ale różnica się powiększyła, dopiero po lekkim zwolnieniu w grupie do ... 45 km/h dojechałem do grupy. Mocne tempo było cały czas, spore odcinki ponad 50 km/h, w głowie siedzi dalej kraksa z marca i nie jestem w stanie jechać na kole, tylko trochę z tyłu. Wielu osobom się to nie podobało, trudno, każdy tylko potrafi krytykować, nikt nie potrafi zrozumieć. Parę razy musiałem przepuścić innych bo się pchali i przez to większość czasu wspólnej jazdy jechaliśmy na kole. Nie liczyłem ile razy wpadłem w dziurę, prawie nikt ich nie pokazywał, prostych zasad nie znają a chcą jechać szybko i agresywnie. Przestało mi się to podobać i stwierdziłem, że skracam trasę bez względu na to czy utrzymam tempo grupy czy nie. Jakoś udało się jeszcze wyjść na zmianę, jedną z niewielu równych zmian na trasie, jechałem cały czas "tylko" 45-48 km/h i to było za mało. Odpuściłem po minucie i wtedy zjeżdżając na tył wpadłem w dziurę, coś w kole zatrzeszczało, łańcuch się zaklinował i po jeździe. Tempo oczywiście wzrosło i te kilka sekund bez kręcenia korbą zrobiło około 15 metrową różnicę, już ie do odrobienia. Wściekle goniłem, ale po kilometrze stwierdziłem, że nie ma to sensu. W tym momencie miałem średnią prawie 41 km/h. Masakra, tempo jak na wyścigu, tylko kolarze jak z piaskownicy. W Pszczynie skręciłem na główną do Bielska i tak do Goczałkowic. Nogi kręciły coraz gorzej i jechałem spokojnie dalej w kierunku Czechowic ale już bocznymi drogami. Przez Mazańcowice do Międzyrzecza, chciałem mocno pojechać podjazd ale mnie brakło i już na zupełnym luzie do domu. Nie było źle, tylko szkoda, że co drugi kolarz to "gwiazdor" który myśli kim on to nie jest i co nie potrafi a przychodzi prawdziwy wyścig i "dętka" i ciągle ta sama śpiewka "nie wyszło, noga nie podawała, formy nie ma". Jutro trening z Jas-Kółkami i myślę, że tam mnie nie zostawią.
https://www.strava.com/activities/1025544113
https://www.strava.com/activities/1025544113
Trening 63
Wtorek, 6 czerwca 2017 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2017
Km: | 85.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:23 | km/h: | 25.12 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 194194 ( 99%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 2328kcal | Podjazdy: | 1480m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzisiaj chciałem zrobić trening na podjazdach. Miałem trzy warianty do wyboru, męczenie Przegibka, Pętlę przez Salmopol i Zameczek lub Kocierz. Wybór padł na tą trzecią opcję. Niemal rok temu wykręciłem swój rekordowy czas na Kocierz od strony Targanic, dzisiaj postanowiłem spróbować poprawić czas od strony Żywca. Wyjechałem o 15:30 i przez miasto duże utrudnienia, na bocznych drogach sporo samochodów i bardzo dużo czasu zajęło przedostanie się do Straconki. Pierwszy podjazd na Przegibek spokojnie, zjazd dosyć asekuracyjny i walka z wiatrem w Międzybrodziu. Przed zaporą w Tresnej miałem paru kolesi na MTB na kole, po wjechaniu na tamę już byli z tyłu i nie dogonili mnie. Spokojnie dojechałem do Łękawicy i skręciłem w lewo w stronę Kocierza. Przed samym podjazdem zrównał się ze mną gościu, nie zauważyłem na jakim rowerze jedzie tylko to, że ważył dobrze ponad setkę. Zaczął się podjazd, jechałem mocno od początku a gościu trzymał się za mną i nie dawał żadnych oznak wysiłku. Po kilkuset metrach w jego rowerze coś strzeliło i został z tyłu. Na serpentynie odwróciłem się i zauważyłem dym wychodzący z silnika w rowerze. Jechałem dalej mocno i przed wypłaszczeniem już wiedziałem, że będzie bardzo dobry czas. Przyszło wypłaszczenie i łańcuch powoli wędrował w dół kasety. Jakieś 150 metrów do szczytu chciałem wrzucić na blat i zablokowało łańcuch, łańcuch się urwał, na spince i nie myśląc już o niczym szybko wyskoczyłem z butów rzuciłem rower na ramię i sprint do końca podjazdu. Czas wyszedł rekordowy 11:17 ale była realna szansa wjechać poniżej 11 minut. Zjechałem na luzie na pierwszą serpentynę i wziąłem się za naprawę, miałem ze sobą spinki, jedna była na 11 a druga była mieszana 8 i 9 i dupa blada, tą 8 próbowałem założyć ale nie dało się. Miałem też zapasowego i pina i szukałem jakiegoś kamienia by go wbić i jechać dalej. Wtedy zatrzymał się jakiś kolarz i użyczył mi spinki, uratował mi skórę. Straciłem sporo czasu i w końcu mogłem jechać dalej. Zjazd na luzie i czekał kolejny podjazd w Targanicach. Wjechałem go średnim tempem i zjazd do Wielkiej Puszczy. W potoku umyłem trochę uświnione ręce i spokojnym tempem do domu. Konkretna moc jest w nogach, w niedzielę może być bardzo dobry czas na Bahenec. Jutro w planie Trening z Twomark a w czwartek z Jas-Kółkami.
https://www.strava.com/activities/1024047753
https://www.strava.com/activities/1024047753
Dojazd, rozgrzewka i powrót
Niedziela, 4 czerwca 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa
Km: | 126.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:54 | km/h: | 25.71 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2530kcal | Podjazdy: | 1500m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
FORCE SPAC - Velká cena Frýdku-Místku 2017
Niedziela, 4 czerwca 2017 Kategoria 0-50, avg>30km\h, Samotnie, Szosa
Km: | 18.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:29 | km/h: | 37.24 |
Pr. maks.: | 66.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 185185 ( 94%) | HRavg | 169( 86%) |
Kalorie: | 335kcal | Podjazdy: | 180m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo trudny dzień, rano jak wstałem biłem się z myślami czy jechać , czy nie. Ostatecznie pojechałem na rowerze, dojazd na czasówki na rowerze zawsze w podobnych sytuacjach mi pomagał i częściowo było tak i tym razem. Wyjechałem ze sporym zapasem bo start miałem dopiero po 12. Spokojnie jechałem cały czas i noga powoli się rozkręcała. Cały czas był pod wiatr lub z bocznym wiatrem. Z godzinnym zapasem byłem w biurze zawodów. Chwilę odpocząłem i pojechałem na rozgrzewkę. Każda próba przyśpieszenia kończyła się klapą, od razu ułożyłem sobie plan w głowie i w przypadku braku szansy na dobry wynik miałem luźno dojechać do mety. Kręciłem praktycznie do samego startu i gdy była moja kolej to ustawiłem się na linii. Na dzień dobry miałem problem wpiąć się i już straciłem kilka sekund, sam początek był zupełnie płaski i powinienem się rozpędzić by najtrudniejszy fragment pokonać z rozpędu, rozpędziłem się do 33 km/h i ciężko było jechać szybciej. Nie usprawiedliwiał mnie silny wiatr w twarz, byłem po prostu słaby. Podjazd jakoś wjechałem i później wypłaszczenie i skoki nachylenia cały czas, jechało się fatalnie. Odpuściłem na moment ale chwilę później zmotywowałem się do mocniejszej jazdy. W połowie drogi do nawrotu był zjazd i przekroczyłem 40 km/h po raz pierwszy na trasie. Później jednak znowu w górę i na nachyleniu 2-3 % nie byłem w stanie przekroczyć 30 km/h. W końcu dojechałem do nawrotu ale czas ponad 17 minut nie dawał nadziei na dobry wynik. Czas w sumie nie był taki zły, tylko myśląc o dobrej lokacie musiałem mieć około minuty przewagi na tym odcinku nad resztą a tej przewagi nie było wcale. Odcinek do mety to głównie zjazd, szybko wrzuciłem co miałem i powyżej 50 km/h nie udało się jechać, brakowało, na kompakcie czasówek nie powinno się jeździć. Jechałem cały czas na tyle ile pozwalała korba i nawet krótki podjazd pokonałem dosyć szybkim tempem. Dystans mijał i czas leciał, myślałem, że uda się przejechać poniżej 29 minut co było absolutnym minimum jakie sobie wyznaczyłem na ten dzień. Ostatnie kilometr to konkretny zjazd i powinienem tam przekroczyć 70 km/h, nie udało się i tyle co straciłem na tym odcinku do najlepszych, to brakło do czasu 29 minut. Ostatecznie z czasem 29:04 udało się zająć 10 miejsce w kategorii A i 38 OPEN na ponad 100 osób. Najgorsza czasówka w tym sezonie. Wczorajszy wyścig też zostawił jakiś ślad, większość startujących jechała na świeżości i dokładnego porównania nie mam. Ma nadzieję, że za tydzień sobie to odbiję na Bahenec.
https://www.strava.com/activities/1020698501
https://www.strava.com/activities/1020698501
Rozgrzewka i rozjazd
Sobota, 3 czerwca 2017 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa, w grupie
Km: | 20.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:50 | km/h: | 24.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 390kcal | Podjazdy: | 170m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rajcza Tour 2017
Sobota, 3 czerwca 2017 Kategoria 50-100, avg>30km\h, Szosa, w grupie, Wyścig
Km: | 90.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:47 | km/h: | 32.34 |
Pr. maks.: | 80.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | 190190 ( 97%) | HRavg | 165( 84%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1630m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny wyścig przejechany, mogę stwierdzić, że był to chyba najlepszy jaki przejechałem, praktycznie wszystko zagrało jak trzeba i nie miałem pecha, zabrakło jedynie trochę "cwanictwa" z mojej strony przed startem i mogłoby być jeszcze lepiej. Ogólnie to cała drużyna pojechała rewelacyjnie, wygrany wyścig OPEN wśród mężczyzn i kobiet i kilka dobrych miejsc, jednak na te lokaty pracowała cała drużyna.
Po krótkiej rozgrzewce stanąłem na starcie, ustawiłem się na samiutkim końcu i wiedziałem, że sporo będę musiał zyskać już przed podjazdem. Jeszcze przed wyjazdem z sektora już miałem minutę w plecy, zyskałem kilka miejsc i później do Milówki jazda "w stylu Masters" gaz-hamulec-gaz-hamulec... . Sporo zyskałem na tym odcinku i podjazd zaczynałem już z lepszej pozycji. Nawet byłem zaskoczony, że większość osób mnie puszczała i sukcesywnie przesuwałem się bliżej czuba. Na szczyt Kotelnicy wjechałem około 20 pozycji. Po szybkim zjeździe byłem w środku około 10 osobowej grupy, z przodu było 15 osób. Jazda w drugiej grupie, w której jechał m.in Kamil Maj już dawała do myślenia, że jest dobrze. W Tarlicznem dojechało jeszcze kilkanaście osób i była spora grupa. Jechałem kawałek na czele dyktując tempo i później schodząc ze zmiany prawie wpadłem na kolarza z MTB Pressing Team i musiałem zjechać na pobocze. Spadłem na drugi koniec grupy i tak jechałem przez cały podjazd i zjazd. Pod górę mogłem jechać ze sporą rezerwą i tak bez problemu trzymałem tempo grupy. Zjazd wzdłuż ekspresówki dał mi odpowiedź co do dyspozycji na zjazdach, nie straciłem praktycznie nic do reszty i z tego byłem zadowolony. Później dawałem jakieś zmiany na podjazdach i kolejne kilometry uciekały. Odpadło kilka osób, m.in. szalejący na zjazdach Marek Adamczyk który na każdym podjeździe odstawał mocno od reszty. Na zjeździe do Skalitego miałem problemy, jazda na wysokiej kadencji i cudem się utrzymałem w grupie, jednak muszę zmienić korbę na 52 z przodu. Odcinek dziur bez problemów, chociaż Jacek Piątek złapał gumę i selekcyjny podjazd pod granicę. Odpadło kilka osób i zostało nas około 15. Strata do czołówki oscylowała w granicach 2 minut i zdarzały się momenty, że widzieliśmy grupę. Na zjeździe do Soli znowu lekko odstałem ale nie na tyle by stracić kontakt z grupą. Odbiłem sobie na dojeździe do Kiczory dając zmianę i od tego momentu starałem się trzymać bliżej przodu grupy. Cały czas noga kręciła bardzo dobrze i nie martwiłem się niczym. Przy ekspresówce na atak zdecydował się Kamil Maj, zastanawiałem się czy jechać za nim czy nie, dobrze się czułem, ale taki stan mógł się szybko zmienić i nie reagowałem. Nikt nie gonił i przed bufetem się trochę podzieliliśmy, dwie osoby odjechały, dwie odpadły od grupy i w takim składzie dojechaliśmy do dziurawego odcinak na Słowacji. Tam niestety upadek zaliczył Bogusław Kramarczyk, na szczęście nic poważnego mu się nie stało, zwolniłem nawet ale machnął ręką, że da sobie radę i dojechałem do grupy przed podjazdem. Tam było podkręcenie tempa i dosyć mocno musiałem pracować by wjechać w grupie na szczyt. Przez Sól bardzo szybko przejechaliśmy i później wyszedłem na zmianę i dojechałem na czele do skrętu na metę. Tam nagle poszedł mocny zaciąg i 5 osób odjechało, nie chciałem ich gonić, jeszcze w niedzielę jadę czasówkę i trochę trzeba sił zaoszczędzić, jechałem swoim tempem, wiedziałem, że jeden zawodnik z mojej kategorii jedzie w tej grupce i jechałem swoim tempem, równa jazda pozwoliła wyprzedzić jeszcze 1 osobę a resztę grupy zostawiłem na ponad pół minuty. Jestem zadowolony z jazdy, formy i wyniku. Przed startem taki wynik brałby w ciemno. Najważniejsze, że zwycięzca w kategorii M2 z Radkowa przyjechał ponad 10 minut po mnie na metę.
https://www.strava.com/activities/1019360030
Po krótkiej rozgrzewce stanąłem na starcie, ustawiłem się na samiutkim końcu i wiedziałem, że sporo będę musiał zyskać już przed podjazdem. Jeszcze przed wyjazdem z sektora już miałem minutę w plecy, zyskałem kilka miejsc i później do Milówki jazda "w stylu Masters" gaz-hamulec-gaz-hamulec... . Sporo zyskałem na tym odcinku i podjazd zaczynałem już z lepszej pozycji. Nawet byłem zaskoczony, że większość osób mnie puszczała i sukcesywnie przesuwałem się bliżej czuba. Na szczyt Kotelnicy wjechałem około 20 pozycji. Po szybkim zjeździe byłem w środku około 10 osobowej grupy, z przodu było 15 osób. Jazda w drugiej grupie, w której jechał m.in Kamil Maj już dawała do myślenia, że jest dobrze. W Tarlicznem dojechało jeszcze kilkanaście osób i była spora grupa. Jechałem kawałek na czele dyktując tempo i później schodząc ze zmiany prawie wpadłem na kolarza z MTB Pressing Team i musiałem zjechać na pobocze. Spadłem na drugi koniec grupy i tak jechałem przez cały podjazd i zjazd. Pod górę mogłem jechać ze sporą rezerwą i tak bez problemu trzymałem tempo grupy. Zjazd wzdłuż ekspresówki dał mi odpowiedź co do dyspozycji na zjazdach, nie straciłem praktycznie nic do reszty i z tego byłem zadowolony. Później dawałem jakieś zmiany na podjazdach i kolejne kilometry uciekały. Odpadło kilka osób, m.in. szalejący na zjazdach Marek Adamczyk który na każdym podjeździe odstawał mocno od reszty. Na zjeździe do Skalitego miałem problemy, jazda na wysokiej kadencji i cudem się utrzymałem w grupie, jednak muszę zmienić korbę na 52 z przodu. Odcinek dziur bez problemów, chociaż Jacek Piątek złapał gumę i selekcyjny podjazd pod granicę. Odpadło kilka osób i zostało nas około 15. Strata do czołówki oscylowała w granicach 2 minut i zdarzały się momenty, że widzieliśmy grupę. Na zjeździe do Soli znowu lekko odstałem ale nie na tyle by stracić kontakt z grupą. Odbiłem sobie na dojeździe do Kiczory dając zmianę i od tego momentu starałem się trzymać bliżej przodu grupy. Cały czas noga kręciła bardzo dobrze i nie martwiłem się niczym. Przy ekspresówce na atak zdecydował się Kamil Maj, zastanawiałem się czy jechać za nim czy nie, dobrze się czułem, ale taki stan mógł się szybko zmienić i nie reagowałem. Nikt nie gonił i przed bufetem się trochę podzieliliśmy, dwie osoby odjechały, dwie odpadły od grupy i w takim składzie dojechaliśmy do dziurawego odcinak na Słowacji. Tam niestety upadek zaliczył Bogusław Kramarczyk, na szczęście nic poważnego mu się nie stało, zwolniłem nawet ale machnął ręką, że da sobie radę i dojechałem do grupy przed podjazdem. Tam było podkręcenie tempa i dosyć mocno musiałem pracować by wjechać w grupie na szczyt. Przez Sól bardzo szybko przejechaliśmy i później wyszedłem na zmianę i dojechałem na czele do skrętu na metę. Tam nagle poszedł mocny zaciąg i 5 osób odjechało, nie chciałem ich gonić, jeszcze w niedzielę jadę czasówkę i trochę trzeba sił zaoszczędzić, jechałem swoim tempem, wiedziałem, że jeden zawodnik z mojej kategorii jedzie w tej grupce i jechałem swoim tempem, równa jazda pozwoliła wyprzedzić jeszcze 1 osobę a resztę grupy zostawiłem na ponad pół minuty. Jestem zadowolony z jazdy, formy i wyniku. Przed startem taki wynik brałby w ciemno. Najważniejsze, że zwycięzca w kategorii M2 z Radkowa przyjechał ponad 10 minut po mnie na metę.
https://www.strava.com/activities/1019360030
Trening 62
Środa, 31 maja 2017 Kategoria 100-200, Samotnie, Szosa, Trening 2017
Km: | 103.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:42 | km/h: | 27.84 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 190190 ( 97%) | HRavg | 142( 72%) |
Kalorie: | 2482kcal | Podjazdy: | 1050m | Sprzęt: Triban 5 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo fajny trening, było kilka utrudnień na trasie oraz po raz kolejny wymądrzający się kolarz ale poradziłem sobie ze wszystkim. Wyjechałem trochę wcześniej niż myślałem i początkowo bocznymi drogami do Jasienicy, ominąłem w ten sposób utrudnienia na głównej drodze. Dosyć spokojnie dojechałem do Rudzicy i po zjeździe zrobiłem pierwszą 5 minutową tempówkę. Początek z bocznym wiatrem, koniec z wiatrem w twarz. Po ponad 3 kilometrowej jeździe zwolniłem i jechałem spokojnie do Chybia. Zorientowałem się, że ktoś "siedzi mi na kole". Widząc to, zwolniłem i chciałem przepuścić go by dał zmianę, zaczął się rzucać, że tak wolno to on nie jeździ i zmiany też nie da. Wymądrzał się strasznie i po przejechaniu dwupasmówki w Drogomyślu z zaskoczenia przyśpieszyłem. Druga pięciominutowa tempówka pod wiatr pozwoliła mi go zgubić. Kiedy zwolniłem to nie odwracałem się do tyłu mając nadzieję, że nie dojedzie, trochę zakrętów i rondo działało na moją korzyść i będąc już za rondem odwróciłem się i nie było nikogo. Dalej mogłem jechać już spokojnie, ten koleś działał mi na nerwy. Dojechałem do Zebrzydowic i Marklowic Górnych i tam światła i ruch wahadłowy. Z przodu Policja i wolałem cierpliwie poczekać dwie zmiany świateł by przejechać. Po wjechaniu do Czech spory odcinek przejechałem ścieżką rowerową i dopiero za Karwiną wjechałem na główną drogę. W Albrechticach na rondzie w lewo na Cieszyn. Na początku podjazdu pierwszy z zaplanowanych 1 minutowych sprintów. Dalsza część podjazdu spokojnie i drugie przyśpieszenie w Stanisławicach. Na zjeździe do Cieszyna zwykle jechałem ponad 70 km/h, dzisiaj z wiatrem ledwo 65 km/h. Po dojechaniu do granicy w Cieszynie skręciłem w lewo i wzdłuż Olzy pod Zamek i w korku w kierunku Pogwizdowa. Skręciłem w prawo w ul. Hażlaską, początek po mokrej i nierównej kostce, tylne koło się ślizgało, po przejechaniu bruku kolejny minutowy zryw i dojazd do głównej drogi na Pruchną. Odbiłem w prawo i na rondzie na Zamarski, z wiatrem po dobrej drodze świetnie się jechało, później już różnie i przez Gumna i Kostkowice do Dębowca. Po drodze spadło kilka kropel deszczu i wpadłem w dużą dziurę którą zauważyłem w ostatniej chwili. Na podjeździe do Simoradza kolejne przyśpieszenie i na samej końcówce przed zjazdem do Skoczowa ostatni zryw. Szybki zjazd i spokojna jazda z wiatrem do Jaworza i ostatni mocniejszy akcent. Ponad kilometrowy podjazd wjechałem prawie na maksa, po drodze dwa zwolnienia przez samochody a czas i tak rekordowy na tym odcinku. Dosyć mocno ujechany spokojnie jechałem dalej, na rynience w drodze dobiłem koło i powietrze zaczęło uchodzić, na szczęście dojechałem do domu bez pompowania ani zmiany dętki. Był to ostatni trening przed Rajczą Tour. Jadę tam głównie na trening, od robienia wyników będą inni a ja i tak nie ma żadnych szans na punkty dla Drużyny.
https://www.strava.com/activities/1014103122
https://www.strava.com/activities/1014103122