Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%)
Czas w ruchu:6527:23
Średnia prędkość:26.84 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:1954597 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:3659879 kcal
Liczba aktywności:2604
Średnio na aktywność:67.88 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Ponikiew Time Trial 2021

Sobota, 2 października 2021 Kategoria 0-50, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 6.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:13 km/h: 27.69
Pr. maks.: 36.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: 187187 ( 95%) HRavg 177( 90%)
Kalorie: 272kcal Podjazdy: 180m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Przed drugą czasówką miałem mało czasu. Postanowiłem jechać rowerem na start i to był dobry wybór bo na drogach był spory ruch a nawet wahadło na głównej szosie do Wadowic, rowerem szybko przejechałem a samochody stały minimum dwie zmiany świateł. Nie miałem sił ani ochoty na rozgrzewkę ale kręciłem do samego startu bez napinki. Ruszyłem mocno od początku ale po chwili już wiedziałem, że nic dobrego z tego nie będzie, miałem problem by utrzymać moc i prędkość. Męczyłem się strasznie, próbowałem przybrać pozycję aerodynamiczną ale przy moich problemach z kręgosłupem nie było to możliwe, starałem się nie patrzeć na licznik i przeć do przodu. Przed sobą widziałem tylko asfalt do momentu gdy pojawił się samochód z naprzeciwka, nie wiedziałem co zrobi i w porę zacząłem hamować, gdyby nie to mogłoby dojść do tragedii bo kierowca mając super widoczność i musząc mnie zauważyć, skręcił gwałtownie pod sklep a ja cudem utrzymałem się na szosie. Wiatr wiejący mocno w twarz sprawił, że nie rozwinąłem już takiej prędkości jak przed hamowaniem i po 5 kilometrach już miałem gorszy czas o 40 sekund jak w ubiegłym roku. Dałem z siebie wszystko na ostatnich 1500 metrach ale ponowne hamowanie na 400 metrów przed metą znowu zaburzyło moją równą i mocną jazdę więc zrezygnowany wjechałem na metę. Nie byłem zadowolony z wyniku chociaż zająłem 3 miejsce, z taką jazdą bez hamowania zwycięstwo było w zasięgu ale musiałem zadowolić się 3 miejscem które i tak jest dobre jak na ten sezon. Przegrałem przede wszystkim z chorobą która załatwiła mi końcówkę sezonu. Było już dobrze z formą ale znowu coś się musiało przytrafić.

Trening 107

Środa, 29 września 2021 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 70.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:30 km/h: 28.00
Pr. maks.: 68.00 Temperatura: 15.0°C HRmax: 157157 ( 80%) HRavg 132( 67%)
Kalorie: 1864kcal Podjazdy: 1040m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Tak się złożyło, że nie zrobiłem jeszcze porządku z dętkami w MTB i pojechałem po raz kolejny na szosie. Nie miałem za bardzo pomysłów więc pojechałem znowu na Przegibek, ten podjazd chyba nigdy mi się nie znudzi. Bardzo dobrze mi się podjeżdżało ale pilnowałem się by za mocno nie jechać, w Międzybrodziu postanowiłem jechać na Tresną i dalej Zarzecze. Walka z wiatrem nie należała do przyjemnych ale piękna pogoda wynagradzała trud trasy. W Zarzeczu podjąłem decyzję o tym by jechać przez Kalną do Buczkowic, cały czas modyfikowałem plany i z Kalnej pojechałem do Słotwiny zaliczając nowy podjazd , miałem nadzieję, że dojadę tą drogą do Godziszki ale w pewnym momencie asfalt się skończył i zawróciłem. W Buczkowicach zatrzymałem się w sklepie bo bidon był już pusty, miałem jeszcze czas i ominąłem niewygodny odcinek drogi z ścieżką rowerową, zaliczyłem przy okazji kolejną nieznaną dróżkę w Wilkowicach. Nie chciało się wracać do domu więc zaliczyłem dodatkowy podjazd w Bielsku, trochę mi było żal pogody ale czas naglił i musiałem zjechać do bazy.

Trening 106

Poniedziałek, 27 września 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 90.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:36 km/h: 25.00
Pr. maks.: 72.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 180180 ( 92%) HRavg 140( 71%)
Kalorie: 2626kcal Podjazdy: 2020m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po słabym rowerowo weekendzie znalazłem więcej czasu na rower i postanowiłem go wykorzystać. Miałem w głowie kilka wariantów tras w Beskidzie Małym i jedną w Beskidzie Śląskim. Decyzję miałem podjąć już na trasie i ruszyłem w kierunku Straconki, jadąc przez Bielsko stwierdziłem, że dawno nie byłem szosą na Magurce i nie zastanawiając się co robię ruszyłem w tym kierunku. Robiło się coraz cieplej i myślałem nawet o zdjęciu rękawków ale zrobiłem to dopiero przed podjazdem. Ruszyłem dosyć mocno od początku i jakoś nie patrzyłem na licznik tylko parłem do przodu, byłem pewny, że jadę na czas 18 – 19 minut, było znacznie lepiej bo w połowie podjazdu miałem czas około 15 sekund gorszy niż rekordowy wynoszący około 16 minut. W końcówce jednak spore problemy, najpierw mnie przytkało i nie wiem jakim cudem nie spadłem z roweru na stromiźnie, musiałem złapać oddech i dalej parłem mocno w górą a później dwa razy spadłem z asfaltu bo mając to szczęście, że samochody jadące z przeciwka wymijały pieszych i dla mnie brakło miejsca na szosie, te sytuacje zabrały mi prawie minutę, czas samej jazdy na Magurce był gorszy od rekordowego tylko o 27 sekund ale stoper szedł dalej i dopiero gdy zawróciłem licznik czasu się zatrzymał i pokazał czas 17:35, doliczyło około 30 sekund a kolejne straciłem wcześniej. Moc wyszła dobra ale zdrowie i okoliczności sprawiły, że nie przełożyło się to na dobry czas. Chwile grozy przeżyłem też na zjeździe gdzie zorientowałem się, że wymieniając przednie koło na aluminiowe zostawiłem okładziny do karbonu i hamowanie było bardzo utrudnione, kilka razy zablokowało mi tylne koło, trochę adrenaliny wyzwoliłem a było mi to bardzo potrzebne. Miałem w planie zaliczyć dwa podjazdy które w tym roku nie znalazły się jeszcze na mojej liście - Oczków i Łysinę ale dojeżdżając do zapory w Tresnej osoba kierująca ruchem powiedziała, że przez godzinę droga w kierunku Oczkowa będzie całkowicie zamknięta więc ruszyłem w kierunku Żaru. Po drodze jednak zaliczyłem kolejny podjazd, bardzo krotką ulicę Widokową gdzie urwałem 25 sekund od najlepszego czasu ale jechałem swojego maksa, moc ze ścianki wyszła niezła ale po podjeździe musiałem zatrzymać się i wyczyścić nos. Podjazd na Żar miał już zupełnie inne oblicze, jechało się dużo ciężej ale jak sobie przypomnę, to zazwyczaj ten podjazd był dla mnie męczący, często łapała mnie bomba i ogólnie ciężko się podjeżdżało. Nie było jednak tak tragicznie i na szczycie fajne widoki, w dolinach mgły a na górze piękne słońce. Na zjeździe chciałem sobie nieco powetować słabszy podjazd ale nic nie dało się urwać od najlepszego czasu, dopiero w końcówce nadrobiłem poprawiając czas ale na tym nie zależało mi tak jak na tej bardziej technicznej części zjazdu. Stwierdziłem, że nie będę się męczył na ściankach i na sam koniec zaliczyłem dwa podjazdy na Przegibek, pokonałem je w niezłym tempie ale czując już zmęczenie, zrobiłem ciężki trening ale katar i problemy z oddychaniem zrobiły swoje. Na zjazdach też nie było tak dobrze jak myślałem, mimo starań wciąż tracę do poprzednich lat gdy już naprawdę nieźle zjeżdżałem. W Bielsku dokręciłem do 2 kilometrów przewyższenia na niecałych 90 kilometrach i wróciłem do domu. W maju przejechałem identyczną trasę i teraz mimo walki z przeziębieniem było minimum klasę lepiej. Mimo braku czasu i przeziębienia staram się wykorzystać dobrą nogę jaką mam tej jesieni i nie wychodzi to najgorzej. Poza Żarem wszystkie podjazdy były na dobrym poziomie. Przed ostatnimi startami jestem pozytywnie nastawiony.

Trening 105

Niedziela, 26 września 2021 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: 39.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:25 km/h: 27.53
Pr. maks.: 74.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 129( 66%)
Kalorie: 1011kcal Podjazdy: 700m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny krótki wyjazd, tym razem szosowy. Nie miałem pomysłu na trasę i pojechałem dwukrotnie zaliczyć Przegibek. Ta trasa jest idealna w momencie gdy na drogach jest mały ruch i można jechać głównymi drogami. Mimo słońca było dosyć chłodno, jesień wkracza coraz śmielej i trzeba się do trudniejszych warunków przyzwyczaić. Mimo ciągłej walki z przeziębieniem noga kręciła całkiem dobrze, na Przegibku zanotowałem bardzo dobre czasy jak na względnie spokojną jazdę. Na zjazdach niestety musiałem ciągle hamować i nie zjechałem nawet dobrze technicznie o szybkości nie wspominając. Na powrocie miałem znowu szczęście do czerwonych świateł i musiałem się zatrzymywać na każdych. Do domu wróciłem jednak bez żadnych opóźnień na które za bardzo nie mogłem sobie pozwolić.

Trening 103

Czwartek, 23 września 2021 Kategoria 0-50, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 53.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:12 km/h: 24.09
Pr. maks.: 69.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 179179 ( 91%) HRavg 134( 68%)
Kalorie: 1490kcal Podjazdy: 1120m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po ostatniej jeździe nie widać było poprawy zdrowia ale nie było też wyraźnie gorzej i postanowiłem spróbować pozbyć się wirusa przez intensywny wysiłek rowerowy. Zdecydowałem się zaatakować jeden z podjazdów którego jeszcze nie jechałem na czas, coraz mniej takich odcinków ale Hrobacza Łąka znajdowała się na tej liście. Zanim dojechałem do Międzybrodzia musiałem zmierzyć się z Przegibkiem który był tym razem wymagającym przeciwnikiem. Zjazd z przełęczy również sobie podarowałem, męczyłem się z katarem i nie chciałem dokładać sobie trudności. Po zjeździe zatrzymałem się wyczyścić nos, później również czekały mnie dodatkowe i nie planowane atrakcje, m.in. kolejny odcinek z ruchem wahadłowym czy sznurek samochodów z przeciwka przed podjazdem pod Hrobaczą co oznaczało, że musiałem zwolnić praktycznie do zera, wykonać skręt prawie 180 stopni i dopiero zaczynać walkę z podjazdem, jechałem jednak równo i mocno do samego końca i ostatecznie licznik pokazał “KoMa” na jednym z segmentów, nie chciało mi się w to wierzyć ale wiedziałem, że poprawiłem najlepszy swój czas prawie o minutę na niespełna 2 kilometrowym odcinku. Powrót do domu to znowu walka z katarem, osłabieniem i ciągnącym się podjazdem na Przegibek. Zjechać też normalnie nie mogłem więc odpuściłem i już spokojnie dojechałem do domu. W domu sprawdziłem, że faktycznie osiągnąłem najlepszy czas na segmencie ale miałem go ledwie kilkadziesiąt godzin bo szybko został poprawiony mój czas. Noga cały czas jest niezła ale organizm znowu odmawia posłuszeństwa i chyba pora kończyć ten dziwny sezon i skupić się na odpoczynku którego bardzo brakuje w ostatnim czasie.

Trening 102

Wtorek, 21 września 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 62.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:05 km/h: 29.76
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 11.0°C HRmax: 157157 ( 80%) HRavg 139( 71%)
Kalorie: 1632kcal Podjazdy: 800m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Po weekendzie znowu nie miałem czasu na wszystkie obowiązki nie mówiąc już o rowerze. Aby kłopotów było mało znowu złapało mnie jakieś przeziębienie, silny kaszel i katar. Mimo to wyjechałem na krótką przejażdżkę na szosie. Ruszyłem znów na zachód skąd wiało i gdzie jest mniejszy ruch. Jechało się całkiem nieźle mimo dużego zmęczenia i osłabienia z powodu przeziębienia. Miałem okazję przejechać się nowym asfaltem w Skoczowie i przypomnieć sobie dlaczego omijam drogę 938 w kierunku Cieszyna. Warunki na drogach nie były jednak takie złe ale szybko robiło się zimno i ciemno, w pewnym momencie straciłem orientację i nie wiedziałem czy jadę z wiatrem czy walczę z nim. W końcówce już nie czułem się bezpiecznie ale dojechałem do domu szczęśliwie bez żadnych incydentów.

Trening 100

Sobota, 18 września 2021 Kategoria 100-200, avg>30km\h, Cube '21, Samotnie, Szosa
Km: 101.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:14 km/h: 31.24
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 150150 ( 76%) HRavg 121( 62%)
Kalorie: 2468kcal Podjazdy: 750m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Planowałem start w czasówce na Pustevny ale znowu pojawiło się kilka okoliczności które wykluczyły taką możliwość. Patrząc na ten rok jest to zjawisko normalne więc nie rozczulam się nad tym , że znowu ominęły mnie ciekawe zawody. Miałem jednak sporo czasu więc ruszyłem na dłuższy trening tlenowy, byłem bardzo zmęczony po ciężkim tygodniu w pracy i oczywiście niewyspany więc najlepiej było wybrać trudną trasę i trochę się rozruszać ale wybrałem inną opcję. Płaskie trasy zwykle mnie nudzą, przy tym samopoczuciu i zmęczeniu nie wykluczałem nawet zasypiania podczas jazdy ale postanowiłem się przełamać i pojechałem na płaskie czego unikałem w tym roku jak ognia. Nie było tak źle jak się początkowo wydawało, nawet przez Bielsko przejechałem sprawnie wybierając możliwie bezpieczne drogi. Za Bielskiem już noga się rozkręciła a znużenie i senność minęły więc moglem cieszyć się jazdą. Zahaczyłem nawet o mój ulubiony Kaniówek gdzie zwykle jest mały ruch, dobra droga, bardzo lubię tam jeździć. Następnie wybrałem taką opcję aby minąć miasta i zupełnie nieznaną mi drogą dojechałem do Wilczkowic a następnie już wiedząc gdzie jadę skierowałem się na Oświęcim. Również to miasto udało mi się możliwie sprawnie przejechać i dlatego nie pchałem się dalej na północ tylko ruszyłem przez pagórki na Osiek. Miałem ochotę na kawę ale Molo i inne lokale jeszcze były zamknięte więc obeszłem się smakiem. Po drodze znowu odkryłem ciekawą drogę z zerowym ruchem i ładnymi widokami i nawet zapamiętałem gdzie w nią skręcić. Wracając do domu nieco kluczyłem ale byłem świadomy swoich wyborów i dzięki temu przejechałem 100 kilometrów bez dokręcania i w niecałe 3 i pół godziny co nawet na płaskiej trasie było dla mnie barierą nie do przejścia w tym roku. O dziwi w ogóle nie bolaly mnie plecy co się rzadko zdarza podczas jazdy. Mimo wielu przeszkód jestem w stanie wyciągnąć pozytywne wnioski z tej jazdy co jest ważne.

Trening 99

Czwartek, 16 września 2021 Kategoria 50-100, Cube '21, Samotnie, Szosa, Trening 2021
Km: 72.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:51 km/h: 25.26
Pr. maks.: 68.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 128( 65%)
Kalorie: 1962kcal Podjazdy: 1490m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Znalazłem nieco więcej czasu na rower wiec ruszyłem tam gdzie nie było mnie dłuższy czas czyli na Górę Żar. Jakoś specjalnie mi się nie chciało ale pogoda była zachęcająca do jazdy więc żal było tego nie wykorzystać. Jadąc przez Bielsko znowu musiałem walczyć z dużym ruchem pojazdów i kilkoma bezmózgami za kółkiem. Miałem znowu "szczęście" i nie tylko złapały mnie wszystkie światła jak i przejazd kolejowy. Nie wpłynęło to jednak na jakość treningu bo straconego w ten sposób czasu nie musiałem nadrabiać mając odpowiedni zapas czasu. W Straconce już nie było żadnych przeszkód, pierwszy podjazd na trasie poszedł sprawnie, na zjeździe pękł mi kolejny już uchwyt na licznik i dobrze, że miałem zabezpieczony przed upadkiem bo przy rawie 60 km/h z licznika by nic nie zostało. Przed Żarem zatrzymałem się by zabezpieczyć bardziej licznik ale niewiele mogłem zdziałać. Zapomniałem zapiąć torebkę podsiodłową i po chwili zaczęły wypadać rzeczy i musiałem się znów zatrzymać. Straciłem dobre półtorej minuty na postoju ale nie jechałem na żaden dobry czas więc różnicy mi to nie zrobiło. Na Górze mimo środka tygodnia i godziny było sporo ludzi i dlatego długo tam nie byłem. Zjazd miał być szybki i dobry technicznie, starałem się jak mogłem ale nic z tego nie wyszło. Powrót też był niezły ale bez fajerwerków, nie potrafię przełamać słabości na zjazdach i same dobre podjazdy niewiele mi dają. Nie ma co jednak się rozczulać nad tym bo przy obecnych warunkach na drogach szybkie zjazdy są bardzo niebezpieczne, szkoda zdrowia na zbytnie podejmowanie ryzyka i nie będę za wszelką cenę walczył o szybsze zjazdy.

Dojazdy - Małopolska Tatra Road Race 2021

Sobota, 11 września 2021 Kategoria 0-50, Samotnie, Szosa
Km: 40.00 Km teren: 1.00 Czas: 02:00 km/h: 20.00
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 15.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 790kcal Podjazdy: 400m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze

Małopolska Tatra Road Race 2021

Sobota, 11 września 2021 Kategoria Wyścig, w grupie, Szosa, Samotnie, Cube '21, 50-100
Km: 54.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:53 km/h: 28.67
Pr. maks.: 77.00 Temperatura: 22.0°C HRmax: 186186 ( 95%) HRavg 164( 84%)
Kalorie: 1803kcal Podjazdy: 1580m Sprzęt: Litening C:62 Pro Aktywność: Jazda na rowerze
Nadszedł dzień na który czekałem od dłuższego czasu. Już trzeci rok z rzędu najważniejszym wyścigiem w sezonie jest dla mnie Tatra Road Race. W tym roku na skutek wielu okoliczności na które w większości nie miałem w wpływu zdecydowałem się na krótszy wariant trasy. Po raz pierwszy zrobiłem książkowe BPS, bez żadnych błędów, jedynym był chyba zbyt późny wyjazd z Zakopanego i nie miałem już zapasu czasowego który jednak nie był konieczny. Zaskoczył mnie panujący chaos wokół startu, zawodnicy spóźniający się na start, zamieszania z sektorami startowymi, warunki drogowe i logistyczne były jakie były i organizator miał dobre intencje ale coś nie zagrało jak trzeba. Po rozgrzewce odstałem około 15 minut i obserwowałem przejazd dystansu Hell, gdy wyścig przejechał też nie od razu ruszyłem w dół bo należał mi się pierwszy sektor i mogłem zjechać jako ostatni. Ustawiłem się z samego przodu, nie wszyscy którzy stali obok mieli prawo do startu z pierwszego sektora ale przy tym chaosie było to nie do wyłapania. Gdy nastąpił sygnał ruszyłem pierwszy i przez kilka sekund byłem na prowadzeniu ale szybko zaczęli mnie wyprzedzać inni zawodnicy, brakowało mi mocy aby cisnąć w tempie najlepszych pierwszy podjazd, wyprzedziło mnie około 30 osób z czego część to typowi mistrzowie pierwszego podjazdu po którym radzą sobie już gorzej. Jechałem równym tempem ale nie na maksa wiedząc, że jeszcze kilka podjazdów mnie czeka w ciągu kilkunastu minut. Na zjeździe wyprzedziły mnie tylko 2 osoby ale ja wyprzedziłem 3 oraz dwie które zbierały się z pobocza po wypadnięciu z trasy. Drugi podjazd zaskoczył wiele osób i dwie z nich zatrzymały się na początku ścianki z łańcuchem na blacie, jakoś je wyminąłem i mocno cisnąłem do końca podjazdu, nikt nie był w stanie jechać moim tempem, wyprzedziłem kilka osób i do 4 osobowej grupki traciłem niewiele, na zjeździe zachowywałem kontakt wzrokowy i pod Ostrysz widziałem już czołówkę, zbliżyłem się do kolejnych zawodników ale wciąż brakowało kilku metrów, na zjeździe dojechałem do nich a kolejni już byli na widelcu, charakterystyka trasy mi sprzyjała i szybko dojechałem do grupki i pracując na jej czele doprowadziłem do kolejnej selekcji, w pewnym momencie zostało nas 3, przed samą premią nieco mi brakło mocy i odstałem kilka metrów, na zjeździe zaczekałem na grupkę w której dobrze się pracowało i znowu się zjechaliśmy w całość. Nie wiedziałem czy zawodnicy których mijamy jadą Hell czy Hard i grupa w pewnym momencie liczyła ponad 10 osób, tempo było mocne, na ściance pod Budz już trzeba było iść na maska, tam jeszcze się utrzymałem ale później pojawiły się skurcze, nigdy nie miałem ich już po godzinie i nie wiedziałem jak się zachować, na płaskim odstałem kilka metrów, pod Bachledówkę goniłem na siedząco bo jak tylko wstawałem z siodełka skurcze atakowały moje nogi. Wymieniłem bidon na pełny, wziąłem magnez i ogień, zbliżałem się do grupki ale wciąż brakowało kilku metrów, zjazdy musiałem odpuszczać, jak tylko próbowałem kręcić korbą lub przyjąć bardziej agresywną pozycję wracały skurcze, moim jedynym ratunkiem była jazda w trupa na podjazdach, to był dobry wybór bo znowu nadrobiłem stracony czas ale wciąż 10- 15 sekund traciłem do grupy. Ostatni dłuższy zjazd totalnie mnie pogrążył i przekreślił moje szanse w tym wyścigu, jechałem jednak bardzo dobrze i czułem, że skurcze powoli mijają i zamierzałem jechać mocno do końca. Na zjeździe musiałem puścić korby, skurcze były tak silne, że blokowało mi nogi i przez spory czas nie kręciłem tracąc sporo czasu do grupy która cisła tutaj bardzo mocno, straciłem kontakt wzrokowy i nawet dogonił mnie zawodnik jadący z niewielką startą od bufetu. Pod Ostrysz już skurczów nie było ale zachowywałem rezerwy, odezwały się za to plecy o których bólu już zapomniałem, widziałem znowu grupę ale to już były blisko 2 minuty starty, nie do nadrobienia na tak krótkim dystansie, pojechałem jednak dobrze podjazd, zjazd był możliwie bezpieczny ale całkiem szybki. Ostatnie 5 kilometrów prowadziło głównie pod górę po niezłej nawierzchni, jechałem mocno, z przodu ani z tyłu nikogo nie było więc jedynym uatrakcyjnieniem nudnej jazdy było przełączanie ekranów w liczniku, dystans powoli mijał, gdy robiło się stromiej dokręcałem ale nie na maksa, meta coraz bliżej, noga całkiem nieźle podawała i byłem zły na to, że skurcze ustawiły ten wyścig bo mogło być naprawdę dobrze, przed metą postawiłem na jedną kartę i potrafiłem nieźle zafiniszować z samym sobą, po przejeździe przez metę miałem mieszane uczucia, wiedziałem, że pojechałem dobry wyścig ale jakiś niedosyt pozostał. Odebrałem medal za ukończenie i pojechałem do Zakopanego, podobnie jak rano przez Ząb.
Po sprawdzeniu wyników byłem zaskoczony, nigdy tak dobrze nie przejechałem żadnego wyścigu, gdyby nie skurcze byłoby naprawdę dobrze, nie popełniłem żadnego błędu, dobrze się rozgrzałem, ustawiłem z przodu na starcie, idealnie rozłożyłem siły, regularnie jadłem i piłem, wiedziałem kiedy docisnąć a kiedy popuścić, byłem tam gdzie trzeba przez większą część wyścigu i byłem w stanie kontrolować sytuację na trasie, zwykle traciłem szanse już na starcie a teraz wyścig dla mnie trwał do bufetu i zatrzymały go jedynie skurcze a nie jakieś moje błędy czy głupie decyzje. Zupełnie odciąłem głowę i to przyniosło rezultat. Najlepszy dotychczas wynik open to 15 miejsce w wyścigu ze startu wspólnego, teraz niby jest tylko oczko wyżej ale w mocniej obsadzonym i trudniejszym wyścigu na którym naprawdę trzeba być przygotowanym i nic nie dzieje się przez przypadek. Jestem bardzo zadowolony bo ten rok nie układał się po mojej myśli ale ten wyścig przeważył szalę na drugą stronę, już teraz mogę uznać ten sezon za udany. Za rok chciałbym znowu być na tym wyścigu i chyba pozostanę przy dystansie Hard gdzie jestem w stanie dać z siebie wszystko a na dłuższych trasach zwykle prędzej czy później łapie mnie mniejszy lub większy kryzys. Gdzie są osoby które na każdym kroku udowadniają mi, że jestem słaby, walczą o Komy na Stravie czy nie schodzą poniżej 30 km/h podczas treningów, dla mnie jest to poziom nie do przejścia a gdy przychodzi wyścig zwykle jest tak samo, z łatwością objeżdżam wszystkie takie „Gwiazdy”. Nie patrzę jednak na ten wyścig pod kątem wyniku, musiałbym się ścigać w innych kategoriach, ciężko znaleźć wśród tych co szybciej pokonali trasę osobę która pracuje tyle co ja lub więcej, brakuje jej snu, regularności w jedzeniu i cały rok ma jakieś problemy, m.in. zdrowotne. Pod tym względem jestem wygranym, nawet to co inni sądzą o mnie nie ma znaczenia. Nie przejmuję się tym, że na mecie pierwsze co usłyszałem to pytanie, dlaczego nie pojechałem na dłuższy dystans, to jest moja sprawa i mam argumenty za tym, że wybrałem krótki. Mi też nie podoba się wiele rzeczy ale nie mam na nie wpływu dlatego inni też nie powinni za mnie podejmować decyzji, udowodniłem swoje na trasie czym potwierdziłem to, że to była słuszna decyzja. Na tym wyścigu kończę sezon, jeszcze kilka czasówek chciałbym pojechać wykorzystując dobrą formę która pojawiła się na początku września.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum