Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%)
Czas w ruchu:6527:23
Średnia prędkość:26.84 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:1954597 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:3659879 kcal
Liczba aktywności:2604
Średnio na aktywność:67.88 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Trening 1

Sobota, 9 listopada 2019 Kategoria 50-100, b'Twin 2019, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: 53.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:53 km/h: 28.14
Pr. maks.: 55.00 Temperatura: 8.0°C HRmax: 159159 ( 81%) HRavg 137( 70%)
Kalorie: 982kcal Podjazdy: 330m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Nie wiedziałem czy w ogóle uda się wyjechać. Pierwsze pół dnia miałem kompletnie obłożone innymi sprawami. W sumie byłem zmęczony ale zachęciła mnie pogoda, brak deszczu i prawie suche drogi. Wyjechałem po 13:30 na około dwie godziny. Przerzutka już działa dobrze ale okazało się, że oprócz tylnej opony także przednia nie ułożyła się jak należy i znowu czułem drobny dyskomfort. Warunki do jazdy były trudne, z silnym wiatrem jakoś dawałem sobie rade ale z bardzo dużym ruchem pojazdów na drodze i masą bezmyślnych kierowców nie byłem w stanie sobie radzić. Cały czas walczyłem o bezpieczną jazdę i powrót do domu w jednym kawałku. Niby byłem zmęczony ale noga całkiem dobrze podawała. Nawet pod wiatr szło dosyć dobrze a drobny deszcz który pojawiał się w kilku miejscach nie miał większego wpływu na moje tempo. Prawdziwy szczyt inteligencji kierowców zauważyłem około 2 kilometry przed domem gdzie wyprzedziły mnie dwa samochody by po chwili skręcić w lewo na parking. Musiałem zwolnić praktycznie do zera. Od tego momentu jechałem już spokojniej. Gdyby nie jasny strój i włączone oświetlenie to nie wiem czy wróciłbym w jednym kawałku do domu. Dawno w takich warunkach nie jeździłem, z roku na rok przybywa samochodów na drodze ale to nie daje kierowcom żadnych podstaw do łamania przepisów ruchu drogowego.

Rozjazd 1

Czwartek, 7 listopada 2019 Kategoria 0-50, b'Twin 2019, blisko domu, Samotnie, Szosa, Zima, Zima 2020
Km: 24.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:02 km/h: 23.23
Pr. maks.: 49.00 Temperatura: 5.0°C HRmax: 141141 ( 72%) HRavg 117( 60%)
Kalorie: 381kcal Podjazdy: 250m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze
Krótki wyjazd w celu sprawdzenia roweru po generalnym przeglądzie. Już po wyjeździe sprawdzając działanie przedniej przerzutki zauważyłem obcieranie na dużej tarczy. Nie planowałem w ogóle korzystać z większego blatu i dlatego nie zatrzymywałem się. Po kilkuset metrach stwierdziłem kolejny problem, tym razem zauważyłem bicie tylnego koła spowodowane nierównym ułożeniem opony na obręczy. Również ten problem zlekceważyłem. Poza tym rower działał dobrze, szersze opony z większym bieżnikiem wspaniale radziły sobie z wszelkimi nierównościami i jazda była komfortowa. Po godzinie jazdy po okolicznych wioskach w spokojnym tempie wróciłem do domu. Jak na pierwszą jazdę czułem się nieźle.

Roztrenowanie 13

Niedziela, 20 października 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: 112.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:23 km/h: 25.55
Pr. maks.: 75.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: 180180 ( 92%) HRavg 137( 70%)
Kalorie: 1946kcal Podjazdy: 2050m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Ostatni wyjazd przed planowaną przerwą regeneracyjną. Korzystając z wolnego dnia pospałem dłużej i wstałem dopiero po 8:30. Zjadłem zbyt lekkie śniadanie i godzinę później już byłem gotowy do jazdy. Ubrałem się podobnie jak wczoraj biorąc dodatkowo do kieszonki kamizelkę. Chciałem zakończyć sezon jakąś fajną trasą i wiedząc co działo się np. w zeszłą sobotę na Równicy zdecydowałem się wybrać na Czechy. W tym roku nie byłem jeszcze na Jaworowym i Kozińcu i taki był plan.
Wyjechałem tradycyjnie już w kierunku Jaworza i trzymałem się jak najbliżej gór. Noga podawała całkiem nieźle od samego początku co zapowiadało bardzo przyjemną jazdę. Dobrze znaną drogą dojechałem do Grodźca i Górek gdzie po raz pierwszy poczułem mocniejszy podmuch wiatru w twarz. Najbardziej we znaki dawały się tłumy ludzi przy kościołach których na około 10 kilometrowym odcinku mijałem aż cztery. Uspokoiło się dopiero w Ustroniu gdzie z kolei pojawiło się więcej rowerzystów którzy w połączeniu ze wzmożonym ruchem samochodowym wymuszali częste używanie hamulców. Na poprawę sytuacji musiałem czekać do wjazdu do Czech. Pogoda była wyborna i wszystkie ważniejsze szczyty Beskidu Śląsko-Morawskiego były widoczne jak na dłoni. Nie mogłem cieszyć się szybkim zjazdem na którym karty rozdawał wiatr, później nie był już tak odczuwalny a ruch samochodowy był tak niewielki, że bez problemów przedostałem się przez Trzyniec. Zdecydowałem, że najpierw wjadę na Koziniec. Zmartwiła mnie ogromna liczba samochodów zaparkowanych przy głównej drodze ale nie po to jechałem 40 kilometrów aby nie zaliczyć żadnego podjazdu. Na podjeździe nie było dużego ruchu, minęły mnie tylko dwa samochody a dużo większym utrudnieniem były liście i inne zanieczyszczenia na drodze. Na podjeździe nie jechałem na maksa, dawałem z siebie tyle na ile pozwoliło przełożenie przy kadencji 75-85. Całkiem nieźle poszedł mi podjazd na szczycie którego nie było ani jednego wolnego miejsca postojowego. Trochę czasu straciłem na ubranie się na zjazd, założyłem tylko rękawki które zdjąłem przed podjazdem. Zjazd był bardzo asekuracyjny i wolny. Na zanieczyszczonej drodze łatwo było o kapcia lub wywrotkę i liczyło się tylko bezpieczeństwo. Po zjeździe podjąłem decyzje o odpuszczeniu Jaworowego i zaliczenia odjazdu na Luczkę. Była to chyba dobra decyzja, na Jaworowym były pewnie tłumy a nawierzchnia na podjeździe nie zachęcała do jazdy. Dosyć sprawnie dojechałem do podnóża podjazdu przed którym znowu zdjąłem rękawki. Już na początku wspinaczki we znaki dawał się bardzo silny południowy wiatr znacznie utrudniający jazdę. Starałem się jechać spokojnie i tak mniej więcej wyglądały pierwsze 3 kilometry podjazdu. Zabawa zaczęła się w momencie zwężenia drogi. Nachylenie gwałtownie wzrosło, łańcuch szybko znalazł się na 32 z tyłu. Ten podjazd zdecydowanie był za trudny jak na moją obecną formę. Nie lubię ścianek na których trzeba przepychać korbę a ponad połowa końcowej części wspinaczki na Luczkę właśnie tak wyglądała. Tutaj już wielkich rezerw nie byłem w stanie zachować. Dodatkowy urok dawała zanieczyszczona droga wśród drzew i dużych objętości liści, momentami ciężko było stwierdzić gdzie jechać i czy jest tam pod spodem droga. Męczyłem się strasznie ale w końcu znalazłem się na szczycie. Ładne widoki wynagrodziły trudy wspinaczki i nie żałowałem, ze wybrałem ten podjazd. Na szczycie dużo ludzi i nie zabawiłem tam długo. Przed zjazdem ubrałem rękawki i kamizelkę która przydała się na długim zjeździe. Jazda wyglądała jeszcze gorzej niż na poprzednim zjeździe. Robiłem wszystko aby jak najbezpieczniej zjechać nie przegrzewając obręczy. Udało się i zatrzymałem się na moment sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Na szerokim zjeździe puściłem się odważniej, na dwóch zakrętach spanikowałem i wytraciłem dużo prędkości, za to na ostatnim kilometrze z wiatrem w plecy dokręciłem na maksa. Kamizelka powodowała zbyt duży opór i nie jechałem tak szybko jakbym mógł. Po zjeździe stwierdziłem, że zasłużyłem na postój. Wstąpiłem do cukierni z myślą o Kofoli. Niestety nie było i musiałem zadowolić się sokiem owocowym. Wiedziałem, że Kofoli napiję się przy granicy Czesko-Polskiej i po uzupełnieniu bidonu w pobliskim sklepie ruszyłem w dalszą drogę. Z wiatrem leciało się naprawdę fajnie i szybko. Chcąc ominąć Trzyniec skręciłem w boczną drogę i do przejścia granicznego w Lesznej dojechałem odcinkiem który dotąd jechałem tylko w przeciwną stronę. Krótki postój i mała Kofola dały mi jeszcze motywacje na zaliczenie jeszcze jednego, bardzo nielubianego przeze mnie podjazdu na Budzin od strony Lesznej. Na podjeździe o mocy w dużej mierze decydowało przełożenie i kadencja. Starałem się trzymać ponad 70 obr./min. ale nie wychodziło to idealnie. W drugiej części podjazdu sporo samochodów i pieszych wymuszających kilkukrotne hamowanie. Widoki wynagrodziły trudy wspinaczki ale podobnie jak na poprzednich szczytach duża liczba turystów nie zachęcała do dłuższego postoju. Ubrałem szybko rękawki i ruszyłem na kolejny znienawidzony odcinek – zjazd do Cisownicy. Skupiłem się wyłącznie na bezpieczeństwie i nawet dużo czystsza droga nie zachęciła mnie do puszczenia klamek. Po technicznej części zjazdu odetchnąłem z ulgą i przez Cisownicę przejechałem szybko i sprawnie. Do domu zdecydowałem się wrócić tą samą drogą która dojechałem do Ustronia. W nogach już czułem spory jak na październik dystans ale wiatr wiejący w plecy pozwalał na spokojniejszą jazdę. Wszelkie mocne zrywy już sobie podarowałem i powoli kulałem się w stronę Bielska. Dojeżdżając do Jaworza stwierdziłem, że nie warto pchać się w stronę gór i już najprostszą drogą wróciłem do domu. Nie spodziewałem się tak przyjemnego końca sezonu, w ostatnim czasie już czułem zmęczenie sezonem i myślę, że jest to idealny moment na odpoczynek, przedłużanie sezonu na siłę nie ma sensu. Ostatnio już miałem kilka niebezpiecznych sytuacji które mogły skończyć się tragicznie a każdy incydent mógłby wpłynąć na moją motywacje i znacznie wpłynąć na technikę którą z niezłym skutkiem staram się poprawić. Najważniejsze, że sezon kończę z tarczą, zupełnie inaczej niż trzy poprzednie.

Zakończenie sezonu z Jas-Kółkami

Sobota, 19 października 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: 84.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:53 km/h: 29.13
Pr. maks.: 70.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 188188 ( 96%) HRavg 148( 75%)
Kalorie: 1599kcal Podjazdy: 1060m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Każdy sezon kiedyś się kończy, jednym z wydarzeń kończących umownie ten okres jest tradycyjny wyścig na Zakończenie sezonu z Jas-Kółkami. W tym roku nie przywiązywałem dużej wagi do przygotowania a samą rywalizacje chciałem potraktować jako zabawę. Nie miałem nawet ochoty na rozgrzewkę i z domu wjechałem o takiej porze aby na starcie w Dębowcu być około 10-15 minut przed startem. Pogoda była bardzo dobra, dosyć ciepło ale żeby było ciekawiej to wiało. Ubrałem rękawki które miałem zamiar zdjąć przed startem. Nie wziąłem za dużo jedzenia ale miało to wystarczyć, zapomniałem o magnezie i o mały włos aby się przydał.
Spokojnym tempem dojechałem do Dębowca. Prawie cały czas jechałem z wiatrem i to pozwoliło dosyć szybko dojechać do celu. Na starcie zabrakło kilku mocnych zawodników ale mimo to zjawiło się około 20 osób. Start opóźnił się o kilka minut i nie było mocnego tempa na początku. Po chwili ruszył Marek, można powiedzieć, że tradycyjnie, podobnie wyglądał start GMJ i Rajdu z Metą na Równicy. Odtwarzając sobie w głowie poprzednie edycje wyścigu na których Marek po mocnym początku był w stanie wygrać wyścig, nie mogłem odpuścić. Jadąc równym tempem zacząłem przesuwać się do przodu, po około kilometrze byłem już na kole Marka, wyszedłem na czoło ale po chwili zmienił mnie Patryk. Nie wiedziałem co dzieje się z tyłu i ruszyłem mocniej, przed zjazdem jechałem z Patrykiem po zmianach a później na czoło wyszedł Marek i odjechał. Na zjeździe pod wiatr odstałem, Patryk również tracił dystans ale wszystko było do nadrobienia. Po wjeździe na główną drogę znowu znalazłem się na czele, jechałem dosyć mocno, nie wiedziałem ile osób jest na moim kole. Lekko obróciłem się do tyłu i zobaczyłem, że jestem sam. Nie wiem co się stało, ale Patryka nie było widać, Marek miał już kilka sekund starty a za nim kilkuosobowa grupka. Nie zastanawiałem się długo i ruszyłem mocno nie kalkulując. Będąc świadomym tego, że w tych warunkach nie mam większych szans na samotną ucieczkę i dojechanie do mety. Cisnąłem ile mogłem, na zjeździe zawahałem się na zanieczyszczonym liśćmi łuku i pewnie straciłem kilka sekund. Druga cześć zjazdu już dużo lepsza i dzięki temu z rozpędu wjechałem krótki podjazd do główniejszej drogi. Na zakrętach ryzykowałem, dawałem z siebie wszystko, dobrą moc udało się utrzymać na całym podjeździe w Kostkowicach. Dobre predyspozycje do jazdy na czas dodały mi skrzydeł na szybkim, prowadzącym lekko w dół odcinku do Dębowca. Na drugą rundę wjechałem w dobrym tempie nie oglądając się za siebie. Byłem bardzo zmotywowany do walki i dzięki temu dawałem z siebie jeszcze więcej, jechałem na 100 %. Miałem dużo szczęścia i na każdym skrzyżowaniu nie musiałem hamować. Nie zauważyłem spadku sił i postanowiłem jechać mocno aż do odcięcia. Wolałem padnąć na trasie po walce niż po raz kolejny jechać w grupce i czaić się na finisz jak to zwykle bywało. Zjazdy na drugiej rundzie wyglądały bardzo dobrze a na podjazdach nie brakowało mocy. Bałem się, że dobra współpraca w grupce goniącej pozwoli na zlikwidowanie mojej przewagi na odcinku do Dębowca. Cisnąłem tam ile mogłem, chwile wcześniej wziąłem żela który miał mi dodać energii na decydującą fazę wyścigu. Podjazd kończący drugą rundę ciągnął mi się a w dodatku zacząłem odczuwać zbliżające się skurcze w nogach. Na zjeździe do drogi Skoczów-Cieszyn rozluźniłem się trochę i prawie wypadłem z drogi, na podjeździe jechałem już na maksa i za zakrętem zobaczyłem zbliżającego się Patryka. Moja przewaga nie była duża i jedyną nadzieją na utrzymanie prowadzenia było zachowanie przewagi do początku finałowego podjazdu. Od tego momentu już nie kalkulowałem, jechałem na maksa mimo zbliżających się skurczy. Byłem już nieźle ujechany, znowu szczęście dopisało i miałem pustą drogę aż do Dębowca. Minął mnie tylko jeden samochód ale jechał za szybko by próbować się za niego złapać. Agresywnie wszedłem w ostatni newralgiczny zakręt na trasie, rozpędziłem się ile mogłem. Nie oglądałem się już za siebie, znalazłem jeszcze rezerwy mocy i ostatnie 3 minuty były bardzo mocne i równe. Podjazd bardzo mi spasował. Już w połowie byłem niemal pewny, że jak się nic nie wydarzy to zwycięstwo mam w kieszeni. Mimo to nie odpuściłem na chwile i linie mety minąłem jako pierwszy zawodnik. Zwycięstwo było zasłużone i zdecydowane. Na dobrą sprawę miałem tylko jednego rywala któremu tym razem nie dopisało szczęście. Lepszego zakończenia sezonu nie mogłem sobie wymarzyć. Przewaga nad kolejnymi zawodnikami była bardzo wyraźna. Warunki na trasie były trudne, niesprzyjające samotnej jeździe i dlatego to zwycięstwo jest dla mnie cenniejsze, to nagroda za ciężką prace wykonaną w tym roku na treningach a także zwieńczenie bardzo udanej końcówki sezonu.
Po wyścigu już spokojniejszym tempem wróciłem do domu. Sił już nie miałem ale wiatr się odwrócił i znowu pomagał.

Roztrenowanie 12

Piątek, 18 października 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: 34.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:19 km/h: 25.82
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 177177 ( 90%) HRavg 130( 66%)
Kalorie: 611kcal Podjazdy: 520m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny krótki wyjazd bez planu na trasę. Nie chciało mi się po raz kolejny jechać na Przegibek wiec pojechałem na objazd wiosek. Początek standardowy, jak najbliżej gór co oznaczało prawie 3 kilometry wspinaczki na start. Pozwoliło to rozgrzać dobrze nogi przed pierwszym zjazdem. Korzystając z bardzo silnego południowego wiatru postanowiłem jak najszybciej pokonać około 1500 metrowy odcinek. Wydłużyłem go sobie o 200 metrów służących rozwinięciu prędkości. Jechałem naprawdę mocno i udało się poprawić najlepszy czas na tym odcinku. Nie oznaczało to wcale przypływu mocy bo z wiatrem to nawet śmieci lecą szybko. Po tym epizodzie nie planowałem już mocniejszych pociągnięć. W pewnym momencie zmieniłem zdanie i będąc rozpędzonym chciałem zaatakować mocno podjazd pod kościół w Łazach. Znacznie przeliczyłem się z siłami i w połowie podjazdu po 20 sekundach mocnej jazdy odcięło mnie i musiałem odpuścić. To tylko potwierdziło brak formy i już nie miałem ochoty na sprawdzanie nogi na kolejnych podjazdach. Umiarkowanym tempem pokonałem kolejne kilometry głównie walcząc z wiatrem. W Grodźcu niepotrzebnie odbiłem w boczną, całkowicie przykrytą liśćmi drogę i nie zauważyłem kilku dziur w które wpadłem z impetem. Na szczęście nic się nie stało i bezpiecznie skończyłem najkrótszą w tym tygodniu przejażdżkę.

Roztrenowanie 11

Czwartek, 17 października 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: 41.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:35 km/h: 25.89
Pr. maks.: 68.00 Temperatura: 11.0°C HRmax: 155155 ( 79%) HRavg 127( 65%)
Kalorie: 698kcal Podjazdy: 540m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Dzień wolny nie wpłynął zbyt korzystnie na moją dyspozycję. Gdyby nie pogoda to pewnie nie ruszałbym się z domu ale jednak pojechałem. W nogach totalna pustka, nie byłem w stanie czerpać przyjemności z jazdy i po drodze przyszło mi do głowy kilka głupich pomysłów. Wyjechałem dosyć późno gdy było zaledwie kilka stopni cieplej niż rano i trochę żałowałem, że nie wyjechałem z samego rana. Wybrałem się w rejon Wilkowic więc czekał mnie przejazd przez miasto. Nie był on bezproblemowy, trafiłem na kilku nerwowych kierowców którzy niezbyt dobrze radzili sobie na drodze i przez to straciłem trochę czasu. Myślałem, że z czasem noga będzie lepsza ale przełomu nie było i mając jakiś zapas czasowy tylko patrzyłem jak go ubywa. Już w pierwszej części trasy straciłem za dużo czasu i nie bardzo miałem gdzie nadrobić. Na zjeździe z Wilkowic chciałem szybciej zjechać ale cały zjazd był wolny. Gdy tylko się rozpędziłem to wyprzedzał mnie autobus i po chwili hamował i tak kilka razy. Jedną z przyczyn złego samopoczucia na początku był fakt, że do tego momentu walczyłem z przeciwnym wiatrem. Druga część trasy miała być szybsza ale czekało na mnie jeszcze kilka podjazdów. Korzystając z okazji sprawdziłem nową, jeszcze nie otwartą drogę z Rybarzowic do Buczkowic. Być może ta droga odciąży trochę pozostałe drogi w okolicy. Droga jest także bardzo widokowa ale nie miałem zbytnio czasu na oglądanie i musiałem skupić się na jak najszybszym pokonaniu tego odcinka by nikt z robotników mnie nie przegonił. Na szczęście nikt mnie nie zatrzymał i bezpiecznie dojechałem do Buczkowic. Czując wiatr wiejący w plecy wpadłem na głupi pomysł i zacząłem rozpędzać rower z górki. Rozwinąłem niezłą prędkość ale nie podobało się to kierowcom którzy postanowili mnie spowolnić co im się udało. Miałem nauczkę a wpadnięcie w kratkę ściekową mogło skończyć się tragicznie ale skończyło się dosyć szczęśliwie. Od tego momentu jechałem już spokojnie. W Bielsku zaliczyłem jeszcze kilka podjazdów dokładając ponad 100 metrów w pionie. Lepiej jechało się tylko dlatego, że jechałem z wiatrem. Przerwa między sezonowa zbliża się wielkimi krokami i ostatnie dni pogody chciałbym jak najlepiej wykorzystać.

Roztrenowanie 10

Wtorek, 15 października 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: 39.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:34 km/h: 24.89
Pr. maks.: 65.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 157157 ( 80%) HRavg 121( 62%)
Kalorie: 619kcal Podjazdy: 510m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny dzień pogody ale także małej ilości czasu i musiałem wyjechać dosyć wcześnie by móc zaliczyć chociaż 90 minut jazdy. Ubrałem się za grubo i podczas jazdy byłem zmuszony zrzucić zbędne warstwy. Nie miałem znowu planu na trasę ale na Przegibek nie chciało mi się jechać więc skierowałem się na Jaworze. Noga nie była tak dobra jak dzień wcześniej co było odczuwalne zwłaszcza na podjazdach. Po przejechaniu przez Jaworze pojawił się silniejszy wiatr z południa co zapowiadało ciekawą jazdę. Trzymając się możliwie bocznych dróg dojechałem do Górek Wielkich a następnie Brennej. Wiatr rozdawał karty i raz jechało się szybko i lekko by za chwilę walczyć z czołowymi podmuchami. Będąc w Ustroniu wpadłem na pomysł sprawdzenia kilku bocznych dróg. Pierwszą z nich był ciekawie wyglądający łącznik Lipowca z Krzywańcem. Żeby trafić na właściwą drogę pobłądziłem i aż trzy razy szukałem odpowiedniego skrętu. Gdy już trafiłem na właściwy szlak to moim oczom ukazał się ładny widok na góry a także położone na zboczach budynki mieszczące się w Górkach czy Brennej. Zwykle ten widok był zasłonięty przez zabudowania czy pola kukurydzy na równoległych drogach, nie było czasu aby podziwiać widoki i drogą lekko w dół dojechałem do znanego mi odcinka łączącego Lipowiec z Zalesiem. Nie jechałem długo tą drogą bo po chwili odbiłem w prawo w kolejną boczną dróżkę. Nie był to długi łącznik i szybko znalazłem się na drodze prowadzącej do ronda w Górkach Wielkich. Miałem jeszcze jedną możliwość urozmaicenia trasy i po kilkuset metrach znowu skręciłem w prawo w kolejną boczną drogę. Znowu ten odcinek nie był długi i po około 2 minutach znalazłem się już na dobrze znanej drodze którą dojechałem do ronda. Postanowiłem wrócić do domu tą samą drogą którą przyjechałem z jednym szybkim zjazdem. Myślałam o jak najszybszej jeździe w dół ale trochę się przeliczyłem. Najpierw pojawił się samochód z przeciwka wymuszając hamowania później wiatr nie pozwolił na rozwinięcie odpowiedniej prędkości przed zakrętem i dosyć długo się rozpędzałem. Boczny wiatr nie pozwolił na wiele i udało się poprawić czas o 1 sekundę. Dalsza droga już spokojna, bez żadnych prób mocniejszej jazdy. Mimo dosyć spokojnej jazdy czułem zmęczenie, zwłaszcza w nogach.

Miasto 28

Poniedziałek, 14 października 2019 Kategoria b'Twin 2019, blisko domu, Miasto, Samotnie, Szosa
Km: 81.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:35 km/h: 22.60
Pr. maks.: 49.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1590kcal Podjazdy: 1070m Sprzęt: Triban 5 Aktywność: Jazda na rowerze

Roztrenowanie 9

Poniedziałek, 14 października 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: 38.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:31 km/h: 25.05
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 14.0°C HRmax: 155155 ( 79%) HRavg 126( 64%)
Kalorie: 672kcal Podjazdy: 710m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Pogoda w dalszym ciągu zaskakuje i aż żal siedzieć w domu więc wyskoczyłem na kolejne 90 minut. Nie miałem pomysłu na trasę więc wybrałem się znowu na Przegibek. Jednym z czynników jakie zdecydowały był fakt że w tym roku byłem na tej przełęczy już 69 razy i miałem okazję poprawić ten wynik. Noga tego dnia była całkiem niezła, najlepsza od wielu dni i w połączniu z piękną pogodą przyjemność z jazdy była ogromna. W mieście sporo samochodów ale udało się bezpiecznie i szybko przedostać do Straconki. Podjazd na Przegibek poszedł gładko czego nie można powiedzieć o zjeździe. Miałem zamiar technicznie zjechać ale już na samym początku pojawił się zawalidroga którego udało się wyprzedzić dopiero w połowie zjazd, stąd druga część zjazdu wyraźnie lepsza technicznie i szybsza. Po zjeździe zatrzymałem się na moment i ruszyłem w powrotną drogę. Znowu przyjemnie się podjeżdżało, zapomniałam nawet o tym że jestem bez formy i starałem się jechać równo co tym razem wychodziło. To co nie udało się na pierwszym zjeździe zrobiłem na kolejnym. Co prawda ruszyłem dosyć spokojnie i w pierwszej części zjazdu nie miałem odpowiedniej szybkości. Później przy bardzo dobrej technice pojawiła się szybkość, ponad połowa zjazdu była prawie idealna ale później na jednym z łuków pojawił się samochód wyprzedzający podjeżdżającego kolarza i wytraciłem za dużo prędkości i musiałem zmienić pozycję. Ponowne ułożenie się zajęło za dużo czasu i dopiero na samej końcówce zjazdu zyskałem kilka sekund. Był to jeden z najlepszych moich zjazdów ale widoczne są rezerwy i jest jeszcze co poprawiać. Najchętniej wjechałbym jeszcze raz na szczyt w celu powtórzenia zjazdu ale nie miałem już czasu i skierowałem się na zachód. Sprawnie przedostałem się przez miasto by na samym końcu trafić na ciężarówkę blokującą drogę. Dobrze wykorzystałem ten dzień i nauka zebrana na zjeździe powinna pomóc w doskonaleniu tego elementu układanki.

Roztrenowanie 8

Niedziela, 13 października 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: 32.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:28 km/h: 21.82
Pr. maks.: 63.00 Temperatura: 9.0°C HRmax: 139139 ( 71%) HRavg 114( 58%)
Kalorie: 439kcal Podjazdy: 500m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Udało się znaleźć czas na rower. Do 9:00 spokojnie mogłem jeździć i długość jazdy zależała głównie od godziny wyjazdu. Około 7:30 byłem gotowy do wyjazdu co oznaczało 90 minut czasu. Nie miałem najmniejszej ochoty na mocną jazdę więc wybrałem się regeneracyjnym tempem w kierunku Przegibka. Już po paru minutach zauważyłem wysokie tętno ale nie przyjąłem się tym i jechałem dalej. Ruch na drogach był mały ale było kilka sytuacji w których musiałem się zatrzymać. W powietrzu czuć już było jesień a kolorowy krajobraz i masa liści tylko to potwierdziła. Do Straconki dojechałem w idealnym czasie i spokojnie zacząłem się wspinać na Przegibek. Nie wjeżdżało się już tak swobodnie jak kilka tygodni temu ale tragedii nie było. Na szczycie nie było potrzeby zatrzymania się i od razu ruszyłem w dół. Na zjeździe skupiłem się na technice i pozycji aerodynamicznej. Pomimo dużego wpływu wiatru i braku dokręcania na prostych zjechałem dosyć szybko i bardzo dobrze technicznie. Pozycja aero wyglądała lepiej ale moje ciało jeszcze jakiś czas odczuwało skutki jazdy w nienaturalnej pozycji. Do domu wróciłem już bez żadnych przygód niemal idealnie mieszcząc się w ramach czasowych. Dobrana trasa i tempo okazały się idealne na ten dzień.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum