Wpisy archiwalne w kategorii
Szosa
Dystans całkowity: | 176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%) |
Czas w ruchu: | 6527:23 |
Średnia prędkość: | 26.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 750.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1954597 m |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (179 %) |
Maks. tętno średnie: | 198 (101 %) |
Suma kalorii: | 3659879 kcal |
Liczba aktywności: | 2604 |
Średnio na aktywność: | 67.88 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
Rozgrzewka i rozjazd
Sobota, 6 lipca 2019 Kategoria Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 25.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:58 | km/h: | 25.86 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 490kcal | Podjazdy: | 260m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trening 70
Środa, 3 lipca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019, w grupie, avg>30km\h
Km: | 90.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:43 | km/h: | 33.13 |
Pr. maks.: | 68.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 180180 ( 92%) | HRavg | 144( 73%) |
Kalorie: | 1475kcal | Podjazdy: | 770m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ostatni trening przed Pętlą Beskidzką. Tym razem udało się wygospodarować więcej czasu i trening podzieliłem na dwie części. Pierwsza miała być seria powtórzeń w 7 strefie mocy a drugą mocne rundy z TwomarkSport. Wyjeżdżając z domu czułem się nieźle, noga całkiem dobrze podawała. Gdy przyszło do powtórzeń to zaczęły się schody. Postanowiłem zrealizować trening w Dolinie Wapienicy. Na początek źle dobrałem odcinek testowy i zacząłem zdecydowanie zbyt późno. Po pierwszym sprincie i odpowiedniej przerwie drugi zryw był fatalny. Nie udało się wytrzymać 30 sekund a wpływ na to miał zbyt duży ruch pieszych w Dolinie. Zrezygnowałem z dalszych powtórzeń ale gdy wjechałem na ostatni asfaltowy fragment to zrobiłem jednak dwa kolejne, ale nie za dobre sprinty. Po spokojnym zjeździe w dół ostatnie dwa powtórzenia zrobiłem na ulicy Dębowiec. Podsumowując ten trening to nie był to zbyt dobry dzień na tak mocne akcenty. Miałem problem z utrzymaniem mocy powyżej 500 Wat co później miało swoje skutki na treningu z Twomark. Po zjeździe do Wapienicy sporo czasu straciłem na przedostanie się przez rozkopane skrzyżowanie.
Na treningu zjawiło się dosyć dużo osób ale tych najsilniejszych nie było tak dużo. To dawało mi jakieś szanse na dłuższe utrzymanie w czołówce. Tym razem już od początku trzymałem się bliżej przodu i przy spokojnej jeździe nie miałem problemów z utrzymaniem dobrej pozycji. Schody zaczęły się gdy przed Rudzicą tempo wzrosło, nie czułem się zbyt pewnie w dużej grupce i trzymałem się bardziej z nawietrznej strony przez co traciłem niepotrzebnie siły. Na podjazdach zbliżyłem się do przodu i na rundę wjechałem jako jeden z pierwszych. Na zjeździe oczywiście straciłem i znalazłem się w drugiej części rozciągniętej grupy. Po skręcie w prawo na Bronów poszło tempo i zaczęło się wszystko rwać. W końcu zrobiła się dosyć duża dziura i zdecydowałem się na próbę przeskoczenia do około 10 osobowej czołówki. Goniłem około kilometra generując około 400 Wat i po skręcie w kierunku Międzyrzecza dołączyłem do czołówki. Było nas ponad 10 osób i w takim składzie dojechaliśmy do podjazdu. Pomimo długiej gonitwy znalazłem siły na zmianę. Bezpiecznie przejechaliśmy zwężenie z sygnalizacją świetlną i gdy tylko zaczął się podjazd to znowu wszystko się porozrywało. Miałem problemy z jazdą powyżej 500 Wat i trochę straciłem. Po wypłaszczeniu zebraliśmy się w 3 i dołączyliśmy do najlepszej trójki. Po zmianach dotarliśmy do ronda i kolejna runda. Wtedy też zaczęły się schody, źle się czułem w grupie i sporo sił traciłem na próbach utrzymania koła, mimo wszystko dawałem tak samo długie i mocne zmiany jak reszta. Na podjeździe znowu trójka odjechała a nas zostało dwóch i znowu po kilkuset metrach pogoni dojechaliśmy do czołówki. Na trzeciej rundzie odpadły dwie osoby a moja jazda wyglądała nieco lepiej. To co najważniejsze wydarzyło się przed wjazdem na ostatnią rundę. Na podjeździe swobodnie odjechał Janek i utrzymywał przewagę do końca rundy. Na rondzie mieliśmy około 5 sekund starty i wtedy pojawiło się kilku zawodników którzy wcześniej nie jechali. Odskoczyli nam na zjeździe i ciężko było myśleć o pogoni. Około 200 metrów przewagi było nie do odrobienia. W pewnym momencie odpuściłem ale mój towarzysz dzielnie walczył i postanowiłem mu pomóc i znowu zacząłem mocniej pracować. Z czołówki odpadł jeden zawodnik i dołączył do nas. Na bardzo nierównym odcinku przed Międzyrzeczem pękło mi mocowanie licznika. Zdążyłem tylko wypiąć licznik i schować do kieszeni. Ostatnie 5 kilometrów jechałem bez patrzenia na dane ale i bez żadnej kalkulacji. Na zwężeniu trafiliśmy na zielone światło a czołówka zapewne miała czerwone a co za tym idzie gorsze warunki przejazdu i wtedy pojawiła się nadzieja na odrobienie strat. Na podjeździe zostałem sam i zacząłem się zbliżać do dwójki która odpadła od najlepszych. Ostatnie 2 kilometry przejechaliśmy razem i ku mojemu zdziwieniu koledzy również dawali zmiany i do końca przewaga malała i zabrakło bardzo niewiele. Jest to pierwszy od ponad dwóch lat trening grupowy na którym praktycznie do końca utrzymywałem się w czołówce. Najczęściej pękałem po pierwszym zjeździe lub jednej czy dwóch rundach. Zaskoczony byłem swoją mocą a także sposobem w jaki zdołałem dołączyć do czołówki i przy tej ilości sił straconych na niewłaściwej jeździe w grupie bardzo mnie to podbudowało przed najbliższymi wyścigami.
Potrzebowałem takiego sprawdzenia się w warunkach wyścigowych co tylko potwierdziło moją obecną formę i było zwieńczeniem długiego i intensywnego okresu przygotowań do TRR.




Na treningu zjawiło się dosyć dużo osób ale tych najsilniejszych nie było tak dużo. To dawało mi jakieś szanse na dłuższe utrzymanie w czołówce. Tym razem już od początku trzymałem się bliżej przodu i przy spokojnej jeździe nie miałem problemów z utrzymaniem dobrej pozycji. Schody zaczęły się gdy przed Rudzicą tempo wzrosło, nie czułem się zbyt pewnie w dużej grupce i trzymałem się bardziej z nawietrznej strony przez co traciłem niepotrzebnie siły. Na podjazdach zbliżyłem się do przodu i na rundę wjechałem jako jeden z pierwszych. Na zjeździe oczywiście straciłem i znalazłem się w drugiej części rozciągniętej grupy. Po skręcie w prawo na Bronów poszło tempo i zaczęło się wszystko rwać. W końcu zrobiła się dosyć duża dziura i zdecydowałem się na próbę przeskoczenia do około 10 osobowej czołówki. Goniłem około kilometra generując około 400 Wat i po skręcie w kierunku Międzyrzecza dołączyłem do czołówki. Było nas ponad 10 osób i w takim składzie dojechaliśmy do podjazdu. Pomimo długiej gonitwy znalazłem siły na zmianę. Bezpiecznie przejechaliśmy zwężenie z sygnalizacją świetlną i gdy tylko zaczął się podjazd to znowu wszystko się porozrywało. Miałem problemy z jazdą powyżej 500 Wat i trochę straciłem. Po wypłaszczeniu zebraliśmy się w 3 i dołączyliśmy do najlepszej trójki. Po zmianach dotarliśmy do ronda i kolejna runda. Wtedy też zaczęły się schody, źle się czułem w grupie i sporo sił traciłem na próbach utrzymania koła, mimo wszystko dawałem tak samo długie i mocne zmiany jak reszta. Na podjeździe znowu trójka odjechała a nas zostało dwóch i znowu po kilkuset metrach pogoni dojechaliśmy do czołówki. Na trzeciej rundzie odpadły dwie osoby a moja jazda wyglądała nieco lepiej. To co najważniejsze wydarzyło się przed wjazdem na ostatnią rundę. Na podjeździe swobodnie odjechał Janek i utrzymywał przewagę do końca rundy. Na rondzie mieliśmy około 5 sekund starty i wtedy pojawiło się kilku zawodników którzy wcześniej nie jechali. Odskoczyli nam na zjeździe i ciężko było myśleć o pogoni. Około 200 metrów przewagi było nie do odrobienia. W pewnym momencie odpuściłem ale mój towarzysz dzielnie walczył i postanowiłem mu pomóc i znowu zacząłem mocniej pracować. Z czołówki odpadł jeden zawodnik i dołączył do nas. Na bardzo nierównym odcinku przed Międzyrzeczem pękło mi mocowanie licznika. Zdążyłem tylko wypiąć licznik i schować do kieszeni. Ostatnie 5 kilometrów jechałem bez patrzenia na dane ale i bez żadnej kalkulacji. Na zwężeniu trafiliśmy na zielone światło a czołówka zapewne miała czerwone a co za tym idzie gorsze warunki przejazdu i wtedy pojawiła się nadzieja na odrobienie strat. Na podjeździe zostałem sam i zacząłem się zbliżać do dwójki która odpadła od najlepszych. Ostatnie 2 kilometry przejechaliśmy razem i ku mojemu zdziwieniu koledzy również dawali zmiany i do końca przewaga malała i zabrakło bardzo niewiele. Jest to pierwszy od ponad dwóch lat trening grupowy na którym praktycznie do końca utrzymywałem się w czołówce. Najczęściej pękałem po pierwszym zjeździe lub jednej czy dwóch rundach. Zaskoczony byłem swoją mocą a także sposobem w jaki zdołałem dołączyć do czołówki i przy tej ilości sił straconych na niewłaściwej jeździe w grupie bardzo mnie to podbudowało przed najbliższymi wyścigami.
Potrzebowałem takiego sprawdzenia się w warunkach wyścigowych co tylko potwierdziło moją obecną formę i było zwieńczeniem długiego i intensywnego okresu przygotowań do TRR.




Trening 69
Wtorek, 2 lipca 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 43.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 29.32 |
Pr. maks.: | 55.00 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 139( 71%) |
Kalorie: | 724kcal | Podjazdy: | 540m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jeden z najkrótszych treningów w tym roku. Miałem bardzo mało czasu i nawet wyjazd na Przegibek nie wchodził w grę. Aby zrealizować mocną jednostkę treningową wybrałem się do Jasienicy z zamiarem pięciokrotnego przejechania odcinka w kierunku Nałęża. Po drodze kilka przepaleń, 1 minuta, 30 sekund i 15 sekund i byłem gotowy do właściwego treningu. Po raz pierwszy wprowadziłem do treningu interwały dwustrefowe, na początek długość powtórzenia ustaliłem na 4 minuty. Po 210 sekundach jazdy w 5 strefie następuje 30 sekund w strefie 6. Ruszyłem z założoną mocą i byłem w stanie ją trzymać przez określony czas. Przyśpieszenie poszło całkiem sprawnie i po pierwszym powtórzeniu nie czułem jeszcze nóg. Czas odpoczynku był różny i z każdym kolejnym powtórzeniem które miało być odrobinę mocniejsze czułem coraz większe zmęczenie. Po 5 dobrych powtórzeniach ruszyłem w kierunku domu. Na koniec zafundowałem sobie jeszcze 3 minuty w strefie 6 i spokojny rozjazd. Krótki ale i jeden z najbardziej intensywnych treningów odhaczony.








Trening 68
Niedziela, 30 czerwca 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 131.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:04 | km/h: | 25.86 |
Pr. maks.: | 64.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 184184 ( 94%) | HRavg | 136( 69%) |
Kalorie: | 2380kcal | Podjazdy: | 2330m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po tym jak w sobotę nie udało się solidnie sprawdzić na trudnej trasie chciałem zrobić to w niedzielę. Miałem kilka koncepcji i nie wiedziałem którą wybrać. Przez drobne niedopatrzenie nie zdążyłem na trening z Twomark, startowali 15 minut wcześniej i mój budzik zadzwonił za późno aby się wyrobić. Wyjechałem sam kilka minut po 6 w bardzo przyjemnej temperaturze. Skierowałem się na zachód z myślą objazdu trasy Pętli Beskidzkiej. Nie miałem tyle czasu aby całą przejechać wiec chciałem sprawdzić tylko zapomniane podjazdy. Jakbym miał zmienić zdanie to wziąłem również ze sobą korony i to był przyczynek to zmiany trasy. Dojeżdżając do Ustronia postanowiłem pojechać na Czechy, szybko rosnąca temperatura oraz zbyt duży ruch pojazdów w kierunku Wisły były decydującym czynnikiem. Sprawdziłem również nową drogę do Cisownicy. Fajna alternatywa dla głównej ale odcinek prowadzący do osiedli położonych na wzniesieniu miał złą nawierzchnie która w końcu przeszła w żwir i zawróciłem. Przez Cisownicę nie minął mnie żaden samochód a gdy tylko skręciłem w kierunku Budzina to pojawiły się trzy. Ruszyłem mocno i na ściankach dałem z siebie dużo, noga dopiero się rozkręcała i podjazd szybko się skończył. Na zjeździe nie czułem się pewnie i dojazd do przejścia granicznego w Lesznej też nie był zbyt dobry. Chcąc minąć Trzyniec skręciłem w boczną drogę i trafiłem na remontowany odcinek, dało się przejechać ale musiałem strasznie uważać. Na krótkiej ściance przepaliłem nogę. Czułem, że jeszcze to nie jest to, czego oczekiwałem i trochę bałem się kolejnego, nieznanego mi podjazdu. Słyszałem, że jest bardzo trudny i zaraz miałem się o tym przekonać. Trafiłem na niego od strzału bez zbędnych postojów i dogłębnego studiowania mapy. Nie wiedziałem, gdzie dokładnie zacząć mierzyć czas i pierwszy kilometr za rondem w Bystrzycy wydawał mi się zbyt łatwy. Dopiero za łukiem w prawo pojawiło się większe nachylenie i wtedy stoper wystartował. Starałem się trzymać cały czas moc progową. Szło całkiem nieźle, poprzednie podjazdy były potrzebne aby się rozkręcić i móc wykorzystać pełnie możliwości organizmu. Początek podjazdu prowadził szeroką i równą drogą, nachylenie nie było wysokie i tylko momentami dochodziło do 10 %. Wiedziałem, że druga cześć odcinka jest dużo trudniejsza i starałem się jechać równo a dopiero tam dać z siebie maksa. Po około 3 kilometrach pojawiła się zatoczka, restauracja po lewej i ściana do nieba. Z daleka wyglądało to gorzej a gdy zacząłem podjeżdżać to nie było tak tragicznie. Jechałem bardzo mocno, nachylenie nie spadało poniżej 15 % a maksymalnie przekroczyło 20, na bardzo trudnych 500 metrach do pełni komfortu zabrakło 34 zębów z tyłu. Jazda na przełożeniu 36x32 to było już przepychanie, nie lubię tego ale od czasu to czasu można się pomęczyć. Dalsza część podjazdu ma zmienne nachylenie oraz pogarszającą się nawierzchnię. Warunki były już piekielne a mój organizm nie dawał żadnych oznak kryzysu. Powoli zbliżałem się do końca podjazdu, jechałem już prawie na maksa, byłem maksymalnie zlany potem co później miało swoje skutki na szczycie. Po niecałych 20 minutach dotarłem do miejsca gdzie asfalt przechodzi w żwir i jeszcze około minutę męczyłem się aby dostać się na szczyt. Nie wiedziałem czy czas jaki uzyskałem był dobry ale gdybym miał tam jechać na czas i odpuścić inne podjazdy to niewiele mógłbym dołożyć, zbyt mocna jazda w pierwszej części mogłaby poskutkować odcięciem w końcówce. Na ostatnich kilometrach nie byłbym w stanie urwać więcej niż kilka sekund. Nagrodą za wysiłek były piękne widoki ale i plaga much które od razu mnie oblazły i szybko musiałem się ewakuować. Celem na zjazd było tylko bezpieczne dostanie się na dół. Na stromej wąskiej drodze starałem się nie rozpędzać a umiejętne posługiwanie się dźwigniami hamulców nie doprowadziło do przegrzania obręczy. Na szerszej drodze pozwoliłem sobie na więcej fantazji ale na dwóch ostatnich zakrętach bałem się zaryzykować i wytracałem zbyt dużo prędkości. Odcinek kapitalny, nie sądziłem, że w okolicy jest taki podjazd. Nie byłbym sobą gdybym nie dołożył kolejnego podjazdu. Wiedziałem, że blisko jest krótki ale trudny podjazd. Znalazłem na mapie odcinek który wyglądał mi właśnie na ten podjazd i ruszyłem w jego kierunku. Po drodze zaliczyłem ciekawy podjazd, przegapiłem skręt w boczną, wąską i niebezpieczną drogę prowadzącą w dół do głównej szosy. Trafiając na właściwy tor zauważyłem już bardzo małą ilość picia w bidonach. Na podjazd miało wystarczyć dlatego nie szukałem na razie bufetu. Po dwukrotnym kontrolnym sprawdzeniu mapy trafiłem od strzału na właściwą drogę. Podjazd wyglądał na ciekawy. Zmienne nachylenie i nienajlepsza nawierzchnia sprawiła, że odcinek był ciężki do pokonania. Jechałem cały czas bardzo mocno, prawie na maksa i nie wiedząc dokładnie gdzie podjazd się kończy zacząłem niepotrzebnie kalkulować. Koniec odcinka asfaltowego zaskoczył mnie bardzo, sadziłem, że podjazd kończy się w bardziej cywilizowanym miejscu. Po zjeździe do centrum Nydka miałem dylemat, czy jechać na Koziniec czy dłuższy ale łatwiejszy podjazd w Gródku. Po dojeździe do Bystrzycy gdzie nie wypatrzyłem otwartego sklepu skierowałem się w kierunku Gródka i uzupełniłem bidony na stacji benzynowej. Odcinek do początku podjazdu dłużył mi się strasznie, gdy tam już dotarłem to nie umiałem złapać rytmu. Dopiero po kilkuset metrach zaczęło mi się kręcić lepiej. Jechałem odrobine za mocno i po 3 kilometrach wspinaczki zaczęło mnie brakować. Cisnąłem do końca podjazdu ale byłem już nieźle ujechany. Dałem z siebie wszystko i na kolejny podjazd brakowało już sił i motywacji. Motywował mnie już zasłużony bufet w Lesznej. Zjechałem dosyć szybko i z wiatrem fajnie leciało się aż do Trzyńca. Pod Leszną podjeżdżało mi się ciężko. Z ulgą stanąłem na bufecie i po raz pierwszy w tym roku miałem okazję napić się Kofoli. Nigdy nie smakowała tak dobrze. Przerwa 10 minutowa była wskazany a gdy chciałem ruszać dalej to zauważyłem flak w przednim kole. Zdecydowałem się dopompować powietrza i ruszyć dalej. Tak też zrobiłem i musząc stanąć w sklepie po wodę nie wiedziałem jaki dystans przejadę bez dopompowywania. Po szybkiej wizycie w sklepie dopompowałem powietrza i ruszyłem najkrótszą drogą do domu. Nie chcąc uszkodzić koła postanowiłem częściej dopompowywać aby jazda była bardziej komfortowa. Przez problemy z uciekającym powietrzem zapomniałem o jedzeniu i tętno z każdą chwilą rosło. Piłem w miarę regularnie a tempo jakie byłem w stanie trzymać było całkiem dobre. Większość podjazdów jechałem z mocą progową aby jeszcze bardziej dobić nogi. Z rytmu wybiły mnie tylko dwie przerwy poświęcone na dopompowanie koła. Na sam koniec tradycyjny rozjazd i w domu zjawiłem się równo o 12. Czasami opłaca się wyjechać wcześnie rano aby wrócić o takiej porze aby całe popołudnie przeznaczyć na odpoczynek.



Informacje o podjazdach:




Informacje o podjazdach:

Beskyd Tour 2019
Sobota, 29 czerwca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa
Km: | 29.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 23.51 |
Pr. maks.: | 53.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 143143 ( 73%) | HRavg | 107( 54%) |
Kalorie: | 318kcal | Podjazdy: | 420m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Powinien pojawić się długi opis wyścigu ale go nie będzie. Mój wyścig skończył się szybciej niż zaczął z powodów ode mnie niezależnych. W normalnych warunkach pojechałbym na miejsce startu już w piątek i przenocował. Niestety kolidowało to z pracą którą skończyłem dopiero w piątek wieczorem. Aby nie powtórzyć błędów z poprzednich wyścigów gdy w biurze zawodów byłem na ostatnią chwilę wyjechałem dużo wcześniej by mieć czas na spokojny dojazd, przygotowanie, jedzenie, formalności w biurze i dobrą rozgrzewkę. Ponadto jestem uprzedzony do szybkiej jazdy po Czechach, niedawno słono zapłaciłem i od tego czasu ograniczam wyjazdy samochodem do tego kraju do minimum. Tym razem nie było mi dane nawet wjechać do Czech. Jadąc niezbyt szybko drogą ekspresową nagle pojawiło się przede mną stado saren. Musiały dostać się którąś z bocznych dróg dochodzących do ekspresówki. Nie miałem szans na całkowicie bezpieczne wyście z sytuacji. Ocaliłem własne życie i zdrowie, samochód kompletnie uszkodzony i o dalszej jeździe nie było mowy. Znalazłem się chyba w nieodpowiednim miejscu w złym czasie. Ta sytuacja wpłynęła na dalszy przebieg weekendu. Do domu wróciłem spokojnie na rowerze a po samochód wróciłem lawetą ze znajomym później.




Trening 67
Sobota, 29 czerwca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 48.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:30 | km/h: | 32.00 |
Pr. maks.: | 60.00 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | 154154 ( 78%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 775kcal | Podjazdy: | 360m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dopiero około południa wróciłem do domu i po kilku godzinach odpoczynku wyjechałem na spokojną przejażdżkę. Wybrałem dosyć łatwą trasę do Brennej i powrót. Temperatura podczas jazdy dochodziła do 30 stopni i nie byłem pewny czy dwa bidony wystarczą. Początkowo noga nie podawała, walka z wiatrem do Skoczowa nie była przyjemna. Później szło coraz lepiej, ruch na drogach umiarkowany i mogłem cieszyć się jazdą. Nad rzeką pełno ludzi a w lokalach gastronomicznych także tłoczno. Udało się cały czas trzymać równe tempo i bardzo szybko znalazłem się w Brennej. Ludzi jak mrówek, samochodów sporo i w centrum zawróciłem. Postanowiłem wstąpić na lody i zrobić krótką przerwę. Nie musiałem stać w kolejce i przerwa nie była długa. Na powrocie narzuciłem trochę mocniejsze tempo starając się oszczędzać na podjazdach. Ilość jedzenia i picia była dobrana idealnie. Taki dystans w tych warunkach i na trasie o łatwym profilu był idealny na ten dzień.




Trening 66
Środa, 26 czerwca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 65.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:17 | km/h: | 28.47 |
Pr. maks.: | 69.00 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | 186186 ( 95%) | HRavg | 133( 68%) |
Kalorie: | 1019kcal | Podjazdy: | 760m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Drugi zaplanowany na ten tydzień trening został nieco skrócony. Podobnie jak dzień wcześniej miałem problemy z wcześniejszym wstaniem z łóżka i wyjechałem blisko godzinę później niż zamierzałem. Było już ciepło a czekały mnie powtórzenia w 6 strefie mocy. Nie chcąc po raz kolejny walczyć z drogowcami na podjeździe pod Przegibek zdecydowałem się pojechać na Równicę. Podjazd który bardzo lubię i na którym jestem w stanie dawać z siebie wszystko wydawał się idealny na taki trening. Nie mając czasu postanowiłem na jednym podjeździe zrobić to samo co miałem zrobić na dwóch odcinkach w górę. Wymusiło to zwiększenie długości powtórzeń z 60 do 90 sekund. Po dobrej rozgrzewce szybko dotarłem do podnóża Równicy. Ruszyłem spokojnie a gdy tylko zrobiło się stromo to ogień. Wysokie nachylenie ułatwiło mocną jazdę. Po 90 sekundach sprintu, luźniejsza jazda przez 60 sekund nie wystarczyła na odpoczynek i każde powtórzenie zaczynałem na większym zmęczeniu. Pod koniec tętno już było maksymalnie wysokie. Chcąc zaliczyć w sumie 10 minut w strefie 6 ostatnie powtórzenie trwało 60 sekund a skończyło się akurat na linii poboru opłat. Byłem zmęczony, w bidonach już pustki a żar już lał się z nieba. Na zjeździe dosyć szybko jechałem, jedynie w dwóch miejscach musiałem sporo zwolnić. Odcinek kostki nie był dzisiaj komfortowy a na ostatniej prostej musiałem hamować z ponad 60 km/h prawie do zera. Później stanąłem w pierwszym napotkanym sklepie, napełniłem bidony i ruszyłem dosyć mocnym tempem do domu. Kilka podjazdów wjechałem z mocą w okolicy progu FTP. Pomimo zmęczenia noga podawała całkiem nieźle i gdyby nie upał i wiejący z różnych kierunków wiatr który utrudniał jazdę to przyjemność byłaby jeszcze większa. Kolejny mocny trening zaliczony, szkoda, że nie ma czasu na dłuższe treningi.








Trening 65
Wtorek, 25 czerwca 2019 Kategoria 50-100, blisko domu, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: | 50.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 25.00 |
Pr. maks.: | 58.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | 181181 ( 92%) | HRavg | 132( 67%) |
Kalorie: | 878kcal | Podjazdy: | 960m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki i mocny trening z powtórzeniami w 5 strefie mocy. Wyjechałem znowu w kierunku Przegibka. Tym razem nie miałem żadnych problemów z rozgrzewką i wszystkie zaplanowane akcenty zrealizowałem. Nie chciało mi się wcześniej wstać i w drugiej części treningu musiałem się liczyć z utrudnieniami na zjeździe z Przegibka. Po dojeździe do Straconki ruszyłem mocno, po zmianie stref musiałem trzymać moc około 350 Wat, długość każdej tempówki zaplanowałem na 8 minut. Pierwszy wjazd poszedł nieźle, jedynie na nieco łagodniejszych fragmentach podjazdu miałem problem z utrzymaniem właściwej mocy. Po spokojnym dojeździe do szczytu zacząłem zjeżdżać do Międzybrodzia. Był to czas na uzupełnienie energii i o szybkim zjeździe nie myślałem. Drugi wjazd miał być trochę mocniejszy. Zacząłem dosyć dobrze i równo, później pojawiły się schody a w drugiej części nie byłem w stanie jechać dużo mocniej. Po przejechaniu przełęczy zacząłem zjeżdżać do Bielska. Na tym podjeździe byłem w stanie jechać równiej i dlatego zdecydowałem się na ten odcinek. Na zjeździe pojawili się drogowcy co wiązało się z utrudnieniami. Bałem się, że w czasie mocnej jazdy zostanę zatrzymany i ta myśl cały czas siedziała w głowie co znacznie utrudniało jazdę. Ruszyłem równie mocno co wcześniej i o dziwo musiałem jechać szybciej aby utrzymać właściwą moc pomimo jazdy z tą samą kadencją. Bez problemów minąłem miejsce w którym były utrudnienia i jakoś dotrwałem do końca powtórzenia. Dawno nie robiłem tak długich powtórzeń na tak wysokiej mocy i byłem ujechany. Po dojeździe na szczyt zatrzymałem się na moment i ruszyłem spokojnie w dół. Bez większych problemów dojechałem do domu. Pod koniec zrobiło się gorąco.







Rozjazd 15
Poniedziałek, 24 czerwca 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Samotnie, Szosa
Km: | 32.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:28 | km/h: | 21.82 |
Pr. maks.: | 65.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 121121 ( 62%) | HRavg | 99( 50%) |
Kalorie: | 605kcal | Podjazdy: | 500m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Luźna jazda po weekendzie. Po raz kolejny wybrałem się na Przegibek. Przez miasto częściowo jechałem ścieżkami rowerowymi. Nie zawsze było to proste i bezpieczne i dlatego w trudniejszych momentach korzystałem z drogi. Po przejechaniu na skróty przez PKP kontynuowałem jazdę ścieżką wzdłuż potoku Stracońskiego. Dojechałem do momentu w którym ścieżka był zanieczyszczona świeżo skoszoną trawą. Do podjazdu dojechałem już bez większych problemów. Udało się równo i spokojnie wjechać na szczyt a na zjeździe bardzo niemiła niespodzianka. Remont poboczy z wykorzystaniem mieszanki której wierzchnią warstwę stanowią bardzo drobne kamyczki które z czasem lądują na jezdni a często także w oponach i na ramie roweru. Zrezygnowałem z szybszego zjazdu i dopiero w Straconce mogłem jechać szybciej. Pomimo dużego ruchu na drogach udało się bezproblemowo dotrzeć do domu.




Trening 64
Niedziela, 23 czerwca 2019 Kategoria Trening 2019, Szosa, Samotnie, No Limited 2019, Cube 2019, 50-100
Km: | 96.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:35 | km/h: | 26.79 |
Pr. maks.: | 67.00 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 175175 ( 89%) | HRavg | 137( 70%) |
Kalorie: | 1720kcal | Podjazdy: | 1920m | Sprzęt: Agree GTC SL | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wiele opcji treningu miałem na ten dzień. Ostatecznie zdecydowałem się na samotny trening z kilkoma podjazdami. Wstając rano zauważyłem, że drogi są mokre, dało mi to czas na dłuższy odpoczynek i nieco później wstałem. Nie wiedziałem jak będę się czuł, nogi miły prawo być zmęczone a na regeneracje nie poświeciłem zbyt dużo czasu i sił.
Już po wyjeździe czułem, że jest nieźle. Przejazd przez miasto był szybki, bezproblemowy, zauważyłem drobne problemy z przednim kołem i prowizorycznie poluzowałem hamulec. Do podnóża Przegibka nie musiałem używać hamulców i mogłem zacząć właściwy trening. Chciałem zaliczyć kilka podjazdów w równym tempie, ostatnio trzymałem moc 300 Wat, teraz podniosłem poprzeczkę do 310-320 Wat. Na początku podjazdu nie potrafiłem dobrać optymalnego przełożenia ale z czasem dobrałem odpowiednie i skupiłem się na trzymaniu właściwej mocy. Udało się równo mocno przejechać cały podjazd, w nogach czułem rezerwy a dosyć szybko pokonałem cały odcinek. Na szczycie chwila przerwy, poprawiłem ułożenie przedniego koła, wrzuciłem coś na ząb i ubrałem kurtkę bo było dosyć chłodno a czekał mnie długi zjazd. Nie był to najlepszy pomysł, solidnie wiało i tworzyła się poduszka która skutecznie mnie hamowała. Po pokonaniu technicznej sekcji i wyjechaniu na bardziej otwarty teren zacząłem się gotować i po zjeździe do Międzybrodzia rozebrałem kurtkę. Pomimo wiatru wiejącego prawie cały czas w twarz miałem bardzo dobry czas i gdy ruszyłem byłem w stanie generować niezłą moc. Starałem się nie wychodzić poza 2 strefę. Dojechałem do Porąbki i skręciłem w kierunku Wielkiej Puszczy. W dolinie panował przyjemny chłodek i były to idealne warunki do podjazdu. Dojeżdżając do skrzyżowania z drogą w kierunku Targanic postanowiłem dojechać do końca drogi asfaltowej. Za skrzyżowaniem jest jeszcze około 500 metrów podjazdu i koniec warunków do jazdy na szosie. Na samym końcu zatrzymałem się i ruszyłem w dół. Niewiele brakowało abym przegapił skręt w prawo i z dosyć niskiej prędkości zaczynałem podjazd. Chcąc jechać z podobną mocą jak na Przegibek musiałem włożyć dużo sił w pierwszej części podjazdu i odpuścić w drugiej. Nie wyszło tak jak należy i początek pojechałem za lekko a końcówkę odrobinę za mocno. Ciężko przejechać równo podjazd na którym występują tak duże różnice w nachyleniu. Był to najlżej pzejechany odcinek pod góre tego dnia. Na szczycie się nie zatrzymałem i postój zrobiłem dopiero przed podjazdem na Kocierz. Początek podjazdu nigdy mi nie leżał. Dosyć szybko dobrałem odpowiednie przełożenie i starałem się trzymać założoną moc. Noga cały czas bez zarzutu i dlatego gdy zrobiło się stromiej to nie miałem najmniejszych problemów z utrzymaniem tempa, kadencji i mocy. W końcówce musiałem dołożyć do pieca aby równie mocno skończyć podjazd. Równa i mocna jazda zaowocowała drugim najlepszym czasem, przy tej nodze wjechanie tego podjazdu w rekordowym czasie byłoby formalnością, ale nie o to chodziło. Ponownie założyłem kurtkę, wrzuciłem coś na ząb i wolno ruszyłem w dół, dopiero gdy nachylenie wzrosło to rozwinąłem lepszą prędkość. O szybkim zjeździe nie mogło być mowy, za dużo samochodów i ciasne nie widoczne zakręty skutecznie udaremniły bardziej odważną jazdę. Po zjeździe rozebrałem kurtkę i bez dłuższego postoju rozpocząłem podjazd na Kocierz z drugiej strony. Nie mam dobrych wspomnień z tym odcinkiem, ostatni raz jak tam jechałem zerwałem łańcuch i ostatnie 150 metrów podjazdu pokonałem biegiem chcąc zaliczyć jak najlepszy czas. Podjazd można podzielić na dwie części, pierwszą trudniejszą z w miarę równym nachyleniem i drugą dużo łatwiejszą. Na początku nie umiałem złapać rytmu i dosyć długo dobierałem przełożenie na którym dobrze mi się jedzie. Na najtrudniejszym fragmencie musiałem wrzucić łańcuch na przedostatnią koronkę. Nie byłem zadowolony ze swojej jazdy mimo faktu, że moc się zgadzała. Żeby było jeszcze trudniej to przed wypłaszczeniem wyprzedził mnie starszy pan na elektryku. Gdy zrobiło się płasko to szybko do niego dojechałem i zostawiłem w tyle. Przy szybszej jeździe wspomaganie się wyłączyło a pan nie miał sił aby jechać moim tempem. Coś tam za mną krzyczał ale nie zwracałem na to uwagi. Pan skutecznie podniósł mi ciśnienie i tętno skoczyło do góry. Dobra jazda w końcówce zaowocowała drugim czasem. Przy dużo mocniejszym początku rekord spokojnie byłbym w stanie poprawić. Później wjechałem jeszcze krótki podjazd do hotelu, ubrałem się na zjazd i ruszyłem w dół. Nie dało się zbytnio poszaleć i skupiłem się na bezpiecznym pokonaniu całego zjazdu. Po ostatnim rozebraniu kurtki ruszyłem niemrawym tempem w kierunku Porąbki. Podjazd wjechałem z podobną mocą jak poprzednie co dało słaby czas. Na zjeździe do Porąbki też nie potrafiłem jechać dobrym tempem. Nieco lepiej było w Międzybrodziu Bialskim gdzie pagórkowaty odcinek do centrum pokonałem dobrym tempem. Na deser pozostał mi jeszcze podjazd na Przegibek. Długi dojazd odpuściłem, nawet na moment się zatrzymałem i dopiero ostatnie 3 kilometry jechałem dobrym tempem. Pomimo kilku podjazdów w nogach nie odczułem żadnego kryzysu i w dobrym tempie. Na zjeździe nie szalałem, dopiero w Straconce chciałem pojechać mocniej bo takie odcinki następujące bezpośrednio po zjeździe u mnie leżą totalnie i w tym momencie najwięcej tam tracę. Kolejne kilka kilometrów jechałem miarę równym tempem. Na podjazdach starałem się nie przyśpieszać zbytnio a na zjazdach dokręcać. Ostatnie 3 kilometry były już zupełnie luźne.
Całkiem dobry trening zrealizowany. Nie trzeba zawsze robić 150 kilometrów a charakterystyka trasy zrobiła swoje. Na niecałych 100 kilometrach uzbierało się prawie 2000 metrów przewyższenia i kilka wymagających podjazdów. Udało się pokonać wszystkie wzniesienia ze zbliżoną mocą, myślę, że dwa czy trzy podjazdy więcej nie stanowiłyby problemu co tylko potwierdza moją obecną formę i dobre przygotowanie do wyścigów. Najważniejsze, że nie czułem żadnego zmęczenia a obciążenie treningowe było spore. Duży wpływ miała też pogoda, przy 30 stopniach moja wydolność być może byłaby inna i pokonanie trasy w tym tempie kosztowałoby mnie więcej sił. Dobrze dobrałem ilość jedzenia a picia było odrobinę za mało, piłem mniej niż powinienem i podczas treningu wypiłem tylko 2 bidony.


Informacje o podjazdach:

Już po wyjeździe czułem, że jest nieźle. Przejazd przez miasto był szybki, bezproblemowy, zauważyłem drobne problemy z przednim kołem i prowizorycznie poluzowałem hamulec. Do podnóża Przegibka nie musiałem używać hamulców i mogłem zacząć właściwy trening. Chciałem zaliczyć kilka podjazdów w równym tempie, ostatnio trzymałem moc 300 Wat, teraz podniosłem poprzeczkę do 310-320 Wat. Na początku podjazdu nie potrafiłem dobrać optymalnego przełożenia ale z czasem dobrałem odpowiednie i skupiłem się na trzymaniu właściwej mocy. Udało się równo mocno przejechać cały podjazd, w nogach czułem rezerwy a dosyć szybko pokonałem cały odcinek. Na szczycie chwila przerwy, poprawiłem ułożenie przedniego koła, wrzuciłem coś na ząb i ubrałem kurtkę bo było dosyć chłodno a czekał mnie długi zjazd. Nie był to najlepszy pomysł, solidnie wiało i tworzyła się poduszka która skutecznie mnie hamowała. Po pokonaniu technicznej sekcji i wyjechaniu na bardziej otwarty teren zacząłem się gotować i po zjeździe do Międzybrodzia rozebrałem kurtkę. Pomimo wiatru wiejącego prawie cały czas w twarz miałem bardzo dobry czas i gdy ruszyłem byłem w stanie generować niezłą moc. Starałem się nie wychodzić poza 2 strefę. Dojechałem do Porąbki i skręciłem w kierunku Wielkiej Puszczy. W dolinie panował przyjemny chłodek i były to idealne warunki do podjazdu. Dojeżdżając do skrzyżowania z drogą w kierunku Targanic postanowiłem dojechać do końca drogi asfaltowej. Za skrzyżowaniem jest jeszcze około 500 metrów podjazdu i koniec warunków do jazdy na szosie. Na samym końcu zatrzymałem się i ruszyłem w dół. Niewiele brakowało abym przegapił skręt w prawo i z dosyć niskiej prędkości zaczynałem podjazd. Chcąc jechać z podobną mocą jak na Przegibek musiałem włożyć dużo sił w pierwszej części podjazdu i odpuścić w drugiej. Nie wyszło tak jak należy i początek pojechałem za lekko a końcówkę odrobinę za mocno. Ciężko przejechać równo podjazd na którym występują tak duże różnice w nachyleniu. Był to najlżej pzejechany odcinek pod góre tego dnia. Na szczycie się nie zatrzymałem i postój zrobiłem dopiero przed podjazdem na Kocierz. Początek podjazdu nigdy mi nie leżał. Dosyć szybko dobrałem odpowiednie przełożenie i starałem się trzymać założoną moc. Noga cały czas bez zarzutu i dlatego gdy zrobiło się stromiej to nie miałem najmniejszych problemów z utrzymaniem tempa, kadencji i mocy. W końcówce musiałem dołożyć do pieca aby równie mocno skończyć podjazd. Równa i mocna jazda zaowocowała drugim najlepszym czasem, przy tej nodze wjechanie tego podjazdu w rekordowym czasie byłoby formalnością, ale nie o to chodziło. Ponownie założyłem kurtkę, wrzuciłem coś na ząb i wolno ruszyłem w dół, dopiero gdy nachylenie wzrosło to rozwinąłem lepszą prędkość. O szybkim zjeździe nie mogło być mowy, za dużo samochodów i ciasne nie widoczne zakręty skutecznie udaremniły bardziej odważną jazdę. Po zjeździe rozebrałem kurtkę i bez dłuższego postoju rozpocząłem podjazd na Kocierz z drugiej strony. Nie mam dobrych wspomnień z tym odcinkiem, ostatni raz jak tam jechałem zerwałem łańcuch i ostatnie 150 metrów podjazdu pokonałem biegiem chcąc zaliczyć jak najlepszy czas. Podjazd można podzielić na dwie części, pierwszą trudniejszą z w miarę równym nachyleniem i drugą dużo łatwiejszą. Na początku nie umiałem złapać rytmu i dosyć długo dobierałem przełożenie na którym dobrze mi się jedzie. Na najtrudniejszym fragmencie musiałem wrzucić łańcuch na przedostatnią koronkę. Nie byłem zadowolony ze swojej jazdy mimo faktu, że moc się zgadzała. Żeby było jeszcze trudniej to przed wypłaszczeniem wyprzedził mnie starszy pan na elektryku. Gdy zrobiło się płasko to szybko do niego dojechałem i zostawiłem w tyle. Przy szybszej jeździe wspomaganie się wyłączyło a pan nie miał sił aby jechać moim tempem. Coś tam za mną krzyczał ale nie zwracałem na to uwagi. Pan skutecznie podniósł mi ciśnienie i tętno skoczyło do góry. Dobra jazda w końcówce zaowocowała drugim czasem. Przy dużo mocniejszym początku rekord spokojnie byłbym w stanie poprawić. Później wjechałem jeszcze krótki podjazd do hotelu, ubrałem się na zjazd i ruszyłem w dół. Nie dało się zbytnio poszaleć i skupiłem się na bezpiecznym pokonaniu całego zjazdu. Po ostatnim rozebraniu kurtki ruszyłem niemrawym tempem w kierunku Porąbki. Podjazd wjechałem z podobną mocą jak poprzednie co dało słaby czas. Na zjeździe do Porąbki też nie potrafiłem jechać dobrym tempem. Nieco lepiej było w Międzybrodziu Bialskim gdzie pagórkowaty odcinek do centrum pokonałem dobrym tempem. Na deser pozostał mi jeszcze podjazd na Przegibek. Długi dojazd odpuściłem, nawet na moment się zatrzymałem i dopiero ostatnie 3 kilometry jechałem dobrym tempem. Pomimo kilku podjazdów w nogach nie odczułem żadnego kryzysu i w dobrym tempie. Na zjeździe nie szalałem, dopiero w Straconce chciałem pojechać mocniej bo takie odcinki następujące bezpośrednio po zjeździe u mnie leżą totalnie i w tym momencie najwięcej tam tracę. Kolejne kilka kilometrów jechałem miarę równym tempem. Na podjazdach starałem się nie przyśpieszać zbytnio a na zjazdach dokręcać. Ostatnie 3 kilometry były już zupełnie luźne.
Całkiem dobry trening zrealizowany. Nie trzeba zawsze robić 150 kilometrów a charakterystyka trasy zrobiła swoje. Na niecałych 100 kilometrach uzbierało się prawie 2000 metrów przewyższenia i kilka wymagających podjazdów. Udało się pokonać wszystkie wzniesienia ze zbliżoną mocą, myślę, że dwa czy trzy podjazdy więcej nie stanowiłyby problemu co tylko potwierdza moją obecną formę i dobre przygotowanie do wyścigów. Najważniejsze, że nie czułem żadnego zmęczenia a obciążenie treningowe było spore. Duży wpływ miała też pogoda, przy 30 stopniach moja wydolność być może byłaby inna i pokonanie trasy w tym tempie kosztowałoby mnie więcej sił. Dobrze dobrałem ilość jedzenia a picia było odrobinę za mało, piłem mniej niż powinienem i podczas treningu wypiłem tylko 2 bidony.


Informacje o podjazdach:
