Piotr92blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(13)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy PiotrKukla2.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:176758.50 km (w terenie 619.00 km; 0.35%)
Czas w ruchu:6527:23
Średnia prędkość:26.84 km/h
Maksymalna prędkość:750.00 km/h
Suma podjazdów:1954597 m
Maks. tętno maksymalne:205 (179 %)
Maks. tętno średnie:198 (101 %)
Suma kalorii:3659879 kcal
Liczba aktywności:2604
Średnio na aktywność:67.88 km i 2h 31m
Więcej statystyk

Trening 56

Piątek, 7 czerwca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 58.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:12 km/h: 26.36
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: 153153 ( 78%) HRavg 131( 67%)
Kalorie: 969kcal Podjazdy: 820m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny krótki wyjazd. Wyjechałem nieco wcześniej i dlatego byłem ograniczony czasowo ale przynajmniej pogoda była pewna. Obrałem standardowy ostatnio kierunek i dosyć szybko wydostałem się z miasta. Za Bielskiem trochę problemów, m.in. długie oczekiwanie na zielone światło w Wilkowicach. Gdy już się udało przejechać to zaczął się pierwszy dłuższy podjazd tego dnia. Noga podawała dosyć dobrze i szybko znalazłem się na szczycie wzniesienia. Zjazd był szybki głównie dzięki sprzyjającym podmuchom wiatru. Pagórkowaty odcinek do Międzybrodzia dał mi popalić, nie wróżyło to dobrze przed podjazdem na Przegibek. Sam podjazd poszedł dosyć sprawnie a na zjeździe trochę sobie poszalałem. Moja technika zjazdu jest już na tyle dobra, że mogę próbować zjeżdżać szybciej. Udało się dosyć szybko zjechać a przez miasto nie było dużych spowolnień i zatrzymać się musiałem dopiero przy Żywieckiej. Bez większych problemów dojechałem do domu. Był to jeden ze spokojniejszych treningów w ostatnim czasie.

Rozjazd 12

Czwartek, 6 czerwca 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa
Km: 33.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:35 km/h: 20.84
Pr. maks.: 59.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: 136136 ( 69%) HRavg 105( 53%)
Kalorie: 399kcal Podjazdy: 510m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Po dwóch mocnych treningach nogi bolały. Nie było nic lepszego jak rozjazd. Pogoda była bardzo niepewna a czas na jazdę znalazłem dopiero wieczorem. Postanowiłem zmienić trasę i rundę przez Skoczów zastąpiłem dojazdem na Przegibek i powrotem. Widząc co się dzieje na niebie zabrałem gorsze ciuchy i buty. Trochę się obawiałem o zakorkowane ulice w mieście ale nie było tak źle. Tam gdzie się dało to jechałem ścieżkami rowerowymi, cześć z nich nie nadaje się zupełnie do jazdy, nierówna kostka, dziury, wyboje i wysokie krawężniki zmniejszają komfort jazdy do zera. Po dojeździe do Straconki zauważyłem, że drogi są mokre, chyba musiało nieźle popadać. Ruszyłem bardzo spokojnie i starałem się jechać równym tempem, zmienne nachylenie powodowało, że jechałem raz w 1 a raz w 2 strefie. Był to najspokojniejszy i najwolniejszy wjazd na Przegibek od wielu lat. Zjazd tym razem też odpuściłem i nie chcąc stać w korkach i przedzierać się przez ulice Bystrzańską pojechałem na skróty przez PKP Leszczyny. Ostatnie kilka kilometrów znowu w dużej części ścieżkami rowerowymi. Nie wziąłem lampek i zapadający zmrok powodował, że nie byłem dobrze widoczny. Idealnie wyczułem czas wyjazdu i powrotu. Po drodze minimalnie mnie pokropiło a solidny deszcz i burza nadciągły około 10 minut po moim powrocie do domu.


Trening 54

Wtorek, 4 czerwca 2019 Kategoria 50-100, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 77.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:41 km/h: 28.70
Pr. maks.: 73.00 Temperatura: 24.0°C HRmax: 176176 ( 90%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: 1295kcal Podjazdy: 1180m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Po intensywnym weekendzie potrzebowałem odpoczynku. Poniedziałek nie był całkiem wolny od wysiłku ale udało się dosyć dobrze zregenerować. Wyjechałem z myślą o powtórzeniach na progu FTP. Nie wiedziałem jak będę się czuł ale do podjazdu na którym chciałem trenować było dosyć daleko i miałem czas aby sprawdzić nogę. Okazało się, że nogi kręcą dobrze a powtórzenia 30 sekundowe nie do końca to potwierdzały. Było bardzo ciepło i przed dojazdem do Równicy opróżniłem już jeden bidon. Drugi musiał wystarczyć na dwukrotne zdobycie Równicy. Wiatr bardziej pomagał niż przeszkadzał i dlatego szybko znalazłem się w Ustroniu. Dojazd do Jaszowca z małymi problemami i krótki postój. Ruszyłem zaraz za mostem na Wiśle i na początku był zjazd i musiałem się mocno rozpędzić aby ruszyć z optymalnego pułapu mocy. Początek prowadził stosunkowo płaskim odcinkiem i musiałem się mocno motywować aby nie jechać za lekko. Gdy zrobiło się stromiej szło dużo łatwiej. Noga podawała bardzo dobrze i cały czas się pilnowałem aby nie jechać za mocno. Czas szybko leciał i nawet nie wiem kiedy znalazłem się na szczycie. Na sam koniec znowu łatwiejszy fragment i próba dobrania optymalnego przełożenia. Udało się równo przejechać cały podjazd. Chyba nigdy nie wjechałem tak równym tempem na Równice. Zjazd słaby, sporo samochodów w tym jeden który nie przekraczał 35 km/h. Gdy zrobiło się luźniej to udało mi się wyprzedzić zawalidrogę i druga cześć zjazdu już lepsza. Zaskoczeniem była połatana i równiejsza droga co dało lepszy komfort podczas zjazdu. Drugi wjazd zacząłem spokojniej i dopiero gdy nachylenie wzrosło złapałem odpowiedni rytm. Podjazd poszedł jeszcze lepiej niż pierwszy. Tym razem musiałem dojechać w tempie aż do parkingu przy schronisku. Na zjeździe miałem więcej swobody i mogłem zjechać bardziej odważnie. Strasznie wiało i aby jechać szybciej musiałem cały czas pedałować a za bardzo mi się nie chciało. Technika zjazdu dobra i na tym teraz się skupiam. W bidonach już było pusto i musiałem zatankować. Szybki postój pod sklepem i powrót do domu w dobrym tempie. Po drodze jeszcze trzy krótkie akcenty i na luzie do domu.
Całkiem dobry trening zaliczony, nie miałem problemów z jazdą w upale, jadłem i piłem regularnie a nogi pracowały jak należy. Osiągnąłem poziom który mnie zadowala. Jestem w stanie przejechać kilka podjazdów w dobrym tempie i w tej sytuacji mogę myśleć o walce na wyścigach.




Trening 53

Niedziela, 2 czerwca 2019 Kategoria 100-200, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 130.00 Km teren: 0.00 Czas: 05:22 km/h: 24.22
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 20.0°C HRmax: 182182 ( 93%) HRavg 139( 71%)
Kalorie: 2560kcal Podjazdy: 2820m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Trochę inaczej miał wyglądać ten dzień. Niewiele spałem w nocy a popołudnie znowu miałem zarezerwowane na inne rzeczy i nie byłem w stanie pojawić się na wyścigu. Postanowiłem zrobić solidny trening w górach. Wyjechałem najwcześniej jak było to możliwe, po raz pierwszy nie brałem ze sobą ani rękawków ani wiatrówki.
Byłem zaskoczony swoją jazdą, noga była całkiem dobra i przez to przyszło mi do głowy kilka głupich pomysłów. Dosyć wczesna pora była idealna aby bez przeszkód przejechać przez miasto. Później tradycyjnie skorzystałem ze ścieżki rowerowej a na zwężeniu udało się przejechać bez dłuższego postoju. Zbliżając się do Szczyrku coraz bliżej było do pierwszego podjazdu. Potraktowałem go ulgowo, wjechałem na dużym luzie i będąc przy Sanktuarium na Orlim Gnieździe postanowiłem wjechać do końca asfaltu. Jazda nie była już spokojna ale nie mogę powiedzieć, że jechałem na maksa. Udało się poprawić czas na tym odcinku o kilkanaście sekund. Na szczycie długo nie zabawiłem i rozpocząłem zjazd, wydawało się, że jadę wolno i słabo a po analizie okazało się, że nie było tak tragicznie. Przyjemny chłodek na zjeździe ostudził trochę moje ambicje i podjazd na Salmopol potraktowałem bardziej ulgowo niż zamierzałem. Tempo jakie dobrałem było idealne bo byłem w stanie wjechać z podobną mocą kilka innych podjazdów. Na zjeździe znowu skupiłem się na technice i poza dwoma zakrętami wszystko wyglądało bardzo dobrze. Zawahałem się w miejscu gdzie na drodze była woda i na jednym z ostatnich zakrętów gdy z przeciwka wyskoczyło motocykl. Sam koniec zjazdu był dosyć szybki a później po raz drugi zweryfikowałem plany. Myślałem o zaliczeniu podjazdu na Kubalonkę przez Kozińce a wybrałem łatwiejszy podjazd na Cieńków od Malinki. Początek był obiecujący a im dalej tym gorzej. Gdy pojawiły się płyty to i nachylenie wzrosło. Na szczęście pomiędzy dwoma rzędami płyt był kawałek równiejszej nawierzchni. Dopóki nie pojawiły się samochody z przeciwka to jazda wyglądała dobrze, później gdy zmuszony byłem zjechać na płyty to zgubiłem rytm i miałem spory problem z utrzymaniem równowagi. Na całym podjeździe miałem trzy takie momenty. Gdy myślałem, że już koniec to pojawiła się jeszcze większa stromizna i po raz pierwszy wstałem z siodełka. Nachylenie wynosiło ponad 25 % i jazda w siodle przy zmęczeniu i nienajlepszej nawierzchni nie była możliwa. Na całe szczęście wjechałem cały podjazd i to w nienajgorszym czasie. Na szczycie chwila oddechu i spokojny zjazd do Czarnego. Tutaj nie miałem zbyt dużego wyboru i skierowałem się na Zameczek. Początkowo nie umiałem złapać rytmu a gdy zrobiło się stromiej to moja jazda wyglądała lepiej. Wjechałem z podobną mocą jak na Salmopol. Na zjeździe trochę odpocząłem i skierowałem się w kierunku kolejnego nieznanego podjazdu na Wilcze. Początek spokojny a gdy droga skręciła w prawo to pojawiło się dużo wyższe nachylenie i zdecydowałem się na mocniejszą jazdę. Całkiem dobrze przejechałem pierwszą stromiznę a po wypłaszczeniu pojawiła się druga ścianka z którą już miałem drobne problemy. Gdy dotarłem na szczyt to szybko ruszyłem w dół. Podczas przejazdu przez Istebną wypadł mi baton i nie uzupełniłem odpowiedniej ilości kalorii. Nie obyło się bez innych przeszkód, m.in. tłumu ludzi w Centrum czy robót drogowych przed dojazdem do ronda w Jaworzynce. To sprawiło, że dojechałem na rondo kilka minut z grupą Jas-Kółek, sądząc, że jeszcze nie jechali krążyłem w okolicy ronda przez 10 minut i samotnie ruszyłem w kierunku Ochodzitej. Nie miałem motywacji do mocnej jazdy i łatwiejszą część podjazdu przejechałem spokojnie. Po drodze minąłem Wojtka mającego duże problemy a reszta Jas-Kółek była daleko z przodu. Po wjeździe do Koniakowa nieco podkręciłem tempo i na ostatnich 2500 metrach wygenerowałem podobną moc jak na Salmopol i Zameczek. Niecałe 20 minut podjazdu od ronda jest wynikiem o ponad 2 minuty gorszym niż rekord. Gdybym się zagiął to spokojnie jest to czas do poprawienia. Na szczycie dłuższa przerwa i bufet. Później postój po wodę i droga powrotna do domu. Czekały na mnie jeszcze dwa podjazdy. Pierwszy z nich zaczynał się jeszcze w Istebnej. Miałem kilka wariantów do wyboru, ale ze względu na dobrą pogodę i tłumy pieszych w okolicy Stecówki wybrałem wariant podjazdu główną drogą. Miałem sobie całkowicie odpuścić ten podjazd i wjechać na luzie i z taką myślą rozpoczynałem podjazd. Gdy pojawiło się wypłaszczenie podkręciłem tempo i dobrą moc generowałem do końca podjazdu. Dosyć szybko i efektywnie wjechałem na Przełęcz i chcąc minąć Wisłę zjechałem koło Zameczka do Czarnego. Zjazd był fatalny, dziury, sporo pieszych, rowerzystów i samochodów nie pozwoliło na szybką a ni techniczną jazdę. Zwężenie drogi minąłem bezproblemowo i skierowałem się w stron ostatniego tego dnia podjazdu – Salmopolu. Noga podawała całkiem nieźle wiec przesadnie się nie oszczędzałem i dosyć szybko znalazłem się u podnóża podjazdu. Ruszyłem dosyć mocno a później trochę popuściłem i trzymając moc w okolicy FTP. Przez 3 kilometry jechało się fajnie z później jakby ktoś nagle wrzucił mi na plecy worek pełny kamieni. Generując podobną moc jechałem sporo wolniej niż wcześniej. Byłem w stanie utrzymać dobrą moc do końca podjazdu. Spodziewałem się czasu w okolicy 16 minut, na tyle też wskazywała moja jazda w pierwszej części podjazdu. Przy dobrej mocy czas ponad 17 minut nie może mnie zadowolić. Końcówka podjazdu była dopiero zapowiedzią tego co będzie dalej. Już na początku zjazdu musiałem odpuścić, kilka samochodów i spory ruch z przeciwka nie pozwoliły na szybką jazdę. Później się nieco poprawiło ale przed Szczyrkiem pojawił się samochód który za punkt honoru postawił sobie nie przekroczenie 30 km/h. Wlekłam się za nim aż do Centrum gdzie wjechałem w korek. Przedzieranie się przez miasto nigdy nie było tak trudne i skomplikowane. Straciłem sporo czasu a kolejny problem w Buczkowicach na zwężeniu gdzie oczekiwałem 8 minut na przejazd. Później nie mając już czasu gnałem szybko przez miasto na koniec fundując sobie mocniejszy odcinek. Czułem w nogach podjazdy i o to chodziło. Problem z przejechaniem przez Szczyrk prawdopodobnie by zniknął gdybym jak zwykle był tam o godzinę szybciej. Odcinek od Salmopola do domu przejechałem o prawie 20 minut wolniej niż przeciętnie. 
Całkiem dobry trening kończący ciężki ale dobry treningowo tydzień.



Informacje o podjazdach:


Trening 52

Sobota, 1 czerwca 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 69.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:37 km/h: 26.37
Pr. maks.: 67.00 Temperatura: 13.0°C HRmax: 186186 ( 95%) HRavg 146( 74%)
Kalorie: 1394kcal Podjazdy: 1340m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Kolejny dzień w którym nie miałem zbyt dużo czasu na trening. Nie chciałem robić płaskiego tlenu wiec do wyboru miałem trasę z pagórkami lub dłuższymi podjazdami. Wyjechałem dosyć wcześnie i było przyjemnie chłodno. Noga nie podawała zbyt dobrze ale liczyłem, że się to zmieni. Zdecydowanym plusem był bardzo mały ruch na drogach i szybko przedostałem się przez Bielsko. O ostatecznej formie treningu miał zdecydować podjazd na Przegibek. Już na dojeździe czułem, że będzie ciężko, podjazd zacząłem względnie spokojnie, trzymałem się odpowiedniej strefy mocy i kadencji i tak powoli zbliżałem się do końca podjazdu. Tempo na podjeździe nie było zadowalające i odrzuciłem pierwotny pomysł czterokrotnego zaliczenia Przegibka z mocą progową. Początek zjazdu znowu wolny, skupiłem się na uzupełnieniu kalorii a dalej pojechałem bardziej odważnie i technicznie. Gdyby tak nie wiało to byłoby o wiele przyjemniej. W Międzybrodziu złapałem fajny rytm i walczyłem z przeciwnymi podmuchami wiatru. Wszystko wyglądało nieźle aż naprzeciwko pojawił się jakiś idiota który postanowił skręcić w lewo przecinając mój tor jazdy. Nacisnąłem z całych sił klamki, zablokowałem tylne koło i zrobiłem fajny kilkumetrowy ślad na jezdni. Nie wiem jak udało się uniknąć gleby ale w oczach już miałem śmierć. Właśnie teraz gdy zacząłem na nowo czerpać przyjemność ze zjazdów i lepiej zjeżdżać musiało stać się takie coś co mogło spowodować, że wrócę do punktu wyjścia. Skończyło się na strachu a tętno skoczyło do ponad 160 i trochę trwało zanim wróciło do normy. Dalej jechało się jakby lepiej i wtedy pojawił się pomysł zrobienia minimum 15 minutowej tempówki w 5 strefie mocy. Podjazd na Górę Żar idealnie się do tego nadawał. Przed mostem na Sole zrobiłem krótki postój i ruszyłem dosyć spokojnie. Odcinek dojazdowy miał być wprowadzeniem i tak też było. Chcąc walczyć o jak najlepszy czas musiałbym ten fragment pojechać dużo mocniej. Gdy zrobiło się stromo to ruszyłem mocno. Trzymałem założoną moc a jedynie na nieco łatwiejszych fragmentach nie mieściłem się w 5 strefie mocy. Noga podawała dużo lepiej niż na podjeździe pod Przegibek i było widać tego efekty. Im bliżej końca tym jechałem równiej i z czasem miałem obawy czy 17 minut tempa skończy się na podjeździe czy na odcinku zjazdu. Ostatecznie skończyłem mocną jazdę po 16 minutach zaraz przed początkiem zjazdu. Potem zluzowałem a na zjeździe nie rozpędziłem się na maksa. Siłą rozpędu zacząłem ostatni odcinek na szczyt. Samą końcówkę pojechałem bardzo mocno. Na Górze nie było żywej duszy, zwykle jak tam byłem top były tłumy. Zbyt długo tam nie zabawiłem i spokojnie ruszyłem w dół. Na zjeździe nie dokręcałem a wszystkie zakręty pokonałem technicznie i moje wcześniejsze obawy nie potwierdziły się. Miałem całkiem niezły czas i nie musiałem się zbytnio śpieszyć. Teoretycznie wracałem z wiatrem i dlatego powinno być lżej ale czy tak faktycznie było to bym się kłócił. Swoje trzeba jechać aby wjechać pod Przegibek. Nie zaginałem się a tempo jakim jechałem nie było takie złe. Podjazd poszedł jako tako ale o szybkim zjeździe mogłem zapomnieć. Akurat pojawił się sznurek samochodów i musiałem dostosować do nich tempo. Przejazd przez Bielsko toporny, jakoś nie było motywacji do szybszej jazdy. Ostatni odcinek już na luzie. Całkiem dobry trening zaliczony. Zaczynam łapać automatyzm a gdy zmotywuję się do mocniejszej jazdy to i generowana moc wygląda całkiem dobrze co z kolei zaczyna przekładać się na czasy podjazdów. Nigdy nie umiałem dobrze wjechać na Żar, zwykle miałem jakiś kryzys a podjazd mi nie podchodził. Poprawienie czasu było następstwem tempówki a zarówno na początku i końcu straciłem dosyć sporo, nie nastawiam się na rekordy. Nawet na tym podjeździe da się wjechać około minutę szybciej. Atakowanie po kolei rekordów miałoby sens gdybym szykował się do czasówek gdzie trzeba pojechać raz a dobrze. Podczas wyścigu trzeba umieć pojechać kilka podjazdów tym samym tempem które jest nieco słabsze niż maksymalne.



Informacje o podjazdach:

Trening 51

Czwartek, 30 maja 2019 Kategoria 0-50, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 44.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:46 km/h: 24.91
Pr. maks.: 57.00 Temperatura: 8.0°C HRmax: 184184 ( 94%) HRavg 133( 68%)
Kalorie: 800kcal Podjazdy: 800m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym treningu siłowym nakierowanym na górne partie ciała nogi były świeże a jedyną przeszkodą w przeprowadzeniu treningu mogła być pogoda. Wyjechałem dosyć wcześnie i było zimno. Obrałem tradycyjny kierunek i tam miało być jeszcze zimniej. Nic nie przekonało mnie do nogawek i wyjechałem w krótkich spodenkach pomimo 10 stopni na termometrze. O dziwo bardzo dobrze kręciła noga a zwykle w takich temperaturach miałem duże problemy. Podczas przejazdu przez miasto zrobiłem dwa sprinty 15 sekundowe i jeden 5 sekundowy podczas którego byłem w stanie wygenerować ponad 1000 Wat w czasie sekundy. Dobre i to, taką moc widziałem tylko raz w zeszłym roku. W okolicy ulicy Górskiej były spore korki, ale udało się jakoś przedostać do Straconki. Krótki postój przed podjazdem i ogień. Ostatni taki trening miałem równo dwa tygodnie temu. Ruszyłem mocno i już pierwsze minutowe powtórzenie było mocniejsze niż ostatnim razem. Odpoczynek w 2,3 strefie szybko zleciał i kolejne powtórzenie. Musiałem przepuścić ambulans i jechałem trochę zbyt lekko, pod koniec zwiesił się licznik i policzył o kilka sekund za dużo. Kolejne powtórzenia były już lepsze a odpoczynek po ostatnim musiałem kończyć już na zjeździe. Odpuściłem sobie szybki zjazd, wykorzystałem ten czas na uzupełnienie energii. Zjechałem około 600 metrów dalej niż planowałem zaczynać drugą serie powtórzeń. Spokojnie dojechałem do brukowanego mostku i ogień. Druga seria była lepsza, z każdym powtórzeniem generowałem lepszą moc a podczas ostatniego dałem z siebie wszystko. Znowu czas odpoczynku wykroczył poza podjazd i kończyłem go na zjeździe. Zjazd zimny, sporo samochodów ale udało się go wykorzystać na trening techniki. Dalsza droga już na sporym zmęczeniu ale pod koniec zacząłem powoli odzyskiwać siły. Na szczęście nadchodzą dni z dużo lepszą pogodą i może ciężkie treningi nie będą taka katorga jak obecnie.




Informacje o podjazdach:


Trening 50

Wtorek, 28 maja 2019 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 52.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:05 km/h: 24.96
Pr. maks.: 64.00 Temperatura: 16.0°C HRmax: 176176 ( 90%) HRavg 130( 66%)
Kalorie: 890kcal Podjazdy: 980m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy mocny trening od ponad tygodnia. Pogoda bardzo niepewna, deszcz wiszący w powietrzu i nieoptymistyczne prognozy przywiały trochę wątpliwości ale wyjechałem tak jak planowałem. Przejazd przez Bielsko spokojny, z kilkoma 30 sekundowymi akcentami. Po dojeździe do ulicy Żywieckiej chciałem sprawdzić jedną drogę będącą alternatywnym dojazdem do Straconki. Niestety dłuższy fragment nie ma dobrej nawierzchni. Próbując zrobić tam 30 sekundowy sprint, walczyłem z samochodami, dziurami i żwirem który powodował ślizganie się kół. Jakoś przejechałem ale chyba na razie zostanę przy standardowej trasie.
Zaplanowałem interwały w 5 strefie mocy z kadencją 70-80 i po dojeździe do mostu w Straconce ruszyłem mocno. Starałem się jechać równo, nie bardzo wychodziło a czas jakoś dłużył się. Przetrwałem jakoś 5 minut i już musiałem wprowadzić drobne korekty. Zacząłem za późno i powtórzenie kończyłem na łuku i wypłaszczeniu. Spokojnie zjechałem i zacząłem drugie powtórzenie. Wyszło bardzo podobnie ale zmęczenie narastało. Przy trzecim razie musiałem zwolnić na kilka sekund przez kolumnę pieszych która pojawiła się na drodze. Tak się złożyło, że każde kolejne powtórzenie było mocniejsze a pod koniec ostatniego miałem już dość. Później wpadłem na niezbyt dobry pomysł i wjechałem na szczyt Przegibka. Zjazd znowu był techniczny i dosyć szybki. Powrót do domu już nerwowy, uciekałem przed deszczem który zaczął padać 5 minut po powrocie do domu.
Ujechałem się nieźle i o to chodziło.




Zaliczony podjazd:

Rozjazd 11

Poniedziałek, 27 maja 2019 Kategoria 50-100, blisko domu, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa
Km: 31.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:15 km/h: 24.80
Pr. maks.: 52.00 Temperatura: 19.0°C HRmax: 129129 ( 66%) HRavg 110( 56%)
Kalorie: 420kcal Podjazdy: 280m Aktywność: Jazda na rowerze
Najcieplejszy poranek w tym roku trzeba było wykorzystać. Po weekendzie nogi były zmęczone i nie pozostało nic innego jak rozjazd. Pojechałem po raz kolejny na dobrze znana mi trasę przez Skoczów. Dosyć mocno wiało i tak się złożyło, że większą część trasy walczyłem z czołowymi lub bocznymi podmuchami. Pod koniec nogi puściły i kręciły dużo lepiej.


Trening 49

Niedziela, 26 maja 2019 Kategoria 50-100, Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Trening 2019
Km: 95.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:52 km/h: 24.57
Pr. maks.: 68.00 Temperatura: 18.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 1692kcal Podjazdy: 1610m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym wyścigu należał się spokojny rozjazd. Bardzo dobra pogoda nakłoniła mnie do zmiany planów i pojechałem na około 4 godzinny trening z trzema podjazdami. Nie był to najlepszy pomysł, nogi ciężkie, zmęczone, nie zregenerowane a trasa wymagająca. Przeziębienie znowu dało o sobie znać i organizm zamiast walczyć ze zmęczeniem walczył z objawami infekcji.
Wyjechałem po 8 i było przyjemnie ciepło. Przejazd przez Bielsko spokojny, wolny, bez problemów. Następnie chciałem jechać trochę mocniej a nie wychodziło to zbyt dobrze. Za Bielskiem wjechałem na ścieżkę rowerową, musiałem uważać aby nie uszkodzić kół i szytek. W pewnym momencie na ścieżce pojawił się samochód, chcąc go minąć na mojej drodze pojawiła się gałąź. Na szczęście jechałem dosyć wolno i uderzenie zostało zamortyzowane przez kask. Dalsza droga już bez problemów. Po skręcie na Szczyrk zaczęło się jechać odrobine lepiej. Im bliżej Salmopola tym szło ciężej, tradycyjnie ostatni odcinek był pod wiatr. Podjazd zacząłem spokojnie i trzymałem w miarę równe tempo. Bez przeszkód dotarłem na szczyt i po krótkiej przerwie zacząłem zjazd. Skupiłem się na technice i wyszło bardzo dobrze, zabrakło trochę szybkości, ale było mokro, wiało i ruch pojazdów utrudniał szybkie pokonywanie zakrętów. Dosyć szybko dotarłem do ronda gdzie skręciłem w lewo na Istebną. Po minięciu krótkiego zwężenia złapałem rytm który utrzymałem aż do samej przełęczy. Luźna jazda nie sprawiała problemów a nagrodą był dłuższy postój w bufecie. Udało się skorzystać pomimo zamkniętego dla gości lokalu i trochę odpocząć. Po postoju jechało się odrobine lepiej i było to widać na ostatnim podjeździe dnia. Na szczycie nawet się nie zatrzymywałem i zacząłem kolejny dobry zjazd. Znowu starałem się skupić na technice i pod tym względem nie mam zastrzeżeń. Musze nauczyć się dokręcać na prostych i kolejny progres na zjazdach powinien stać się faktem. Zjazd przez dziurawy i zatłoczony Szczyrk nie należał do przyjemnych a dalej tez nie było lepiej. Przejazd przez Bielsko odpuściłem. Wolnym i spokojnym tempem dojechałem do domu. Kolejne podjazdy zaliczone, zjazdy bardzo dobre i miło spędzony czas bez żadnych konkretnych założeń treningowych.



Informacje o podjazdach:

Mamut Tour 2019

Sobota, 25 maja 2019 Kategoria Cube 2019, No Limited 2019, Samotnie, Szosa, Wyścig, Zawody 2019, avg>30km\h
Km: 143.00 Km teren: 0.00 Czas: 04:20 km/h: 33.00
Pr. maks.: 75.00 Temperatura: 22.0°C HRmax: 196196 (100%) HRavg 159( 81%)
Kalorie: 2298kcal Podjazdy: 2050m Sprzęt: Agree GTC SL Aktywność: Jazda na rowerze
Długo czekałem na ten start. Wyścig o którym myślałem już dwa lata temu był idealną okazją do sprawdzenia swojej aktualnej formy. Do końca nie wiedziałem czy uda się wystartować a w dodatku przez kilka dni walczyłem z przeziębieniem którego do końca nie zdołałem wyleczyć. Mając do wyboru trzy dystanse wybrałem ten średni z wysokim poziomem i dużą liczbą uczestników. Będąc na miejscu zaskoczyła mnie baza w której zlokalizowane było miasteczko zawodów, teren dosyć spory, dużo miejsc parkingowych, dostęp do kilku toalet, pryszniców, bufetów. Trasa wyścigu zaczynała się i kończyła około 200 metrowym odcinkiem kostki brukowej. Załatwienie formalności w biurze było chwilą, każdy wiedział w której kolejce się ustawić i dlatego wszystko szło szybko i sprawnie. Na starcie wszystkich dystansów oraz maratonu MTB i wyścigów dla poszczególnych kategorii młodych kolarzy zebrało się około 800 osób. Organizacyjnie było to załatwione perfekcyjnie. Na początek startował dystans C ( 80 km ) później łączony A ( 220 km ) i B ( 143 km ) a następnie MTB i Gravel. Dopiero po wystartowani u głównych wyścigów do boju ruszyli młodzi miłośnicy kolarstwa. Z pierwszego pozoru wydawało mi się, że dystanse A i B powinny startować przed dystansem C ale rozwidlenie dróg na trasie było w takim miejscu, że wyprzedzenie słabszych zawodników z wyścigu startującego wcześniej w przyjętym układzie startów było bezkolizyjne.
Przed startem przygotowałem odpowiednią ilość jedzenia oraz dwa bidony picia. Pojechałem na rozgrzewkę i nie zdążyłem z niej wrócić a już startował pierwszy dystans. Już po starcie się podzielił na kilka grup a tempo nie było jakoś ekstremalnie wysokie. Gdy dojechałem już na start to sektor już był pełny i podobnie jak około 80 osób musiałem stanąć w drugiej części. Gdy ruszyliśmy to od razu tempo było wysokie, chyba za wysokie jak dla mnie. Męczyłem się strasznie i musiałem być maksymalnie skupiony bo w ponad 200 osobowym peletonie o kraksę nie było trudno. Udało się przedostać kilka pozycji do przodu ale na większy zysk nie było co liczyć. Skupiłem się na utrzymaniu pozycji w peletonie, runda nie była zamknięta i co jakiś czas pojawiały się samochody co powodowało tzw. Efekt sprężyny. Nawierzchnia nie była najlepsza a po około 10 kilometrach pojawiła się kostka brukowa. Dłuższego i trudniejszego podjazdu nie było widać i tak było jeszcze przez wiele kilometrów. Po około 15 kilometrów pojawił się lekki zjazd i tam miałem delikatne problemy i zostałem za peletonem. Zebrało się nas kilka osób i udało się dogonić główną grupę. Na około 20 kilometrach popuściła śruba od mocowania licznika, wypadła gumowa uszczelka która zabezpieczała uchwyt przed przesunięciem się i uchwyt był całkiem luźny. Przesunąłem go w prawo na nieco grubszą cześć kierownicy ale przeszkodą były linki i przy całkiem równej drodze może zdałoby to egzamin ale na tej trasie ciężko było o super nawierzchnie i nie ryzykowałem takiego rozwiązania. Chcąc czy nie chcąc licznik wylądował w kieszeni i to było już dla mnie poważne utrudnienie. Jestem przyzwyczajony do jazdy z czujnikami i nie bardzo byłem pewny jazdy „na oko”. Największym problemem jaki się pojawił było mierzenie czasu w którym miałem przyjmować kolejne dawki energii. Przestałem się tym przejmować i znowu skupiłem się na trzymaniu w grupie. Peleton dzielił się i łączył wiele razy, powoli przesuwałem się do przodu ale czub był za daleko. Gdy pojawił się fajny fragment a stawka była przerzedzona na tyle, że swobodnie mogłem przeskoczyć kilkanaście miejsc do przodu to wydarzyła się kraksa i przede mną pojawili się zawodnicy którzy chcieli ją minąć. Ucierpiało 4 zawodników a kilkunastu musiało się zatrzymać. Pojawiła się dziura którą zacząłem spawać, na szczęście droga prowadziła lekko w górę i miałem łatwiej. Udało się doskoczyć i dociągnąć za sobą kilku zawodników a kilkunastu kolejnych miało problemy. Do pierwszego dłuższego podjazdu coraz mniej czasu a peleton znowu się podzielił na kilka grupek. Byłem w trzeciej z nich, różnice były małe i szybko znowu się połączyliśmy. Nie wiem co działo się z przodu ale wiedziałem, że na tym pierwszym odcinku trasy straciłem sporo sił. Przed podjazdem byłem w peletonie który zaczął się dzielić na podjeździe. Z przodu szło mocne tempo a moja jazda pozwoliła coś nadrobić i na szczycie znaleźć się za drugą grupą. Zjazd był bardzo niepewny, momentami mokro, żwir i wyrwy. Gdy nachylenie spadło to przeleciała koło mnie kilkuosobowa grupa i nie miałem szans na reakcję. Nie lubię takich zjazdów gdy nachylenie nie przekracza 3 %. Po zjeździe i skręcie w prawo dogoniła mnie dosyć duża grupa zawodników i udało się do niej załapać. Na początku nie pracowałem a później dałem dwie bardzo mocne zmiany co zaowocowało dogonieniem najpierw jednej a później drugiej dużej grupy. Nie wiem kiedy minęliśmy bufet a w bidonach picia ubywało. Przez brak ciągłego podglądu na licznik nie jadłem regularnie. Jechało się bardzo dobrze, wiedziałem, że znalazłem się w właściwym towarzystwie. Mając już pewne doświadczenia z krajowych wyścigów nie pchałem się na czoło a jazda w peletonie nie sprawiała mi tak dużych problemów jak jeszcze rok temu. Dobrą dla mnie sytuacją był fakt, że w grupie było po kilku zawodników z tych samych grup i to właśnie oni głównie nadawali tempo. W połowie trasy pojawił się krótki ale ciekawy podjazd na którym grupa się podzieliła, kilku zawodników odpadło, ja czułem, że nie jadę na maksa a i tak wjechałem z przodu. Początek zjazdu nie wyglądał dobrze a druga część już dużo lepiej i dzięki temu nie puściłem grupy. Za późno zjadłem żela i w dalszej części wyścigu za to zapłaciłem. Do następnego podjazdu nie działo się nic ciekawego, tempo nie tak wysokie jak na początku wyścigu i dlatego nie musiałem skupiać się na utrzymaniu koła grupy. Przed podjazdem kilku zawodników się zatrzymało, nastąpiło rozluźnienie i wykorzystałem ten fakt do przesunięcia się do przodu. Przegapiłem moment podkręcenia tempa i kilku zawodników odjechało. Ja jechałem swoje i na szczycie stawka była dosyć rozciągnięta. Na zjeździe nieco zaryzykowałem ale przed jednym z zakrętów się zawahałem i wytraciłem zbyt dużo prędkości. Przed ostatnim, najdłuższym podjazdem dojechało do mnie kilku zawodników. Dwóch zawodników przy dużej prędkości się zderzyło, bardzo nieciekawie to wyglądało ale nie było czasu aby się zatrzymać. Wcześniej zdążyłem skonsumować kolejnego żela i myślałem, że starczy energii na cały podjazd. Na początku pojawiło się dosyć duże nachylenie i zaczynałem zbliżać się do osób które były z przodu. Gdy skończył się teren zabudowany i krótki odcinek w lesie to wyjechało się na otwartą polane i pojawiała się ściana do nieba. Bardzo ciekawy widok, kilkadziesiąt różnych koszulek na tle nieba i trawy wyglądało bardzo ładnie. Jechałem cały czas dosyć dobrym tempem. Wyprzedzałem kolejnych zawodników i przed wypłaszczeniem dojechałem do zawodników którzy mi odjechali na poprzednim podjeździe. Do początku zjazdu prowadził jeszcze odcinek z bardzo zmiennym nachyleniem. W tym momencie dopadł mnie spory kryzys z którym później długo walczyłem. Zaczynałem tracić kontakt z nimi a z tyłu nie było nikogo. Jeden z zawodników minął mnie na początku zjazdu, kolejny kawałek dalej i dopiero gdy trzeci mnie minął to udało mi się złapać koło. Zjechałem dosyć dobrze ale jazda bez grupy w względnie łatwym terenie nie miała większego sensu. Szybko dojechała do mnie mała grupa i w sumie było nas około 10 osób. Kryzys nie chciał mnie opuścić ale walczyłem dzielnie i zawziąłem się na tyle aby w dobrze współpracującej grupie dojechać do bufetu. W tej grupce wszyscy pracowali i o to chodziło. Niestety na bufecie musiałem się zatrzymać. W bidonach było już zupełnie pusto, jedzenia na styk. Zatrzymało się nas kilku a reszta pojechała. Postój był szybki i sprawny, napełnienie dwóch bidonów i zabranie banana zajęło mi około 40 sekund. W oddali było widać dwie grupy, samotnie ciężko było dogonić. Zaczynałem tracić motywację i włączyłem tryb ekonomiczny. Dojechał do mnie zawodnik który jechał na 220 kilometrów. Nie miałem ambicji aby za wszelką cenę jechać jego tempem i po kilku minutach odpuściłem. Minąłem rozwidlenie dróg skąd do mety pozostało 21 kilometrów. Samotnie walczyłem z trasą, z tyłu nie było widać nikogo. Dopiero po kilku kilometrach jazdy równym tempem dojechało do mnie trzech zawodników, chwile z nimi jechałem a później zostałem z jednym z zawodników i już we dwóch do mety. Najpierw po równych zjazdach a później gdy widziałem, że kolega nie daje rady wychodzić na zmian to popuściłem lekko i w równym tempie dojechaliśmy do kostki brukowej prowadzącej do mety. Nie byłbym sobą gdybym nie próbował zafiniszować. Ruszyłem mocno i bez problemu byłem w stanie wygenerować ponad 700 Wat. Nie byłem przesadnie zmęczony, ostatnie 30 kilometrów po bufecie mogłem pojechać mocniej, lepiej i wtedy pewnie bardziej czułbym nogi.
Z przebiegu wyścigu jestem zadowolony. Do zwycięzcy straciłem około 25 minut, do zawodników z którymi się trzymałem przez większą część wyścigu około 10 minut. Pojechałem dobrze, na miarę obecnych możliwości. Taktyka jaką obrałem była dobra, siły wyższe spowodowały, że mój wynik był nieco gorszy. Sprzęt przygotowałem perfekcyjne, poza uchwytem do licznika nic nie zawiodło. Koła spisały się dobrze, przetrwały tą trasę a w najbliższym okresie wysyłam je na serwis w celu sprawdzenia naciągu szprych i stanu bębenka. Najbardziej żałuję, że nie miałem stałego podglądu na licznik. Mając dostęp do danych a w szczególności do czasu byłbym w stanie dokładnie rozplanować siły, wiedzieć kiedy mam jeść i może tego kryzysu by nie było. Przegapiłem pierwszy bufet a na drugim nie było już bidonów do zabrania i musiałem się zatrzymać. Wiele zawodników miało przewagę w postaci własnych bufetów i samochodów technicznych co było dozwolone.
Organizacja tego wyścigu stała na bardzo wysokim poziomie, wszystkie szczegóły dopięte na ostatni guzik. Super zabezpieczona trasa pomimo faktu, że wyścig odbywał się w otwartym ruchu a zabezpieczone były wszystkie skrzyżowania. W Polsce nieraz po przejechaniu czołówki znikają także osoby zabezpieczające trasę a na tym wyścigu służby stały jeszcze długo po przejechaniu czołówki. Przed czołowymi zawodnikami jechał radiowóz policyjny a dalsze grupy były pilnowane przez motocykl. Jeden z nich filmował cały wyścig, dzięki dobrej jeździe w pierwszej części wyścigu dosyć często byłem filmowany. Bufety dobrze zaopatrzone, szybka obsługa, na podobnym poziomie co w Polsce. Poziom zawodów bardzo wysoki, czołowi zawodnicy w Polsce mieli problem z utrzymaniem czołowej grupy a liczba zawodników w poszczególnych kategoriach i prezentującej wysoki poziom jest bardzo duża. O przynależności do poszczególnych grup decydowały detale. Jedynym elementem który mógł wyglądać lepiej to drogi, sporo nierównych, wąskich dróg z niezbyt dobrą nawierzchnią. Bogate pakiety startowe, atrakcyjne nagrody i wiele innych decydują, że wyścig ten doczekał się już fajnego jubileuszu – 25 lat. W Polsce na palcach jednej ręki można policzyć takie wyścigi.
Wszystkie osoby które narzekają na wysoki poziom kolarstwa amatorskiego w Polsce polecam ten wyścig jako porównanie. Zawodnicy którzy w Polsce nie mają konkurencji tutaj ją znajdą. Ciekawostką dotyczącą tego wyścigu jest fakt, że w poprzednich latach na starcie pojawiali się zawodnicy którzy mają w swoim CV także starty w wyścigach World Tour i niekoniecznie wygrywali ten wyścig.
Wracając do celu w jakim pojechałem do Czech mogę stwierdzić, że w mniejszym lub większym stopniu zrealizowałem wszystkie zadania. Najważniejszym celem było sprawdzenie swojej aktualnej formy. Profil trasy i tempo w pierwszej części spowodowały weryfikacje założeń, na początku straciłem sporo sił i na podjazdach nie pokazałem rzeczywistych możliwości. Dobrze czułem się w peletonie, byłem w stanie trzymać się wyżej niż na samym ogonie a gdyby tempo było lżejsze to być może byłoby jeszcze lepiej. Dużo lepiej zjeżdżam, już nie tracę tyle sił na doganianie grupy po zjazdach. Brak podglądu na licznik spowodował, że nie rozłożyłem dobrze sił, nie jadłem regularnie i doprowadziłem do niepotrzebnego kryzysu który sprawił, że w drugiej części wyścigu nie szło mi już tak dobrze. Pewien wpływ miało także przeziębienie z którym walczyłem w ostatnich dniach, zwykle taki stan odbierał mi znaczne pokłady energii a tym razem osłabienie nie było tak widoczne. Moja forma na tym etapie sezonu jest dobra. Lepiej czuję się w dużej grupie a zjazdy wyglądają dużo lepiej. Wiem nad czym mam pracować aby poprawić swoją dyspozycję wyścigową.

kategorie bloga

Moje rowery

TCR Advanced 2 2021 10148 km
Zimówka 9414 km
Litening C:62 Pro 18889 km
Triban 5 54529 km
Astra Chorus 2022 12644 km
Evo 2 8629 km
Hercules 13228 km
Ital Bike 9476 km
Trek 17743 km
Agree GTC SL 21960 km
Cross Peleton 44114 km
Scott 9850 km

szukaj

archiwum